Archive | 2022/07/03

Dlaczego Putin miałby odpowiadać za zbrodnie wojenne, skoro Kissinger dostał za to Nobla?

KISSINGER (Fot. Sławomir Kamiński / AG)


Dlaczego Putin miałby odpowiadać za zbrodnie wojenne, skoro Kissinger dostał za to Nobla?

Maciej Jarkowiec


Ma 99 lat, przyjmują go wszystkie głowy państw i słuchają uważnie

.
Latem 1992 r. Henry Kissinger, były szef amerykańskiej dyplomacji, przyleciał do Petersburga. Na lotnisku czekał na niego niewysoki, sprężysty facet nazwiskiem Putin, który pracował dla mera miasta Anatolija Sobczaka jako ekspert do spraw międzynarodowych. Kissinger przybył otworzyć współpracę między zachodnim biznesem i bankami a nową rosyjską elitą. Gdy na kanapie limuzyny w drodze do hotelu Putin wyznał, że był agentem KGB, Kissinger odpowiedział: – Wszyscy porządni ludzie zaczynali w wywiadzie. Ja też.

Później powiedział coś, co jego rozmówca uznał za „kompletnie niespodziewane i bardzo interesujące”: – Wie pan, w Stanach krytykują mnie za stanowisko, jakie przed kilkoma laty przyjąłem wobec ZSRR. Uważałem, że Związek Radziecki nie powinien wycofywać się z Europy Wschodniej. Zmienialiśmy równowagę światową w zawrotnym tempie i twierdziłem, że przyniesie to niekorzystne konsekwencje. (…) Szczerze panu powiem, do dziś nie rozumiem, dlaczego Gorbaczow do tego dopuścił.

Kilka lat później Putin napisze: „Kissinger miał rację. Uniknęlibyśmy wielu problemów, gdybyśmy tak pośpiesznie nie ewakuowali się z Europy Wschodniej”.

Ukraińskie lenno

Kissinger ma dziś 99 lat. Pozostaje czynnym macherem geopolityki, konsultantem konsorcjów międzynarodowych, dyplomatów i rządów państw. Nie ma na świecie drugiego człowieka, który od końca lat 50. ubiegłego wieku ma nieprzerwanie dostęp do gabinetów najważniejszych światowych przywódców. Z jego doradztwa korzystali wszyscy amerykańscy prezydenci od Eisenhowera do Trumpa. Słowa, które wypowiada Kissinger – prywatnie lub publicznie – mają moc wpływania na najważniejsze geopolityczne procesy. Przed kilkoma tygodniami na światowym forum ekonomicznym w Davos Kissinger powiedział, że aby zakończyć wojnę, Ukraina powinna oddać część swojego terytorium Rosji. Zachód – według Kissingera – musi ją do tego nakłonić.

Wywołało to oburzenie. „Kyiv Post” skomentował je, przytaczając słowa urodzonej w Kijowie legendarnej premier Izraela Goldy Meir: „My, Izrael, chcemy pozostać przy życiu. Nasi sąsiedzi pragną, abyśmy byli martwi. W takich warunkach nie ma wielkiego pola do kompromisu”. Oddanie części terytorium Rosji – pisali ukraińscy komentatorzy – to jak zaproszenie mordercy, który napadł na twój dom, aby zaopiekował się dziećmi, bo obiecał, że będzie grzeczny.

Emocje Ukraińców podziela wielu – w Polsce, w krajach bałtyckich, również w USA i w innych miejscach – ale prawda jest taka, że Kissinger nie jest jedynym prominentnym zwolennikiem polityki appeasementu wobec Moskwy. Podobny sentyment, lecz w mniej dobitnych słowach, wyraża m.in. prezydent Francji Emmanuel Macron, wielu polityków w Niemczech czy we Włoszech, a w USA choćby „New York Times”, który w komentarzu redakcyjnym z 19 maja napisał, że liderzy ukraińscy będą musieli podjąć „bolesne decyzje terytorialne, jakich wymaga każdy kompromis”.

Zwolennicy takiego poglądu uważają się za przedstawicieli geopolitycznego realizmu, którego Henry Kissinger od wielu dekad pozostaje najwyższym kapłanem.

Narodowy nadinteres

Czym jest realizm w stosunkach międzynarodowych? Ten sam „New York Times”, krytykując Kissingera w latach 70., pisał, że nie jest niczym innym tylko „obsesją na punkcie siły i międzynarodowego porządku kosztem ludzkiego życia”. Podręcznikowym przykładem jest rozkaz Winstona Churchilla z czerwca 1940 r. zatopienia francuskich okrętów wojennych, w wyniku czego zginęło 1300 sprzymierzonych z Wielką Brytanią Francuzów. Celem nadrzędnym było, aby jednostki nie zostały przejęte przez marynarkę Niemiec.

Ojcem nowoczesnego realizmu jest Hans Morgenthau (1904-1980), amerykański badacz niemieckiego pochodzenia, który we wczesnej fazie kariery Kissingera był jego przyjacielem i mentorem. Według Morgenthaua interes narodowy należy definiować wąsko – jako przeciwdziałanie czynnikom zewnętrznym i ekonomicznym zagrażającym bezpieczeństwu państwa. Żadna idea – jak szerzenie demokracji czy przestrzeganie praw człowieka – nie może przeszkadzać w realizacji interesu narodowego. Imperatyw moralny nie może dyktować decyzji. Centralne jest pojęcie siły – kraj buduje ją, aby skutecznie zabiegać o swój interes. Składnikiem siły według Morgenthaua jest reputacja. Wojny prowadzone przez realistów są mniej zabójcze i niszczące, bo jasno definiują cel i dążą do jego szybkiego osiągnięcia. Wojny toczone w oparciu o idee niechybnie prowadzą do rzezi i trwają długo. W ujęciu Morgenthaua wojną idealistów była agresja hitlerowska, ale również zaangażowanie USA w Azji. W latach 60. Morgenthau był doradcą w administracji Lyndona Johnsona.

Publicznie krytykował amerykańską interwencję w Wietnamie, uznając ją za idealistyczną, zagrażającą pozycji państwa i obniżającą reputację USA. Został zwolniony. W tym momencie drogi Morgenthaua i Kissingera się rozeszły.

Mała wojna atomowa

Heinz Kissinger urodził się w 1923 r. w bawarskim Fürth, w rodzinie żydowskiej. W dzieciństwie był wielokrotnie napadany i bity przez grupy Hitlerjugend. Kissingerowie uciekli do USA w 1938 r. Zamieszkali w niemiecko-żydowskiej dzielnicy na Górnym Manhattanie. Heinz został Henrym, pracował w fabryce pędzli i planował zostać księgowym. „Nigdy nie zapomnę emocji, jakie towarzyszyły mi, gdy pierwszy raz wyszedłem na ulice Nowego Jorku. Ujrzałem nadchodzącą grupę chłopców i chciałem przejść na drugą stronę jezdni, żeby nie zostać pobitym. Wtedy przypomniałem sobie, gdzie jestem”. Ameryka była jego wyzwoleniem. Choć Kissinger nigdy do końca nie pozbył się niemieckiego akcentu, przyjaciel z lat młodości powiedział o nim: „Był bardziej amerykański od najbardziej amerykańskich Amerykanów”.

Do Niemiec wrócił jako 20-letni żołnierz amerykańskiej armii, brał udział w wyzwoleniu obozu koncentracyjnego w Ahlem pod Hanowerem. Po wojnie skorzystał z ustawy stypendialnej dla weteranów i dostał się na Harvard. Tam poznał ojca szkoły realistów Hansa Morgenthaua. Na początku lat 50., jeszcze jako student, zorganizował seminarium z polityki międzynarodowej, na które, dzięki wysokim grantom z prywatnych fundacji (jak się później okazało, w dużym stopniu finansowanych przez CIA), udało mu się ściągnąć gwiazdy. Stawili się ministrowie spraw zagranicznych, dyplomaci i politycy z całego świata, choćby późniejszy premier Kanady Pierre Trudeau czy przyszły prezydent Francji Valéry Giscard d’Estaing. Przy okazji konferencji Kissinger zgłosił się do FBI z ofertą raportowania na temat swoich gości. Prawdopodobnie ten epizod będzie miał na myśli, kiedy wiele lat później zwierzy się Putinowi, że też zaczynał jako agent.

W następnych latach kontakty zawiązane na seminarium otwierały młodemu akademikowi kolejne drzwi. Pod koniec lat 50. z jego analiz – jako profesora Harvardu – korzysta już administracja Dwighta Eisenhowera. Kissinger jest wówczas adwokatem koncepcji ograniczonej wojny atomowej. Twierdzi, że obowiązująca doktryna – zmasowanego kontrataku nuklearnego w przypadku agresji Sowietów na USA bądź ich sojuszników – jest droga i ryzykowna. Co najgorsze, nierealistyczna: w praktyce żaden prezydent nie zdecydowałby się na taki kontratak – bo oznaczałby on zagładę ludzkości – co prowadzi do wniosku, że agresja ZSRR pozostałaby bezkarna. Kissinger proponuje budować zdolność bojową użycia niewielkich, „zniechęcających” ładunków jądrowych w każdej chwili i w każdym miejscu świata, tak jak uczyniono to w Hiroszimie i Nagasaki. Taka taktyka miałaby szansę skutecznie odstraszyć wroga. Jego teoria nigdy nie została wprowadzona w życie, ale uczyniła z niego gwiazdę.

Naloty dywanowe

26 grudnia 1972 r. na Kham Thien, tętniącą życiem arterię w środku Hanoi, spadło kilkaset bomb zrzuconych z amerykańskich bombowców dalekiego zasięgu B52. Zrównanych z ziemią zostało ponad dwa tysiące domów, zginęło 280 cywilów, w tym 55 dzieci. Korespondenci opisywali odgrzebywanie ciał spod ruin, kwiczenie rannych świń i szloch kobiety: „Synku, gdzie jesteś? Amerykanie, dlaczego jesteście tak nikczemni?”. Kilka dni wcześniej amerykańskie bombowce zniszczyły szpital na przedmieściach, zabijając 28 pielęgniarek i lekarzy (pacjentów zdążono ewakuować). Kampania nalotów dywanowych na przełomie 1972 i 1973 r. trwała 12 dni i nocy.

Była częścią strategii Henry’ego Kissingera, doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego w administracji Richarda Nixona, który chciał siłą zmusić Północ do ustępstw w toczących się negocjacjach pokojowych.

Łącznie w największej tego typu operacji od czasów drugiej wojny światowej zginęło co najmniej 1600 cywilów. Zapisy rozmów Nixona z Kissingerem (prezydent i jego doradca nagrywali się nawzajem, nie wiedząc o tym) pokazują, że uznali oni kampanię za sukces. Dzień po zbombardowaniu Kham Thien Kissinger zadzwonił do Nixona.

– Mamy ich na kolanach – powiedział.

Ale negocjatorzy z Północy nie zamierzali klękać. Warunki pokoju podpisanego kilka tygodni później w Paryżu nie różniły się od tych wynegocjowanych przed nalotami. Jeden z młodych amerykańskich dyplomatów, John Negroponte, skomentował z goryczą: „Zbombardowaliśmy ich, żeby zaakceptowali nasze ustępstwa”. Wkrótce amerykańskie wojska wyszły z kraju, a rozejm zaczął być łamany przez obie strony i wojna między Północą a Południem trwała dalej, już bez udziału USA. Jesienią Kissinger i jego wietnamski odpowiednik Le Duc Tho otrzymali pokojowego Nobla. Dwóch członków Akademii Noblowskiej w proteście odeszło z instytucji. Le Duc Tho nie przyjął wyróżnienia. Gdy Północ podbiła Sajgon, komunistyczny generał przyjmujący kapitulację Południa powiedział: „Nie macie się czego obawiać. Pośród Wietnamczyków nie ma zwycięzców i pokonanych. Przegrali tylko Amerykanie”.

Ludzkie pola szachowe

Protesty, jakie wywołało przyznanie Nobla Kissingerowi, nie brały się tylko z jego roli w bombardowaniu cywilnych celów w Wietnamie. W 1969 r. Nixon i Kissinger zdecydowali o rozpoczęciu nalotów dywanowych na Kambodżę, której Wietkong używał jako bazy wypadowej i szkoleniowej. Rozkaz, jaki Kissinger przekazał wiceszefowi sztabu generałowi Alexandrowi Haigowi, brzmiał: „[Uderzamy] wszystkim, co lata, we wszystko, co się rusza”. Amerykanie zrzucili tam więcej bomb niż w całej kampanii na Pacyfiku podczas drugiej wojny. Niektóre źródła szacują liczbę ofiar cywilnych na 100 tys. Rolnicze połacie kraju zostały zdewastowane. Na pogorzelisku marsz ku władzy rozpoczął Pol Pot. Stanley Hoffmann, kolega Kissingera z Harvardu, ocenił, że amerykańskie zbrodnie przygotowały grunt pod wzlot potwornego reżimu Czerwonych Khmerów.

W tym samym czasie po drugiej stronie kuli ziemskiej Nixon i Kissinger zaprojektowali obalenie socjalistycznego przywódcy Chile Salvadora Allende i zainstalowanie junty generała Augusto Pinocheta. Dokumenty z tajnych narad w Białym Domu pokazują, że Amerykanie obawiali się powodzenia rządów Allende i ich oddziaływania na inne kraje regionu, więc z pomocą służb prowadzili metodyczne działania sabotujące jego władzę, a później doprowadzili do jej upadku. Kissinger tak streścił sytuację: „Nie widzę powodu, dla którego mamy stać i patrzeć, jak jakiś kraj skręca w stronę komunizmu przez brak odpowiedzialności swojego społeczeństwa”. To wtedy właśnie „New York Times” krytykował jego realizm. Doktrynę Kissingera dziennik przyrównał do doktryny Breżniewa – który nie mógł przyglądać się, jak Czechosłowacja skręca w stronę Zachodu.

Tak jak dla Breżniewa Czechosłowacja, tak dla realisty Kissingera Kambodża, Chile i ludzie żyjący w tych krajach byli jedynie polami na wielkiej szachownicy, na której dziejowe partie rozgrywają mocarstwa. Dziś podobnie postrzega Ukrainę.

Nowa Jałta

Za największe sukcesy Kissingera uważa się jego działania dyplomatyczne wobec Chin i ZSRR. To on przygotował historyczną, siedmiodniową wizytę Nixona w Chinach z lutego 1972 r., która zapoczątkowała nawiązanie relacji między oboma krajami. Niewiele później, w kwietniu 1972 r., Kissinger poleciał do Moskwy w ramach realizowanej od miesięcy strategii odprężenia w stosunkach z ZSRR. Wysiłki amerykańskiej dyplomacji – którą Kissinger nieformalnie kierował przez lata za plecami sekretarza stanu, a oficjalnie jako jej szef od września 1973 – doprowadziły do podpisania pierwszych porozumień o ograniczeniu zbrojeń między USA a ZSRR (układ SALT). Zapoczątkowany przez Nixona i Kissingera ożywiony dialog między mocarstwami trwał do sowieckiej inwazji na Afganistan w 1979 r.

Dekadę później w obliczu widocznej już gołym okiem ekonomiczno-politycznej zapaści w Europie Środkowej i Wschodniej Kissinger postulował zwrot w relacjach z ZSRR i dogadanie z Moskwą faktycznego, nowego podziału kontynentu. 29 stycznia 1989 r. na tajnym spotkaniu w Białym Domu między prezydentem George’em Bushem seniorem, sekretarzem stanu Jamesem Bakerem a występującym w roli nieoficjalnego doradcy Kissingerem ten ostatni nakreślił wizję historycznego układu między USA a ZSRR. Zakładał on redukcję arsenałów po obu stronach i gwarancje nieagresji. Sowieci mieliby pozwolić na ograniczone reformy w krajach satelickich, jednocześnie zachowując nad nimi kontrolę. W zamian dostaliby przyrzeczenie, że NATO nie przesunie się ani o centymetr na wschód. Wizja opierała się na zasadniczej dla doktrynerów realizmu koncepcji stref wpływu najsilniejszych państw. Aby zagwarantować nowy globalny porządek, Kissinger chciał klarownego potwierdzenia ich granic.

„Washington Post” dostał przeciek o spotkaniu. Komentatorzy pisali o drugiej Jałcie. Zwracano uwagę, że były szef dyplomacji chce oddać Rosjanom wpływy, o które się nawet nie upominają, a reformy w bloku wschodnim i jego desowietyzacja wydają się kwestią najbliższej przyszłości, bez konieczności ustępstw ze strony USA.

Kilka lat później, gdy Związek Radziecki już nie istniał, a kraje naszego regionu domagały się przyjęcia do NATO, w USA toczyła się zażarta dyskusja o rozszerzeniu paktu. Obie strony używały argumentów z arsenału geopolitycznego realizmu. Jedni realiści mówili: biorąc pod uwagę logikę dziejów, rozmiar Rosji, jej historię i położenie geograficzne, należy zakładać, że prędzej czy później znów będzie chciała poszerzyć swoją strefę wpływu. Należy więc zawczasu, wykorzystując jej chwilową słabość, przesunąć granicę konfrontacji na wschód. Drudzy realiści odpowiadali: Europa Środkowo-Wschodnia nie potrzebuje NATO, bo gwarancje bezpieczeństwa dają jej inne układy międzynarodowe. Trzeba wykorzystać ją jako pomost do budowania trwałego pokoju z Moskwą, a nie – przesuwając sojusz na wschód – zniechęcać nowe rosyjskie elity do Zachodu.

Kissinger – przynajmniej oficjalnie – zrewidował swoją pozycję z końcówki lat 80. i popierał rozszerzenie.

Upokorzenie

Dziś dyskusja wraca. Wedle zwolenników appeasementu powiększenie NATO było błędem, który uruchomił długofalowe procesy, jakie dziś doprowadziły do nowej wojny. Przypomina się przestrogi z lat 90. byłego ambasadora w Moskwie George’a Kennana, uważanego za najwybitniejszego eksperta od Rosji, jakiego Ameryka miała w XX wieku. „[Rozszerzenie NATO] jest dowodem na małe zrozumienie historii Rosji. Oczywiste jest, że jej reakcja będzie negatywna. A wtedy zwolennicy ekspansji NATO powiedzą: o proszę, ci Rosjanie zawsze są tacy sami” – mówił Kennan. Rozszerzenie nazwał najbardziej niebezpieczną decyzją, jaką USA podjęły od końca drugiej wojny światowej.

Thomas Friedman pisze w „New York Timesie”, że Ameryka jest współodpowiedzialna za pożar, jaki pogrąża Ukrainę. Przypomina, że przyjmowaniu nowych członków do NATO sprzeciwiał się sekretarz obrony w administracji Billa Clintona Bill Perry. W 2016 r. Perry wspominał: „Pracowaliśmy wtedy z Rosjanami, kiełkowała wspólna strategia długofalowej przyjaźni. Apelowali, aby tego nie psuć, przybliżając NATO do ich granic”.

Wielu komentatorów przyrównuje Rosję lat 90. do Republiki Weimarskiej. Związek Radziecki się rozpadł, Moskwa poniosła historyczną klęskę. Ale zwycięzcy popełnili błąd – tak jak w stosunku do przegranych Niemiec po pierwszej wojnie. Zamiast pomóc Rosji, upokorzyli ją.

Takie interpretacje zakładają, że gdyby nie rozszerzenie NATO, Rosja byłaby dziś demokratyczna, nowoczesna i pokojowo nastawiona do sąsiadów. Ich autorzy nie podają żadnych argumentów odwołujących się do wewnętrznej polityki Rosji, które pozwalają wyobrazić sobie, że tak w istocie by się stało. Pomijają też milczeniem emocje, jakie zdecydowały o rozszerzeniu. NATO nie dokonało ekspansji na wschód, lecz to my, społeczeństwa z tej części Europy, potężnym wysiłkiem dyplomatycznym i cywilizacyjnym wepchnęliśmy się do sojuszu. Historia i instynkt podpowiadały nam, że rację ma raczej Peter Rodman, doradca Reagana i jeden z amerykańskich zwolenników rozszerzenia, który nazywał Rosję „nieuchronną siłą natury”.

Podobnie dziś – oddanie części kraju za pokój jest wbrew instynktowi narodu Ukrainy.

Lobbysta Putina?

Realizm czy idealizm w stosunkach międzynarodowych to koncepty czysto teoretyczne. W praktyce decyduje masa czynników spoza akademickiego słownika. Spójrzmy na samego Kissingera. O tym, jak się dziś wypowiada, mogą – owszem – decydować jego naukowe poglądy. Ale czy bez znaczenia jest, że przyjaźni się z Putinem? Że przyznaje się do fascynacji Rosją? Że ma tam rozliczne kontakty? A jeśli Kissinger po prostu pracuje dla Putina – na co wskazują poszlaki – nadal można mówić, że jest geopolitycznym realistą?

Od 1982 r. były sekretarz stanu jest właścicielem firmy Kissinger Associates zajmującej się dostarczaniem usług z zakresu geopolitycznego konsultingu. Jej klienci w zdecydowanej większości pozostają nieznani, najpewniej najbardziej wrażliwe kontrakty zostają zawarte tylko w formie ustnej. Z nielicznych przecieków wiadomo, że z usług firmy korzystają korporacje i rządy. Wiadomo, że od początku lat 90. Kissinger kilkanaście razy spotykał się z Putinem. Gdy doradzał w sprawie Rosji prezydentowi Bushowi juniorowi, Putin zaatakował w Gruzji (2008), gdy doradzał Obamie, Putin zaatakował na Ukrainie (2014). Kissinger spotykał się z też z Trumpem i przyklasnął objęciu Departamentu Stanu przez dobrego znajomego Putina Rexa Tillersona.

W 2013 r. Kissinger otrzymał tytuł honoris causa Akademii Dyplomatycznej MSZ Federacji Rosyjskiej. Laudację wygłosił Putin. „Był pan w stosunku do mnie nader hojny, poświęcając mi tyle czasu, aby tłumaczyć mi wasz punkt widzenia” – powiedział.

Dzisiejszy punkt widzenia USA można by nazwać idealistycznym. Prezydent Joe Biden i sekretarz stanu Antony Blinken przy wielu okazjach definiowali konflikt jako starcie demokracji z autorytaryzmem. Praktyka pozostaje realistyczna: dajemy Ukrainie broń i wsparcie, wzmacniamy NATO, ale nie wysyłamy żołnierzy za granicę sojuszu. Uniknięcie bezpośredniej konfrontacji z Rosją pozostaje dla USA kwestią egzystencjalną.

Nie da się przewidzieć, jak będzie wyglądała polityka Waszyngtonu względem Kijowa i Moskwy w nadchodzących miesiącach i latach. Zdecydują o tym liczne czynniki, również wewnętrzne – takie jak rozkład sił na Kapitolu po wyborach czy nastawienie amerykańskiej opinii publicznej. Nie bez wpływu będą działania lobbystów. Takich jak Henry Kissinger.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Leopold Bloom’s Real-Life Model

Leopold Bloom’s Real-Life Model

MITCHELL ABIDOR


The friendship of James Joyce and his student and instructor in Jewish customs, the Italian businessman Ettore Schmitz, better known as the novelist Italo Svevo, gave birth to one of literature’s greatest characters. It also unites the giant of literary modernism with the founder of psychoanalysis.

.

Richard Hamilton, ‘The Transmogrifications of Bloom,’ 1985, printed by Aldo Crommelynck© THE TRUSTEES OF THE BRITISH MUSEUM

The Jewish-born Triestine businessman Ettore Schmitz worked for his father-in-law’s paint company. When he felt the need to perfect his English, he arranged for lessons with an Irishman living in Trieste who earned his living as an English-language tutor. Schmitz met this tutor, James Joyce, in 1907 and studied with him for several years. During their acquaintance, which went beyond the bounds of mere student-teacher relations, Joyce worked on a novel that would appear in 1922 and whose action transpired over the course of a single day, June 16: Ulysses.

One of the two main characters of the novel is Leopold Bloom, an advertising salesman who feels remorse for his total abandonment of Judaism, which he had never practiced in any case. Leopold’s father, a Hungarian immigrant, had converted from Judaism to Protestantism before his son’s birth, and had married an Irish Protestant woman. Leopold, who had been thrice baptized, had himself converted to Catholicism to marry Molly Tweedy, who had been raised Catholic but was Jewish according to Halacha, her mother being a Jew from Gibraltar.

Joyce chose to have the non-Jewish Leopold viewed by all around him as a Jew and to have Leopold feel that identity, making the celebration of Bloom’s Day a must in some Irish and Jewish literary circles. While fully attuned to Irish customs and habits, Joyce required assistance in matters Jewish, and it was his English student Schmitz who provided him with background information on the religion and mores of the Jews.

But that was not all. According to Joyce’s biographer, Richard Ellman, Schmitz was an important inspiration for the character of Leopold Bloom: According to Ellman, both men had mustaches, Catholic wives, and a daughter. More importantly, and unnoted by Ellman, is the conversion to Catholicism of both the fictional character and the Italian businessman, as well as the decidedly unliterary and unromantic fields in which they labored. So if Ellman is right, the celebrations of Ulysses’ centennial and Bloom’s Day this year owe a nod to the Italian Jewish businessman Schmitz.

Italo Svevo PICTORIAL PRESS LTD/ALAM

Yet it was not only Schmitz who assisted Joyce in his writings; Schmitz also had literary aspirations, which Joyce enthusiastically supported. In 1892, under the name Italo Svevo—Italo-Swabian, a description of Schmitz’s national background, since he had a German father and Italian mother—he had self-published a novel, Una Vita, followed in 1898 by Senilità.

Both novels are important works and are still in print, but after their publication Schmitz took a lengthy break from writing. It was only in 1919, during his acquaintance with Joyce, that Schmitz/Svevo set out to write his boldest work, Zeno’s Conscience. This novel of one man’s struggle with moral weakness, indolence, and illness through analysis, both psycho- and self-, appealed greatly to Joyce, as had Schmitz’s first two works of fiction: In fact, the most common English title of Senilità As a Man Grows Older, was suggested by the Irishman.

Joyce encouraged Svevo in the writing of what would be his masterpiece. Once Svevo’s book appeared in Italian, Joyce saw to it that it was translated into French by Valéry Larbaud, who was also the translator of Ulysses, and he promoted the book tirelessly. Svevo was at work on a follow-up to Zeno’s Conscience when he was killed in 1928 in an automobile accident. This follow-up, A Very Old Man, appearing in a new translation by Frederika Randall published by NYRB Classics, is an essential addition to Svevo’s oeuvre, and allows us to see, not only how the character of Zeno would have developed, but also provides an occasion to examine Svevo in relation to one of the then-central ideas of his time, aside from Joycean literary modernism: Freudian psychoanalysis.

Zeno’s Conscience is not only the tale of a man’s life: it is a critique of psychoanalysis. The book itself, we are told in its preamble, was written at the suggestion of Zeno Cosini’s analyst, and it is the analyst who gets the first word. Dr. S/ explains the origins of the book, and also the reason it was being published: “revenge.” writing of the novel was suggested to Zeno in the hope that “the autobiography would serve as a useful prelude to [Zeno’s] analysis”. Right from the book’s opening pages we are made to see that everything about it is intended to demolish psychoanalysis.

In return, Dr. S. is publishing his patient’s memories “in revenge, and I hope he is displeased.” Here, the greed of psychoanalysts is laid bare: the doctor is “prepared to share with him the lavish profits I expect to make from this publication.” There is, however, a condition placed on this profit-sharing: Zeno will be able to make money off the book he has written “on condition that he resume his treatment.”

It’s not inaccurate to see Zeno’s Conscience, then, as a precursor to, of all books, Portnoy’s Complaint. In both cases, it is without the assistance of the psychoanalyst that the title character confronts his issues. In Svevo’s book the punchline that ends Portnoy’s Complaint is placed at the beginning: the story of the patient’s life and struggles against his weaknesses is told before the analysis even begins.

Zeno’s issues are many, and if they are not handled in the form of Jewish humor as Portnoy’s are, Zeno’s self-analysis is every bit as uncompromising, both towards himself and those around him, not least his wife and children. What is lacking from Zeno’s Conscince is any hint of Jewishness. Zeno and everyone around him is Catholic. Religion is not central to either of the Zeno books, and there is no hint of rebellion against religion. But Mikkel Borch-Jakobsen, in his brilliant investigation of the background of those who stretched out on Freud’s couch, Freud’s Patients: A Book of Lives, makes an interesting suggestion on this matter.

The first of Zeno’s weaknesses is his inability to stop smoking. He has the willpower to say he will cast cigarettes aside, but lacks the willpower to actually do so. His life is a series of dates upon which he smoked on what he each time called his “last cigarette.” The businessman Schmitz’s relationship to cigarettes was tainted by the prohibition, reported by a member of Svevo’s wife’s family in his memoirs, against smoking at the paint factory he helped manage. Borch-Jakobsen proposes that “smoking represented for Svevo the muffled resistance of the Jewish writer towards the world of work and bourgeois-Catholic respectability, just as it constituted for Zeno major “resistance’ to his psychoanalytic healing and normalization.”

Throughout the two Zeno volumes Zeno, simply through his rigorous self-analysis, accomplishes what is perhaps the most important thing that any kind of analysis can accomplish: unillusioned self-awareness. In the preparatory notes for analysis that are The Conscience of Zeno, the title character says that “Now that I am analyzing myself” he suspects that his love for cigarettes, and thus his inability to set them aside, was due to the fact that “they enabled me to blame them for my clumsiness.”

Cigarettes are not only a convenient scapegoat for his failure to be all he might have been, however; his insight is far deeper than that. “If I had stopped smoking would I have become the strong, ideal man I expected to be? Perhaps it was this suspicion that bound me to my habit, for it is comfortable to live in the belief that you are great, though your greatness is latent.”

Cigarettes are only one of Zeno’s many weaknesses. Women, more precisely the possession of a multitude of women, is a desire he is powerless to defeat. Zeno predicts that though only fifty-seven he knows what his final moments will be. He says that “if I don’t stop smoking or if psychoanalysis doesn’t cure me, my last glance from my deathbed will express my desire for my nurse, provided she is not my wife, and provided my wife has allowed the nurse to be beautiful.”

Zeno hides nothing from himself. His story of his marriage reveals that his wife was one of four sisters, three of marriageable age. His wife was the least attractive of them all and was, in fact, unattractive. He had even gone so far as to propose marriage to the other two sisters and been rejected by them. Becoming aware of the remaining sister’s interest in him, he had married her. For Zeno, the path of least resistance is always the one to take. But he blames no one else for this tendency. His strained relations with his father, whose final gesture before dying was what might have been a slap administered to Zeno, and his distaste for children in general and his own children in particular: he admits to and accepts them all.

Taken together, Zeno’s Conscience and A Very Old Man are a chronicle of a life lived reflectively and honestly, even in its dishonest moments. Zeno hides nothing from himself and us, not doing so in order to excuse himself, but to explain himself to himself. Zeno complains that his analyst warned him that “during my therapy I was to reflect only when I was with him because unsupervised reflection would reinforce the brakes that inhibit my sincerity.” Following these orders resulted in his finding himself “unbalanced and sicker than ever.” It is writing and writing alone that has had a curative effect, for “it is only through writing, I believe I will purge myself of the sickness more easily than through my therapy.”

Zeno knows that he suffers still from his weaknesses at the end of Zeno’s Conscience and they will carry over to A Very Old Man. He has been told by his analyst that he “was cured, [and] I believed him completely and, on the contrary, I didn’t believe in my pains, which still afflicted me.”

Writing Zeno’s Conscience and A Very Old Man was as close as Svevo himself came to psychoanalysis, though he did attempt an Italian translation of Freud’s The Interpretation of Dreams. Psychoanalysis was still a young art during Svevo’s lifetime, not yet subjected to the many attacks that have been made against it in our time. The Zeno books are essays in self-analysis and rejections of psychoanalysis. What was the source of Svevo’s animus towards psychoanalysis?

The tension between literary art and psychoanalysis is one source. But there were others. Svevo learned of Freudianism from a fellow-Triestine Jew, Edoardo Weiss, who would later found the Italina Psychoanalytic Society, and whose older and younger sisters underwent analysis with Freud. In 1911. Svevo met Wilhelm Stekel, an early Freud disciple, at the resort of Bad Ischl. Svevo, who knew German, also read Freud’s works. So well before writing The Conscience of Zeno and A Very Old Man he was quite familiar with psychoanalysis.

But there was an even more direct connection between Svevo and Freud: his wife’s brother, Bruno Veneziani was a patient of the Viennese doctor. According to Borch-Jakobsen in Freud’s Patients, Veneziani, a young man whose family hoped he would enter their business, “was unable to carry anything out, for lack of will. He was idle and abulic, like Zeno”. Veneziani’s similarities to Zeno go further: he and Svevo swore a joint pact to quit smoking, the loser paying the other 130 Austrian crowns, a pact repeated in Zeno’s Conscience by the title character and his financial adviser, Olivi.

Veneziani was one of Freud’s many cases of failed analysis, the relationship between patient and analyst growing so strained that Freud would claim that his patient made antisemitic remarks to him. Freud terminated the analysis, having written to Edoardo Weiss that Veneziani “is a bad case, one particularly not suitable for free analysis [that is without institutionalization].”

Veneziani did ultimately spend time in a sanatorium, accompanied upon admission by Svevo, but the treatment accomplished little. He was sent for treatment because of his preference for idleness, his homosexuality, and his drug addiction. No attempted treatment for these conditions worked. Freud could just as well have been speaking of the fictional Zeno Cosini when he said of Veneziani that “I can heal those who seek healing, not those who refuse it.”

Svevo’s disenchantment with psychoanalysis nourished his masterpiece and its title character just like Joyce did, and just as Ettoire Schmitz nourished Joyce’s construction of the character of Leopold Bloom, establishing a kind of serpentine link between Joyce and Freud running through the creator of Zeno. What does this connection tell us? As is recounted in Freud’s Patients: “As Svevo told [a friend], psychoanalysis is good material for the novelist, not a good way to heal: ‘From a literary standpoint [Svevo’s emphasis], Freud is certainly much more interesting. I wish I had had treatment with him. My novel would surely have benefited from it; it would have been more complete.”


Mitchell Abidor is a writer and translator who has published over a dozen books on French radical history.

Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israel to examine bullet that killed Al Jazeera journalist Shireen Abu Akleh – IDF spokesperson

Israel to examine bullet that killed Al Jazeera journalist Shireen Abu Akleh – IDF spokesperson

TOVAH LAZAROFF


It was previously reported that the bullet that killed Shireen Abu Akleh would be given to US experts for investigation.

.
Palestinians bid farewell to Al Jazeera journalist Shireen Abu Akleh, who was killed during a live fire exchange between Palestinians and IDF in Jenin, in Ramallah in the West Bank May 12, 2022. / (photo credit: REUTERS/MOHAMAD TOROKMAN)

Israel will be able to examine the bullet that killed Al Jazeera journalist Shireen Abu Akleh to determine if the shooter was an IDF soldier or a Palestinian gunman, military spokesman Brigadier-General Ran Kochav told Army Radio on Sunday.

He spoke just one day after Palestinian Authority Attorney-General Akram Khatib told the media that the bullet had been handed over to a US team of experts who had come to the region specifically for this purpose.

Kochav, however, said that “the examination won’t be an American one, the examination will be an Israeli one with an American presence.”

Mistrust in joint investigation

Abu Akleh, 51, an east Jerusalem resident who held US citizenship, was killed on May 11th while covering an IDF raid on a refugee camp in Jenin. The PA has blamed the IDF for her death. For reasons of mistrust the PA had not wanted to transfer the bullet to Israeli so that it could perform ballistic tests to see if the bullet match one of the rifles used by soldiers at the scene.

On Saturday, less than two weeks before US President Joe Biden is due to arrive in Israel, the PA relented and agreed to give to a US team.

Shireen Abu Akleh (credit: AL JAZEERA)

Deputy Public Interior Minister Yoav Segalovitz (Yesh Atid) told army radio that it could take several days to conduct the necessary tests. He said that Prime Minister Yair Lapid, who heads his party, had been involved in securing an agreement to transfer the bullet.

“The matter was concluded only last night,” he said.

“the examination won’t be an American one, the examination will be an Israeli one with an American presence.”

Military spokesman Brigadier-General Ran Kochav

Who fired the bullet?

The IDF had said Abu Akleh was killed during an exchange of fire between the IDF and Palestinian gunmen and that it was not possible to conclusively determine which of the two forces was responsible for her death without the bullet.

Kochav said on Sunday, “we are waiting for the [test] results.” If they show “we killed her, then we will take responsibility.”  If the bullet “can be matched then it will be matched,” Kochav said. “If we can’t make a determination then there won’t be a determination. If it can be determined that she was killed by armed Palestinians, then the Palestinians will be responsible.”

In any scenario, Kochav said, Israel regrets Abu Akleh’s death.

In an interview with Voice of Palestine radio on Sunday, Khatib insisted that Israel would not be conducting the ballistic tests on the bullet, explaining that the examination would take place at the US Embassy in Jerusalem.

“We got guarantees from the American coordinator that the examination will be conducted by them and that the Israeli side will not take part,” Al-Khatib told Voice of Palestine radio, adding that he expected the bullet to be returned on Sunday.

An embassy spokesperson said: “We don’t have anything new at this time.”

“We got guarantees from the American coordinator that the examination will be conducted by them and that the Israeli side will not take part.”

Palestinian Authority Attorney-General Akram Khatib


Reuters contributed to this report.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com