Archive | 2020/04/01

Janda o Osieckiej: Wyszła ze swoich urodzin. Powiedziała, że idzie po papierosy, i nie wróciła

Janda o Osieckiej: Wyszła ze swoich urodzin. Powiedziała, że idzie po papierosy, i nie wróciła

Beata Biały


Agnieszka Osiecka, Warszawa, 1996 r. (Fot. Michał Mutor / Agencja Gazeta)

– Kochali się w niej najwięksi tego kraju. Chociaż “kochali” to może za dużo powiedziane – przeżywali z nią fascynujące epizody. To ona była wiecznie zakochana, zwykle nieszczęśliwie – opowiada Krystyna Janda w książce “Osiecka. Tego o mnie nie wiecie”.

*

– Agnieszka była zjawiskowo piękną kobietą. Czy wie pani, że rola Agnieszki w “Człowieku z marmuru” była napisana dla niej? Wszyscy byli nią zafascynowani wtedy, w szkole filmowej, której była studentką w tamtych latach, również Andrzej Wajda. Jako młoda dziewczyna miała to grać. Jednak scenariusz przeleżał się, cenzura puściła go dopiero po siedemnastu latach, i na moje szczęście wtedy to ja dostałam tę rolę – opowiada Krystyna Janda w rozmowie z Beatą Biały. Publikujemy fragment książki “Osiecka. Tego o mnie nie wiecie”.

A ja jestem, proszę pana, na zakręcie

– Wajda uznał, że jestem do młodej Agnieszki trochę podobna, a zresztą szukał w tym momencie już trochę innej dziewczyny, bardziej „zadziornej”, bardziej chłopca niż kobiety. A Agnieszka była bardzo, bardzo kobieca, delikatna, cicha. Myślę, że mężczyznom imponowała jej inteligencja… połączenie urody z inteligencją, wyobraźnią i piekielnym talentem. Była też podobno „kochliwa”. Ktoś kiedyś powiedział złośliwie o Agnieszce, że sypiała z pierwszym rzędem historii. Kochali się w niej najwięksi tego kraju. Chociaż… „kochali” to może za dużo powiedziane – przeżywali z nią fascynujące epizody. To ona była wiecznie zakochana, zwykle nieszczęśliwie.

Pamiętam, kiedy już grałam “Białą bluzkę”, Jacek Kuroń zadzwonił do mnie: „Mów wszystkim, że to o mnie” – poprosił. „A to jest o tobie?” – zapytałam. „Nie, chyba nie, ale tak bym chciał, żeby było o mnie” – odpowiedział. Wszyscy się w niej kochaliśmy.

Beata Biały: “Białą bluzkę” napisała dla pani?

Krystyna Janda: Nie. Tekst dostałam od niej pod koniec lat siedemdziesiątych. „Może cię to zainteresuje” – powiedziała i poszła. Znałyśmy się już. Wydaje mi się, że poznałyśmy się na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej, ale dokładnie nie pamiętam. “Białej bluzki” Agnieszka nie napisała specjalnie dla mnie. Dała ten tekst kilku aktorkom – wiem doskonale, bo je znałam. Potem nie dopytywała się, czy chciałyby to zagrać.

I tak kilka lat leżała u mnie ta “Biała bluzka”, na parapecie w sypialni, między innymi tekstami, a ja wciąż nie przeczytałam lub przeczytałam, ale uznałam, że to nie dla mnie. Zresztą wtedy, pod koniec lat siedemdziesiątych, byłam jedynie aktorką, a to przecież dyrektorzy teatrów i reżyserzy decydowali o repertuarze.

Często w tamtych latach odkładałam jakiś tekst, mówiąc sobie: „Po co miałabym się do czegoś przywiązywać, skoro nie mam wpływu na to, czy powstanie z tego spektakl czy nie?”.

Ale w końcu zajrzała pani do tekstu?

Był stan wojenny. Któregoś ranka obudziłam się i nie miałam co robić, bo z powodu bojkotu telewizji wszystkie plany artystyczne zostały zawieszone. Leżałam w domu, pod kocem, i piłam herbatę. I wtedy zauważyłam tę “Białą bluzkę” na parapecie. Już po pierwszych stronach byłam pewna, że to jest idealny moment na wystawienie tej historii. Że rymuje się z czasem jak mało co. Zadzwoniłam do Magdy Umer – wiedziałam, że przyjaźni się z Agnieszką.

Byłam przekonana, że Magda mogłaby nie tylko zaadaptować tekst na scenę i wzbogacić go, dokładając piosenki, ale też spektakl wyreżyserować. I tak to się wtedy zaczęło. Traf chciał, że pan Andrzej Kuryło, kierownik literacki Estrady Dolnośląskiej, zapytał mnie, czy nie chciałabym czegoś zaśpiewać na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu w marcu 1987 roku. Od razu powiedziałam mu o “Białej bluzce” i od słowa do słowa doszliśmy do tego, że Wrocław wyprodukuje spektakl. Magda wybrała piosenki, ale z niektórych ich fragmentów była niezadowolona, chciała, żeby Agnieszka je zmieniła.

Pamiętam, że chodziło między innymi o zakończenie w piosence „Widzisz mała”. „Muszę pojechać do Agnieszki, żeby to zmieniła” – powiedziała. To mnie trochę dziwiło, żeby tak wielką autorkę prosić o zmiany. Gdy Agnieszka przyszła na próbę, bez słowa, na serwetce w bufecie teatralnym, od ręki, napisała zupełnie inną zwrotkę do tej piosenki. Prośba Magdy w ogóle nie stanowiła dla niej problemu. Wrocław wynajął salę Teatru Ateneum, którego byłam aktorką, na próby. Ale potem grać tego tam nam nie pozwolono. Przeniosłyśmy się ze spektaklem do Teatru Komedia, a potem na dłużej do Teatru Żydowskiego. To Wrocław cały czas wynajmował sale.

Agnieszka uczestniczyła w próbach?

Była na nich kilka razy. Zastanawiało mnie i bawiło to, że na próby „Białej bluzki” zawsze przychodziła w białej bluzce. Pamiętam, jak zobaczyłam ją na próbie… i pomyślałam, że jest w tym coś nadzwyczajnego, szacunek do swojego tekstu? do nas? do projektu? Ale do tego gumka w stokrotki we włosach – zgrzyt, to nie taka dziewczyna jest w tekście, pomyślałam także. Zresztą te gumki z różnymi kwiatami, różami, kokardkami dawała nam ciągle w prezencie. Zupełnie nie pamiętam samej premiery “Białej bluzki” w 1987 roku.

Pamiętam tylko, że widzowie wchodzili po rynnach, żeby dostać się do Teatru Współczesnego we Wrocławiu. I jeszcze jedno – że potem z Agnieszką i Magdą tańczyłyśmy w nocy w jakimś klubie. Do rana. Był też chyba pan Zygmunt Konieczny. To była noc! Noc po sukcesie! Ale jeżeli chce pani wiedzieć, a raczej uprzedzając pytanie, nigdy nie widziałam Agnieszki pijanej. Nigdy w życiu. Zresztą Magda też nieczęsto ją w takim stanie widywała, a przecież bez przerwy się spotykały, razem chodziły na długie spacery. To, co później mówiło się o Agnieszce, było dla mnie wielką niespodzianką.

Znała pani kogoś zupełnie innego?

Kompletnie innego od postaci, która wyłaniała się z opisów po jej śmierci. Jeżeli to wszystko prawda, zastanawiam się, do jakiego stopnia ona była w stanie dzielić swoje życie na dwie tak krańcowo różne postaci.

Spotykałyście się na słynnych „Lamentach” – przecież to były spotkania przy winie!?

Ale… może kiedy Agnieszka czuła, że się upiła, to wychodziła? Myślę, że udało się jej pokazywać nam jedynie część siebie i swego życia. Kiedy była pijana, po prostu znikała.

Pani wie, dlaczego piła?

Podobno była chora przez ostatnie dziesięć lat życia, wiedziała, że umrze, wcześniej czy później; to był rak, ale udawała, że nic się nie dzieje. Nawet przed samą sobą. Wolała żyć, niż chorować. O chorobie dowiedziałam się w dniu jej ostatnich urodzin. Zaprosiła nas do siebie. W łazience, na szczotce zobaczyłam cały kłąb jej włosów, to wyglądało tak, jakby wypadła jej połowa kosmyków. Kiedy zobaczyłam te włosy, nagle zrozumiałam, że bierze intensywnie chemię. Zrozumiałam, skąd ostatnio ten festiwal kapeluszy, których nie zdejmowała, żeby nikt nie zauważył, że zniknął jej słynny koński ogon. O tym, jak bardzo jest chora, dowiedziałam się jednak trochę później. Byłam zaprzyjaźniona ze szpitalem onkologicznym w Warszawie, Agnieszka tam się leczyła.

rekomendował: Leon Rozenbaum
Nawet nie pamiętam, kto mi to powiedział. Agnieszka miała tam stałe łóżko. Przychodziła, brała chemię, ubierała się, wychodziła, kiedy chciała. Żyła normalnie, bywała w kawiarniach, a nikt nie wiedział, że na noc wraca do szpitala albo że musi tam zostać na dłużej.

Wielu pewnie myślało, że znowu „zniknęła”, pojechała na Mazury czy do Ameryki, a ona znikała… w szpitalu. Wtedy, na te słynne, ostatnie, jak się okazało, urodziny, kupiłam jej w prezencie kapelusz. Kolejny, nie wiedząc, dlaczego je nosi. Wręczyłam jej ten brązowy kapelusz, a ona spojrzała i zapytała: „O, a dlaczego nie czerwony?”. Czerwony byłby weselszy… Tak, to były ostatnie urodziny, oglądałyśmy zmontowany odcinek „Rozmów o zmierzchu i świcie”, jakie Magda Umer z nią zrobiła dla telewizji.

Pamiętam, że mówiłam coś o montażu, mądrzyłam się i że ciągle dzwonił telefon z życzeniami. A to minister kultury i sztuki, a to ktoś inny ważny. „Mówcie, że mnie nie ma” – prosiła. Nie chciała rozmawiać. Więc kłamałam do słuchawki, że pani Osieckiej nie ma w domu. A tymczasem jacyś posłańcy przynosili kwiaty. Miała już wszystkiego dość. Czy wie pani, że ona po godzinie wyszła z tych urodzin? Powiedziała, że idzie po papierosy, i nie wróciła. Posiedziałyśmy jeszcze jakiś czas, ale w końcu Magda rzuciła: „Chodźmy, ona już nie wróci”. Pewnie poszła do jakiegoś baru na Saskiej Kępie.

Czy rozmawiałyście o jej chorobie?

Nigdy nie rozmawiałam z nią na tematy prywatne. Kiedyś przyjechała do mnie do Milanówka – byłam w zagrożonej ciąży i musiałam leżeć kilka miesięcy. Nie wolno mi było w ogóle wstawać, a w dodatku w domu trwał remont. Agnieszka zobaczyła taki zdemolowany wielki dom, mnie w tej ciąży, jedno małe dziecko, które już chodziło, moją mamę, gosposię, ogród i powiedziała: „Ty to sobie umiesz pożyć”. „Jak to ja umiem sobie pożyć? Leżę w zagrożonej ciąży, remont trwa w najlepsze, mamy robotników od rana, mąż pojechał zarabiać za granicę, jak to ja umiem sobie pożyć?” – wkurzyłam się.

A ona: „Masz matkę przy sobie, masz ojca, masz gosposię – taka rodzina”. Przytulam się do tego domu. A lata śpiewam w jej piosence: „Ja w twoim chłodzie się wygrzewam”. Boże, jakie to pojemne zdanie. I ile takich napisała…

Agnieszce brakowało prawdziwej rodziny?

Pewnie nie. Miała rodzinę. Ale Agnieszka ciągle wychodziła, uciekała i żyła, jak chciała, ciekawa ludzi, ich historii, ich uczuć, opowieści, anegdot, płaczu, nieszczęść i szczęść. Obserwowała, żyła tym, a potem to rymowała w skrót, skojarzenia tak wielkie, jak życie. Przychodziła, wychodziła.

Tak jak wychodziła ze swoich urodzin, tak wychodziła z ciepła, bo było za ciepłe, z małżeństwa, bo stabilizacja usypiała jej uczucia, z miłości, bo było zbyt słodko, z macierzyństwa, bo miała poczucie winy. Nie mogła wytrzymać i wychodziła.

Miała, jak kot, swoje ścieżki i swoje kręgi ludzi. Wiele tych kręgów, niespotykających się. A wobec mnie żywiła wdzięczność, że grałam jej „Białą bluzkę”.

Śpiewa też pani „Na zakręcie”.

„Na zakręcie” zaśpiewałam właściwie w zastępstwie Ewy Błaszczyk. „Ewa się rozchorowała. Nagranie mamy pojutrze” – powiedział Przemek Gintrowski.

Kiedy Agnieszka się o tym dowiedziała, powiedziała: „Wiesz, ta piosenka chyba nie dla ciebie, bo ty nigdy nie byłaś na zakręcie”.

A ona nieustannie?

„Dobrze się pan czuje? To świetnie, właśnie widzę – jasny wzrok, równy krok, jak w marszu. A ja jestem, proszę pana, na zakręcie. Moje prawo to jest pańskie lewo. Pan widzi: krzesło, ławkę, stół, a ja – rozdarte drzewo”. Wspaniałe. Wszystko jasne, a tak mało słów.

Agnieszka umiała kochać?

Myślę, że bardzo, ale musiała chyba być nieszczęśliwa. To był jej stan. Ona lubiła kochać nieszczęśliwie. Tylko wtedy mogła pisać. Wydaje mi się zresztą, że wielu twórców pisze dlatego, że jest im źle. Jeżeli nie jest im źle, to szukają takich sytuacji. I Agnieszka, może podświadomie, szukała nieszczęścia, jakiejś inspirującej trudnej, wielkiej emocji. Wydaje mi się, że bardzo się ze sobą męczyła.

Na ile Agnieszka była poetką, a na ile kobietą?

Chyba przede wszystkim była artystką. Dopiero w drugiej kolejności realizowała się w codziennym życiu. Z różnym skutkiem, bo ono było dla niej za trudne. Pamiętam, jak kiedyś przyszła na “Medeę” z panem Michałem Kottem. „To było straszne” – powiedziała po spektaklu. Cóż, trochę zabolało, ale to było w jej stylu – prosto z mostu, bez ogródek. Wróciła wtedy z Ameryki i postanowiła mówić prawdę. Wiele osób zazdrościło Agnieszce talentu, urody, sławy, powodzenia.

Pani jej czegoś zazdrościła?

Nie, nigdy. Myślę, że nie chciałabym mieć takiego życia jak Agnieszka. Bałabym się go. Bo ja jestem konwencjonalna, a ona była niekonwencjonalna.

Byłyśmy zupełnie inne. W życiu nie wyszłabym ze swoich urodzin.

Tylko pogrzeb miała konwencjonalny, tradycyjny, piękny, śpiewany. Tłum ludzi, przyjaciół, chyba po raz pierwszy się wtedy wszyscy zobaczyliśmy. Po pogrzebie udałyśmy się – ja, Magda Umer, Zuzia Łapicka, Maryla Rodowicz – do pobliskiej restauracji i cały dzień, do późnego wieczora wspominałyśmy Agnieszkę.

Poszłam po tej dziwnej długiej stypie na prywatną projekcję filmu do pana Zanussiego. Pierwszy raz w życiu pojawiłam się publicznie kompletnie pijana. Film mnie tylko śmieszył, śmiałam się sama, nie à propos, wszyscy byli zgorszeni, ale byłam wtedy chyba najbliżej Agnieszki.

‘Osiecka. Tego o mnie nie wiecie’ W.A.B.


Rozmowa pochodzi z książki „Osiecka. Tego o mnie nie wiecie” Beaty Biały, Wydawnictwo W.A.B. Premiera 25 marca.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Coronaviruset: Tyskland piskar upp antiamerikanism

Coronaviruset: Tyskland piskar upp antiamerikanism

Soeren Kern


  • Försöket att piska upp en antiamerikanism verkar vara en metod för den tyska regeringen för att trubba av den offentliga kritiken mot den tyska förbundskanslern Angela Merkel och hennes kabinett för deras nonchalanta svar på coronavirusepidemin.
  • Nyheten plockades upp och spreds okritiskt i tryck och rörliga medier över hela Europa – och USA. Nästan alla citerade Die Welt-artikeln ordagrant utan att bekräfta innehållet på egen hand.
  • “För att göra det tydligt igen angående coronaviruset: CureVac har inte fått erbjudande av den amerikanska regeringen eller relaterade enheter innan, under eller efter specialstyrkans möte i Vita huset den 2 mars. CureVac avvisar alla anklagelser av pressen.” Uttalande av CureVac, den 16 mars 2020.
  • Nyhetstidningen Frankfurter Allgemeine beskrev i en artikel med titeln “CureVac har inte fått något erbjudande av USA:s regering” Welt-artikeln som “fake news” som kokats ihop av CureVac för att säkra regeringsfinansiering. Tidningen föreslog att den tyska regeringen hjälpte till att främja lögnen …

Den tyska regeringen har främjat en falsk nyhet som menar på att USA försöker få exklusiv åtkomst till ett experimentellt coronavirusvaccin som är under utveckling av CureVac, ett tyskt biotechföretag. På bilden: En företagsbil med CureVacs logga utanför företagets huvudkontor i Tübingen, Tyskland. (Foto av Matthias Hangst/Getty Images)

Den tyska regeringen har främjat en falsk nyhet som menar att USA försöker få exklusiv tillgång till ett experimentellt coronavirusvaccin som utvecklats av ett tyskt biotechföretag.

Nyheten – som har utlöst antiamerikanskt raseri i Tyskland och på andra platser i Europa – har snabbt dementerats av företaget som förnekar att man fått några ekonomiska erbjudanden från den amerikanska regeringen eller någon relaterad enhet.

Försöket att piska upp en antiamerikanism verkar vara en metod av den tyska regeringen för att trubba av offentlig kritik av förbundskansler Angela Merkel och hennes kabinett för deras nonchalanta svar på coronavirusepidemin.

Den 15 mars rapporterade tidningen Welt am Sonntag, i en artikel med titeln “Donald Trump tjuvjagar tyskt vaccinföretag”, att USA:s president Donald J. Trump hade erbjudit “en stor summa pengar” för att köpa det privatägda Tübingenbaserade företaget CureVac, som arbetar för att producera ett vaccin mot coronaviruset.

Nyhetstidningen rapporterade att enligt anonyma personer inom “tyska regeringskretsar” (deutschen Regierungskreisen) ville Trump “säkra läkemedlet enbart för sitt land”. I artikeln stod det:

“USA:s president ska ha erbjudit det tyska företaget en stor summa pengar för sitt arbete. I Berlin pratas det om en miljard dollar. Särskilt problematiskt är det att Trump gör allt för att få vaccinet till USA.

‘Men bara till USA’, säger den federala regeringen …””Representanter för hälsovårdsministeriet och finansdepartementet förhandlar med CureVac … Tyskland erbjuder pengar för att hålla företaget [i tyska händer], sägs det i Berlin … CureVac själva vägrade att svara på frågor.”

Nyheten plockades upp och spreds okritiskt i tryck och rörliga medier över hela Europa – och USA. Nästan alla citerade Die Welt-artikeln ordagrant utan att bekräfta innehållet på egen hand.

“Vaccin ‘enbart för USA'”, hävdade Rheinische Post. “Trumps antisociala lag”, klagade Süddeutsche Zeitung. “Den oförskämda attacken mot CureVac är ett uppvaknande för Tyskland”, skrev Die Welts affärskorrespondent, Anja Ettel i en galen utläggning. Der Aktionär, ett tyskt affärs- och finansmagasin, förmodade: “För Trump skulle vaccinet vara ett mirakulöst botemedel med vilket han skulle kunna plocka poäng i sin valkampanj.”

Tyska politiker reagerade också, även de utan att verifiera nyheten. Finansminister Peter Altmaier sa att “Tyskland är inte till salu”. Utrikesminister Heiko Maas twittrade: “Vi kan inte tillåta en situation där andra vill dra ensam nytta av resultatet av vår forskning.”

Partiledaren för det libertarianska Fria demokratiska partiet (FDP), Christian Lindner, sa: “Ett sådant ‘USA först’-tänkande hör inte hemma här.” Den tyska parlamentsledamoten Karl Lauterback, från Socialdemokratiska partiet (SDP), twittrade:

“Den amerikanska regeringen har begått en extremt fientlig handling. Den exklusiva försäljningen av ett möjligt vaccin till USA måste förhindras med alla medel. Kapitalismen har sina begränsningar.”

CureVac har upprepade gånger nekat till anklagelserna. I ett pressutskick från den 15 mars sa företaget att man “avvisar alla anklagelser om erbjudanden om förvärv av företaget eller dess teknologi”. I ett twitterinlägg från den 16 mars skrev företaget:

“För att tydliggöra igen angående coronaviruset: CureVac har inte fått erbjudande av den amerikanska regeringen eller relaterade enheter innan, under eller efter specialstyrkans möte i Vita huset den 2 mars. CureVac avvisar alla anklagelser av pressen.”

Twitterinlägget syftade på CureVacs dåvarande vd Daniel Menichella, som blev inbjuden till Vita huset den 2 mars för att diskutera strategier för ett snabbt utvecklande och framställande av ett coronavirusvaccin. Han träffade president Trump, vicepresident Mike Pence, medlemmar av Vita husets specialstyrka för coronavirusert samt högt uppsatta representanter för andra läkemedels- och biotechföretag.

USA:s ambassadör i Tyskland, Richard Grenell, förnekade anklagelserna. “Inte sant”, twittrade han. “Welt-storyn var felaktig. Men Business Insider, Reuters och andra publicerade den ändå, trots att de inte hade några egna källor. Nu ändrar alla åsikter.”

En amerikansk statstjänsteman sa till Reuters: “Nyheten är extremt överdriven … Vi kommer att fortsätta prata med alla företag som tror att de kan hjälpa till. Och kommer vi fram till någon lösning så kommer den att delas med världen.”

Nyhetstidningen Frankfurter Allgemeine beskrev i en artikel med titeln “CureVac har inte fått något erbjudande av USA:s regering” Welt-artikeln som “fake news” som kokats ihop av CureVac för att säkra regeringsfinansiering. Tidningen föreslog att den tyska regeringen hjälpte till att främja lögnen:

“Visar USA:s president Donald Trump sitt riktiga jag genom att följa mottot ‘USA först’ i coronapandemin? Welt am Sonntag rapporterade att han, med stora summor pengar, ville säkra tillgång till det tyska biotechföretaget CureVac.

Anklagelserna skapade stor uppståndelse och hård kritik.”Högt rankade politiker i Berlin bekräftade Trumps kraftansträngning för olika medier.

Irritationen förstärktes också indirekt av förbundskansler Angela Merkel …””Under tiden har CureVac fått 80 miljoner utlovat i finansiering från EU-kommissionen.”

Die Welt-artikelns läsare var till övervägande del skeptiska inför sanningshalten i artikeln. En kommentator skrev:

“En tysk minister, som hört det från en annan tysk minister, att en tysk journalist, som inte var där, rapporterade att USA:s president erbjöd en miljard dollar till ett företag som ännu inte har utvecklat ett vaccin mot COVID-19 … Enligt min smak är det mycket hörsägen, en strävan efter klick från Die Welts sida, uppvigling till hat mot Trump och kanske intelligent marknadsföring av företaget för statlig finansiering mitt i coronakrisen.”

I en essä för bloggen Die Achse des Guten förklarade kommentatorn Dirk Maxeiner:

“Om man vill skapa en distraktion från sina egna felsteg är det alltid klokt att ropa: ‘Stoppa tjuven, där är han’. Denna metod var tydlig under de senaste dagarna. Tysk media och tyska politiker, som i coronakrisen skulle ha anledning att ta en närmare titt på sig själva går istället på sin favorittjuv: Donald Trump, vem annars?”

“Trump stoppade inträdet för icke-medborgare från Kina till USA för över sex veckor sedan, medan passagerare i Tyskland fortsätter att muntert landa därifrån utan att testas. Detta hindrar inte Süddeutsche Zeitung, till exempel, från att anklaga Trump för att ha ‘misslyckats’ i coronakrisen. Rubrik: ‘Virus möter inkompetens’. Eller ännu bättre, Die Welt: ‘Trumps attack mot Tyskland döljer USA:s rädsla för kaos.’

“Man kan så klart se det på det motsatta sättet: ‘Tysklands attack mot Trump döljer Tysklands rädsla för kaos.’ Denna version är mycket mer sannolik. Blandningen av dumhet, arrogans och provinsiell övertro på sig själv kan beskrivas som ett exempel i den följande lilla episoden.

“‘Den ‘oförskämda attacken mot CureVac är ett uppvaknande för Tyskland’, skriver Die Welt. ‘Donald Trump tjuvjagar ett tyskt vaccinföretag’, rapporterade man … Den tyska regeringen försöker förhindra att …”

“Om man tittar på den uppdaterade informationen kan man bara utläsa att det är en överdrift, i vilken ‘Stoppa tjuven’-metoden mötte en latent antiamerikanism, och slagorden ‘Stoppa Trumpen’ spred sig som en löpeld. Under tiden har nyheten blivit en anekdot för tyska Trump- och USA-hatare …”

“Allt detta visar hur upprörande och provinsiellt det är att vilja konstruera en tysk-amerikansk ekonomisk konfrontation ur ett amerikanskt intresse för dessa forskares arbete. Det visar också mycket tydligt att tyska politiker bara verkar intresserade av den senaste forskningen i detta land när amerikanerna upptäcker det själva. Annars gör de allt i samförstånd med Brysselnomenklaturen för att göra livet svårt för toppforskare i läkemedelsbranschen.”

Den 16 mars meddelade EU-kommissionen, EU:s administrativa arm, att man hade erbjudit CureVac upp till 80 miljoner euro i ekonomiskt stöd för att skala upp utvecklandet och produktionen av ett vaccin mot coronaviruset.

Merkels stabchef, Helge Braun, sa att CureVac kommer att förbli i tyska händer:

“Vi har varit i mycket nära kontakt med företaget under de två senaste veckorna när det fanns tankar på att locka dem till USA. Vi gjorde det också klart och tydligt: Om ett vaccin utvecklas i Tyskland så är det till för Tyskland och världen. Det övertygade också företaget att stanna.”

I slutändan kanske kontroversen att efterträdas av händelserna. Den 16 mars blev USA det första landet att utföra kliniska tester på människor för ett vaccin mot det nya coronaviruset. Totalt 45 friska vuxna frivilliga mellan åldrarna 18 och 55 kommer att  testvaccinet under ungefär sex veckor.

Vaccinet kallas för mRNA-1273 och utvecklades av forskare på USA:s nationella institut för hälsa (NIH) och kollaboratörer på bioteknologiföretaget Moderna, baserat i Massachusetts. Det kan dröja ytterligare ett år till 18 månader innan det blir tillgängligt, när det väl har passerat fler testfaser för att bevisa att det fungerar och är säkert.

Under tiden, efter flera veckors undvikande, erkände förbundskansler Merkel till slut coronavirusets hot. I ett tal till nationen den 18 mars sa hon:

“Situationen är allvarlig. Ta den på allvar. Sedan enandet av Tyskland, nej, sedan Andra världskriget, har det inte funnits någon utmaning för vår nation som har krävt en sådan stor gemensam och enad aktion.”

Några dagar tidigare hade Merkel till slut varnat för att mer än två tredjedelar av den tyska befolkningen – 58 miljoner människor – skulle kunna bli smittade av coronaviruset:

“Viruset har kommit till Europa, det är här och det måste vi alla förstå. Så länge befolkningen inte har någon immunitet, inget vaccin och ingen behandling så kommer en stor andel av befolkningen – experterna menar 60 – 70 % – att bli smittade.”


Soeren Kern är Senior Fellow vid New York-baserade Gatestone Institute.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Unity talks begin to stall

Unity talks begin to stall

   ILTV Israel News



Israeli leaders between the center-left and right wing blocs have been negotiating a unity coalition, but already, the wide spectrum of political ideologies trying to cooperate appears to be threatening the fledgling government.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com