Two people were stabbed in Eilabun just hours after six people were wounded in a violent incident in Zarzir in northern Israel.
. Eilabun, Israel / (photo credit: ALMOG AT HEBREW WIKIPEDIA/PUBLIC DOMAIN/VIA WIKIMEDIA COMMONS)
A 25-year-old man was stabbed and severely wounded in the town of Eilabun in northern Israel early Saturday morning, Ynet reported.
A Magen David Adom (MDA) team provided first aid and evacuated the man to Baruch Padeh Medical Center near Tiberias, the report added.
32-year-old man stabbed, severely injured in Eilabun
Earlier on Saturday morning, a 32-year-old man was stabbed and severely injured in the same town, Walla reported. An MDA team provided first aid and evacuated him to Baruch Padeh Medical Center.
Six people wounded in violent incident in Zarzir
Hours earlier, six people were injured, two severely, on Saturday night in a violent incident in the town of Zarzir in the Galilee, Walla News reported.
Two people, about 50 years old, were severely injured, one person, about 25 years old, was moderately injured and three people received minor injuries, according to Walla.
Haifa’s Rambam Medical Center (credit: WIKIMEDIA COMMONS/RAMBAM MEDICAL CENTER)
An MDA team provided first aid to the wounded and evacuated them to Rambam Medical Center in Haifa, HaEmek Medical Center in Afula and the English Hospital in Nazareth, the report added.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres: webmaster@reunion68.com
Moim zdaniem nie jest niemożliwe, że gdyby Trump został ponownie wybrany, Putin nie napadłby na Ukrainę.
Z brytyjskim historykiem Niallem Fergusonem rozmawia Maciej Stasiński
Po prawie czterech miesiącach wojny Rosji przeciw Ukrainie gdzie jesteśmy?
– Im dłużej trwa wojna, tym dłużej trwa. Brzmi jak tautologia, ale znaczy, że im dłużej wojna trwa, tym trudniej ją zatrzymać. I z każdym tygodniem jest coraz trudniej. Niestety, czas pracuje na rzecz Putina.
To znowu brzmi dziwnie, bo przecież na początku rosyjska ofensywa przebiegała fatalnie, Rosja ponosiła wielkie straty, a Ukraińcy wspaniale walczyli. Pomimo rosyjskich strat, bohaterstwa Ukraińców, ogromnej sympatii dla Ukrainy na Zachodzie, im bardziej zniszczona jest Ukraina, tym trudniej będzie Ukraińcom wygrać. Czas pokazał, że moja wcześniejsza prognoza, że Rosja się załamuje, zawiodła.
Zależność energetyczna Europy od rosyjskich paliw, zwłaszcza gazu, ważyć będzie coraz bardziej.
Putin zyskał czas na zmianę strategii i zamiast na zdobywaniu Kijowa i okupacji całej Ukrainy skoncentrował się na Donbasie. A opanowanie całego Donbasu i południowego wschodu Ukrainy przez Rosję staje się coraz bardziej prawdopodobne.
Rosja prowadzi teraz wojnę na wyniszczenie, wyczerpanie. Bez przejściowych zawieszeń broni. To jej sprzyja.
Wiecznym problemem amerykańskiej siły jest stałość. USA przeznaczyły na pomoc Ukrainie już 50 mld dol. Czy dadzą w drugiej połowie roku kolejne 50? A w przyszłym roku? Putin wie, że zachodnia jedność w obronie Ukrainy ma datę ważności.
A zachodnie sankcje osłabiające Rosję, która jest militarną potęgą, ale społecznym i ekonomicznym karłem, nie popychają Rosji do upadku?
– Nigdy nie wierzyłem w skuteczność sankcji. Tak długo, jak Rosja może sprzedawać gaz i ropę, tak długo rubel będzie wysoko i Rosja wytrzyma.
Po wybuchu wojny postawiłem siedem pytań, od których zależeć będzie los tej wojny.
Czy Putin zdobędzie Kijów szybko czy nigdy?
– Raczej nigdy.
Czy sankcje zachodnie zmuszą Putina do uznania, że nie może wygrać, i do cofnięcia się?
– Nie zmuszą.
Czy ekonomiczna i polityczna presja Zachodu doprowadzi do puczu pałacowego i obalenia Putina?
– Nie. I nie doprowadza.
Czy niepowodzenia popchną Putina do desperacji i użycia broni nuklearnej?
– Raczej nie.
Czy Chiny cofną Rosji poparcie, jak nie zawrze pokoju?
– Nie, nie cofają i nie naciskają na pokój.
Czy nasze zachodnie zmęczenie wojną nie będzie rosło i nie osłabi poparcia dla Ukrainy?
– Tak, już to się dzieje.
Jakie będą pośrednie skutki przedłużającej się wojny?
– Poważne. Inflacja, spadek wzrostu, stagflacja. Przerwanie łańcucha dostaw, kryzys żywnościowy, a może i głód w Afryce. W tych warunkach utrzymywanie poparcia Zachodu dla Ukrainy będzie coraz trudniejsze.
Od początku byłem bardziej pesymistyczny niż Francis Fukuyama, który przewidywał rychłe zwycięstwo Ukrainy i porażkę Rosji. Nie wierzyłem w to.
To znaczy, że Rosja ani nie ponosi decydujących strat, ani nie może przegrać? Nic jej nie zaszkodzi?
– Administracja Joego Bidena nie zrobiła nic, by tę wojnę zakończyć wcześniej. Bo uważała, że im dłużej ona trwa, tym gorzej dla Rosji, a tym lepiej dla Zachodu i Ukrainy. Także dlatego, że Biden sądził, że zniechęci Chiny do najazdu na Tajwan. Moim zdaniem to był błąd i głupota.
Wojnę należało zakończyć wówczas, kiedy Rosji szło źle, a Ukrainie – dobrze.
Niby jak i kto miał tę wojnę zakończyć wcześniej?
– Ta wojna może się potoczyć dwojako. Albo jak wojna koreańska w 1951 roku, która ciągnęła się długo, z bezpośrednim udziałem USA i Chin, i zakończyła impasem oraz podziałem Korei. Ta też tak może się skończyć: podziałem Ukrainy.
Albo tak jak wojna na Bliskim Wschodzie w 1973 roku po ataku państw arabskich na Izrael. Ameryka zbroiła i wspierała Izrael, ale potem szybko doprowadziła do zakończenia wojny. Przeprowadził to Henry Kissinger.
USA są jedyną siłą, która ma wystarczające środki nacisku na obie strony dzisiejszej wojny, by ją zakończyć. Jak? Ano mówiąc Rosjanom, że USA wstrzymają sankcje, jak oni siądą do negocjacji i zawrą pokój. I Ukraińcom, że będą ich dalej zbroić, ale jak oni też siądą do negocjacji.
Nie mamy dzisiaj Kissingera, a Ameryka wcale nie stara się zakończyć tej wojny.
Teraz, niestety, ta chwila minęła i okazja do zawarcia pokoju została stracona.
Pańska prognoza się zmieniła. W jednym z niedawnych wywiadów twierdził pan, że Rosja się zawali, a Chiny zdały sobie sprawę z fatalnej pomyłki, że na początku poparły Rosję…
– Owszem, ale tak było po trzech tygodniach trwania wojny. To był moment największej słabości Rosji po nieudanej ofensywie na Kijów, najlepszej passy Ukrainy i zarazem najlepsza chwila do wywarcia przez Zachód nacisku na zakończenie wojny.
Ale USA tego nie zrobiły. Odwrotnie, Joe Biden poleciał do Warszawy, nazwał Putina zbrodniarzem wojennym i wezwał do jego obalenia. Ja wówczas namawiałem każdego, kto chciał słuchać, żeby Rosjan i Ukraińców nakłonić do pertraktacji.
Teraz jest za późno. Rosja jest coraz silniejsza, a Ukraina słabnie.
Byłem wstrząśnięty naiwnością administracji Bidena oraz wielu komentatorów amerykańskich, którzy wierzyli, że Ukraina może wygrać. Jak niby mieli militarnie wyprzeć Rosjan z Donbasu i Krymu?! Ukraina mogła tej wojny nie przegrać, ale wygrać?
Mówi pan ostatnio o „drugiej zimnej wojnie”.
– Ta druga zimna wojna toczy się z Chinami. W odróżnieniu od pierwszej, gdy Chiny grały rolę pomocniczą, a Związek Sowiecki – główną, teraz to Chiny i USA są przeciwnikami, a Rosja – ledwie pomocnikiem.
Na razie ona nie toczy się idealnie po myśli Chin, bo spodziewały się błyskawicznego zwycięstwa Rosji. Ale gaz i ropa płyną już z Rosji do Chin i zastąpiły dostawy z Arabii Saudyjskiej. Chiny dostają więc rosyjskie bogactwa naturalne za półdarmo.
A Zachód wydaje wielkie pieniądze na bezpieczeństwo i siły NATO w Europie.
Losy tej zimnej wojny zależą od tego, co się stanie z Tajwanem.
Chiny najadą Tajwan?
– To jest główny cel prezydenta Xi Jinpinga w tej kadencji. Z punktu widzenia tego strategicznego celu Europa i Ukraina nie mają dla nich znaczenia. Liczą się Azja i Pacyfik.
Wojna w Ukrainie i bezpieczeństwo Europy pochłaniają wielkie zasoby Zachodu. Są jakby dodatkowym wielkim podatkiem nałożonym na Amerykanów i Europejczyków. A także odciągają uwagę USA i Europy od Tajwanu i od Azji. A Chinom o to chodzi.
Czy determinacji Zachodu oraz losów tej wojny nie umocni groźba głodowego szantażu, jaki teraz stosuje Putin, blokując dostawy zboża z Ukrainy?
– Joe Biden wykluczył interwencję zbrojną USA i NATO w tej wojnie i to się nie zmieni.
Blokada żywności przez Rosję wywoła inflację na Zachodzie, a w Afryce być może i głód. Inflacja i groźba głodu tylko zwiększą nacisk. Na jesieni determinacja Zachodu w popieraniu wojny będzie słabnąć. Zacznie się namawianie Ukrainy do ustępstw terytorialnych i faktyczny podział kraju.
W USA odbędą się częściowe wybory do Kongresu, które Demokraci przegrają.
Wiem, że to złe wiadomości. Także dla Polski. Ale lepiej jest stawić czoło rzeczywistości, niż łudzić się bajkami.
Jak ostatnio w Davos Henry Kissinger opowiadał się za natychmiastowym pokojem, powrotem do status quo sprzed wojny i ustępstwami terytorialnymi Ukrainy, bo to Chiny są głównym rywalem Zachodu, który nie powinien Rosji wpychać w ich ramiona, to wszyscy na niego napadli, że „pacyfista”. Nie mamy Kissingera dzisiaj.
Jak losy tej wojny by się potoczyły, gdyby w Waszyngtonie rządził Donald Trump?
– Trump podobno mówił nawet, że zbombardowałby Moskwę. Nie wiem.
Wiadomo za to, że Joe Biden wstrzymał w ostatnich latach poparcie militarne dla Ukrainy. Uchylił sankcje wobec rosyjskiego gazociągu Nord Stream 2. Wycofał się z Afganistanu. I zapowiedział, że USA będą bronić Tajwanu. Rozmiary niekompetencji jego administracji są przerażające.
Trump nie zrobiłby żadnej z tych rzeczy. Prawdopodobnie doprowadziłby za to do układu handlowego z Chinami i dzisiaj już byśmy go mieli.
Joe Biden wyrządził znacznie więcej szkód sojuszowi USA i Europy oraz NATO niż Trump.
Co takiego?
– Tylko w Europie tego nie rozumiecie, bo uważacie Trumpa za coś najgorszego. Chociaż to Biden jest o wiele gorszy.
W Polsce i w Europie to pogląd szokujący.
– Nie przeczę, że Trump był i jest łgarzem ani że był i być może nadal jest zagrożeniem dla amerykańskiej demokracji. Ale pytanie brzmi: który z tych prezydentów był lepszy dla NATO? Europejczycy bardzo błądzą w tej sprawie.
Jeszcze raz zrekapitulujmy.
Jeden z tych dwóch prezydentów nakazał wycofać się Amerykanom z Afganistanu niemal bez konsultacji z sojusznikami. To nie był Trump.
Jeden z nich spowolnił dostawy broni dla Ukrainy w 2021 roku. Nie Trump.
Jeden z nich zawiesił sankcje wobec Nord Stream 2 w ubiegłym roku. Znowu nie Trump.
Jeden z nich powiedział Putinowi, że jak najedzie Ukrainę, to czekają go wyłącznie sankcje. Nie był to Trump.
Kiedy Trump został wybrany, wszyscy się bali, że skasuje NATO. Czy to zrobił? Nie.
Prezydentem, który powiedział, że NATO cierpi na „śmierć mózgową”, był Macron, nie Trump.
Trump skrytykował za to Niemcy, że nie wydają dość na obronę i za bardzo polegają na dostawach rosyjskiego gazu. Czy nie miał racji?
I mamy coś takiego. 4 marca Trump rozmawiał przez telefon z golfistą Johnem Dalym. Mówi na nagraniu: „Wszyscy mówią: »O rany, ten Putin ma broń nuklearną«. Znaczy się go boją. Wiesz, John, ten facet był moim kumplem. Miałem z nim świetne stosunki. Mówiłem mu: »Władimirze, jak to zrobisz, uderzymy w Moskwę. Zbombardujemy Moskwę«. Pewnie mi wierzył na 5, może 10 procent. I to wystarczy. Za moich czasów Putin niczego takiego nie zrobił. A wszyscy przed tym ostrzegali. A dlaczego mianowicie tego nie zrobił przez moje cztery lata? Bo wiedział, że nie może”.
Moim zdaniem nie jest niemożliwe, że gdyby Trump został ponownie wybrany, Putin nie napadłby na Ukrainę.
Niall Ferguson – ur. w 1964 r., słynny szkocki historyk, autor m.in. bestsellerów „Imperium. Jak Wielka Brytania zbudowała nowoczesny świat”, „Cywilizacja. Zachód i reszta świata”.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68, ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone. Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres: webmaster@reunion68.com
Lapid says interministerial delegation will head to Russia next week to ensure that organization’s ‘important work’ helping Jews immigrate is not impeded.
. Left, Prime Minister Yair Lapid heads a cabinet meeting at the Prime Minister’s Office in Jerusalem, on July 17, 2022. Right, Russian President Vladimir Putin in Moscow, Russia, July 1, 2021. (Abir SULTAN / POOL / AFP; Alexei Nikolsky, Sputnik, Kremlin Pool Photo via AP)
Israel will send a delegation to Moscow next week to meet with Russian officials over the Kremlin’s intention to shut down the Jewish Agency in the country, the Prime Minister’s Office said Thursday.
Earlier in the day, the Russian justice ministry filed an appeal with a Moscow district court calling for the “dissolution” of the Jewish Agency’s operations in the country.
Prime Minister Yair Lapid held a “situational assessment” with officials from the Foreign Ministry and the National Security Council about the matter on Thursday, his office said.
“During this situational assessment, it was decided to dispatch a delegation [with representatives from] the Prime Minister’s Office, Foreign Ministry, Justice Ministry and Immigration and Absorption Ministry next week in order to ensure the continued operations of the Jewish Agency in Russia,” the PMO said in a statement.
A follow-up meeting will be held about the matter on Sunday, Lapid’s office added.
“The Jewish community in Russia is deeply connected to Israel and its importance comes up in every diplomatic conversation with the Russian leadership. We will continue to act through diplomatic channels so the important work of the Jewish Agency is not impeded,” Lapid said.
Late last month, Russian authorities informed the Jewish Agency, which facilitates and encourages Jewish immigration to Israel, that they planned to take legal action against the quasi-governmental organization unless it made a number of difficult demands — which it did not intend to accede to.
On Thursday, this shifted from words and warnings to practical steps, as the local justice ministry filed its appeal to the Basmanny court in Moscow.
“The court received a lawsuit filed by the main department of the Ministry of Justice in Moscow requesting the dissolution of the… Jewish Agency,” the court said in a statement that was carried by the Russian outlet RIA.
Ekaterina Buravtsova, a spokeswoman for the court, was quoted by Russian agencies saying the request was made after legal violations, without providing further details, according to the Interfax news agency.
The preliminary hearing of the appeal is scheduled to be held on July 28.
. View of the Jewish Agency headquarters in Jerusalem, November 29, 2016. Photo (Yonatan Sindel/Flash90)
The aggressive posturing by the Russian government is seen as highly unusual, coming in apparent retaliation for Israel’s stance on Moscow’s invasion of neighboring Ukraine, as well as for Israel’s ongoing campaign against Iran in Syria, which Russia at times opposes.
Apparently seeking to downplay concerns, the Jewish Agency said in a statement that this was only a “preliminary hearing” and a “continuation of the legal process” that was already underway.
“As we have previously stated, we are not making any comment during the course of the legal proceedings,” the organization said.
A source within the organization also told The Times of Israel earlier this month that the new Russian demands were not expected to force the Jewish Agency to entirely halt its operations in the country and were more of a “nuisance” than a legitimate threat to its activities.
The Jewish Agency has maintained throughout the Russian campaign against it that it is continuing to operate as normal in Russia for the time being.
Israeli ministers railed against the Russian justice ministry’s court filing on Thursday, with one saying explicitly that it was tied to Israel’s support of Ukraine.
“Russian Jews will not be held hostage by the war in Ukraine. The attempt to punish the Jewish Agency for Israel’s stance on the war is deplorable and offensive,” said Diaspora Affairs Minister Nachman Shai in a statement.
“The Jews of Russia cannot be detached from their historical and emotional connection to the State of Israel,” he said.
Immigration and Absorption Minister Pnina Tamano-Shata said she was working with Prime Minister Yair Lapid and the Foreign Ministry to address the matter.
“There is no justifiable reason for halting the [Jewish] Agency’s operations, and there are therefore diplomatic efforts underway to clarify the situation and resolve the matter accordingly,” Tamano-Shata said.
“As we have known how to cooperate with Russian authorities for many decades, I have no doubt that we will find appropriate solutions,” she added.
Last week, the Foreign Ministry began officially intervening on behalf of the Jewish Agency, having Israeli Ambassador to Russia Alexander Ben Zvi speak with the country’s deputy foreign minister, Mikhail Bogdanov, about the issue, a source familiar with the matter said Thursday.
The source, who spoke on condition of anonymity, was confirming a report by the Walla news site about the Israeli government intervention.
In the meeting, Bogdanov denied that the steps against the Jewish Agency were a form of diplomatic retaliation and said he would look into the issue, which Israeli officials saw as a potentially positive development though they remained skeptical, according to that report.
The saga has evoked memories of the plight of Jews in the Soviet Union, who were barred for many years from immigrating to Israel and from openly practicing their faith.
The Jewish Agency, an unofficial arm of the Israeli government, is tasked with overseeing and encouraging immigration to Israel. People looking to immigrate to Israel must submit applications through the Jewish Agency. The organization also runs educational programs and a host of other activities.
To facilitate these efforts, the organization maintains offices in many countries and cities around the world, including Moscow. In recent years, tens of thousands of Russian citizens have immigrated to Israel, with roughly 10,000 arriving just since the Russian invasion began in late February.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres: webmaster@reunion68.com
Former New York Mets outfielder Shawn Green. Photo: Wknight94 via Wikimedia Commons.
Former professional baseball player Shawn Green revealed in an interview that he faced antisemitism from teammates and fans several times while playing in the minor leagues.
Green, who retired in 2008, played in the major leagues for the Toronto Blue Jays, Arizona Diamondbacks, Los Angeles Dodgers and the New York Mets during his 15-year Major League Baseball (MLB) career. During a Q&A with theLos Angeles Times for the publication’s “Dodgers Dugout” column, Green said that when he was in the minors, he experienced antisemitism “a couple times,” notably from teammates who made antisemitic comments without knowing he was Jewish.
“One teammate, who I got along with well was just kind of egging me on with some derogatory comments,” he told the outlet. Green then opened up about an encounter with an antisemitic fan.
“One time a guy looked at me and gave the ‘Heil Hitler’ salute. That was pretty disturbing,” he shared. “I just get more upset that some people kind of have that much anger that they feel like they need to get it out. It just didn’t make any sense to me. So yeah, not many times, but there’s certain ones that strike a nerve, and that one definitely did.”
Green also noted that his Jewish fans show him lots of “support and love,” adding that in “every city I went to I had Jewish fans that would come to me and say things in Hebrew or Yiddish.”
The former MLB outfielder has previously expressed pride in his Jewish heritage, once sitting out a Dodgers game because it fell on the Yom Kippur holiday. In May, he participated in a virtual White House event to commemorate Jewish American Heritage Month, where he spoke about traveling with his former MLB teams and seeing a “small little fan base in every city of Jewish kids.”
During the online event he also recalled one game in the majors when he saw a fan of the opposing San Francisco Giants perform a Nazi salute from the bleachers. He said at the time, “You kind of just feel sad — not as much angry as just sad — that people have that type of hatred, anger, frustration, and they have no outlet for it.”
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres: webmaster@reunion68.com
Christoph Meili, pracownik banku, który w 1997 r. ujawnił, że Union Bank of Switzerland niszczy dokumentację z czasów II wojny światowej (Fot. EDDY RISCH / AP Photo)
Szwajcarzy robili lukratywne interesy zarówno z Bankiem Rzeszy (Reichsbankiem), jak i z nazistowskimi dygnitarzami. Nawet tantiemy z “Mein Kampf” Hitlera zostały zdeponowane na szwajcarskim koncie bankowym.
.
Od początku wojny w Ukrainie świat zastanawia się, jak powstrzymać machinę wojenną Putina. Ukraińcy dostają z Zachodu coraz więcej uzbrojenia, a na Rosję spadają sankcje. Pod koniec czerwca wprowadzona zostały kolejna – Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Japonia nałożyły embargo na rosyjskie złoto. Rosja jest potentatem w produkcji tego kruszcu – wytwarza około 330 ton złota rocznie, ustępując jedynie Chinom. Znaczną część eksportuje na Zachód.
Eksperci ostrożnie oceniają wpływ, jaki to embargo będzie miało na finansowanie wojny. A może go mieć, jednak w znaczenie dłuższej perspektywie, gdy konflikt potrwa kilka lat.
Embargo ma też wymiar symboliczny, przywodzi bowiem na myśl II wojnę światową, kiedy Trzecia Rzesza finansowała wojnę, wykorzystując do tego właśnie pieniądze ze sprzedaży złota. Fatalną rolę w tym procederze odegrały szwajcarskie banki.
Szwajcaria. Krocie z wojny
Szwajcarzy zarobili na wojnie krocie. Skupowali ogromne ilości złota zarówno od aliantów, jak i hitlerowskich Niemiec. I jedni, i drudzy byli zainteresowani istnieniem wolnego rynku franka szwajcarskiego, który był drugą, obok dolara, w pełni wymienialną walutą. Ale to naziści czerpali największe korzyści z usług helweckich bankierów. Gdyby nie oni, Niemcy nie mieliby jak upłynnić złupionego kruszcu.
Szwajcarzy robili lukratywne interesy zarówno z Bankiem Rzeszy (Reichsbankiem), jak i z nazistowskimi dygnitarzami.
Nawet tantiemy z „Mein Kampf” Hitlera zostały zdeponowane na szwajcarskim koncie bankowym.
Szwajcarzy kupili blisko cztery piąte ogółu złota upłynnionego za granicą przez III Rzeszę, z czego 90 proc. trafiło do Szwajcarskiego Banku Narodowego, a pozostała część do banków komercyjnych.
Szwajcarskie banki kupiły od nazistów kruszec z rezerw walutowych podbitych państw, zwłaszcza Austrii, Belgii, Holandii i Norwegii, oraz monety i wyroby złotnicze skonfiskowane osobom prywatnym i ofiarom Zagłady.
Według estymacji USA z 1946 r. przez Szwajcarię przeszło nazistowskie złoto o wartości około 200 mln dolarów, a według tych z lat 90. ponaddwukrotnie więcej.
Dopiero pół wieku po zakończeniu II wojny światowej, w grudniu 1996 r., Szwajcarski Bank Narodowy publicznie przyznał, że zarabiał na wojennych transakcjach z Bankiem Rzeszy. Jednocześnie zarząd oświadczył, że nie posiada już sztabek ostemplowanych przez Reichsbank. To o tyle istotne, że według relacji świadków kruszec zrabowany przez Niemców był komasowany w Berlinie, oznaczany jako złoto niemieckie i dopiero wysyłany do Szwajcarii. Oświadczenie zarządu miał w oczach świata obalić tezę, jakoby Szwajcaria nadal czerpała zyski z nienależnego jej bogactwa, którego stała się depozytariuszem.
(Nie)świadomi paserzy
Drugi problem, niezwykle nośny medialnie i rujnujący dla reputacji alpejskiej federacji, dotyczy złota odebranego Żydom eksterminowanym w obozach koncentracyjnych. W oświadczeniu z 1996 r. Szwajcarski Bank Narodowy bronił się, że miał do czynienia ze sztabkami, co do których nie sposób ustalić, skąd pochodził przetopiony kruszec, nie ma więc dowodów, że przez jego skarbiec przepływało złoto Żydów.
Wiadomo jednak, że Niemcy masowo kradli swoim ofiarom złotą biżuterię, zegarki i plomby dentystyczne. Musiało to częściowo trafić do masy kruszcu przetapianego przez Reichsbank na sztabki i wymienianego na franki, a częściowo do prywatnych depozytów, jakie „zapobiegliwi” nazistowscy notable składali w szwajcarskich bankach.
Uśpione konta i skrytki
I wreszcie trzecia kwestia. Przed II wojną światową, wraz z rozwojem nazizmu, zamożni Żydzi z Europy chcieli chronić swoje majątki przed wywłaszczeniem. Wydawało się, że nie ma lepszego miejsca niż słynąca z dyskrecji w sprawach finansowych Szwajcaria. Walutę deponowali więc na szwajcarskich kontach, a kosztowności w skrytkach sejfowych. Aby zachęcić do takich transferów, w 1934 r. Szwajcarzy wzmocnili przepisy dotyczące tajemnicy bankowej, które ułatwiały zachowanie anonimowości. Jak na ironię, po wojnie miało to się obrócić przeciwko deponentom, a ściślej mówiąc – ich spadkobiercom.
Po ataku Hitlera na ZSRR Szwajcaria rzeczywiście była w kontynentalnej Europie oazą wolności.
Niestety kraj, który tak chętnie brał w depozyt żydowskie mienie, równocześnie blokował przyjmowanie żydowskich uchodźców, w tym swoich klientów.
Po tych, którzy najpierw powierzyli Szwajcarii dorobek życia, a potem zginęli w Zagładzie, zostały uśpione konta, a na nich aktywa szacowane na miliardy dolarów.
Porozumienie waszyngtońskie
Lwią część nazistowskiego łupu zatrzymały szwajcarskie instytucje finansowe. Na mocy porozumienia waszyngtońskiego z 1946 r. Szwajcarzy zgodzili się zwrócić 58 mln dolarów, tj. zaledwie 12 proc. złota skradzionego przez Niemców. Specjalnie powołana Sojusznicza Komisja Trójstronna ds. Złota rozdysponowała tę kwotę między splądrowane przez nazistów banki centralne w Europie kontynentalnej. Dopiero po latach okazało się, że dwie tony tego złota przeleżały pół wieku w skarbcu Rezerwy Federalnej w Nowym Jorku, co z kolei obciąża Amerykanów.
Szwajcaria zobowiązała się zadośćuczynić finansowo pokrzywdzonym państwom i zidentyfikować uśpione konta. W podziale złota objętego porozumieniem pominięto jednak ocalonych z Holocaustu i spadkobierców ofiar. Musieli oni na własną rękę dochodzić swoich praw majątkowych, napotykając mur biurokracji. Szwajcarskie banki ściśle przestrzegały surowej litery prawa bankowego, jakby nie rozumiejąc szczególnej sytuacji, w jakiej znaleźli się ci, którzy cudem przeżyli, i spadkobiercy tych, którzy zginęli (np. wymóg dostarczenia aktu zgonu osób zamordowanych w komorach gazowych). Tylko nielicznym udało się odzyskać dziedzictwo materialne swoje czy przodków.
Ustawa z ograniczoną odpowiedzialnością
Ustawa z 1962 r. zmusiła banki do podjęcia próby identyfikacji nieaktywnych kont należących do ofiar. Banki obsługiwały jednak tylko zgłoszone roszczenia, co od razu wyeliminowało przypadki, w których beneficjenci nie mieli wiedzy o istnieniu należnych im aktywów. W ten sposób zwróconych zostało tylko 15 mln dolarów. Ustawa nie objęła skrytek depozytowych. Wykluczyła także deponentów z Europy Środkowo-Wschodniej, spośród których rekrutowała się większość ofiar, a które znalazły się pod komunistycznym jarzmem.
Jak rozwiązano tę kwestię? Szwajcaria zawarła umowy dwustronne z reżimami komunistycznymi w Polsce i kilku innych krajach Europy Wschodniej. Doszło do swego rodzaju barteru. Środki z części uśpionych kont bankowych obywateli polskich zostały przekazane na rzecz szwajcarskich przedsiębiorców w celu zaspokojenia ich roszczeń z tytułu znacjonalizowanego w Polsce mienia.
Kwestia szwajcarskiej odpowiedzialności za bogacenie się na ofiarach Zagłady wypłynęła ponownie w latach 80. W 1987 r. Union Bank of Switzerland przekazał darowiznę w wysokości 40 mln dolarów na rzecz Międzynarodowego Czerwonego Krzyża jako symboliczne wywiązanie się ze zobowiązań wobec nieżyjących klientów. Media i organizacje żydowskie ironizowały, że beneficjentem dobroczynności UBS stała się organizacja obojętna na zagładę Żydów podczas wojny.
Oddajcie, co nasze!
Batalia Żydów o odzyskanie uśpionych aktywów rozgorzała na dobre w latach 90. Szwajcarzy nie docenili fali wzbierającej po drugiej stronie Atlantyku i zapłacili za to najpoważniejszym kryzysem w polityce zagranicznej od czasu wojny. Pokolenie dzieci tych, którzy złożyli swoje kosztowności i pieniądze w szwajcarskich bankach, powoli odchodziło z tego świata. To był ostatni moment, by zadbać o dobrobyt familii.
Symbolem Żydów walczących ze szwajcarskim systemem bankowym stała się Greta Beer – Rumunka żydowskiego pochodzenia, urodzona w 1921 r. w Czerniowcach na granicy II Rzeczypospolitej z Rumunią. Przed wojną jej ojciec był zamożnym przemysłowcem w Niemczech z kontami bankowymi w Szwajcarii. Greta Beer, która zmarła w ubiegłym roku, wyemigrowała po wojnie do USA i stamtąd próbowała rewindykować szwajcarski majątek ojca.
W atmosferze lawinowo rosnącej liczby prywatnych pozwów wzmagała się międzynarodowa presja na Szwajcarię, aby przeprowadziła transparentny audyt. W 1996 r. Stowarzyszenie Bankierów Szwajcarskich podpisało porozumienie ze Światowym Kongresem Żydów (WJC) i Światową Organizacją ds. Restytucji Żydowskich (WJRO) w sprawie ustanowienia komisji złożonej z wybitnych historyków i prawników w celu zbadania relacji finansowych Helwetów z nazistowskimi Niemcami i ustalenia liczby uśpionych kont i restytucji mienia. W tym samym roku Szwajcarski Bank Narodowy przyznał się do czerpania zysków z handlu z nazistowskim Reichsbankiem, podtrzymując jednak tezę, że nie wiedział, skąd pochodził kruszec. Natomiast szwajcarskie banki komercyjne zmieniły swoje sztywne dotąd stanowisko w kwestii uśpionych aktywów, choć zdaniem organizacji żydowskich nadal zaniżały ich wartość.
Jednak decydujący cios wymierzył Szwajcarom upubliczniony w 1997 r. ponad 200-stronicowy raport, oparty na milionach stron dokumentów rządu USA i przygotowany pod kierunkiem ówczesnego podsekretarza stanu ds. handlu Stuarta Eizenstata. Dostarczył on niezbitych dowodów na to, że naziści sprzedali Szwajcarii złoto skradzione ofiarom Holocaustu.
Pragmatyczna skrucha
Dopiero wtedy Szwajcarzy posypali głowy popiołem. Skąd się wzięła nagle ta skrucha? Ważny jest kontekst. W 1997 r. dwa największe szwajcarskie banki komercyjne – Union Bank of Switzerland oraz Swiss Bank Corporation – przeprowadziły fuzję, tworząc UBS – ówcześnie drugi pod względem wielkości, po Bank of Tokyo-Mitsubishi – bank na świecie. Zarząd skonsolidowanego podmiotu wiedział, że dostęp do rynku amerykańskiego jest kluczowy dla przyszłości UBS. Tymczasem na czele Komisji Bankowej Senatu USA stała osoba, która mogła im pomieszać szyki. Alfonse „Al” D’Amato nieustępliwie bronił interesów amerykańskich obywateli pokrzywdzonych przez szwajcarski system bankowy.
W 1998 r. osiągnięto porozumienie. Szwajcarskie banki zgodziły się wypłacić ofiarom lub spadkobiercom ofiar Holocaustu odszkodowania o łącznej wartości 1,25 mld dolarów. Ostatnie wypłacono w… 2020 r.
Wobec dóbr majątkowych niepodlegających dziedziczeniu z braku żyjących krewnych deponenta przyjęła się praktyka cedowania go na państwo Izrael i naród żydowski.
Dystrybucja środków trwała latami. Ostatnia taka wypłata nastąpiła w 2013 r.
Szwajcarzy spuścili więc z tonu i złamali pielęgnowane przez dekady tabu z dwóch głównych powodów. Po pierwsze, z troski o pomyślną globalną ekspansję wspomnianego bank UBS. Po drugie, z obawy o eskalację szykującego się kryzysu dyplomatycznego.
„Szwajcarzy mają tendencję do rozgrywania długiej strategii, której ostatecznym celem jest ochrona ich reputacji. W 1998 r. poczuli, że muszą wykonać ruch, aby chronić swoją reputację w przyszłości. Fakt pozostaje faktem, że umożliwili nazistom ukrycie swoich aktywów w szwajcarskich bankach. I nie sądzę, żeby mogli uciec od swojej historii” – podsumowuje Stuart Gibson, znawca i praktyk prawa podatkowego, który pracując w amerykańskim Departamencie Sprawiedliwości, walczył m.in. z bankiem UBS o ujawnienie sekretnych kont amerykańskich podatników.
Rachunek sumienia zajął Szwajcarom pół wieku, a i tak nigdy się nie dowiemy, jak naprawdę wygląda ich rachunek ekonomiczny.
* Na początku wojny dolar był warty 4,46 franka (ok. 5,31 zł). Dla porównania: polskie okręty podwodne ORP „Orzeł” i ORP „Sęp” kosztowały 21 mln zł, czyli 17,5 mln franków.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres: webmaster@reunion68.com