Archive | 2020/01/19

W wojnie nie ma nic pięknego. Jak szwedzkie muzeum patrzą na historię, szczególnie żydowską

W wojnie nie ma nic pięknego. Jak szwedzkie muzeum patrzą na historię, szczególnie żydowską

Katarzyna Markusz


Upamiętnienie Raula Wallenberga w Sztokholmie

18 STYCZNIA 2020

Sztokholm w styczniu wita przyjezdnych plakatami z napisem „Kalifat”. Nie jest to jednak – wbrew wiadomościom podawanym w niektórych mediach – informacja o tym, że rządy w kraju przejmują wyznawcy islamu. To reklama nowego serialu, który zresztą ma pojawić się też na Netfliksie. Z pewnością wywoła on kolejne dyskusje dotyczące wpływu mniejszości na życie większości, nie tylko w Szwecji, kraju, który długo upierał się przy homogeniczności.

Pierwsi Żydzi, którzy przybyli do Szwecji w XVII wieku mogli w niej pozostać pod warunkiem porzucenia swojej wiary. Dziś historię społeczności żydowskiej przypomina znajdujące się niedaleko pałacu królewskiego w Sztokholmie Muzeum Żydowskie, chociaż robi to w sposób dość nietypowy, bo podkreślając negatywne aspekty żydowskiej egzystencji.

Pierwszego Żyda, który dostał w tym kraju pozwolenie na praktykowanie judaizmu spotkamy w Muzeum Historii Szwecji. Aaron Isaac był rytownikiem pieczęci, co było wtedy zawodem rzadkim, ale potrzebnym. Dlatego w 1775 r. król Gustaw III postanowił zmienić dotychczasowe prawo i nie zmuszać Żydów do chrztu w kościołach luterańskich. W Muzeum Żydowskim, które swoją siedzibę ma w zbudowanej w 1795 r. synagodze, znajduje się księga religijna należąca do Isaaca. Na wystawie nazwano ją „biblią”, choć należy założyć, że nie zawiera Nowego Testamentu. Ze źródeł historycznych wynika, że jej właściciel skarżył się na prześladowania i wyobcowanie.

Portret Aarona Isaaca w Muzeum Historii Szwecji

Z wystawy w Muzeum Żydowskim dowiemy się, że w Szwecji Żydzi zajmowali się handlem oraz modlitwą. Rozwijali rzemiosło i przemysł, ale nadal pozostawali obcymi. W okresie międzywojennym wielu lokalnych polityków uważało, że to sami Żydzi odpowiadają za antysemityzm. Gdy w 1933 r. do władzy w Niemczech doszli naziści, Szwecja – jak inne kraje – nie chciała przyjmować uciekających stamtąd uchodźców. Jak możemy przeczytać na wystawie, „to jedyny moment w historii, gdy Żydów nie wpuszczono do kraju”. Dla pełnej jasności sytuacji Szwedzi poprosili Niemców, by Żydom opuszczającym Rzeszę przybijali w paszportach pieczęć z literą „J”. Dzięki temu wiedziano, kogo należy z granicy zawrócić. Dlaczego Szwedzi nie przyjmowali wtedy uchodźców? Bo zależało im na ochronie miejsc pracy i homogeniczności społeczeństwa bez „niechcianych elementów”. Sytuacja zmieniła się dopiero w 1942 r., gdy nastąpiła deportacja Żydów z Norwegii do niemieckich obozów. Rząd Szwecji postanowił jednak pomóc. Rok później przyjął więc Żydów z Danii, którzy byli w stanie dotrzeć do granicy.

Muzeum Żydowskie w Sztokholmie

W Muzeum Żydowskim dowiemy się, że po wojnie szwedzcy Żydzi wspierali finansowo osadnictwo w Palestynie, ale nie dowiemy się niczego o ich krewnych zamordowanych w obozach zagłady, o Raulu Wallenbergu – szwedzkim dyplomacie, który ratował węgierskich Żydów, o polskich Żydach którzy w 1968 r. znaleźli w Szwecji drugi dom. To muzeum poświęcone raczej tym odrzuconym i niechcianym; mniej skupiające się na życiu, a bardziej na izolacji. Opowiedziana tu historia nie jest więc pełna, ale uzupełniają ją inne – niezmiernie liczne w Sztokholmie – muzea.

Raul Wallenberg trafił do Muzeum Armii. Wystawa, która się tam znajduje doskonale nadaje się do oglądania z dziećmi. Historię szwedzkich wojen i (udanych) podbojów zaczyna makieta przedstawiająca… walczące małpy. Każdy może interpretować to na swój sposób, jednak stojąca obok radziecka głowica bojowa, każe zastanowić się nad odpowiedzialnością i dojrzałością tych, którzy wojny wszczynają. Z polskiego punktu widzenia istotne są tu zabytki, jakie Szwedzi w czasie wojen z naszego kraju wywieźli (albo, jak informuje Wikipedia, „zgromadzili”). Sprawa ewentualnej restytucji zostaje wyjaśniona na jednej z pierwszych plansz. Mówiąc krótko – nic z tego, co zostało zagrabione, nie zostanie oddane. Dlaczego? Bo takie wtedy było prawo, że kto wygrywa bitwę, zabiera z niej co tylko może. A skoro tak, to czy te pamiątki nie powinny dziś wrócić do prawowitych właścicieli? Muzeum odpowiada, że „to nie jest takie proste”. Bardziej konkretna jest w tej sprawie ambasada Szwecji w Warszawie, która na swojej stronie internetowej jasno deklaruje, że żadnych zwrotów nie będzie, ale jeżeli jakieś polskie muzeum chciałoby któryś z artefaktów u siebie pokazać, może go wypożyczyć.

Muzeum Armii pokazuje, jak biedna i głodna była Szwecja zanim król nie wpadł na pomysł zbrojnego ataku na inne kraje. Dzięki łupom i grabieży, zbudowano potęgę kraju, która rozbiła się dopiero o rosyjską zimę. W wojnie nie ma nic pięknego. Jest ból, cierpienie, okrucieństwo i krzywdy, których nie sposób zapomnieć. Jest anonimowa śmierć na rozległych polach bitew, są złamane życia weteranów oraz wdowy i sieroty, o które nie ma się kto zatroszczyć.

Pokój Raula Wallenberga w Muzeum Armii w Sztokholmie

To w tym muzeum odtworzono pokój jednego z najważniejszych szwedzkich bohaterów, dyplomaty Raula Wallenberga, który w czasie II wojny światowej uratował tysiące węgierskich Żydów. Los samego Wallenberga nie jest do końca jasny. Pod koniec wojny wpadł on w ręce Rosjan. Zginął prawdopodobnie na Łubiance lub na Syberii. W Muzeum Armii postawiono jego biurko, dokumenty oraz płaszcz, prezentując w jaki sposób używał go do przekazywania zakodowanych informacji.

O II wojnie światowej niewiele dowiemy się z Muzeum Historii Szwecji. Choć ekspozycja zrobiona jest w bardzo interesujący sposób – odwiedzający podążają linią czasu, oglądając instalacje dotyczące poszczególnych lat – to nie dowiemy się z niej niczego o Lapończykach, potomkach pierwotnych mieszkańców Skandynawii, ani o Wikingach. Wystawa poświęcona tym drugim ma zostać otwarta w tym roku; mają oni też swoje oddzielne muzeum w Sztokholmie. Gdy dochodzimy do okresu wojennego, otrzymujemy informację o neutralności Szwecji oraz wciąż trwających dyskusjach oceniających postawę ówczesnego rządu. Nie dowiadujemy się natomiast tego, że Niemcy w czasie wojny zaopatrywali się w szwedzką stal, którą wykorzystywali w przemyśle budowlanym. To już trudno uznać za neutralność. Na wystawie umieszczono ogromną planszę z nazwami miejsc: Hanoi, Babi Jar, Treblinka i innych. Pod spodem znajdują się dwie gabloty, które nie nadają tym nazwom żadnego kontekstu, bo mówią o – do dziś nierozwikłanym – morderstwie premiera Olofa Palmego w 1986 r.

W Muzeum Historii Szwecji w Sztokholmie

To ciekawe, że w żadnym z wymienionych wyżej muzeów Holokaust nie stanowi ważnego punktu narracyjnego. Jest przecież istotną częścią historii Europy i świata, a jednak na szwedzkich ekspozycjach mówi się o wszystkim, tylko nie o samej Zagładzie. Jeżeli już pojawiają się Żydzi, to przynajmniej nie przedstawia się ich w sposób stereotypowy, jako głównie rozmodlonych ortodoksów, czemu czasami ulegają inne placówki. Nie wiem, czy Szwecja ma jakąkolwiek narzuconą odgórnie politykę historyczną, ale wydaje się, że wszystkie te miejsca mówiące o historii jakoś się ze sobą łączą w spójna narrację. Narrację, którą jednak należałoby uzupełnić.

W Sztokholmie niemal na każdej ulicy jest muzeum lub historyczne miejsce, które można odwiedzić. Co jednak zrobić ze zdobytą tam wiedzą? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Forum Żyjącej Historii, instytucja edukacyjna, która m.in. prowadzi warsztaty dla uczniów. Pracownicy Forum z jednej strony szczycą się tym, że są państwową instytucją, która nie korzysta z prywatnych funduszy, z drugiej – przyznają, że mają świadomość tego, iż władze – w razie gdyby działania tej instytucji im się nie podobały – mogą obciąć jej fundusze. Obecnie Forum przygotowało wystawę o wolności słowa i propagandzie. Jedną z jej bohaterem jest Věra Čáslavská, czechosłowacka gimnastyczka, która na olimpiadzie w Meksyku w 1968 r. spuściła głowę w czasie odgrywania hymnu ZSRR. W ten sposób zaprotestowała przeciwko sowieckiej inwazji w jej rodzinnym kraju. Została za to ukarana utratą pracy i możliwości wyjazdu z Czechosłowacji. Czy było warto? Na to pytanie muszą sobie odpowiedzieć uczniowie, którzy odwiedzą Forum. Oprócz tego zobaczą żółte kamizelki, będące symbolem protestujących we Francji, maski Guya Fawkesa, symbolizujące ruch Anonymous, czy portret Grethy Thunberg. Wszyscy ci ludzie mają coś do powiedzenia i wszyscy są różnie odbierani. Jedni ich krytykują, inni podziwiają. Na specjalnym ekranie sami możemy przekonać się, jak czulibyśmy się, nie mogąc mówić tego, co myślimy. Gdy patrząc w monitor zaczniemy poruszać ustami, szybko zostają one zaklejone srebrną taśmą. I już nie mamy nic do powiedzenia.

Fragment wystawy w Forum Żyjącej Historii w Sztokholmie

Mimo że sztokholmskie muzea powodują niedosyt, warto podkreślić, że to właśnie w Szwecji dla co najmniej kilkuset osób jidysz jest językiem wyniesionym z domu, a społeczność żydowska liczy około 50 000 osób. W centrum miasta znajduje się ogromna synagoga oraz pomnik poświęcony ofiarom Szoa, a Forum Żyjącej Historii 27 stycznia organizuje duże państwowe obchody Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu. W ubiegłym miesiącu szwedzka telewizja pokazała czteroodcinkowy serial dokumentalny zrobiony w jidysz i o jidysz. W tym miesiącu premierę miał serial „Kalifat”, który pokazuje niebezpieczeństwa fascynacji Państwem Islamskim. Da się więc zauważyć różnorodność, otwartość i gotowość do dyskusji, również o przeszłości. Ważne jednak, by byli eksperci, którzy taką dyskusją pokierują, nie dając jej zejść na manowce manipulacji.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Following Poland’s lead, Lithuania proposes a controversial Holocaust law

Following Poland’s lead, Lithuania proposes a controversial Holocaust law

Cnaan Liphshiz


Lithuanian lawmaker pushing controversial bill which would declare that the country had no responsibility for the Holocaust.
Prime Minister Saulius Skvernelis of Lithuania / Petras Malukas/AFP via Getty Images

Poland passed a controversial Holocaust law last year that drew sharp international criticism and damaged its relations with Israel, United States and Jewish groups around the world. Many feared the law, which prohibited rhetoric accusing Poland of complicity in Nazi crimes — since the Nazis occupied Poland, Polish leaders argue — would hamper education and historical research of the genocide.

Those concerns and issues have not disappeared in the year since Poland passed the legislation. Despite several attempts to bury the hatchet, Polish President Andrzej Duda last week pulled out of a major Holocaust commemoration event in Jerusalem.

Some historians and survivors say the Polish legislation has encouraged other European nations with far more sinister Holocaust records to attempt to whitewash their own participation in the genocide.

One such country is Lithuania, where Nazi complicity was both widespread and a major reason why about 95 percent of the country’s 250,000 Jews were wiped out, according to major international research institutions about the Holocaust.

Trying to counter that narrative, a Lithuanian lawmaker for the ruling party of Prime Minister Saulius Skvernelis announced last month that a committee he heads is drafting legislation declaring that neither Lithuania nor its leaders participated in the Holocaust.

“The Lithuanian state did not participate in the Holocaust because it was occupied, just as the Lithuanian nation could not participate in the Holocaust because it was enslaved,” said the lawmaker, Arunas Gumuliauskas.

To Rosa Bloch, a 91-year-old survivor of the Kaunas, or Kovno, ghetto, the assertions are “so clearly false and outrageous that it could only have been the result of the Polish legislation,” she told the Jewish Telegraphic Agency.

“The Lithuanians saw it worked for the Poles, so they also went ahead,” Bloch said.

The Lithuanian push is perhaps more disturbing to Bloch than the Polish one “because the Lithuanians were active and cruel partners in the Holocaust. There isn’t a Lithuanian Jew alive who didn’t lose relatives to Lithuanian murderers,” she said.

The causality Bloch and many others see between the law in Poland and the legislation being contemplated in Lithuania is difficult to establish, but the projects are clearly connected.

In September, Gumuliauskas organized a meeting with Polish lawmakers about historical memory, referring to what he described as a common challenge.

“Today, when Lithuanian-Polish relations are good, third parties are trying to knock us over the head by using the prism of historical memory,” he said in an interview about the meeting. Gumuliauskas did not name the third parties.

The meeting, he added, was to promote “cooperation between historians of both countries in pursuit of common goals.”

Whatever the exact relationship between the Polish and Lithuanian pushes for exoneration – Gumuliauskas did not respond to JTA’s query on the matter — they are part of a broader effort on the part of Eastern European nations to emphasize their populations’ victimhood and contradict or diminish allegations of complicity in the Holocaust.

Whereas Western European societies have increasingly assumed responsibility for the persecution of their Jews, the opposite has happened in Eastern European nations, where education about the Holocaust was largely absent or lacking under communism.

Many in Eastern Europe today excuse their compatriots’ collaboration with Nazi Germany as “aimed at achieving independence from the Soviet Union” rather than to kill Jews, Michael Berenbaum, a former director of the U.S. Holocaust Museum’s research institute, told JTA. He also said that the Polish law was “encouraging” politicians in other countries to seek similar legislation.

Amid rising nationalism across the continent, governments in multiple Eastern European countries now celebrate Nazi collaborators, including perpetrators of the Holocaust, as patriotic heroes.

In Ukraine, the parliament passed a law in 2015 that praised “anti-communist partisans,” including Nazi collaborationists, and criminalized uttering “insults” about their memory. Streets there are named for collaborators Stepan Bandera and Roman Shukhevych, among others.

In 2014, Latvia introduced a law stipulating up to five years in jail for those who deny the role of “the foreign powers that have perpetrated crimes against Latvia and the Latvian nation” without mentioning the involvement of Latvian SS volunteers in murdering nearly all of the country’s 70,000 Jews. German SS veterans march annually through the streets of the capital Riga flanked by ultranationalist activists.

Back in Lithuania, a school is named for Jonas Noreika, a wartime leader who helped killed Jews.

Seen in this context, the proposed legislation in Lithuania is a trial balloon and “the next step in Holocaust distortion in Eastern Europe,” said Efraim Zuroff, the Eastern Europe director of the Simon Wiesenthal Center, who in recent years has focused on Holocaust history and revisionism in Lithuania.

If a nation with a Holocaust record such as Lithuania’s passes a law that exonerates it without significant diplomatic fallout, Zuroff suggested, “it could be a terrible sign for others.”

Ruta Vangaite, a bestselling author in Lithuania who has written about the Holocaust, said the law would be a “travesty.”

“On the first week of occupation, the Lithuanian government established the first concentration camp and created a battalion that killed Jews. This was the Lithuanian government. And everybody knows it,” she said.

The remarkable brutality of anti-Semitic pogroms in Lithuania is another challenge for the law’s architects. One of the most infamous happened in Kaunas, where dozens of Jews were butchered by club-wielding locals at a bus garage. Some perpetrators posed for pictures over the tortured bodies of their victims while displaying the murder weapons.

From a historical perspective, Poland has a far stronger case than Lithuania for opposing allegations of complicity in the Holocaust, according to Zuroff.

In both countries, he said, the Holocaust would not have happened if not for the Germans. And in both, locals killed thousands of Jews during the Nazi occupation.

But Poland “didn’t exist as a country” when the Nazis occupied it, and its government in exile “didn’t encourage actions against the Jews.” In Poland today, expressions of admiration for Nazi collaborators are quite rare.

By contrast, the collaborationist Provisional Government of Lithuania was responsible for countless murders in the six weeks of its brief existence.

Language used by leading Holocaust historians about the two countries reflects that difference.

On Poland, Sara Bloomfield, director of the U.S. Holocaust Memorial Museum, wrote last year in a letter to the Polish president that “The Polish nation was the victim of German aggression and suffered an exceptionally brutal occupation. Characterizations – due to either ignorance or malice – of Polish responsibility for the establishment of Nazi concentration and death camps are unquestionably historically inaccurate.”

Bloomfield also mentioned the many Poles who saved Jews alongside many others who helped kill them.

Yad Vashem, Israel’s Holocaust memorial and museum, writes on Poland that “Facing a ruthless occupation and being engaged in a constant struggle for existence, the Polish public at large paid little attention to the immensely greater distress” of the Jews.

Both museums use different terminology about Lithuania.

“The Lithuanians carried out violent riots against the Jews both shortly before and immediately after the arrival of German forces,” a U.S. Holocaust Memorial Museum summary reads, noting that most of the country’s Jews had been shot during the brief lifespan of its Quisling government.

Lithuania is the only Nazi-occupied country noted by Yad Vashem for its people’s “enthusiasm” for collaboration with Germany. Even when this enthusiasm “subsided … hostility towards Jews and denunciation persisted,” the Jerusalem museum says.

Zuroff said Lithuania’s government needs to face this record.

“While nongovernmental organizations carry out important commemoration work, the main thrust of Holocaust education is done in the school system and by prosecuting perpetrators,” he said. “These are things only a government can do.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com