NAJWIERNIEJSZA PRZYJACIÓŁKA ŻYDOWSKIEGO DZIECKA
ANNA MAJCHROWSKA
Roza Simchowicz była pedagogiem i działaczką społeczną. Całe swoje życie oddała dziecku żydowskiemu. W getcie warszawskim, gdzie zajmowała się dziećmi ulicy, dotarła do dna dziecięcej nędzy. Nie godząc się na ustawienie barierki oddzielającej ją od chorych, w końcu sama zaraziła się tyfusem. Nie chciała skorzystać z pomocy Jointu, uważając, że „są ważniejsi od niej, którzy mają więcej zasług dla społeczeństwa”. Zmarła pod koniec listopada 1941 r., została pochowana 2 grudnia na cmentarzu żydowskim.
Krzysztof Henisz Pod murem / 1942 / Zbiory ŻIH
Emanuel Ringelblum w jednym z esejów nazwał ją aniołem na ziemi, krystalicznie czystą postacią, uosobieniem dobroci, a Rachela Auerbach wspominała, że Roza była jedną z najjaśniejszych indywidualności getta warszawskiego, jednym z najpiękniejszych ludzi, jakich spotkała w swoim życiu. [1] Lea Rotkop nazwała ją natomiast najwierniejszą przyjaciółką żydowskiego dziecka, własny los mierzącą losem cierpiących i potrzebujących natychmiastowej pomocy najmłodszych mieszkańców getta. [2]
Kim była zatem Roza Simchowicz, która, mimo że skromna, cicha jak mysz i zamyślona, tak mocno zapisała się w sercach osób, które ją znały i z nią współpracowały? [3]
Roza Simchowicz (także Roza Symchowicz, Róża Simchowicz, Rozalia Simchowicz) urodziła się w 1887 r. w Słucku (Białoruś). Pochodziła ze znanej, bogatej żydowskiej rodziny z Rosji. Jej ojciec – rosyjski Żyd, uczony w piśmie i oświecony „maskil” – pisał artykuły o prawie żydowskim w rosyjskojęzycznych czasopismach. Matka pochodziła ze Lwowa, prowadziła dom na modłę szlacheckiego dworku. [4] Brat Rozy – Jakub Simchowicz – był historykiem i tłumaczem z jęz. hebrajskiego, uczył w gimnazjum hebrajskim w Łodzi. Zmarł w 1926 roku.
Po śmierci ojca rodzina przeprowadzili się w 1896 r. do Mińska. Tam Roza uczęszczała do szkoły, matka wysłała ją też na tzw. wyższe kursy do Petersburga. Mając 17 lat Roza przyłączyła się do ruchu socjalistycznego, wkrótce została aresztowana. W więzieniu, jak pisze jej przyjaciółka Lea Rotkop, nie chciała korzystać z żadnych przywilejów i troszczyła się o współtowarzyszki z celi. [5] Odzyskała wolność pod warunkiem wyjazdu za granicę, zatem udała się do Szwajcarii, gdzie zapisała się do Instytutu Pedagogicznego im. Jeana-Jacquesa Rousseau w Genewie. Jednocześnie podjęła naukę na wydziale filozoficznym Uniwersytetu Genewskiego.
Lata I wojny światowej spędziła w Wiedniu, gdzie pracowała z dziećmi żydowskich uchodźców. W 1919 r. przeniosła się do Wilna. Tam prowadziła kursy organizowane m.in. przez Towarzystwo Ochrony Zdrowia Ludności Żydowskiej w Polsce i Krajowy Komitet Żydowski Pomocy Ofiarom Wojny w Wilnie.
Była współzałożycielką, a następnie kierowała Żydowskim Seminarium Nauczycielskim w Wilnie (1921 r.). Działała też w strukturach wileńskiego JIWO – odegrała znaczącą rolę w ruchu szkolnym propagującym nauczanie w języku jidysz.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości potrzeba utworzenia wyższej żydowskiej szkoły pedagogicznej stała się kwestią priorytetową. W działania te mocno zaangażowała się Roza, która bierze udział we wszystkich tych działaniach, bywa wszędzie, wszędzie występuje, wszędzie rozlega się jej głos, wszędzie słuchają jej ważkich słów. [6] Wzięła też udział w pierwszym zjeździe świeckich szkół żydowskich w Rzeczypospolitej Polskiej w 1921 r.
Była współredaktorką miesięcznika pedagogicznego Di naye shul (Nowa szkoła), w którym publikowała eseje o tematyce pedagogicznej, a także czasopisma dla dorosłych Shul un heym (Szkoła i dom). W 1923 r. z powodu swojej narodowości została zmuszona do opuszczenia Wilna. Przez pewien czas mieszkała w Wiedniu, później przeniosła się do Berlina. Po trzech latach wróciła do Polski, osiedliła się w Warszawie, gdzie rozpoczęła współpracę z CISZO (Centralną Żydowską Organizacją Szkolną), w ramach której kierowała szkolnictwem świeckim na terenie Polski. Nadal współpracowała z sekcją pedagogiczną JIWO w Wilnie. Angażowała się w liczne inicjatywy społeczne, m.in. kierowała zbiórką pieniędzy na rzecz wileńskiego zakładu dla osób specjalnej troski. [7]
Wspomina ją Emanuel Ringelblum: Wysoka, szczupła, o miłej i serdecznej, przyjaznej twarzy, z głową przyprószoną srebrem, lat około pięćdziesięciu. Dzięki swym zdolnościom pedagogicznym była przez długie lata inspektorką CISzO. Jeździła z miasta do miasta i uczyła nauczycieli żydowskich kochać dziecko żydowskie i wychowywać je w duchu świeckości i humanitaryzmu. Rozmiłowana w żydowskiej przeszłości, chciała powiązać przeszłość ze współczesnością. Skromna, cicha jak mysz, chodziła zamyślona, jak człowiek z innej planety. Niepodobna wprost opisać, jak wiele zawdzięcza jej świeckie szkolnictwo żydowskie w Polsce, zwłaszcza na prowincji, gdzie nauczyciele pełnymi garściami skorzystali z jej bogatego doświadczenia pedagogicznego, z jej wybitnej wiedzy w zakresie problemów wychowawczych, a przede wszystkim z bogatej intuicji tego urodzonego pedagoga. Mizerna, samotna, uosobienie dobroci, oddała się bez reszty światu dzieci. [8]
W 1937 r. reprezentowała CISZO na Światowym Zjeździe Nauczycieli w Paryżu; wygłosiła referat o żydowskim szkolnictwie w Polsce, który wzbudził entuzjazm wśród delegatów. W tym czasie aktywnie organizowała także pawilon żydowski na Światowych Targach w Paryżu.
Mimo wszystkich zasług i wielkiego doświadczenia, z powodu braku funduszy CISZO na utrzymanie specjalnej instruktorki, jeszcze przed wybuchem wojny musiała odejść ze szkolnictwa. Utrzymywała się z udzielania lekcji języków obcych. [9] Sytuacja życiowa Rozy Simchowicz pogorszyła się drastycznie po wybuchu wojny. Według relacji Poli wręcz żyła w wielkiej nędzy. [10] Została przesiedlona do getta, gdzie podjęła pracę w Centosie. Wybuchła II wojna światowa. Roza Symchowicz wraca do swej „pierwszej miłości”, do dziecka żydowskiego. Pracuje w Centosie. Wespół z wieloma żydowskimi aktorami usiłuje wprowadzić do zakładów Centosu naukę języka żydowskiego. [11]
Roza objęła nadzór nad prowadzonymi przez komitety domowe „kącikami dla dzieci”, gdzie najmłodsi otrzymywali posiłek i organizowano im zabawy. Kierowała kursem dla wychowawców kącików, prowadziła wykłady o wychowaniu w jęz. jidysz. Centos zlecił jej również przygotowanie materiałów dydaktycznych i lektur dla placówek opieki nad dziećmi. Nie ma ona na ten cel funduszy, pozyskuje jednak ludzi dzięki miłemu i przyjaznemu usposobieniu. Promienieje radością, gdy udaje jej się zdobyć odpowiednią książkę, czytankę, poszukiwany wierszyk. (…) Pragnie zaszczepić w sercach miłość do języka żydowskiego. (…) Wykonuje tę swoją pracę cicho, skromnie, bezgłośnie, bez szumu, hałasu i reklamy. [12]
Kierując referatem pracy kulturalnej w jidysz (w kierownictwie Centralnego Komitetu Imprez dla dzieci była odpowiedzialna za imprezy w jęz. żydowskim), prowadziła również centralną bibliotekę dla dzieci. Wraz z Barbarą Berman brała udział w akcji popularyzowania wśród dzieci książki żydowskiej. Z ramienia JIKOR (Żydowskiej Organizacji Kulturalnej) prowadziła kurs języka i literatury jidysz.
Raporty opiekunów obwodowych Rozy Simchowicz i Ch. Bendera o stanie rodzin Blumenkranców i Wyszegrodzkich / Archiwum Ringelbluma
W końcu, na zlecenie Centosu przejęła referat ds. dzieci ulicy i podjęła się największego i najtrudniejszego zadania: kwalifikowania dzieci do półinternatów.
W jednej z sal Centosu, przy jednym z biurek siedziała wysoka, smukła kobiet, siwowłosa, o ogromnych oczach, promieniejących dobrocią i serdecznością, i miłym, przyjaznym uśmiechu. (…) Szczęśliwy przypadek sprawił, że z powodu braku miejsca, biurko, przy którym pracowała, postawiono w poczekalni Centosu. Tu gromadzą się matki z dziećmi, zgłaszające się po pomoc, tu widzi ona własnymi oczami całe ubóstwo i nędzę żydowskiego dziecka. [13]
Ringelblum pisał: Towarzyszka Symchowicz kwalifikuje kandydatów, przyjmuje każde dziecko z osobna, wysłuchuje je, zapoznaje się z nim i wyznacza, do którego internatu należy dane dziecko kierować. Dzieci ulicy są brudne, zawszone, większość z nich jest zarażona tyfusem. [14] Lea Rotkop wpominała, że mimo dręczącego głodu oddawała dzieciom swoje śniadanie. Obdarza je szczególną miłością, rozmawia z nimi jak kochająca matka. [15] Roza, chcąc być jak najbliżej udręczonych dzieci, nie zgodziła się na ustawienie barierki oddzielającej ją od chorych na tyfus.
Urzędnicy (…) ustawiają w biurach barierki, żeby się bezpośrednio nie stykać z dziećmi ulicy i uniknąć groźnej, zarażonej wszy, głównej roznosicielki tyfusu. Wielka przyjaciółka dzieci, anioł na ziemi, współczująca i współcierpiąca z nimi Roza Symchowicz nie rozumie, jak można z ludzkiego i pedagogicznego punktu widzenia odsuwać się od dzieci, od biednych owieczek, które szukają pomocy w Centosie. Nie godzi się na umieszczenie przegrody między sobą a dziećmi ulicy. Gdy te załamane, nieszczęśliwe dzieci przychodziły do Rozy, ta głaskała je po główkach, pocieszała i pomagała, jak tylko potrafiła. [16]
W końcu i ona zaraziła się tyfusem. Nie chciała skorzystać z pomocy Jointu, uważając, że są ważniejsi od niej, którzy mają więcej zasług dla społeczeństwa. [17] Zmarła w listopadzie 1941 r. Nie znamy dokładnej daty jej śmierci. Została pochowana 2 grudnia 1941 r. Jak pisze Ringelblum, miała imponujący pogrzeb.
Nekrolog Rozy Simchowicz: „Z głębokim żalem zawiadamiamy o przedwczesnej śmierci Rozy Simchowicz. W Jej osobie nowoczesna kultura żydowska straciła jednego ze swych najwspanialszych twórców. Cześć Jej pamięci. Pogrzeb odbędzie się we wtorek, 2 b.m. (grudzień 1941 r.) z domu, pl. Grzybowski 10. Rodzina i przyjaciele”. / Archiwum Ringelbluma
Setki przyjaciół i znajomych przyszły oddać jej ostatni hołd. Dziwne fatum chciało, że karawan z nieboszczką uciekł przed nami. Skromna Roza krępowała się wielkiego pogrzebu, jakiśmy jej urządzili, i uciekła przed nami. A stało się to tak: zebraliśmy się w „małym getcie” przed jej domem i szliśmy razem z karawanem. „Małe getto” miało dwa rodzaje połączenia z „dużym gettem”. Ciąg pieszy odbywał się przez drewniany most, nad ul. Chłodną, która była aryjską ulicą i oddzielała „małe getto” od dużego. Wozy zaś jechały stroną aryjską przez Chłodną. Umówiliśmy się z powożącym karawanem, żeby czekał na nas po drugiej stronie Chłodnej. Stało się jednak inaczej. Pojechał prosto na cmentarz, nie czekając na nas w umówionym miejscu. Pogrzeb Rozy był prawdopodobnie ostatnim pogrzebem, na którym przemawiano. Mała grupa przyjaciół przedostała się przez wachę przy cmentarzu, który znajdował się już po stronie aryjskiej. Stowarzyszenie JIKOR wydało hektografową publikację poświęconą Rozie. [18]
Od jesieni 1941 r. imię Rozy Simchowicz nadano dziecięcej bibliotece na ul. Leszno 67.
A w sali, gdzie pracowała Roza Simchowicz, przez wiele dni po jej śmierci rozlegał się płacz. [19]
Przypisy:
[1] Warszewer cawoes. Bagegeniszn, aktiwitetn, gojroles 1933–1943, Tel Awiw 1974, s.254 [za:] Rachela Auerbach, Pisma z getta warszawskiego, przekł. Karolina Szymaniak, Anna Ciałowicz, Wyd. ŻIH, Warszawa 2015, s. 118.
[2] Lea Rotkop, Roza Simchowicz, Archiwum Ringelbluma, tom 2, s. 240, s. 245.
[3] Jedyne zdjęcie, najprawdopodobniej przedstawiające Rozę Simchowicz, dostępne jest w internecie na stronie http://eng.thepartisan.org/document/68521,0,6795.aspx
[4] Lea Rotkop, Roza Simchowicz, op. cit, str. 241.
[5] Ibidem, s. 242.
[6] Ibidem.
[7] W Lerer Yizker Bukh (Tom Pamięci dla nauczycieli) wydanym w Nowym Jorku w 1954 r. zachowało się kilka wypowiedzi uczniów na jej temat: To była piękna, czysta, religijna dusza, skromna i z głęboką inteligencją, z pięknym sercem i talentem do doceniania ludzi… Tylko niektóre osoby wiedziały, że jest głęboko religijna. W czasie Wielkiego Święta można ją było zobaczyć w synagodze z świątecznym modlitewnikiem w dłoniach i twarzą naświetloną świętością modlitwy. Nie wstydziła się modlić jak wszystkie żydowskie żony. Czyste dusze nie mają się czego wstydzić. (…) Spotkałem towarzyszkę Simchowicz po raz pierwszy w 1921 r., diedy przybyłem jako uczeń do wileńskiego seminarium dla nauczycieli żydowskich. Zauważyłem szczupłą, młodą kobietę o podłużnej twarzy, dumnej głowie, krótko przystrzyżonych włosach i parze płonących, dużych, mądrych oczu. Nigdy w życiu nie zapomniałem tych oczu… Za każdym razem, gdy wchodziłem do jej pokoju, moje serce biło ze szczególną porywczością. To nie był strach. To było poczucie czci, poczucie powagi, które przeżywałeś za każdym razem, gdy spotkałeś się oko w oko z Rozą Simchowicz. [za:] http://yleksikon.blogspot.com/2018/04/roze-simkhovitsh-roza-simchowicz.html
[8] Archiwum Ringelbluma, Pisma Emanuela Ringelbluma z bunkra, tom 29a, s. 231–233.
[9] Ibidem.
[10] Lea Rotkop, Roza Simchowicz, op. cit, s. 243.
[11] Archiwum Ringelbluma, Pisma Emanuela Ringelbluma z bunkra, op. cit., s. 231–233.
[12] Lea Rotkop, Roza Simchowicz, op. cit, s. 244.
[13] Ibidem, s. 240–243.
[14] Archiwum Ringelbluma, Pisma Emanuela Ringelbluma z bunkra, op. cit., s. 231–233.
[15] Lea Rotkop, Roza Simchowicz, op. cit, s. 245.
[16] Archiwum Ringelbluma, Pisma Emanuela Ringelbluma z bunkra, op. cit., s. 231–233.
[17] Ibidem.
[18] Ibidem.
[19] Lea Rotkop, Roza Simchowicz, op. cit, s. 246.
Bibliografia:
Archiwum Ringelbluma, Dzieci – tajne nauczanie w getcie warszawskim, tom 2, opr. Ruta Sakowska, ŻIH, Warszawa 2000.
Archiwum Ringelbluma, Pisma Emanuela Ringelbluma z bunkra, tom 29a, opr. Joanna Nalewajko-Kulikov, ŻIH, Warszawa 2018.
Rachela Auerbach, Pisma z getta warszawskiego, przekł. Karolina Szymaniak, Anna Ciałowicz, Wyd. ŻIH, Warszawa 2015.
http://yleksikon.blogspot.com/2018/04/roze-simkhovitsh-roza-simchowicz.html
Zdjęcie: http://eng.thepartisan.org/document/68521,0,6795.aspx