Archive | 2020/02/25

Marian Turski dostanie tego Nobla! Zobaczycie!

Marian Turski dostanie tego Nobla! Zobaczycie!

Jan Hartman


Marian Turski / Foro: Michał Mutor Agencja Gazeta

Chodzą słuchy, że udało się prawidłowo zgłosić kandydaturę Mariana Turskiego do Pokojowej Nagrody Nobla! Czas był do 1 lutego, a wynik poznamy w październiku.

Procedura składania wniosku wymaga pełnej dyskrecji, a przeto nie wiemy i przez pół wieku nie dowiemy się, którzy spośród uprawnionych byłych laureatów, dygnitarzy lub profesorów złożył dokumenty nominacji. A może sam Barack Obama, u którego Marian bywał, gdy szukał w USA funduszy na budowę Muzeum Historii Żydów Polskich? Można przypuszczać, że również Lech Wałęsa – przecież musi znać i cenić Mariana Turskiego. To spekulacje, ale jakże miłe.

Pewnie myślicie, że chodzi tylko o zgłoszenie, że już to jest wielki prestiż i radość. Tak jak z nominacjami do Oscara, prawda? Że może to taka gra na wzmocnienie Mariana Turskiego w trudnych rozmowach z ministrem Glińskim, który odmawia nominowania prof. Stoli na stanowisko dyrektora Polin mimo wygrania przez niego konkursu?

A ja sobie myślę, że to nie tak. Podobno to był najszczerszy odruch naczelnego „Polityki” Jerzego Baczyńskiego w reakcji na słynne przemówienie z Auschwitz, którego słucha cały świat (to już nie pierwsze takie!), i podobno ta wspaniała inicjatywa redakcji „Polityki”, której Marian jest przecież członkiem (jako szef działu historycznego) od z górą sześciu dekad, ma w istocie zamysł skromny – nie towarzyszy jej wiara w pełen sukces.

Owszem, będzie bardzo miło, gdy za kilka miesięcy będziemy czytać spekulacje i przecieki na temat Mariana Turskiego. Ale ja wierzę, że na tym się nie skończy. Moimi zdaniem on tego Nobla dostanie! Dlaczego tak myślę?

Być może znów jest zgłoszona Greta Thunberg, która nie otrzymała nagrody w zeszłym roku, choć była blisko. W takim razie w tym roku też przegra – po prostu Greta ma jeszcze czas, bo ma lat 17. A Marian nie ma, bo ma lat 93. A czy oprócz Grety jest jakiś mocny, znany w całym świecie kandydat, zwłaszcza taki, który dokonał czegoś wyjątkowego w 2019 r. lub nieco wcześniej? Ja nie widzę. Marian będzie konkurował z setkami innych wspaniałych ludzi, znanych milionom (lecz nie miliardom), ale znacznie młodszych od siebie.

A tu właśnie czas się liczy. Jeśli Komitet Noblowski miałby uhonorować Ocalałych z Zagłady, przyznając nagrodę wybitnie zasłużonej osobie, która przeżyła Holokaust, to więcej okazji mieć nie będzie. Marian jest dzisiaj nestorem – jednym z bardzo nielicznych Ocalałych, którzy są zawodowo czynni, wpływowi i znani. Być może jest nawet największym autorytetem pośród tej garstki – no i to właśnie on jest nominowany! No i teraz mamy 75 lat od zakończenia Holokaustu. Czyż nie jest to najlepszy moment?

Szanse byłyby małe, gdyby ktoś taki już otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Owszem, była już taka osoba – wielki działacz na rzecz pamięci o Holokauście i wybitny pisarz Elie Wiesel. Ale to było 34 lata temu. Naprawdę dawno.

A tymczasem od kilkunastu lat faszyzm znów podnosi swój tępy ogolony łeb, pamięć o Zagładzie się zaciera, a antysemityzm narasta w całym świecie. Lewicowi intelektualiści, którzy mają w sprawie Nobla najwięcej do powiedzenia, są na te sprawy bardzo wrażliwi. Owszem, być może Polska kojarzy im się źle, a nawet polski Żyd, mieszkający wciąż w Polsce, może im wydawać się dziwny (wszak nasz kraj ma reputację takiego, z którego „porządni Żydzi” wyjechali), lecz z drugiej strony decydenci wiedzą, że Nobel dla Polaka może pomóc w ratowaniu naszej demokracji, a dzieło życia Mariana Turskiego – Muzeum Polin – jest zapewne znane z autopsji przynajmniej niektórym członkom Komitetu.

A jeśli nie, to zapewne każdy z nich słyszał choć jedno z kilku światowych przemówień wygłaszanych przez Turskiego na forum ONZ czy UNESCO. Może polskość Mariana w ostatecznym rozrachunku mu nie pomaga – ale to, że nie jest zbyt „amerykański” ani zbyt „izraelski”, akurat raczej wzmacnia jego szanse. No i czy nie byłby piękną parą dla Olgi Tokarczuk?

Kto zaś Mariana słuchał, ten nie może nie dać mu Nobla! A tym bardziej gdy ktoś zna go osobiście. I ja mam ten zaszczyt – znam Mariana od kilkunastu lat i nieodmiennie jestem nim oczarowany. To człowiek o niebywałej charyzmie i mądrości, które łączy z najbardziej bezpretensjonalnym urokiem osobistym i coraz bardziej – z biegiem lat – zdumiewającą żywotnością. Jako świadek historii mówi nam rzeczy proste, których uderzająca słuszność, podbita nieodpartym autorytetem świadka, zadziwia, zawstydza i daje nadzieję. A także zamyka gęby (nie wszystkie, jak wiemy) faszystów i żydożerców.

Marian jest chagallowskim aniołem – postacią balsamiczną i niezbędną dla istnienia świata. Równie wyjątkowy jak Marek Edelman, jest jego komplementarnym przeciwieństwem. Jak cywil i żołnierz. No i najważniejsze – Marian prowadzi niestrudzoną działalność na rzecz pamięci o Zagładzie jako nieustającej przestrodze, nakazującej nam szukać pokoju, a nie wojny, szacunku i porozumienia w miejsce niechęci i nienawiści. Bo Marian Turski jest prawdziwym posłańcem zaświatów, który po to zstąpił do piekieł, by powrócić i dodawać nam siły. Jego przeżycia są niepojęte w swej grozie – a przecież nie wszystko nam mówi!

I że Marian nie zwariował, lecz przez całe 75 lat po tym wszystkim pracował i robił wspaniałe rzeczy – aż do lat ostatnich, najbardziej twórczych w jego życiu – to jest jakiś cud, cud na miarę Nobla.

I on tę nagrodę cudem dostanie! Ja wam to mówię! Do dwóch polskich pokojowych noblistów – Wałęsy i Rotblata – w 2020 r. dołączy MARIAN TURSKI! Jednak żeby tak się naprawdę stało, musimy się zmobilizować. Mówmy wszyscy, gdzie się da, o Marianie, pokazujmy jego wypowiedzi, przypominajmy o jego dokonaniach. Pokojowa Nagroda Nobla musi mieć za sobą ducha, siłę społeczną wyczuwalną dla członków Komitetu.

Pokażmy tę siłę. Obierzmy sobie Mariana Turskiego za przywódcę duchowego demokratycznej i pokojowej Polski, patrona tej prawdziwej dobrej zmiany, na którą tak czekamy. Bez patosu, z uśmiechem, tak „po Turskiemu”. I się spełni!


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


US Jews must urge Israelis to safeguard the Trump-Netanyahu relationship

US Jews must urge Israelis to safeguard the Trump-Netanyahu relationship

MARTIN OLINER


Israel needs the best leader possible at this critical moment, and no one has more experience than Prime Minister Benjamin Netanyahu

US President Donald Trump / (photo credit: REUTERS)

There are two adages that have been sacrosanct for decades when it comes to decisions about Israel’s future.

One is that such decisions must be made by Israel’s democratically elected government alone, and that American Jews who do not live in the Jewish state must keep their opinions about internal Israeli politics to themselves.

The other is that the Palestinians never miss an opportunity to miss an opportunity.

It may be controversial to say this, but at this fateful juncture for Israel’s future, both of those adages that have withstood the test of time do not currently apply.

As someone who has advocated for Israel for decades and prayed for the Jewish state three times a day since its establishment, I cannot be silent, and neither should other Jewish leaders who understand the importance of the present moment in history.

I was privileged to be present in the White House when US President Donald Trump unveiled his Middle East peace plan, which is appropriately called both “Peace to Prosperity” and “The Deal of the Century.” Hearing the details of the plan first-hand, I was extremely impressed by the hard work and in-depth research that went into it.

This plan would safeguard Israel’s future and ensure its existence amid the security threats to the Jewish state that will never end. Maintaining Israeli security – which was a challenge in previous plans proposed by previous American administrations – would no longer be an issue, because the IDF would maintain security control and protect both Israel and the entrances to where the Palestinians would continue to live.

As soon as the plan’s maps are ready, the plan allows Israel to immediately start applying Israeli law to the lands where the Jews of Judea and Samaria live now and where our forefathers and mothers lived before.

There are Palestinian and European leaders and Democratic Party presidential candidates in the US who have criticized the plan, as was expected. It is not their opposition that could prevent the plan from getting carried out.

Amazingly, the plan is in danger of being held up and perhaps never even being implemented at all not because of any of them, but because of the voters in Israel’s upcoming fateful election on March 2.

Israelis must be told that this plan must be implemented immediately to ensure Israel’s long-term future, and it needs an experienced leader who has built a fruitful relationship with Trump. This is not the time for a dangerous change in Israeli leadership.

Israel needs the best leader possible at this critical moment, and no one has more experience than Prime Minister Benjamin Netanyahu. After President Trump’s peace deal is implemented, there will be less need to have a monumental prime minister like him in place, and it will then be safer to take risks of electing a new leader.

This is not the time to initiate unnecessary negotiations with the Palestinians or wait for the support of the international community that would never come. This is the time to draw the maps of Israel’s borders and start implementing the plan the moment the maps are ready, regardless of Israeli politics.

Waiting for a government to be formed in Israel to implement the plan would be a huge mistake, because there could be a fourth or even a fifth Israeli election. President Trump waited patiently during the first two Israeli elections, but there is no guarantee that he will win a second term in office, so there is no time to waste.

The Netanyahu-Trump era must be maximized to the fullest, because we don’t know who the next prime minister will be, who the next US president will be, or what will be the makeup of the next Congress. Listening to how uneducated some of the Democratic presidential candidates are on Israel reinforces the urgency of the moment at hand.

Religious Zionists in America have a particular responsibility to ensure that the plan gets implemented, because it would not have happened without us.

Religious Zionists have thankfully overcome – or at least balanced out – the left wing who can return to positions of influence in the future, both in the US and in Israel when Netanyahu is no longer in power. While religious Zionists will always be the backbone among Israel’s supporters in the US, it is questionable whether self-proclaimed progressive American Jews and their children can be counted on to support Israel two decades from now.

The plan is currently bilateral between the US and Israel, though American leaders have said they hope that the Palestinians will join it in the future. That gives Americans and Israelis equal footing in ensuring that it gets shepherded toward implementation as soon as possible.

Not only can American Jewish leaders speak, we have an obligation to make our voices heard by Israelis as they go to vote. We must tell Israelis that waiting too long could result in Israel missing the ultimate opportunity – the opportunity of the century.

Missing this opportunity would be a tragedy that would be added to the long list of too many tragedies the Jewish people have endured throughout our history.


The writer is copresident of the Religious Zionists of America, chairman of the Center for Righteousness and Integrity, and a committee member of the Jewish Agency. Martinoliner@gmail.com


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Bible Lands Museum – Yemenite Culture, Heritage.

Bible Lands Museum Exhibits Yemenite Culture, Heritage, and Contemporary Connections to Israel

Eliana Rudee / JNS.org


A Yemenite family walks through the desert to a reception camp set up by the American Jewish Joint Distribution Committee near Aden. Nov. 1, 1949. Photo: Zoltan Kluger/Wikimedia Commons.

An exhibition at the Bible Lands Museum in Jerusalem shows that the ancient people living in the southern Arabia region (present-day Yemen) were largely connected to the land of Israel, despite being isolated from the rest of the Eastern world by seas and deserts.

On display for the first time, the new exhibition “Yemen: From Sheba to Jerusalem” explores the history of the ancient kingdoms of southern Arabia — Sheba, Qataban, Ḥadhramaut, and Maʿin — their commercial links with the land of Judah during the First and Second Temple periods, and the origins of the Yemenite Jewish community.

Through the trade in incense and aromatic plants like myrrh and frankincense — used in Temple worship, and worth the value of gold and silver at the time — modern-day Yemen became a key hub in ancient Near Eastern trade.

Biblical references such as Isaiah 60:6 also comment on trade from Sheba to Jerusalem: “Dust clouds of camels shall cover you, dromedaries of Midian and Ephah. They all shall come from Sheba; they shall bear gold and frankincense, and shall herald the glories of the Lord.”

This trade route also made it possible for Yemenite Jews to make the journey to the land of Israel. Though the trek was 2,400 kilometers (1,500 miles), which often took two whole months to complete, there was extensive commercial trade between the two lands, and the bones of Yemenite Jews were often taken to Israel to be buried.

“Yemen is probably one of the most remote lands of the Bible that we have, but the ancient Yemenite Jewish culture had a dream to be in the land of Israel,” said museum director Amanda Weiss. “That longing to have that connection to Israel and to the Bible, the Tanach, was something that never waned or got lost along the way, no matter how long and hard that journey was.”

The artifacts on exhibit, said Weiss, are evidence of the longing of those people, tracing their journey and the intermediaries in the spice trade — the peoples of North Arabia, especially the Nabateans, who left a wealth of artifacts at numerous sites in the Negev and Arava deserts.

By the end of the fourth century CE, the kings of Himyar (south Arabia’s last major kingdom before the advent of Islam) adopted a monotheistic religion inspired by Judaism, and it became known as the “Jewish Kingdom of Himyar.”

According to the exhibition, the Himyarite kingdom was destroyed in 525 CE by armies from the Christian Ethiopian kingdom of Axum. However, a vibrant Jewish community endured and developed its own unique culture, while also establishing ties with Jewish communities around the world, until most of Yemen’s Jews immigrated to the newly formed State of Israel.

Though Yemenite Jewish tradition says that the Jews arrived there following the warning of the Prophet Jeremiah of the destruction of the First Temple, exhibition curator Oree Meiri said that the first evidence of Jews in Yemen dates back to 25 BCE, with the Roman attempt to conquer Saudi Arabia.

The exhibition tells the story of the roots of the Yemenite Jewish community from the time of the kingdom of Himyar (110 BCE) onwards. It features images by photographer Naftali Hilger, who visited Yemen several times until the outbreak of civil war in 2015, documenting everyday life of the small Jewish community that stayed after most of its members had left for Israel.

The display shows the continuum of Jewish faith from ancient history in southern Arabia to the present, illustrating a powerful message that the community remained a unit and faithful to Judaism, carrying on their culture from generation to generation, Weiss said.

“This is the story of one resilient community that has survived with its traditions for thousands of years,” she affirmed.

The exhibition was inspired by Weiss’ late grandfather (the father of Batya Borowski, Weiss’ mother and the co-founder of the Bible Lands Museum), who emigrated from Yemen to British Mandatory Palestine in 1907.

The 89-year-old Borowski has said that creating an exhibition “about the history of the Yemenite people in Yemen and connections they had to the State of Israel” was one of her biggest dreams, and has now finally come to fruition.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com