Egipcjanie pisali listy do zmarłych: “Sąsiad ukradł nam dwa worki owsa. Zrób coś z tym i postrasz go”
Beata Janowska
‘Faraon’ (ARCHIWUM)
W okresie Starego Państwa Egipcjanie zaczęli wkładać do grobów “konserwy” – zmumifikowane kaczki i gęsi w glinianych lub kamiennych pojemnikach w kształcie przypominającym ciało ptaka. Zmarłemu w życiu wiecznym niczego nie mogło zabraknąć. Rozmowa z dr hab. Teodozją Rzeuską
Dr hab. Teodozja Rzeuska – egiptolog, archeolog, dyrektor Instytutu Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych PAN. Prowadziła badania m.in. w Sakkarze, Luksorze, Asuanie. Wykłada w Giza Field School
BEATA JANOWSKA: Największa na świecie nekropola memficka, miejsce pochówków z czasów faraonów, ciągnie się kilkadziesiąt kilometrów po zachodniej stronie Nilu. Możemy tam zobaczyć ponad 40 piramid, w tym tę najstarszą faraona Dżesera, i tam w Sakkarze od ponad 20 lat pracują polscy archeolodzy.
TEODOZJA RZEUSKA: Działa tam misja Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW, której szefem w latach 1996-2016 był prof. Karol Myśliwiec, a teraz jest nim dr hab. Kamil Kuraszkiewicz. Kopiemy po zachodniej stronie piramidy Dżesera. Odkryliśmy tam dwie nekropole, „dolną” z czasów późnego Starego Państwa (ok. 2500-2100 p.n.e.), a nad nią, w grubej warstwie nawianego piasku, znajduje się „górny” cmentarz z pochówkami z czasów od V w. p.n.e. do II w. n.e. Zawsze jeżdżą z nami konserwatorzy, bo malowidła w grobowcach, drewniane figurki, biżuteria, ceramika, trumny i sarkofagi, właściwie wszystko, co znajdujemy, wymaga podklejenia, oczyszczenia, zabezpieczenia. Przedmioty z najstarszych warstw mają ponad 4500 lat.
Statua faraona Dżesera, który władał Górnym i Dolnym Egiptem w latach 2690-2670 p.n.e. lub 2720-2700 p.n.e. Imię Dżeser tłumaczy się jako ‘Święty’.
Życie w starożytnym Egipcie poznajemy głównie dzięki znaleziskom z cmentarzysk?
– W zasadzie tak, większość stanowisk archeologicznych w Egipcie to nekropole i świątynie. Do czasu budowy Wielkiej Tamy w Asuanie (1952-60) co roku na kilka miesięcy kraj był zalewany wodami Nilu, więc osadnictwo ograniczało się do obszarów, na które nie docierały wody zalewowe. Oznacza to, że przez tysiąclecia ludzie mieszkali na terenach wyznaczonych przez bieg rzeki i poziom wód. Wbrew pozorom ziemi nadającej się do zamieszkania nie było tak dużo. W konsekwencji najlepsze miejsca są zasiedlone nieprzerwanie od prawie 5000 lat, starożytne miasta znajdują się więc pod współczesną zabudową.
Do najstarszych warstw, z czasów piramid, a nawet starszych, znajdujących się niekiedy na głębokości kilkudziesięciu metrów, docieramy, robiąc odwierty. Niekiedy niewielkie odcinki starożytnych osad znajdowane są podczas budowy głębokich fundamentów pod współczesne budynki, jak np. w Asuanie i Aleksandrii. Pozostałości starożytnych miast, dostępne dla archeologów, leżą – poza nielicznymi wyjątkami, np. wyspą Elefantyną – prawie wyłącznie w Delcie Nilu, tj. północnej części Egiptu. Od zarania cywilizacji egipskiej do dziś podstawowym materiałem budowlanym była i jest cegła suszona na słońcu. Wzniesione z niej konstrukcje są świetnie dostosowane do lokalnego klimatu, ale są nietrwałe. Pałace faraonów i arystokracji także wznoszono z takiej cegły; po Memfis, najstarszej stolicy Egiptu, nie ma prawie śladów. Pozostają grobowce i świątynie, które wznoszono z trwalszego budulca – kamienia.
Z tego powodu najlepiej poznajemy intensywną wiarę w życie pośmiertne starożytnych Egipcjan. Czy to nie wypacza obrazu codziennego życia nad Nilem 46 wieków temu? Nie sprawia, że wydaje nam się, iż było ono zdominowane przez troskę o byt wieczny, co nie musi być prawdą?
– Można odnieść takie wrażenie, ale tak nie jest. Nie ma wątpliwości, że starożytny Egipt był cywilizacją wiary w życie pozagrobowe. To jeden z jej fundamentów, coś, co kształtowało życie codzienne, wierzenia, architekturę. Życie po śmierci było dla Egipcjan ważniejsze od doczesnego. Wierzyli, że ich pobyt na ziemi trwa moment, a dopiero po nim rozpoczyna się życie wieczne. Wystarczy wspomnieć słowa starożytnego mędrca Hordżedefa: „Wyposaż swój dom na nekropoli należycie, uczyń swe miejsce na Zachodzie szacownym, (…) pamiętaj, dom śmierci jest dla życia!”.
Nie należało się martwić o codzienność, lecz trzeba było dobrze się przygotować do wiecznego bytowania. Dlatego też ogromny wysiłek nakierowany był nie na to, by wybudować piękną willę z basenem, choć ci, których było stać, mieli takie posiadłości, lecz by wznieść okazały grobowiec. Niemniej Egipcjanie to był i nadal jest naród umiejący cieszyć się życiem, czego dowodem są przepiękne starożytne pieśni miłosne i wspaniałe malowidła w grobowcach, które paradoksalnie przedstawiają przecież życie ziemskie!
Oczywiście, budowali grobowce za życia, ale dlaczego to dziwi? Popatrzmy na nasze cmentarze, na puste groby z wypisanymi już imionami i nazwiskami, ale jeszcze bez dat życia, czekające na zgon właścicieli.
Moi dziadkowie zamówili sobie grobowiec – jak twierdzili: żeby nie kłopotać rodziny – i nie dało się ich od tego pomysłu odwieść.
– Myślę, że podobnie było w Egipcie. Średnia i wyższa warstwa społeczeństwa, która była odpowiednio bogata, część majątku przeznaczała na wybudowanie i wyposażenie grobu.
Przeciętny sarkofag, czyli kamienna trumna, nie był wcale tak okazały – to kamienna bryła wielkości dużego stołu, poza tym obróbkę kamieni starożytni Egipcjanie mieli opanowaną do perfekcji.
Na taki sarkofag stać było tylko zasobnych ludzi, większość zadowalała się trumnami z drewna, gliny, uplecionymi z łodyg trzciny lub po prostu złożeniem zmumifikowanego ciała wprost do ziemi.
Podczas pogrzebu składano do grobów mnóstwo przedmiotów codziennego użytku i luksusowych. Archeolodzy znajdują nawet podpórki pod głowę, lekarstwa i kosmetyki – szminki i tusze. A co jeśli Egipcjanin był biedny i nie było go na to stać?
– Niestety, dla starożytnych Egipcjan, tych zwykłych zjadaczy chleba, zaświaty wyglądały podobnie jak życie na ziemi. Ubodzy nie mogli zabrać ze sobą zbyt wiele, bo wiele nie mieli. Większość obiektów pochodzi z grobów średniej i wyższej warstwy społecznej. Niektóre przedmioty znajdowane w grobowcach noszą ślady użycia, więc nie wszystko było tam nowe i wykonane na zamówienie „dla zaświatów”, po prostu często zabierano ze sobą ulubione rzeczy. Zakładamy, że malowidła w grobowcach opowiadają o losie zmarłych. Wynika z nich, że życie po śmierci będzie jak doczesne, tylko w luksusowej formie. Wszyscy zmarli, również niezamożni, będą szczęśliwsi, pozbawieni zmartwień i chorób, nie będą pracować, za to będą świętować w gronie najbliższych. Nieco później, w okresie Średniego Państwa, pojawiają się w grobach małe figurki ludzi nazywane szabtilub uszebti. Byli to robotnicy, a ich liczba w teorii miała odpowiadać liczbie dni w roku; tak by każdego dnia jedna z tych figurek wykonywała pracę za zmarłego.
A czy jeśli w zaświatach ktoś miał za mało garnków, to mógł je pożyczyć od sąsiadów?
– Prawdopodobnie tak samo jak za życia mógł prosić znajomych o drobne przysługi. Z okresu Starego Państwa nie znamy żadnych tekstów, które opisują, jak wyglądały zaświaty, mamy tylko malowidła i reliefy oraz szczątkowe teksty instruujące, jak należało przygotować zmarłego do życia w nich. Mówimy cały czas o zwykłych śmiertelnikach, bo faraonowie byli de facto bogami.
Próbuję przymierzyć egipskie realia do naszej rzeczywistości, tam córka nie dziedziczyła rodowej zastawy stołowej po matce, bo ta trafiała do grobu. Dziś kupuję raczej jeden serwis do herbaty, a nie od razu dwa, żeby drugiego używać po śmierci. Ta wiara miała wymiar ekonomiczny, trzeba było produkować więcej przedmiotów, żeby zaspokoić potrzeby żywych i zmarłych.
– To prawda. Do grobowców składano narzędzia, broń, biżuterię, kosmetyki, wszystko to, czego używano na co dzień, zwłaszcza naczynia, których rzeczywiście z tego powodu pewnie produkowano więcej. Bardzo ważne były zapasy żywności, piwa, wina, chleba, owoców. W okresie Starego Państwa zaczęto wkładać do grobów „konserwy”, tj. zmumifikowane kaczki i gęsi w glinianych lub kamiennych pojemnikach w kształcie przypominającym ciało ptaka.
Czy to, co my nazywamy duszą, w Egipcie nazywano Ach?
– Nie, to nie tak. W czasach Starego Państwa wierzono, że człowiek stanowi jedność złożoną z trzech elementów: ciała, imienia i Ka. Później, na drodze ewolucji idei człowieka, doszły kolejne elementy, jak Ba i cień. W momencie śmierci jedność, którą był człowiek, ulegała rozpadowi. By zmarły mógł funkcjonować w zaświatach, należało zabezpieczyć te wszystkie elementy. Po śmierci, jeszcze tego samego dnia, rozpoczynał się długi cykl rytuałów. Przenoszono ciało do miejsca, gdzie było balsamowane i gdzie odprawiano pierwsze ceremonie. Wszystkie zabiegi, których dokonywali kapłani, miały za zadanie zabezpieczyć ciało i po zakończeniu procesu mumifikacji ponownie złączyć te elementy, tak aby przywrócić ich jedność. Na nowo połączony człowiek, magicznie ożywiony, zamieniał się właśnie w Ach. Najłatwiej było zachować imię stanowiące część osobowości zmarłego, bo je zapisywano na ścianach grobowca, na sprzętach, w sarkofagu – gdzie się tylko dało. A jeśli chodzi o elementy duchowe Ka (podobnie jak i Ba), to trudno nam zdefiniować jednym słowem, czym były, ale nie były naszymi duszami. Niemniej one również musiały przecież gdzieś mieszkać, dlatego podejmowano ogromne wysiłki, by zakonserwować, czyli zmumifikować ciało – ich mieszkanie.
W wielu kulturach panuje przekonanie, że jak ktoś zna kogoś lub czegoś prawdziwą nazwę, to ma nad tym władzę.
– Tak też było w Egipcie, podobnie zresztą i u nas, w kulturze staropolskiej, mąż do żony mówił nie po imieniu, ale „pani żono”. Imię prawie zawsze i wszędzie było objęte tabu i nie powinno się go bez potrzeby wymawiać. Egipcjanie mieli po kilka imion, niektóre oficjalne, inne sekretne. Poznanie tajemnego imienia dawało władzę nad człowiekiem, słowo jest potęgą.
Wracając do elementów duchowych, to nie wiemy, co robiło Ka od śmierci do momentu przemienienia zmarłego w Ach, a proces ten trwać mógł kilkadziesiąt dni, bo tak długo preparowano mumię. Rytuał przeistoczenia w Ach nazywał się sachu. Głoska s w języku egipskim występuje w czasownikach sprawczych, s-achu oznacza więc przeistoczenie się (zmarłego) w Ach – uachowienie go, czyli sprawienie, by stał się aktywny, energiczny, działający. Po połączeniu materii – zabalsamowanego ciała oraz elementów duchowych – imienia i Ka zmarły w magiczny sposób stawał się nową istotą narodzoną do życia w zaświatach – Ach. Nie był bogiem, choć był obdarzony boskimi mocami – mógł podróżować do świata żywych w postaci metafizycznej.
Wiemy to, bo Egipcjanie pisali listy do swoich zmarłych.
Zachowały się takie dokumenty z okresu Starego Państwa, w których rodzina informowała zmarłego wujka, brata, ciotkę o tym, że dzieje się coś złego, np. „Sąsiad ukradł nam dwa worki owsa”. Pisali więc do niego: „Zrób coś z tym i postrasz go”. To pokazuje dobitnie, że wierzono, że Ach mają zdolność przemieszczania się i działania – straszenia. Mogły być groźne.
Starożytny Egipt był więc cywilizacją, która śmierć uznała wyłącznie za przejście do kolejnej formy życia. To raczej przyjazna wizja świata, ciocia jest za granicą, można do niej napisać i poprosić o pomoc.
– Tak, Ach mogło być „przyjazną ciocią”, o ile zostały dopełnione wszystkie rytuały grobowe. Po przekształceniu zmarłego w Achtrzeba było wyprawić stypę, aby z nim poucztować, a potem podtrzymywać jego egzystencję, dostarczając mu dary. Chleb – podstawowa ofiara – powinien być składany zmarłemu każdego dnia. Bogatsi ustanawiali fundacje, które finansowały kapłanów odprawiających codziennie ceremonie. Grobowce budowano tak, że nad umieszczoną głęboko w ziemi i dobrze zabezpieczoną komorą grobową z sarkofagiem (do której nikt nie miał dostępu) znajdowała się kaplica ze stołem ofiarnym. Tam rodzina składała ofiary i odprawiała rytuały. Tam też znajdowały się ślepe wrota oddzielające światy żywych i zmarłych. Były to drzwi wykute w kamieniu, na których umieszczano inskrypcje informujące o zmarłym, jego tytułach oraz o tym, jakim był człowiekiem – oczywiście tylko w bardzo pozytywnych słowach. Znamy taki typ ślepych wrót, z których wyłania się postać zmarłego z wyciągniętymi po dary rękoma. To pokazuje, jak dalece żywot Achzależał od kontaktu z żywymi. Znajdujący się w kaplicy stół ofiarny dekorowano plastycznym przedstawieniem zrolowanej maty, na której leżał bochenek ofiarnego chleba, a w komorze grobowej na ścianach malowano stosy ofiarne. W ten sposób zabezpieczano przyszłość zmarłego – jeśli z jakichś powodów dary przestałyby być mu dostarczane, zawsze mógł się pożywić ich magicznym wizerunkiem. Przynajmniej jeden z tych warunków musiał zostać zapewniony, żeby Achnie chodził głodny, bo wtedy mógł być niebezpieczny.
Dzbany na piwo i formy do wypieku chleba z okresu Starego Państwa, fragment olbrzymiego zespołu darów grobowych znalezionego przez polską misję w Sakkarze. Fot. Instytutu Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych PAN
W naszych wyobrażeniach istnienie duszy po śmierci jest tylko metafizyczne, w Egipcie Ach było rodzajem bytu potrzebującym materialnych ofiar. A co, gdy ich zabrakło – malowidła uległy zniszczeniu, przestano odprawiać rytuały związane z kultem zmarłych – co wtedy ginęło, zanikało?
– Starożytni Egipcjanie nie przewidzieli takiego scenariusza i chyba mieli rację. Z tego też powodu wykoncypowali wiele elementów zapewniających wieczną egzystencję – imię, Ka, Ba, mumię. Przecież my, odczytując dziś imiona zmarłych, na powrót, w bardzo magiczny sposób, powołujemy ich do życia, przynajmniej zgodnie z wierzeniami starożytnych.
W okresie Nowego Państwa wymyślono bestię zwaną Wielką Pożeraczką. Pojawiała się podczas sądu Ozyrysa, który w Starym Państwie nikomu jeszcze nie przyszedł do głowy. Jeśli nieszczęśnik nie uzyskał aprobaty sędziów, Pożeraczka kończyła jego marny żywot, zjadając go.
Nekropole to tereny przeznaczone dla zmarłych, gdzie pracowało bardzo wielu żywych. Niewykluczone, że były jednymi z największych przedsiębiorstw w starożytnym Egipcie?
– I to świetnie zorganizowanymi. Za odprawienie każdej ceremonii, każdego rytuału, dosłownie za wszystko trzeba było zapłacić, tyle tylko, że nie pieniędzmi, lecz towarem za towar lub usługą za towar – to była epoka gospodarki barterowej. Płacono gęśmi, kaczkami, kozami, owcami, chlebem, a zwłaszcza piwem. Kilkadziesiąt lat temu znaleziono papirusy w Abusir, które doskonale dokumentują, jak funkcjonowała nekropola królewska. Jak wydawano dary, ile ich było, jak je dystrybuowano w grobowcach faraonów i tych szczęśliwców, którzy z racji wysokich urzędów bądź znajomości zostali objęci opieką kapłanów w ramach kultu władcy. Wtedy z magazynów królewskich składano codzienne dary z pokarmu także na ich grobach.
To znaczy, że zwykli śmiertelnicy też chcieli być pochowani w blasku faraonów.
– Jak się spojrzy na zdjęcia z lotu ptaka na nekropole w Gizie, to widać piramidy i całe rzędy podobnych do siebie mastab (rodzaj grobowca). Istne miasto grobów! Przypuszczamy, że Sakkara też tak wygląda, choć ta nekropola nadal w większości pokryta jest piaskiem. Archeolodzy powoli ją odkopują, a to zadanie na wiele pokoleń. Jej historia jest dużo bardziej skomplikowana niż Gizy, ponieważ była ważnym miejscem kultu, a nie tylko pochówku faraonów i znajdowane tam groby pochodzą z różnych okresów.
Kapłani obsługujący nekropolę mieszkali tuż obok piramid w specjalnych osiedlach. Z naszego punktu widzenia byli raczej urzędnikami sprawującymi funkcje kapłańskie, poza osadą mieli rodziny, a odprawianie ceremonii i rytuałów było ich pracą. Osada była zamknięta dla zwykłych śmiertelników, kapłani przebywali tam w systemie zmianowym co 10 dni.
Czy balsamista zwłok to był zawód jak każdy inny?
– Szanowano ich, bo od ich umiejętności zależała jakość mumii, czyli życie wieczne, ale byli na uboczu, uznani w pewnym stopniu za nieczystych. Na pewno ich ciała przesiąkły zapachem balsamów i żywic, to rodzaj pracy, który na ciele zostawia fizyczny ślad.
Gdy znajdziemy się w Egipcie, może warto pamiętać, że 3000-4000 lat temu jego mieszkańcy troszczyli się w równym stopniu o swój dom doczesny i dom na wieczność, czyli grobowiec, i nie tylko codziennie spożywali posiłki, ale też dostarczali ich swoim egzystującym w formie Ach członkom rodziny.
– Teraz wydaje się to dziwne, ale pamiętajmy, że jeszcze do niedawna w Polsce nasi przodkowie odprawiali dziady, ceremonie, podczas których ucztowano ze zmarłymi. Może nie różnimy się tak bardzo od starożytnych Egipcjan.