Reunion 68

Archive | 2019/10/22

“Nie obchodzi mnie, czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy”.

“Nie obchodzi mnie, czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy”. Niewygodna prawda o rumuńskim Holokauście

Piotr Dobry


“Nie obchodzi mnie, czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy” / Materiały prasowe

“Hegel powiada gdzieś, że wszystkie historyczne fakty i postacie powtarzają się, rzec można, dwukrotnie. Zapomniał dodać: za pierwszym razem jako tragedia, za drugim jako farsa”. Słowa Karola Marksa idealnie oddają charakter filmu Radu Jude o rekonstrukcji masakry w Odessie.

Jeden z czołowych twórców rumuńskiej nowej fali nie pierwszy raz bierze na cel historyczną amnezję rodaków. W głośnym “Aferim!” rozliczał system pańszczyźniany na Wołoszczyźnie XIX wieku, degradujący Romów i Żydów do poziomu niewolników. W dokumencie “The Dead Nation” przypominał o antysemityzmie i pogromach wypieranych po dziś dzień ze zbiorowej świadomości Rumunów. Teraz wraca z kolejną mocną rewizją w prowokacyjnym “filmie w filmie”.

“Nie obchodzi mnie, czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy” – ta nieludzka deklaracja marszałka Iona Antonescu w rumuńskiej Radzie Ministrów latem 1941 r. dała przyzwolenie na czystki etniczne na terenach Besarabii, Bukowiny i Transnistrii. Szacuje się, że pod faszystowską dyktaturą Antonescu śmierć poniosło około 300-400 tysięcy Żydów – więcej zginęło tylko z rąk Niemców. Ale jak argumentuje główna bohaterka filmu Jude, reżyserka teatralna Mariana Marin, nie liczby są najważniejsze, lecz sam bez mała zapomniany przez świat sojusz z Hitlerem.

Osobliwi “Barbarzyńcy” od progu burzą czwartą ścianę. Widzimy klaps filmowy z nazwiskiem reżysera, po czym aktorka Ioana Iacob zwraca się wprost do kamery, informując nas o granej przez siebie postaci i życząc udanego seansu. W ten sposób Jude wytycza granice umowności filmu, ale i samej “prawdy”, która jest tu słowem-kluczem.

Do owej prawdy obsesyjnie dąży bohaterka. Zaopatrzona w szereg archiwalnych dowodów, jak oficjalne relacje, listy, rozkazy, fotografie czy wreszcie film z procesu Antonescu, usiłuje przed Pałacem Królewskim w Bukareszcie wystawić inscenizację wydarzeń tuż po zajęciu Odessy przez wojska niemieckie i rumuńskie, kiedy to w “odwecie” za wybuch sowieckiej bomby z opóźnionym zapłonem Rumuni dokonali masowej eksterminacji ludności żydowskiej, fałszywie oskarżonej o kolaborację z NKWD.

Ambitna twórczyni robi za alter ego samego reżysera: pragnie swoją sztuką skłonić naród do refleksji. Jako że jednak niewygodna prawda nigdy nie jest pożądana, Marin musi stoczyć nierówną walkę z biurokracją, a nawet własną obsadą złożoną z werbowanych na miejscu naturszczyków.

Nie wszystkim podoba się “wywrotowa” wizja spektaklu. Starszyzna narzeka na “niepotrzebne” przywoływanie demonów przyszłości. Szefowie grup rekonstrukcyjnych oczywiście “wiedzą lepiej” i żądają większego autentyzmu, rozlewu sztucznej krwi i efektów pirotechnicznych. Znamienny jest też entuzjazm mieszkańców w trakcie castingu do ról hitlerowców, podczas gdy Żydów chce grać mało kto, zaś Romów już w ogóle nikt.Najbardziej elektryzująco wypada jednak starcie Mariany z lokalnym rewizorem Movilą (znany z “Aferim!” Alexandru Dabija), który najpierw dał zielone światło na projekt, ale widząc co się święci, chce utemperować artystkę i nakłonić ją do stonowania “antyrumuńskiego” wydźwięku. I tak w burzliwych filozoficznych dyskusjach zderzają się dwa światopoglądy, a cyniczny relatywista Movila okazuje się trudnym przeciwnikiem i wytacza coraz cięższe działa, od wyrażenia troski o dziecięcą widownię, przez rzekomą nieweryfikowalność faktów (“Wydarzenia są historyczne – mówi – tylko dlatego, że historycy o nich napisali”), po zakwestionowanie sensu całego przedsięwzięcia, skoro istnieją tematy dużo niechętniej podnoszone.

“Dlaczego nie wystawisz sztuki o niemieckim ludobójstwie Herero w Namibii?”, pyta z przekąsem, sugerując, że Mariana idzie na łatwiznę i żeruje na najniższych instynktach. “Nie mamy prawa być subtelni”, odparowuje zdenerwowana bohaterka, która w tym momencie zdaje się przemawiać także na poziomie metafilmowym – jako aktorka Ioana Iacob – jak nam się przedstawiła na początku. Czy aby na pewno “nie mają prawa”? Tę kwestię Jude pozostawia do rozstrzygnięcia widzowi. Spór Mariany z Movilą jest dużo bardziej zniuansowany niż utarty w kulturze konflikt idealistycznego artysty z bezdusznym cenzorem. Movila chwilami budzi nawet sympatię, z kolei “moralna misja” Mariany zostaje skontrastowana z jej wątpliwym etycznie romansem z żonatym pilotem. Pobrzmiewa tu niebywała autoironia rumuńskiego reżysera, tak jakby Jude pytał sam siebie, kto dał mu prawo do pouczania innych.

“Barbarzyńcy” to rzadki przykład filmu erudycyjnego, który nie jest przy tym artystowski. Postaci przerzucają się cytatami z wybitnych rumuńskich intelektualistów, jak Emil CioranMircea Eliade czy Lucian Pintilie, sięgają po myśli wspomnianego Marksa, Hannah Arendt, Ludwiga Wittgensteina, ba – odczytują na głos długie fragmenty książek. Nigdy jednak nie wypada to pretensjonalnie, zawsze z wigorem, humorem, błyskotliwością.

Film tyle mierzy się z historią, ile pokazuje dyskusyjny proces jej kreacji poprzez ułudę, iluzję rzeczywistości. Efekt często może być odwrotny od zamierzonego – wskazuje Jude w przerażających scenach finałowych, kiedy gawiedź zgromadzona na placu wiwatuje na widok nazistowskich mundurów, wygwizduje czerwonoarmistów i wreszcie oklaskuje zagładę Żydów. Czyżby współczesnych Rumunów, zupełnie zwyczajnych ludzi, również nie obchodziło, czy przejdą do historii jako barbarzyńcy? A może ta beztrosko odhumanizowana publika to też tylko aktorzy, statyści, i reżyser celowo trolluje, aby zwrócić uwagę na problem?

“To wprost zdumiewające, ile trudu może sobie zadać poszczególna osoba czy cały naród, aby nie spojrzeć w bezlitosne lustro”, pisał James Baldwin w opowiadaniu “Dziś rano, dziś wieczór, tak prędko”. Film Jude to odarte z patosu wezwanie do rachunku sumienia, rozprawka nad “jedynie słuszną wizją”, apel o nietraktowanie historii wybiórczo. A także alarmujące dla Europy przypomnienie, że każde ludobójstwo zaczyna się od języka.


“Nie obchodzi mnie, czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy”, Rumunia / Niemcy / Bułgaria / Francja / Czechy 2018, reż. Radu Jude, dystrybucja: Aurora Films


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


From Poland To The USSR To Iran To Israel: A Holocaust Story

From Poland To The USSR To Iran To Israel: A Holocaust Story

Julia M. Klein


Tehran Children: A Holocaust Refugee Odyssey

By Mikhal Dekel

W.W. Norton & Company, 417 pages, $27.95

It was the prompting of an Iranian-American colleague at the City College of New York that stirred Mikhal Dekel’s interest in her family’s Holocaust narrative of flight, hardship and survival.

Dekel’s initial idea was to collaborate on a book with Salar Abdoh, a fellow English professor who had left Iran after the 1979 Islamic Revolution. He returned there to help with research, since Dekel, as an Israeli citizen, was barred from the country. But the joint project proved unwieldy, and it collapsed as the friendship, beset by political differences, grew tense and distant.

In “Tehran Children: A Holocaust Refugee Odyssey,” the two academics’ shifting relationship provides a metaphor for charged encounters among various peoples – Polish Jews, Polish Catholics, Russians, Uzbeks, Iranians and others — under wartime stress. The fruit of a decade of archival research, extensive travel, and interviews with family and strangers, the book is a major achievement and an important addition to the literature of the Holocaust.

In tracing her family’s journey, Dekel chronicles the relatively little-known tale of the hundreds of thousands of Polish Jews (as well as other Poles) who fled east, to Soviet-occupied territories or the Soviet Union, after the Sept. 1, 1939 German invasion of Poland. Theirs was “a story of being vomited out from the tentative safety of home into a vast, impoverished, ferociously dangerous world,” she writes. With considerable imaginative empathy, Dekel embeds a gripping memoir and travelogue in a wide-angled history of wartime migrations and privations.

Rejecting the binary of victim and perpetrator, Dekel finds complexity in relationships shaped by changing material conditions as well as prejudice. Encountering a succession of guides, hosts and witnesses, reliable and less so, she explores the lingering traces — and denial — of the past in the present. And she ponders the role of contingency in determining destiny, the notion of “life as fundamentally ironic, human agency as largely futile.”

Norton / A Holocaust Refugee Odyssey: “Tehran Children,” by Mikhal Dekel

The book begins slowly as Dekel explains its origins and rationale, then pauses to thumbnail Iran’s evolving attitudes toward Jews. But the narrative momentum increases as her family – and, decades later, Dekel herself – begins hurtling from country to country.

Although about 250,000 of the 350,000 Polish Jews who survived the war did so in the Soviet Union, their fate has been something of a historical black hole. The opening of Russian, Polish and Central Asian archives, a spur to much recent Holocaust research, has been integral to revealing details of those harrowing years.

Until she began this project, Dekel says she knew remarkably little of her family’s journey and thought of herself, like many Israelis, as “a child without a painful Jewish past.” “Tehran Children” is dedicated to her father, Hannan, an emotionally remote man who may have died from the after-effects of his wartime ordeal, and to his sister, who served as a key source for the book.

Dekel’s paternal relatives, the Teitel family (as they were then called), were the prosperous owners of a brewery in Ostrów Mazowiecka, Poland, a predominantly Jewish town of about 10,000 where they had lived for generations. But just five days after the Nazi invasion, Dekel’s paternal grandparents, father, paternal aunt Regina (later known as Rivka) and cousin Emma (Noemi) gathered their possessions and headed east. Visiting their onetime home decades later, Dekel finds “no collision between the town’s Jewish and Catholic pasts … no haunting, only plain, uncontested erasure.”

Allied to Nazi Germany in the war’s early months, the Soviet Union didn’t exactly welcome Polish refugees. In waves of deportations, it arrested them in the middle of the night and stuffed them onto trains akin to the Nazi cattle cars. Jews and non-Jews alike were sent either to gulags in Siberia or (in Dekel’s family’s case) slightly less restrictive “special settlements” in other remote, underpopulated areas. Thousands died from a combination of punishing work regimens, extreme cold, starvation rations and disease, consigned to what Dekel calls “one gigantic, unmarked burial ground….”

In the summer of 1941, when the Soviet Union and Poland switched from being enemies to allies, about 300,000 Polish citizens in Soviet territory were supposed to be released from captivity. Not all were, but many, including Dekel’s family, made their way to one of the five Soviet Muslim republics in Central Asia.

Though some received help from residents, they continued to be plagued by hunger, inadequate shelter and disease. During her own stay in Uzbekistan, Dekel is warmed by “a culture of hospitality and compassion,” but, having relaxed her guard, gets violently sick from drinking tainted water. Abdoh, her Muslim colleague and travel companion, helps care for her.

In 1942, about 116,000 Poles, both civilian and military, were evacuated by the Polish Army to Iran, among them about 6,000 Jews – including Hannan, Regina and Emma. At first, they were welcomed by Iranians and assisted by the country’s established Jewish community. But non-Jewish Poles received better accommodations and more aid, Dekel discovers, and the relationship between Jews and other Poles deteriorated. Food shortages, blamed on the refugees, aroused Iranian hostility as well.

With international Jewish help, more than 800 of the so-called Tehran Children finally immigrated to Palestine in 1943. Because Iraq refused transit visas, a short trip turned into a long, circuitous sea journey via India. On arrival, the children were assigned mostly to the care of kibbutzim or the religious Zionist Mizrahi Party, with Dekel’s relatives ending up at Kibbutz Ein Harod. Years later, Hannan’s mother was able to rejoin him in Israel, where the tenderness of their bond stoked Dekel’s childhood jealousy.

Dekel writes that it was a near-impossible task to unearth her family’s story, to “retrieve it whole across the bar of seven decades of silence….” “Tehran Children” is a yeoman accomplishment, a skillfully wrought bridge between past and present that raises critical questions about both.


Julia M. Klein, the Forward’s contributing book critic, has been a two-time finalist for the National Book Critics Circle’s Nona Balakian Citation for Excellence in Reviewing. Follow her on Twitter @JuliaMKlein


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


AFTER SYNAGOGUE ATTACK, GERMAN LAWMAKERS UNDER FIRE FOR MEETING IRANIAN HOLOCAUST DENIER

AFTER SYNAGOGUE ATTACK, GERMAN LAWMAKERS UNDER FIRE FOR MEETING IRANIAN HOLOCAUST DENIER

BENJAMIN WEINTHAL


The meeting was an inter-parliamentary gathering that took place in Belgrade.

Bundestag Vice President Claudia Roth (Green Party), Dagmar Wöhrl (Christian Social Union party) are the two women on the right. (photo credit: TWITTER)

Just days after a neo-Nazi terrorist denied the Shoah and murdered two Germans, three members of the German Bundestag are facing charges of hypocrisy for meeting last week with Ali Larijani, an Iranian Holocaust denier who defends the obliteration of Israel.

“Shame on you, The Greens!” British antisemitism expert Julia Lenarz tweeted. “Days after the synagogue attack in Halle, vice president of the Bundestag Claudia Roth met Iranian Holocaust denier Ali Larijani. You can’t have it both, fight antisemitism and embrace notorious Jew-haters.”

The Iranian regime-controlled Tehran Times media outlet shows a picture of Claudia Roth, vice president of the Green Party in the German parliament, greeting Larijani, the clerical regime’s parliament speaker.

A second photograph of Roth show her euphorically welcoming Larijani with open arms and a smile.

The widely-circulated Bild paper reported that MPs Peter Beyer, of Chancellor Angela Merkel’s Christian Democratic Union, was also present at the meeting with Larijani. Dr. Kazem Moussavi, an Iranian dissident living in Germany, wrote on Twitter that “Roth presents herself as a feminist but courts representatives of the Islamic regime that represses women in Iran and wants to destroy Israel.”

The meeting was an inter-parliamentary gathering that took place in Belgrade.

Roth, who is widely considered a pro-Iranian regime MP, has previously met with Larijani. In 2009, Larijani defended the Holocaust denial of former Iranian president Mahmoud Ahmadinejad at the Munich security conference.

The German authorities declined at the time to prosecute Larijani for Holocaust denial. Larijani, who has urged the destruction of the Jewish state, has called Israel “racist” and a threat to the Middle East and “humanity.”

In 2015, Claudia Roth (Green Party), Dagmar Wöhrl (Christian Social Union party) and Stefan Rebmann (Social Democrats) met Larijani in Iran. Larijani traveled to Belgrade with Hossein Amir-Abdollahian, Iran’s former deputy foreign minister and who currently serves as special assistant to Larijani.

Amir-Abdollahian is secretary-general of the International Conference on Supporting Palestine’s Intifada, which includes the terrorist entities Islamic Jihad and Hamas.

Amir-Abdollahian is also involved in financing the terrorist movement Hezbollah. According to Bild, Germany’s parliament issued a statement that Roth “condemned the permanent threats of officers and the so-called revolutionary guards against Israel” during the talks with the Iranians in Belgrade.

The Bundestag statement said the security of Israel has an “absolute priority for Germany’s policies.”

The Bild journalist Antje Schippmann savaged the German MPs for meeting with Larijani in a commentary on Sunday, titled a “Shame for the Bundestag.”

“After the extreme right-wing attack in Halle, all parties asserted that there was no room for antisemitism,” Schippmann wrote. “They invoked the special obligation of Germany in the fight against the hatred of Jews.”

Writing of Roth’s embrace of Larijani, Schippmann wrote “Fortunately, it is unimaginable that she would warmly greet representatives of Nazi gangs in a similar fashion, and only to announce later through her spokesman that their antisemitic threats had been ‘severely condemned.’”

The Bild journalist asked “Where does this insufferable double moral standards come from?”

Schippmann concluded her commentary by asserting that “The fight against antisemitism is all-encompassing or not at all” and said Roth’s statements against antisemitism are not credible due to her hypocrisy.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com