Gdynia i Tel Awiw, białe miasta. Obietnica podróży, obietnica domu
dr Artur Tanikowski
Tel Awiw. Bank Polska Kasa Opieki SA, oddział w Tel Awiwie
„Tel Awiw zbudowano z cegieł, ale stworzono ze słów”.
– Maoz Azaryahu[1]
Tezę postawioną przez jednego z najbardziej wnikliwych badaczy Tel Awiwu można byłoby bez większego ryzyka odnieść do Gdyni, gdyby pierwszej jej części nie traktować dosłownie. Wszak „cegła, jeśli w Gdyni występowała, to tylko szara lub pokryta tynkiem; nic więc dziwnego, że dla mieszkańców Pomorza Gdynia była «białym miastem»”[2]. Słowa izraelskiego naukowca otwierają przestrzeń do prezentacji fenomenu obu miast, wykraczającej poza akademickie studiowanie makiet modeli wybranych budynków, analizy planów urbanistycznych – tych zrealizowanych i tych zarzuconych w trakcie realizacji, suche zestawienia życiorysów architektów i planistów obu miast.
I
Narracja wystawy o Gdyni i Tel Awiwie opiera się zasadniczo na czterech powiązanych ze sobą pojęciach – równoważnych co do znaczenia, przenikających się nawzajem obszarach tematycznych.
Pierwsze z nich odnosi miasto do zdarzenia historyczno-społecznego, które w określonych warunkach po prostu musiało nastąpić w konkretnym czasie i miejscu. W tym kontekście na oba miasta – Gdynię, „polską bramę na świat” oraz Tel Awiw, „pierwsze miasto hebrajskie”, forpocztę przyszłego państwa żydowskiego – można także patrzeć jako na ośrodki konkurencyjne wobec swych domniemanych czy rzeczywistych antagonistów – miast sąsiednich. W tej perspektywie Gdynia powstaje i funkcjonuje w kontrze do zdominowanego i kontrolowanego przez Niemców, choć pozornie „wolnego”, więc neutralnego Gdańska wraz z jego portem. Jeden z bardziej znanych publicystów ogłaszał: „Monopol niemiecki nad Bałtykiem skończył się bezpowrotnie i bezapelacyjnie”[3]. Inny na tych samych łamach dodawał: „Gdynianin chciałby zaanektować Gdańsk i unieszkodliwić, bo konkuruje – niekiedy bardzo dotkliwie – z jego portem; gdynianin nienawidzi Gdańska”[4]. Żydzi z Tel Awiwu, który powstawał od 1909 r. jako osiedle Achuzat Bajt na obrzeżach Jafy, z czasem coraz wyraźniej postrzegali arabskie miasto jako bezpośrednie zagrożenie. Gdy w następstwie zamieszek antyżydowskich w Jafie w 1936 r. i blokady tamtejszego portu, miasto opuściło 12 tys. Żydów, w Tel Awiwie ostatecznie zdecydowano o budowie autonomicznego portu. Pisano wówczas w telawiwskiej prasie: „Jak miasto Neapol ma u swych stóp Wezuwiusza, tak my mamy Jafę po drugiej stronie. Strzeżemy się Smoka”[5].
Pamiętać należy, że Tel Awiw zaczęto budować w 1909 r., choć znaczne przyspieszenie w rozwoju miasta nastąpiło wraz z utworzeniem Mandatu Brytyjskiego po zakończeniu I wojny światowej i otrzymaniem przez miasto od Brytyjczyków autonomii w ramach budowania „żydowskiego domu w Palestynie”. Gdynia z osady letniskowej zaczęła się przeradzać w port i miasto z początkiem lat dwudziestych XX w., gdy w ramach traktatu wersalskiego odrodzonej Polsce przyznano pas wybrzeża Bałtyku nieobejmujący Gdańska. Wybuch II wojny światowej w 1939 r. położył kres rozwojowi projektu modernistycznej Gdyni. Dla modernizmu telawiwskiego datą graniczną stał się rok 1948. „Po Wojnie o Niepodległość konsensus społeczny zaczął się rozpadać. Znalazło to odzwierciedlenie w stopniowym zanikaniu architektury zorientowanej społecznie. (…) Ulegając presji rynku, architekci powoli porzucali idiom nowoczesności, ustanowiony w latach trzydziestych i czterdziestych”[6]. Ale już wraz z II wojną światową tempo wzrostu modernistycznego Tel Awiwu znacznie osłabło. Światowy konflikt wstrzymał napływ kolejnych fal imigrantów, mocno też spowolnił boom inwestycyjny. A rok 1939 dla historii miast ma dodatkowe znaczenie symboliczne. Gdy wiosną otwierano w Nowym Jorku Wystawę Światową, nowoczesna Gdynia i nowoczesny Tel Awiw zajmowały ważne miejsca odpowiednio w pawilonach Polski i żydowskiej Palestyny. Służyły propagandzie nowoczesności w jednym z najnowocześniejszych wówczas miast świata.
II
Kolejna perspektywa oglądu Gdyni i Tel Awiwu wiąże się bezpośrednio z miejscem na mapie wybranym przez ojców-założycieli, a więc z geografią, pejzażem, klimatem. Oba miasta budowano ex nihilo, „na surowym korzeniu”. Niezależnie od tego, że miasta były nowe, więc młode, oba budujące je narody wracały na należne im w ich mniemaniu miejsce. Odrodzona Polska odzyskiwała wybrzeże Bałtyku, a Gdynia stawała się stolicą „Polski morskiej”. Tel Awiw, zgodnie z centralnym motywem ustanowionego w 1925 r. herbu, stawał się latarnią morską i bramą wjazdową dla imigrantów – Żydów diaspory wracających do domu, do Erec Israel[7]. Nadmorskie położenie obu miast miało dość oczywiste konsekwencje. Oba, choć w różnym okresie, stały się miastami portowymi. Nadmorskie położenie sprzyjało rozwojowi Tel Awiwu i Gdyni jako kurortów i uzdrowisk – z plażami i własną infrastrukturą nadbrzeżną, sposobami spędzania wolnego czasu, w tym aktywnością fizyczną (sporty morskie i nadmorskie) i rozrywką (kawiarnie, kasyna), dietą i modą, na którą wpływ wywierał m.in. styl marynarski.
Wybitna polska pisarka ukazywała syntetyczny pejzaż Gdyni słowami:
„Gdynia przytrzymana jest przez morze głęboko w nią sięgającymi basenami wody i sama mocno pazurami kamiennych mol w nie wczepiona. Oparta na bliskich wzgórzach zielonych, wspina się ku nim willami i ogrodami, jej spacerowe drogi przenikają głęboko w wyniosłe bukowe lasy. Cała jednak leży wzdłuż morza, naprzód już zabezpieczając sobie granice, wyznaczając ramy, w których dopiero rozpościera się i umacnia”[8].
W odniesieniu do Tel Awiwu, w opisach lokalizacji nadmorskiego miasta dużo więcej uwagi poświęcano lądowi, więc piaszczystym wydmom niż żywiołowi morza. „Piasek. Tel Awiw zbudowano na piasku” – notował poeta Natan Alterman[9]. Nadmorski piasek w przypadku „pierwszego miasta hebrajskiego” określał nie tylko jego położenie, ale legł u podstaw jego mitu założycielskiego, wywiedzionego z ideologii tych, którzy miasto wymyślili. Dla syjonistów piasek symbolizował pustynię, dzicz, którą oni – wznosząc miasto – cywilizowali. Piasek był także jednym z podstawowych materiałów budowlanych, znad morza na place telawiwskich budów dźwigały go wielbłądy.
III
Kluczowy dla wystawy opartej na koncepcie porównawczym jest termin „białe miasto”, jak nazywano i wciąż nazywa się Tel Awiw i Gdynię – miasta modernistyczne czy też miasta lokalnych modernizmów. To właśnie owe modernizmy lat trzydziestych najsilniej łączą oba nadmorskie projekty, dziś zaliczane do najciekawszych realizacji stylu międzynarodowego. Z różnych względów ten ostatni termin wydaje się tu o wiele trafniejszy niż „styl Bauhausu”. Gdy bowiem architekci aktywni w Tel Awiwie po wielekroć kształtowali swój warsztat w bezpośrednim kontakcie z niemiecką szkołą z Weimaru-Dessau-Berlina, to ich zorientowani na nowoczesność gdyńscy koledzy czerpali z osiągnięć różnych modernistycznych orientacji. Z pewnością bieżąca polityka i nieodległa historia miały wpływ na taki a nie inny obrót rzeczy. Otwarte deklarowanie w dopiero co odrodzonej Polsce inspiracji wzorcami kulturowymi pochodzącymi z Niemiec nie mogło i nie było przyjmowane z sympatią. „Styl architektury gdyńskiej kształtował się niewątpliwie w opozycji do architektury państw ościennych, które były przecież państwami zaborczymi”[10]. Kategoryczność tego osądu łagodzi jego autorka, przypominając, że modernistyczną Gdynię projektowali w dużej mierze absolwenci dwóch politechnik – lwowskiej i warszawskiej, dobrze obznajomieni z nowymi tendencjami w architekturze europejskiej, w tym niemieckiej[11]. Według Andrzeja Szczerskiego – w Gdyni prym zdecydowanie wiedli lwowianie, można więc stwierdzić, że tym, co łączy modernizm lwowski z gdyńskim jest unikanie radykalizmu awangardy[12].
„Dostosowana do ludzkich potrzeb skala gdyńskich kamienic, osiedli i budynków publicznych oraz urbanistyka oparta na typowych ulicach i placach dowodziły, że miasto wpisywało się w urbanistyczną tradycję polskich miast i nie chciało się stać awangardowym eksperymentem”.
Tym samym Gdynia miała reprezentować typowy dla modernizacyjnych tendencji w nowych państwach Europy Środkowo-Wschodniej trend integralnego łączenia nowoczesności z przeszłością[13]. Być może najwyrazistszym tego dowodem było rozstrzygnięcie konkursu na nowy dworzec kolejowy dla Gdyni, zorganizowanego w 1923 r., w którym zwyciężył Romuald Miller z projektem budynku w stylu dworkowym, pokonując m.in. przywódcę polskich konstruktywistów Władysława Strzemińskiego. Wernakularyzm wygrał z awangardą.
Urbanistyka międzywojennej Gdyni dziś jest oceniana inaczej niż na krótko przed II wojną światową. W 1937 r. architekt i urbanista Stanisław Dziewulski upatrywał szans na „podniesienie kompozycji urbanistycznej miasta o klasę” w realizacji nowego centrum według jednego z projektów konkursowych, wskazywał też kierunek przyszłości portu i miasta – północ. Jednak konkluzja jego refleksji napawała goryczą:
„Straciliśmy jedną z najpiękniejszych okazji, jakie się nadarzyły od czasu odzyskania niepodległości. Straciliśmy okazję stworzenia arcydzieła. Niespotykany nigdy i nigdzie fakt budowania z niczego ogromnego portu mającego obsłużyć trzydziestomilionowe państwo z przyległościami – to była okazja do stworzenia miasta, jakiego świat nie widział. (…) Niestety, kilkanaście lat temu byliśmy już budowniczymi – nie byliśmy jeszcze urbanistami”[14].
Beach Day 1934 : Israel
Dziś uznaje się, że Gdynia to w sferze urbanistycznej „miasto otwarte”. Z powodu bardzo szybkiego tempa wzrostu zostało ukształtowane jako struktura zdecentralizowana, dzięki czemu „uniknięto problematycznych efektów projektowania jednolitego kompleksu miejskiego”[15].
Do Tel Awiwu młodzi, awangardowi architekci, nierzadko o poglądach syjonistycznych i socjalistycznych, przybywali na początku lat trzydziestych. Bywali w Kraju Ojców już dekadę wcześniej, przed kilkuletnim pobytem w Europie w celu uzupełnienia edukacji na czołowych uczelniach architektonicznych i rozpoczęcia tam architektonicznej praktyki przed powrotem do Palestyny. To przede wszystkim oni zaszczepiali w Tel Awiwie zdobycze Bauhausu i jego społeczne ideały. Trzech z nich – Josef Neufeld, Zeev Rechter i Arieh Sharon w 1932 r. – zrzeszyło się w stowarzyszenie o nazwie „Krąg” [Chug], do którego wkrótce dołączyli kolejni architekci. „Krąg” miał ambicje zinstytucjonalizowania architektury nowoczesnej Tel Awiwu w oparciu o narodową ideologię syjonizmu socjalistycznego, inspirowanego przez Teodora Herzla[16]. Członkowie „Kręgu” nie tylko odcinali się od tradycji architektonicznych krajów diaspory, ale odrzucali też wszelkiego rodzaju orientalizmy. I tym zasadniczo różnili się od jednego z żydowskich koryfeuszy europejskiego modernizmu, Ericha Mendelsohna, który odcisnął wyraźne piętno na architekturze modernistycznej okresu Mandatu Brytyjskiego, choć jego aktywność architektoniczna w Palestynie trwała ledwie kilka lat.
O obliczu telawiwskiego modernizmu zdecydowała fala architektów przybyłych do miasta przede wszystkim z Niemiec po objęciu władzy przez Hitlera. Wylicza się, że w całej Palestynie między 1918 a 1948 r. działało ok. 595 architektów. Wśród nich największą grupę stanowili architekci przybyli z ziem polskich w liczbie 117, następnie – przybywający z Rosji (w tym z Litwy) – 109. Małgorzata Omilanowska podaje, że w latach trzydziestych w Tel Awiwie działało ośmiu architektów, którzy ukończyli studia na Politechnice Warszawskiej[17]. Miał być wśród nich Lucjan Korngold, autor wielu ważnych modernistycznych realizacji w Warszawie i zapewne kilku projektów w Tel Awiwie, w tym ikonicznego domu Rubinsky’ego[18].
Na liście projektantów najważniejszych obiektów modernistycznej Gdyni[19] musi się znaleźć kilka nazwisk architektów żydowskich lub żydowskiego pochodzenia. Władysław Grodzieński zaprojektował dom Juliusza Rubla, a Edward Fuhrschmied był autorem kamienicy Reicha i Birnbauma. Z kolei Eliza Unger, jedna z nielicznych aktywnych w Gdyni architektek, projektowała m.in. obiekty na terenie portu, np. wielofunkcyjny budynek firmy „Bananas” Polski Przemysł Owocowy Sp. z o.o. (z Bronisławem Wondrauschem) czy budynek magazynowo-biurowy Związku Spółdzielni Spożywców „Społem” (z Edwardem Fuhrschmiedem)[20]. Prowadziła wraz z mężem, inżynierem Oswaldem Erykiem Ungerem dobrze prosperującą firmę budowlano-architektoniczną. Dla miasta i portu miała wykonać 47 projektów z zakresu budownictwa mieszkaniowego, szkół i obiektów przemysłowych[21].
IV
Gdynia i Tel Awiw zyskują wdzięczną płaszczyznę porównawczą w szeroko pojętej przestrzeni kultury obrazu (również ruchomego) i słowa – przecież miasta kreuje się także ze słów, jak brzmi motto tego tekstu. Jej obszar może wydawać się trudny do ogarnięcia i rozpościera się pomiędzy propagandą wizualną (w tym m.in. propaństwową, polityczną, turystyczną czy czysto handlową), filmem, karnawałami miejskimi i imprezami targowymi (z ich własną scenografią i wydźwiękiem ideowo-społecznym), sztukami plastycznymi w tradycyjnym pojęciu (z malarstwem, rysunkiem i grafiką na czele), wreszcie z literaturą okołomiejską – od bieżącej publicystyki po wysokiej próby eseistykę w wydaniu wybitnych portrecistów obu miast, jak Szalom Asz czy Zofia Nałkowska. W odniesieniu do wielu konkretnych przykładów motywy architektury nowoczesnej jawią się epizodycznie na dalszym planie, niejako dopełniając widok.
Wielbłąd, zwany „okrętem pustyni” pojawiał się w propagandzie wizualnej wielokrotnie, niekiedy w towarzystwie transatlantyków, by wspomnieć reklamujący linię palestyńską GAL-u (Gdynia-Ameryka Linie Żeglugowe) plakat Tadeusza Trepkowskiego. Na jednym z pierwszych żydowskich plakatów filmowych widzimy parę uśmiechniętych pionierów wkraczających raźno w bujne pole zboża. Za nimi rozpościera się pustynia z palmą i jucznymi wielbłądami. W tle całkiem wyraźnie widnieją modernistyczne budynki miejskie. Plakat zdaje się być odpowiedzią na dylematy syjonistów, którzy planowali przyszłe państwo w odzyskanym Domu Izraela dla społeczności agrarnej, a już u zarania swego projektu musieli zbudować „pierwsze miasto hebrajskie”, miasto zdecydowanie nowoczesne.
W krajobrazie i realiach budującego się Tel Awiwu wielbłąd był nieodzownym zwierzęciem jucznym, pierwotnie przypisanym ludności arabskiej. Ale już w jego pejzażu kulturowym i wizualnym słowniku jego ideowych symboli stawał się „hebrajskim pegazem”. Emblemat Targów Lewantyńskich, zaprojektowany w 1932 r. przez Arieha Elhananiego, ukazywał uskrzydlonego wielbłąda w wyskoku, który można interpretować jako cywilizacyjny skok „nowych Hebrajczyków” w Tel Awiwie i całej żydowskiej Palestynie. Trudno byłoby wskazać równie pojemny i symbolicznie nośny wizualny odpowiednik telawiwskiego „latającego wielbłąda” w odniesieniu do Gdyni, stolicy „Polski morskiej”. Jeśli wobec takiej próby za punkt wyjścia wziąć motyw okrętu, to można by wskazać na prace dwóch artystów należących do różnych pokoleń. Plakat Gdynia. Nowy Port nad Bałtykiem Stefana Norblina (1925) kondensuje istotę powstania miasta. Autor kontrastuje trud portowej pracy, ukazanej w ciemnych barwach u dołu kompozycji, z jasnym kadłubem parowca – nadzieją podróży. Rusztowania dźwigu jawią się niczym framugi okna wychodzącego na portowy (i w domyśle – morski) pejzaż. Z kolei współczesny projekt neonu, wykonany specjalnie na naszą wystawę przez Maurycego Gomulickiego, zdaje się kontynuować narrację Norblina: dwa parowce znieruchomiały majestatycznie na tle promieni słonecznych. Gdy przyjrzeć im się bliżej, w syntetycznej stylizacji ich sylwetek można znaleźć odniesienia do architektury modernistycznej w jej tendencji „okrętowej”, z opływowymi obrysami i bulajami – modnej w Europie (choć i poza nią) i chętnie stosowanej w Gdyni około połowy lat trzydziestych. Gomulicki zdaje się odwracać perspektywę Norblina – morze patrzy ku miastu, a transatlantyki to modernistyczne budynki.
W malarskiej ikonografii Tel Awiwu i Gdyni lat dwudziestych i trzydziestych rzadko znajdujemy dowody zainteresowania modernistyczną architekturą i urbanistyką. Pojawiała się ona incydentalnie w wedutach czy scenach rodzajowych takich artystów jak Janusz M. Brzeski czy Ludwig Blum. Malarze, których status utwierdzają ich monograficzne muzea w Tel Awiwie, czyli Reuven Rubin i Nahum Gutman, zwracali się ku życiu mieszkańców Tel Awiwu i sąsiedniej Jafy w scenach o nierzadko baśniowej aurze, niepozbawionych uroków orientu widokach pracy czy wypoczynku. Z kolei maryniści gdyńscy konfrontowali w swych kompozycjach motywy tradycyjne – żagle łodzi rybackich czy żaglowców – z współczesnymi, jak infrastruktura gdyńskiego portu. Ciekawsze malarsko efekty osiągały ich koleżanki, Michalina Krzyżanowska i Kazimiera Pajzderska w szerokokątnych panoramach portu, ukazanego z lotu ptaka.
Osiem dekad po swoich dalekich antenatkach, uwagę ku Gdyni – dokładniej modernizmowi gdyńskiemu i modernizmowi telawiwskiemu – zwróciła warszawska artystka Maria Kiesner, od początku działalności pochłonięta malarskim dialogiem z architekturą nowoczesną. Wybierając na naczelne motywy obrazów pojedyncze obiekty obu „białych miast”, malarka bazuje na dokumentacji fotograficznej i projektowej. Nie wciela się jednak w architekta, staje się natomiast architektem obrazu, jako autonomicznej transpozycji architektury. Jej malarski proceder jest bliski pryncypiom apostołów architektury modernistycznej, nawołujących do oczyszczania struktury z tego, co zbędne. Kiesner eliminuje ze swych przedstawień pojedynczych budynków nie tylko sztafaż ludzki, ale często także kontekst urbanistycznego otoczenia, więc budynki sąsiadujące z obiektem „portretowanym”. Każdorazowo indywidualny wybór wysmakowanej, zawężonej palety pozwala artystce zamieniać motywy ikonicznych budynków Tel Awiwu i Gdyni w malarskie emblematy modernizmu.
V
Jeśli na Gdynię można patrzeć jak na obietnicę podróży, to Tel Awiw jest obietnicą domu, nowego bezpiecznego domu dla Żydów. Potwierdzał to Szalom Asz:
„To w stu procentach hebrajskie miasto jest najlepszym panaceum na gojskie przypadłości. Jeśli dusza twa zmęczona jest gojami, jeśliś chory na Hitlera, jeśliś chory na endeków w Polsce, i w ogóle umęczony jesteś tymi wszystkimi faszystami, nazistami, hitlerowcami oraz wszystkimi gojskimi plagami, zmęczyły cię okropieństwa ich wojen, ich hucpiarskie odzywki, ostrzenie noży, groźby bomb gazowych od haredim [ortodoksyjnych Żydów – red.], pułapki i potrzaski, inflacje oraz wszelkie inne ich wynalazki – jedź do hebrajskiego miasta Tel Awiwu, a poczujesz ulgę”[22].
Gdynia i Tel Awiw to miasta młode, miasta młodości. Nowy początek, więc młodość, kryje się już w samej nazwie „Tel Awiw” oznaczającej „wzgórze wiosny”. Gdy tygodnik „Jidisze Bilder” w numerze 23 z 1938 r. zamieszczał kolejny fotoreportaż z Tel Awiwu, na okładce znalazł się tyleż nieporadny technicznie, co sugestywny fotomontaż zwieńczony u dołu podpisem „MIASTO MŁODOŚCI”: na tle telawiwskiej ulicy z modernistycznymi domami pojawia się popiersie uśmiechniętego dziecka. Młodość Gdyni AD 1937 i jej mieszkańców opisywano w sposób przewrotny.
„W całym – dziś pewnie już stutysięcznym mieście – zauważyłem tylko dwa zakłady pogrzebowe, przeżywające kryzys. (…) W Gdyni osiedlają się ludzie młodzi, których nie zaprzątają jeszcze zagadnienia religii i śmierci. Ci ludzie przywożą ze sobą dzieci. Wózki dziecięce toczą się ulicami bez końca”[23].
Gdynia jest podlotkiem, co niesie konkretne obawy o stan miasta w wieku dojrzałym.
„Jak podlotek, który przed pierwszą randką źle maluje usta, tak Gdynia wzrusza swoim nieporadnym flirtem z uwodzicielskim doświadczeniem morza. Ciągle zdaje się być przed pierwszym pocałunkiem. I czy aby społeczeństwo nie ochłodło w edukacji swojej pupilki, czy starczy mu charakteru, aby połączyć samotne budynki, wytyczyć ulice, wykrztusić drewniane rudery, trawę i pisaki pokryć asfaltem, przystroić miasto w klomby, umyć i uczesać i dopiero zaprowadzić na pierwszy bal”[24].
Zastanawia, że czujni obserwatorzy rozwoju obu nadmorskich miast, opisujący zagrożenia, jakie niesie ze sobą ich niekontrolowany rozwój, wielkomiejskość i wielkomiejski mizerabilizm, niejednokrotnie przywoływali Warszawę. Gdyńskie „barakowe” dzielnice nędzy i bezrobocia z naprędce kleconymi samowolkami budowlanymi, zyskały takie przydomki, jak „Drewniana Warszawa”, „Budapeszt”, „dzielnica chińska”, „Szanghaj” czy „Pekin”[25]. W Tel Awiwie bywało równie tłoczno, gdy jego populacja wzrosła z 15 tys. w 1922 r. do 130 tys. w 1939 roku. Syjoniści pragnęli budować w Erec Israel nową żydowską rzeczywistość, odmienną od tej z miast europejskiej diaspory, nie dziwi więc, że jeden z ich przywódców, Chaim Weizmann deklarował: „Nie przybyliśmy tutaj, by powielać życie Warszawy, Pińska, Londynu itp.”[26]. Gdy wraz z czwartą aliją, tzw. aliją Grabskiego miasto zasiliła fala licznych Żydów z Polski, Tel Awiw zaroił się od sklepików i domokrążnych handlarzy. Liderzy ruchu robotniczego, spierający się z burmistrzem Meirem Dizengoffem, afirmującym drobny handel i klasę średnią, utyskiwali, że miasto wygląda jak nowe wydanie Mołdowanki (dzielnicy ortodoksów) w Odessie albo Nalewek w Warszawie – „nic tylko płacze i krzyki”[27].
Wśród przybyszów z Polski osiadłych w Tel Awiwie na stałe w latach trzydziestych był krakowski sympatyk idei syjonistycznych Zeev Wilhelm Aleksandrowicz. Wraz z Avramem Soskinem, Efraimem Erde, Itzhakiem Kalterem, Zoltanem Klugerem i innymi tworzył elitę fotografów – kronikarzy życia „pierwszego miasta hebrajskiego” i jego mieszkańców. Aleksandrowicz zwracał swój obiektyw ku ludziom, a dopiero potem ku budynkom. Fascynowała go mieszanka egzotycznych dla przybysza znad Wisły fizjonomii, strojów, obyczaju Żydów przybywających nad rzekę Jarkon z różnych zakątków świata czy Arabów osiadłych w Jafie. Uwieczniał sceny rodzajowe z ich udziałem, ale z nie mniejszym zaciekawieniem notował tętniący swoistym rytmem puls miasta ze stadami owiec wypasanymi przed bauhausowskimi osiedlami, spychaczami wytyczającymi granice nowych ulic, rosnącymi na wydmach budynkami Targów Lewantyńskich, policjantem kierującym ruchem ulicznym z udziałem auta, osiołka i rowerzysty. W nie mniejszym stopniu interesowała go ikonosfera nowoczesnej metropolii z szyldami sklepowymi, afiszami filmowymi, pobłyskującymi wieczorem neonami synagogi, kin i sklepów.
Także Gdynia miała swych nietuzinkowych foto-kronikarzy, by wspomnieć Czesława Olszewskiego czy Henryka Poddębskiego. Zdjęcia ich i ich kolegów stanowią dziś kanon wizualnej narracji o rozwoju i wzroście międzywojennego „miasta z morza i marzeń”. Ukazują jego najważniejsze budynki, port, plażę, uroczystości doroczne i takie niecodzienne wydarzenia, jak wizyta marszałka Józefa Piłsudskiego, „zwabionego” do Gdyni przez wicepremiera Kwiatkowskiego z okazji wodowania statków noszących imionach córek marszałka.
Każda wystawa jest wyborem, próbą zarysowania określonymi (często ograniczonymi) środkami perspektywy, bez cienia wątpliwości, co do możliwości wypełniania całego obrazu; jest sygnałem do otwarcia drzwi na dyskusję, na mozaikę nowych wątków, tych ważnych i tych dopełniających zasadnicze. Nie sposób dziś wskazać wszystkie nici, które łączyły Gdynię z Tel Awiwem, międzywojenną Polskę z żydowską Palestyną Mandatu Brytyjskiego, nie ma też sensu szukać ich na siłę. Oglądając frapujący reportaż filmowy z Tel Awiwu autorstwa Romualda Gantkowskigo, warto oczywiście zwrócić uwagę na słowa lektora o nieznanym z nazwiska trębaczu, sygnalizującym rozpoczęcie szabatu w „pierwszym mieście hebrajskim”, który nad Jarkon miał przybyć z ulicy Gęsiej w Warszawie. Wskażmy jednak na inne osoby i inne koneksje. Drugi po Meirze Dizengoffie burmistrz Tel Awiwu, Israel Rokach wizytował Gdynię – zapewne w 1938 r. – by oglądać nowoczesny port w towarzystwie Leona Allweila, jednego z pierwszych działających w mieście żydowskich inżynierów[28]. Wreszcie dwaj spośród najważniejszych ojców założycieli obu miast byli z wykształcenia chemikami – Meir Dizengoff i Eugeniusz Kwiatkowski. Być może wynikająca z ich formacji intelektualnej powściągliwość i konkretność, połączone z idealizmem, zdecydowały o realizacji dwóch nadmorskich „białych miast”.
- Gdynia – Tel Awiw, kat. wystawy, red. A. Tanikowski, Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, Muzeum Miasta Gdyni , Warszawa–Gdynia 2019.
Przypisy:
[1] Azaryahu M., Tel Aviv: Mythography of a City, Syracuse University Press, Syracuse, New York 2007, s. 51.
[2] Sołtysik M., Gdynia – miasto dwudziestolecia międzywojennego. Urbanistyka i architektura, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1993, s. 378.
[3] Nowaczyński A., Przelot nad Bałtykiem, „Wiadomości Literackie” nr 27, 27.06.1937, s. 12.
[4] Wyszomirski J., Szczedrinowskie motywy, „Wiadomości Literackie” 27.06.1937, nr 27, s. 17. W dalszym wywodzie autor wskazuje na ambiwalentny stosunek gdynianina do Gdańska, który dziś nazwalibyśmy pragmatycznym: „Mimo to pali papierosy gdańskie, po które może codziennie pojechać; na konferencji, gdzie będzie mowa o «konieczności przeciwdziałania polityce gospodarczej Gdańska», poda wino mozelskie, nabyte za bezcen w Gdańsku; poradzi, aby gotowe ubranie kupić w Gdańsku, bo znacznie tańsze i lepsze niż w Gdyni”.
[5]The Strong City, „Ha-arec”, 22.04.1936; cyt. za: Azaryahu M., Tel Aviv: Mythography of a City, Syracuse University Press, Syracuse, New York 2007, s. 60.
[6] Karmi-Melamede A., Epilogue, w: Karmi-Melamede A., Price D., Architecture in Palestine During the British Mandate, 1917–1948, Israel Museum, Jerusalem 2014, s. 471.
[7] Azaryahu M., Tel Aviv: Mythography of a City, Syracuse University Press, Syracuse, New York 2007, s. 66–67.
[8] Nałkowska Z., Wokoło morza, „Wiadomości Literackie” nr 27, 27.06.1937, s. 13.
[9] Alterman N., The Vision of the Camels, w: Little Tel Aviv, Tel Aviv 1979, s. 16; cyt. za: Azaryahu M., Tel Aviv: Mythography of a City, Syracuse University Press, Syracuse, New York 2007, s. 55.
[10] Sołtysik M., Gdynia – miasto dwudziestolecia międzywojennego. Urbanistyka i architektura, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1993, s. 378.
[11] „To właśnie poprzez Warszawę i Lwów idee europejskiej awangardy trafiały do Gdyni”. Sołtysik M., Gdynia – miasto dwudziestolecia międzywojennego. Urbanistyka i architektura, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1993, s. 71. Warto dodać, że biblioteka Wydziału Architektury Politechniki Lwowskiej prenumerowała specjalistyczną literaturę przedmiotu wydawaną w Niemczech i we Francji. Por. Bohdanova J., Cherkes B., Linda S., Źródła modernizmów – edukacja architektoniczna na Politechnice Lwowskiej, w: Lwów: miasto, architektura, modernizm, red. B. Cherkes i A. Szczerski, Wrocław 2016, s. 402.
[12] Szczerski A., Lwów i mapa modernistycznej Europy Środkowo-Wschodniej, w: Lwów: miasto, architektura, modernizm, red. B. Cherkes i A. Szczerski, Wrocław 2016, s. 18; Szczerski A., Gdynia i konsekwencje, w: Gdynia – dzieło otwarte, kat. wystawy w Muzeum Miasta Gdyni, red. J. Friedrich, A. Śliwa, Gdynia 2017, s. 23.
[13] Szczerski A., Gdynia i konsekwencje, w: Gdynia – dzieło otwarte, kat. wystawy w Muzeum Miasta Gdyni, red. J. Friedrich, A. Śliwa, Gdynia 2017, s. 23.
[14] Dziewulski S., Gdynia rośnie, „Wiadomości Literackie” nr 27, 27.06.1937, s. 15.
[15] Szczerski A., Gdynia i konsekwencje, w: Gdynia – dzieło otwarte, kat. wystawy w Muzeum Miasta Gdyni, red. J. Friedrich, A. Śliwa, Gdynia 2017, s. 12–13.
[16] Por. Nitzan-Shiftan A., Contested Zionism – Alternative Modernism: Erich Mendelsohn and the Tel Aviv Chug in Mandate Palestine, „Architectural History”, January 1996, ss. 149, 151.
[17] Omilanowska M., Przystanek Palestyna. Działalność architektów Żydów wykształconych w środowisku warszawskim, w: Eadem, Budowanie na obcej ziemi, Kraków 2016, s. 97.
[18] Plany i dokumentację budynku wzniesionego w 1936 r. pomiędzy ul. Ha-gilboa 1 a ul. Sheinkina 65, podpisali wprawdzie Abraham Markusfeld i L. Karnovsky, ale najważniejsi historycy modernizmu telawiwskiego i sami architekci przypisują autorstwo projektu Korngoldowi. Por. Metzger-Szmuk N., Dwelling on the Dunes. Tel Aviv Modern Movement and Bauhaus Ideals, Paris – Tel Aviv 2004, s. 275-279.
[19] Wśród nich w kolejności alfabetycznej wymienić należy m.in. takie osoby, jak: Tadeusz Jędrzejewski, Zbigniew Karpiński, Tadeusz Kossak, Zbigniew Kupiec, Władysław Madeła, Leon Mazalon, Jerzy Müller, Stanisław Odyniec-Dobrowolski, Roman Piotrowski, Stanisław Płoski, Włodzimierz Prohaska, Stefan Reychman, Tadeusz Sieczkowski, Roman Sołtyński, Wacław Tomaszewski, Stanisław Ziołowski.
[20] Orchowska-Smolińska A., Architektura i układ przestrzenny portu gdyńskiego lat międzywojennych jako dziedzictwo kulturowe, maszynopis rozprawy doktorskiej obronionej na Wydziale Architektury Politechniki Gdańskiej, promotor: dr hab. inż. arch. Maria Jolanta Sołtysik, prof. nadzw. PL, Gdańsk 2013, s. 158–162.
[21] Drozd J., Społeczność żydowska Gdyni w okresie międzywojennym, Gdynia 2007, s. 158.
[22] Szalom Asz, Tel Awiw, „Jedijot irijat Tel Aviv”, 15 czerwca 1936 – przedruk w katalogu wystawy Gdynia – Tel Awiw.
[23] Wyszomirski J., Szczedrinowskie motywy, „Wiadomości Literackie” 27.06.1937, nr 27, s. 17.
[24] Uniłowski Z., Gdynia na codzień, „Wiadomości Literackie” 27.06.1937, nr 27, s. 16.
[25] Łobodowski J., Notatki gdyńskie, „Wiadomości Literackie” 27.06.1937, nr 27, s. 18.
[26] Cyt. za: Azaryahu M., Tel Aviv: Mythography of a City, Syracuse University Press, Syracuse, New York 2007, s. 43.
[27] Is this the City?, „Ha-arec” 25.10.1935; Azaryahu M., Tel Aviv: Mythography of a City, Syracuse University Press, Syracuse, New York 2007, s. 45.
[28] Potwierdza to korespondencja zgromadzona w Archiwum Urzędu Miejskiego Tel Awiwu, m.in. listy do I. Rokacha – samego Allweila z 5 marca 1939 r. oraz naczelnika Wydziału Techniczno-Budowlanego Urzędu Morskiego w Gdyni, inż. M. Bukowskiego z 2 marca 1939 roku. Za udostępnienie kopii obu listów dziękuję profesorowi Maozowi Azaryahu.
Uwagi, sugestie, propozycje zdjęć i tekstów prosimy przesyłać bezpośrednio na adres: sztetl@polin.pl Administrator dołożył wszelkich możliwych starań, aby prezentowane treści były prawdziwe i aktualne oraz nie naruszały praw osób trzecich, w tym praw autorskich, jednak nie może tego zagwarantować. Dlatego błędne informacje na stronie internetowej nie mogą być podstawą roszczeń.