Archive | 2024/09/13

Kiedy zaczęliśmy kłamać

Na zdjęciu izraelski policjant broni amerykańskiego turystę, Tuvię Grossmana, przed arabskim motłochem. W “New York Times” to zdjęcie ilustrowało grozę izraelskiej brutalności wobec uciskanych Palestyńczyków. Patrz: https://en.wikipedia.org/wiki/Tuvia_Grossman


Kiedy zaczęliśmy kłamać


Matti Friedman
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Obserwowałem, jak cel głównego nurtu dziennikarstwa zmienił się z opisywania rzeczywistości na nakłanianie czytelników do wyciągnięcia słusznych wniosków politycznych.

Dokładnie dziesięć lat temu, podczas wojny Izraela z Hamasem, która wówczas wydawała się poważna, ale teraz wydaje się pomniejszym wydarzeniem, opublikowałem dwa eseje opisujące mój czas pracy dla Associated Press, kiedy relacjonowałem wydarzenia w Izraelu. „Czy jest jeszcze coś do powiedzenia na temat Izraela i Gazy? Gazety tego lata niedużo pisały o czymkolwiek innym — napisałem wówczas. – Uśpieni widzowie telewizyjni widzą sterty gruzów i kłęby dymu”. To nie ilość relacji zaniepokoiła mnie latem 2014 roku. Pisałem o czymś, o czym nie informowano, a co wpłynęło w dużej mierze na kształt rzeczywistości w ciągu ostatniej dekady — o zmianie nie tyle w samych wiadomościach, ile w ich redakcji.

Eseje — pierwszy dla „Tableta”, a drugi dla „Atlantic” — opisywały moje doświadczenia jako reportera obserwującego od środka, jak główna organizacja informacyjna gubi się w jednej z najbardziej nagłośnionych historii na świecie. Do dziś nic z tego, co kiedykolwiek napisałem, nie było cytowane częściej. Eseje wracają do obiegu za każdym razem, gdy dochodzi tu do wybuchu przemocy, a stało się to ponownie po ataku Hamasu 7 października. Przeczytałem je ponownie niedawno, gdy nowa tragedia w Strefie Gazy rozrasta się do poziomu, który wydaje się zmianą cywilizacyjną, gdy wiece przeciwko „syjonizmowi” stają się podstawą życia w miastach na całym liberalnym Zachodzie, a wojna rozpoczęta przez muzułmańskich fundamentalistów zostaje przekształcona z globalnym sukcesem w narrację o żydowskim okrucieństwie, wpływach i kłamliwości.

Najważniejszą rzeczą, jaką widziałem podczas pracy jako korespondent w amerykańskiej prasie, jak mi się zdawało, było to, co działo się wśród moich kolegów. Dziennikarstwo — to znaczy kompetentna analiza chaotycznych wydarzeń na planecie Ziemia — zostało zastąpione przez rodzaj agresywnego aktywizmu, który pozostawia niewiele miejsca na inne poglądy. Nowym celem nie było opisywanie rzeczywistości, ale doprowadzanie czytelników do właściwych politycznych wniosków, a jeśli teraz brzmi to znajomo, było to zarówno nowe, jak i zaskakujące dla mnie, kiedy byłem znacznie młodszy, w czasach kiedy miałem szczęście dostać pracę w biurze AP w Jerozolimie w 2006 roku. 

Opowieść, której byłem częścią, w istocie sugerowała, że bolączki zachodniej cywilizacji — rasizm, militaryzm, kolonializm, nacjonalizm — były ucieleśnione w Izraelu, który opisywano bardziej szczegółowo niż jakikolwiek inny kraj. (Izrael zajmuje jedną setną jednego procenta powierzchni świata i jedną piątą procenta powierzchni lądowej świata arabskiego). 

Przez selektywne podkreślanie niektórych faktów, i pomijanie innych, przez wymazywanie kontekstu historycznego i regionalnego oraz przez odwracanie przyczyn i skutków, opowieść przedstawiała Izrael jako kraj, którego motywacje mogą być jedynie złośliwe i który ponosi odpowiedzialność nie tylko za własne działania, ale także za prowokowanie działań swoich wrogów. Odkryłem, że aktywistów-dziennikarzy wspierał powiązany świat postępowych organizacji pozarządowych i naukowców, których nazywaliśmy ekspertami, tworząc pętlę myślową niemal nieprzepuszczalną dla zewnętrznych informacji. Wszystko to miało na celu zaprezentowanie masowej publiczności rzekomo opartej na faktach opowieści, która miała potężny ładunek emocjonalny i znanego złoczyńcę. 

„Uważam, że trwałe znaczenie wojny tego lata nie leży w samej wojnie – napisałem, gdy walki wygasły w 2014 r. – Leży natomiast w sposobie, w jaki wojna była opisywana i w reakcjach na te opisy za granicą, a także w sposobie, w jaki obnażyło to odrodzenie się starego, wypaczonego wzorca myślenia i jego migrację z marginesów do głównego nurtu zachodniego dyskursu – mianowicie wrogiej obsesji na punkcie Żydów”. Możliwe, że nie doceniłem problemu. 

Patrząc wstecz na moje eseje dziesięć lat później, jest jasne, że to, co widziałem w Izraelu, nie ograniczało się do Izraela. Zaczynając jako dziennikarz, wiedziałem, jakie podstawowe pytanie należy zadać, relacjonując historię. Brzmi ono: Co się dzieje? 

Kiedy po prawie sześciu latach opuściłem AP, dowiedziałem się, że pytanie było inne. Brzmiało: Komu to służy?

Można sądzić, że artykuł ma służyć czytelnikom, przekazując rzeczywistość. Ja tak myślałem. Odkryłem jednak, że artykuł częściej miał służyć ideologicznym sojusznikom ludzi w prasie. Jeśli twoja ideologia dyktuje, że izraelscy Żydzi są symbolami rasizmu i kolonializmu, a Palestyńczycy symbolami niewinności trzeciego świata, to relacji, która sprawia, że Izraelczycy wydają się konstruktywni, a Palestyńczycy przeszkadzający, trzeba unikać, nawet jeśli jest prawdziwa, ponieważ służy niewłaściwym ludziom. 

Wyjaśnia to przykłady dziennikarskich nieuczciwości, o których pisałem w moich esejach, a które wielu uważało za trudne do zrozumienia. Dlaczego na przykład naszym pracownikom zakazano publikowania informacji o ofercie pokojowej zaproponowanej przez premiera Izraela Ehuda Olmerta w 2008 r. i uznanej za nie do przyjęcia przez palestyńskie kierownictwo — mimo że było to wyraźnie ważne wydarzenie. Albo dlaczego cenzurowaliśmy wiadomości z Gazy z powodu gróźb Hamasu pod adresem naszego personelu, nie mówiąc naszym czytelnikom, że tak się dzieje, a wręcz mówiąc im, że Hamas staje się bardziej umiarkowany. Albo dlaczego twierdziliśmy, że celem Palestyńczyków jest państwo obok Izraela, podczas gdy celem Palestyńczyków zawsze było państwo, które zastąpi Izrael. 

Mówienie prawdy sprawiłoby, że Izraelczycy wyglądaliby na rozsądnych ludzi, tymczasem  Izraelczycy są niewłaściwymi ludźmi, by tak o nich mówić. Ludzie piszący listy ze skargami na błędy w prasie i domagający się poprawek, wtedy i teraz, nie rozumieją sedna sprawy: to nie są błędy. To wynik tego, że prasa wykonuje inną pracę poprawnie. 

Jednym ze skutków tego, co widziałem jako reporter, było stworzenie opowieści, która przypadkowo wyzwala jedno z najgłębszych uprzedzeń w zachodniej cywilizacji — ideę, że zło danego czasu jest uosobione przez Żydów, a zatem robienie czegoś złego Żydom nie jest bigoterią, ale cnotą. Wcześni chrześcijanie stosowali tę technikę narracyjną, podobnie jak późnośredniowieczni królowie, filozofowie oświecenia, Karol Marks, Henry Ford, arabscy dyktatorzy, radzieccy propagandyści i wielu, wielu innych. To powszechne zjawisko, które zwykle sygnalizuje regresję od racjonalnego rozwiązywania problemów do myślenia mitycznego. 

Ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłem, że ten wirus mentalny znów się rozprzestrzenia wśród wykształconych ludzi, którzy uważali się za liberałów, jakby historia nigdy się nie wydarzyła. Zgodnie z duchem epoki, tym razem zarzuty przeciwko Żydom przedstawiono nie jako kwestię religii, teorii rasowej czy ekonomii, ale praw człowieka.  

Dziesięć lat później, jak widzieliśmy, te idee ostatecznie przyjęły się. Przedstawienie tej opowieści jako faktu pozwoliło na jej przyjęcie przez ludzi, którzy uważają się za uczonych i ekspertów, którzy uczą jej studentów, którzy teraz widzą ją na TikToku, w klasach szkolnych i w prasie, ze skutkami widocznymi dla każdego, kto zwraca uwagę — od wieców Hamasu na kampusach uniwersyteckich, przez częste graffiti i podpalanie synagog, po pojawianie się „antyjonistycznych” czarnych list w wysoko wykształconych profesjach. Reporterzy są sparaliżowani w relacjonowaniu tych zjawisk, ponieważ robienie tego pomogłoby niewłaściwym ludziom. 

Jak widzieliśmy od 7 października, jaskinia echa rozszerzyła się teraz o znaczną część aparatu Organizacji Narodów Zjednoczonych i ponadnarodowych instytucji prawnych, takich jak Międzynarodowy Trybunał Karny — który może cytować reporterów powołujących się na grupy praw człowieka powołujące się na reporterów, którzy następnie informują, że sądy międzynarodowe zgadzają się z ich opiniami, obecnie określanymi jako „prawo międzynarodowe”. W rezultacie dla przeciętnej osoby zrozumienie, co się dzieje, lub zidentyfikowanie wielu prawdziwych problemów tutaj, w Izraelu lub gdziekolwiek indziej, stało się prawie niemożliwe.

Co można zobaczyć teraz, a co nie było dla mnie oczywiste 10 lat temu, to to, że te instynkty kształtują niemal każdy obszar relacji, a Izrael był tylko wczesnym objawem. Dlatego rosnące szaleństwo wokół Izraela i spadająca wiarygodność prasy postępowały równolegle w ciągu ostatniej dekady: są to powiązane zjawiska. 

Pytanie „Komu to służy?” zamiast „Co się dzieje?” wyjaśnia, dlaczego prawdziwa sprawa laptopa należącego do syna prezydenta została odrzucona jako fałszywa: ta sprawa pomogłaby niewłaściwym ludziom. Wyjaśnia powściągliwość w relacjonowaniu prawdziwych skutków medycznego zmieniania płci lub pochodzenia Covid — relacji, które mogłyby pomóc niewłaściwym ludziom i zaszkodzić właściwym. Wyjaśnia, dlaczego większość personelu „New York Timesa” domagała się usunięcia utalentowanych redaktorów za opublikowanie w  dziale opinii artykułu niewłaściwej osoby, konserwatywnego senatora. Wyjaśnia, dlaczego sprawa o zmowie z Rosją kandydata opozycji została przedstawiona jako fakt — mimo, że nie była prawdą, ale pomogła właściwym ludziom. Wyjaśnia, dlaczego spadek funkcji poznawczych prezydenta Bidena, sprawa o oczywistym znaczeniu dla ludzi o dowolnych poglądach politycznych, była pomijana, dopóki już nie można było jej ignorować. I wyjaśnia, dlaczego dziennikarze rzadko płacą jakąkolwiek cenę za te niedociągnięcia. Jeśli cel jest bardziej ideologiczny niż analityczny, to nie są to niedociągnięcia. To jest sedno sprawy.

To myślenie wyjaśnia również, dlaczego rosnący strach przed przemocą stosowaną przez muzułmańskich ekstremistów, codzienność w dużej części Bliskiego Wschodu, Afryki i coraz częściej na Zachodzie, musi być przedstawiany, kiedy tylko jest to możliwe, jako wytwór rasistowskiej wyobraźni — jest to tworzenie fikcji, które wymaga intensywnego wysiłku umysłowego i służy jako jedna z kluczowych sił wypaczających relacjonowanie globalnej rzeczywistości w 2024 roku. W dziwnym świecie doktrynerskiej lewicy, wyznawcy judaizmu, chrześcijaństwa i hinduizmu to niewłaściwi ludzie, podczas gdy wyznawcy islamu mają rację. 

Innymi słowy, idee, które moim zdaniem ukształtowały sposób relacjonowania wydarzeń w Izraelu, rozprzestrzeniły się w prasie i oswoiły niegdyś niezależny i niesforny świat dziennikarzy — świat, w którym być może myliliśmy się przez większość czasu, ale nie cały czas i nigdy nie wszyscy w ten sam sposób. 

W niektórych przypadkach nie tylko idee przeniosły się stąd do świata mediów, ale ci sami ludzie. Jednym z przykładów jest redaktorka, która nadzorowała wszystkie relacje z Bliskiego Wschodu przez większość mojego czasu w AP i która ponosiła ogólną odpowiedzialność za znaczną część rzeczywistości, którą opisałem w moich esejach. Z Bliskiego Wschodu ta redaktorka, Sally Buzbee, przeszła na stanowisko szefa biura AP w Waszyngtonie, kiedy większość amerykańskiej prasy wypaczała relacje z wyborów w 2016 r., próbując pomóc właściwym ludziom. Następnie awansowała na stanowisko szefowej całego Associated Press. Niedawno Buzbee została redaktorką naczelną „Washington Post”, gazety w stanie całkowitego ideologicznego zaślepienia, które przeszło w stan ostry podczas obecnej wojny Iranu i jego pełnomocników z Izraelem. (Buzbee zrezygnowała w czerwcu.)

Nie jest tak, że ideologiczne fantazje nie dotykają mediów powiązanych z prawicą — zaledwie tydzień temu Tucker Carlson z entuzjazmem przedstawił swojej szerokiej publiczności „popularnego historyka”, który bardziej sympatyzował z nazistami niż z aliantami. 

Świat zawsze był pełen fantazji i teorii spiskowych, ale prasa głównego nurtu miała być miejscem, do którego się udawałeś, aby się zorientować — aby uzyskać to, co dziennikarze nazywali „pierwszym szkicem historii”, czyli sprawozdaniem z tego, co się wydarzyło, w sposób najlepiej rozumiany w momencie opowiadania. Aktywiści, którzy obecnie mają władzę, w większości porzucili tę rolę, ale nadal chcą rościć sobie prawo do dawnej renomy, dodając do własnej ideologii ozdobnik „jak mówią eksperci” i odrzucając inne poglądy twierdzeniem, że to dezinformacja. 

Dlatego transformacja, której byłem świadkiem, ma znaczenie. Kiedy zaczynałem pracę dla amerykańskiej prasy w 2006 r., ktoś z moimi centrolewicowymi izraelskimi poglądami mógł być kimś, z kim można się nie zgadzać. W 2024 r. ktoś taki jak ja jest podejrzanym rasistą, który prawdopodobnie nie zostałby zatrudniony. Z pewnymi wyjątkami instytucje medialne pogrążyły się w manichejskim świecie fantazji, który pomogły stworzyć.

Zajęło mi kilka lat w AP, a potem jeszcze kilka po odejściu, aby pojąć zmianę i ubrać ją w słowa. To, co było prawdą w historii Izraela dziesięć lat temu, jest teraz prawdą w odniesieniu do niemal wszystkiego. Większość dziennikarzy porzuciła pytanie „Co się dzieje?” na rzecz „Komu to służy?” W rezultacie ogromne rzesze społeczeństwa wiedzą, co powinny wspierać, ale brakuje im narzędzi, aby pojąć, co się dzieje. 



Od redakcji “Listów z naszego sadu”:

“Wcześnie w życiu zauważyłem, że żadne wydarzenie nie jest poprawnie relacjonowane w gazetach, ale w Hiszpanii po raz pierwszy zobaczyłem relacje prasowe, które nie miały żadnego związku z faktami, lub choćby związku, jaki sugeruje zwykłe kłamstwo. Widziałem relacje o wielkich bitwach tam, gdzie nie było żadnych walk, i całkowite milczenie, kiedy ginęły tysiące ludzi. Widziałem dzielnie walczących żołnierzy, których potępiono jako tchórzy i zdrajców, i innych, którzy nigdy nie widzieli wystrzelonej kuli, okrzyczanych jako bohaterów w wyimaginowanych zwycięstwach, i widziałem londyńskie gazety powtarzające te kłamstwa i gorliwych intelektualistów, którzy budowali emocjonalne superbudowle na wydarzeniach, które nigdy nie miały miejsca. W rzeczywistości widziałem historię pisaną nie o tym, co się wydarzyło, ale o tym co powinno było się wydarzyć według rozmaitych ‘linii partyjnych’”.
George Orwell, W hołdzie Katalonii


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Antifa Must Obey the Law

Antifa Must Obey the Law

Ben West


The leftist militia thought they could riot in Clackamas County like they do in Portland. We proved them wrong.

.
The author, at right, and his family / Courtesy the author

I am an elected county commissioner, a cardiology nurse, and an officer in the U.S. Navy Reserve who was born and raised in the heart of Portland, Oregon. In 2014 my husband and I successfully sued the state of Oregon in federal court for the right to marry, and overturned Oregon’s ban on same-sex marriage. Just a few weeks before making history for marriage equality, my husband and I adopted our son Jay from the Oregon foster system and moved to Clackamas County, which is adjacent to Portland. We thought we had escaped the political radicalism of Portland to raise our son—until it arrived on our doorstep in the form of antifa vs. Proud Boy violence.

For decades, Portland has been characterized by its protests and political extremism. However, starting in 2016 and building up to 2020, the radicalism reached new heights of public intimidation and lawless violence. Over the last three and a half years, I have watched activist district attorneys, judges, and lawyers in Multnomah County including District Attorney Mike Schmidt provide cover and sweetheart deals to antifa and refuse to prosecute the group for its violent actions. Exhausted by the impunity with which groups such as antifa are allowed to operate like an armed militia in the streets—under the apparent protective shield that renders them immune to prosecution—many people question whether the criminal justice system is still effective.

But this summer, Clackamas County—where I now serve as county commissioner—demonstrated that it’s not like Portland. Twelve jurors, mostly women, convicted a violent antifa ringleader of a 2021 attack at a public park. What they did was brave, especially since they were being intimated by members of antifa during the trial. Alissa Eleanor Azar, now a convicted felon, is believed to be the first antifa associate to be convicted at trial in Oregon. On Monday afternoon, she was sentenced to 14 days in jail and 36 months of supervised probation and GPS monitoring.

As a county commissioner in a neighboring jurisdiction, I hadn’t seen the chaos that had engulfed Portland spill over into my community until June 18, 2021, when Ms. Azar and Portland-based antifa militants mobilized to attack and shut down a First Amendment-protected event attended by members of the Proud Boys. Local media barely covered the political violence at that event. Poor and at times deliberately misleading press coverage obfuscated the degree of horrific and dangerous brawling instigated by antifa in a public park, making it hard for both local residents and officials to understand what had happened.

Speech prevents violence by allowing us to use words and ideas to solve our differences. But for any of that to work, we must enforce our laws protecting speech and free assembly against the effects of political violence.

I attended the five-day trial of Ms. Azar in Oregon City. As an elected leader, I know the full weight of my responsibility. That’s why I spoke up outside the trial to make it clear that this county doesn’t welcome political violence. The whole world is aware of the actions of antifa in Portland, but I wanted to know their impact on Clackamas, which shares an approximate 10-mile border with the city of Portland; we’re all in the same metro area. Here, unlike Portland, rampant violent outbursts from extremist groups are not commonplace or accepted. Clackamas is a county composed of urban, suburban, and rural communities. Politically, the county is purple; an amalgam of diverse political beliefs and citizens who desire to live together peacefully.

As I sat as in the gallery during the trial, I could not help but notice how most of the courtroom observers were associates of antifa and Ms. Azar—some of whom had been recorded in videos at the riot that the defendant was being prosecuted over. Most of them were masked in the courtroom, concealing their identity. Many of the antifa attendees at Ms. Azar’s trial wore Palestinian kaffiyehs to advertise their allegiance to extreme political causes, some of which embrace terror. Their image made it clear that they were part of a political club, or gang, and virtue-signaling their allegiance to the political left.

According to evidence presented in court by the prosecutor, Deputy District Attorney Josh Cutino, part of Clackamette Park was rented lawfully by a Proud Boys associate named Dan Tooze for a voter registration and flag-waving event. As a resident of Oregon City, Mr. Tooze has the right to rent public venues like anyone else, regardless of his political views. Antifa members are afforded the very same rights, but they shy from identifying themselves on official forms as part of their MO which elevates extrajudicial “direct action” over lawful expression and debate.

Like most residents of my county, I do not support either the Proud Boys or antifa. However, public institutions cannot deny people access because of their viewpoints. There is simply no question about the illegality of viewpoint-based discrimination according to our laws and the U.S. Constitution, which guarantees citizens the right to free speech and expression and to peaceable assembly.

In response to the event, Portland antifa members organized online for “direct action” to shut down the event through violence. Dozens traveled to the county both within the state and across state lines in vehicles that were outfitted for battle. Most of them wore black, covered their faces, and brought along melee weapons. Ms. Azar was part of that group.

Antifa’s “direct action” in our park reached its climax when one of the group’s members desecrated an American flag by lighting it on fire. A Proud Boy member rushed to the burning flag and stomped it out.

What happened next was a violent brawl that was not contained to a small area of the park. Innocent bystanders wanting to enjoy a summer day with their families were instead choked by pepper spray and mace and forced to witness violent fights with weapons. Exhibits in court showed that weapons such as clubs, shields, bear spray, chemical wipes, and even homemade explosive devices were recovered at the scene.

One elderly former Clackamas resident testified of her severe PTSD from the riot and how she, her son, and pet were surrounded during the melee. She told the court through tears that she chose to leave Oregon because of the trauma she endured that day.

I have a responsibility to represent my constituents, and I will not sit quietly and let unchecked crime happen in Clackamas County. I spoke up via video updates on X every day in front of the courthouse to share what I observed in the courtroomJohn Hacker, a violent Portland antifa associate and close friend of Ms. Azar’s, tried multiple times to use the heckler’s veto to silence me from speaking outside the courthouse.

Ms. Azar was found guilty by a jury of her peers of felony riot and disorderly conduct. The jury was hung on the mace charge, which is a misdemeanor; the district attorney will not recharge that crime.

Shortly after Alissa Azar’s guilty verdict, Mr. Hacker became more aggressive. I witnessed him punch a man to the ground just steps from the courthouse. He bloodied the victim’s face with a puncture wound. As a registered nurse, I provided medical aid to the man until emergency services arrived. He was dazed and had malformations to his upper jaw and face.

Mr. Hacker was arrested a few streets away and charged with fourth-degree misdemeanor assault. He already has an open criminal case in Multnomah County. Similarly, Ms. Azar still faces a charge in Multnomah County for her alleged criminal behavior at a violent Portland State University occupation in May where the library was destroyed in the name of Palestinian resistance; Oregon taxpayers will have to foot the $1 million bill in damages. It remains to be seen if DA Mike Schmidt will see those cases to the end, or quietly let them drop, as has become the norm in Portland.

America is a country that respects the rule of law. Freedom of speech, enshrined in the Bill of Rights, gives individuals the right to express themselves freely, which is a fundamental human right. However, radical political groups like antifa do not believe in freedom of speech. They assert that all speech that offends them should be violently extinguished. They rely on their political sponsors to protect them from the legal consequences of their repeated acts of political violence which deprive other citizens of their rights.

I am committed to protecting the right to peaceful expression of opinions, even by those with whom I may disagree. The First Amendment would be meaningless if unpopular or uncomfortable speech were not protected. Speech is NOT violence; conversely, speech prevents violence by allowing us to use words and ideas to solve our differences. But for any of that to work, we must enforce our laws protecting speech, free assembly, and ordinary citizens enjoying a day in the park against the effects of political violence.

Being so close to Portland, Clackamas County will never be immune to the public safety problems stemming from political extremism that has been allowed to run rampant in some of our major cities with cover from public officials. But when antifa tried their antics in Clackamas, they failed, because we were willing and able to enforce the laws that are meant to protect us all. If antifa seeks to endanger the public here by carrying out further criminal acts, they will again be prosecuted.


Ben West is a Clackamas County Commissioner, cardiology nurse, and U.S. Naval officer in Oregon.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


IDF declares victory over Hamas’s Rafah brigade

IDF declares victory over Hamas’s Rafah brigade

Israel at War


Since the start of the Rafah operation, troops have killed more than 2,000 terrorists and destroyed some eight miles of tunnels.

.
Israeli soldiers operating in Rafah in the southern Gaza Strip, July 22, 2024. Photo by Oren Cohen/Flash90.

The Israel Defense Forces has defeated Hamas’s Rafah brigade, the military declared on Thursday after four months of targeted raids in the area of the Gaza Strip’s southernmost city near the border with Egypt.

Since the start of the Rafah operation on May 6, troops have killed more than 2,000 Hamas and Palestinian Islamic Jihad terrorists and destroyed some eight miles of underground smuggling and attack routes, according to an Israeli army statement on Thursday evening.

“During these operations, the troops have dismantled the Rafah brigade of the Hamas terrorist organization,” the military formally declared.

In recent weeks, the IDF’s Nahal Brigade, Givati Brigade, 401st Brigade, Yahalom combat engineering unit and Shayetet 13 naval commando unit have been operating in Tel al-Sultan, western Rafah, the IDF said.

In “intelligence-based targeted” operations, troops killed more than 250 terrorists, including the commander of Hamas’s Tel al-Sultan Battalion, Mahmoud Hamdan, and most of the battalion’s chain of command.

Troops destroyed some 80% of tunnels located near and beneath the Philadelphi Corridor, the army statement noted, using the IDF’s name for the 8.5-mile-long land strip along the border with Egypt. It added that forces continue to discover and destroy underground routes.

Speaking with reporters on Thursday, 162nd Division commander Brig. Gen. Itzik Cohen declared that “four battalions have been destroyed, and we have completed operational control over the entire urban area.”

The Rafah brigade and its four battalions—Yabna (south), east Rafah, Tel al-Sultan (west) and Shaboura (north)—was the terror group’s final functioning brigade, according to past Israel military assessments.

On Aug. 21, Israeli Defense Minister Yoav Gallant during a visit to Gaza first declared that the IDF had achieved victory over the Rafah brigade.

“I came here first and foremost to express my appreciation [to the soldiers]. The IDF’s 162nd Division defeated the Rafah brigade,” the defense minister stated following a tour of the Philadelphi Corridor.

At the time, the IDF had located and destroyed around 150 tunnels, and after Gallant ordered the destruction of the remaining smuggling routes, some 50 more were blown up by the forces, Cohen said on Thursday.

“Most of them we have destroyed,” the Israeli general told journalists, adding: “We are operating at the other sites to investigate them, and when we finish investigating, they will be destroyed.”

The Rafah operation resulted in a great deal of friction with Washington. In addition to some 3,000 terrorists, more than a million Gazans sought shelter in the southernmost city earlier this year when the IDF fighting was concentrated in the northern and then central sections of the coastal enclave. Once Rafah was slated to be the new operations area, concerns focused on potential harm to the congested civilian population, so the determination was made to evacuate them.

Within a fortnight after the start of the operation in Rafah, around 950,000 civilians were moved from the city to humanitarian zones.

Netanyahu repeatedly emphasized that telling Jerusalem not to operate in Rafah is equivalent to demanding that it lose the war, warning in March that Hamas could “regroup, rearm and reconquer Gaza.”

On Aug. 31, the bodies of hostages Hersh Goldberg-Polin, 23, Eden Yerushalmi, 24, Almog Sarusi, 25, Alexander Lobanov, 32, Carmel Gat, 40, and Master Sgt. Ori Danino, 25, were found in a Rafah tunnel.

As many as three-quarters of Jewish Israelis and a majority of Israelis overall supported expanding the military operations to Rafah, according to a survey conducted by the Israel Democracy Institute in March.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com