A promotional clip for “Witnesses.” Photo: California Center for the Arts, Escondido.
The California Center for Arts, Escondido (CCAE), will later this month host the world premiere of a musical about five Jewish teenage diarists who were killed in the Holocaust.
In the 90-minute show “Witnesses,” which open on July 15, five songwriting teams will each focus on telling the story of one teen diarist and Holocaust victim, according to The San Diego Union-Tribune. Tony Award winner Robert L. Freedman incorporated lines from the diaries when writing the show’s script. “Witnesses” is the first original musical produced by the theater company CCAE Theatricals, led by songwriter Jordan Beck and J. Scott Lapp. Beck created the concept for the musical, acquired the musical rights for the diaries and co-wrote some of the songs. Lapp is the show’s stage director. The team behind “Witnesses” also worked closely on the musical with a Jewish consultant and historian, as well as the granddaughter of a Holocaust survivor.
One of the young diarists whose story will be told in the musical was 12-year-old David Rabinowitz, who lived in a village near Kielce, Poland. In August 1940, he wrote in his diary: “During the war, I’ve been studying by myself, at home. When I remember that I used to go to school, I feel like crying.” He was sent to the Auschwitz concentration camp in 1942, according to the US Holocaust Memorial Museum.
“Today, kids get so wrapped up with the little things and they feel like life is so tough,” Beck told The San Diego Union-Tribune. “In this show, the kids are dealing with the same stresses in life, like crushes, not getting good grades and getting into arguments with their siblings and parents. But then on top of that they’re being marginalized. What I found so inspiring was that up until the point they stopped writing, they were still holding on to hope.”
Also featured in the “Witnesses” are the diaries of Moshe Flinker from the Netherlands, who was 18 when he died in the Auschwitz concentration camp; Lithuanian teen Yitskhok Rudashevski, who was shot to death at the age of 15 in a Jewish ghetto in 1943; Romania-born Éva Heyman, who died in Auschwitz at age 13 in 1944; and Renia Spiegel of Poland, who was killed by a Nazi officer when she was 18 after her secret hiding place was discovered.
Lapp talked to The San Diego Union-Tribune about the importance of still learning about the Holocaust and the events described in “Witnesses.”
“We have some real problems that have permeated into our society,” Lapp said. “We all know it and can’t pretend that we don’t. It’s called hate. It’s called bullying. It’s called intolerance. It’s called racism. It’s called antisemitism. Throughout the course of the show, the audience will be posed with a question: What will you do? It is these lessons that we should walk away from the theater thinking about. We are all witnesses.”
“Witnesses” will run at the California Center for Arts, Escondido, from July 15-July 30.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres: webmaster@reunion68.com
Centrum Odessy, na pierwszym planie gmach wybudowanego w 1887 r. Narodowego Akademickiego Teatru Opery i Baletu. W tle dźwigi portu (FOT. SHUTTERSTOCK)
Odessę kształtowały dwie tożsamości – rosyjska i ukraińska. Obie mają też wpływ na jej współczesność. Po wybuchu wojny na ulicach można jednak usłyszeć zgodne: – Odessa to Ukraina! Zarówno po ukraińsku, jak i rosyjsku.
.
Wśród mieszkańców dominują dwie podstawowe wersje wymowy nazwy miasta: „Adiessa” i „Adesa”.
Pierwsza, z dłuższym s, jak w słowie „kałbassa”, czyli kiełbasa, oraz miękkim d czerpie z rosyjskiego i do 2022 r. była częstsza.
Druga, twarda i krótka w wymowie i zapisie, właściwa jest dla ukraińskiego i usłyszymy ją rzadziej.
Czy brzmienia te mogą coś powiedzieć o tym mieście? Zapewne to, że pozostaje związane z rosyjskojęzycznym, co nie jest tożsame z rosyjskim, kręgiem kulturowym. Jednak coraz częściej odessyjczycy czy odessyci, jak wolą siebie nazywać, porzucają dotychczasowe brzmienie. Dowodów dostarczają nie tylko młodzi, którym bliżej do Kijowa, ale też starsi, związani jeszcze z sowiecką epoką.
Oczywiście można policzyć i wskazać, która wymowa jest popularniejsza. Ale co, jeśli wyjdzie, że rosyjska? Czy świadczyłoby to o moskiewskich sentymentach? Wojna dotyka to miasto od lat, a niebawem może wtargnąć z okrutną bezpośredniością, więc o preferencjach najlepiej sądzić na podstawie czynów, a te potwierdzają – Odessa to Ukraina! Hasło to należałoby zapisać po rosyjsku – „Odessa eto Ukraina!” i po ukraińsku – „Odesa ce Ukraina!”.
Nocny szturm po drabinach
Zwolennicy rosyjskiej tożsamości swą opowieść rozpoczną od powołania Odessy w 1794 r., po wyparciu Turków z dzisiejszej południowej i południowo-zachodniej Ukrainy.
W Stambule ziemie te zwano Dzikimi Polami albo Jedysanem (od tur. Yeni Dünya, czyli Nowy Świat) i traktowano jako przedpole. Koncepcja bufora zakładała wzniesienie fortyfikacji opartych na skałach wzdłuż brzegów Morza Czarnego. Ich zwornikiem uczyniono Izmaił, a jedną z mniejszych warowni stał się Chadżybej, zwany też Kacybei, na miejscu którego powstanie Odessa. Ta „marna wioska”, jak pisano w kronikach, pojawiła się na mapach już w XV w. jako peryferie Wielkiego Księstwa Litewskiego i według historyka Mariana Karola Dubieckiego jej nazwę ukuto na cześć pierwszego członu nazwiska polskiego szlachcica Kociuba-Jakuszyńskiego.
Wróćmy do XVIII w., gdy o losie tej twierdzy miało przesądzić czterech obcokrajowców na służbie Katarzyny II: Francuzi, książę de Richelieu i Alexandre Andrault de Langeron, Hiszpan José de Ribas i Holender François Sainte de Wollant. Jak głosi legenda, spotkali się na okręcie podczas pierwszego, nieudanego szturmu Izmaiła. Wtedy to obmyślili plan zdobycia twierdzy Chadżybej, do czego postanowili wykorzystać umiejętności Kozaków.
Jeszcze w 1775 r. zruszczony Serb, generał Piotr Tekelei próbował wcielić ich do carskiej armii. Niektórzy odrzucili ofertę i uciekli na ziemie tureckie, ale większość przyjęła propozycję. Znaleźli się jednak i tacy, którzy nie chcieli służyć ani Katarzynie II, ani sułtanowi i wierni dewizie: „Ni pid babu, ni pid Turka” (z ukr. ani pod babę [tj. carycę], ani pod Turka). Ukryli się w okolicach Chadżybeja, gdzie utrzymywali się ze zbójectwa. Tę właśnie umiejętność postanowił wykorzystać 20-letni de Ribas, przekonując ich do udziału w ataku na twierdzę.
13 września 1789 r. po nocnej wspinaczce ponad setka Kozaków wraz z de Ribasem stanęła pod jej murami. Wciągnęli drabiny, po których wdarli się do zamku. Turcy bronili się dzielnie, ale nad ranem 14 września forteca padła. Brawurowe wzięcie Chadżybeja przyczyniło się też do ponownego, tym razem zwycięskiego szturmu na Izmaił.
Eto amerykańskij gorod
Caryca wymogła na osmańskich politykach, żeby w traktacie pokojowym znalazł się punkt o budowie miasta, którego ojcami uczyniła de Richelieu, de Langerona, de Ribasa i de Wollanta. Początkowo miało nazywać się jak dawniej – Chadżybej, ale monarchini kazała wymyślić nowe imię. Dyplomaci sugerowali Odessos, bo tak nazywała się tutejsza antyczna osada, Katarzyna II uznała, że nazwa powinna być rodzaju żeńskiego i ukuła Odessę.
Kamień węgielny ze złotą monetą położono 22 sierpnia 1794 r., a pierwszym włodarzem został de Ribas. Choć okazało się, że wszyscy czterej faworyci mieli talenty zarządcze, a zwłaszcza de Wollant. Holender podróżował wcześniej po Ameryce Północnej i gdy otrzymał nominację na głównego architekta Odessy, wykorzystał te doświadczenia. Nadany przez niego urbanistyczny sznyt po latach nie uszedł uwadze podróżującemu dookoła świata Markowi Twainowi, który w drugiej połowie XIX w. pisał: „Odessa kropka w kropkę wygląda jak amerykańskie miasto: ładne szerokie ulice, smukłe, niewysokie budynki, wzdłuż chodników nasza biała akacja, a na ulicach i w kawiarniach biznesowa krzątanina. […] Gdzie nie spojrzysz, na prawo, lewo – wszędzie przed nami Ameryka!”.
Po śmierci Katarzyny II car Paweł I, który nienawidził matki, skasował wiele jej dekretów, w tym odeskie subsydia. Car odkrył też, że z olbrzymiej kwoty 750 tys. rubli przeznaczonej na port poszło na niego ledwie 90 tys. Poza tym przyrost demograficzny nie był taki, jak założono – w 1799 r. Odessa liczyła 5 tys. mieszkańców. Paweł oddelegował więc karnie de Ribasa i de Wollanta do pracy w Petersburgu, a Odessę pozbawił przywilejów.
W styczniu 1800 r. rada miasta wystosowała więc do cara prośbę o wsparcie. Utrzymany w uniżonym tonie list wzmocniła podarkiem – w środku ruskiej zimy do Petersburga pojechało 4 tys. greckich pomarańczy. Pomogło. Paweł I, dostrzegłszy w tym geście „dowody serdeczności”, przywrócił wsparcie miastu.
Śladami Kozaków
Zwolennicy ukraińskiej tożsamości Odessy przekonują, że łączność z Petersburgiem, a później Moskwą była natury ekonomicznej i politycznej.
Jakkolwiek by było, w historii Odessy Ukraina istniała inaczej niż Rosja i zwłaszcza po II wojnie światowej była, by tak rzec, chowana na lepsze czasy. Trudny do wytłumaczenia okres rozpoczął się też w pierwszych latach XXI w., gdy odescy politycy niechętnie wchodzili w dialog z Kijowem. Znalazło to odzwierciedlenie w turystyce i do 2021 r. można było udać się na wycieczkę po mieście rosyjskimi, niemieckimi czy żydowskimi śladami. Ukraińskiej marszruty nie było, jakby nie zasługiwała na wyeksponowanie.
I na tym tle dwa okresy wyróżniają się swoistą przewagą małoruskiego, czyli ukraińskiego etnosu. Pierwszy sięga początków miasta i wiąże się z Kozakami. Natomiast drugi przyszedł wraz z pierwszą wojną światową, kiedy Ukraińcy znów zaczęli odgrywać ważną rolę.
Wracając jednak do początków, dzięki de Ribasowi w dziejach Odessy zapisali się atamani Zacharij Czepega i Anton Hołowaty. Pierwszy zasłynął jako przywódca swych oddziałów i „dobry człowiek”. Drugi, w odróżnieniu od niepiśmiennego Czepegi, miał talenty dyplomatyczne i po zwycięskiej wojnie nad Turkami interweniował w sprawie Kozaków, którzy nie otrzymali obiecanych ziem, i po łacinie negocjował z Katarzyną II w Petersburgu. Za te m.in. dokonania odesyjczycy w 1999 r. wystawili mu pomnik na placu Starobazarnym.
Wraz z kozackimi dowódcami do miasta dotarli żołnierze i początkowo Odessa była koszarami. Dawnych mieszkańców twierdzy wysiedlono poza miasto, z wyjątkiem sześciu żydowskich rodzin; według innych danych Żydów było 240 oraz kilkudziesięciu Polaków.
Od pierwszych dni Odessy mieszkali w niej Ormianie, Grecy oraz przybyli kolejni Żydzi. W spisie z lipca 1795 r. wykazano 2349 mieszkańców. Połowę stanowili ukraińscy chłopi, połowę mieszczanie, wśród których było 613 Żydów, 224 Greków i 146 Bułgarów. W kolejnych dekadach zwiększyła się liczba Żydów oraz Rosjan, choć w spisach przestano rozróżniać Wielkorusinów od Małorusinów. Niemniej należy przyjąć, że w epoce industrializacji, która rozpoczęła się tu w drugiej połowie XIX w., wśród ludności napływowej przeważali ukraińskojęzyczni chłopi.
Odessa. Republika ukraińskich marzeń
XX w. przyniósł narodowe wzmożenie i ukraińskość stała się jednym z głównych motorów wydarzeń w Odessie. Podczas rewolucji lutowej w mieście wiecowano, powstawały sowiety, ale nic nie zapowiadało terroru, choć podziały między władzami miasta, bolszewikami oraz Ukraińcami były już wyraźne. Przywódca odeskiego ruchu narodowego, lekarz i wydawca Iwan Łucenko, nawiązał współpracę z powołaną tuż po abdykacji cara Ukraińską Centralną Radą i organizował siły zbrojne. Wiosną 1917 r. powstały hajdamackie roty, a później większe kurenie; nazwa odwoływała się do tradycyjnej kozackiej obrony terytorialnej.
Po rewolucji październikowej naprzeciw siebie stanęli bolszewicy i Ukraińcy. Gdy ci drudzy siłą przejęli miasto, w mróz wygnali rozbrojonych i licho odzianych przeciwników. A kiedy po miesiącu bolszewicy je odbili, wrzucali przeciwników żywcem do pieców albo polewali na mrozie wodą. Powołana przez nich Radziecka Republika Odeska przetrwała jednak tylko dwa miesiące, do czasu wkroczenia do miasta Niemców i Austriaków. Razem z nimi pojawili się Ukraińcy, wierni hetmanowi Pawłowi Skoropadskiemu, który stanął na czele proklamowanego w poprzednim roku niepodległego państwa ukraińskiego. Jednak gdy jesienią 1918 r. I wojna światowa się skończyła i armie państw centralnych wycofały się z miasta, w odeskim porcie zacumowały angielskie i francuskie statki z tysiącami żołnierzy. Na polecenie głównodowodzącego armii Ukraińskiej Republiki Ludowej Symona Petlury, który wcześniej obalił Skoropadskiego, do miasta wkroczyły też dodatkowe ukraińskie oddziały. Francuzi i Anglicy nie chcieli jednak oddać władzy Petlurze, mieli swojego człowieka, białego generała Aleksieja Griszyna-Ałmazowa. Dokonały desantu na Odessę, podczas którego przeciw Ukraińcom stanęli senegalscy żuawi oraz tysiąc legionistów z 4. Dywizji Strzelców Polskich gen. Lucjana Żeligowskiego. Petlura musiał nakazać odwrót.
W ten sposób rozpoczęły się cztery miesiące wielowładztwa.
Francuzi wspierali białych, którzy zakazali języka ukraińskiego, a w szkołach „geografię ukraińską” zastąpili „geografią południa Rosji”.
Jednocześnie przedstawiciele ententy negocjowali z Petlurą i planowali utworzenie nowego państwa ukraińskiego ze stolicą w Odessie. Część miasta okupowali też Polacy; a jakby tego było mało, w podziemiu działali bolszewicy, ukraińscy anarchiści oraz żydowska bandyterka Miszki Japończyka.
Taka sytuacja nie mogła trwać długo, tym bardziej że Francuzi, Anglicy i Polacy wkrótce wycofali się z miasta. Ich miejsce zajęli bolszewicy, których z kolei wyparli biali. Tych zaś pokonał ostatecznie w lutym 1920 r. bolszewik i Polak z pochodzenia Grigorij Kotowski.
Blokada dawniej i dziś
Odessa doświadcza dziś blokady portu, ale coś podobnego spotkało ją już w 1905 r., w czasie buntu na „Potiomkinie”. Pancernik z 800 marynarzami, głównie młodymi poborowymi z południoworosyjskich wsi, oraz 15 oficerami w czerwcu 1905 r. wypłynął z Krymu na ćwiczenia i w Odessie uzupełniał zapasy. Aprowizatorzy kupili tu zarobaczone mięso, na którym kucharze ugotowali borszcz. Jednak marynarze odmówili jedzenia. Gdy oficerowie próbowali ich przymusić, jeden z buntowników, Grigorij Wakulenczuk, zakrzyknął „Ta doki ż mi budemo rabami” (z ukr. Jak długo będziemy niewolnikami). Padły strzały z obu stron. Zginęli Wakulenczuk i starsi oficerowie oraz dowódca. Potiomkinowcy uznali, że sytuacja jest bez wyjścia i pancernik wyszedł z portu. Próbowali schronić się w rumuńskiej Konstancy, ale nie uzyskali tam pomocy. Wrócili więc do Odessy i poprosili o zgodę na pogrzeb Wakulenczuka. Władze na to pozwoliły, lecz gdy delegacja marynarzy wracała na okręt, została zatrzymana, a kilku jej członków rozstrzelano.
W mieście wybuchły zamieszki. Dwa dni trwało plądrowanie portu, zginęło 57 osób, a 80 trafiło do szpitala. Zniszczenia oszacowano na 2,5 mln rubli, co stanowiło trzecią część budżetu miasta. Zaś port, podpalony i splądrowany, ucierpiał na 50 mln rubli. Na szczęście nie doszło do większej tragedii, bo na pancernik nie zdążył wysłannik Lenina z poleceniem zniszczenia Odessy.
Buntownicy znów wypłynęli, ale tym razem ruszyła za nimi czarnomorska flota. Do bitwy nie doszło, choć okręty miały rozkaz zatopić „Potiomkina”. Groteskowe wydarzenia, zwane „niemym bojem”, śledził cały świat, a na łamach brytyjskiej „Daily Mirror” ukazała się karykatura przedstawiająca japońskiego oficera, wskazującego na strzelających do siebie „Potiomkina” i drugi rosyjski okręt. Podpis głosił: „Teraz w końcu zwycięstwo będzie po stronie Rosji”.
Dla Rosjan był to policzek, a Mikołaj II pod datą 6 lipca zapisał w dzienniku „Daj Boże, żeby ta trudna i haniebna historia już się zakończyła”. Nie został jednak wysłuchany. Wielka Brytania po tych wydarzeniach rozważała wprowadzenie okrętów wojskowych na Morze Czarne, Rumunia odważniej zaczęła spoglądać na Besarabię. Ale najbardziej ucierpiała ekonomia. Ruch statków cywilnych niemal ustał, a to odbiło się na handlu i Odessa traciła rynki zbytu dla pszenicy.
Sukcesorzy Miszy Japończyka
Kolejna analogia dotyczy półświatka przestępczego. Opowieść o nim zacząć należałoby od obecnego mera Odessy Hennadija Truchanowa, który po niedawnym ostrzale miasta zwrócił się do Rosjan z pytaniem: „Od kogo, kurwa, nas ratujecie?”.
Dzięki temu trafił na czołówki gazet i zapomniano mu co nieco z biografii. Był uważany za zwolennika Moskwy, co dało mu dodatkowe punkty podczas wyborów, które już dwukrotnie wygrał. A przy tym to bogacz, wspominany w „Panama Papers” jako człowiek powiązany z rajami podatkowymi. Tajemnicą poliszynela jest to, że w latach 90. działał w potężnej odeskiej mafii paliwowej, możliwe, że nawet ją zarządzał. Pracował także w Łukoilu, a wcześniej służył jako żołnierz zawodowy w radzieckim wojsku. Pasjonat i mistrz tajskiego boksu.
Przed wymarszem w maju 1919 r. co najmniej 2 tys. bandytów wyprawiło bankiet, jakiego Odessa nie widziała i nie zobaczy. W tielniaszkach, czyli w marynarskich pasiastych podkoszulkach, a przy tym w zrabowanych frakach, cylindrach, upojeni najdroższymi alkoholami świętowali cztery dni przy muzyce miejskich orkiestr. Potem stoczyli zwycięską bitwę z petlurowcami, ale ci zebrali siły i roznieśli bandytów w kontrataku. Po przegranej herszt z niedobitkami swej bandyckiej armii ukradł pociąg i chciał wrócić do Odessy. Zatrzymano go 150 km na północ od miasta, na przedmieściu Wozniesieńska. Z awanturą pobiegł do dróżnika, gdzie komisarz Ursułow strzelił mu w tył głowy. Dziś w tym miejscu przebiega ulica Rewolucji Październikowej, przy której stoi kamień z podobizną bandyty.
Przypadek Miszki Japończyka pokazuje pewną prawidłowość – odescy bandyci, zawsze potężni, a nierzadko blisko władz i serc mieszkańców, ciągną ku Rosji. Jeśli są jej wierni i tak zostaną oszukani i czeka ich strzał w tył głowy, a jeśli odważą się na grę, razem z Moskwą dokonają jeszcze większych przestępstw.
Wyblakła perła
Wbrew temu, co usłyszymy w Rosji, Odessa nie pasowała nigdy do imperium. Miasto zawsze najlepiej rozwijało się wtedy, gdy było wolne i z dala od polityki. „Moskwa jest pierwsza, ale i Odessa nie jest drugorzędna” – mawiano w radzieckich czasach.
Autonomia, zagwarantowana w XIX w. przez podatek celny zwany porto franco, sprawiła, że w 1822 r. zyski z tutejszego handlu stanowiły 14 proc. dochodów całej Rosji.
A do kasy miasta tak trafiała kwota trzy razy wyższa od dzisiejszego budżetu Odessy. Miasto było więc zaprzeczeniem rosyjskiej wizji rozwoju, według której progres wymaga presji, a nierzadko mordobicia.
Tę odmienność doskonale wyczuli bolszewicy, którzy zwłaszcza po II wojnie światowej obniżali prestiż Odessy. Z południowej stolicy imperium i czwartego miasta carskiej Rosji w czasach ZSRR stała się ona „prowincją nad morzem” i 24. miastem co do wielkości, po Wołgogradzie i przed Permem. Za to jako jedyna miała winiarnie, określane badegami; jedną z nich, przy zbiegu ulic Karla Marksa i Karla Liebknechta, oficjalnie nazwano Dwoma Karlami.
W sowieckiej Odessie powstała również trzecia w ZSRR pizzeria, serwująca placek z wieprzowiną, jajkiem czy kalmarami.
Miasto słynęło z bazarów, muzyki i rzecz jasna morza.
Po upadku ZSRR nie zmieniło się wiele. Z perspektywy polskiej można by wskazać niedokończony rurociąg Odessa-Brody-Płock, który miał zaopatrywać nas w azerską ropę. O przyczyny zaniechania przedsięwzięcia należałoby pytać mafii i ludzi Łukoilu. Miasto zżerała także korupcja, którą chciał zwalczać szef obwodu odeskiego Micheil Saakaszwili. Ale żaden z jego projektów nie powiódł się i nawet przeprowadzona w świetle kamer akcja otwierania zamkniętych plaż oligarchów sprawiła tylko, że wyrosły jeszcze wyższe mury.
W efekcie perła Morza Czarnego w 2021 r. uklasyfikowała się dopiero na 20. miejscu w rankingu „Fajnych miast” Ukrainy; listę tę otwierają zachodnie Tarnopol, Iwano-Frankiwsk i Chmielnicki. Czyżby więc były to popłuczyny z dawnej wielkości? Pisząc o Odessie, opowiadamy przecież też o niegdysiejszych Żydach, Polakach, Bablu, Achmatowej, odeskim forszmaku i boeuf Stroganowie.
A może jest jeszcze inaczej i nie dostrzegamy, że w Odessie konflikt trwa dłużej niż w innych miastach Ukrainy, a Rosja robi wszystko, żeby wepchnąć ją w ekonomiczną stagnację, wspierając jednocześnie przestępczość. W tym kontekście tragiczne wydarzenia z maja 2014 r., kiedy w Domu Związków Zawodowych spłonęło 48 osób, byłyby etapem toczonej już walki. Wtedy też Moskwie wymknęło się coś spod kontroli, bo Putin wielokrotnie wracał do tej tragedii. Ostatni raz 21 lutego, a więc trzy dni przed „operacją specjalną”, gdy mówił o sprawcach: „Nikt ich nie szuka, ale my znamy ich z imienia i nazwiska”. Zapewnił też, że Rosja zrobi wszystko, aby postawić ich przed sądem.
Możemy tylko zapytać, czy przypadkiem w swoim zaślepieniu nie trafi do Odessy w Teksasie. Bo dzisiejsza perła Morza Czarnego na pewno nie jest miastem, które znał.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres: webmaster@reunion68.com
The Jewish community in Russia has grown in recent decades, after mass migration in the 1990s. The current war has led to concerns about their future.”
Russian immigrants (Olim) attend an event marking the 25th anniversary of the great Russian Aliya, immigration, from the former Soviet Union to Israel, at the Jerusalem Convention Center, on December 24, 2015. / (photo credit: HADAS PARUSH/FLASH90)
Controversy over Russia’s potential actions against the Jewish Agency are concerning. We reported this week that Russia had ordered the Jewish Agency to cease activities inside the country. The Jewish Agency has said the directive was not explicitly to close completely but only to close some operations. However, the very appearance that something is amiss comes in the context of increasing pressure on the Jewish community in Russia and concerns over how the conflict in Ukraine can lead to fear.
According to the exclusive report by The Jerusalem Post’s Zvika Klein, Russia has accused the agency of illegally collecting information on Russian citizens. While there might be a diplomatic solution to this controversy that will require the intervention of Prime Minister Yair Lapid, the overall context is disturbing because Jews who live in Russia, Ukraine or other places need to be allowed to feel safe from being used as pawns in conflicts.
Antisemitism: the stuff of war
Historically, Jews have come under threat during conflicts and national emergencies, even those that have nothing to do with them. This has been the case in Europe for more than 1,000 years. Jews were often singled out during periods such as the Crusades, the bubonic plague and the Inquisition.
The war in Ukraine has now revealed how Jews can be targeted or used by both sides. Moscow has constantly sought to claim that Ukraine is a “Nazi” country, abusing the memory of the Holocaust as part of modern conflict. In Ukraine, Jews have also found themselves in a complex situation because there are adherents of the far Right who hold antisemitic views or downplay the role of some Ukrainians in the Holocaust. At the same time, Ukraine has often slammed Israel during the conflict for not doing enough.
Russian immigrants (Olim) attend an event marking the 25th anniversary of the great Russian Aliya, immigration, from the former Soviet Union to Israel, at the Jerusalem Convention Center, on December 24, 2015. (credit: HADAS PARUSH/FLASH90)
Jews constitute a small minority in Russia but have figured prominently in Russian history. Jews suffered in pogroms in the early 1900s. They suffered during Stalin’s purges, during the Cold War and as victims of stereotypes after the Iron Curtain fell. At each juncture, however, Jews have also thrived and played an important role in all spheres of society. The Jewish community in Russia has grown in recent decades, after mass migration in the 1990s. The current war has led to concerns about their future.
During the beginning of the conflict, there were concerns for the community, and thousands of Russians – those who could – got out. The Post has reported on fear within the community, including the fear of not being able to leave Russia if things get worse. This is why the Jewish Agency is important. Its primary role is to facilitate immigration to Israel.
Israel has a responsibility to help
Israel has competent diplomats who can help ease the situation. Lapid has worked to navigate crises over the past year and it is possible for Israel to work with Moscow to make sure that the situation does not deteriorate. However, the fact that this controversy has erupted illustrates how delicate and tenuous relations have become.
“We must ensure that their scope of operation is maintained as it has been throughout the years,” Aliyah and Integration Minister Pnina Tamano-Shata has said. “I appealed to the prime minister to work with the Moscow administration to resolve the problem, and I want to strengthen the Jewish community in Russia, which must be worried at this time about the consequences of the decision. Aliyah is a basic right for the Jews of Russia, and we will make sure that it is preserved as such,”
The State of Israel has a responsibility to be vigilant against any attempts to politicize the Jewish community in Russia during times of crisis. Israel and Russia have good relations and we want those relations to remain warm. At the same time, the conflict in Ukraine must never be used as an excuse by either side to pressure the Jewish community.
If some Jews prefer to leave or stay, this is their right, and Israel must always be ready to receive those who need assistance. Organizations such as the Jewish Agency should be accorded the freedom they need and not become the subject of foreign political debates heightened by conflicts abroad
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres: webmaster@reunion68.com
A tricycle is seen near the scene of a mass shooting at a Fourth of July parade route, in the Chicago suburb of Highland Park, Illinois, US, July 4, 2022. Photo: REUTERS/Max Herman
A GoFundMe campaign organized to help support an orphaned Jewish toddler who parents were both killed in the mass shooting at a Fourth of July parade in Highland Park, Illinois, on Monday has raised nearly $3 million.
Irina McCarthy, 35 — a Jewish immigrant from Russia who moved to the Chicago area with her parents — and Kevin McCarthy, 37, were both killed while attending the parade with their 2-year-old son Aiden McCarthy. Kevin was struck by a bullet while shielding his son with his body, according to Irina’s father, Michael Levberg. Also wounded in the shooting was Aiden’s paternal grandmother Margo McCarthy, who had attended the parade with her son and daughter-in-law.
After the shooting, Aiden was found “walking in the street” alone, his grandfather told the Chicago Sun Times. Photos began circulating of the toddler online and after a neighbor showed Levberg the picture, he picked up his grandson at the police station. “When I picked him up, he said, ‘Are Mommy and Daddy coming soon?’” Levberg said. “He doesn’t understand.”
The GoFundMe page set up for young boy said, “Aiden will be cared for by his loving family and he will have a long road ahead to heal, find stability, and ultimately navigate life as an orphan. He is surrounded by a community of friends and extended family that will embrace him with love, and any means available to ensure he has everything he needs as he grows.”
The fundraiser aims to help “support him and the caregivers who will be tasked with raising, caring for, and supporting Aiden as he and his support system embark on this unexpected journey.”
Levberg told the Chicago Sun Times that Irina, his only child, “was the love of my life” and that the couple was “crazy about their child.”
Kevin McCarthy is also survived by his father Michael and sister Katie. A family member said, “We’re going to join forces to support Aiden here and to do the best we can to help our nation try and prevent these events from happening in the future.”
Highland Park native Robert E. Crimo III, 21, admitted during his first court appearance on Wednesday to opening fire on the Independence Day parade, killing seven people and injuring dozens of others. He faces seven counts of first-degree murder.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres: webmaster@reunion68.com
Porozumienia Abrahamowe zostały zawarte 15 września 2020 r. pomiędzy Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Bahrajnem a Izraelem. Otwarto ambasady, rozpoczęła się nieskrępowana wymiana handlowa, bezpośrednie loty i ruch turystyczny[1]. Jednak celem tych porozumień było nie tylko zapoczątkowanie nowego rozdziału w trudnych wzajemnych relacjach, ale przede wszystkim budowa nowej architektury bezpieczeństwa na niespokojnym Bliskim Wschodzie. Dla dyplomacji amerykańskiej prezydenta Donalda Trumpa – która przyczyniła się w sposób decydujący do zbliżenia izraelsko-arabskiego – porozumienia te miały się stać fundamentem trwałego pokoju i stabilizacji oraz zatrzymać ekspansję Iranu w regionie. Po upływie roku i zmianie władzy w Waszyngtonie przewidywania te spełniły się jedynie częściowo.
Mniej Ameryki – więcej Rosji i Chin
Kluczowym procesem, który ma obecnie miejsce na Bliskim i Środkowym Wschodzie jest ograniczenie militarnego i politycznego zaangażowania USA. Widać to wyraźnie zarówno w Syrii jak i w Iraku czy Afganistanie. Taką politykę prowadzą kolejne amerykańskie administracje – Baracka Obamy,[2] Donalda Trumpa a teraz Joe’go Bidena. Jest to związane z migracją strategicznych interesów Waszyngtonu w kierunku Indo-Pacyfiku w konsekwencji przesuwania się globalnego centrum do Azji Wschodniej i Południowej w związku z dynamicznym wzrostem potęgi gospodarczej, politycznej i militarnej Chin.[3]
Drugi ważny aspekt tego zjawiska to globalna transformacja energetyczna: zmniejsza się rola ropy naftowej i innych paliw kopalnych, a tym samym i Bliskiego Wschodu. Nie oznacza to jednak całkowitej nieobecności Stanów Zjednoczonych, które nadal mają bazy wojskowe w Katarze, Bahrajnie czy Arabii Saudyjskiej i prowadzą w regionie wielowymiarową politykę. Wśród najważniejszych spraw dla USA jest bezpieczeństwo Izraela i uniemożliwienie Iranowi uzyskania broni jądrowej, dlatego Amerykanie pozostawiają w pobliżu odpowiednie siły wojskowe i infrastrukturę umożliwiającą szybkie reagowanie.
Konsekwencją stopniowego zmniejszania zaangażowania Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie jest intensywniejsza obecność Rosji, co widać wyraźnie od interwencji w Syrii we wrześniu 2015 r. Pomimo, że sukcesy Kremla wynikają głównie z przestrzeni, jaką tworzą im Amerykanie niż z realnej siły, Rosja dziś kontroluje część wybrzeża Morza Śródziemnego, co ma bezpośrednio wpływ na sytuację Unii Europejskiej.
Nie oznacza to jednak, że Moskwa może zastąpić Waszyngton. Kraje arabskie współpracują z Rosją ze względu na chęć strategicznej dywersyfikacji, w tym zróżnicowania dostaw technologii wojskowej. Jednocześnie jednak, nie dążą do ograniczania swych relacji z USA, które są postrzegane wciąż jako gracz numer 1.
Porozumienia abrahamowe
Od czasu tzw. Arabskiej Wiosny (2011) kraje arabskie Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu przechodzą transformację polityczną, gospodarczą i społeczną. Po części, jest to także konsekwencją zmian pokoleniowych, rewolucji technologicznej i gwałtownego rozwoju sieci społecznościowych. Podobny proces trwa także w Sudanie czy Iraku. Społeczeństwa chcą zmian w skostniałym systemie politycznym i społecznym, co napotyka na ostrą reakcję establishmentu wojskowego i cywilnego.
Równolegle, w świecie arabskim zachodzą przewartościowania w polityce zagranicznej, spowodowane wycofywaniem się USA i koniecznością zbudowania nowej architektury bezpieczeństwa w regionie. Jednym z najważniejszych czynników zmiany jest odwilż w relacjach pomiędzy uwikłanymi w „odwieczny konflikt” regionalnymi potęgami: Arabią Saudyjską w sojuszu z Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i mniejszymi państwami Zatoki a Izraelem. Ten nowy sojusz jako głównego adwersarza widzi Islamską Republikę Iranu, wspieraną przez Katar i Turcję. To odwrócenie sojuszy, ujęte w formę umowy międzynarodowej (tzw. Porozumienia Abrahamowe) nie tylko oznacza formalne uznanie Izraela przez główne stolice regionu, ale ewidentnie dzieli świat muzułmański na dwie rywalizujące opcje.
Porozumienia Abrahamowe były zwieńczeniem wysiłków administracji prezydenta USA Donalda Trumpa, mających na celu normalizację relacji pomiędzy Tel Awiwem a krajami arabskimi, szczególnie państwami Zatoki Perskiej, z którymi łączą Waszyngton szczególne więzi strategiczne [4]. To pojednanie stanowić miało jedynie wstęp do swego rodzaju efektu domina, gdyż równocześnie toczyły się rozmowy z nowym rządem w Sudanie oraz z Królestwem Maroka.
W przypadku Maroka, na drodze do normalizacji stosunków stoi sprawa Sahary Zachodniej, przejętej siłą i zarządzanej od ponad 40 lat przez rząd w Rabacie. Po drugiej stronie granicy, w Algierii, przebywają liderzy ruchu Polisario, który walczy o niepodległość tego terytorium i uważa się za rząd Islamskiej Republiki Sahary. Formalnie, takie państwo zostało uznane przez część państw świata oraz przez Unię Afrykańską, co jest solą w oku dyplomacji marokańskiej. Kontrowersyjna decyzja USA o uznająca prawa Rabatu do tego terytorium[5] zaowocowała pierwszą od 2003 r. wizytą izraelskiego ministra spraw zagranicznych w tym kraju. Kilka dekad nieuznawania Izraela, jedynie zakulisowych negocjacji, braku wymiany handlowej i technologicznej, nie było korzystne dla żadnej ze stron.
Szukanie kompromisu
W tym kontekście warto zwrócić uwagę, że 28 sierpnia w Bagdadzie miała miejsce konferencja na temat współpracy i partnerstwa, w której – prócz kraju gospodarza – uczestniczyli najważniejsi regionalni gracze: Iran, Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Kuwejt, Katar, Jordania, Egipt, Turcja a także Francja[6]. To bezprecedensowe pod względem listy uczestników spotkanie dotyczyło kwestii bezpieczeństwa, odbudowy Iraku po dekadach wojen, inwestycji zagranicznych w tym kraju, zmian klimatu, a także problemów partnerstwa politycznego, gospodarczego, i co niezwykle istotne – konstruktywnego dialogu w regionie.[7]
Konferencję w Bagdadzie można odczytywać jako ważny sygnał próby uregulowania relacji pomiędzy zwaśnionymi stronami. Jednak trudnym do wyeliminowania hamulcem trwałego i realnego zbliżenia są zasadnicze sprzeczności interesów strategicznych i tradycyjne współzawodnictwo o wpływy polityczne. Nie należy oczekiwać, że Iran zrezygnuje ze wspierania społeczności szyickich w krajach Zatoki, które mają większość sunnicką.[8] Z drugiej strony, Arabia Saudyjska będzie się starać zdobyć większy wpływ na sytuację w Iraku, a w dłuższej perspektywie także w Syrii – co jest wbrew interesom Iranu i Turcji. Ponadto, ze względów bezpieczeństwa zarówno Saudyjczycy jak i rząd Emiratów będą aktywnie wspierać walkę z szyickimi (odłam Zaidi) rebeliantami Houthi nawet bez aktywnego poparcia administracji amerykańskiej.[9]
Państwa Zatoki zdają sobie w pełni sprawę z korzyści ekonomicznych, strategicznych i rozwojowych, jakie może im dać normalizacja stosunków z Izraelem. Dynamizm nawiązywanej współpracy gospodarczej, turystycznej a także wojskowej pokazuje wagę tych porozumień i ich znaczenie dla całego regionu. Współpraca izraelsko-arabska ma także zasadnicze znaczenie w kontekście postępów, jakie poczynił Iran w zakresie technologii nuklearnej, czego obawiają się wszyscy.
Izrael, ze względu na swoje bezpieczeństwo, podejmuje regularnie działania w sąsiedniej Syrii wymierzone przeciwko rozszerzaniu irańskiej obecności na tych terenach. Stara się także ograniczać wpływy Teheranu w tak zwanym „szyickim półksiężycu” od Iraku po Syrię i Jemen[10]. Z drugiej strony jednak, ewidentna antyirańskość Porozumień Abrahamowych może się okazać niebezpieczna dla regionu, bo mobilizuje sojuszników Teheranu takich jak Turcja czy Rosja. Dodatkowym wyzwaniem może się okazać dostarczanie przez Izrael autokracjom arabskim zaawansowanych technologii, które umożliwiają lepszą inwigilację ruchów terrorystycznych, ale także większą kontrolę nad społeczeństwem, co może być użyte dla wzmacniania antydemokratycznych reżimów regionu.
Zmniejszenie znaczenia kwestii palestyńskiej
Kwestia palestyńska nie ma już tej wagi w świecie arabskim, jaką miała przed zawarciem Porozumień Abrahamowych. Kraje arabskie nie stawiają już bowiem jako warunku wstępnego rozmów z Izraelem rozwiązania sprawy państwowości palestyńskiej[11]. Znamienny jest fakt, że przedstawiciele Autonomii Palestyńskiej nie zostali włączeni do rozmów izraelsko-arabskich, nie uczestniczyły też w nich Jordania i Egipt. Nieobecność ta wiele mówi o pozycji Izraela i Palestyńczyków na arenie międzynarodowej[12]. Może jednak wywoływać wśród polityków izraelskich złudne wrażenie, że sprawa państwowości palestyńskiej umarła. Tym bardziej, że za Donalda Trumpa USA przeniosły swoją ambasadę do Jerozolimy, uznając tym samym ją za stolicę Izraela.
Jednak społeczność międzynarodowa na forum ONZ, a także Unia Europejska, niezmiennie stoją na stanowisku, że dla trwałego pokoju na Bliskim Wschodzie jedynym rozwiązaniem jest istnienie dwóch państw: Izraela i Palestyny. Nie ma pod tym względem realnej alternatywy, którą mogłyby zaakceptować wszystkie zainteresowane kraje.[13] Pojawia się pytanie, czy takie stanowisko wymaga przedefiniowania, zwłaszcza w kontekście dysfunkcji państwa palestyńskiego.
Obecna struktura polityczna i sytuacja wewnętrzna Autonomii Palestyńskiej uniemożliwiają jej efektywne funkcjonowanie. W praktyce, nie ma jednolitej władzy i jednego ośrodka politycznego na Zachodnim Brzegu Jordanu, gdzie rządzi Fatah i w strefie Gazy, kontrolowanej przez Hamas.[14] Sprawę komplikuje jeszcze wspierane przez rząd Izraela osadnictwo żydowskie na Zachodnim Brzegu, którego losów słynne porozumienie z Camp David nie rozstrzygnęło w sposób jednoznaczny.[15] Nie sposób przewidzieć, czy ta niekorzystna sytuacja ulegnie zmianie w dłuższej perspektywie. Rządząca obecnie Izraelem koalicja jest zbyt zróżnicowana, by podejmować zdecydowane kroki w celu normalizacji relacji politycznych z Palestyńczykami[16]. Koncentruje się natomiast na kwestii wzmocnienia gospodarczego terytoriów palestyńskich. Jest to zgodne z nastawieniem opinii publicznej, która nie wykazuje obecnie dużego zainteresowania dialogiem z Palestyńczykami. Priorytetem rządu w Tel-Avivie są kwestie polityki zagranicznej, a zwłaszcza działania Iranu, sytuacja w Syrii i silna pozycja Hezbollahu[17] w Libanie.[18]
Tekst został oparty m.in. na debacie “Middle East one year after Abraham accords”, która odbyła się 23 listopada 2021 r. w ramach cyklu „4 TAKES on the Middle EAST”, organizowanego przez ELNET-Poland i Centrum Stosunków Międzynarodowych,
[14] Fatah – utworzone w 1959 r. palestyńskie ugrupowanie polityczno-wojskowe o charakterze lewicowym, rządzące Zachodnim Brzegiem, dominująca siła w Organizacji Wyzwolenia Palestyny (OWP). Jego przywódcą aż do swojej śmierci w 2004 r. był Jasser Arafat. Od 1988 r. Fatah akceptuje współistnienie państwa palestyńskiego i Izraela z podziałem Jerozolimy jako stolicy obu krajów. Przywódcą Fatah jest prezydent Autonomii Palestyńskiej, Mahmoud Abbas.
Hamas – radykalny ruch palestyński kontrolujący od 2007 r. Strefę Gazy, uznawany zarówno przez Izrael, USA jak i UE za organizację terrorystyczną. Został założony w 1987 r. przez szejcha Ahmeda Jassina i w odróżnieniu od Fatah ma charakter zdecydowanie islamistyczny, związany ideologicznie z Bractwem Muzułmańskim. Jego liderem jest Ismail Haniyeh.
[15]Porozumienia z Camp David pomiędzy Egiptem a Izraelem zostały podpisane 17 września 1978 r. po trudnych dwutygodniowych negocjacjach dzięki mediacji prezydenta USA Jimmy’ego Cartera. Umożliwiły one zawarcie w następnym roku pokoju pomiędzy obydwoma państwami, stanowiąc poważny, konstruktywny precedens w relacjach izraelsko-arabskich. Kwestia zamrożenia budowy osiedli żydowskich na Zachodnim Brzegu nie została ujęta bezpośrednio w tekście porozumień, lecz w uzgodnionym z Waszyngtonem publicznym liście premiera Izraela Menachema Begina do prezydenta Cartera. Jego interpretacja nie jest jednoznaczna i budzi nieustające kontrowersje. Co do kwestii konfliktu palestyńsko-izraelskiego i prób jego rozwiązania vide: Jerzy Wójcik: Konferencja w Camp David i jej następstwa: izraelsko-palestyński proces pokojowy po roku 2000; Forum Izrael-Polska-Europa, Kraków 2013.
[17] Hezbollah – libański ruch szyicki o charakterze politycznym, wojskowym i społecznym, powstały w 1982 r. i wspierany przez Iran. Przywódcą Hezbollahu jest Hasan Nasrallah, a sam ruch odgrywa poważną rolę polityczną w Libanie. Hezbollah od swojego powstania prowadzi działania wymierzone w Izrael, a w 2006 r. kulminacją tego konfliktu była trwająca 34 dni wojna. Organizacja ta aktywnie wspiera reżim Baszara Assada w Syrii, wysyłając tam swoich bojowników do walki z rebeliantami. Hezbollah jest uznawany za ruch terrorystyczny m.in. przez USA, Wielką Brytanię, Australię, Kanadę i Izrael. Unia Europejska uznaje za terrorystyczny jedynie wojskowy pion Hezbollahu.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres: webmaster@reunion68.com