Żydowską policją w getcie warszawskim kierował katolik Józef Szeryński
Katarzyna Person
Józef Szeryński (1893-1943) z adiutantem w getcie warszawskim. Nie wiadomo, kiedy Szeryński przeszedł na katolicyzm. W dokumentacji Policji Państwowej występuje wyłącznie pod tym nazwiskiem. Wcześniej prawdopodobnie nazywał się Szenkman (Fot. Żydowski Instytut Historyczny. Sygn. MŻIH E-1/3/3)
Józef Szeryński w Policji Państwowej osiągnął wszystko, co było możliwe przy jego skromnym doświadczeniu wojskowym i wykształceniu. Był m.in. pierwszym w jej dziejach rzecznikiem prasowym. W 1940 r. został szefem żydowskiej policji w getcie warszawskim. Jak do tego doszło?
Fragment książki „Policjanci. Wizerunek Żydowskiej Służby Porządkowej w getcie warszawskim” Katarzyny Person nominowanej do Nagrody Historycznej m.st. Warszawy im. Kazimierza Moczarskiego. Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Oficjalne polecenie zorganizowania milicji żydowskiej Czerniaków [Adam, przewodniczący warszawskiego Judenratu – dop. red.]. otrzymał 12 października 1940 r. razem z informacją o utworzeniu getta w Warszawie. Już następnego dnia na posiedzeniu Judenratu wybrano komisję weryfikacyjną dla przyszłych porządkowych.
Wybór odpowiedniej osoby na stanowisko kierownika Służby Porządkowej, tak jak i w innych gettach, w Warszawie pozostawiono w gestii przewodniczącego Judenratu. Według Tadeusza [?] Witelsona, członka Służby Porządkowej i jednocześnie współpracownika Podziemnego Archiwum Getta Warszawskiego, wyboru kierownika dokonano na spotkaniu w mieszkaniu właściciela fabryki cukierków i członka Judenratu w Warszawie, Leopolda Kupczykiera, przy ulicy Pańskiej 69. Na spotkaniu miał być też obecny inny członek Judenratu, przedwojenny sędzia Edward Kobryner, Adam Czerniaków oraz kandydat na kierownika: konwertyta, przedwojenny oficer Policji Państwowej, obecnie pracownik biurowy, Józef Szeryński.
Adam Czerniaków, z wykształcenia chemik, przed wojną był radnym Warszawy i radcą gminy żydowskiej. W jego gabinecie wisiał portret Józefa Piłsudskiego, którego nie zdjął nawet w czasie okupacji. Gdy zamknięto getto, został przewodniczącym Judenratu (Rady Żydowskiej). Po rozpoczęciu Wielkiej Akcji odmówił podpisania obwieszczenia o wysiedleniu Żydów i następnego dnia w swoim gabinecie popełnił samobójstwo, zażywając cyjanek potasu. Fot. Domena publiczna
Kim był Józef Szeryński?
Józef Szeryński, człowiek obdarzony dużą ambicją i talentem, był pod wieloma względami kandydatem idealnym. Urodzony w 1893 r. jako Józef [?] Szenkman, ukończył siedem klas gimnazjum, służył w armii rosyjskiej, a od 1920 r. w polskiej Policji Państwowej. W marcu 1920 r. otrzymał awans na komisarza, rok później na nadkomisarza, w styczniu 1930 r. na podinspektora.
W kwietniu 1929 r. został kierownikiem nowo utworzonego Referatu Prasowego Komendy Głównej Policji Państwowej, był więc pierwszym rzecznikiem prasowym polskiej policji.
Od maja 1935 do września 1939 r. służył jako oficer inspekcyjny Komendy Wojewódzkiej w Lublinie. Pomimo stosunkowo niewielkiego wykształcenia i, co było bez wątpienia większą przeszkodą, braku zasług podczas pierwszej wojny światowej i później wojny polsko-bolszewickiej, Szeryński bardzo szybko piął się po kolejnych szczeblach kariery policyjnej. Choć niechętni mu twierdzili, że jako jeden z niewielu Polaków pochodzenia żydowskiego na tak wysokim szczeblu Policji Państwowej był wyobcowany i czuł się niespełniony, trudno zgodzić się z tą opinią. Z przebiegu jego kariery wynika jednoznacznie, że Szeryński osiągnął w jej strukturach wszystko, co możliwe przy jego skromnym doświadczeniu wojskowym i wykształceniu.
Ogromnym atutem Szeryńskiego jako przyszłego kierownika Służby Porządkowej była znajomość organizacji sił policyjnych. W 1922 r. wszedł w skład delegacji tworzącej Policję Państwową na Śląsku, mającej na celu między innymi zorganizowanie dla rekrutów przyspieszonych, czterotygodniowych kursów policyjnych. Szeryński już na początku kariery zdobył umiejętności, które okazać się miały bezcenne po objęciu przez niego funkcji w getcie. Organizacją policji interesował się zresztą przez cały okres międzywojenny, poświęcając jej publikacje w policyjnej prasie specjalistycznej.
Wśród artykułów, które publikował w tych latach, są opracowania z historii Policji Państwowej, specjalistyczne studia z zakresu regulacji prawnych czy szczegółowe opisy technik działań policjantów bogato opatrzone historiami czerpanymi z własnego doświadczenia. Najciekawsze są chyba jednak te, w których Szeryński dotyka realiów policyjnej codzienności, bardzo bezpośrednio, żywym, dynamicznym językiem, zwracając się do funkcjonariuszy w najbardziej podstawowych kwestiach od wyglądu zewnętrznego, po dobre maniery. Teksty te w pełni potwierdzają krążącą wśród gettowych policjantów opinię o Szeryńskim jako o policjancie z powołania, człowieku w pełni identyfi kującym się ze służbą i bardzo poważnie ją traktującym, a równocześnie znakomicie odnajdującym wspólny język z szeregowymi funkcjonariuszami.
Getto warszawskie: Ulica Smocza, odcinek od Pawiej na północ. Bundesarchiv, Bild
Jak dowodzi jego przedwojenna kariera, Szeryński równie dobrze odnajdywał się wśród wyższych szarż. W listopadzie 1930 r. dziennik „Dobry Wieczór” donosił o elitarnej grupie towarzyskiej spotykającej się co tydzień w kawiarni „Ziemiańska”: „Należy do niego do tej pory 15 osób. Każdy członek klubu otrzymał przezwisko. Przy stoliku klubu wprowadzono specjalną tablicę na marmurze, z wyrytymi godzinami, kiedy jest stale zajęty”. Ciekawostką było, że oprócz znanych przemysłowców, artystów i prawników do grupy nazywanej „meliną” należało też dwóch wysokiej szarży policjantów: nadinspektor K. i podinspektor S.
Podobny wizerunek Szeryńskiego jako człowieka doceniającego uroki życia, a jednocześnie bardzo konkretnego i praktycznego wyłania się z publikowanych w „Polsce Zbrojnej” pod inicjałami J.S. serii krótkich reportaży z podróży po Bałkanach. Malownicze opisy krajobrazów i egzotycznych scenerii miejskich przeplatają się w nich z praktycznymi informacjami na temat cen posiłków i sposobów zachowania bezpieczeństwa. Nawet w czasie podróży turystycznych Szeryński pozostawał przede wszystkim policjantem.
Kto pokieruje żydowską policją w getcie warszawskim?
W wielu źródłach pojawia się informacja, że pomimo swoich kwalifikacji Szeryński otrzymał od Czerniakowa propozycję objęcia stanowiska dopiero wtedy, gdy odrzucili ją dwaj cieszący się w getcie ogromnym prestiżem prawnicy. Pierwszym z nich był Leon Berenson, który, jak pisał policjant Stanisław Gombiński, „uosabiał dla wielu z nas, chyba dla wszystkich, najwyższe cnoty Polaka, Żyda, obywatela i adwokata” i, co równie ważne, był wcześniej zaangażowany w Batalionie Pracy. Berenson był już jednak jesienią 1940 r. słabego zdrowia. Władze getta rozważały też kandydaturę Maksymiliana Schönbacha, byłego oficera armii austriackiej i wieloletniego działacza społecznego. Schönbach odmówił jednak przyjęcia pozycji, zgadzając się tylko na objęcie później niższego stanowiska, kierownika sekretariatu Kierownictwa Służby Porządkowej. Pojawiać się musieli też inni kandydaci, a stanowisko kierownika ŻSP było przez cały okres getta przedmiotem różnego rodzaju rozgrywek. Już w styczniu 1941 r. w „Gazecie Żydowskiej” zamieszczono dosyć enigmatyczną notkę informującą o przypuszczalnych zmianach w kierownictwie ŻSP mających na celu usprawnienie jej działania. Nawiązywała ona prawdopodobnie do wspomnianej w jednej z relacji próby przekazania w tym okresie przywództwa ŻSP Leonowi Berensonowi, który jednak odmówił. Pomimo tej i opisywanych dalej prób zmian na najwyższych szczeblach Służby Szeryński pozostał nieprzerwanie na swoim stanowisku do początku maja 1942 r.
Warszawskie getto na początku 1941 r. Polski granatowy policjant w towarzystwie żydowskiego funkcjonariusza kontrolują przechodniów. W podległej Niemcom policji podczas okupacji służyło kilkanaście tysięcy Polaków Fot. AKG-Images
Według niektórych źródeł to właśnie Berenson miał polecić Szeryńskiego Czerniakowowi, według innych miał to być dziennikarz i znany działacz organizacji asymilatorskich Stefan Lubliner. Tak czy inaczej sprawa wyboru kierownika Służby Porządkowej rozgrywała się w małym, hermetycznym środowisku spolonizowanych Żydów warszawskich. Nawet wśród najbardziej nieżyczliwych Szeryńskiemu nie pojawiały się sugestie, że otrzymał to stanowisko z polecenia gestapo lub Policji Polskiej, chociaż przedwojenne znajomości na pewno były przy rozpatrywaniu jego kandydatury dużym atutem. Wybór osoby związanej z Policją Polską Generalnego Gubernatorstwa, organu nadzorczego nowo tworzonej Służby Porządkowej, był wyborem zrozumiałym i stosowanym również w innych gettach Generalnego Gubernatorstwa. Z dokumentacji polskiego podziemia znajdującej się w Archiwum Akt Nowych w Warszawie w zespole Delegatury Rządu na Kraj wynika, że
Szeryński był w „zażyłych stosunkach przyjacielskich” z komendantem Policji Polskiej w Warszawie Marianem Kozielewskim i szefem sztabu Bolesławem Buyko, których znał jeszcze z czasów swojej pracy w Komendzie Głównej Policji Państwowej.
Według informacji polskiego podziemia zarówno Kozielewski, jak i Buyko „okazali dużo przyjaźni podinspektorowi Szeryńskiemu w dobie obecnej okupacji”, a więc, jak możemy przypuszczać, pomogli Szeryńskiemu po przyjeździe do Warszawy lub nawet sprowadzili go z Lublina do Warszawy. Gdy Szeryński obejmował stanowisko kierownika ŻSP, Kozielewski był już więźniem Auschwitz, bezpośrednio do jego wyboru ręki przyłożyć więc nie mógł. Jego następca na stanowisku komendanta policji granatowej, podinspektor Aleksander Reszczyński, miał jednak również przedwojenne związki z Szeryńskim. Przez rok, od września 1938 r. do września 1939 r., a więc równolegle z przyszłym kierownikiem ŻSP, Reszczyński pełnił funkcję oficera inspekcyjnego w komendzie okręgowej (wojewódzkiej) Policji Państwowej w Lublinie.
Warszawskie getto w latach 1940-43 Imperial War Museum
Nie wiemy, jak Szeryński przyjął propozycję objęcia tak wysokiego stanowiska w obcym mu przecież środowisku.
Jego zwolennicy mówili, że się wahał, wiedząc, że nie jest akceptowany przez Żydów Warszawy, przeciwnicy zaś, że objął je z radością wynikającą zarówno z bardzo złej sytuacji finansowej, jak i przerastających jego talent i dotychczasowe osiągnięcia ambicji.
Na pewno jednak, podejmując tę decyzję, nie mógł wiedzieć, jaką rolę policja żydowska odgrywać będzie w życiu niezamkniętego jeszcze przecież getta. Oficjalnie objął swoje stanowisko 26 października 1940 r. Wszystko wskazywało na to, że Czerniaków wybrał właściwego człowieka do zorganizowania służby, która wtedy miała być w ścisłym znaczeniu tego słowa służbą porządkową. Silna osobowość Szeryńskiego sprawiła jednak, że choć Służba Porządkowa miała początkowo być całkowicie zależna od Judenratu jako – jak w przypadku Batalionu Pracy – jeden z jej wydziałów, do całkowitego jej podporządkowania w praktyce nigdy nie doszło. W dużej mierze zaważyła na tym konfrontacja Szeryńskiego z członkami Judenratu obejmującymi kierownictwo Wydziału XVII. Przewodniczącym Wydziału Służby Porządkowej został wspomniany już Leopold Kupczykier. Kupczykier nie miał wykształcenia ani doświadczenia, które pozwoliłoby mu kontrolować Służbę, a narastający konfl ikt pomiędzy nim a Szeryńskim doprowadził z czasem do zmiany na tym stanowisku. Kupczykiera zastąpił działacz społeczny, adwokat Bernard Zundelewicz.
Funkcjonariusze I Rejonu Żydowskiej Służby Porządkowej w getcie warszawskim Fot. Żydowski Instytut Historyczny. Sygn. MŻIH E-1/15/6
Odgrywał on jednak w ŻSP rolę marginalną (określaną przez Adlera mianem „drugorzędnej dekoracji”), a wszystkie decyzje podejmował Szeryński. Z Dziennika Adama Czerniakowa i powojennych relacji jego współpracowników wynika, że również sam prezes Judenratu miał bardzo ograniczony wpływ na Służbę Porządkową, choć pozostawał z Szeryńskim w bardzo dobrych stosunkach. Spotykali się często (co najmniej raz w tygodniu udawali się razem do komendy policji bezpie czeństwa i służby bezpieczeństwa [KdS Warschau]), a o ich zażyłości świadczyć mogły też wspólne sobotnie wyjazdy do Otwocka, gdzieb Czerniaków odpoczywał od codziennej pracy.
Agenci gestapo w żydowskiej policji
Jednym z pierwszych kroków Szeryńskiego było dobranie sobie współpracowników. Obejmując funkcję, zastał już na wyższych stanowiskach byłych funkcjonariuszy Straży przy Batalionie Pracy, którzy automatycznie przeszli do nowo tworzonej Służby Porządkowej.
Z relacji wynika jednoznacznie, że Straż była silnie zinfiltrowana przez gestapo, które umieszczało w jej szeregach swoich protegowanych.
Jednym z nich był jej kierownik, Marian Händel, w ŻSP mianowany zastępcą Szeryńskiego, jeden z głównych pośredników pomiędzy Judenratem a administracją niemiecką. Jak pisał Gombiński:
[…] był on używany do wszystkich śliskich posług, kiedy potrzebny jest człowiek gładki, dobrze się pod względem zewnętrznym prezentujący, zręczny i z tupetem. A że te sprawy umiał załatwiać i miał „swoich” Niemców, więc rósł w znaczenie, środki, tuszę. Nie bawił się w skrupuły, nie „zbawiał ogółu”, nie poświęcał się. W atmosferze kuluarów, intryg, kombinacji, kolacyjek był to the right man on the right place.
Marian Händel (1908-1983) – przed wojną zajmował się handlem, w getcie zastępca kierownika Żydowskiej Służby Porządkowej. Po wojnie mieszkał w Wenezueli. Fot. Żydowski Instytut Historyczny. Sygn. MŻIH E-1/6/2
Nie ulega wątpliwości, że portret malowany przez Gombińskiego był tylko w niewielkim stopniu przerysowany i Händel był naprawdę człowiekiem o dużych możliwościach. Jak pisze w studium działalności Adama Czerniakowa Marcin Urynowicz, Händel pozostawał z prezesem Judenratu w pewnej zażyłości i służył mu pomocą jako jeden z jego najważniejszych łączników z SS i informator. Miał szczególnie dobre kontakty z komisarycznym burmistrzem na m. Warszawę Ludwigiem Leistem i kierownikiem wydziału przesiedleń Waldemarem Schönem. To dzięki tym kontaktom dowiedział się o planach zamknięcia getta, o czym jako pierwszy poinformował Czerniakowa. Stosunek Szeryńskiego do Händla był zdecydowanie negatywny i w końcu udało mu się w dużej mierze odsunąć go od władzy. Gdy w maju 1941 r. Komisarzem do spraw dzielnicy żydowskiej został Heinz Auerswald, Händel utracił wpływy na rzecz innego współpracownika gestapo, Izraela Firsta.
Pozostałe kierownicze stanowiska w Służbie Po rządkowej Szeryński powierzał swoim znajomym jeszcze sprzed wojny, głównie prawnikom, pochodzącym ze środowisk silnie spolonizowanych czy zasymilowanych. Szeryński, pomimo swojej przedwojennej pozycji, był w getcie człowiekiem znikąd. Nic dziwnego, że otoczył się osobami, które znał i którym ufał. Dzięki takiej znajomości do ŻSP dostali się wspomniani już adwokat z Włocławka Stanisław Gombiński czy Stefan Lubliner, któremu powierzono prowadzenie kancelarii Kierownictwa Służby Porządkowej. Nie wszyscy, których nowy kierownik wprowadził do Służby, mieli jednak odpowiednie kwalifikacje. Ze wspomnień niechętnych mu policjantów wyłania się obraz koterii „pułkownikowskiej”.
Szeryński „za pokorę i posłuszeństwo płacił awansami, rozmaitymi przywilejami i… udziałami w dochodach; opornych natomiast, krnąbrnych i krytycznych gnębił z zaciekłością bezprzykładną”.
Symbolem takich praktyk stali się bracia Stanisław i Marceli Czaplińscy, przed wojną drobni przedsiębiorcy, którzy po wybuchu wojny udzielili przyszłemu kierownikowi ŻSP pomocy materialnej i pomogli w znalezieniu pracy, gdy przyjechał z Lublina do Warszawy. Szeryński musiał obydwu braciom bardzo ufać, skoro mianował Stanisława swoim adiutantem, a Marcelego kierownikiem działu gospodarczego. (…)
Strażniczki Aresztu Centralnego w getcie warszawskim Fot. Żydowski Instytut Historyczny. Sygn. MŻIH E-2/3/2
Rekrutacja do żydowskiej policji
Zgodnie z ustaleniami komisji wery?kacyjnej dla przyszłych porządkowych, warunkami przyjęcia do ŻSP były: wiek od 21 do 40 lat, ukończone 6 klas szkoły średniej, odpowiednie zdrowie, wzrost – minimum 170 cm, waga – minimum 60 kg, odbyta służba wojskowa, nienaganna przeszłość (niekaralność) oraz referencje dwóch osób znanych w dzielnicy. Rekrutacja wzbudziła ogromne zainteresowanie.
„Gazeta Żydowska” podawała, że złożono „wiele tysięcy podań” i 8 listopada poinformowała czytelników, że dalsze podania nie będą przyjmowane.
Rekrutacja była kilkustopniowa. (…) Po złożeniu podania kandydat stawał przed komisją, która wery?kowała jego podanie i kierowała na badania przeprowadzane przez komisję lekarską. Jeśli przeszedł je pozytywnie, musiał jeszcze stanąć przed tzw. superrewizją – komisją, której przewodził Szeryński (z czasem, jak pisze Gombiński, komisja stała się organem jednoosobowym), i to on podejmował ostateczną decyzję. Szeryński cieszył się więc dużą niezależnością, jeśli chodzi o skład Służby. Trudno jednak stwierdzić, czy była to świadoma decyzja Czerniakowa i oznaka jego zaufania do Szeryńskiego, czy raczej zaniechanie wynikające z ogromu zadań, jakie spadły w tym okresie na Judenrat i jej prezesa. Tak czy inaczej ŻSP od początku zyskała pewną autonomię; wpływ Judenratu, a nawet administracji niemieckiej, na jej kształt był stosunkowo niewielki.
Decyzję Szeryńskiego zatwierdzał sekretarz Komisji Radców, który przeprowadzał wywiad na temat kandydata. (…)
Nie wszystkie ze szczegółowych zasad przyjmowania do Służby były ściśle przestrzegane. Poza niejasnymi kryteriami badania „kwalikacji duchowych” komisja rekrutacyjna nie miała możliwości ustalenia niekaralności kandydatów. Stanisław Adler, podobwodowy w Wydziale Organizacyjno-Administracyjnym ŻSP, który uczestniczył w pracach komisji rekrutacyjnej, opisuje w swoich wspomnieniach kilka barwnych postaci znanych przedwojennych przestępców usiłujących wszystkimi dostępnymi sposobami dostać się do Służby. Według Adlera, co najmniej dziesięciu kandydatów zostało skreślonych z listy przyjętych po negatywnej wery?kacji ich zaświadczeń po „aryjskiej stronie” Warszawy. Problemem okazało się też znalezienie kandydatów na wyższe stanowiska znających jidysz. W grudniu 1940 r. „Gazeta” donosiła, że: „Wobec nie władania przez część członków Żydowskiej Służby Porządkowej językiem żydowskim, powstają niejednokrotnie trudności przy wykonywaniu ich funkcji. Kierownictwo ŻSP uruchamia kursy żydowskiego dla nieznających tego języka. W przyszłości zwracać się będzie uwagę, aby kandydaci do ŻSP, obok innych kwalifkacji posiadali również i znajomość języka żydowskiego”. Pomimo tych zapewnień język polski pozostał jedynym obowiązującym przez cały okres getta w administracji wewnętrznej Służby Porządkowej. (…)
Ofcjalna rekrutacja do Żydowskiej Służby Porządkowej skończyła się jesienią 1940 r. W połowie listopada 1940 r. stan ŻSP wynosił 1635 osób. Dodatkowych rekrutów przyjęto jeszcze w styczniu 1941 r., powiększając liczbę funkcjonariuszy do 2000, choć nie wiadomo, jak wyglądał ten nabór. (…)
Relacje z getta nie potwierdzają ukształtowanego po wojnie stereotypu o dominacji w szeregach ŻSP konwertytów. To prawda, że wśród najbliższych współpracowników Szeryńskiego byli ochrzczeni Żydzi, ale też zdarzało się, że Komisja Radców odrzucała kandydata, jeśli podczas wywiadu, który przeprowadzała na jego temat, nabrała podejrzenia, że jest ochrzczony.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com