Czy Armia Czerwona uratowała Kraków przed zniszczeniem?
Bartłomiej Kuraś
Radzieccy żołnierze z jednostki artyleryjskiej – konie ciągną niewidoczne na tym kadrze działa, a w tle widać zamek królewski na Wawelu. Tuż po wycofaniu się wojsk niemieckich, ale jeszcze przed całkowitym zajęciem Krakowa przez Armię Czerwoną, Polacy utworzyli straż na… (Fot. RIA NOVOSTI/EAST NEWS)
Przez lata komunistyczna propaganda opowiadała Polakom o znakomitym manewrze marszałka Koniewa, dzięki któremu Kraków uniknął zniszczeń i nie podzielił losu Warszawy, Gdańska albo Wrocławia. Czy rzeczywiście Sowieci stawali na głowie, by ocalić starą polską stolicę?
.
Podczas okupacji Kraków pełnił funkcję stolicy Generalnego Gubernatorstwa. Uważany był przez wielu hitlerowców za miasto zbudowane w dużej mierze przez Niemców i odgrywał niemałą rolę w planach Hitlera i jego kamaryli.
Niemiecki plan dla Krakowa
Po rozbudowie Kraków miał się stać jednym z ważniejszych miast III Rzeszy i symbolizować germańską potęgę na Wschodzie. Tak jak Strasburg czy Luksemburg na Zachodzie.
Zadanie zaprojektowania nowej dzielnicy w centrum miasta otrzymał niemiecki architekt i urbanista Hubert Ritter. Zamierzał on przebudować położone nad Wisłą Dębniki (znajdujące się niedaleko Wawelu, ale na przeciwległym brzegu rzeki) w dzielnicę administracyjną z siedzibą generalnego gubernatora, placem defiladowym i mieszkaniami dla blisko 10 tys. osób, głównie urzędników i ich rodzin.
Ritter myślał też o zmianie systemu komunikacji miejskiej i proponował uwydatnienie architektonicznej roli Wawelu i średniowiecznej zabudowy miasta. Dlatego też sprzeciwiał się pomysłom zabudowy Błoń.
W 1941 r. plan Rittera był niemal gotowy, ale niemiecki najazd na ZSRR 22 czerwca 1941 r. wstrzymał rozpoczęcie przebudowy Krakowa, którą hitlerowcy przełożyli na później.
Ocalić jak Rzym i Florencję
Gdy w styczniu 1945 r. u wrót miasta stała Armia Czerwona szykująca się do ofensywy, po Krakowie od dawna krążyły plotki, że Wehrmacht zaminował miasto. Prawdopodobnie pogłoski te rozpowszechniali sami Niemcy, by zniechęcić polskie podziemie do podjęcia walki o miasto.
Obawy przed zniszczeniem Krakowa były jednak bardzo duże. Jak mówi historyk prof. Andrzej Chwalba, metropolita krakowski arcybiskup Adam Sapieha napisał list do generalnego gubernatora Hansa Franka, prosząc go, by na wzór Florencji i Rzymu Niemcy nadali Krakowowi status miasta niebronionego. W ten sposób uniknięto by zniszczenia miasta i jego wspaniałych zabytków. – Frank odpowiedział, że to niemożliwe, i zamierzał bronić Krakowa przed Armią Czerwoną – mówi historyk.
Są również domysły, że Sapieha zwracał się do papieża Piusa XII, by Watykan podjął negocjacje z dyplomacją amerykańską i sowiecką w sprawie nadania Krakowowi statusu miasta niebronionego. Historycy nie znaleźli jednak takiej korespondencji.
Po wkroczeniu do Krakowa Sowieci twierdzili, że zastali miasto zaminowane – że znaleźli ładunki wybuchowe m.in. pod kościołem Mariackim, na Wawelu, w piwnicach zabytkowych kamienic. Setki ładunków Niemcy rozmieścili rzekomo na terenie całego miasta i połączyli w jeden system, który można było zdetonować z jednego z fortów za pomocą jednego detonatora.
Nie mamy już wątpliwości, że kabel połączony jest ze wszystkimi podminowanymi obiektami miasta, że zamontowali tam przyrządy do wywołania równoczesnej detonacji za jednym naciśnięciem guzika – pisał Józef Zając, członek Gwardii Ludowej, w wydanej w 1965 r. książce “Toczyły się boje”. – Po przecięciu kabla grupa wypadowa żołnierzy radzieckich ostrożnie podeszła do fortu. (…) Wielka stawka o życie i całość miasta została wygrana.
Według Zająca informacje o zaminowanym Krakowie, jeszcze przed uderzeniem żołnierzy 1. Frontu Ukraińskiego dowodzonego przez marszałka Iwana Koniewa, miała przekazać do radzieckiego sztabu dobrze zakonspirowana agentka.
Agentka “Olga”…
Rzeczywiście o sytuacji w Krakowie informowała Armię Czerwoną agentka o pseudonimie “Olga”, której prawdziwe nazwisko brzmiało Jelizawieta Jakowlewna Wołogodska i która była radiotelegrafistką radzieckiej grupy zwiadowczej “Głos”. Przez dziewięć miesięcy “Olga” ukrywała się pod Krakowem, oczekując radzieckich oddziałów.
Po ataku Niemiec na ZSRR w 1941 r. ta młoda dziewczyna zgłosiła się na ochotnika do Armii Czerwonej i w szkole wojskowej pod Moskwą przeszła kurs dla zwiadowców – nauczyła się telegrafować, skakać ze spadochronem, ukrywać i strzelać. Niski wzrost był jej atutem w działalności zwiadowczej.
“Olga” oraz dwóch innych spadochroniarzy zostali zrzuceni 27 kwietnia 1944 r. pod Tarnowem. Ich kontakt operacyjny znajdował się na krakowskiej Olszy w sklepie Jana Sendora, którego rodzina ukryła “Olgę” we wsi Chałupki (dziś są częścią krakowskiej dzielnicy Nowa Huta). Później “Olga” trafiła w okolice Kalwarii Zebrzydowskiej, do przysiółka Morgi we wsi Rybna i do sąsiedniej wsi Sanka.
W każdym z tych miejsc “Olga” miała kryjówki – na strychu, wieży kościelnej, w psiej budzie, pod gnojownikiem. Wołogodska nadawała meldunki, a pomagali jej przerzuceni w rejon Krakowa pozostali zwiadowczy grupy “Głos” pod dowództwem Jewgienija Bieriezniaka.
Przez całe lato 1944 r. Niemcy szukali radiostacji i zdołali ją namierzyć we wrześniu, w Sance, akurat wtedy, gdy “Olga” siedziała na strychu przy radioaparacie.
Nie odnaleźli Bieriezniaka ukrytego w piwnicy gospodarstwa. Ojciec rodziny Wróblów ukrywającej zwiadowców trafił do Auschwitz i nie przeżył wojny, natomiast dwie córki zostały wywiezione do Niemiec i doczekały wyzwolenia.
“Olga” trafiła do krakowskiego więzienia przy ul. Montelupich, a następnie do jednostki Abwehry w podkrakowskiej wsi Rudawa.
…przekręca Abwehrę
Niemiecki wywiad postanowił ją przewerbować, a zadanie to powierzono kapitanowi Kurtowi Hartmannowi. Tymczasem w trakcie przesłuchań to “Olga” zaproponowała współpracę Hartmannowi, na co ten się zgodził – po wojnie mówił, że jeszcze przed poznaniem Wołogodskiej postanowił przejść na sowiecką stronę; twierdził, że uważa Rosję za pierwszą ojczyznę, ponieważ urodził się w Rydze w 1901 r., a jego ojciec był carskim generałem.
“Olga” zdołała uciec z ośrodka Abwehry, a Hartmann za pośrednictwem grupy “Głos” przekazał sztabowi marszałka Koniewa informacje o rozmieszczeniu niemieckich wojsk w rejonie Krakowa.
Zdobycie Krakowa
Sowieci uderzyli na Kraków 18 stycznia 1945 r. Wcześniej miasto opuścił Hans Frank, zapewniwszy uprzednio współpracowników i podwładnych, że Kraków był, jest i pozostanie niemiecki.
Wyzwolenie i ocalenie Krakowa stanowiło w historii sztuki wojennej klasyczny przykład podporządkowania celu militarnego celowi polityczno-gospodarczemu – pisał Ryszard Sławecki w swej wydanej po raz pierwszy w 1970 r. książce “Manewr, który ocalił Kraków”. – Uratowanie Krakowa było możliwe tylko dzięki starannie przygotowanej operacji, w oparciu o informacje przekazywane przez radziecką grupę wywiadowczą “Głos” współdziałającą z polskim ruchem oporu i dzięki zastosowaniu manewru oskrzydlającego oraz szybkości działań wojsk 1. Frontu Ukraińskiego.
Dzięki meldunkom swych zwiadowców radzieckie dowództwo orientowało się, gdzie są niemieckie pozycje i jakie Niemcy mają zamiary. Sowieci nie obawiali się ciężkich walk ulicznych, ale na wszelki wypadek przeprowadzili ostrzał artyleryjski i bombardowanie miasta, niszcząc okolice Dworca Głównego. Jedna z bomb lotniczych spadła też na dziedziniec Wawelu.
W dniu 17 stycznia o godzinie 15 po południu padła pierwsza i ostatnia bomba lotnicza na Wawel. Padła tak szczęśliwie na podworczyk Batorego, pomiędzy zachodnim skrzydłem Zamku a katedrą, że bezpośredniego zniszczenia nie wyrządziła, chociaż wyrwała lej aż do skały – wspominał Adolf Szyszko-Bohusz, krakowski architekt i kierownik prac konserwatorskich na Wawelu.
Sowiecki atak na miasto nastąpił około północy. – Nie zamierzaliśmy odciąć hitlerowcom drogi odwrotu. Nie takie postawiliśmy sobie zadanie. Gdybyśmy to uczynili, musielibyśmy ich długo stąd wykurzać i niewątpliwie ucierpiałoby na tym miasto – twierdził po wojnie marszałek Iwan Koniew, dowódca 1. Frontu Ukraińskiego, którego jednostki zdobywały Kraków.
Czy Koniew, a w ślad za nim propagandyści zarówno radzieccy, jak i Polski Ludowej, utrzymujący, że Armia Czerwona robiła wszystko, by podczas walk nie dopuścić do zniszczenia miasta, mówili prawdę?
Otoczyć Kraków
Tej powtarzanej przez czterdzieści z górą lat tezie przeczą dokumenty odnalezione przez historyków m.in. w Moskwie po roku 1989 – wynika z nich, że zgodnie z rozkazami radzieckiego dowództwa zatwierdzonymi przez Józefa Stalina główna grupa miała uderzyć na Kraków od północy. Ale Sowieci szykowali też drugie uderzenie. Dzięki niemu mieli też dotrzeć do miasta od południowego wschodu i zamknąć wojska niemieckie w pierścieniu okrążenia.
Nie udało im się to, ponieważ na południowym wschodzie od Krakowa nad brzegiem Dunajca w rejonie Rożnowa Niemcy zdołali powstrzymać Armię Czerwoną. Wycofali się za linię Dunajca, wysadzając mosty na rzece; zamknęli też zaporę w Rożnowie, powodując spiętrzenie wody do wysokości trzech metrów. Sowieci nie byli przygotowani na taką przeprawę i nie zdążyli dotrzeć do Krakowa od południa w tym samym czasie co główna grupa uderzeniowa.
Kiedy więc 17 stycznia jednostki 1. Frontu Ukraińskiego podeszły pod Kraków od północy, Niemcy mogli jeszcze swobodnie przemieszczać się na południe. Wehrmacht sprawnie wycofał się z Krakowa, wysadzając za sobą mosty.
Ewakuując miasto, Niemcy nie tknęli zabytkowych budynków, ograniczając się do zaminowania mostów i niektórych zakładów. Podpalili też siedzibę rządu Generalnego Gubernatorstwa (dzisiaj jest to budynek Akademii Górniczo-Hutniczej), gestapo i policji, a także magazyny kolejowe i skład spirytusowy.
Na przygotowania obrony, a także ewakuacji mieli dużo czasu – kiedy w lipcu 1944 r. Armia Czerwona dotarła na Mazowszu do linii Wisły, dla dowództwa Wehrmachtu stało się jasne, że atak na Kraków jest kwestią czasu. Ale wkrótce po wybuchu powstania warszawskiego Sowieci zatrzymali się i ponowną ofensywę podjęli dopiero w styczniu 1945 r. Niemcy otrzymali dużo czasu na przygotowywanie obrony, a jednocześnie wywozili do Rzeszy zabytki zagrabione z krakowskich muzeów, bibliotek i kościołów.
Gdy jednak w styczniu 1945 r. Sowieci ponownie ruszyli, Niemcy, zamiast walczyć o Kraków, postanowili bronić pobliskiego Górnego Śląska i jego wielkiego przemysłu.
Armia Czerwona bez trudu zajęła Kraków, a w Moskwie Stalin kazał uczcić zdobycie miasta salutem 24 salw oddanych z 324 dział. Jednej z radzieckich dywizji zdobywających Kraków nadał nazwę “Krakowska”.
Straż na Wawelu
17 stycznia widać już było wśród Niemców wyraźne, nerwowe podniecenie i przygotowanie do opuszczenia Krakowa.
Rano następnego dnia pojawiły się pierwsze jednostki rosyjskie witane serdecznie kwiatami przez mieszkańców Krakowa.
Niemców już prawie nie było. Ostatnie ich oddziały przekraczały Wisłę – twierdził Eugeniusz Kowal, który organizował straż mającą uchronić Wawel przed grabieżą podczas przechodzenia frontu.
Krakowianie witali jednostki pierwszego rzutu Armii Czerwonej, ale zdawali sobie sprawę, jakie porządki zamierzają wprowadzić Sowieci. Obawy przed grabieżami i wywózkami były dość powszechne, zwłaszcza gdy pojawiło się NKWD.
.
Polska Kronika Filmowa w wyzwolonym Krakowie (materiał zaczyna się w 8 min. 50 sek.)
.
Eugeniusz Kowal: Koło południa [18 stycznia] udałem się na Wawel, by zobaczyć, jak wygląda sytuacja. Okazało się, że takich ludzi jak ja było więcej, ale niestety wielu przyszło głównie na szaber. Na szczęście najczęściej odwiedzali koszary, skąd wracali wyładowani kocami i pościelą. Do sal zamkowych nie mogli się dostać, gdyż – jak się okazało – przeważnie były pozamykane.
Nawiązałem kontakt z młodymi osobami (…), które tak ja obawiały się kradzieży wawelskich zabytków. Doszliśmy do wniosku, że trzeba zamknąć i zabezpieczyć bramy na Wawel i patrolować teren w dzień i w nocy. (…) Znaleźliśmy na miejscu karabiny i odpowiednią ilość magazynków oraz amunicji. Ja miałem własny pistolet kal. 9.
W międzyczasie drutem kolczastym zabezpieczyliśmy bramy wjazdowe na teren Wawelu, pozostawiając jedynie jedną bramkę dla pieszych od strony ulicy Grodzkiej – była kontrolowana w dzień i zamykana na noc. Cały teren był w nocy patrolowany, a w dzień kontrolowane było wejście przez bramkę oraz wejście do wnętrz zamkowych, do których nikogo nie wpuszczaliśmy (…).
Strażnicy wciągnęli na maszt polską flagę, a sztandar hitlerowski przerobili na biało-czerwone opaski, które nosili na ramionach. Przez dziesięć dni pełniliśmy narzucone sobie obowiązki obrony Wawelu. Zdaliśmy je utworzonej w międzyczasie milicji – kończy Eugeniusz Kowal.
Faszyści założyli w mieście więcej min, niż trzeba: pod wszystkimi głównymi budynkami, pod wieloma zabytkowymi budynkami. Ale wysadzić ich nie zdążyli – pisał w swych wspomnieniach powojennych marszałek Iwan Koniew. – Nie zdążyły również wybuchnąć miny z zapalnikami zegarowymi. W ciągu pierwszych dni saperzy (…) pracowali dosłownie bez wytchnienia.
Prawda była jednak inna.
WIELKA PROPAGANDA ARMII CZERWONEJ
Już w kronice filmowej z datą 1 lutego 1945 r. o wyzwoleniu Krakowa padają słowa o ocaleniu miasta od zniszczeń przez Armię Czerwoną. Propaganda w PRL i ZSRR przez dziesięciolecia powielała informacje o ocaleniu Krakowa przez marszałka Koniewa.
W 1970 r. ukazała się książka “Manewr, który ocalił Kraków” Ryszarda Sławeckiego, która doczekała się pięciu wydań – Ministerstwo Oświaty i Wychowania zalecało ją jako lekturę ósmej klasy szkoły podstawowej.
W 1971 r. w wydawanej przez MON serii “Żółty tygrys” ukazała się książka Stanisława Czerpaka i Zdzisława Hardta pt. “Rozkaz: ocalić miasto”. Dziełko to wykorzystał w 1976 r. Jan Łomnicki, twórca filmu fabularnego pt. “Ocalić miasto” (zrobionego we współpracy z radzieckim Mosfilmem). W filmie pokazany jest m.in. plan Krakowa z zaznaczeniem miejsc, w których Niemcy mieli zgromadzić po tonie materiałów wybuchowych w 25-kilogramowych skrzyniach. Wysadzenie miasta uniemożliwia radziecka siatka wywiadowcza wspierana przez polskie podziemie.
Po wojnie marszałek Koniew odwiedzał Kraków oraz budującą się Nową Hutę, a w 1955 r. otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Krakowa (który w 1992 r. został mu odebrany).
W 1987 r., czyli na “pięć minut” przed końcem PRL, Koniewowi postawiono w Krakowie pomnik.
Przetrwał on tylko cztery lata – po zdemontowaniu został wysłany jako dar Rady Miasta Krakowa do Kirowa, rodzinnej miejscowości marszałka. W 1990 r. ulicę Koniewa przemianowano na Armii Krajowej, a jedno z krakowskich liceów mające za patrona Koniewa zamieniło go na św. Jana Kantego.
.
W 1987 r. artyści Piwnicy pod Baranami śpiewali:
Koniew, Marszałek Koniew
Wielki jest
Wielki jest!
(…) Żona i córki opowiadały
Że był surowy, jednocześnie łagodny.
Kochał sztukę.
Suma tych wrażeń zaciążyła
Na ostatecznym zmaganiu z bryłą
Na wyrażeniu ruchu, dynamiki.
Mogę powiedzieć sam
Zaprzyjaźniłem się
Z Marszałkiem Koniewem.
Albowiem codziennie
Byliśmy obaj w pracowni
On był rzeźbiony, a ja rzeźbiarzem (…).
.
Układając tekst tej prześmiewczej piosenki, artyści wykorzystali słowa twórcy pomnika Koniewa prof. Antoniego Hajdeckiego.
W 1945 r. brytyjski król Jerzy VI nadał Koniewowi tytuł szlachecki za zasługi podczas bitwy pod Kurskiem i udział w zdobyciu Berlina. Dwaj inni radzieccy marszałkowie – Gieorgij Żukow i Konstanty Rokossowski – zdążyli odebrać swoje tytuły przed nastaniem zimnej wojny. Koniew nie zdążył. W 1956 r. dowodził stłumieniem powstania węgierskiego. Zmarł w 1973 r. W 1997 r. tytuł szlachecki odebrała wdowa po marszałku.
MANEWR, KTÓREGO NIE BYŁO
Bartłomiej Kuraś: Po wojnie kilka pokoleń Polaków uczyło się na lekcjach historii, jak to marszałek Iwan Koniew genialnym posunięciem ocalił Kraków…
Prof. Henryk Stańczyk: Historykom prawda o wyzwoleniu Krakowa znana jest od lat, ale w powszechnej opinii utrwalanej przez lata przez propagandę PRL i ZSRR ciągle obecna jest teza, że Koniew ocalił Kraków i jego zabytki, celowo nie okrążając Niemców w mieście.
Komunistycznym propagandystom zależało na pozytywnym przedstawieniu Polakom Armii Czerwonej w ostatnich miesiącach wojny. Moim zdaniem miało to związek z klęską powstania warszawskiego i zburzeniem stolicy przez Niemców – Armia Czerwona była oskarżana o to, że bezczynnie przyglądała się tragedii Warszawy. Ocalenie Krakowa miało być dowodem na to, że radzieckiemu dowództwu zależało na dobru Polski. Ten mit powielano przez lata PRL.
Powojenna propaganda twierdziła, że Niemcy zaminowali najważniejsze zabytki i za jednym przyciśnięciem guzika mogli odpalić ładunki. Mieli im to uniemożliwić radzieccy zwiadowcy wspierani przez polskie podziemie…
– Nie natrafiłem na żadne dokumenty potwierdzające tę hipotezę.
Zaraz po wycofaniu się Niemców na Wawelu pojawili się Polacy i w ich relacjach nie ma wzmianek o minach.
Sądzę, że wersja o minach była rozpowszechniana przez propagandę, by podnieść znaczenie wyzwolenia Krakowa przez Armię Czerwoną…
…i słynnego manewru Koniewa.
– Tak. Ten rzekomy manewr, który specjalnie pozostawił Niemcom możliwość ucieczki z Krakowa, to mit. Armia Czerwona chciała okrążyć Niemców w Krakowie, ale to się nie udało, bo oddziały radzieckie podążające od południa nie zdążyły na czas zamknąć okrążenia.
Dlaczego Niemcy nie bronili Krakowa?
– Mieli plany obrony Krakowa, ale musieli wybierać pomiędzy obroną miasta a obroną pobliskiego Górnego Śląska będącego wciąż jeszcze zapleczem niemieckiej machiny wojennej. Poza tym w styczniu 1945 r. Sowieci posuwali się tak szybko, że Niemcy nie byli należycie przygotowani do obrony Krakowa. I wybrali obronę Śląska.
Prof. dr hab. Henryk Stańczyk – badacz historii wojskowości i bezpieczeństwa oraz historii najnowszej ze szczególnym uwzględnieniem II wojny światowej
Korzystałem z: “Dzieje Krakowa – Kraków w latach 1945-89”, Andrzej Chwalba (2004 r.); “Operacja krakowska 1945”, Henryk Stańczyk (2001 r.); “Rocznik Krakowski – Hubert Ritter i hitlerowskie wizje Krakowa”, Jacek Purchla (2005 r.); “Toczyły się boje”, Józef Zając (1965 r.); “Manewr, który ocalił Kraków”, Ryszard Sławecki (1975 r.).
Tekst opublikowany 17 maja 2013 r.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com