Jeremy Corbyn źle stał po dobrej stronie. Tony Blair mówił: “Jeśli twoje serce jest z Corbynem, to zrób sobie przeszczep”
Stanisław Skarżyński, Londyn
Jeremy Corbyn (Fot. Jane Barlow/AP)
Jeremy Corbyn odda stery w partii, która trzyma w rękach przyszłość. Może Partii Pracy nie uda się wrócić do władzy za pięć lat, ale jedno jest pewne – pod nowym kierownictwem nie będzie popełniać w kółko tych samych błędów.
*
Jakbyśmy siedzieli na wulkanie płynnej wściekłości. Wrogość wobec kierownictwa jest namacalna – tak atmosferę w Partii Pracy opisał jej nestor, lord Charles Falconer.
12 grudnia na Labour Party zagłosowało 32,1 proc. Brytyjczyków, o 7,8 punktu mniej niż dwa i pół roku temu. Partia straciła 59 z 262 mandatów z 2017 r. 203 miejsca to najgorszy wynik od 1935 r.
– Za przywilejami przywództwa idzie odpowiedzialność. Kierownictwo musi przeprosić ludzi, którzy dramatycznie potrzebowali laburzystowskiego rządu. Bo wszystko, co wydarzy się przez najbliższe pięć lat – to, że dzieci będą się uczyć w coraz większych klasach, i to, że ludzie będą dłużej czekać na operację w szpitalu – to odpowiedzialność torysów, ale kierownictwo Partii Pracy również zawiniło – mówiła w BBC parlamentarzystka Rachel Reeves.
Od razu po wyborach Jeremy Corbyn ogłosił, że pozostanie na stanowisku tylko do rozstrzygnięcia rywalizacji o przywództwo. Skąd więc ostre słowa?
Liczy się wynik, i kropka
Zdaniem większości powinien zrobić to, co druga wielka przegrana. 39-letnia liderka Liberalnych Demokratów Jo Swinson zrezygnowała, choć kierownictwo objęła ledwie pół roku temu, a w porównaniu z poprzednimi wyborami partia zyskała 4,2 proc., choć straciła jeden na 12 mandatów.
Swinson odeszła, bo nie osiągnęła celu politycznego (czyli powstrzymanie brexitu). Corbyn natomiast opóźnia odejście, mimo że to jego porażka doprowadziła do trzęsienia ziemi. Porażka tym dotkliwsza, że wcale nie konieczna – gdyby nie zgodził się na wcześniejsze wybory, Boris Johnson musiałby czekać na zakończenie kadencji Izby Gmin aż do 2022 r.
Teraz Partia Konserwatywna zdobyła zaledwie 1,2 proc. głosów więcej niż dwa i pół roku temu, ale dzięki jednomandatowym okręgom słaby wynik opozycji pozwolił jej wprowadzić do Izby Gmin aż o 47 osób więcej – 365 miejsc w Izbie Gmin torysi mieli ostatnio w czasach Thatcher.
Tym samym Corbyn sprawił, że Boris Johnson z brutalnie przeczołgiwanego przez parlament szefa mniejszościowego rządu zmienił się w takiego, który – by posłużyć się nagłówkiem z „The Telegraph” – „może kształtować kraj wedle swojego upodobania”.
Liczy się wynik, i kropka – Corbyn musi zniknąć z frontowej ławy w Izbie Gmin, bo są jeszcze cywilizacje polityczne, w których przywódcy ponoszą odpowiedzialność za porażkę i odchodzą. Raz na zawsze.
Węgiel, nie zasiłek!
Drugą szansę daje ocena historii. Ta może być dla Corbyna – który po raz dziesiąty z rzędu zdobył mandat w londyńskim okręgu Islington North – łagodniejsza.
Syn nauczycielki matematyki i inżyniera urodził się w 1949 r. w Wiltshire w południowo-zachodniej Anglii. Karierę aktywisty zaczynał jeszcze jako uczeń, wstępując do zwalczającej polowania i walki psów Ligi przeciw Okrutnym Sportom. W wieku 16 lat wstąpił do Partii Pracy. Jako 20-latek wpadł na pomysł pracy w hodowli świń i został wegetarianinem na resztę życia. Duże znaczenie dla formowania się poglądów młodego Jeremy’ego miała też podróż do Ameryki Południowej, gdzie brał udział w demonstracjach przeciwko juncie w Brazylii i oglądał z bliska dojście do władzy lewicowego prezydenta Chile Salvadora Allendego. O jego upadku czytał już w gazetach jako działacz związkowy w Anglii.
W rządzonej przez Margaret Thatcher, konserwatywnej do bólu Wielkiej Brytanii oznajmił, że „nie będzie socjalizmu bez równouprawnienia gejów”. Aresztowano go za udział w londyńskim proteście przeciwko apartheidowi w RPA. Wprowadził górników z zamykanych kopalni na galerię pałacu westminsterskiego, gdzie krzyczeli: „Coal not dole!” (węgiel, nie zasiłek).
Nie było lewicowej sprawy, w którą Corbyn by się nie angażował.
Corbyn źle stał po dobrej stronie
Najbardziej znane jest jego zaangażowanie w Kampanię Solidarności z Palestyną, które doprowadziło do lawiny oskarżeń o antysemityzm. Próby robienia z Corbyna zoologicznego antysemity w rodzaju Johna Tyndalla to nonsens, ale nie da się ukryć, że w jego świecie militaryzacja izraelskiego nacjonalizmu była większym problemem niż radykalizowanie się palestyńskiego oporu.
Corbyn był też nieprzejednanym krytykiem polityki wobec Irlandii. Jego zaangażowanie w sprawy „czwórki z Guildford” i „szóstki z Birmingham” doprowadziło do uniewinnienia ludzi fałszywie skazanych za zamachy IRA w połowie lat 70.
W innych przypadkach wypadało to jednak gorzej: w pierwszej połowie lat 80., gdy bomby IRA wybuchały w całym Zjednoczonym Królestwie, Corbyn zorganizował wizytę Gerry’ego Adamsa, lidera reprezentującej IRA politycznie Sinn Fein, w Izbie Gmin. Chwilę później IRA zaczęła brać pieniądze od Kaddafiego. Inna sprawa, że były to czasy zupełnego zdziczenia, bo Kaddafi wspierał IRA, by odegrać się na Thatcher za jej wsparcie dla amerykańskiego bombardowania Trypolisu.
Idealizm pozwalał mu jednak stać po dobrej stronie nawet wtedy, kiedy trzeba było się postawić partii – gdy Tony Blair wbrew opinii publicznej szedł z George’em W. Bushem na wojnę w Iraku, Corbyn przewodniczył organizacji Stop the War.
Ogon macha psem
– To dobry człowiek, ale nie nadaje się na lidera – powiedział były minister spraw zagranicznych Hilary Benn w 2016 r. To najlepsza charakterystyka Corbyna.
Próbował rządzić, unikając konfliktów i opierając się wyłącznie na ludziach związanych z ruchem Momentum, który określany jest jako „sekta” i „ogon, który macha psem”, bo 40-tysięczna organizacja opanowała liczącą blisko pół miliona członków partię. Momentum zadziałało jak izolacja, nie pozwalając na debatę o najważniejszych dylematach lewicy.
Partia poległa na trzech kwestiach: brexicie, zmianie pokoleniowej i poglądach na temat roli państwa w gospodarce.
Podczas gdy olbrzymia większość szeregowych członków to przeciwnicy brexitu, w Momentum panuje pogląd, że płynące z Brukseli nakazy liberalizacji handlu, ograniczenia długu publicznego i zakazy pomocy publicznej to duszenie państw członkowskich.
To Momentum odpowiadało za manifest wyborczy zakładający olbrzymi program inwestycji publicznych – od nacjonalizacji kolei po izolację każdego domu w kraju – który spodobał się ekonomistom, ale w który nie uwierzyli wyborcy.
To w Momentum wreszcie panuje przekonanie, że kluczem są młodzi ludzie – co jest może świetną strategią na przyszłość, ale nie pozwala wygrywać tu i teraz.
Absolutny brak kompetencji
Drugi biegun Partii Pracy to były premier Tony Blair, który już w 2016 r. mówił: „Jeśli twoje serce jest z Corbynem, to zrób sobie przeszczep”. Dziś triumfuje. – Zawiedliśmy kraj. Partia Pracy w swoim samozadowoleniu stała się pomagierem przy brexicie. Kombinacja naszej pomylonej ideologii i absolutnego braku kompetencji pozwoliły temu się wydarzyć – mówił w BBC.
Choć Blair zapewnia, że „nie ma nic przeciwko Corbynowi jako człowiekowi”, to różni ich wszystko. Młodszy od Corbyna raptem o cztery lata Blair to młoda socjalistyczna krew: członek elity wykształconej na Oksfordzie, który wysłał Brytanię na cztery wojny (do Kosowa, Afganistanu, Sierra Leone i dwa razy do Iraku), realizujący politykę gospodarczą „nowej lewicy”: rozmontowujący związki, prywatyzujący szkolnictwo i służbę zdrowia (z katastrofalnymi rezultatami), każący płacić za studia.
Kapitaliści chwalą Corbyna
Blair jest twarzą tych, którzy chcą cały kryzys lewicy przykleić do Corbyna. Ale program, z którym partia szła do wyborów, był doceniany – grupa 150 ekonomistów chwaliła go w liście otwartym, który wydrukował dziennik londyńskiej dzielnicy finansowej – „Financial Times” (nazywając Blaira populistą).
Tego następca – a raczej następczyni – Corbyna nie może ignorować, bo w postbrexitowej Brytanii głos biznesu będzie dla Partii Pracy na wagę złota.
No i to Corbyn walczył o taką politykę brexitową, która oznaczałaby pozostanie w kontakcie ze starszym elektoratem z biedniejszej północy kraju, gdzie brexit cieszył się olbrzymim poparciem, a propozycje rozwojowe i socjalne nie przemawiają.
Miewał nosa
Nie da się ocenić, czy gdyby Partia Pracy poszła wyraźniej w stronę prounijnych postulatów, wynik byłby lepszy. Być może stary brexitowiec Corbyn – już w 1975 r., podczas pierwszego referendum w sprawie obecności Zjednoczonego Królestwa w zjednoczonej Europie, prowadził kampanię za wyjściem – miał więcej wyczucia niż wielkomiejska bańka, której i tak nie udało się odebrać głosów Liberalnym Demokratom.
Najważniejszym argumentem za Corbynem jest to, że odda stery w partii, która trzyma w rękach przyszłość: na Partię Pracy głosowało aż 57 proc. osób w wieku 18-24 lata, 55 proc. w grupie 25-34 lata oraz 45 proc. w tej od 35 do 44 lat.
Torysi notowali w tych grupach odpowiednio 19, 23 i 30 proc.
Te rozważania są możliwe jednak dlatego, że lider bierze odpowiedzialność. Może Partii Pracy nie uda się wrócić do władzy za pięć lat, ale jedno jest pewne – pod nowym kierownictwem nie będzie popełniać w kółko tych samych błędów.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com