Archive | 2023/11/12

Siostra porwanej przez Hamas: Godzinę ukrywała się w aucie między ciałami zabitych przyjaciółek

Eden Jeruszalmi, uprowadzona przez Hamas (Fot. Archiwum prywatne)


Siostra porwanej przez Hamas: Godzinę ukrywała się w aucie między ciałami zabitych przyjaciółek

Paula Szewczyk


CARMIT PALTI-KATZIR Z MATKĄ, HANNAH. FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

Ojciec miał 2 listopada świętować swoje 79. urodziny, ale ich nie doczekał. Zamiast urodzin mieliśmy początek Sziwy, czasu siedmiodniowej żałoby. Pierwszego dnia miesiąca go pochowaliśmy, na drugi dzień telefon wysłał mi powiadomienie o jego urodzinach.

7 października zaczął się dla mojej rodziny bardzo wcześnie rano. Mam z siostrą i bratem grupę, na której codziennie się komunikujemy. I Elad pisał do nas tam minuta po minucie, co się dzieje w kibucu. Tego ranka zdołałam też dwa razy porozmawiać z mamą. Rodzice mieszkali osobno, brat osobno.

Wiem, że udali się do schronów, w każdym domu jest taki “bezpieczny pokój”, w którym można przeczekać nalot. Na początku myśleli, że to “tylko” wzmożenie, jakie od czasu do czasu ma miejsce na granicy z Gazą. Ale brat pisał nam, że to musi być coś więcej.

O siódmej było już pewne, że terroryści są w kibucu.

Mam 44 lata i połowę życia mieszkałam w Nir Oz. Nie pamiętam żadnej sytuacji, która sprawiłaby, żebym czuła się w niebezpieczeństwie. Tym większy był nasz szok, gdy stało się jasne, do czego w kibucu doszło.

Zanim to zrozumieliśmy, zastanawialiśmy się, czy budzić rodziców. Było wcześnie, to starsi ludzie. Pierwsza obudziła się mama, słyszała hałasy z zewnątrz, przenieśli się z ojcem do tego schronu-pokoju i tato wrócił do spania. To wiem z pierwszej rozmowy telefonicznej. Gdy zadzwoniłam za drugim razem, upewniłam się, czy zamknęli drzwi, okna, drzwi wejściowe, choć do tej pory w Nir Oz nikt tego nie robił, nie było ku temu powodów.

Mam taką nadzieję w sercu, że ojca zastrzelili, kiedy spał.

Pocieszam się, że może się nie bał, nie cierpiał, chociaż nie mam co do tego żadnej pewności. Nie wiem, w jakich okolicznościach dokładnie zginął.

Mama pytała mnie, czy chcę, żebym go obudziła, ale powiedziałam, że jest wcześnie, może niech jeszcze śpi. Teraz żałuję, mogłam go ostatni raz chociaż jeszcze usłyszeć.

To, co wiem od tych, którzy przeżyli, to że w kibucu było kilkudziesięciu zamachowców. Policji, wojska, wcale. Pomoc nie przyszła na czas. Dopiero o trzeciej po południu pojawiło się wsparcie. Po terrorystach nie było śladu. Zdążyli uprowadzić ludzi, splądrować domy, zabrać sprzęty, telewizory, a nawet ciała swoich, którzy zginęli podczas ataku.

RODZICE CARMIT PALTI-KATZIR, HANNAH I RAMI KATZIR. FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

Widziałam też wideo, które nagrał i opublikował w sieci Hamas. Widziałam, jak prowadzą mamę z innymi starszymi ludźmi. Ona ma problemy z chodzeniem, nie chodziła inaczej jak tylko z chodzikiem, ale nie miała go ze sobą.

Prowadzili ją po polu, to jakieś 500 metrów od kibucu do Gazy, potykała się, przewracała.

To tyle. Kilka dni później dostałam tylko informację od służb, że prawdopodobnie żyje.

Brat prawdopodobnie został zabrany ze swojego domu. Napisał nam, że jego przyjaciel został zastrzelony. Mówiłam mu, żeby nie wychodził z pokoju. Nie wiem, co zrobił, czy wyszedł mu pomóc, może szedł do rodziców? Wojskowy powiedział mi potem, że w jego domu nie było widać śladów walki czy krwi, tylko że było do środka włamanie.

Kiedy rozmawialiśmy ostatni raz, słychać było głośne strzały. Elad brzmiał dziwnie, jak nie on, mówił bardzo powoli. Myślałam może, że był ranny albo dostał ataku paniki. Powiedział tylko: “potrzebujemy sił”. Poprosiłam, żeby powtórzył, bo nie byłam pewna, co usłyszałam. “Potrzebujemy siły”. Nie wiem, co miał na myśli, on jest bardzo silnym mężczyzną i fizycznie, i psychicznie. Nigdy z kibucu nie wyjechał, chciał być przy rodzicach, przy swoich ludziach. Czasem ci, którym rodziły się dzieci, opuszczali społeczność, on nie. Opiekował się starszymi ludźmi, był bardzo aktywny, dzień zaczynał od sprawdzenia, czy wszystko w kibucu działa jak należy.

9.48, ostatnie słowa “Carmen, nie mogę rozmawiać, muszę się ukryć”.

Koniec. Dzwoniłam potem chyba z 70 razy, pisałam, prosiłam o jakikolwiek znak życia, ale odpowiedzi nie było.

Dużo osób z Nir Oz dzwoniło do telewizji, mówili: “powiedzcie armii, żeby przyjechała”, płakali, błagali o pomoc, ale pomoc nie nadeszła. Komunikacja zawiodła tego dnia. Minęło kilka godzin, zanim pojęliśmy, co się tego dnia w ogóle stało. Myślałam: “przynajmniej są razem”, “przynajmniej mogą się wspierać”, dopóki nie zadzwoniła sekretarka z kibucu, powiedziała, że niedługo powiedzą mi, co z ojcem. Zrozumiałam, że wcale nie są razem, że jego sytuacja musi być inna.

Wieczorem zadzwoniła ponownie, potwierdziła, że osoby, które znały go całe życie, zidentyfikowały go, nie żyje.

Czekaliśmy trzy tygodnie z pogrzebem, bo cały czas myślałam z siostrą, że ten koszmar lada moment się skończy, mama i brat wrócą i wyprawimy tacie pogrzeb razem, ale nic się nie działo. Zdecydowałyśmy więc już nie czekać, skoro nie ma żadnej pewności, kiedy wrócą.

To było bezpieczne, piękne miejsce. Moje dzieci przyjeżdżały do dziadków, mogły szaleć, jeździć na rowerze, biegać. W mieście w bloku nie mają takiej swobody. Często zostawały na noc u mojego brata, nigdy nic się im nie stało. Dlatego ta przepaść między “bezpiecznie” a “masakrą” wydaje mi się nie do wyobrażenia.

Mój ojciec ten kibuc zakładał. Mieszkał w tej okolicy, jeszcze zanim założono Nir Oz. Był syjonistą, ideowcem, chciał, by Izraelczycy zamieszkiwali okolice Negewu, zasiedlali pustynię. To nie były tereny okupowane. Mama też pochodziła z kibucu, kiedy się poznali, przeniosła się z ojcem do jego kibucu. Wszystkich tam znali, sama znam każdego mieszkańca, to społeczność niecałych 400 osób. Miałam tam z rodzeństwem zwyczajne, radosne dzieciństwo, jako nastolatka byłam pewna, że tu właśnie spędzę całe życie. Wyprowadziłam się, żeby iść na studia, najpierw do Beerszewy. Poznałam męża, chwilę mieszkaliśmy w Tel Awiwie, do Nir Oz już nie wróciłam. Nie to co mój brat, choćby podróżował, zawsze wracał, to było jego miejsce. Był farmerem z krwi i kości.

Jak sobie radzę? Jest mi bardzo ciężko, ale nie mogę się temu poddać, bo wiem, że mojej mamie i bratu jest sto razy ciężej.

Z wykształcenia jestem terapeutką, pracuję w klinice zdrowia psychicznego i mam własną terapeutkę. Wstaję z poczuciem, że moim zadaniem jest zwiększać świadomość na temat tego, co stało się 7 października, robię, co w mojej mocy, żeby moi bliscy wrócili do domu, nie mam godziny do stracenia. Nie mogę się załamać, wpaść w depresję, nie mam na to czasu. Pomagają nam za to ludzie wokół. Sąsiedzi nam gotują, odbierają dzieci ze szkół, tłumaczą teksty, pomagają w PR, żebyśmy byli widoczni.

Carmit Palti-Kacir, lat 44

Siostra Eden Jeruszalmi, lat 24

Eden pojechała na festiwal, miała tam pracować za barem. 7 października zadzwoniła do mamy o 7.30 z krzykiem. Powiedziała, że jest w środku ataku terrorystycznego, a my mogłyśmy słyszeć w tle wystrzały z broni. Ukryła się w samochodzie razem z dwoma koleżankami, one już nie żyły, więc Eden udawała martwą.

Była tak cicho, że słyszała nawet, jak z ciał jej przyjaciółek wypływa krew.

Cały czas byłyśmy na telefonie, panikowała, my próbowałyśmy ją uspokajać. “Słuchaj tylko nas” – mówiłyśmy, chciałyśmy, żeby skupiła się jedynie na moim i głosie drugiej siostry, May. Mama nie była w stanie psychicznie tego znieść. Gdy Eden zadzwoniła, krzyczała, więc my przejęłyśmy słuchawkę.

I kiedy tam leżała w aucie między nimi, telefon koleżanki zaczął dzwonić. Przestraszyła się, że ktoś to usłyszy, wróci zobaczyć, co się dzieje, i ją odkryje. Była tam już jakąś godzinę. Zdecydowała się cichutko wyjść i ukryć, ale nie było za bardzo gdzie. Położyła się więc w pozycji embrionalnej na ziemi za małym krzakiem, sama jest malutka, ale i tak wystawały jej zza niego plecy.

Telefon koleżanki wzięła ze sobą. Bateria  jej już padała. Zadzwoniła do nas z tamtego, więc ciągle mogłyśmy rozmawiać.

Leżała tam kolejne dwie godziny. Zaczęły chodzić po jej twarzy mrówki, gryźć ją, była już w takim stanie, że zaczęła się poddawać, bała się. Mówiłyśmy jej, żeby wytrzymała, że jest przynajmniej na razie bezpieczna. “Nie płacz” – powtarzałyśmy jej z siostrą, żeby jakoś dodać jej siły, że jesteśmy przy niej. Ja jestem najstarsza z naszej trójki, czułam się odpowiedzialna i bezsilna, bo wiedziałam, że niewiele mogę w tej sytuacji zrobić. Nawet myślałyśmy z mamą, żeby po nią pojechać, ale jak włączyłyśmy telewizję, zrozumiałyśmy, że jest tam setka terrorystów.

Wtedy Eden powiedziała nam: “słyszę ich”, “są blisko”, a my już też wyłapałyśmy w tle arabskie słowa.

Mówiłyśmy: “tylko się nie rozłączaj”, “bądź cicho, ale zostań z nami”. Trzy sekundy później ktoś wyrwał jej telefon z rąk. Zdążyła powiedzieć tylko: “złapali mnie”. To wszystko.

SHANI I MAY JERUSZALMI, SIOSTRY UPROWADZONEJ EDEN. FOT. ARCHIWUM PRYWATNE

Wiem, że kiedy ją znaleźli, nie była ranna, była cała. I na taką Eden czekamy od ponad miesiąca. Chcemy ją z powrotem, zdrową. Nie wiadomo, gdzie jest, gdzie śpi, czy cokolwiek je.

14 października obchodziła 24. urodziny, w niewoli.

Jest taką wesołą osobą, zna wielu ludzi, bo pracowała w barze w Tel Awiwie. Mieszkała sama, ale nigdy nie była samotna, bo mnóstwo znajomych ciągle ją odwiedzało. Wszyscy się o nią martwimy.

Pojechała na festiwal do pracy, lubiła ją. May zastanawiała się czy nie dołączyć do imprezy, ale stwierdziła, że jeśli Eden będzie za barem i tak razem nie pobędą, więc została w domu. Ja się nie wybierałam, bo to nie muzyka, której słucham. Ale byli tam jej znajomi, wielu nie przeżyło.

Najgorszy był dla nas pierwszy dzień, ten szok.

Nie potrafiłyśmy rozmawiać o tym, co się stało, bez płaczu. Teraz stało się to częścią naszego życia, więc skupiamy się na tym, co zrobić, żeby Eden wróciła do domu. Jesteśmy optymistyczne, zawsze byłyśmy pozytywnie nastawione do życia, więc teraz nie może nam tego zabraknąć, bo inaczej nie przetrwamy. Ona była taka kochana, miła, śliczna, dobra. Nie mogę uwierzyć, że ją to spotkało.

Pomagają nam też ludzie wokół, przynoszą jedzenie, nie pozwalają, żebyśmy zostały z tym same. Mnóstwo dobra dostałyśmy w ostatnich tygodniach. Rząd?

Nie myślę teraz o tym, czas rozliczeń przyjdzie później.

Wsparcie na razie mamy takie, że mama i ja nie pracujemy, dostajemy coś w rodzaju zasiłku, żebyśmy mogły płacić na bieżąco rachunki. Ja i tak pracowałam z domu, robię paznokcie i brwi, przychodzą do mnie dziewczyny, mogę być u siebie. Jasne, że atak Hamasu nas wszystkich zaskoczył, ale to nie jest czas na wytykanie win. Teraz najważniejsze jest życie mojej siostry.

Szani Jeruszalmi lat 25


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Rozgrzeszenie Hamasu Jak „przebudzeni” zachodni radykałowie stali się moralnymi spin doktorami Hamasu.

Rozgrzeszenie Hamasu Jak „przebudzeni” zachodni radykałowie stali się moralnymi spin doktorami Hamasu.

Brendan O’Neill Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Czy Hamas czerpie teraz swoje tezy propagandowe od radykałów z Uniwersytetu Harvarda? Coś dziwnego tu się dzieje.

.

Siódmego października, w dniu apokaliptycznego pogromu dokonanego przez Hamas na Żydach w południowym Izraelu, 34 grupy studentów na Harvardzie wystosowały list otwarty, w którym rozgrzeszają Hamas z winy za trwający horror. „Uważamy izraelski reżim za w pełni odpowiedzialny za całą mającą miejsce przemoc” – oznajmił obłudny tłum z zielonych, luksusowych, niesplamionych krwią trawników Cambridge w stanie Massachusetts. Izrael jest „ jedynym, którego można winić” za to, co dzieje się dzisiaj – napisali (moja kursywa).

Zrozumiano? Nawet gdy neofaszyści z Hamasu w dalszym ciągu strzelali, dźgali i palili żywcem setki ludzi za przestępstwo bycia Żydem w Izraelu, uprzywilejowani pozerzy na Harvardzie beztrosko orzekali, że te potwory nie są w rzeczywistości winne zbrodni wojennych, które popełniają. Wina leży po stronie ofiary. Izrael był winien.

Dwa tygodnie później Ghazi Hamad z biura politycznego Hamasu powiedział to samo. Prawie słowo w słowo. W wywiadzie dla libańskiej telewizji pan Hamad powiedział, że „istnienie Izraela jest przyczyną całego bólu, krwi i łez. To Izrael, nie my”. „To my jesteśmy ofiarami…” – kontynuował i „dlatego nikt nie powinien nas winić za to, co robimy”.

Krócej: Izrael jest jedynym winnym. Brzmi znajomo? My w Hamasie mogliśmy poderżnąć gardła i spalić rodziny, ale Izrael był za to całkowicie odpowiedzialny. Czy dzwonią jakieś dzwonki?

Jest to nie do odróżnienia od tego, co powiedzieli dumni z siebie „krytycy” Izraela na Harvardzie. Chociaż funkcjonariusz Hamasu czekał co najmniej dwa tygodnie, zanim haniebnie obwinił Izrael za rasistowskie barbarzyństwo, jakiego jego organizacja dopuściła się wobec izraelskiego narodu  – Harvard zrobił to, jeszcze podczas trwania najgorszego antyżydowskiego pogromu od 75 lat. Nie można sobie wyobrazić bardziej palącego oskarżenia pod adresem świata akademickiego niż fakt, że niektórzy z najmądrzejszych młodych ludzi Ameryki z najlepszych uniwersytetów Ligi Bluszczowej szybciej ogłosili usprawiedliwienia dla antysemickiej rzezi Hamasu niż sam Hamas.

Oczywiście nie możemy wiedzieć, czy pan Hamad rzeczywiście przeczytał apologetykę terrorystów napisaną przez przesadnie wykształconych głupców z Harvardu. (Chociaż nie byłbym zaskoczony – list odbił się szerokim echem na całym świecie i wywołał zaciekłą debatę na temat tego, kto jest winien rozlewu krwi na Bliskim Wschodzie). A jednak wydaje mi się niekwestionowane, że na groteskowy oportunizm Hamada, jego samoinfantylizujące wyparcie się odpowiedzialności za ohydne zbrodnie popełnione przez jego ludzi wpłynął trajkot zachodnich elit. Rozgrzeszenie Hamasu, ułaskawienie go za dokonanie pogromu, miało miejsce tutaj, zanim Hamad wygłosił te same haniebne opinie.

Nadszedł czas, aby zadać sobie pytanie, czy nasze „przebudzone” elity nie są tylko pożytecznymi idiotami Hamasu, ale jego nieoficjalnymi spin doktorami. Nie tylko są twórcami wymówek dla islamistycznego barbarzyństwa, ale autorami samych usprawiedliwień, jakie islamiści przedstawiają dla swojego barbarzyństwa. Oprócz apologetyki zbrodni z Harvardu widzieliśmy, jak komentatorzy nieustannie dostarczają „kontekstu” dla październikowego pogromu. „Izraelskie barbarzyństwo rodzi barbarzyństwo” – płaczliwie pokrzykują. 7 października był „bezpośrednim skutkiem izraelskiego reżimu apartheidu”, twierdzą Demokratyczni Socjaliści Ameryki. A więc nie jest to bezpośredni rezultat ideologii i starannego planowania Hamasu, ale czelności Izraela, że istnieje. Twoje gardło jest winne, nie mój nóż. Jak powiedział dziennikarz z „Haaretz” „To kontekst, głupcze!” jest żałosnym skomleniem zbyt wielu członków „globalnej lewicy”.

Mamy tu nawet sekretarza generalnego ONZ António Guterresa, który stwierdził, że październikowy pogrom „nie wydarzył się w próżni”. Wyobraźcie sobie, że ktoś tak powiedział o rzezi w Bataclan w Paryżu w 2015 roku. Że istniał „kontekst”: francuski kolonializm. Bylibyśmy przerażeni. A jednak codziennie mówi się o jeszcze bardziej przerażającej rzezi młodych widzów koncertów dokonanej przez Hamas. Oczywiście przywódcy krajów z większością muzułmańską podzielają fanatyczne obwinianie Izraela przez zachodnią mądrą grupę. Saudyjczycy i Irańczycy uważają, że „Izrael sam jest winien ataków Hamasu”, jak głosi jeden z ich gazetowych tytułów.

Zachodnie rozgrzeszenie Hamasu przybiera również formę całkowitego nie wspominania o Hamasie. W liście otwartym od Artists for Palestine UK, podpisanym przez Tildę Swinton, Steve’a Coogana i inne osobistości brytyjskiej kultury chcące podkreślić swoją moralną cnotę, nie ma słowa na H. Ani razu. Nie ma wzmianki o 7 października. Co, ci zabici Żydzi nie są warci twojego gwiazdorskiego współczucia? To jest wrzucanie masakry do czarnej dziury w pamięci. Tak jak Sowieci fałszowali zdjęcia, aby wymazać niewygodnych komisarzy, tak „przebudzeni” celebryci paplają o „wojnie izraelskiej”, jednocześnie wymazując niewygodny fakt, że wojnę rozpoczął Hamas.

Być może nie jest zaskakujące, że propalestyńskie napuszone papugi świata sztuki niechętnie nawet szepczą słowo „Hamas”. Podczas niedawnych antyizraelskich demonstracji widzieliśmy, jak wiele krytyki można spotkać za czelność wzmianki o tych pogromszczykach, których okrucieństwa pogrążyły Bliski Wschód w obecnym kryzysie. W ten weekend w Londynie groźny tłum otoczył mężczyznę, który trzymał tabliczkę z napisem „Hamas to terroryści”. Polityk SNP został w zeszłym miesiącu zakrzyczany i uciszony przez tłum na „propalestyńskim” zgromadzeniu w Dundee za przestępstwo polegające na potępieniu nie tylko działań Izraela, ale także Hamasu. „Powiedz ludobójstwo! Potęp Izrael!” – wołał ktoś z tłumu. Samo mówienie o Hamasie jest teraz ryzykowne. W ten sposób ci mordercy zostali całkowicie rozgrzeszeni.

Ułaskawienie pogromszczyków jest wyraźne w ogólnoświatowej wściekłości na Izrael, jaka panuje wszędzie, od Nowego Jorku, przez Londyn, po Sztokholm. Uczestnicy marszu nigdy nie stawiają żądań Hamasowi. Izrael musi złożyć broń, ale Hamas najwyraźniej nie musi nic robić. Nie musi wypuszczać zakładników, zaprzestać strzelania rakietami i rozbrajać się, aby nigdy więcej nie móc mordować Izraelczyków. Hamas nie jest nawet krytykowany za jego przerażająco nonszalancką postawę wobec życia samych Palestyńczyków. Za narażanie Gazańczyków na ogromne ryzyko przez budowanie tuneli pod miastami uchodźców, przechowywanie broni w pobliżu szpitali i przewożenie przywódców ambulansami. Wiemy, że Hamas nie przejmuje się Gazańczykami. Ghazi Hamad to powiedział. „Jesteśmy dumni, że możemy poświęcić męczenników” – powiedział. Hamas jest najpodlejszy z podłych. Jego przywódcy żyją w Katarze w luksusach, jednocześnie „dumnie” pozwalając Gazańczykom ginąć w próżnej, obłąkanej wojnie, którą rozpoczęli. Jednak nawet z tego powodu Hamas nie jest potępiony. Wybaczenie dla niego jest całkowite.

Rozgrzeszenie Hamasu przez elity kulturalne ma ironicznie neokolonialny charakter. To ich indoktrynacja polityką tożsamości prowadzi ich do postrzegania Izraela jako winnego dorosłego w tej relacji, a Palestyńczyków jako niewinnych dzieci. Narracje oparte na krytycznej teorii rasy na temat białych przywilejów i brązowych ofiar doprowadziły do sytuacji, w której nie tylko biali są demonizowani jako potężni i destrukcyjni, ale także osoby niebędące białymi są w nieprzyzwoitym stopniu traktowane protekcjonalnie jako osoby pozbawione władz umysłowych i żałosne. To puste, banalne wyjaśnienie każdego wydarzenia politycznego zostało teraz wycięte i wklejone na Bliskim Wschodzie (pomimo faktu, że Izrael nie jest krajem „białym”). Wynik końcowy? Zarówno Izraelczyków, jak i Palestyńczyków pozbawia się człowieczeństwa, pierwszych potępia się jako świadomych sprawców wszelkiego zła, drugich sprowadza do roli niewinnych dzieci, których „nikt nie powinien obwiniać” nawet „za to, co robimy”, jak mówi Hamad . Elity antyizraelskie mają znacznie bardziej paternalistyczny pogląd na Palestyńczyków niż Izrael.

Neorasistowskie rozgrzeszenie Hamasu niesie ze sobą poważne niebezpieczeństwo. Służy jako zielone światło dla dalszego terroru. Bowiem, jeśli nigdy nie będziesz pociągnięty do odpowiedzialności za to, co robisz, możesz robić, co chcesz. Hamas wie teraz, na podstawie globalnych skutków dokonanego pogromu, że zawsze będzie rozgrzeszony. Że cieszy się swego rodzaju bezkarnością moralną wśród opiniotwórców Zachodu. Że jego masowa rzeź zostanie osadzona w kontekście, wyjaśniona i wybaczona. Że nawet wykorzystywanie przez nich budynków cywilnych i pojazdów cywilnych do przechowywania i transportu machiny zbrodni wojennych nie będzie niepokoić sumień tych, którzy udają, że są propalestyńscy. Nasze elity zrobiły coś jeszcze gorszego niż obwinianie Izraelczyków za własną śmierć – zasygnalizowały Hamasowi, że gdyby zrobił to jeszcze raz, nie byłoby konsekwencji ani prawnych ani moralnych. Jego nienaganność pozostanie nienaruszona. Brak potępienia pogromu Hamasu przez nasze elity intelektualne jest ukrytą aprobatą dla przyszłych pogromów.

Teraz możemy dostrzec podobieństwo moralne między Hamasem a „przebudzonymi”. Jedni i drudzy są pod urokiem kultu ofiary. „Jesteśmy ofiarami… wszystko, co robimy, jest uzasadnione” – stwierdził Ghazi Hamad, co stanowi wyraźne, przerażające echo obłąkanego narcyzmu tak wielu zachodnich aktywistów. Użalanie się nad sobą jest obecnie motorem radykalnego niepokoju, wszędzie, od zielonego Harvardu po splamiony krwią Sderot. Rok 2023 może okazać się rokiem, w którym w końcu odkryliśmy, jak niszczycielski dla wolności i życia może być kult ofiary.


Brendan O’Neill znany brytyjski publicysta i komentator polityczny, wieloletni naczelny redaktor „Spiked” publikujący często w „The Spectator”. W młodości zapalony trockista, członek Rewolucyjnej Partii Komunistycznej i autor artykułów w „Living Marxism”. (Jak się wydaje, z tamtych poglądów została mu wiedza o tym, jak ideologia może odczłowieczać.)


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Hamas Exploiting the Palestinian People

Hamas Exploiting the Palestinian People


ILTV Israel News



The IDF releases new evidence confirming Hamas’s exploitation of innocent civilians as footage shows playgrounds and hospitals being used for terrorist activity.

 


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com