Archive | 2022/05/19

W Kijowie eksplozje zniszczyły tysiąc budynków. Kto zaminował miasto?

Zniszczona katedra Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny w Kijowie, 1941 r (domena publiczna)


W Kijowie eksplozje zniszczyły tysiąc budynków. Kto zaminował miasto?

Aleksandr Gogun


W Kijowie w gruzach legło prawie tysiąc budynków, w tym wiele arcydzieł architektury i zabytków. Ofiarami wybuchów byli w większości nie okupanci, tylko mieszkańcy Kijowa.

.

Inwazja rosyjskich wojsk na Ukrainę, niszczenie przez nie dóbr kultury – muzeów, pomników, teatrów i cerkwi – przywodzi na myśl to, co przed 80 laty z Kijowem zrobili poprzednicy obecnych „wyzwolicieli”. Wysadzenie w powietrze centrum miasta było chyba najbardziej znanym elementem zarządzonej przez Stalina taktyki „spalonej ziemi”, czyli niszczenia w miarę możliwości wszystkiego, co stoi, i prawie wszystkiego, co się rusza.

Decydującemu udziałowi w tej dewastacji oddziałów NKWD towarzyszy do dziś wiele mitów i legend, w których nie brak wyolbrzymień, a niekiedy fikcji. Kwerenda, jaką przeprowadziłem w publikowanych i niepublikowanych dokumentach archiwalnych, dostępnych wspomnieniach i internetowych bazach, pozwoliła odnaleźć dane bezpośrednich sprawców tego aktu wandalizmu. A to pozwala na sformułowanie tezy, że zaminowanie i wysadzenie w powietrze owego upalnego września 1941 r. centrum Kijowa nie było dziełem czekistów, lecz wojskowych saperów.

Wybuch za wybuchem

Jako że przygotowania trwały ponad dwa miesiące, część mieszkańców wiedziała, że miasto naszpikowane jest materiałami wybuchowymi. Swój przyjazd do Kijowa 19 września opisał nieznany z nazwiska niemiecki oficer sztabu 29. Korpusu – dokument zachował się w archiwach Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU):

„Zdziwieni ludzie stali na ulicach. Ciągle nie wiedzieli, jak się zachować […]. Kiedy podjechaliśmy, z tłumu wyszedł podekscytowany, gestykulujący mężczyzna […]. Chciał wskazać nam drogę do hotelu Continental, gdzie miał rozlokować się nasz sztab. Kiedy tam dotarliśmy […] miejscowi powiedzieli nam, że bolszewicy przed wycofaniem się zaminowali ten budynek, ostrzegli, żebyśmy nie wprowadzali się do hotelu. Rosjanom trzeba ufać we wszystkim – do czasu dokładnej inspekcji budynku generał nakazał rozmieścić kwaterę główną w innych domach […]”.

Niemiecki żołnierz na tle zniszczonego mostu na Dnieprze, Kijów, 19 września 1941 r.Niemiecki żołnierz na tle zniszczonego mostu na Dnieprze, Kijów, 19 września 1941 r. domena publiczna

Budynki wybuchały i paliły się w coraz to innym miejscu, także w pobliżu Ławry na terenie twierdzy Peczerskiej (cytadeli): „Najpierw wyleciała w powietrze platforma przed cytadelą mieszcząca punkt obserwacyjny artylerii i działo przeciwlotnicze. Mieszkańcy już wczoraj sygnalizowali, że Rosjanie mogli zaminować to miejsce. Saperzy przeszukali cały teren, ale nie znaleźli materiałów wybuchowych. Wybuch kosztował nas życie wielu oficerów, podoficerów i żołnierzy […]. Zaraz po wybuchu platformy koło cytadeli nastąpił drugi wybuch, który zniszczył dom, zagradzając ulicę, o co w rzeczywistości nam chodziło”.

Zapłonął cały Chreszczatyk

24 września zaczęły rozlatywać się płonąć budynki w samym centrum Kijowa. Najpierw wybuchł dom towarowy Świat Dziecka na rogu Chreszczatyka i Prorieznej. Po jakimś czasie w stertę gruzu obrócił się gmach poczty. Wkrótce budynek po budynku eksplodował i zapłonął cały Chreszczatyk, bo oprócz trotylu i amonalu często podłożono butelki z mieszanką zapalającą.

Chreszczatyk, Kijów, 1942 r.Chreszczatyk, Kijów, 1942 r. domena publiczna

Był upał. Niemcy próbowali gasić pożary w centrum Kijowa, bezskutecznie, zaczęli więc wysadzać budynki na ulicach przylegających do Chreszczatyka. Jak pisał historyk Dmitrij Małakow, radzieckie i niemieckie ładunki łącznie unicestwiły parzystą stronę Chreszczatyka – od Instytuckiej do Besarabki, Instytucką do Olgińskiej, całą Olgińską i Nikołajewską (dziś architekta Gorodeckiego), Meringowską (dziś Zańkowiećką), połowę Luterańskiej (do Bankowskiej) i Proriezną do Funduklejewskiej (dziś Bohdana Chmielnickiego). Legło w gruzach wiele budynków administracyjnych, publicznych i mieszkalnych, w tym wiele arcydzieł architektury i zabytków. Ofiarami w większości byli nie okupanci, tylko mieszkańcy Kijowa.

To nie my, to oni

Naziści obwinili za wybuchy Żydów, wykorzystując pożary i zniszczenia jako pretekst do masowych egzekucji w Babim Jarze.

Sowieci zniszczenia w Kijowie przypisali oczywiście Niemcom – w „Prawdzie” z 8 listopada 1943 r., a potem w „Izwiestiach” z 28 lutego 1944 r., gdzie ukazał się raport Nadzwyczajnej Komisji Państwowej ds. „zniszczeń i okrucieństw dokonanych przez niemiecko-faszystowskich najeźdźców w mieście Kijów”, czytamy m.in.: „Za swych rządów w Kijowie niemiecko-faszystowscy barbarzyńcy wysadzając i paląc całkowicie zniszczyli główną ulicę, Chreszczatyk, a także najokazalsze budynki przy sąsiednich ulicach: Prorieznej, Instytuckiej i Wielkiej Wasylkiwskiej. Zniszczyli 940 budynków państwowych i publicznych o łącznej powierzchni około miliona metrów kwadratowych […]”.

Jednak Kijowianie, wbrew twierdzeniom władz, długo wierzyli, że Kijów zaminowało NKWD.

Plotki te mogło zrodzić negatywne nastawienie ludności do tej siłowej struktury, ale wszelkie okrutnie destrukcyjne działania przypisywano czekistom. Ci z kolei walczyli o swój honor na wszelkie możliwe sposoby. Wydanym w 1963 r. w Kijowie zbiorze dokumentów „Kijowszczyzna podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej” figurowała informacja autorstwa KGB o tym, że wybuchy w Kijowie zostały przeprowadzone przez grupę NKWD Iwana Kudrii.

Skrzynie z rozminowanymi ładunkami wybuchowymi obok Muzeum Lenina, w którym Niemcy odnaleźli trzy tony trotylu, 22 września 1941 r.Skrzynie z rozminowanymi ładunkami wybuchowymi obok Muzeum Lenina, w którym Niemcy odnaleźli trzy tony trotylu, 22 września 1941 r. domena publiczna

Ten zatęchły propagandowy dokument przedrukował oficer FSB Aleksiej Popow w wydanej w 2004 r. w Moskwie książce „Dywersanci Stalina”: „W mieście […] nie ustawały pożary i wybuchy, szczególnie intensywne w okresie od 24 do 28 września 1941 r. Wysadzono m.in. magazyn z odbieranymi od ludności radioodbiornikami, niemiecką komendanturę wojskową, kino dla Niemców itp. […] Nie ma wątpliwości, że przyłożyli do tego rękę ludzie związani z grupą Maksyma [Iwana Kudrii – A.G.]. Najważniejsze, że eksplozje uświadomiły aroganckim faszystowskim »zdobywcom«, że nie oni są panami tej okupowanej ziemi”.

W czasie wrześniowych wybuchów wyleciała w powietrze również jedna z kryjówek grupy Kudrii, w której przechowywano najcenniejszy sprzęt, o czym wspomina miejscowy historyk Jewgienij Kabaniec.

Kijów. Eksplozje przez radio

We wspomnieniach opublikowanych w „epoce zastoju” [określenie Michaiła Gorbaczowa dot. rządów Leonida Breżniewa i Konstantina Czernienki] marszałek Wiktor Charczenko z dumą relacjonował, jakie on i jego towarzysze broni wysadzali budynki w 1941 r.: „Radzieccy saperzy zaczęli używać dział F-10 do zdalnego odpalania. Do 7 lipca działający na froncie północnym oddział specjalny saperów zainstalował kilka ładunków sterowanych radiowo. Ich waga łączna wynosiła 11 ton. 12 lipca z odległości około 150 km w budynkach miasta Strugi Krasnyje [obwód pskowski w Rosji – A.G.] odpalono trzy 25-kilogramowe miny. W tym czasie stacjonowali tam hitlerowcy z 56. Korpusu Zmechanizowanego. Był to pierwszy w świecie przypadek bojowego użycia sterowanych radiem min”.

Marszałek Wiktor CharczenkoMarszałek Wiktor Charczenko domena publiczna

Na froncie północno-zachodnim działały dwa plutony specjalne saperów. Na styku frontów północno-zachodniego i zachodniego od początku lipca działa F-10 były wykorzystywane przez oddział wojsk inżynieryjnych pod dowództwem W. P. Jastriebowa. Na froncie zachodnim operowały cztery plutony specjalne saperów, a na froncie południowo-zachodnim trzy. Ich zasadniczym terenem działania był umocniony rejon Kijowa.

Charczenko osobno pochwalił tych, którzy działali właśnie w stolicy Ukrainy: „[…] Saperzy 37. Armii walczyli dzielnie pod dowództwem pułkownika A[leksandra] I. Gołdowicza. Tylko pod Kijowem położyli około 100 tys. min przeciwczołgowych i przeciwpiechotnych, szesnaście kilometrów barier elektrycznych, zainstalowali urządzenia do zdalnej detonacji drogą radiową…”.

Autor lub radziecki cenzor zakończył to zdanie znaczącym wielokropkiem.

Podczas wojny domowej służący w oddziałach specjalnych młody Aleksander Gołdowicz tłumił powstania chłopskie. Potem został saperem, walczył nad jeziorem Chasan, a od lipca 1941 r. dowodził wojskami inżynieryjnymi 37 Armii. W bazie „osiągnięcia narodu” zachował się dokument ministerstwa obrony Federacji Rosyjskiej, opisujący niektóre jego zasługi: „Płk Gołdowicz wysadził mosty pod Kijowem 20 września 1941 r. i wycofał się jako ostatni”.

Gołdowicz był doceniany: w lutym 1942 dostał Order Czerwonej Gwiazdy, w marcu 1943 Order Czerwonego Sztandaru, w styczniu 1944 Order Wojny Ojczyźnianej I stopnia (za udział w operacji forsowania Dniepru), w listopadzie 1944 Order Czerwonego Sztandaru za długoletnią służbę. W lipcu 1945 r. został awansowany na generała porucznika.

Aleksander GołdowiczAleksander Gołdowicz domena publiczna

Po wojnie dowodził wojskami inżynieryjnymi bałtyckiego, a potem dalekowschodniego okręgu wojskowego, a za Nikity Chruszczowa, w latach 1956-61, pełnił funkcję zastępcy dowódcy wojsk inżynieryjnych ministerstwa obrony ZSRR. Ze wspomnień, które podpisywał nazwiskiem, zachował się jeden artykuł pt. „Udział wojsk inżynieryjnych w rozgromieniu południowego skrzydła wojsk niemiecko-faszystowskich i wyzwoleniu krajów bałkańskich w latach 1944-1945″. Czyli wolał nie publikować niczego o wydarzeniach z 1941 r.

Na głowy najeźdźców runęły mury

Także dokument przechowywany w dawnym archiwum partyjnym Ukrainy dowodzi, że to nie czekiści zaminowali Kijów. W kopii informacji byłego szefa służb inżynieryjnych sztabu obrony miasta majora Michaiła Czukariewa pt. „Inżynieryjne zabezpieczenie obrony Kijowa w 1941 r.”, podpisanej na pierwszej stronie przez niego samego lub osobę opracowującą dokument sporządzony lipcu-sierpniu 1942 r., czytamy:

„Wojskom inżynieryjnym sztabu obrony miasta powierzono zadanie zaminowania najważniejszych obiektów, które mógłby wykorzystać wróg. Prace prowadzono w skali, jaką dopuszczała ówczesna sytuacja. Po wkroczeniu do Kijowa części oddziałów niemieckich eksplodowały setki ładunków. Na głowy niemiecko-faszystowskich najeźdźców runęły mury i całe budynki. 18 września wysadzono mosty na rzece Dniepr. O 14:40 tego dnia wysadzony został ostatni most łańcuchowy im. Jewhenii Bosz. Uniemożliwiło to natarcie wojsk wroga na wschód przez Kijów. Niemcy przez długi czas musieli szukać dróg odwrotu przez rzekę Dniepr, co rozciągało jego linie komunikacyjne”.

Michaił CzukariewMichaił Czukariew domena publiczna

Po sporządzeniu tej informacji Czukariew został starszym wykładowcą taktyki w szkole inżynierii wojskowej im. Miczurina, a następnie znalazł się na froncie. Dwukrotnie został odznaczony Orderem Czerwonej Gwiazdy – 8 października 1944 i 6 listopada 1945, a także Orderem Czerwonego Sztandaru 19 listopada 1951 i Orderem Lenina 30 grudnia 1956. Z armii odszedł w 1960 r.

Oprócz Gołdowicza i Czukariewa zadania dowódcom trzech plutonów specjalnych, o których wspomniał Charczenko, osobiście przydzielał zastępca dowódcy wojsk inżynieryjnych frontu południowo-zachodniego kapitan Jefim Stiepanowicz Chiliakin, a także zastępca szefa II wydziału dowództwa tegoż frontu, podpułkownik Wiktor Metodiewicz Kasznikow, jeszcze przed wybuchem wojny radziecko-niemieckiej odznaczony Orderem Czerwonej Gwiazdy. Według bazy „osiągnięcia narodu” obaj zaginęli pod Kijowem we wrześniu 1941 r.

Zaminować Kijów nie było łatwo

Zachowały się wspomnienia jednego z bezpośrednich wykonawców tej operacji, opublikowane po raz pierwszy w 1971 r. w resortowym piśmie „Radziecki Pogranicznik”. Dwie dekady później przedrukowała je „Litieraturnaja Ukraina“. Autorem był Michaił Siemionowicz Tatarski, w latach 1937-40 uczeń wojskowej szkoły łączności w Uljanowsku. Tatarski walczył na froncie radziecko-fińskim, a potem na południowo-zachodnim, gdzie dowodził jednym z trzech plutonów specjalnych.

Michaił TatarskiMichaił Tatarski domena publiczna

„Musieliśmy działać głównie nocą. Żołnierze ubrani w zwykłe kombinezony hydraulików rozmieszczeni byli w namiotach. Pluton sił specjalnych dysponował dwoma samochodami z radiostacjami, paroma ciężarówkami i motocyklem z wózkiem bocznym […]. Wykopaną ziemię wsypywali ostrożnie do worków lub na rozłożoną pelerynę, miotełkami zamiatali najmniejsze grudki. Ładunki odpalane radiem i fugasy instalowaliśmy w okresie od sierpnia do września 1941 r. na wszystkich odcinkach frontu. W szczególności na szosie żytomierskiej w okolicy Myszełowki, Sobek i chutoru Krasny Traktir w rejonie Syrca. Wszystkie ładunki odpaliły na sygnał radiowy. W Kijowie było o wiele trudniej […]. Ale mimo to wykonaliśmy zadanie.

[…] Po wykonaniu wszystkich rozkazów dowództwa, wraz z innymi jednostkami, które broniły Kijowa, wycofaliśmy się […]. Zostaliśmy otoczeni, przebijaliśmy się tocząc ciężkie boje. Widząc, że samochody nie przebiją się, postanowiłem zniszczyć sprzęt specjalny i radiostacje. Z sierżantem Antonowem zaminowałem i wysadziłem cały sprzęt [… ]”.

Po wojnie Tatarski pracował w kijowskim cyrku jako kierownik sceny, a potem zastępca dyrektora. Obmyślał cyrkowe scenki, a także scenariusze kreskówek i polityczne pamflety.

Za całokształt dokonań został odznaczony tytułem zasłużonego działacza kultury Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. W bazie „osiągnięcia narodu” czytamy, że otrzymał też Order Wojny Ojczyźnianej I stopnia 6 kwietnia 1985 r. Wkrótce wyemigrował do Kanady, gdzie zmarł w 1998 r.

Trzeci dowódca

Dowódca innego plutonu specjalnego, porucznik Borys Lewczenko, został schwytany i, jak pisze niemiecki badacz Klaus-Jochen Arnold, „[…] skłonił Niemców do szybszego usuwania podłożonych ładunków, prace prowadzono więc również w nocy […]. Uratowano m.in. Dom Armii Czerwonej i Floty” [obecnie klub oficerski przy ul. Gruszewskiego – A.G.], teren monastyru [Peczerskiego] i część cytadeli”.

Dzięki zeznaniom jeńców i pomocy mieszkańców saperom udało się wydobyć i rozbroić setki piekielnych maszyn i wiele ton materiałów wybuchowych. Jedynym porucznikiem z bazy Memoriału, którego życiorys pasuje do sytuacji, jest właśnie Borys Stiepanowicz Lewczenko, powołany do służby w obwodzie lenińskim w Kijowie po wybuchu wojny radziecko-niemieckiej, dowódca plutonu w 45. Samodzielnym Pułku Motoinżynieryjnym. Do niewoli dostał się we wrześniu 1941 r., w jego teczce figuruje informacja, że został „zwolniony”, chociaż to słowo nie ma w tym przypadku zastosowania. Baza „droga pamięci” podaje datę jego śmierci: 2 maja 1944 r. Prawdopodobnie został stracony wyrokiem sądu wojennego.

Dla dopełnienia obrazu brakuje biografii innego porucznika, który wysadzał Kijów – dowódcy trzeciego plutonu specjalnego. Według źródeł pośrednich był nim Michaił Iwanowicz Krasikow, co potwierdzają dostępne bazy danych. Pochodził ze wsi Uładyj w rejonie kiachtyńskim Buriacji. Powołany do wojska 29 listopada 1934 r., a od 1937 r. służył w 12. Samodzielnej Kompanii Inżynieryjnej kijowskiego specjalnego okręgu wojskowego, specjalność: starszy technik topograf. Po ślubie zamieszkał w stolicy Ukrainy przy ul. Korolenko 19 m. 24. W pierwszym roku wojny radziecko-niemieckiej dowodził plutonem 377. Samodzielnego Batalionu Saperów. Na froncie dońskim 9 sierpnia 1942 r. podczas bitwy pod Stalingradem dostał się do niewoli, ale pięć miesięcy później został odbity przez Armię Czerwoną, wrócił w jej szeregi, gdzie walczył do końca wojny. Przeszedł do cywila dopiero w 1951 r. Odznaczony medalem „Za zwycięstwo nad Niemcami w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej 1941-1945″.

A więc w 1941 r. to nie bezpieka, ale wojsko niszczyło stolicę Ukrainy. Tak jak teraz.


Tłum. Sergiusz Kowalski

Aleksandr Gogun – ur. w 1980 r., rosyjski historyk, pracuje w Instytucie im. Friedricha Meineckego na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie. Zajmuje się II wojną światową i historią ZSRR okresu stalinowskiego. Patrz też: Gogun.org


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Will NATO Fight?

Will NATO Fight?

Richard Kemp



  • If NATO blood would in fact be spilt should Russia invade Poland or the Baltic states, why have we utterly rejected the prospect of spilling it to help protect Ukraine from Putin’s mass killings, torture, rape and destruction? Ukraine is not a NATO member and NATO states have no treaty obligation to come to its defence as they do to each other. But that is surely just a technicality, a few lines on a page. There is no practical or moral difference between protecting a friend who is a member of the alliance and one who is not.

  • [I]f nuclear terror applies to Ukraine, why doesn’t it apply to any NATO country that becomes the target of Russian military aggression? Why would NATO leaders fear Putin’s nukes any less if he takes a bite out of Poland or the Baltic states? The reality is, if it is true that NATO could not risk intervention over Ukraine for fear of Russian nuclear retaliation, it could not risk intervention over, say, Latvia for the same reason.

  • On top of that, every country in the West has capitulated to a concerted and systematic assault on its history, its virtue and its self-worth. Past glories are denigrated because they are not in line with 21st century wokeism… Governments, including defence and foreign ministries, the very people that must lead any fight against Russian attack, have succumbed to this sickness to the extent that even they abrogate their own past and repudiate their own present.

  • Meanwhile, in pursuit of a superstate, the European Union and its cheerleaders have been doing their level best to openly undermine and cancel national or patriotic spirit in member countries…

  • Can we expect Europeans to fight and die for countries whose histories and modern sense of worth have been roundly denounced and condemned by their own leaders?

  • No such feeling exists for the EU even as it seeks to replace national loyalty. Allegiance to Brussels is transactional and in only one direction. People ask not what they can do for the EU but what the EU can do for them. Of course many of our young people would fight for their country — with as much courage and commitment as their ancestors ever did — and we witness this whenever we send them into battle. But when the time comes to expand our forces, how many more will answer the call after being educated to despise their own country and the very notion of fighting for it?

  • If somehow the political and popular will to defend NATO member states did materialise, what would European countries fight with? Constantly expanding social welfare programmes have driven the military out of the marketplace across the continent.

  • While he remains in the Kremlin, Putin’s objective is the neutralisation of NATO. He knows that the alliance’s failure to fight for its own under his provocation would spell its final humiliation and signal the end of the US-led world order. For the liberty, prosperity and security of future generations, this cannot be allowed to happen.

  • This is not a rehearsal; it is a foretaste of the far greater threat that will be coming from President Xi Jinping’s Chinese Communist Party.

If NATO blood would in fact be spilt should Russia invade Poland or the Baltic states, why have we utterly rejected the prospect of spilling it to help protect Ukraine from Putin’s mass killings, torture, rape and destruction? (Photo by Kenzo Tribouillard/AFP via Getty Images)

Great Britain is Russian President Vladimir Putin’s public enemy number one. In March the Kremlin branded UK Prime Minister Boris Johnson the most active anti-Russian leader. A few days ago on television, Putin’s propagandist Dmitry Kiselyov fancifully suggested Russia should drown Britain in a radioactive tsunami created by Poseidon nuclear torpedos that would leave survivors in “a radioactive desert, unfit for anything for a very long time”.

Putin is upset about Britain’s stance over Ukraine, leading Europe and much of the world in aggressive sanctions against Russia; and pouring in financial and military aid plus decisive secret intelligence to help keep Kiev in the fight.

Needless to say, front-line states facing Russia take the opposite view of the UK. During visits to Poland and Finland in the last two weeks, the enthusiasm for Britain was palpable — among politicians, military and ordinary people alike. As a Brit I don’t remember such a warm reception anywhere in the world except perhaps in the US when we stood firmly by their side in the aftermath of 9/11.

Poles, Finns, Latvians, Lithuanians and other close neighbours of the Russian bully also appreciate the UK’s forward-leaning role in NATO’s pre-emptive deployment, positioning increased combat forces on their territory alongside other allies, predominantly the US.

Promises by NATO leaders that Putin will face the consequences if any of his soldiers so much as puts a toe-cap onto NATO soil of course reassure these beleaguered countries. But are we giving them false hope? Can eastern states really rely on the US and western European NATO members to ride to their aid if they get into a fight with Russia? Would we actually throw our young men and women against Putin’s steamroller — even the rather ramshackle steamroller that has been grinding its way across Ukraine?

If NATO blood would in fact be spilt should Russia invade Poland or the Baltic states, why have we utterly rejected the prospect of spilling it to help protect Ukraine from Putin’s mass killings, torture, rape and destruction? Ukraine is not a NATO member and NATO states have no treaty obligation to come to its defence as they do to each other. But that is surely just a technicality, a few lines on a page. There is no practical or moral difference between protecting a friend who is a member of the alliance and one who is not.

A German general, once head of the Bundeswehr, told me the other day that he believes NATO as a whole will fight if it comes to it. He cited the unity shown in the 1999 Kosovo air campaign and operations against the Taliban in Afghanistan after 2003. Both of these, especially Afghanistan, did risk NATO soldiers’ lives, but they were never going to incur anything like the scale of casualties to be expected in a war with Russia. While accurate statistics are not available, it is likely that Ukrainians killed and wounded in nearly three months of war have vastly exceeded all NATO casualties in all conflicts in which NATO forces have ever engaged, including Iraq, Afghanistan, Kosovo and Africa.

Nor have any of these previous conflicts ever run any risk of conventional, as opposed to terrorist, attacks against NATO members’ homelands. There was never any prospect of air raids on Berlin, Paris or London as there would be if we went to war with Russia. In citing previous conflicts we are not comparing like with like.

Then there is the nuclear threat. In the event of a wider war between NATO and Russia, this is unlikely to materialise, but it could, and that slim possibility alone understandably terrifies NATO leaders. Like Pavlov’s dogs, they fall over each other to renounce any intention of military engagement in Ukraine each time Putin blows his over-used nuclear whistle. His threats are actually very convenient for NATO leaders, because the last thing they want to do is fight in or for Ukraine and hardly anyone questions the wisdom of taking no action that might provoke Armageddon.

But if nuclear terror applies to Ukraine, why doesn’t it apply to any NATO country that becomes the target of Russian military aggression? Why would NATO leaders fear Putin’s nukes any less if he takes a bite out of Poland or the Baltic states? The reality is, if it is true that NATO could not risk intervention over Ukraine for fear of Russian nuclear retaliation, it could not risk intervention over, say, Latvia for the same reason. Or do a few lines on a page actually justify risking nuclear war over a “quarrel in a far away country, between people of whom we know nothing” (to borrow Chamberlain’s words from the 30s)?

NATO demonstrated itself to be an unreliable ally last year. When US President Joe Biden took the disastrous decision to withdraw US forces from Afghanistan without any conditions, the British defence secretary claims to have approached all other NATO countries with forces deployed there, asking them to consider remaining in a UK-led force after US withdrawal. He said there were no takers. Not one country was willing to honour its obligations to the Afghan government and people.

NATO’s abject surrender and humiliation in Afghanistan, compounded by its indulgence of Germany’s Nord Stream 2 gas pipeline, including Biden’s reversal of Trump’s opposition to it, and early US assurances that there would be no military intervention if Russia attacked, led directly to Putin’s invasion of Ukraine. As the “special military operation” unfolded, NATO’s continued pleadings that they would take no action against Russia beyond sanctions and arms supplies further emboldened Putin, reassuring him that there is no direct military risk from NATO.

As well as fear of nuclear weapons, there are long-entrenched structural issues that also raise the question of whether NATO collectively would fight if one of its member states were attacked. For generation after generation, western European NATO countries have become very comfortable, not to say complacent, with decades of virtually unchallenged peace and prosperity. In every country, across most political parties, a strong pacifist culture dominates, with the conviction that all conflict can be resolved by reasoned argument, compromise and appeasement rather than violent military force. It is unlikely that even the horrors witnessed today in Ukraine have shaken this deep-seated and widespread conceit.

On top of that, every country in the West has capitulated to a concerted and systematic assault on its history, its virtue and its self-worth. Past glories are denigrated because they are not in line with 21st century wokeism. Statues of national heroes of yesteryear are torn down. Any favourable mention on social media, for example, of Winston Churchill, who did more than anyone to save the world from Hitler’s Nazis, is guaranteed to receive a barrage of vitriol in response. Governments, including defence and foreign ministries, the very people that must lead any fight against Russian attack, have succumbed to this sickness to the extent that even they abrogate their own past and repudiate their own present.

Meanwhile, in pursuit of a superstate, the European Union and its cheerleaders have been doing their level best to openly undermine and cancel national or patriotic spirit in member countries, fervently plastering their own flags everywhere from car licence plates to city halls and spending millions on propaganda indoctrinating young people in the virtues of the EU from elementary school to university and beyond.

Can we expect Europeans to fight and die for countries whose histories and modern sense of worth have been roundly denounced and condemned by their own leaders? Will they fight for the bureaucratic agglomerate that is the EU? Patriotism — of the kind that led millions across the world to volunteer to fight the Nazis in World War Two — requires emotional investment in your own country.

No such feeling exists for the EU even as it seeks to replace national loyalty. Allegiance to Brussels is transactional and in only one direction. People ask not what they can do for the EU but what the EU can do for them. Of course many of our young people would fight for their country — with as much courage and commitment as their ancestors ever did — and we witness this whenever we send them into battle. But when the time comes to expand our forces, how many more will answer the call after being educated to despise their own country and the very notion of fighting for it? The British Army, for instance, has struggled for decades to fill its ever-shrinking ranks from an ever-growing population.

If somehow the political and popular will to defend NATO member states did materialise, what would European countries fight with? Constantly expanding social welfare programmes have driven the military out of the marketplace across the continent. Every country’s armed forces are inadequate to fight a real war together or alone.

Over the decades, successive American presidents have tried to cajole leaders of European NATO countries to meet their minimum defence spending commitments. They have been mostly ignored. True, German Chancellor Olaf Scholz, shocked by Russian depredations in Ukraine, announced 100 billion Euros over 10 years to re-energise the defence forces that his predecessor, Angela Merkel, wilfully neglected. But that will barely scratch the surface, even if the promised cash actually materialises, which remains to be seen.

Meanwhile Britain, considered militarily the most powerful and dependable nation in Europe, is still merrily implementing defence cuts agreed last year. Even before the latest reductions were conceived, Britain’s armed forces were at a perilously low ebb, unprecedented in centuries of history. Almost three months of shattering object lessons on why we should rebuild our armed forces have not prompted any suggestion from the government that last year’s defence review might have been ill-judged — not so much fiddling while Rome burns as throwing gasoline on the flames.

Looking at Europe one is tempted to think: can’t fight, won’t fight. What about America? Will the president who shied away from even the comparatively mild conflict in Afghanistan and has been desperate to convince Putin that the US will not fight for Ukraine, send US boys to fight and die in Europe for countries that many Americans have never heard of? Anyway, how could he do so if European nations will not step up to the plate to defend their own backyard?

Putin knows all this despite his ludicrous rhetoric about feeling threatened by NATO’s eastward advance towards Russia — which actually means the defensive alliance accepting membership applications from former Warsaw Pact countries once again fearful of their erstwhile overlords in Moscow. Especially with the unwelcome prospect of Sweden and Finland joining NATO, Putin will be tempted to continue testing the alliance, including by intensive cyber war and military incursions against member states’ sovereignty.

While he remains in the Kremlin, Putin’s objective is the neutralisation of NATO. He knows that the alliance’s failure to fight for its own under his provocation would spell its final humiliation and signal the end of the US-led world order. For the liberty, prosperity and security of future generations, this cannot be allowed to happen. It will not be easy or quick to undo generations of self-obsessed complacency, deep-rooted pacifism, deliberate subverting of patriotic spirit and refusal to make hard sacrifices in the national interest. Above all it will take strong leadership of the kind that is hard to discern in any NATO country today. Whether or not this is mission impossible depends on Putin’s timetable and exactly how fast European countries can re-forge their national steel.

This is not a rehearsal; it is a foretaste of the far greater threat that will be coming from President Xi Jinping’s Chinese Communist Party.


Colonel Richard Kemp is a former British Army CommanderHe was also head of the international terrorism team in the U.K. Cabinet Office and is now a writer and speaker on international and military affairs. He is a Jack Roth Charitable Foundation Fellow at Gatestone Institute.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israel-US to simulate strike on Iran; Turkey rejects Sweden-Finland NATO

Israel-US to simulate strike on Iran; Turkey rejects Sweden-Finland NATO’ bid TV7 Israel News 18.05

TV7 Israel News


1) Israel and the United States are set to simulate an all-out aerial assault on the Islamic Republic of Iran’s nuclear installations.

2) Israeli Defense Minister Benny Gantz travels to Washington for meetings with his American counterpart and U.S. National Security Advisor respectively – for talks that will focus on confronting Iran.

3) Turkish President Recep Tayyip Erdogan voiced unrelenting opposition to Sweden’s formal bid to join NATO unless Stockholm addresses genuine terror-related concerns related to the PKK.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com