Archive | 2024/09/11

Izrael ma prawo zwyciężyć


Izrael ma prawo zwyciężyć

Daniel Greenfield
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Nie chodzi o prawo do obrony. Ważne jest prawo do zwycięstwa.

.

„Izrael ma prawo do obrony” – powiedziała Kamala w wywiadzie dla CNN. A następnie stwierdziła, że „wojna musi się skończyć”.
W rzeczywistości Kamala mówiła, że Izrael ma prawo bronić się przed atakiem, ale nie ma prawa zwyciężyć.

Od 7 października Demokraci i niektórzy Republikanie głoszą to samo, schematyczne hasło.
I robili to od dawna, na długo przedtem.

„Izrael ma prawo bronić się przed atakami rakietowymi” – powiedział Obama w 2014 r., zanim wezwał do zawieszenia broni. Izrael ma prawo bronić się, zwykli mówić Bush i Clinton, zanim wzywali do szybkiego zakończenia walk, by zawrzeć umowę z terrorystami, przed którymi broni się Izrael.

Izrael ma prawo do obrony, to absolutne minimum, jakie ma każdy. Każdy ma prawo do obrony, gdy jest atakowany. Uznanie prawa do samoobrony nie jest pro-izraelskim oświadczeniem. Jest to co najwyżej neutralne stanowisko, a alternatywą jest uznanie, że Izraelczycy powinni byli pozwolić na inwazję 7 października, na dewastację i na masakrowanie ich mężczyzn, kobiet i dzieci.

Gdyby nie mówili, że Izrael ma prawo do samoobrony, byłaby to deklaracją, że zasługuje na zniszczenie. I taki jest stan debaty w Partii Demokratycznej.
Po jednej stronie są zwolennicy rozwiązania w postaci dwóch państw, którzy chcą podzielić Izrael między Żydów i islamskich terrorystów. Za każdym razem, gdy terroryści dokonują inwazji i zabijają Żydów, izraelska armia ma prawo przez chwilę bronić kraju, zanim politycy zawrą nową umowę z terrorystami. Po drugiej stronie są zwolennicy rozwiązania w postaci jednego państwa, którzy nie uważają, że Izrael ma prawo istnieć, a zatem nie ma prawa do samoobrony i wspierają dążenia islamskich terrorystów, którzy nazywają siebie „Palestyńczykami”, do zniszczenia Izraela wszelkimi środkami, od BDS po ludobójstwo.

„Ekstremiści” chcą, żeby Izrael zniknął natychmiast, podczas gdy „umiarkowani” chcą, by Izrael nadal zawierał układy z terrorystami, aż przestanie istnieć. Po drodze będzie miał mnóstwo okazji, żeby bronić się na coraz mniejszym obszarze, używając statycznych środków obrony, a wróg będzie szukał ich słabych punktów.

Izrael nie potrzebuje prawa do obrony. Potrzebuje prawa do zwycięstwa.
Prawo do obrony to prawo do zamknięcia w getcie, podczas gdy mordercy krążą na zewnątrz. To prawo do wydawania miliardów dolarów na wymyślne środki obrony, takie jak mur graniczny z Gazą lub Żelazna Kopuła, które, jak każdy system alarmowy lub mur, działają tylko do momentu, aż terroryści znajdą sposób, by je ominąć. To prawo do bycia nieustannie ściganym, do życia zawsze w defensywie i w ciągłym strachu.

To w ogóle nie jest żadne prawo.

Naziści nie zostali pokonani prawem do obrony, ale prawem do ich zniszczenia. Wojny nie kończą się, gdy najechani otrzymują prawo do walki przez kilka tygodni, zanim przystaną na remis. Wojny kończą się, gdy jedna ze stron faktycznie ma siłę, by zrobić coś więcej niż tylko bronić się, ale walczy i zwycięża.

Kiedy Netanjahu mówił Kongresowi o „całkowitym zwycięstwie”, establishment polityczny wyśmiał to i odrzucił perspektywę pokonania Hamasu na rzecz porozumienia z grupą terrorystyczną. To porozumienie, znane jako „zawieszenie broni” po cyklu zawieszeń broni z Hamasem zainicjowanym przez Obamę, pozwoliłoby ludobójczym dżihadystom Bractwa Muzułmańskiego przegrupować się, dozbroić i zaatakować ponownie.

„W pewnym sensie borykamy się ze stwierdzeniem, czym jest teoria zwycięstwa. Czasami, gdy uważnie słuchamy izraelskich przywódców, mówią oni głównie o idei… o miażdżącym zwycięstwie na polu bitwy, całkowitym zwycięstwie – powiedział zastępca sekretarza stanu Bidena Kurt Campbell na szczycie NATO. – Nie sądzę, żebyśmy wierzyli, że jest to prawdopodobne lub możliwe”.

Administracja Bidena i przywódcy NATO nie okazali takiego sceptycyzmu wobec obietnic Zełenskiego o zwycięstwie nad Rosją. Kiedy ukraiński przywódca niedawno obiecał przedstawić administracji Bidena „plan zwycięstwa”, zostało to przyjęte aplauzem.

Administracja Bidena-Harris i Unia Europejska uważają, że Ukraina ma prawo zwyciężyć, podczas gdy Izrael ma prawo jedynie się bronić. To jest fundamentalna różnica w traktowaniu Ukrainy i Izraela oraz traktowaniu tych dwóch wojen.

Żądania Ukrainy większych i bardziej śmiercionośnych systemów uzbrojenia, w tym czołgów i samolotów odrzutowych, zostały szybko spełnione, podczas gdy administracja Bidena-Harris odcięła lub „spowolniła” dostawy podstawowej broni do Izraela, by zmusić go do spowolnienia działań ofensywnych, w tym w Rafah. Te kampanie nacisków pozwoliły Hamasowi utrzymać i zabić porwanych zakładników.

Tak wygląda „prawo do zwycięstwa” w przeciwieństwie do marnego „prawa do obrony”.
Za każdym razem, gdy Ukraina posuwa się dalej lub otwiera nowy front wojny, w tym wkraczając do Rosji, zamiast ostrzeżeń przed „eskalacją” słyszymy uzasadnione oklaski. Jednak każda faza kampanii wojskowej Izraela, w tym natarcie na Rafah, gdzie byli zakładnicy i tunele, wywołuje kampanie nacisków i ostrzeżenia przed niebezpieczeństwem „eskalacji” na Bliskim Wschodzie.
Atak Ukrainy na mocarstwo nuklearne nie jest „eskalacją”, ale atak Izraela na przywódcę

Hamasu już nią jest.

Polityczny establishment uważa, że Ukraina ma prawo zrobić coś więcej niż tylko odpierać inwazję obcej armii, ale sądzi, że prawa Izraela ograniczają się do obrony i utrzymania granic z 1948 r., że musi oddać islamskim terrorystom wszystkie tereny zdobyte w wojnie sześciodniowej, w tym połowę Jerozolimy, a następnie obiecać im wszystko, czego zażądają, byle tylko zakończyć walki.

A potem, kiedy terroryści znowu zaatakują, Izrael będzie miał „prawo do obrony” przez tydzień lub dwa. Następnie przyjdzie czas na kolejne „zawieszenie broni”, więcej negocjacji i więcej kapitulacji.

Kamala i establishment polityczny mylą się. Izrael nie ma tylko „prawa do obrony”, ma prawo i obowiązek przejścia do ofensywy i zwyciężenia. Ma prawo i obowiązek całkowitego pokonania i zniszczenia każdej islamskiej organizacji terrorystycznej, która prowadzi przeciwko niemu wojnę. Ma prawo i obowiązek zabezpieczenia każdego terytorium, jakiego terroryści używali do swoich operacji, w tym korytarza Filadelfia na granicy, którego Egipt używał do dostarczania ogromnych ilości broni Hamasowi.

Zwycięstwo znaczy co najmniej tyle.

W latach 1948, 1967 i 1973 Izrael dążył do zwycięstwa. W tych pierwszych trzydziestu latach zwyciężył i wyszedł z wojen silniejszy. W następnych strasznych czterdziestu latach stracił ziemię, ambicję i bezpieczeństwo w nieudanych poszukiwaniach pokoju, który nigdy nie mógł nadejść na innych warunkach niż jego własna siła.

Izrael zamienił ofensywę na obronę. Z konfliktami miano sobie „radzić”. Osłabione odstraszanie miało zmniejszyć zakres każdej poszczególnej wymiany ognia. Stany Zjednoczone i Europejczycy oferowali „gwarancje” w zamian za nieustanny proces negocjacji pokojowych i wojny.

To było „prawo Izraela do obrony”.

7 października Izrael sięgnął dna. Kosztem pokoju za wszelką cenę nie były już tylko czystki etniczne Żydów z Gazy, rakiety spadające na główne miasta lub ogólnoświatowa kampania demonizacji przez „partnerów pokojowych”, ale nowa inwazja na Izrael. Z tego horroru wyłania się jedno fundamentalne pytanie: czy Izrael pozostanie w defensywie, czy będzie walczył o zwycięstwo.

Prawo do obrony jest powolnym samobójstwem Izraela. Przetrwanie opiera się na prawie do zwycięstwa.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


When We Started to Lie

When We Started to Lie

Matti Friedman


Journalists observe the Israeli military operation in the Nur Shams refugee camp in the West Bank on August 29, 2024. (Photo by Jaafar Ashtiyeh via Getty Images)

I watched as the goal of mainstream journalism shifted from describing reality to ushering readers to the correct political conclusion.

Exactly ten years ago, during an Israel-Hamas war that seemed major at the time but seems minor now, I published two essays describing my time reporting on Israel for the Associated Press. “Is there anything left to say about Israel and Gaza? Newspapers this summer have been full of little else,” I wrote at the time. “Television viewers see heaps of rubble and plumes of smoke in their sleep.” It wasn’t the volume of coverage that unsettled me in the summer of 2014. I was writing about something that had gone unreported, and which has done much to shape reality in the decade since—a change not in the news but in the newsroom. 

The essays—the first for Tablet, and the second for The Atlantic—described my experience as a reporter watching from the inside as a major news organization lost its way in one of the world’s most heavily covered stories. To this day, nothing I’ve ever written has been quoted back at me more often. The essays go back into circulation every time there’s an explosion of violence here, and it happened again after the Hamas attack of October 7. I reread them recently, as the new tragedy in Gaza balloons into a moment that feels like a civilization shift, as rallies against “Zionism” become a staple of life in cities across the liberal West, and as a war launched by Muslim fundamentalists is recast with global success as a story of Jewish brutality, influence, and mendacity.

The most important thing I saw during my time as a correspondent in the American press, it seemed to me, was happening among my colleagues. The practice of journalism—that is, knowledgeable analysis of messy events on Planet Earth—was being replaced by a kind of aggressive activism that left little room for dissent. The new goal was not to describe reality, but to usher readers to the correct political conclusion, and if this sounds familiar now, it was both new and surprising to the younger version of myself who was lucky to get a job with the AP’s Jerusalem bureau in 2006. 

The story I found myself part of proposed, in effect, that the ills of Western civilization—racism, militarism, colonialism, nationalism—were embodied by Israel, which was covered more heavily than any other foreign country. (Israel takes up one one-hundredth of one percent of the surface of the world, and one fifth of one percent of the landmass of the Arab world.) 

By selectively emphasizing some facts and not others, by erasing historical and regional context, and by reversing cause and effect, the story portrayed Israel as a country whose motivations could only be malevolent, and one responsible not only for its own actions but also for provoking the actions of its enemies. The activist-journalists, I found, were backed up by an affiliated world of progressive NGOs and academics who we referred to as experts, creating a thought loop nearly impervious to external information. All of this had the effect of presenting a mass audience with a supposedly factual story that had a powerful emotional punch and a familiar villain. 

“The lasting importance of this summer’s war, I believe, doesn’t lie in the war itself,” I wrote as the fighting petered out in 2014. “It lies instead in the way the war has been described and responded to abroad, and the way this has laid bare the resurgence of an old, twisted pattern of thought and its migration from the margins to the mainstream of Western discourse—namely, a hostile obsession with Jews.” It’s possible that I understated the problem.


By Matti Friedman  September 10, 2024


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israel ‘Very Focused’ on Fighting Hezbollah, Preparing for ‘Offensive Moves’ in Lebanon, IDF Chief Says

Israel ‘Very Focused’ on Fighting Hezbollah, Preparing for ‘Offensive Moves’ in Lebanon, IDF Chief Says

Algemeiner Staff


An explosion takes place as Israeli strikes hit southern Lebanon, amid cross-border hostilities between Hezbollah and Israeli forces, as seen from Zibqin, Lebanon, Aug. 25, 2024, in this still image obtained from a video. Photo: Reuters TV via REUTERS

Israel is “very focused” on waging combat with Hezbollah and preparing for offensive actions against the powerful Iran-backed terrorist group in neighboring Lebanon, the Israeli military chief said on Friday.

“The IDF [Israel Defense Forces] is very focused on combat with Hezbollah. I think that the number of strikes in the past month, operatives eliminated, rockets, and infrastructure destroyed is very high,” Lt. Gen. Herzi Halevi, chief of staff of the IDF, announced during a situational assessment and tour at the 210th Division on the border of the Golan Heights.

“The Northern Command, with all of the IDF’s capabilities, is striking a lot of Hezbollah’s capabilities in Lebanon before they can attack us, and at the same time, we are preparing for offensive moves within the arena,” Halevi added. “I think that this combination of very significant strikes on Hezbollah to reduce the threats to the residents in the north, including in the Golan Heights, is very, very significant together with readiness for an offensive going forward that we are very engaged in.”

Hezbollah has pummeled northern Israeli communities almost daily with barrages of drones, rockets, and missiles from southern Lebanon, where it wields significant political and military influence, since the start of the Gaza war between Israel and Hamas in October.

About 80,000 Israelis have been forced to evacuate Israel’s north during that time due to the unrelenting attacks. Most of them have spent the past 11 months living displaced in hotels in other areas of he country.

The Israel Security Agency (Shin Bet) said on Thursday that August was the most intense month in the conflict between Israel and Hezbollah so far, with more than 1,300 attacks on the Jewish state recorded.

One of the biggest clashes occurred nearly two weeks ago, when Israeli fighter jets destroyed thousands of drones and rocket launchers belonging to Hezbollah in southern Lebanon, after detecting an imminent attack on the Jewish state.

Hezbollah, which is Iran’s chief proxy force in the Middle East, subsequently fired some 300 projectiles into Israel.

Several reports have confirmed Israeli claims that Hezbollah was preparing to target Israel with a major barrage. Hezbollah leader Hassan Nasrallah stated that the terrorist group carried out its strikes in retaliation for the killing of Fuad Shukr, a senior Hezbollah commander, in an airstrike in Beirut, Lebanon late last month. Israel claimed responsibility for Shukr’s death.

Israel has been increasingly directing its military focus northward to Hezbollah in Lebanon as it has decimated the Palestinian terrorist group Hamas’s operational capabilities from Gaza to the south. Like Hezbollah, Hamas also receives significant military and financial support from Iran.

Israeli leaders have said they seek a diplomatic resolution to the conflict with Hezbollah along the border with Lebanon but are prepared to use large-scale military force if needed to ensure all displaced citizens can safely return to their homes.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com