Kobiety szpiedzy z Mosadu
Maria Procner
Dziś w izraelskim wywiadzie obowiązuje zasada równości płci. Ale nie zawsze tak było. Pierwsze agentki Mosadu płaciły za swoją pracę ogromną cenę.
.
„Poszukiwane silne kobiety. Nie interesuje nas, co robiłyście – obchodzi nas to, kim jesteście!” – brzmiało jedno z ogłoszeń o pracę opublikowanych przez Mosad. Choć na początku kobiety w tajnych służbach Izraela mogły być najwyżej sekretarkami lub tzw. bat-le-waja, partnerkami funkcjonariuszy, grającymi podczas misji rolę żony lub dziewczyny, dziś są pełnoprawnymi wojowniczkami – lohemet.
„Gdy widzisz samotną kobietę, chcesz jej pomóc”
Początkowo „Cezarea” – wydział operacyjny Mosadu – zatrudniała wyłącznie mężczyzn. Jednak w pewnym momencie kierownictwo zorientowało się, że kobiety we wrogich państwach wzbudzają mniej podejrzeń. Łatwiej też przejść im odprawy celno-paszportowe i wykonywać zadania szpiegowskie. Michael Bar-Zohar i Nissim Mishal w książce „Amazonki Mosadu” przywołują słowa jednej z funkcjonariuszek: „Na widok samotnego mężczyzny stojącego w nocy na rogu ulicy budzą się podejrzenia. Kiedy widzisz samotną kobietę, chcesz jej pomóc”.
Z tego powodu Mosad zaczął wpuszczać w swe szeregi również kobiety. Nie robił tego bynajmniej z otwartymi ramionami. Pierwsze agentki mogły liczyć na szczególne traktowanie – ale w złym sensie tego słowa. Boar-Zohar i Mishal opisują:
Większość pierwszych amazonek cierpiała jednak z powodu koszmarnej samotności. (…) szkolono je w pokojach hotelowych lub mieszkaniach, w których przebywały same, w odosobnieniu, a instruktorzy przyjeżdżali, aby je tam uczyć indywidualnie. Później zaczęły brać udział w kursach podstawowych razem z mężczyznami; często w takim kursie uczestniczyło piętnastu do dwudziestu mężczyzn – i jedna kobieta. Minęło dużo czasu, zanim twardzi, pewni siebie mężczyźni zdali sobie sprawę, że kobiety u ich boku są nie tylko sekretarkami, telefonistkami i podającymi kawę pomocnicami – ale również ich partnerkami w skomplikowanych i niebezpiecznych misjach.
„Kusicielka” na tajnej misji
Lohemet szybko dowiodły swojej skuteczności. Miały zdolności techniczne, odwagę, talenty aktorskie, wiedzę oraz zdolność do improwizacji. Znacznie lepiej radziły sobie z dostrzeganiem drobnych szczegółów. Podczas kursów dla agentów uczyły się analizować zdjęcia lotnicze, czytać mapy topograficzne, zauważać i gubić ogony, identyfikować broń, zbierać informacje wywiadowcze i rekrutować źródła. Ich metody różniły się od tych, stosowanych przez mężczyzn. Jednak choć popkultura podsuwa obrazy tajnych agentek, które uwodzą swoje cele, by wydobyć z nich informacje, nie są one prawdziwe.
W Mosadzie obowiązuje żelazna zasada: „kobietom nigdy nie nakazywano wykorzystywania swych ciał do celów operacyjnych”. Regułę tę złamano jeden raz. Konsekwencje były dramatyczne. Rozkaz nawiązania intymnej relacji z „celem” otrzymała w 1986 roku Cheryl Hanin-Bentow, amazonka „Cezarei” działająca pod pseudonimem Cindy. Jej „ofiarą” był Mordechaj Wanunu, którego Mosad chciał schwytać za wszelką cenę. Operacja „Kaniuk”, mająca na celu porwanie mężczyzny, zakończyła się wprawdzie sukcesem, jednak zakończyła dobrze zapowiadającą się karierę agentki.
Ponieważ Mosad nie miał czasu na zbudowanie Cheryl legendy, kobieta skorzystała z nazwiska i paszportu swojej siostry. Gdy o akcji „Kaniuk” zrobiło się głośno, dziennikarze szybko ustalili prawdziwą tożsamość „Cindy”. W „Amazonkach Mosadu” czytamy:
Gazety na całym świecie drukowały teraz jej zdjęcie, które zostało zrobione bez jej zgody. Przedstawiano ją jako „uwodzicielkę”, szpiega, którego zadaniem było skusić Wanunu obietnicami seksu. Również w Izraelu pojawiło się kilka artykułów o dziewczynie wysłanej do Londynu po to, by uwiodła Wanunu swoją urodą, obietnicami i zachowaniem. Niektórzy autorzy opisywali ją nawet w ostrych, poniżających słowach.
Prostytutki na usługach izraelskiego wywiadu
Cheryl długo nie potrafiła otrząsnąć się z traumy nakazu fizycznej bliskości z Wanunu. Zresztą również jej przełożeni zdawali sobie sprawę, że posunęli się za daleko. Cindy otrzymała nawet od Mosadu sowite odszkodowanie. Kierownictwo wywiadu nigdy więcej nie zdecydowało się na rozkazanie agentce romansowania z celem. Co nie oznacza, że nie wykorzystywano seksu jako „techniki wywiadowczej”. Boar-Zohar i Mishal piszą:
Jeśli kontakt seksualny uznano za konieczny, co zdarzało się bardzo rzadko, funkcjonariusze Mosadu wynajmowali do takich zadań prostytutki. (…) Josef (Joszke) Jariw, były dowódca „Cezarei”, tak opisał rekrutację agentki w Europie, „szanowanej czterdziestoletniej kobiety znanej z bardzo swobodnego podejścia do seksu… Chcieliśmy, żeby zbliżyła się do kilku ważnych «celów» w obcych krajach. Pracowała dla nas dwa lata i rezultaty były znakomite. Dowiedziała się, kim naprawdę są te «cele», jakie mają funkcje i przykrycia (…). To było dla nas ważne, ale nie zwerbowałbym jej jako funkcjonariuszki…”.
Celibat agentek Mosadu
Wymagania wobec kandydatek na lohemet były bardzo wysokie. Przed szkoleniem początkowym potencjalne funkcjonariuszki musiały przejść serię testów, badania psychologiczne, a nawet przesłuchanie, podczas którego sprawdzano, czy nie stwarzają „zagrożenia dla bezpieczeństwa kraju”. Dopiero później kierowano je na kilkumiesięczny „kurs szpiegowski”. Boar-Zohar i Mishal w „Amazonkach Mosadu” relacjonują, jak wyglądało to w przypadku Jolanty Reitman:
Jola została wysłana na przyspieszony kurs. Zgodnie z obowiązującymi w Mosadzie zasadami uczestników podzielono na małe zespoły; w zespole Joli oprócz niej było czterech mężczyzn. Kurs obejmował ćwiczenia i sprawdziany, poza długimi sesjami z psychologiem i psychiatrą.
Psycholog nie oszczędzał Joli i dawał się jej we znaki. Przyznawał, że widzi w niej ogromny potencjał, ale przeszkadzała mu jej płeć. Spierała się z nim zawzięcie. „Dlaczego wy, mężczyźni, zawsze wiecie, co jest dobre dla kobiet? Jaki jest problem z moją płcią? Że moim marzeniem nie jest pranie dziecięcych pieluszek?” W końcu psycholog się poddał i dał jej zielone światło. Z pięciu uczestników kursu do mety dotarło tylko dwoje – Jola i jeden z mężczyzn. Teraz proces rekrutacji do Mosadu dobiegł końca i Jola mogła poznać tajniki swojej misji.
Amazonki z Mosadu długo zmagały się z uprzedzeniami i dyskryminacją płciową. Jeszcze w latach 50. od przyszłych agentek żądano, by zerwały wszystkie związki z ludźmi, którymi znały (przyjaciółmi, chłopakiem, znajomymi ze szkoły). Często domagano się, żeby porzuciły studia. Przede wszystkim jednak warunkiem przyjęcia do Mosadu było złożenie oficjalnej deklaracji, że kobieta nie wyjdzie za mąż i nie będzie rodzić dzieci w ciągu najbliższych pięciu lat. Te drakońskie zasady obowiązywały do końca lat 60. Później ograniczenia w życiu rodzinnym zniesiono.
Aniołki Mike’a Harariego
Rola kobiet w wywiadzie Izraela stopniowo rosła. Duży wkład miał w to słynny oficer Mosadu Mike Harari. Jak czytamy w „Amazonkach Mosadu”:
Jednym z głównych osiągnięć Mike’a było umiejętne wyznaczanie kobiet do wykonywania ryzykownych zadań na linii frontu w krajach wroga. Zdawał on sobie sprawę, lepiej niż którykolwiek z jego poprzedników, z ich ogromnego potencjału i zdolności. Werbował młode kobiety do swojego wydziału, spędzał z nimi długie godziny na szczerych rozmowach, wpajał im przekonanie, że ktoś się o nie troszczy i je ochrania; zwykł im mówić, że odwoła każdą operację, choćby najważniejszą, jeśli tylko będzie podejrzewał, że może to zagrozić ich życiu lub wolności. Mike stał się swego rodzaju postacią ojcowską dla całego pokolenia amazonek.
fot.Nidal sabi/CC BY-SA 4.0 Obecnie proporcje agentów i agentek Mosadu są w zasadzie wyrównane.
Obecnie proporcje agentów i agentek Mosadu są w zasadzie wyrównane. W 2019 roku kobiety stanowiły 47 procent nowych rekrutów oraz jedną trzecią dowódców jednostek. W ostatnich latach na równi z mężczyznami brały udział we wszystkich operacjach – włącznie z zabójstwami przywódców organizacji terrorystycznych. Szacuje się, że stanowiły od 40 do 50 procent członków jednostek operacyjnych.
Ba, zorganizowany 3 lata temu szczególnie wymagający kurs ukończyło dwóch mężczyzn i pięć kobiet, a w tym roku – po raz pierwszy w historii Izraela – stanowiska szefa wydziału wywiadowczego oraz szefa biura odpowiedzialnego za kwestie związane z Iranem objęły kobiety (w komunikacie przedstawiono je hebrajskimi literami „Alef” i „Kuf”). Lohemet zdecydowanie nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa.
Źródło:
Tekst powstał w oparciu o książkę Michaela Bar-Zohara i Nissima Mishala „Amazonki Mosadu” (Rebis 2022).
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com