Janusz Korczak. Fot. PAP/Reprodukcja
81 lat temu Janusz Korczak oraz jego podopieczni zostali wywiezieni do niemieckiego obozu śmierci w Treblince
Agata Szwedowicz
81 lat temu, 5 lub 6 sierpnia 1942 r., Janusz Korczak, jego współpracownica Stefania Wilczyńska oraz 192 wychowanków z Domu Sierot przy ul. Siennej w Warszawie zostali doprowadzeni na Umschlagplatz. Stamtąd wywieziono ich do niemieckiego obozu zagłady w Treblince.
Janusz Korczak, a właściwie Henryk Goldszmit, urodził się 22 lipca 1878 lub 1879 roku w Warszawie. Dokładnej daty nie znamy, bo ojciec Korczaka – ceniony warszawski adwokat – nie zadbał o szybkie sporządzenie synowi metryki. Nie angażował się także zbytnio w życie rodzinne. Po latach Korczak będzie wspominał chłód, smutek i samotność, których doświadczał w domu rodzinnym.
Siedmioletni Henryk trafił do prywatnej szkoły przygotowującej do gimnazjum, w której panowała żelazna dyscyplina i rózga. We wspomnieniach Korczaka szkoła ta stanie się symbolem strachu i przemocy, samotności i bezradności ucznia wobec dominacji nauczyciela. Smutne dzieciństwo uwrażliwiło Korczaka na los dzieci.
Studiował Wydziale Lekarskim Cesarskiego Uniwersytetu w Warszawie. W tym okresie rozpoczął pracę publicysty w pismach “Czytelnia dla wszystkich”, “Kolce” i “Głos”. W 1904 roku ukazała się pierwsza książka Korczaka – “Dzieci ulicy”, dwa lata później kolejna – “Dziecko salonu”. Pseudonim Janusz Korczak zaczerpnął z powieści Kraszewskiego “Historia o Januszu Korczaku i o pięknej miecznikównie”.
Leon Gluzman, wychowanek Domu Sierot na Krochmalnej, wspominał po latach: Ten Dom nie był podobny do strasznych przytułków, które zwykle przedstawia się w powieściach lub pokazuje w filmach. To był Dom w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu. Opiekowano się nami tak, jak pod rodzinnym dachem.
Korczaka – publicystę, pisarza i społecznika – ukształtowało środowisko działającego na początku XX wieku Uniwersytetu Latającego, na którym wykładali jego mistrzowie: Ludwik Krzywicki, Jan Władysław Dawid, Wacław Nałkowski. Po uzyskaniu dyplomu w 1905 roku Korczak podjął pracę jako pediatra w szpitalu im. Bersohnów i Baumanów. Zajmował się tam pacjentami z najbiedniejszej, proletariackiej części miasta. W tym okresie życia podjął decyzje, że nie założy rodziny, nie będzie miał własnych dzieci i poświęci się pracy społecznej.
7 października 1912 roku Janusz Korczak został dyrektorem Domu Sierot przy ulicy Krochmalnej 92 w Warszawie – placówki opiekuńczej dla dzieci żydowskich, powstałej staraniem Towarzystwa “Pomoc dla Sierot”. Tam Korczak, razem ze Stefanią Wilczyńską, stworzyli oryginalny, autorski program wychowawczy, który realizowany był również w sierocińcu dla dzieci polskich Nasz Dom mieszczącym się na Bielanach. W wydanym w 1918 roku eseju “Jak kochać dziecko” Korczak nakreślił najważniejsze elementy swojego programu pedagogicznego opartego na szacunku wobec dziecka.
Leon Gluzman, wychowanek Domu Sierot na Krochmalnej, wspominał po latach: “Ten Dom nie był podobny do strasznych przytułków, które zwykle przedstawia się w powieściach lub pokazuje w filmach. To był Dom w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu. Opiekowano się nami tak, jak pod rodzinnym dachem. (…) Zapamiętałem doktora Goldszmita w białym kitlu lekarza. Był średniego wzrostu, chociaż wówczas wydawał mi się wysoki, łysy, o rudawej bródce i przenikliwych niebieskich oczach. Zawsze w okularach, zawsze z papierosem w ustach. Żył jak odludek. Pamiętam jego poddasze wypełnione książkami, które odziedziczył po swoim ojcu i żelazne łóżko” – wspominał Gluzman.
Dzieci na równi z dorosłymi brały udział w zarządzaniu Domem Sierot. Miały własny sejm, sąd i gazetę. Zadania dzielono pomiędzy wszystkich wychowanków, którzy na zasadzie dyżurów dbali o czystość, pracowali w kuchni i przy posiłkach, pomagali młodszym w odrabianiu lekcji. Ten system sprawdził się doskonale – w 1920 roku na 100 dzieci przebywających w Domu Sierot pracowała jedna gospodyni, jedna wychowawczyni, stróż i kucharka. Dzieci były niemal samowystarczalne.
Korczak był nie tylko wychowawcą, ale też utalentowanym twórcą literatury dla dzieci, autorem takich książek jak “Król Maciuś Pierwszy” (1923), “Bankructwo małego Dżeka” (1925), “Kajtuś Czarodziej” (1935). W 1926 roku ukazał się pierwszy numer “Małego Przeglądu”, redagowanego przez Korczaka (a potem jego asystenta Igora Newerly’ego) – pisma tworzonego przez dzieci i do dzieci adresowanego.
Domy sierot założone przez Korczaka, nowatorskie metody wychowawcze i prawdziwy szacunek, jaki żywił wobec dzieci, często powodowały, że jego stosunki z podopiecznymi bywały idealizowane. Tymczasem Joanna Olczak-Ronikier, autorka najobszerniejszej z dotychczas wydanych biografii Korczaka (“Korczak. Próba biografii”), podkreśla, że wcale nierzadko wychowankowie mieli do Korczaka wielki żal i poczucie, że zostali wykorzystani w dziwacznym eksperymencie. Po ukończeniu 14 roku życia większość dzieci z korczakowskich domów dziecka musiała się usamodzielnić. Wychowane w stworzonym przez niego idealnym, sprawiedliwym świecie, okazywały się często kompletnie nieprzygotowane do życia w społeczeństwie. Sam Korczak nigdy zresztą nie ukrywał, że jego działalność nie ma wyłącznie charakteru charytatywnego a jest pracą naukową, próbą wychowania “nowego człowieka”.
Przez lata nieznany był fakt, że Korczak należał do masonerii. Olczak-Ronikier uważa, że do wolnomularstwa wstąpił najpóźniej w 1925 roku, inicjowany był w Loży “Gwiazda Morza” Międzynarodowej Federacji “Le Droit Humain” powołanej do tego, aby “pogodzić wszystkich ludzi, których dzielą bariery religii i poszukiwać prawdy przy zachowaniu szacunku dla drugiego człowieka”.
Olczak-Ronikier podkreśla, że życie Starego Doktora trzeba postrzegać na tle losów polskiej inteligencji lewicowej żydowskiego pochodzenia. “Utopijna wiara, że można być zarazem Żydem i Polakiem, towarzyszyła mu przez całe życie. Dobrze wiedział, jak trudna jest taka podwójna tożsamość, ale nigdy jej nie negował” – pisze Olczak-Ronikier. Korczak wielokrotnie obserwował antysemityzm i doświadczał go. Podczas I wojny światowej był świadkiem pogromów w Myszyńcu, Żyrardowie, Pomorzanach. W latach trzydziestych endecka prasa oskarżała go o szerzenie bolszewickiej propagandy i filosemityzmu, jego pedagogiczne audycje zostały zdjęte z anteny po interwencjach słuchaczy, którym nie podobało się żydowskie pochodzenie autora. W połowie lat trzydziestych Korczak odwiedził Palestynę i poważnie myślał o opuszczeniu Polski.
Przyjmuje się, że Korczak, Stefania Wilczyńska i ich wychowankowie zginęli w Treblince 6 sierpnia 1942 roku. Ale i to nie jest pewne, bo niektórzy badacze uważają, że nie przeżył transportu w strasznych warunkach do obozu zagłady.
Olczak-Ronikier zauważa, że historia śmierci Korczaka przysłoniła historię jego życia, mit heroicznego pochodu na Umschlagplatz z dziećmi z sierocińca zastąpił prawdziwą opowieść o człowieku pełnym zahamowań, bardzo skrytym, obawiającym się bliskości, niespokojnym, bezkompromisowym, często gwałtownym i niemiłym dla otoczenia. Olczak-Ronikier w swojej książce nie doszukuje się na siłę sensacji w życiu bohatera, podkreśla jednak wielokrotnie, że obawiał się bliskości z kobietami. Nie rozstrzyga, czy było to konsekwencją niefortunnych pierwszych doświadczeń miłosnych, czy lęku przed chorobami wenerycznymi. Ojciec Korczaka zmarł na syfilis w szpitalu dla psychicznie chorych, a syn całe życie obawiał się, że może podzielić jego los.
Podczas okupacji Korczak razem z wychowankami Domu Sierot trafił do warszawskiego getta. Igor Newerly próbował dostarczyć mu fałszywe dokumenty z aryjskiej części miasta, ale Stary Doktor nie chciał opuścić swych podopiecznych. Ostatni zapisek w “Pamiętniku”, który pisał w getcie, pochodzi z 5 sierpnia 1942 r. Korczak zastanawiał się w nim, czy jego łysina w oknie jest dobrym celem dla stojącego nieopodal niemieckiego wartownika. Dzień później akcja likwidacyjna warszawskiego getta objęła sierocińce.
Ostatnia droga Korczaka i jego wychowanków na Umschlagplatz była wielokrotnie opisywana. W niektórych relacjach dzieci z Domu Sierot maszerowały czwórkami, odświętnie ubrane, z flagą Króla Maciusia Pierwszego, każde z nich o miało ze sobą ulubioną zabawkę lub książkę, a chłopiec na czele pochodu grał na skrzypcach. Naoczny świadek – Marek Rudnicki – zapamiętał tę scenę inaczej. Korczak, bardzo już chory i wyczerpany, ledwie powłóczył nogami, dzieci, sparaliżowane przerażeniem, szły w całkowitej ciszy.
Przyjmuje się, że Korczak, Stefania Wilczyńska i ich wychowankowie zginęli w Treblince 6 sierpnia 1942 roku. Ale i to nie jest pewne, bo niektórzy badacze uważają, że nie przeżył transportu w strasznych warunkach do obozu zagłady.
Niezależnie od sporów co do przebiegu ostatnich chwil “Starego Doktora” Korczak i jego podopieczni stali się jednym z symboli dokonanej przez Niemców zagłady ludności żydowskiej w okupowanej Polsce. W 1990 roku swoją premierę miał film biograficzny “Korczak” w reżyserii Andrzeja Wajdy. 1 czerwca 2006 roku w warszawskim Parku Świętokrzyskim odsłonięto pomnik Janusza Korczaka. Osobny głaz z inskrypcją “Janusz Korczak i dzieci” znajduje się na terenie byłego niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady Treblinka II.(PAP)
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com