Wojciech Mecwaldowski w filmie ‘Śmierć Żygielbojma’, reż. Ryszard Brylski, dystrybucja: Monolith Films (/ materiały prasowe)
Śmierć Zygielbojma. Co napisał w ostatnim liście do społeczeństwa i rządu polskiego?
Paweł Smoleński
Zanim Szmul Zygielbojm odkręcił gaz, napisał w liście do prezydenta Władysława Raczkiewicza i premiera Władysława Sikorskiego: “Przez śmierć swą pragnę wrazić najgłębszy protest przeciwko bezczynności z jaką świat się przypatruje i pozwala lud żydowski wytępić”.
.
Wydarzenie bez precedensu w historii polskiego kina. Podczas premiery filmu „Śmierć Zygielbojma” reżyser Ryszard Brylski zarzucił władzy – w obecności m.in. ministra Piotra Glińskiego – próbę sprowadzenia jego filmu do „kina rządowej propagandy”.
Film „Śmierć Zygielbojma” kończy się i zaczyna podobnie. Oglądamy wnętrze kuchni, raczej skromne. Różnica polega na obecnych w niej ludziach. W początkowych kadrach kuchnię wypełnia ekipa śledcza i fotograf angielskiej gazety, a na podłodze leżą zwłoki mężczyzny. W końcowych ten mężczyzna, siedząc na krześle, nachyla się nad palnikami i odkręca kurki.
Zaś wszystko, co pomiędzy, to dochodzenie do prawdy. Dlaczego mężczyzna popełnił samobójstwo, skoro – uświadamia nas z ekranu koroner – w Wielkiej Brytanii to przestępstwo i musi się tym zająć policja. Dlaczego to, co miał do powiedzenia zmarły, nie zainteresowało brytyjskich mediów. Oraz – dlaczego ta śmierć przeszła bez echa, skoro zaplanowana była jako krzyk: zobaczcie, co w Polsce z narodem żydowskim wyprawiają Niemcy.
Przed śmiercią napisał list: „Życie moje należy do ludu żydowskiego w Polsce, więc je daję. Pragnę by ta garstka, która ostała się jeszcze z kilkumiljonowego żydowstwa polskiego, dożyła wraz z masami polskimi wyzwolenia, by mogła oddychać w Kraju i w świecie wolności i sprawiedliwości socjalizmu, za wszystkie swe męki i cierpienia nieludzkie. A wierzę, że taka właśnie Polska powstanie i że taki właśnie świat nastąpi”. List odebrali emigracyjny prezydent RP Władysław Raczkiewicz i premier gen. Władysław Sikorski.
Samobójcza śmierć Szmula Mordechaja Zygielbojma, człowieka odważnego, szlachetnego i prawdomównego nie przyniosła skutku. Można ją porównać (w filmie pada takie zdanie) do samobójczej śmierci żydowskich obrońców twierdzy Masada nad Morzem Martwym w 73 r. n.e., kiedy już było jasne, że powstanie przeciwko Rzymowi to klęska. Bez wątpienia to jeden z momentów, kiedy mamy prawo obwiniać Zachód o bezduszność, zimną kalkulację strat i zysków oraz bezczynność. Lecz róbmy to z wyczuciem. Sportretowana w filmie Lidia Ciołkoszowa, socjalistka, działaczka społeczna, kobieta wybitna mówi angielskiemu fotografowi, który szuka sensu w śmierci Zygielbojma, że nawet w wojennym Londynie miał wrogów pośród Polaków, bo antysemityzm to zaraza, na którą nie ma lekarstwa.
ŚMIERĆ ZYGIELBOJMA – zwiastun. W Multikinie 5 listopada
.
Śmierć Zygielbojma – konferencja prasowa
.
Ten Żyd przesadza
Historycy kłócą się o miejsce urodzenia Zygielbojma: Warszawa czy Borowica koło Krasnegostawu? Pochodził z wielodzietnej, bardzo biednej rodziny. Od dziesiątego roku życia pracował w fabryce. Wybitny działacz Bundu, partii sprzeciwiającej się syjonizmowi.
Odpowiedzialny i aktywny obywatel, wierzący, że Polska – przy całym sanacyjnym bagnie, getcie ławkowym i wrzaskach „Żydzi na Madagaskar” – jest ojczyzną Żydów, a emigracja do Palestyny to mrzonki.
Socjalista wrażliwy na krzywdę i wyzysk, zawsze za sprawiedliwością społeczną. Bardziej społecznik niż polityk. Był radnym Łodzi i Warszawy.
Pod okupacją członek warszawskiego Judenratu. Organizował podziemny opór.
Zagrożony aresztowaniem – wcześniej już siedział na gestapo w alei Szucha – został przez towarzyszy partyjnych nakłoniony do wyjazdu z Polski. W Warszawie, wbrew sobie, zostawił żonę Marię i troje dzieci.
Przez Niemcy, Belgię i Francję dotarł do Nowego Jorku, a stamtąd do Londynu, gdzie wszedł w skład Rady Narodowej RP. Miał dobry kontakt z politykami brytyjskiej Partii Pracy.
Starał się informować zachodnią opinię publiczną i klasę polityczną o losie Żydów w Polsce. Jego apele zbywano okrągłymi zdaniami, a wywiady i artykuły lądowały w prowincjonalnych gazetach. Świat lekceważył Zygielbojma mimo lojalnego wsparcia polskiego rządu na uchodźstwie. Nie wierzono jego informacjom, bo trudno je było potwierdzić. W najlepszym razie uznawano, że Zygielbojm przesadza lub kłamie w dobrej wierze. Prawda o eksterminacji Żydów okazała się w oczach Zachodu zbyt brutalna, by mogła być prawdziwa.
Szmul Zygielbojm: Ten świat oszalał!
To musiała być najbardziej dramatyczna rozmowa w życiu Szmula Zygielbojma. Odbyła się 2 grudnia 1942 r. Do tej pory, gdy opowiadał światu o tragedii Żydów w Polsce, opierał się na raportach polskiego i żydowskiego podziemia, obszernych, lecz siłą rzeczy ogólnych. Operował wielkimi liczbami: w Chełmnie zagazowano 40 tys. Żydów, w Wilnie rozstrzelano 60 tys., z warszawskiego getta wywieziono do Treblinki 100 tys. Po spotkaniu z Janem Karskim, kurierem państwa podziemnego, miał w garści konkret.
Karski tak wspominał ich rozmowę: „Był przygnębiony, zdenerwowany, podejrzliwy, a wobec mnie niezupełnie uprzejmy. Gdy skończyłem sprawozdanie, wybuchnął: »Nie mówi mi pan niczego nowego. Ja wiem więcej, niż pan mi powiedział. Ja robię wszystko, co mogę«”.
Lecz po oficjalnej relacji Karski wyjawił Zygielbojmowi, co widział na własne oczy. Dwukrotnie przekradał się do warszawskiego getta, wszedł w niemieckim mundurze do obozu tranzytowego w Izbicy Lubelskiej, który mylnie uznał za koncentracyjny. Opowiadał Zygielbojmowi o głodowej śmierci, chorobach, przeludnieniu. O trupach zbieranych z ulic na drewniane wózki i wywożonych na dotykający getta cmentarz żydowski. O oszalałych z braku żywności i ze strachu. O strzelaniu do Żydów wedle esesmańskich kaprysów.
„Kiedy dodałem jeszcze tę specjalną wiadomość [apel przywódców żydowskich z getta warszawskiego domagających się od żydowskich reprezentantów na Zachodzie działań radykalnych i spektakularnych] – wspominał Karski – zerwał się i zaczął biegać po pokoju, krzycząc: »Ten świat oszalał! Czy pan myśli, że pozwolą mi umrzeć na ulicy? Przyślą policjantów, zaaresztują mnie, poślą do kliniki psychiatrycznej, a nie pozwolą umrzeć na oczach wszystkich«. Biegał tam i z powrotem, powtarzając: »Ten świat oszalał, ten świat oszalał!«”.
Przywódcy getta żądali, że jeśli nie uda się skłonić Zachodu do konkretnej pomocy opisami żydowskiej tragedii, żydowscy liderzy winni podejmować działania ostateczne, kłaść na szali własne życie. Jedną z metod miały być organizowane w miejscach publicznych strajki głodowe.
Żydzi i Polacy walczą razem
Zygielbojm chciał rozpocząć głodówkę na Downing Street, tuż obok siedziby Winstona Churchilla, lecz odwiedziono go od akcji z góry skazanej na porażkę. 10 grudnia 1942 r. rząd londyński wydał stworzoną na podstawie relacji Karskiego notę na temat terroru i dyskryminacji Żydów. Niewiele później alianci podpisali dokument potępiający Zagładę.
Lecz Zygielbojm żądał (bezskutecznie), apelował o realne wsparcie powstania w getcie warszawskim, które wybuchło 19 kwietnia 1943 r. Wśród bojowców było wielu bundowców, np. Marek Edelman.
Najpewniej miał świadomość, że w sprawie Zagłady rząd polski zachowuje się lepiej niż zachodni sojusznicy. Pisał w 1943 r.: „W tym miejscu muszę wspomnieć, że ludność polska udziela wszelkiej możliwej pomocy i współczucia dla Żydów. Solidarność polskiej ludności ma dwa aspekty: po pierwsze jest to wspólne cierpienie, a po drugie wspólna walka przeciwko nieludzkiemu okupantowi. Walka z prześladowcami jest ciągła, wytrwała, w konspiracji i toczy się nawet w gethcie, w warunkach tak strasznych i nieludzkich, że są one trudne do opisania lub do wyobrażenia (…). Ludność żydowska i polska pozostaje w stałym kontakcie, wymieniając prasę, informacje i rozkazy. Mury getta nie oddzieliły w rzeczywistości ludność żydowską od Polaków. Polskie i żydowskie społeczeństwo wciąż walczy razem o wspólny cel, tak jak walczyło przez wiele lat w przeszłości”.
Zygielbojm był do tego stopnia obywatelem polskim i patriotą, że nie przyszło mu do głowy, by pisać o szmalcownikach i obojętności na żydowski los znacznej części Polaków.
Śmierć Zygielbojma, czyli krzyk do sumienia świata
Lecz pomoc nie nadeszła. Zagładę skrywało milczenie. W USA, gdzie dotarł Karski, nie wierzyli w nią nawet przedstawiciele społeczności żydowskiej. Dlatego Zygielbojm zdecydował się na gest ostateczny. Ale wcześniej wysłał kilka listów.
Do prezydenta Raczkiewicza i premiera Sikorskiego pisał:
„Pozwalam sobie kierować do Panów ostatnie moje słowa, a przez Panów — do Rządu i społeczeństwa polskiego, do Rządów i Narodów państw sprzymierzonych, do sumienia świata. Z ostatnich wiadomości z Kraju wynika bez żadnych wątpliwości, że Niemcy z całym bezwzględnym okrócieństwem [pisownia oryginalna] mordują już obecnie resztki Żydów w Polsce. Za murami ghett odbywa się obecnie ostatni akt niebywałej w dziejach tragedji. Odpowiedzialność za zbrodnię wymordowania całej narodowości żydowskiej w Polsce spada przedewszystkiem na sprawców, ale pośrednio obciąża ona również ludzkość całą, Narody i Rządy Państw Sprzymierzonych, które do dziś dnia nie zdobyły się na żaden czyn konkretny w celu ukrócenia tej zbrodni. Przez bierne przypatrywanie się temu mordowi miljonów bezbronnych i zmaltretowanych dzieci, kobiet i mężczyzn, stały się jego współwinowajcami.
Muszę też stwierdzić, że, aczkolwiek Rząd Polski w bardzo dużym stopniu przyczynił się do poruszenia opinji świata, jednak nie dostatecznie, jednak nie zdobył się na nic takiego nadzwyczajnego, co by odpowiadało rozmiarom dramatu, dokonywującemu się w Kraju.
Z blisko 3 i pół miljona Żydów polskich i około 700 000 Żydów deportowanych do Polski z innych krajów, żyło jeszcze w kwietniu tego roku, według doniesień oficjalnych kierownictwa podziemnego »Bundu«, przesłanych nam przez Delegata Rządu, około 300 000. A mord trwa nadal bez przerwy. Milczeć nie mogę i żyć nie mogę gdy giną resztki ludu żydowskiego w Polsce, którego reprezentantem jestem. Towarzysze moi w ghecie warszawskim zginęli z bronią w ręku, w ostatnim porywie bohaterskim. Nie było mi dane zginąć tak jak oni, razem z nimi. Ale należę do nich, do ich grobów masowych. Przez śmierć swą pragnę wrazić najgłębszy protest przeciwko bezczynności z jaką świat się przypatruje i pozwala lud żydowski wytępić. Wiem jak mało znaczy życie ludzkie, szczególnie dzisiaj. Ale skoro nie potrafiłem tego dokonać za życia, może śmiercią swą przyczynię się do wyrwania z obojętności tych, którzy mogą i powinni działać by teraz jeszcze, w ostatniej bodaj chwili, uratować od niechybnej zagłady tę garstkę Żydów Polskich, jaka jeszcze żyje (…). Żegnam wszystkich i wszystko co mi było drogie i co kochałem” – zakończył Zygielbojm.
Dlaczego mnie tam nie ma?
Do brata Fajwla napisał: „Jest cicha noc kwietniowa 1943 r. Idę w tłumie ludzi londyńskimi ulicami, a w muskających moje ubranie przechodniach widzę cienie z warszawskiego getta. Otaczają mnie ze wszystkich stron… Dlaczego ich opuściłem? Byłem tam razem z nimi. Dlaczego teraz, w ich ostatnich zmaganiach, nie ma mnie tam? Dlaczego nie walczę razem z nimi na ruinach muru w Warszawie? Dlaczego nie leżę zmiażdżony razem z nimi? Co osiągnąłem? Czy uratowałem choć jedno żydowskie dziecko przed najstraszliwszą śmiercią? Stoję przybity z druzgocącym uczuciem bezsilności… Krzyczę w ciemną noc: »Głuchy świecie! Ratuj! Ratuj! W Polsce mordują Żydów, mężczyzn, kobiety, starców i dzieci…«”.
A do towarzyszy z Bundu mieszkających w USA: „Moi drodzy Leonie i Lucjanie. Proszę Was obu, abyście mi wybaczyli zmartwienia i kłopoty, których Wam przysparzam. Jest późno, nie ma czasu na długie wyjaśnienia i sentymentalizm. Żegnam was, ściskam i całuję, jedyni z moich wszystkich przyjaciół, którzy byliście tak dobrzy, byliście moim życiem, byliście na wyciągnięcie ręki. Z pewnością zrozumiecie wszystko bez wyjaśnień. Zrozumieją mnie także towarzysze z Nowego Jorku i z Polski (jeśli którykolwiek z nich mnie przeżyje – jakim szczęściem i ulgą byłoby wiedzieć, wierzyć, że tak może się stać!). Nie piszę oddzielnie do towarzyszy z Nowego Jorku, jestem już bardzo, bardzo zmęczony. Każdego z naszych ukochanych widzę teraz przed sobą i cieszę się każdym, który żyje. Ściskam każdego z was (…). Moi drodzy przyjaciele, jeśli któryś z Was zobaczy Manię albo któreś z moich dzieci, powiedzcie im, że nigdy nie mogłem sobie wybaczyć, że ich zostawiłem”.
Cicho o tej śmierci
Śmierć Zygielbojma odnotowały brytyjskie gazety w skromnych notkach na ostatnich stronach. Nie wyjawiono jej powodu ani w tym kontekście nie pisano o Zagładzie Żydów w Polsce.
Po wojnie resztówki polskiego Bundu chciały sprowadzić szczątki Zygielbojma do Warszawy. Sprzeciwił się temu Bund amerykański, słusznie tłumacząc, że Żydów, a więc również żydowskich socjalistów w Polsce w zasadzie nie ma. Prochy Zygielbojma w 1961 r. przewieziono do Nowego Jorku. We wrześniu, po uroczystej akademii pogrzebowej w Carnegie Hall, zostały złożone na nowym cmentarzu żydowskim Mount Carmel na Long Island.
Film „Śmierć Zygielbojma” w reżyserii Ryszarda Brylskiego w kinach od 5 listopada, dystrybucja: Monolith Films
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com