Archive | August 2024

Anty-syjonizm to po prostu błędnie napisany antysemityzm Nie chodzi o Izrael, chodzi o Żydów.


Anty-syjonizm to po prostu błędnie napisany antysemityzm
Nie chodzi o Izrael, chodzi o Żydów.

Daniel Greenfield
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Żydowskich widzów teatru, którzy przybyli, aby obejrzeć „Skrzypka na dachu”, zaczepili w londyńskiej kawiarni bigoci wymachujący flagami OWP. W Los Angeles zamaskowane tłumy w kefijach, które twierdziły, że protestują przeciwko Izraelowi, zaatakowały muzeum Holokaustu i synagogę. Na Brooklynie bandyta krzyczący „Wolna Palestyna” dźgnął nożem idącego ulicą chasydzkiego Żyda.

Stare spory o różnicę między antysemityzmem i antysyjonizmem popadły w taki sam stan, w jakim znalazły się społeczności żydowskie na granicy Gazy i Libanu po 7 października.

Cała infrastruktura intelektualna służąca do przekonywania, że istnieje pewna różnica między sprzeciwianiem się Żydom a sprzeciwianiem się krajowi Żydów, została zniszczona nie przez skoordynowaną debatę lub powszechne przyjęcie definicji antysemityzmu IHRA, ale przez działania lewicy.

Począwszy od administracji Bidena, a skończywszy na kampusach Ivy League, które zapewniały jej siłę roboczą oraz bazę darczyńców i wyborców, lewica powszechnie akceptowała legitymację ruchu antyizraelskiego jako działalność rzekomo moralną, a ruch antyizraelski celebrowano, pisząc „Hamas nadchodzi” na pomnikach w Waszyngtonie, machając flagami Hamasu i Hezbollahu i atakując synagogi.

Grupy pro-izraelskie twierdziły, że nie ma różnicy między antysemityzmem a antysyjonizmem. Grupy antyizraelskie udowodniły słuszność tego twierdzenia. Co ruch antyizraelski musiałby jeszcze zrobić Żydom, aby jego działania zostały oficjalnie uznane za antysemityzm? Wydaje się, że nie ma czerwonej linii.

Niewiele jest rzeczy, które zrobili naziści, czego nie zrobiłby tak zwany ruch antysyjonistyczny, od promowania masowego mordowania Żydów, sporządzania list żydowskich pisarzy do czystki, atakowania domów modlitwy i wzywania do wyeliminowania Żydów z życia publicznego. Szefowie Ivy League, którzy pilnowali poprawności kostiumów na Halloween, argumentowali, że wezwania do kolejnego Holocaustu są naganne w zależności od kontekstu.

Bolszewicy zakazali antysemityzmu w Związku Radzieckim tylko po to, aby zdefiniować każdą formę tożsamości żydowskiej, która nie obejmowała lewicowego aktywizmu, jako syjonistyczną lub w inny sposób reakcyjną. W imię antysyjonizmu ZSRR zakazał języka hebrajskiego i większości przejawów żydowskiej kultury i życia, z wyjątkiem wąskiego wycinka „jidyszyzmu” i kilku ściśle monitorowanych synagog.

Związek Radziecki zrobił to wszystko, oficjalnie zakazując antysemityzmu. Współczesna lewica robi mniej więcej to samo. Oficjalnie odrzuca antysemityzm, a jednocześnie popiera antysyjonizm. Podobnie jak w ZSRR, istnieje grupa lewicowych Żydów, którzy popierają zniszczenie Izraela i są szanowanymi antysyjonistami (przynajmniej na razie) i, jak George Soros, są jedynymi oficjalnymi ofiarami prawicowego antysemityzmu.

Pozostałe 99% Żydów to syjoniści. I można przeciwko nim protestować, można ich nękać, atakować i zabijać.

Ponieważ 99% Żydów to syjoniści, ich synagogi, muzea Holokaustu, a nawet produkcje „Skrzypka na dachu” są dozwolonym celem dla programu dekolonizacji. Kiedy Hamas lub Hezbollah zabijają Żydów, nigdy nie zawracają sobie głowy sprawdzaniem ich poglądów na temat niepodległej żydowskiej ojczyzny. Dlaczego ich sojusznicy, niezależnie od tego, czy noszą dżihadystyczne stroje na czarno, biało lub zielono, czy marksistowskie stroje na czerwono i żółto, mieliby być bardziej skrupulatni, atakując synagogi lub dźgając nożami przypadkowych Żydów na Brooklynie?

Stanowiskiem żydowskim było, że antysyjonizm jest antysemityzmem, a zatem brzydką formą nienawiści. Stanowiskiem antysyjonistycznym jest, że większość Żydów to syjoniści, a zatem antysemityzm jest uzasadniony. Podstawowa różnica zdań nie dotyczy tego, czy istnieje różnica między zabijaniem Żydów a zabijaniem syjonistów, ale tego, czy Żydzi zasługują na śmierć.

Od 7 października stało się jasne, że zwolennicy zabijania Żydów nazywają siebie antysyjonistami. Zmieniając markę antysemityzmu na antysyjonizm, przekształcają akt prześladowania i zabijania mniejszości z haniebnej formy bigoterii w odważną formę progresywizmu. Obieranie za cel ataku grupy mniejszościowej ze względu na jej religię lub przynależność etniczną jest uważane za reakcyjne, ale redefiniując grupę jako ideologię, nagle prześladowanie Żydów staje się szlachetne.

Obozy studenckie, które wykluczałyby czarnoskórych lub latynoskich studentów z kampusu, popełniałyby zbrodnią nienawiści, ale obozy studenckie, w których Żydzi są traktowani jak syjoniści, są zgodne z właściwą stroną historii.

Redefiniowanie Żydów w celu uzasadnienia antysemityzmu nie jest tak innowacyjne, jak chcieliby sądzić lewicowcy.

Antysemityzm zawsze opierał się na redefiniowaniu żydowskiej egzystencji jako nienaturalnej i sztucznej. Żydzi byli potępiani jako kolonizatorzy już w czasach faraona. Termin „antysemityzm”, ukuty przez Wilhelma Marra, niemieckiego socjalistę, podążał za dumną tradycją socjalistów uzasadniających, dlaczego chcieli wyzwolić wszystkich uciskanych w Europie, z wyjątkiem Żydów.

Żydzi, jako semici, nie należeli do Europy. Żydzi, jako Europejczycy, nie należą do Izraela. Żydzi, jako syjoniści, nie należą do postępowych instytucji takich jak Harvard czy Columbia. Dla Żydów, którzy chcą oglądać „Skrzypka na dachu” nie ma miejsca w Londynie, bo to okupanci. Obowiązkiem wszystkich postępowych ludzi dobrej woli jest sprawić, by Żydzi czuli się nieswojo nie tylko kiedy rakiety lecą na Jerozolimę i kiedy palone są żywcem żydowskie rodziny w ich domach, ale także przez atakowanie ich gdziekolwiek na świecie się znajdują. Ponieważ nie chodzi o Izrael.

Podobnie jak antysyjonizm jest przejawem antysemityzmu, tak też nawoływania przeciętnego niemuzułmanina do zniszczenia Izraela nie mają nic wspólnego z niewielkim krajem na Bliskim Wschodzie.

A ma natomiast wszystko wspólne z Żydami.

Obfitość flag OWP i okrzyków o rzekach, morzach i arabskich kolonizatorach muzułmańskich, którzy przyjęli nazwę europejskich kolonizatorów znanych jako Filistyni, są po prostu najnowszą reinkarnacją swastyki i okrzyków na niemieckich ulicach: „Juden Raus!”

Antysyjonizm to błędnie napisany „antysemityzm” przerobiony na potrzeby nowej, bardziej tolerancyjnej epoki, która potrzebuje solidnych dawek ideologicznych sformułowań, zanim będzie mogła dokonać pogromów.

Gdyby Izrael nie istniał, musiałby zostać wymyślony. Europejscy Żydzi wymyślili Izrael na nowo z powodu antysemityzmu. A antysemici mają obsesję na punkcie Izraela, aby móc twierdzić, że są antysyjonistami.

Pogląd, że obecna plaga antysemityzmu nie istniałaby bez Izraela, jest fantazją.

Obsesja muzułmańskiego skrzydła koalicji anty-syjonistycznej na punkcie Żydów istniała na długo przed odrodzeniem Izraela. A socjaliści rzucali antysemickimi obelgami w stronę Żydów w epoce przedwojennej.

Mahomet nie dokonał etnicznej czystki Żydów w Arabii z powodu państwa Izrael. Ani też Marks, (kiedy Theodor Herzl był jeszcze nastolatkiem), nie wygłaszał tyrady, że „pieniądze są zazdrosnym bogiem Izraela, wobec którego żaden inny bóg nie może istnieć”, ponieważ był tak wściekły na syjonizm.

Czerwono-zielony sojusz marksizmu i islamu zawsze nienawidził Żydów. Zawsze będzie to robić.

Ale wyznawcy Mahometa i Marksa nienawidzą również wielu innych ludzi oprócz Żydów, ponieważ nienawiść jest ich ideologią bardziej niż jakakolwiek wiara czy system ekonomiczny. Destylują i ukierunkowują tę nienawiść wzdłuż linii ideologicznych, ale to nie ich ideologia definiuje ich nienawiść, ale ich nienawiść definiuje ich ideologię. Gdyby nie było Izraela, nadal pojawialiby się pod synagogami i skandowali hasła wzywające do śmierci Żydów, tak jak robili to przed powstaniem Izraela.

Izrael nie jest przyczyną antysemityzmu ani antysyjonizmu marksistów i muzułmanów, jest najlepszą obroną przed nim. Istnienie Izraela ich wścieka, ponieważ utrudnia zabijanie Żydów.

A co mogłoby bardziej tak rozwścieczyć antysemitę udającego antysyjonistę, jak fakt, że Żydzi utrudniają ich zabijanie?


Daniel Greenfield – amerykański publicysta.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Important New Poll Reveals Most Americans Know China Is Funding the Fentanyl Murder of More than 100,000 Americans Each Year

Important New Poll Reveals Most Americans Know China Is Funding the Fentanyl Murder of More than 100,000 Americans Each Year

Lawrence Kadish


(Image source: iStock/Getty Images)

In a recent national poll, more than half of responding Americans believe that China is deliberately exporting fentanyl to the United States for the purpose of harming, or even destabilizing our nation.

Were that true, some might reasonably describe that strategy as an act of war.

For China, it would be historic payback time.

Having lost a generation, a nation, and an empire to opium introduced by Imperial Britain during the 1800s, no one knows better than the Chinese that a drug scourge can bring a country literally to its knees.

So, it should not surprise anyone that they have become a center of illicit fentanyl manufacturing, with drug traffickers exporting the killing chemical to the one nation China must strategically injure if they are to make good on their intent to dominate the rest of the 21st Century: the United States. More than simply turning a blind eye to those who are creating the drugs, the U.S. House Select Committee on the Chinese Communist Party reported this spring that China is directly supporting the creation of fentanyl and other drugs by offering “tax rebates and other financial benefits” to those manufacturers, as long as those drugs are sold outside of China:

“According to the report, Chinese officials encourage production of precursor chemicals by giving ‘monetary grants and awards to companies openly trafficking illicit fentanyl materials.'”

One does not have to be a CIA analyst to appreciate the “why” behind such an action.

The cause and effect have not been lost on the American public. That recent poll, undertaken by the nationally respected polling company McLaughlin & Associates, revealed that a stunning 52.4 percent of Americans suspect that the Chinese are exporting the deadly drug for the specific purpose of destabilizing our society. Some 19.4% disagreed and 28.3% did not have an opinion.

When asked if our diplomatic relations with China should be dependent on Beijing shutting down those fentanyl mills, 54.5 percent of those polled emphatically said yes, while 21.3% said no and 24.2% did not know one way or the other.

The national survey also revealed that more than a third of Americans know someone whose life has been harmed or taken by fentanyl. More than some dry accountant’s statistic, when approximately 100 million Americans know first-hand how this drug is destroying lives, then it is time to recognize the extent of the crisis. To underscore the threat, medical authorities say 2023 saw more than 112,000 fentanyl-related deaths in our nation. They warn that it has been more pervasive than the crack and opioid epidemics of the past.

While our two major party presidential candidates currently address issues that range from inflation to the border crisis, they need to be prepared to speak to this calculated assault on our nation, our society, and our future. They need to state what direct and affirmative action they will take if assuming occupancy of the Oval Office to make it clear to China that more than tariffs, sanctions or exports, our relationship with China will be judged by how and when they shut down this flow of poison.

Ironically, this poll is being released at a time when U.S. National Security Advisor Jake Sullivan is in Beijing to try and improve the contentious relationship between our two countries.

There is no public acknowledgement that China’s fentanyl assault on the United States will be on their agenda, but it needs to be. Few nations know better than China what drugs can do to a society. They still reflect on what they describe as a “century of humiliation” created by the introduction of opium into their empire.

It is clear they believe it is now America’s turn.


Lawrence Kadish serves on the Board of Governors of Gatestone Institute.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


To gorzej niż zbrodnia – to błąd

To gorzej niż zbrodnia – to błąd

Andrzej Koraszewski


Premier Netanjahu odmawia zawarcia umowy o zakładnikach za wszelką cenę. Wojna z Hamasem nie może zakończyć się powrotem Hamasu do władzy w Gazie. Na zdjęciu Minister obrony Gallant i premier Netanjahu na konferencji prasowej w Tel Awiwie, 16 grudnia 2023 r. (Źródło zdjęcia: Noam Revkin Fenton/ Flash90)

Czytam bombastyczny tytuł, że szef izraelskiego wywiadu twierdzi, że ostrzegał premiera na ponad dwa miesiące przed 7 października 2023 r., że będzie wojna z Gazą. W innym artykule stwierdza się, że Netanjahu nie jest wolny od winy, w jeszcze innym, że musi ponieść odpowiedzialność. Faktem jednak jest, że  Hamas zdołał ukryć swoje plany inwazji na izraelskie miasta i wszyscy zostali kompletnie zaskoczeni.                                           

Jest rzeczą zupełnie naturalną, że w Izraelu trwają poszukiwania winnych dopuszczenia do koszmaru 7 października 2023 r. Kandydatów jest wielu, przekonanie, że szczególna odpowiedzialność spoczywa na Benjaminie Netanjahu, jest oczywistością, ponieważ to on stał w tym czasie na czele rządu.

Yigal Carmon, założyciel i prezes MEMRI, jest nie tylko jednym z najlepszych na świecie znawców arabskiej sceny politycznej, pisze o tej sprawie z perspektywy tego, co się stało, ale faktycznie ostrzegał przed taką możliwością wcześniej. Czy to znaczy, że znał plany Hamasu? Nie, zauważał, że COŚ szykują.

Zdaniem Yigala Carmona błąd Netanjahu polegał na zlekceważenia znaczenia Hamasu, na przyzwoleniu na wzrost siły militarnej, na rozbudowę tuneli, na zbyt powściągliwych reakcjach na ciągłe atakowanie Izraela, a przede wszystkim na zgodzie na finansowanie tej organizacji terrorystycznej przez Katar.   

Innymi słowy, był to błąd oceny, braku wizji, lekceważenia poziomu zagrożenia.

„Stworzono podziemną twierdzę ukrytą za plecami cywilów. Katar dostarczył Hamasowi za pozwoleniem izraelskiego rządu setki milionów dolarów.

Opowieści o kryzysie humanitarnym – pisze Carmon – miały na celu usprawiedliwienie nieodpowiedzialnej polityki, która pozwoliła Hamasowi na utworzenie imperium wojskowego za pomocą funduszy katarskich. Przekazywanie pieniędzy ‘do Gazy’. było dostarczaniem pieniędzy Hamasowi.”

Nic z tego nie było żadną tajemnicą. Powiązany z Bractwem Muzułmańskim Katar finansuje sunnicki i szyicki terror na całym świecie, głównie w krajach arabskich, ale również w Afganistanie, Pakistanie i w krajach zachodnich. W Katarze mają swoje schronienie przywódcy Hamasu, Katar jest siedzibą Al Dżaziry, stacji telewizyjnej szerzącej propagandę Bractwa Muzułmańskiego i będącej tubą Hamasu.       

Al Dżazira to nie tylko machina propagandy i dezinformacji, ale również narzędzie rekrutacji, a jej reporterzy byli już zasadnie oskarżani o powiązania z organizacjami terrorystycznymi.  

Ani wywiad, ani premier nie przywiązywali wystarczającej wagi do działalności tej stacji i samego rządu katarskiego.  Jak pisze Yigal Carmon:

„Krew ofiar w tej rundzie konfliktu jest na rękach nie tylko Hamasu, ale także Netanjahu i tak samo będzie w następnej rundzie, jeśli będzie kontynuował swoją lekkomyślną politykę wobec Hamasu i Kataru. Jego traktowanie Kataru jako legalnego podmiotu politycznego, jako mediatora i finansisty terroru, graniczy z przestępstwem”.

Czytając te gorzkie słowa zastanawiam się, czy z mojego wygodnego fotela mogę dostrzec coś, co znakomity i doświadczony znawca mógł pominąć? Fotel postronnego obserwatora pozwala na mniejsze zaangażowanie emocjonalne. Z perspektywy tego, co się stało, wiemy, że zlekceważenie poziomu zagrożenia ze strony Hamasu było tragicznym błędem. Benjamin Netanjahu jako premier od początku uważał, że największym zagrożeniem jest Islamska Republika Iranu i jej dążenie do wejścia w posiadanie broni nuklearnej. Hezbollah uważano za zagrożenie znacznie poważniejsze niż Hamas, ponieważ ma wielokrotnie większe zapasy broni i zapewnione zaopatrzenie w broń i finanse. Nawet obawy przed terroryzmem z terenów Judei i Samarii były, jak się wydaje, większe, ponieważ sądzono, że umiarkowane reakcje na zaczepki Hamasu pozwolą  na utrzymanie konfliktu na stosunkowo niskim poziomie. Wielu izraelskich ekspertów wojskowych jest dziś krytycznych wobec koncepcji dowództwa IDF upierającego się przy małej, ultranowoczesnej armii i możliwości względnie szybkiego powołania rezerwistów. Okazało się, że zadowolenie z technicznej przewagi i redukcja obsady placówek ochrony granicy przez żołnierzy, mogących w każdym momencie podjąć walkę, skończyło się tragedią.

Wywiad nie znał planów Hamasu, również premier nie znał planów Hamasu, ale zarzut błędnej oceny zagrożenia i błędnych priorytetów pozostaje z pewnością w mocy.  

W zarzutach Yigala Carmona oskarżenie o przyzwolenie na finansowanie Hamasu przez Katar jest najpoważniejsze. Czy jednak wszystko wiemy? Jakie były w tej sprawie naciski USA, jakie groźby? Izraelski premier przeciwstawiał się wielokrotnie zarówno prezydentowi Obamie i jego politykom, jak i prezydentowi Bidenowi. Przeciwstawiał się głównie w kwestii polityki wobec Iranu, ulegał w kwestii Hamasu, Hezbollahu, walki z terrorem w Judei i Samarii. Jakie elementy ryzyka musiał ważyć w tej walce z najważniejszym sojusznikiem, z opozycją, z koalicjantami, z dowództwem IDF? Odpowiedzialność spoczywa na nim i musi ją uznać, tak jak Golda Meir uznała, że odpowiedzialność za katastrofalną w skutkach uległość wobec amerykańskich gróźb w 1973 roku spoczywała na niej osobiście.

Czy dziś izraelski premier może odmówić uczestnictwa Kataru w negocjacjach, które Amerykanie namiętnie nazywają „umową o zakładnikach”, a które  w rzeczywistości mają prowadzić do zawieszenia broni i uratowania resztek Hamasu? Na ile izraelski premier miał i nadal ma skrępowane ręce? Na ile na przykład może sobie pozwolić na ściganie na katarskiej ziemi Chaleda Maszala, który ze stolicy Kataru wzywa do nasilenia terroru? 

Amerykańskie naciski są trudne do zrozumienia i zdaniem wielu analityków są głęboko sprzeczne z amerykańskimi interesami. Ciekawie mówi o nich w rozmowie z Andrew Klavanem profesor Michael Doran, który pracował w administracji Busha, kiedy w 2005 roku rozstrzygała się sprawa wyjścia Izraela z Gazy. Opowiada, jak wywierano niesłychanie silne naciski na Ariela Szarona, by wycofał się z Gazy i jaka radość zapanowała w Białym Domu, kiedy wreszcie uległ i w zamian zażądał zgody na pozostawienie bloków izraelskich osiedli przy Zielonej Linii po stronie izraelskiej w możliwym przyszłym traktacie pokojowym. Biały Dom uznał to za zgodę na szybkie wycofanie się Izraela także z Judei i Samarii, co oznaczałoby zbudowanie wymarzonego (przez Biały Dom) państwa palestyńskiego.

Dzisiejsze naciski na izraelskiego premiera nie są słabsze, jak mówi Doran, zgoła przeciwnie.  Ogólnie panuje w amerykańskiej dyplomacji przekonanie, że Iran nie jest już tak fanatyczny jak na początku, że jest skłonny do kompromisów, że finansowane przez niego milicje takie jak Hezbollah, Huti czy Hamas, mają własne interesy i że pokój jest możliwy w drodze kompromisów, którymi wszyscy są zainteresowani. Efektem jest systematyczne wzmacnianie wroga, zarówno samego Iranu, jak i jego najemników, kosztem sojuszników, a więc Izraela, Arabii Saudyjskiej i innych. Jak się wydaje żadne wcześniejsze doświadczenia nie zmieniają tej mentalność i po 7 października amerykańska reakcja ponownie sprowadzała się głównie do zwiększenia nacisków na Izrael, żeby zaakceptował rozwiązanie w postaci dwóch państw.

Wielu powtarza, że Izrael walczy dziś na siedmiu frontach. Wymienia się tu Gazę, tzw. Zachodni Brzeg, Hezbollah, Huti, Islamską Republikę Iranu, Irak i Syrię. Ósmym frontem jest Zachód, domagająca się „deeskalacji” Ameryka, Unia Europejska już gotowa do odbudowy Gazy pod nadzorem Hamasu, który bez wątpienia będzie chciał przede wszystkim odbudować swoją militarną twierdzę.

Izraelskie społeczeństwo jest głęboko podzielone, Netanjahu ma nadal największe poparcie, a Lapid, jako kolejny pretendent do stanowiska premiera, jest w oczach opinii publicznej daleko w tyle. Wojna o przetrwanie trwa, kto wie, może tak naprawdę dopiero się rozpoczyna. Powtarzają się głosy, że to nie czas na wybory i zmianę przywództwa, że poszukiwanie winnych trzeba odłożyć na później.

Yigal Carmon wzywa do podjęcia natychmiastowej walki z propagandą Hamasu i jej głównym nadawcą, Emirem Kataru i jego rodziną, że należy mówić  otwarcie, że Katar jest takim samym wrogiem Izraela jak Hamas.

„Trzeba zacząć od całkowitego odcięcia Hamasu od źródeł finansowania. Wszelkie katarskie pieniądze są terrorystyczne, zatrute i niedopuszczalne – nawet jeśli są przeznaczone na finansowanie szkół. Ostatecznie część z nich wyprodukuje bojowników pełnych nienawiści, a część środków zostanie przeznaczona na odbudowę ‘metra’, podziemnych tuneli.”

To brzmi rozsądnie, ale czy jest realne? Walka z wrogiem okopanym wśród cywilów powoduje, że każda śmierć palestyńskiego cywila przynosi wrogowi zyski w postaci coraz większej wrogości światowej opinii publicznej.

Zdławienie finansowego zaopatrzenia, radykalna zmiana strategii walki z terrorem jest dziś szczególnie ważne w obliczu zbliżającej się pełnej konfrontacji z Hezbollahem, który podobnie jak Hamas ukrywa się za kobietami i dziećmi i podobnie jak Hamas będzie ludobójczym agresorem krzyczącym o izraelskim ludobójstwie.

Postulat Carmona jest bez wątpienia słuszny, pytanie co jest możliwe i czy można przekonać Amerykę, by nie zasilała kufrów Iranu i pozwoliła łaskawie powstrzymać strumień katarskich pieniędzy dla „Gazy”.

Patrząc wstecz, błędy premiera Netanjahu są zupełnie oczywiste. Pozostaje pytanie, czego nie wiemy i dlaczego, gdyby wybory odbyły się dziś, najprawdopodobniej izraelscy wyborcy powierzyliby mu stery rządu ponownie. Pół żartem, pół serio mam wrażenie, że odpowiedzi na to pytanie trzeba szukać w saudyjskiej prasie.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Mułłowie Iranu i ich śmiertelnie poważny plan: całkowita zagłada Izraela i USA

Ten konflikt jest walką o przetrwanie nie tylko dla Izraela, ale dla całego regionu, a ostatecznie dla Europy i Stanów Zjednoczonych. Na zdjęciu Irańczyk z prawej z opaską na głowie z napisem „śmierć Izraelowi” a Irańczyk z lewej ma opaskę z napisem „Śmierć Ameryce” (Źródło zdjęcia: Wikipedia)


Mułłowie Iranu i ich śmiertelnie poważny plan: całkowita zagłada Izraela i USA

Majid Rafizadeh
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Wojna przeciwko Izraelowi, rozpoczęta 7 października przez reżim irański wraz z jego sojusznikami i grupami terrorystycznymi – Hamasem, Huti, Hezbollahem i irackimi milicjami szyickimi – jest czymś więcej niż drobną potyczką lub odosobnionym aktem agresji.

Wygląda na to, że konflikt to starannie zaplanowana kampania, której celem jest całkowite unicestwienie państwa żydowskiego.

Administracja Bidena-Harris nie wydaje się jeszcze świadoma prawdziwej powagi sytuacji. Chociaż ostatnio udzieliła Izraelowi bardzo pożądanego wsparcia, to do zeszłego tygodnia nie wykazała niezachwianego poparcia, które mogłoby działać jak prawdziwy środek odstraszający. To właśnie mogłoby spowodować, że reżim irański zacznie się zastanawiać i zatrzyma się.

Ten konflikt jest walką o przetrwanie nie tylko dla Izraela, ale dla całego regionu, a w ostatecznym rachunku, także dla Europy i Stanów Zjednoczonych.

Izrael rozumie stawkę: wojowniczość Iranu wymaga jednoznacznie zaangażowanej odpowiedzi ze strony Stanów Zjednoczonych. W tej części świata niepewność oznacza zielone światło, sezon otwarty. Zakłada się, że konsekwencje wahają się wówczas od minimalnego ryzyka do wielkiej wygranej!

Poza niezwykle hojnymi dostawami broni i rozstawieniem okrętów wojennych, w warstwie słownej nie było żadnej stanowczości. Nie ma wyraźnego przesłania, że jeśli Iran lub którykolwiek z jego pomocników zbliży się do Izraela – lub kogokolwiek innego – będzie tego bardzo żałował, a byłoby szkoda, gdyby taki kraj tak wspaniały jak Islamska Republika Iranu, wraz ze swoim wybitnym reżimem, został cofnięty siódmego wieku.

Iran nie chce stać się jedną wielką pustynią. Dlatego właśnie ma najemników, którzy w jego imieniu będą atakować i przyjmować na siebie odwetowe razy, zapewniając, że ich patron, Iran, będzie stał z boku. Najemnicy Iranu są jego żywymi tarczami.

Wojna w Strefie Gazy została przecież rozpoczęta przez Hamas, przy bezpośrednim wsparciu Iranu. Hamas, finansowany przez Katarconsigliere wszystkich islamskich grup terrorystycznych, i kierowany przez Iran. Hamas bezczelnie najechał suwerenne państwo. Nie była to tylko operacja wojskowa, ale brutalna kampania tortur, okaleczania, gwałcenia, mordowania i porywania niewinnych cywilów — nie tylko Izraelczyków, ale ludzi z innych krajów. Tę wojnę zapoczątkowały niesprowokowane, krwawe akty przemocy, z lekceważeniem samych podstaw prawa międzynarodowego i praw człowieka. Jej celem wydawała się jedynie psychopatyczna orgia i zebranie tak dużego okupu, jak tylko można sobie wyobrazić.

Wojna od tego czasu przekształciła się w niebezpieczny dżihad przeciwko Izraelowi, prowadzony na siedmiu frontach, przez szereg organizacji terrorystycznych, kierowanych i finansowanych przez Iran. I to jest działalność, którą Iran oferuje, zanim będzie miał broń jądrową.

Reżim irański od czasu rewolucji islamskiej w 1979 r. jasno określił swój cel: całkowite zniszczenie państwa Izrael. Cel ten nie jest jedynie polityczny, ale głęboko zakorzeniony w islamistycznej ideologii, która kształtuje strategię reżimu. Od założyciela rewolucji islamskiej w Iranie, ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego, do obecnego najwyższego przywódcy ajatollaha Alego Chameneiego, istniał stały plan, zakładający najpierw zniszczenie Izraela, a następnie Stanów Zjednoczonych. Jak przypomniał Kongresowi USA premier Izraela Benjamin Netanjahu, (którego Andrew Roberts nazwał „Churchillem Bliskiego Wschodu”):

„Na Bliskim Wschodzie Iran stoi praktycznie za całym terroryzmem, całym zamieszaniem, całym chaosem, całym zabijaniem….. Kiedy zakładał Republikę Islamską, ajatollah Chomeini przyrzekł: ‘Będziemy eksportować naszą rewolucję na cały świat. Będziemy eksportować rewolucję islamską na cały świat’. Teraz zadajcie sobie pytanie, który kraj ostatecznie stanie na drodze maniakalnych planów Iranu, aby narzucić światu radykalny islam? Odpowiedź jest jasna: to Ameryka, strażnik zachodniej cywilizacji i największa potęga świata. Dlatego Iran postrzega Amerykę jako swojego największego wroga.

W zeszłym miesiącu usłyszałem odkrywczy komentarz… ministra spraw zagranicznych irańskiego pełnomocnika, Hezbollahu, który powiedział: ‘To nie jest wojna z Izraelem. Izrael — powiedział — jest tylko narzędziem. Główna wojna, prawdziwa wojna, toczy się z Ameryką…’.

Ale Iran rozumie, że aby naprawdę rzucić wyzwanie Ameryce, musi najpierw podbić Bliski Wschód. I w tym celu wykorzystuje swoich licznych pełnomocników, w tym Huti, Hezbollah i Hamas…

Dlatego tłumy w Teheranie skandują ‘Śmierć Izraelowi’ zanim zaczną skandować ‘Śmierć Ameryce’. Dla Iranu Izrael jest pierwszy, Ameryka jest następna. Kiedy więc Izrael walczy z Hamasem, walczymy z Iranem. Kiedy walczymy z Hezbollahem, walczymy z Iranem. Kiedy walczymy z Huti, walczymy z Iranem. A kiedy walczymy z Iranem, walczymy z najbardziej radykalnym i morderczym wrogiem Stanów Zjednoczonych Ameryki.

I jeszcze jedno. Kiedy Izrael działa, aby uniemożliwić Iranowi rozwijanie broni jądrowej, broni jądrowej, która mogłaby zniszczyć Izrael i zagrozić każdemu amerykańskiemu miastu, każdemu miastu, z którego pochodzicie, nie tylko chronimy siebie. Chronimy was”.

Stany Zjednoczone mogą się z tego śmiać, ale dla irańskich przywódców plan ten jest śmiertelnie poważny i do dziś kształtuje irańską politykę zagraniczną.

Niegdyś łatwo było uważać, że Hitler nie może tak naprawdę chcieć eksterminacji wszystkich  Żydów. Czy ktokolwiek wyobraża sobie, że gdyby Hitler zdobył broń jądrową, nie użyłby jej? Czy ktokolwiek zauważył, jak groźba użycia broni jądrowej przez prezydenta Rosji Władimira Putina skutecznie zastraszyła administrację Bidena-Harris? Dlaczego amerykańska administracja nie odpowiedziała groźbą na groźbę?

Generał Hossein Salami, szef Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (IRGC) Iranu, otwarcie wyraził agresywne stanowisko reżimu. „Nasza strategia polega na wymazaniu Izraela z globalnej mapy politycznej” – oświadczył w kontrolowanej przez państwo irańskiej telewizji Kanał 2 w 2019 roku. Jeśli to nie było wystarczająco przekonujące, spróbujcie zajrzeć do 416-stronicowej mapy drogowej Chameneiego prezentującej plan zniszczenia Izraela w książce pod tytułem Palestyna. Ta książka podkreśla niezachwiane oddanie reżimu budowaniu przyszłości, w której Izrael przestanie istnieć.

Ajatollah Ali Chamenei, który ma najwyższą władzę nad całą wewnętrzną i zagraniczną polityką Iranu, posunął się tak daleko, że ogłosił młodzieży Iranu, że wkrótce będą świadkami upadku zarówno Izraela, jak i amerykańskiej cywilizacji. Jego oświadczenie jest pomocnym przypomnieniem długoterminowych ambicji reżimu:

„Wy, młodzi ludzie, możecie być pewni, że będziecie świadkami upadku wrogów ludzkości, czyli zdegenerowanej amerykańskiej cywilizacji i upadku Izraela”.

Jednym z kluczowych celów sponsorowania, szkolenia i uzbrajania pełnomocników przez Iran jest atakowanie Izraela. Jak chwalił się Salami, Iran wzmocnił swojego libańskiego pełnomocnika, Hezbollah, do takiego stopnia, że teraz ma on zdolność do samodzielnego „zniszczenia Izraela”.

Reżim irański i jego pełnomocnicy wydają się wierzyć, że mają doskonałą okazję do unicestwienia Izraela. Dostrzegają słabość administracji w Stanach Zjednoczonych pod rządami prezydenta Joe Bidena i wiceprezydent Kamali Harris: USA wydały miliardy dolarów, które głównie pomagają Iranowi w uzbrojeniu swoich pełnomocników. Administracja Bidena celowo pobłażliwie egzekwowała sankcje, pozwalając Iranowi sprzedawać ropę naftową po rekordowo wysokich cenach, co z kolei finansuje również jego działalność terrorystyczną. Brak (do niedawna) pełnego poparcia militarnego i politycznego dla Izraela tylko ośmielał Iran i jego sojuszników i stworzył niebezpieczną próżnię, którą Teheran z przyjemnością wykorzystał.

Administracja Bidena-Harris podjęła działania, aby zapewnić Izraelowi amunicję, wsparcie polityczne i pomoc wojskową, których potrzebuje, aby bronić się przed tym egzystencjalnym zagrożeniem. Izrael może potrzebować więcej. Stany Zjednoczone powinny jednoznacznie dać do zrozumienia, że każdy, kto zaatakuje Izrael, poniesie koszty, których nie jest w stanie sobie nawet wyobrazić. Sankcje powinny być egzekwowane rygorystycznie, a finansowe linie ratunkowe, które umożliwiają Iranowi i jego pełnomocnikom kontynuowanie wysiłków wojennych, odcięte. Czas na półśrodki minął; Stany Zjednoczone muszą stanowczo stanąć po stronie Izraela i wolnego świata, aby zapewnić im przetrwanie w obliczu tego, co w przeciwnym razie będzie niekończącym się atakiem.

Irański reżim wydaje się wierzyć, że znalazł dogodny moment, aby wprowadzić w życie swoje islamistyczne i fundamentalistyczne proroctwo, aby najpierw zerwać nisko wiszący owoc: „małego Szatana”, Izrael. Stawka nie mogłaby być wyższa. Stany Zjednoczone muszą zapobiec temu, aby niepojęte, niebezpieczne proroctwo Iranu stało się koszmarną rzeczywistością.


Majid Rafizadeh – Amerykański politolog irańskiego pochodzenia. Wykładowca na Harvard University, Przewodniczący International American Council. Członek zarządu Harvard International Review.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israel Blasts UN Chief for Demanding Stop to West Bank Operation Amid Threat of Return to Suicide Bombings

Israel Blasts UN Chief for Demanding Stop to West Bank Operation Amid Threat of Return to Suicide Bombings

Corey Walker


United Nations Secretary-General Antonio Guterres speaks at the UN headquarters in New York City, US, before a meeting about the conflict in Gaza, Nov. 6, 2023. Photo: REUTERS/Caitlin Ochs

Israeli Ambassador to the United Nations Danny Danon took a swipe at UN Secretary-General Antonio Guterres for demanding an end to the Jewish state’s counterterrorism operations in the West Bank at a time when Palestinian leaders have called for a return to suicide bombings against Israel.

Danon on Thursday morning defended the West Bank operations, saying intervention by the Israel Defense Forces (IDF) is necessary to thwart potential terrorist attacks.

“Since Oct. 7, Iran has been working vigorously to introduce into Judea and Samaria [the West Bank] sophisticated explosive devices that are intended to explode in the centers of cities in Israel,” Danon posted on X/Twitter, referring to the aftermath of the Palestinian terrorist group Hamas’s Oct. 7 massacre across southern Israel. Iran is the chief international sponsor of Hamas, providing the terrorist group with weapons, funding, and training.

“The State of Israel cannot sit idly by and wait for the spectacle of buses and cafes exploding in city centers,” the ambassador continued. “The activity of the IDF forces … is intended for the clear purpose of thwarting terrorist attacks and acts before they are carried out under Iranian direction.”

Danon was responding to Guterres, who hours earlier condemned Israel’s defensive military operations in the West Bank, arguing that they endanger the lives of innocent civilians. 

“Latest developments in the occupied West Bank, including Israel’s launch of large-scale military operations, are deeply concerning. I strongly condemn the loss of lives, including of children, and I call for an immediate cessation of these operations,” Guterres posted on X/Twitter.

Overnight on Wednesday, Israeli forces killed several Palestinian terrorists who hid in a mosque during counterterrorism activities in the West Bank city of Tulkarem. One of the men killed was Muhhamad Jabber, also known as Abu Shujaa, the head of the Nur Shams terrorist network, according to a joint statement from the IDF, Israel Security Agency, and Israel Border Police. Jabber, a local commander of the Iran-backed Palestinian Islamic Jihad terrorist group, was one of the most wanted men in the West Bank involved in planning attacks against Israeli targets, Israeli authorities said.

Guterres’s condemnation came shortly after top Hamas official Khaled Mashal on Wednesday called for a resumption of suicide bombings in the West Bank. According to Arabic media, Mashal said during an address at a conference in Istanbul, Turkey that Palestinians should implement “actual resistance against the Zionist entity [Israel].” He also reportedly said that Hamas wanted to “return to [suicide] operations.”

Mourning the elimination of Hamas leader Ismail Haniyeh in Tehran on July 31, Mashal added, “The enemy has opened the conflict on all fronts, seeking us all, whether we fight or not.”

While Hamas’s core terrorist infrastructure is in Gaza, it has operatives in the West Bank.

Last week, the military wings of both Hamas and Islamic Jihad claimed responsibility for a failed suicide bombing near a synagogue in Tel Aviv. In a statement, Hamas’s Al-Qassam Brigades said its “martyrdom operations” (suicide attacks) inside Israel would continue as long as the “occupation’s massacres and assassination policy continue” — a reference to Israel’s military campaign in Gaza and and the killing of Haniyeh in the Iranian capital last month.

Israeli officials have long accused the UN of having a bias against the Jewish state. Last year, the UN General Assembly condemned Israel twice as often as it did all other countries. Meanwhile, of all the country-specific resolutions passed by the UN Human Rights Council, nearly half have condemned Israel, a seemingly disproportionate focus on the lone democracy in the Middle East.

Just weeks following the Oct. 7 attacks by Hamas on Israel, the UN adopted a resolution calling for a “ceasefire” between the two sides. The UN failed to pass a measure condemning the Hamas atrocities of Oct. 7.

In June, the UN put Israel on its so-called “list of shame” of countries that kill children in armed conflict. Israel is considered to be the only democracy on the list.

Since Oct. 7, top Israeli officials have called on Guterres to resign as secretary-general of the UN, arguing he is unfit to lead and emboldening terrorism.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com