Rekonstrukcja twarzy mężczyzny ekshumowanego w 2005 r. we Fromborku, być może Mikołaja Kopernika (FOT. KOMENDA GLOWNA POLICJI)
Czy Mikołaj Kopernik śnił po polsku czy po niemiecku?
Beata Maciejewska
Gdyby nie było Kopernika, stolik, przy którym siedzimy, wyglądałby pewnie tak samo, kawa też by była tak samo dobra, ale pewnie nie nagrywałabyś naszej rozmowy na taki dyktafon.
Rozmowa z Wojciechem Orlińskim, autorem reporterskiej biografii Mikołaja Kopernika
.
Beata Maciejewska: Gdy w 1973 r. Polska Ludowa hucznie obchodziła pięćsetne urodziny Mikołaja Kopernika, jedno z wrocławskich muzeów zorganizowało wystawę „ku czci” i rozesłało zaproszenia, w których znalazło się zdanie: „Ruszył Słońce – wstrzymał Ziemię – tyle o wielkim astronomie wie niemal każdy”. A co ty wiedziałeś, zaczynając zbierać materiały do biografii Kopernika?
Wojciech Orliński: – Niewiele więcej, a teraz jeszcze mniej. Gdy przebiłem się przez stosy literatury i źródeł, doszedłem do wniosku, że właściwie wszyscy o Koperniku więcej nie wiedzą, niż wiedzą. Co ciekawe, naszego bohatera otaczali ludzie, którzy nawet w części nie mieli takich zasług, a mimo to mroki dziejowe ich nie pochłonęły, jak choćby biskup chełmiński Jan Dantyszek. Ale Dantyszek lubił generować materiały źródłowe, pozostawił obfitą korespondencję z elitą europejską, na liście osób, do których pisał, jest ok. 350 nazwisk. Biskup chwalił się, gdzie był i co robił, a nasz astronom był postacią milczącą i tajemniczą.
Encyklopedie podają, że Kopernik to prawnik, dyplomata, lekarz, matematyk, kartograf, filozof, ekonomista, wreszcie astronom. Dużo jak na tak tajemniczego człowieka. Piszesz, że przede wszystkim był politykiem, „premierem” Warmii, uwikłanym w brutalną kościelną politykę. Może jeszcze szpiegiem?
– Może. To by wyjaśniało, dlaczego na jego temat mamy tak mało materiałów źródłowych. Jego edukacyjne podróże po Europie mogły być doskonałą przykrywką dla misji zlecanych przez wuja, biskupa warmińskiego Łukasza Watzenrodego. Prawie nic o nich nie wiemy, materiały źródłowe na ich temat są wyłącznie pośrednie. Ktoś go gdzieś widział, ktoś mu przesłał pieniądze, ktoś odnotował jego obecność w jakichś aktach urzędowych. Żadnych listów, dzienników, poematów. Nic. A przecież na Półwyspie Apenińskim trwały działania wojenne, będące efektem rywalizacji między Habsburgami a Francją, Kopernik znajdował się w niebezpiecznych sytuacjach.
Niech będzie tajemniczy, ale jedno o nim wiemy: nasz ci on. A przynajmniej tak chcemy myśleć. Całkiem niedawno Wrocław był świadkiem awantury o najbardziej zasłużonego burmistrza Breslau, Georga Bendera. Wniosek o nadanie jego imienia pagórkowi został odrzucony przez magistrat, bo Bender sto lat temu wydał książkę, w której udowadniał, że Kopernik był Niemcem, a teorie o polskim pochodzeniu przypisał próbie zagarnięcia astronoma przez Polaków. Takie animozje w XXI w. wyglądają dziwnie, ale nadal są silne. Nie bałeś się, że uczciwość badacza zepchnie cię do obozu germańskiego?
– Przede wszystkim byłem bardzo ciekawy, co odkryję, jeśli już wyjdę poza stereotypowe wyobrażenia. Kwestia etnicznego pochodzenia Kopernika pozostanie nierozstrzygnięta, nie dowiemy się, który język był dla niego pierwszym. Może myślał i śnił po niemiecku, a może jednak po polsku. Swoje prace i listy pisał po łacinie, ale to był język międzynarodowy, dzisiaj też zapewne znajdziemy polskich uczonych, którzy mają na koncie wyłącznie angielskie publikacje.
‘De revolutionibus orbium coelestium’ (pol. O obrotach sfer niebieskich) – dzieło Mikołaja Kopernika, które zawiera wykład heliocentrycznej i heliostatycznej budowy wszechświata
Niemiecki też znał doskonale, w 1541 r. napisał list „Dem Durchlauchtigen und Hochgeborn Fursten von Gots gnoden Albrechten Margauen zcu Brandenburg, zcu Preussen” (Do Jaśnie Oświeconego i Wielmożnego z Bożej łaski Albrechta, Margrabiego Brandenburskiego, Księcia Prus), choć mógł posłużyć się łaciną, jak wszyscy dyplomaci. A fonetyczne zapisy polskich nazw świadczą, że nie miałby także problemu z „Grzegorzem Brzęczyszczykiewiczem”.
Ale nasz ci on czy nie nasz?
– Był zawsze lojalnym poddanym polskiego króla. Takim go widzimy, gdy na przełomie lat 1520 i 1521 przygotowywał warmiński Olsztyn (Allenstein) do obrony przed Krzyżakami. I takim pozostał do końca, prowadząc poufne misje dyplomatyczne, a może i szpiegowskie. W żadnych archiwach nie znaleziono nic, co by było dowodem na prokrzyżackie czy antypolskie sentymenty Kopernika. Kryterium językowe nie jest rozstrzygające nawet w naszych czasach, pozwolę sobie w tym miejscu na prezentyzm i odwołam się do doświadczeń wojny toczącej się w Ukrainie. Rosyjska agresja sprawiła, że wielu rosyjskojęzycznych obywateli Ukrainy musiało się jasno określić. I to zrobili. Mam wśród swoich ukraińskich znajomych przyrodnich braci, którzy stanęli po obu stronach frontu i być może przyjdzie im do siebie strzelać. Każdy wybrał inne państwo i język o tym nie decydował. Tak jak istnieją rosyjskojęzyczni Ukraińcy, tak istnieli niemieckojęzyczni Polacy. Nie mam wątpliwości, że Kopernik, a wcześniej jego rodzina, wybrali Rzeczpospolitą.
Ale wybierać można wiele razy.
– Niemcy wiele wysiłku włożyli w poszukiwania choćby skrawka listu, z którego by wynikało, że Kopernik wolałby jednak związać się z Krzyżakami albo służyć cesarzowi. Nie znaleźli. Co więcej, zachował się list Kopernika z 16 listopada 1520 r., który w imieniu kapituły warmińskiej pisał do króla Zygmunta Starego w krytycznym okresie walki z zakonem o południową Warmię. Kanonicy błagają króla o pomoc, zapewniając przy tym, że pragną postąpić tak, jak przystoi „ludziom szlachetnym i uczciwym oraz bez reszty oddanym Waszemu Majestatowi”, nawet wówczas, „jeśliby przyszło nam zginąć” (in extrem a pati). Nie może już być mocniejszej deklaracji.
„Wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię, polskie wydało go plemię” – ten XIX-wieczny bon mot Jana Nepomucena Kamińskiego zrobił ogromną karierę, ale ty go jeszcze ulepszyłeś, twierdząc, że nie tyle „polskie plemię”, co militarne sukcesy tego plemienia. Mocne.
– Bo mam mocne argumenty. Dlaczego Niczko Kopernik, człowiek znikąd, trzeciorzędny kupiec miedzią zdobył rękę Barbary, córki toruńskiego patrycjusza Łukasza Watzenrodego starszego? Przecież była to jedna z najatrakcyjniejszych partii w mieście, na drabinie ówczesnej hierarchii społecznej stała wyżej niż przyszły mąż. Rodziny toruńskiego patrycjatu, podobnie jak to było w innych miastach, najczęściej zawierały związki małżeńskie między sobą, Barbara powinna była wyjść za kogoś z rodu Giese, Russe lub von Allen, a tu pojawił się jakiś chudopachołek.
Może miłość?
– Raczej polityka. Wiemy, że Mikołaj Kopernik senior nie był zwykłym kupcem, tylko zaufanym człowiekiem Zbigniewa Oleśnickiego i w czasie wojny trzynastoletniej z krzyżakami brał udział w negocjacjach finansowych pomiędzy wszechpotężnym kardynałem a miastami pruskimi, które w dużej części pokrywały koszty wojny.
Portret Mikołaja Kopernika (1473-1543) z Sali Mieszczańskiej w Ratuszu Staromiejskim w Toruniu datowany na 1580 r.
Pojawia się w źródłach z kuferkiem złota, wiemy, że odbierał w 1454 r. od gdańskiej rady miejskiej 350 złotych dukatów na poczet tysiącdukatowej pożyczki zaciągniętej przez „kardynała z Krakowa”. Kto dostaje takie zadania?
Szpieg?
– Agent do specjalnych poruczeń, pełnomocnik Oleśnickiego, prowadzący tajne operacje w służbie Jego Królewskiej Mości. Dzisiaj takie zadania wykonywałby wywiad wojskowy.
Watzenrodowie stali po polskiej stronie, Łukasz Watzenrode starszy (dziadek astronoma po kądzieli) gromadził pieniądze na wojenne cele wśród toruńskich mieszczan. Sądzę, że obu panów zbliżyły te zadania. Kopernik nie posiadał wprawdzie majątku, ale miał w Krakowie znakomite koneksje, warto było zawrzeć z nim sojusz strategiczny i oddać córkę. Łukasz Watzenrode starszy chciał zbudować strategiczne relacje z Oleśnickim, planując karierą jedynego syna, Łukasza Watzenrodego młodszego, który został biskupem warmińskim. A gdyby nie małżeństwo z Watzenrodówną, nasz astronom nie pojawiłby się na świecie.
W 1999 r. ukazała się książka „1000 postaci tysiąclecia. Ranking ludzi, którzy zmienili świat”. Autorzy, czwórka Amerykanów, w przedmowie wyznali, że na potrzeby rankingu stworzyli system przyznający punkty ocenianym postaciom na podstawie pięciu kryteriów: trwały wpływ na bieg historii, oddziaływanie na sumę mądrości i piękna świata, wpływ na współczesnych, oryginalność i charyzmatyczność. Mikołaj Kopernik dostał 18. miejsce, a następna osoba związana z Polską – Maria Skłodowska-Curie, zajęła dopiero 75. miejsce, Fryderyk Chopin był 434. To zabawa, ale dowodzi, że Kopernik mocno się przebił. Miłe, ale może jest przeceniony?
– Na pewno nie. Z zaskoczeniem rozważałem alternatywne scenariusze, co by było, gdyby: 1. Kopernik nie przyszedł na świat, 2. jego ojciec nie umarł tak wcześnie i Mikołaj prowadziłby dostatnie, szczęśliwe życie toruńskiego mieszczanina, warząc piwo lub piekąc pierniki, 3. zabiliby go Krzyżacy i nie dokonałby swego odkrycia.
Rycina przedstawiająca Mikołaja Kopernika. Jest zapewne kopią jedynego portretu astronoma, który jednak zaginął
Kto mógł go zastąpić? Ktoś by się znalazł, nie ma ludzi niezastąpionych.
– Też tak lubię mówić. Jeśli ten wywiad się nie uda, „Gazeta” opublikuje inny, oboje jesteśmy doskonale zastępowalni. Ale zniknięcie Kopernika sparaliżowałoby naukę. Mamy konkretny dowód na to, że nikt by za niego tego nie zrobił: zarys swojej hipotezy, tzw. Commentariolus (Mały komentarz) puścił w obieg grubo przed majem 1514 r. Wiemy to, bo krakowski profesor Maciej z Miechowa, sporządzając spis swojego księgozbioru, odnotował, że posiada „rękopis w sześciu arkuszach, którego autor twierdzi, że Ziemia się porusza, podczas gdy Słońce stoi w miejscu”. To był taki list do europejskich intelektualistów, w którym Kopernik stwierdzał: koledzy, mam taką hipotezę, ale nie potrafię tego matematycznie udowodnić. Gdyby więc ktoś chciał…
Czyli wiemy, że był skromny. Ale z czego wnosisz, że także niezastąpiony?
– Bo cyrkulacja tego Commentariolusa trwa jakieś ćwierć wieku, aż do publikacji „De revolutionibus…”
Ćwierć wieku ciszy?
– Tak. Może w ówczesnej Europie nie było umysłu tej klasy, może nikt nie miał czasu, ale w każdym razie wiemy, że nikt poza Kopernikiem by tego nie zrobił. Ale jeśli Kopernik nam wypada lub jego odkrycie opóźnia się choćby o dziesięć lat, to ze swoimi odkryciami „nie wyrabiają się” Galileusz, Kepler i Newton, rozwój fizyki jest opóźniony o prawie pół wieku. Może więc stolik, przy którym siedzimy, wyglądałby tak samo, kawa też by była tak samo dobra, ale nie nagrywałabyś naszej rozmowy na ten dyktafon. Bo opóźniłaby się także fizyka ciała stałego i nie mielibyśmy takich mikroprocesorów. Przyniosłabyś śliczny, mały magnetofon Nagra, z taśmą. A może byśmy czytali, że firma Intel próbuje wprowadzić na rynek pierwszy mikroprocesor i zastanawiali, czy to się przyjmie?
Zastanawiam się, kiedy Kopernik miał czas na pracę naukową. Jak czytam spis jego funkcji administracyjnych i urzędów, to dochodzę do wniosku, że tylko noce miał wolne.
– Był ważnym politykiem szczebla regionalnego, pełnił funkcję dzisiejszego wojewody, marszałka i sejmiku wojewódzkiego, zajmował się gospodarką, walczył z inflacją i psuciem pieniądza, postulując, żeby bicia monety nie traktowano jako dochodu budżetowego. Wprawdzie bezskutecznie, bo nikt nie był zainteresowany, ale pochłaniało to jego energię.
Obraz Jana Matejki ‘Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem’ zostanie pokazany w londyńskiej National Gallery
Miał jednak jeszcze dość siły, że zatrzymać Słońce, poruszyć Ziemię. Matejkowski obraz przestawia 50-letniego Kopernika na wieży we Fromborku, w dniu, w którym zweryfikował swoją teorię. To był 16 kwietnia 1525 r, gwiazda Kłos (znana też jako Spica oraz Alfa Virginis) znajdowała się dokładnie tam, gdzie powinna, więc model matematyczny, który posłużył Kopernikowi do wyliczenia jej współrzędnych, zwycięsko przeszedł próbę ogniową. Astronom już wiedział, że jego rewolucja się powiodła.
Ale czekała go jeszcze rewolucja uczuciowa, prawda? Romans kanonika – jak to brzmi!
– Wojna się skończy, kanonicy we Fromborku zaczęli się urządzać w nowych domach, Kopernik skończył dzieło życia, więc wyobrażam sobie dalszy ciąg sceny przedstawionej przez Matejkę: astronom rozpościera radośnie ręce. I w następnym kadrze rzuca się na Annę Schilling, prawdopodobnie gdańszczankę, żeby ją wycałować.
Hmm, wycałować…
– Dzisiaj może popatrzylibyśmy na to krzywym okiem, ale to był długi, kilkunastoletni związek. Anna Schilling była gospodynią Kopernika, dzieliła ich bardzo duża różnica wieku. W 1525 r. nie mogła mieć więcej niż trzydzieści lat, a zapewne była sporo młodsza. Kobieta samodzielna, światowa, niepasująca do Fromborka. Ale lewicowa wrażliwość każe mi zwrócić uwagę na fakt, że była jego pracownicą, więc to przykład molestowania.
Rekonstrukcja twarzy mężczyzny ekshumowanego w 2005 r. we Fromborku, być może Mikołaja Kopernika
Raczej zasłona dymna. Piszesz, że rozpustnych kanoników było we Fromborku trzech – Sculteti, Kopernik i Niederhoff. Znaczy, grzechy tej trójki stały się sprawą publiczną. Gdzie się podziała słynna dyskrecja naszego bohatera i umiejętność zacierania śladów? Zrozumiałabym, gdyby gorszycielem był Andrzej Kopernik, młodszy brat Mikołaja, który z Italii przywiózł syfilis i był tak zniszczony przez skutki „wenerowych uciech”, że go kanonicy na obrady nie wpuszczali. Ale uczony Nicolaus?
– Romans znamy z kościelnych donosów, które krążyły wokół głównej triady tematów: korka, worka i rozporka. Czyli opilstwa, korupcji i rozwiązłości. Ani opilstwa, ani korupcji nie można było Kopernikowi zarzucić, zajęto się rozwiązłością. W lipcu 1531 r. ktoś doniósł biskupowi warmińskiemu Maurycemu Ferberowi, że astronom współżyje ze swoją gospodynią. A do tego przyczynił się do rozbicia jej małżeństwa. Biskup wysłał reprymendę, której nie znamy. Ale wiemy, co odpowiedział Kopernik.
Że jest czysty jak łza. A do tego napisał, że namawiał małżonków do zgody, ale kiedy Anna „uskarżała się na niemoc męża, do której on sam się przyznawał i w sądzie, i poza nim, nic już nie mogłem poradzić”. Wierzę, że Kopernik na taką niemoc nic nie mógł poradzić, ale to tłumaczenie raczej mało wiarygodne, żeby nie powiedzieć – lekceważące?
– Biskup dostał donos, musiał zareagować. A Kopernik musiał odpowiedzieć. Sprawa załatwiona, na wszystko była podkładka, Kopernik nie musiał wyrzucać Anny Schilling. Ale wszystko się zmieniło, gdy w 1537 r. nowym panem na zamku w Lidzbarku został wspomniany już biskup Dantyszek. I on też dostawał donosy na Kopernika. Początkowo nie traktował go jako wroga – przeciwnie, usiłował go raczej przeciągnąć na swoją stronę. Głównym wrogiem był Aleksander Sculteti, który usiłował Dantyszka zniszczyć donosami – więc teraz nowy biskup rewanżował mu się tym samym. W efekcie tej wojny na donosy rykoszetem oberwali pozostali dwaj „rozpustni kanonicy” (bo biskup nie mógł piętnować stylu życia jednego kanonika i jednocześnie tolerować podobne zachowania u innych), z czego my mamy taki pożytek, że dowiedzieliśmy się więcej na temat Anny i Mikołaja.
Czyli donosy bywają pożyteczne, uczłowieczyły nam Kopernika.
– Dla mnie ten związek jest romantyczny. Historycy zauważają, że w pewnym momencie Kopernik wycofuje się z życia politycznego, ogranicza wszystkie aktywności, rezygnuje z podróży. Niektórzy sugerują depresję, a ja sądzę, że nie chce się rozstawać z Anną i żyje szczęśliwie.
Rekonstrukcja twarzy mężczyzny ekshumowanego w 2005 r. we Fromborku, być może Mikołaja Kopernika
Ale love story kończy się cztery lata przed śmiercią Kopernika, Anna w 1539 r. zostaje odesłana.
– To dziwne zakończenie, bo wygląda na to, że oboje opuszczają Frombork, tak jakby to miasto bez Anny nie miało już dla Kopernika powabu. Astronom wyjeżdża do przyjaciela, biskupa Tiedemanna Giesego, rezydującego na zamku w Lubawie. Tam mogliby się z Anną potajemnie spotykać, bo jeśli ktoś dysponuje własnym zamkiem, to ma ogromne pole manewru. Dowodem na to jest fakt, że Kopernik w całkowitej tajemnicy zaczyna pracę z przybyłym z protestanckich Niemiec Georgiem Joachimem Retykiem, który go w końcu namówił do wydania „De revolutionibus…”. Dantyszek obstawił donosicielami Giesego, a nie dowiedział się, że Retyk jest na zamku. Koniec życia Kopernika wcale nie musiał być więc samotny i smutny.
Twierdzisz, że biografia Kopernika wręcz prowokuje do rozważania alternatywnych ścieżek historii, bo często trzymał rękę wprost na dźwigniach, którymi mógł przestawiać zwrotnicę dziejów. Podziwiamy go jako astronoma, ale przede wszystkim był politykiem – jednym z liderów „frakcji gdańskiej” (propolskiej) w kapitule warmińskiej, reprezentującym ją także na forum krajowym i międzynarodowym. Kiedy miał szansę puścić pociąg polskiej historii na inny tor?
– Myślę, że najważniejszą zwrotnicą była ostatnia wojna polsko-krzyżacka, toczona przez nas ze zmiennym szczęściem, która skończyła się jednak klęską zakonu. Potem – po kilkuletnich negocjacjach – podpisany został traktat krakowski, a były mistrz Albrecht Hohenzollern złożył Zygmuntowi Staremu hołd. Owszem, wiemy, że Prusy w końcu się uniezależniły, a potem Polskę rozebrały, ale doprowadziliśmy do końca zakonu krzyżackiego, zyskaliśmy sto kilkadziesiąt lat i miasto, które dziś nazywamy Kaliningradem (warto rozważyć powrót do miana „Królewiec”). Kopernik, dowodząc obroną obleganego Olsztyna, głównej twierdzy w południowej Warmii, zapewne dostał od krzyżaków mniej więcej taki komunikat jak obrońcy Wyspy Wężowej od Rosjan. Mógł zdradzić i żyć sobie potem spokojnie, ale mapa Polski by się zmieniła.
Kopernik. Rewolucje
Wojciech Orliński
Agora 2022
Książka ‘Kopernik. Rewolucje’
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com