Izrael: Ortodoksi nadal nie przestrzegają zakazów. Władze odetną kolejne miasta?
Marta Urzędowska
Policja przerywa protest ortodoksyjnych Żydów w dzielnicy Mea Shearim w Jerozolimie, 30 marca 2020 r. (Fot. Mahmoud Illean / AP Photo)
Najbardziej ortodoksyjni Żydzi w Izraelu zbierają się wciąż na wspólne modły i czytanie Tory, ignorując związane z epidemią obostrzenia.
Dwóch policjantów przebiera się za ultraortodoksyjnych Żydów. Wchodzą do synagogi, w której właśnie zaczynają się zbiorowe modły. Ich koledzy czekają na zewnątrz. Kiedy dostają potwierdzenie, że doszło do nielegalnego zgromadzenia, wkraczają i rozpędzają tłum. Na godzinę – wkrótce rozpędzeni ultraortodoksi wracają na miejsce. Wtedy policja wkracza ponownie, tym razem wlepia nieposłusznym grzywny. Operację izraelskiej policji przeprowadzoną w ostatnich dniach na północy kraju opisuje brytyjski „Guardian”.
Najczęstsi pacjenci szpitali
Opisana operacja to tylko jeden epizod z dłuższej walki, jaką izraelskie władze toczą ze społecznościami ultraortodoksyjnych Żydów, którzy nie chcą się stosować do restrykcji nałożonych w związku z epidemią koronawirusa. Choć w Izraelu potwierdzono już 8,6 tys. przypadków zakażeń, a ponad 50 osób zmarło, w mediach jeszcze kilka dni temu roiło się od informacji o organizowanych przez ortodoksów hucznych weselach i pogrzebach z setkami żałobników.
Władze boją się, że w efekcie w ultraortodoksyjnych społecznościach dojdzie do prawdziwej eksplozji nowych przypadków zakażenia SARS-Cov-2. Już dziś, choć ortodoksi stanowią tylko 12 proc. z 9 mln Izraelczyków, w dużych szpitalach stanowią od 40 do 60 proc. zakażonych pacjentów.
Wielu ultraortodoksów mieszka w biednych, zatłoczonych dzielnicach, a ich rodziny są – w porównaniu z resztą społeczeństwa – duże. W dodatku mają ograniczony dostęp do internetu i mediów społecznościowych, a wielu religijnych przywódców wprost odmawia podporządkowania się restrykcjom, twierdząc, że wspólna modlitwa nie tylko nie zaszkodzi w walce z epidemią, ale może pomóc.
Protest ortodoksyjnych Żydów w Mea Shearim w Jerozolimie z 30 marca 2020 r. zakończył się zamieszkami Fot. Mahmoud Illean / AP Photo
92-letni wpływowy rabin Chaim Kaniewski do niedawna przekonywał, że Żydzi powinni gromadzić się w synagogach, wspólnie się modlić i studiować Torę, która „chroni i ratuje”. Dopiero pod koniec marca odpuścił i wezwał do samodzielnej modlitwy.
Pozostali Izraelczycy są oburzeni zachowaniem ortodoksów znanych jako Haredim, czyli „bojący się Boga”, których prawo nie od dziś traktuje wyjątkowo. Są zwolnieni z obowiązkowej służby wojskowej, a jeśli zajmują się studiami religijnymi, dostają specjalne stypendia.
„Kiedy jakaś społeczność, która uważa swoich przywódców religijnych za nieomylnych, słyszy od nich, że Tora ją uchroni, a instytucje świeckiego prawa to nazizm i antysemityzm, nie czuje żadnej motywacji, by przestrzegać zakazów” – konkluduje „Haarec”, wzywając jednocześnie ultraortodoksyjnych Żydów do noszenia masek w miejscach publicznych.
Część winy po stronie rządu
Najbardziej skrajnym przypadkiem jest Bnei Brak, zamieszkane przez ultraortodoksów miasto niedaleko Tel Awiwu, które w ub. tygodniu zostało odcięte przez policję i wojsko od reszty kraju. Według ekspertów nawet 38 proc. z 200 tys. mieszkańców może być zakażonych.
Mieszkańcy są wypuszczani z Bnei Brak tylko wtedy, gdy muszą pojechać do lekarza albo prawnika. Izraelskie media cytują też anonimowych urzędników resortu zdrowia, którzy przyznają, że rozważane jest odcięcie także innych terenów zamieszkanych przez ortodoksów.
W zamieszkanych przez nich dzielnicach Jerozolimy policja musiała kilka razy interweniować, by rozgonić gromadzących się na modlitwę albo studiowanie Tory ortodoksów. Kilka razy doszło do zamieszek.
Jak opisuje „Guardian”, mnożą się też informacje o łamaniu zasad izolacji w społecznościach ultraortodoksyjnych Żydów w innych krajach, w tym – w Wielkiej Brytanii. Podobno także tam wśród ortodoksów liczba zakażonych jest większa niż reszty społeczeństwa.
– Niektórym rabinom bardzo trudno przychodzi zrozumienie powagi sytuacji. Oni naprawdę wierzą, że studiowanie Tory jest ważniejsze niż wszystko inne – tłumaczy cytowany w „Guardianie” Jehuda Meszi-Zahaw, który w Jerozolimie prowadzi ochotniczą grupę pomagającą lokalnie koordynować walkę z epidemią.
Dodaje, że rząd izraelski też nie jest bez winy – nie stara się docierać do ultraortodoksyjnych Żydów, z których wielu nie korzysta z internetu, telewizji czy radia, a informacje czerpie z rozklejanych w okolicy plakatów. – Rozwieszamy informacje na temat obowiązujących dzisiaj zasad, ale to nie nasz obowiązek, powinno się tym zająć ministerstwo zdrowia – tłumaczy.
Ostrzega, że Izraelczycy są coraz bardziej wrogo nastawieni wobec ortodoksów, w związku z nieprzestrzeganiem przez nich zasad społecznej izolacji. – Nawet w normalnych czasach dyskutuje się o tym problemie, lecz dzisiaj sekularyści mówią wprost: „Zakażacie nas!”. To okropne, na świecie i tak jest już mnóstwo antysemityzmu, a teraz tak postępują sekularyści? – oburza się. – Oczywiście, że część tego, co mówią, jest prawdą, ale nie można oskarżać całej społeczności.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com