Kuzynka Shani Louk, o której początkowo sądzono, że została uprowadzona przez terrorystów Hamasu podczas ataków 7 października, ale później okazało się, że była jedną z 1200 osób zamordowanych w sobotni poranek w południowym Izraelu, rozmawia z mediami przed siedzibą Dowództwa Frontu Wewnętrznego w Ramla, 15 października 2023 r. Zdjęcie: Avshalom Sassoni/Flash90.
Dziennikarze pomagający terrorystom przyczyniają się do wprowadzenia nienawiści do Żydów do głównego nurtu
Jonathan S. Tobin
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Dokumentacja potwierdzająca, że niezależni fotografowie pracujący dla renomowanych mediów pomogli w ułatwieniu masakry w Hamasie 7 października, pokazuje, dlaczego relacje o Izraelu zawsze były wypaczone.
Każdy, kto wiedział, jak działa dziennikarstwo palestyńskie, prawdopodobnie mógł przewidzieć, że tak się stanie. A jednak, podobnie jak w kwestii wszystkich innych przerażających szczegółów dotyczących morderczych ataków na Izrael z 7 października i w tym przypadku większość świata woli patrzeć w drugą stronę. Fakt, że – jak udokumentowano w raporcie opublikowanym przez HonestReporting – fotografowie pracujący dla CNN, Reutersa, Associated Press i „New York Timesa” towarzyszyli terrorystom Hamasu podczas pogromów dokonywanych na społecznościach żydowskich w południowym Izraelu, powinien jednak zszokować osoby, które oglądają i czytają te serwisy.
„New York Times” zaprzecza jakoby miał jakąkolwiek wcześniejszą wiedzę na temat tych okrucieństw, chociaż nikt tak nie twierdzi. Rzeczywiście, nawet członkowie Hamasu nie znali wcześniej daty tego ataku. Problem w tym, że ludzie pracujący dla tych placówek byli częścią falangi terrorystów, którzy dokonywali morderstw, gwałtów i tortur.
Ci, którzy odrzucają tę historię, nie chcą przyznać, że prawowici dziennikarze nie towarzyszą przestępcom popełniającym zbrodnie i nie robią im zdjęć, jakby im płacono za nagrywanie ślubu. Nie wystarczy powiedzieć, że ci ludzie po prostu wykonywali swoją pracę, przekazując wiadomości, podczas gdy w rzeczywistości ich działania ułatwiały barbarzyński atak na niewinnych ludzi. Ci, którzy to zrobili – a w niektórych przypadkach zamieszczali w mediach społecznościowych (usunięte później) zdjęcia, na których ci dziennikarze wymachują granatami lub całują się z przywódcą terrorystów – są, jak słusznie zauważyły władze Izraela, nie tylko współwinni, ale nie różnią się od samych terrorystów i mogą, a wręcz powinni stanąć przed tą samą sprawiedliwością, jaką wymierza się mordercom i gwałcicielom.
Spadek wiarygodności dziennikarzy na całym świecie
Wiarygodność korporacyjnego dziennikarstwa głównego nurtu nie może być już dużo niższa, gdyż w swoim ostatnim corocznym badaniu Gallup wykazał , że tylko 34% respondentów w pełni ufa mediom ogólnokrajowym. Późniejsze badanie przeprowadzone przez Gallupa i Knight Foundation opublikowane na początku tego roku wykazało, że aż 50% respondentów stwierdziło, że uważa, że krajowe agencje informacyjne celowo ich oszukały. Powodem tego jest to, że wielu dziennikarzy odrzuciło nawet pozory obiektywizmu na rzecz entuzjastycznej propagandy na rzecz jednej strony.
Jednak nadal jest prawdopodobne, że większość ich czytelników i widzów wierzy, że ludzie pracujący dla szacownych mediów wymienionych w artykule HonestReporting to prawowici dziennikarze, a nie ludzie aktywnie pomagający i podżegający do masowej rzezi Żydów. Jednak w przypadku większości treści publikowanych i nadawanych z kontrolowanej przez Hamas Strefy Gazy założenie, że grupy terrorystyczne nie kontrolują tego, co zachodnie media głównego nurtu podają jako prawdę, zawsze było mitem.
Jak napisał były dziennikarz AP Matti Friedman w artykule opublikowanym w „Atlantic” w 2014 roku, zachodnie media zawsze realizowały określony program, relacjonując o Izraelu.
Część problemu ilustruje fakt, fotografowie pracujący dla amerykańskich mediów głównego nurtu w Gazie 7 października byli częścią falangi napastników. Ci zachodni dziennikarze, którzy relacjonują życie Palestyńczyków w Gazie i na terytoriach, są zniewoleni przez grupy terrorystyczne.
Ponieważ Izrael jest demokracją z żywym i w dużej mierze wrogo nastawionym do rządu korpusem dziennikarzy, z którego większość, (podobnie jak w przypadku mediów amerykańskich), mocno skłania się w lewo, nie brakuje krytycznych relacji na temat państwa żydowskiego w jego własnych mediach. Zagraniczni dziennikarze bez problemu powtarzają za nimi najbardziej wrogie doniesienia na temat tego kraju.
Jak działa dziennikarstwo palestyńskie
Jednak nie ma żadnych niezależnych dziennikarzy w kleptokracji Fatahu na Zachodnim Brzegu, która autonomicznie rządzi arabską populacją Judei i Samarii. Donoszenie lub fotografowanie czegokolwiek, czego Autonomia Palestyńska nie chce ujawnić, może spowodować poważne niebezpieczeństwo dla danej osoby ze strony jej brutalnych służb bezpieczeństwa.
To niebezpieczeństwo jest jeszcze większe w Gazie, którą Hamas rządzi jak niezależnym państwem palestyńskim pod każdym względem, z wyjątkiem nazwy, odkąd przejął ją w wyniku krwawego zamachu stanu w 2007 roku. Ich islamistyczna tyrania jest absolutna. Pracujący tam dziennikarze straciliby życie, gdyby pozwolili zatrudniającym ich zachodnim mediom publikować materiały, które nie wzmacniają preferowanej przez Hamas narracji o izraelskiej nikczemności i dzielnym palestyńskim „oporze”.
Zachodni dziennikarze, którzy działają na terenach arabskich, są uzależnieni od lokalnych „stringerów”, którzy ich oprowadzają, a także pełnią rolę tłumaczy dla tych, którzy nie znają arabskiego (a jest ich większość). Sami stringerzy działają jedynie za zgodą grup terrorystycznych lub nieco bardziej umiarkowanego „Fatahu”. I dlatego, jak wyjaśnił Friedman, ich reportaże zasadniczo pomagają wzmocnić narrację o palestyńskich ofiarach i ukazują Izraelczyków jako niemal zawsze nie mających racji.
Jednak nie jest to cała odpowiedź. Dziennikarze ci pragną wspierać sprawę palestyńską i relacjonują ją wyłącznie ze swojej perspektywy, przekonując o nielegalności Izraela.
Tendencję tę wzmocniła ideologiczna zmiana w dziennikarstwie, która dotknęła już większość amerykańskich redakcji. W XXI wieku młodzi dziennikarze nie aspirują do obiektywizmu, ani nawet go nie udają. Postrzegają dziennikarstwo jako formę aktywizmu. Ponieważ większość z nich jest obecnie wytworem elitarnych instytucji, w których powszechne stały się toksyczne lewicowe ideologie, takie jak intersekcjonalność i krytyczna teoria rasy, które fałszywie etykietują Izrael jako „białego” prześladowcę ludzi kolorowych, chętnie akceptują mit, że wojna palestyńska w celu zniszczenie Izraela jest moralnym odpowiednikiem walki o prawa obywatelskie w Stanach Zjednoczonych.
W ten sposób włączenie do głównego nurtu antysemickich ram odniesienia w sprawie Bliskiego Wschodu, według których demonizuje się Izrael i wszelkie środki samoobrony, jakie może on podjąć, rozprzestrzeniło się ze środowiska akademickiego do mediów.
Połączenie wszystkich tych czynników – od sposobu, w jaki Hamas kontroluje doniesienia z Gazy po gotowość reporterów i redaktorów do przyjęcia punktu widzenia, który postrzega Palestyńczyków jako słabszych – prowadzi w efekcie do toksycznej mieszaniny uprzedzeń, która zniekształca relacje nawet o wydarzeniach takich jak ataki z 7 października. Czy w tych okolicznościach można się dziwić, że na przykład redaktorzy „New York Timesa” byli skłonni uwierzyć kłamstwom Hamasu o ataku Izraela na szpital na początku obecnej wojny, bez próby uprzedniego sprawdzenia? Nadal nie w pełni zaakceptowali prawdę, że trafiła w ten szpital wadliwa rakieta palestyńska, nawet kilka tygodni po zweryfikowaniu tego przez Stany Zjednoczone i udokumentowaniu przez Izrael.
Najbardziej frustrująca w tym wszystkim jest niechęć tych mediów do przyznania prawdy o swoich relacjach.
W 2021 roku AP stwierdziła , że nie miała pojęcia, że – wraz z Al Dżazirą – od lat dzielą budynek z funkcjonariuszami Hamasu. Wyszło to na światło dzienne dopiero, gdy w następstwie wystrzelenia przez Hamas setek rakiet w stronę Izraela, Siły Obronne Izraela zburzyły budynek, chociaż najpierw poinformowały pracujących w nim ludzi, że muszą go opuścić. Okazało się, że Hamas groził reporterom AP. Dlatego ich dziennikarze nie zgłaszali wystrzelenia rakiety przeciwko Izraelowi, nawet kiedy miało to miejsce pod ich oknami, co działo się często. Oburzające jest to, że ich wydawcy i pracodawcy na Zachodzie wiedzieli o tym i byli współwinni ukrywania historii, których terroryści nie chcieli ujawniać, jednocześnie rozpowszechniając te „wiadomości”, które im się podobały.
Popieranie uprzedzeń antyizraelskich
Ciekawe w przypadku 7 października jest to, że bandyci z Hamasu bardzo chcieli relacjonować swoje zbrodnie, w tym zbiorowe gwałty i tortury. Chcieli, by świat zobaczył, co robią, gdy przedarli się przez płot graniczny i mordowali 1200 Izraelczyków, w tym całe rodziny, a także okaleczyli tysiące i zabrali jako zakładników do Gazy 240 mieszkańców Izraela w różnym wieku. Ci współcześni naziści słusznie doszli do wniosku, że zamiast pomagać sprawie Izraela, nagłaśnianie najgorszej masowej rzezi Żydów od czasu Holokaustu wywoła falę antysemickiej aktywności i przemocy na Zachodzie.
W rezultacie media takie jak „New York Times” podały fakty o masakrach. Jednak w miarę postępu wojny musieli przyznać, że wszystko, co wychodzi z Gazy, w tym dane dotyczące ofiar i twierdzenia o zbombardowanych szpitalach, pochodzi od terrorystów, a nie ze źródeł obiektywnych. Co ciekawe, ich zwolennicy na Zachodzie wydają się być niezadowoleni z jakichkolwiek doniesień o zbrodniach palestyńskich.
Setki dziennikarzy, w tym wielu z mediów głównego nurtu, podpisało petycję potępiającą relacje z wojny w mediach głównego nurtu jako zbyt proizraelskie. W petycji wspomniano o 7 października, ale go nie potępiono, nazywając go jedynie „atakiem” i wspominając, że Izraelczycy, w tym osoby starsze i dzieci, zostali „schwytani”, a nie porwani. Chcą, aby media jedynie relacjonowały kłamstwa Hamasu na temat rzekomych izraelskich „okrucieństw” i „ludobójstwa” Palestyńczyków. Inni zrywają kontakt z „New York Times” , ponieważ nie jest wystarczająco antyizraelski. Chcą nie tylko relacji o ofiarach palestyńskich, ale także wymazania wzmianek o masowym mordowaniu Żydów.
Podobnie jak ideolodzy w redakcjach, zwolennicy Hamasu wolą, aby media potwierdzały ich intersekcjonalną mitologię o państwie apartheidu popełniającym ludobójstwo na uciskanych Palestyńczykach. Właśnie dlatego tłum lewicowców skandujących między innymi o pragnieniu zniszczenia Izraela (a w konsekwencji ludobójstwa Żydów) szturmował w tym tygodniu biuro „New York Timesa”. A mimo to relacja „New York Timesa” przedstawiała to jako idealistyczne grupy demonstrantów mających dobre intencje, pragnących okazać „solidarność” z ofiarami palestyńskimi.
Podczas gdy lewicowcy twierdzą, że Izrael dopuszcza się skandalicznych czynów, w tym obiera za cel palestyńskich „dziennikarzy”, w swoich lamentach wygodnie pomijają fakt, że niektórzy z nich, w tym ci, którzy pracują dla głównych amerykańskich mediów, aktywnie współdziałają z terrorystami, zarówno w ukrywaniu okrucieństw, jak i rozpowszechnianiu swojego przesłania.
Przy tak stronniczym relacjonowaniu konfliktu łatwo zrozumieć, dlaczego wielu Amerykanów uwierzyło w fałszywe wyobrażenia na temat Izraela, które motywują ich do nawoływania do jego zniszczenia i okazywania obojętności na życie jego obywateli, w tym ofiar porwań, których zdjęcia na plakatach nadal są zrywane.
Jedną z przyczyn wzrostu antysemityzmu i przemocy wobec Żydów na amerykańskich ulicach i kampusach uniwersyteckich są wypaczone relacje medialne, które umożliwiły demonizację państwa żydowskiego i jego zwolenników. W tym kontekście historia palestyńskich fotografów, którzy przyłączyli się do horroru 7 października, jest ważnym elementem układanki, która pomaga wyjaśnić współudział amerykańskiego dziennikarstwa w propagowaniu nienawiści do Żydów i wprowadzaniu jej do głównego nurt polityki.
Jonathan S. Tobin – jest redaktorem naczelnym JNS (Jewish News Syndicate). Możesz go śledzić na Twitterze pod adresem: @jonathans_tobin.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com