Archive | 2023/11/16

Dziennikarze pomagający terrorystom przyczyniają się do wprowadzenia nienawiści do Żydów do głównego nurtu

Kuzynka Shani Louk, o której początkowo sądzono, że została uprowadzona przez terrorystów Hamasu podczas ataków 7 października, ale później okazało się, że była jedną z 1200 osób zamordowanych w sobotni poranek w południowym Izraelu, rozmawia z mediami przed siedzibą Dowództwa Frontu Wewnętrznego w Ramla, 15 października 2023 r. Zdjęcie: Avshalom Sassoni/Flash90.


Dziennikarze pomagający terrorystom przyczyniają się do wprowadzenia nienawiści do Żydów do głównego nurtu

Jonathan S. Tobin
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Dokumentacja potwierdzająca, że niezależni fotografowie pracujący dla renomowanych mediów pomogli w ułatwieniu masakry w Hamasie 7 października, pokazuje, dlaczego relacje o Izraelu zawsze były wypaczone.

Każdy, kto wiedział, jak działa dziennikarstwo palestyńskie, prawdopodobnie mógł przewidzieć, że tak się stanie. A jednak, podobnie jak w kwestii wszystkich innych przerażających szczegółów dotyczących morderczych ataków na Izrael z 7 października i w tym przypadku większość świata woli patrzeć w drugą stronę. Fakt, że – jak udokumentowano w raporcie opublikowanym przez HonestReporting – fotografowie pracujący dla CNNReutersaAssociated Press i „New York Timesa” towarzyszyli terrorystom Hamasu podczas pogromów dokonywanych na społecznościach żydowskich w południowym Izraelu, powinien jednak zszokować osoby, które oglądają i czytają te serwisy.

„New York Times” zaprzecza jakoby miał jakąkolwiek wcześniejszą wiedzę na temat tych okrucieństw, chociaż nikt tak nie twierdzi. Rzeczywiście, nawet członkowie Hamasu nie znali wcześniej daty tego ataku. Problem w tym, że ludzie pracujący dla tych placówek byli częścią falangi terrorystów, którzy dokonywali morderstw, gwałtów i tortur.

Ci, którzy odrzucają tę historię, nie chcą przyznać, że prawowici dziennikarze nie towarzyszą przestępcom popełniającym zbrodnie i nie robią im zdjęć, jakby im płacono za nagrywanie ślubu. Nie wystarczy powiedzieć, że ci ludzie po prostu wykonywali swoją pracę, przekazując wiadomości, podczas gdy w rzeczywistości ich działania ułatwiały barbarzyński atak na niewinnych ludzi. Ci, którzy to zrobili – a w niektórych przypadkach zamieszczali w mediach społecznościowych (usunięte później) zdjęcia, na których ci dziennikarze wymachują granatami lub całują się z przywódcą terrorystów – są, jak słusznie zauważyły władze Izraela, nie tylko współwinni, ale nie różnią się od samych terrorystów i mogą, a wręcz powinni stanąć przed tą samą sprawiedliwością, jaką wymierza się mordercom i gwałcicielom.


Spadek wiarygodności dziennikarzy na całym świecie

Wiarygodność korporacyjnego dziennikarstwa głównego nurtu nie może być już dużo niższa, gdyż w swoim ostatnim corocznym badaniu Gallup wykazał , że tylko 34% respondentów w pełni ufa mediom ogólnokrajowym. Późniejsze badanie przeprowadzone przez Gallupa i Knight Foundation opublikowane na początku tego roku wykazało, że aż 50% respondentów stwierdziło, że uważa, że krajowe agencje informacyjne celowo ich oszukały. Powodem tego jest to, że wielu dziennikarzy odrzuciło nawet pozory obiektywizmu na rzecz entuzjastycznej propagandy na rzecz jednej strony.

Jednak nadal jest prawdopodobne, że większość ich czytelników i widzów wierzy, że ludzie pracujący dla szacownych mediów wymienionych w artykule HonestReporting to prawowici dziennikarze, a nie ludzie aktywnie pomagający i podżegający do masowej rzezi Żydów. Jednak w przypadku większości treści publikowanych i nadawanych z kontrolowanej przez Hamas Strefy Gazy założenie, że grupy terrorystyczne nie kontrolują tego, co zachodnie media głównego nurtu podają jako prawdę, zawsze było mitem.

Jak napisał były dziennikarz AP Matti Friedman w artykule opublikowanym w „Atlantic” w 2014 roku, zachodnie media zawsze realizowały określony program, relacjonując o Izraelu.

Część problemu ilustruje fakt, fotografowie pracujący dla amerykańskich mediów głównego nurtu w Gazie 7 października byli częścią falangi napastników. Ci zachodni dziennikarze, którzy relacjonują życie Palestyńczyków w Gazie i na terytoriach, są zniewoleni przez grupy terrorystyczne.

Ponieważ Izrael jest demokracją z żywym i w dużej mierze wrogo nastawionym do rządu korpusem dziennikarzy, z którego większość, (podobnie jak w przypadku mediów amerykańskich), mocno skłania się w lewo, nie brakuje krytycznych relacji na temat państwa żydowskiego w jego własnych mediach. Zagraniczni dziennikarze bez problemu powtarzają za nimi najbardziej wrogie doniesienia na temat tego kraju.


Jak działa dziennikarstwo palestyńskie

Jednak nie ma żadnych niezależnych dziennikarzy w kleptokracji Fatahu na Zachodnim Brzegu, która autonomicznie rządzi arabską populacją Judei i Samarii. Donoszenie lub fotografowanie czegokolwiek, czego Autonomia Palestyńska nie chce ujawnić, może spowodować poważne niebezpieczeństwo dla danej osoby ze strony jej brutalnych służb bezpieczeństwa.

To niebezpieczeństwo jest jeszcze większe w Gazie, którą Hamas rządzi jak niezależnym państwem palestyńskim pod każdym względem, z wyjątkiem nazwy, odkąd przejął ją w wyniku krwawego zamachu stanu w 2007 roku. Ich islamistyczna tyrania jest absolutna. Pracujący tam dziennikarze straciliby życie, gdyby pozwolili zatrudniającym ich zachodnim mediom publikować materiały, które nie wzmacniają preferowanej przez Hamas narracji o izraelskiej nikczemności i dzielnym palestyńskim „oporze”.

Zachodni dziennikarze, którzy działają na terenach arabskich, są uzależnieni od lokalnych „stringerów”, którzy ich oprowadzają, a także pełnią rolę tłumaczy dla tych, którzy nie znają arabskiego (a jest ich większość). Sami stringerzy działają jedynie za zgodą grup terrorystycznych lub nieco bardziej umiarkowanego „Fatahu”. I dlatego, jak wyjaśnił Friedman, ich reportaże zasadniczo pomagają wzmocnić narrację o palestyńskich ofiarach i ukazują Izraelczyków jako niemal zawsze nie mających racji.

Jednak nie jest to cała odpowiedź. Dziennikarze ci pragną wspierać sprawę palestyńską i relacjonują ją wyłącznie ze swojej perspektywy, przekonując o nielegalności Izraela.

Tendencję tę wzmocniła ideologiczna zmiana w dziennikarstwie, która dotknęła już większość amerykańskich redakcji. W XXI wieku młodzi dziennikarze nie aspirują do obiektywizmu, ani nawet go nie udają. Postrzegają dziennikarstwo jako formę aktywizmu. Ponieważ większość z nich jest obecnie wytworem elitarnych instytucji, w których powszechne stały się toksyczne lewicowe ideologie, takie jak intersekcjonalność i krytyczna teoria rasy, które fałszywie etykietują Izrael jako „białego” prześladowcę ludzi kolorowych, chętnie akceptują mit, że wojna palestyńska w celu zniszczenie Izraela jest moralnym odpowiednikiem walki o prawa obywatelskie w Stanach Zjednoczonych.

W ten sposób włączenie do głównego nurtu antysemickich ram odniesienia w sprawie Bliskiego Wschodu, według których demonizuje się Izrael i wszelkie środki samoobrony, jakie może on podjąć, rozprzestrzeniło się ze środowiska akademickiego do mediów.

Połączenie wszystkich tych czynników – od sposobu, w jaki Hamas kontroluje doniesienia z Gazy po gotowość reporterów i redaktorów do przyjęcia punktu widzenia, który postrzega Palestyńczyków jako słabszych – prowadzi w efekcie do toksycznej mieszaniny uprzedzeń, która zniekształca relacje nawet o wydarzeniach takich jak ataki z 7 października. Czy w tych okolicznościach można się dziwić, że na przykład redaktorzy „New York Timesa” byli skłonni uwierzyć kłamstwom Hamasu o ataku Izraela na szpital na początku obecnej wojny, bez próby uprzedniego sprawdzenia? Nadal nie w pełni zaakceptowali prawdę, że trafiła w ten szpital wadliwa rakieta palestyńska, nawet kilka tygodni po zweryfikowaniu tego przez Stany Zjednoczone i udokumentowaniu przez Izrael.

Najbardziej frustrująca w tym wszystkim jest niechęć tych mediów do przyznania prawdy o swoich relacjach.

W 2021 roku AP stwierdziła , że nie miała pojęcia, że – wraz z Al Dżazirą – od lat dzielą budynek z funkcjonariuszami Hamasu. Wyszło to na światło dzienne dopiero, gdy w następstwie wystrzelenia przez Hamas setek rakiet w stronę Izraela, Siły Obronne Izraela zburzyły budynek, chociaż najpierw poinformowały pracujących w nim ludzi, że muszą go opuścić. Okazało się, że Hamas groził reporterom AP. Dlatego ich dziennikarze nie zgłaszali wystrzelenia rakiety przeciwko Izraelowi, nawet kiedy miało to miejsce pod ich oknami, co działo się często. Oburzające jest to, że ich wydawcy i pracodawcy na Zachodzie wiedzieli o tym i byli współwinni ukrywania historii, których terroryści nie chcieli ujawniać, jednocześnie rozpowszechniając te „wiadomości”, które im się podobały.


Popieranie uprzedzeń antyizraelskich

Ciekawe w przypadku 7 października jest to, że bandyci z Hamasu bardzo chcieli relacjonować swoje zbrodnie, w tym zbiorowe gwałty i tortury. Chcieli, by świat zobaczył, co robią, gdy przedarli się przez płot graniczny i mordowali 1200 Izraelczyków, w tym całe rodziny, a także okaleczyli tysiące i zabrali jako zakładników do Gazy 240 mieszkańców Izraela w różnym wieku. Ci współcześni naziści słusznie doszli do wniosku, że zamiast pomagać sprawie Izraela, nagłaśnianie najgorszej masowej rzezi Żydów od czasu Holokaustu wywoła falę antysemickiej aktywności i przemocy na Zachodzie.

W rezultacie media takie jak „New York Times” podały fakty o masakrach. Jednak w miarę postępu wojny musieli przyznać, że wszystko, co wychodzi z Gazy, w tym dane dotyczące ofiar i twierdzenia o zbombardowanych szpitalach, pochodzi od terrorystów, a nie ze źródeł obiektywnych. Co ciekawe, ich zwolennicy na Zachodzie wydają się być niezadowoleni z jakichkolwiek doniesień o zbrodniach palestyńskich.

Setki dziennikarzy, w tym wielu z mediów głównego nurtu, podpisało petycję potępiającą relacje z wojny w mediach głównego nurtu jako zbyt proizraelskie. W petycji wspomniano o 7 października, ale go nie potępiono, nazywając go jedynie „atakiem” i wspominając, że Izraelczycy, w tym osoby starsze i dzieci, zostali „schwytani”, a nie porwani. Chcą, aby media jedynie relacjonowały kłamstwa Hamasu na temat rzekomych izraelskich „okrucieństw” i „ludobójstwa” Palestyńczyków. Inni zrywają kontakt z „New York Times” , ponieważ nie jest wystarczająco antyizraelski. Chcą nie tylko relacji o ofiarach palestyńskich, ale także wymazania wzmianek o masowym mordowaniu Żydów.

Podobnie jak ideolodzy w redakcjach, zwolennicy Hamasu wolą, aby media potwierdzały ich intersekcjonalną mitologię o państwie apartheidu popełniającym ludobójstwo na uciskanych Palestyńczykach. Właśnie dlatego tłum lewicowców skandujących między innymi o pragnieniu zniszczenia Izraela (a w konsekwencji ludobójstwa Żydów) szturmował w tym tygodniu biuro „New York Timesa”. A mimo to relacja „New York Timesa” przedstawiała to jako idealistyczne grupy demonstrantów mających dobre intencje, pragnących okazać „solidarność” z ofiarami palestyńskimi.

Podczas gdy lewicowcy twierdzą, że Izrael dopuszcza się skandalicznych czynów, w tym obiera za cel palestyńskich „dziennikarzy”, w swoich lamentach wygodnie pomijają fakt, że niektórzy z nich, w tym ci, którzy pracują dla głównych amerykańskich mediów, aktywnie współdziałają z terrorystami, zarówno w ukrywaniu okrucieństw, jak i rozpowszechnianiu swojego przesłania.

Przy tak stronniczym relacjonowaniu konfliktu łatwo zrozumieć, dlaczego wielu Amerykanów uwierzyło w fałszywe wyobrażenia na temat Izraela, które motywują ich do nawoływania do jego zniszczenia i okazywania obojętności na życie jego obywateli, w tym ofiar porwań, których zdjęcia na plakatach nadal są zrywane.

Jedną z przyczyn wzrostu antysemityzmu i przemocy wobec Żydów na amerykańskich ulicach i kampusach uniwersyteckich są wypaczone relacje medialne, które umożliwiły demonizację państwa żydowskiego i jego zwolenników. W tym kontekście historia palestyńskich fotografów, którzy przyłączyli się do horroru 7 października, jest ważnym elementem układanki, która pomaga wyjaśnić współudział amerykańskiego dziennikarstwa w propagowaniu nienawiści do Żydów i wprowadzaniu jej do głównego nurt polityki.


Jonathan S. Tobin – jest redaktorem naczelnym JNS (Jewish News Syndicate). Możesz go śledzić na Twitterze pod adresem: @jonathans_tobin.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


The Biden Administration’s Dangerous Solutions For Gaza

The Biden Administration’s Dangerous Solutions For Gaza

Bassam Tawil


The assumption that the Palestinian Authority would fight terrorism in the Gaza Strip is completely incorrect and terribly dangerous. As he has already proven in the West Bank, Mahmoud Abbas has no intention of disarming any Palestinian armed group or arresting any terrorist. Pictured: Gunmen from a number of terrorist groups, including the Al-Aqsa Martyrs Brigades, Izaddin al-Qassam Brigades, Al-Quds Brigades, and Abu Ali Mustafa Brigades, hold what they called a “joint press conference” in Jenin refugee camp on February 25, 2023. (Photo by Jaafar Ashtiyeh/AFP via Getty Images)

  • If Abbas cannot and does not want to fight Hamas in the West Bank, there is no reason to believe that he will do otherwise in the Gaza Strip, where terrorist groups enjoy widespread support…
  • The assumption that the Palestinian Authority would fight terrorism in the Gaza Strip is completely incorrect and terribly dangerous. As he has already proven in the West Bank, Abbas has no intention of disarming any Palestinian armed group or arresting any terrorist. His preferred policy has always been to try and win over Hamas and other terrorist groups by offering them jobs and handouts as part of a reconciliation agreement that would result in the formation of a Palestinian unity government — in addition to being a perfect reason to ask the international community for money.
  • If Abbas is allowed to return to the Gaza Strip, he will undoubtedly continue with his policy of appeasement toward Hamas. He is not going to order his security forces to crack down on Hamas: he knows that his people would condemn him to death as a traitor who collaborates with Israel, just as they did with Egyptian President Anwar Sadat, who was assassinated in 1981.
  • The Biden administration should think very carefully before floating dangerous ideas. Before talking about the day after the Israel-Hamas war, the administration should first allow Israel to finish the job of eradicating Hamas and other terrorist groups in the Gaza Strip.
  • The Palestinian Authority, which pays salaries to terrorists who murder Jews and engages in anti-Israel incitement day-in and day-out, cannot be entrusted with any role in the Gaza Strip.

Biden administration officials believe that the Palestinian Authority (PA), headed by Mahmoud Abbas, should be brought back to the Gaza Strip after the Iran-backed Hamas terrorist group is removed from power.

The officials, including US Secretary of State Antony Blinken, appear convinced that the Gaza Strip and the West Bank should be unified in the post-Hamas era. On November 9, Blinken was quoted as saying that after the current Israel-Hamas war, the solution must “include Palestinian-led governance and Gaza unified with the West Bank under the Palestinian Authority.”

Days later, US National Security Adviser Jake Sullivan also floated the idea that the Gaza Strip and West Bank be unified under the control of the PA:

“Secretary Blinken also said that ultimately, we do want to see the reconnection, the reunification of control between the West Bank and Gaza under Palestinian leadership.

“The Palestinian Authority is the current leadership on the West Bank. But ultimately, it’s gonna [sic] be up to the Palestinian people to decide their future, who governs them, and the United States will support a process.”

These two ideas – reinstating the PA in the Gaza Strip and unifying the Gaza Strip and the West Bank – show that the Biden administration is utterly clueless about the reality on the ground and equally oblivious to the security threats facing Israel.

The Palestinian Authority was in control of large parts of the Gaza Strip between 1994 and 2007.

In 2005, Israel withdrew from the entire Gaza Strip after evacuating thousands of Jews from their homes and destroying more than 25 Jewish communities there. The Israeli pullout, known as the “Gaza disengagement,” saw Israel go back to the 1949 armistice line, leaving the entire Gaza Strip under the full security and civilian control of Abbas’s PA. Less than two years later, Hamas staged a coup against the PA and seized control of the Gaza Strip. The PA security forces were unable to prevent the coup and many of its officers quickly surrendered.

During the years that it ruled the Gaza Strip, the Palestinian Authority, first under Yasser Arafat and Abbas later, failed to stop Hamas and other Palestinian groups from carrying out terrorist attacks against Israelis. These attacks included a wave of suicide bombings and firing rockets and mortars at Israeli civilians and soldiers.

There were times when the PA, under pressure from the US and Western donors, did crack down on Hamas members in the Gaza Strip. That, however, was not done out of concern for Israel’s security, but because the PA viewed Hamas as a threat to its own rule over the Gaza Strip. Additionally, the crackdown was aimed at showing American and European donors that the PA was fighting terrorism.

Both Arafat and Abbas employed the revolving door policy: shortly after arresting terrorists, they would release them. An example of the revolving door policy can be seen in a document seized by Israeli security forces in 2002 and analyzed by the Meir Amit Intelligence and Terrorism Information Center, in a bulletin entitled “The Release of 27 Hamas and Palestinian Islamic Jihad Detainees.” The bulletin deals with the release of terrorist operatives who were detained by the Palestinian Authority, including those who were involved in bombing attacks and the manufacture of explosive devices and rockets. An examination of the names of the released operatives showed that some of them returned to terrorist activities and were involved in the planning, direction and carrying out of mass-casualty terrorist attacks.

In December 2001, after a wave of terrorist attacks against Israelis, then White House Press Secretary Ari Fleischer and State Department Deputy Spokesman Philip Reeker commented on Arafat’s failure to take measures against the terrorists. Fleischer said:

“The President thinks that this is the chance now for Yasser Arafat to demonstrate real leadership that is lasting, that is enduring, that puts people responsible for this away and does so in such a way that they cannot get out again and commit more terror. The President thinks it is very important that the Palestinian jails not only have bars on the front, but no longer have revolving doors at the back.”

Reeker, for his part, said that “there has to be sustained action by the Palestinian Authority against those individuals,” referring to suicide attacks in Jerusalem and Haifa.

“They need to bring them to justice, but they also need to take action against the infrastructure of those groups that support those individuals. And there’s absolutely no excuse for failure to take immediate and thorough action.”

Nearly two decades later, the US is still talking about the need for the Palestinian Authority and its current leader, Abbas, to take measures against terrorists – this time in the areas controlled by Abbas’s security forces in the West Bank.

Needless to say, Abbas has done almost nothing to disarm the many terrorist groups active in areas controlled by his security forces in the West Bank. Abbas even rejected an American security plan to combat terrorism that was prepared by US Army Lieutenant General Michael Fenzel, who coordinates between the US administration and the PA security forces. Fenzel planned to establish a special force of several thousand PA security personnel who would be stationed in the cities of Nablus and Jenin to fight against the armed terrorist groups and allow the PA to regain security control. Abbas tried to convince the Biden administration that he has a better way to combat terrorism: luring the terrorists with promises of amnesty, salaries and vehicles in exchange for them laying down their weapons.

The Palestinian Authority’s refusal for the past two years to go after the numerous terrorist groups operating under its nose in the West Bank has led to a massive upsurge in terrorist attacks against Israelis, and was probably one reason Prime Minister Benjamin Netanyahu got re-elected: to deal with it.

Instead of combating terrorism, Abbas chose to suspend security coordination with Israel. The security coordination is not only important to Israel, but it is what has kept Abbas and the PA in power in the West Bank. Were it not for the security coordination and Israel’s presence in the West Bank, the PA would have collapsed long ago and Hamas — as it did with Gaza — and would have seized control of Palestinian cities, including Ramallah, the de facto capital of the Palestinians.

The assumption that the Palestinian Authority would fight terrorism in the Gaza Strip is completely incorrect and terribly dangerous. As he has already proven in the West Bank, Abbas has no intention of disarming any Palestinian armed group or arresting any terrorist. His preferred policy has always been to try and win over Hamas and other terrorist groups by offering them jobs and handouts as part of a reconciliation agreement that would result in the formation of a Palestinian unity government — in addition to being a perfect reason to ask the international community for money.

Abbas’s latest attempt to win over Hamas was in late June, when he invited the terrorist group to a “national unity” conference in Cairo, Egypt. If Abbas is allowed to return to the Gaza Strip, he will undoubtedly continue with his policy of appeasement toward Hamas. He is not going to order his security forces to crack down on Hamas: he knows that his people would condemn him to death as a traitor who collaborates with Israel, just as they did with Egyptian President Anwar Sadat, who was assassinated in 1981.

If Abbas cannot and does not want to fight Hamas in the West Bank, there is no reason to believe that he will do otherwise in the Gaza Strip, where terrorist groups enjoy widespread support. It is important to remember that it was under both Abbas and Arafat that Hamas flourished and amassed weapons. The two Palestinian leaders never used the thousands of security officers on their payroll to wipe out the terrorists. Abbas and Arafat had the security forces to accomplish this, but chose not to do so.

The idea of unifying the Gaza Strip with the West Bank is every bit as dangerous as the idea of relying on the Palestinian Authority to combat terrorism. Reconnecting the two areas would mean allowing thousands of terrorists and their supporters in the Gaza Strip to move to the West Bank, including the hilltops overlooking Tel Aviv and Ben Gurion International Airport. It would also mean jeopardizing the lives of hundreds of thousands of Israelis living in different parts of the West Bank. Unifying the two areas would pave the way for Iran and its proxies, including Palestinian Islamic Jihad and Hezbollah, to turn the West Bank into another base for Jihad (holy war) against Israel.

Has anyone asked the Palestinians in the West Bank whether they would like to see tens of thousands of impoverished Gazans flood into their cities and villages? First, there is not enough room in the West Bank to absorb a large number of Gazans. Second, such a move would be an unbearable burden on the Palestinian economy.

The Biden administration should think very carefully before floating dangerous ideas. Before talking about the day after the Israel-Hamas war, the administration should first allow Israel to finish the job of eradicating Hamas and other terrorist groups in the Gaza Strip. Because of the extreme care that Israel is taking to limit harm to civilians, this mission will probably take months to accomplish. Only then can the question of Gaza’s governance be properly discussed.

What is certain is that the Palestinian Authority, which pays salaries to terrorists who murder Jews and engages in anti-Israel incitement day-in and day-out, cannot be entrusted with any role in the Gaza Strip.


Bassam Tawil is a Muslim Arab based in the Middle East.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


‘Israel and the Jewish People Are Not Going Anywhere’: Celebrities Show Support at Historic DC Rally

‘Israel and the Jewish People Are Not Going Anywhere’: Celebrities Show Support at Historic DC Rally

Shiryn Ghermezian


Debra Messing speaking at the “March for Israel” rally in Washington, DC on Nov. 14, 2023. Photo: Screenshot

Celebrities in attendance at the historic pro-Israel rally in Washington, DC, on Tuesday urged the crowd of nearly 300,000 people to remain steadfast, resilient, and even “disruptive” in their support for the Jewish state, as it continues to fight Hamas in the Gaza Strip and seeks to rescue the hostages taken from Israel by the terrorist organization on Oct. 7.

The “March for Israel” rally in the US capital — which made history for being both the largest ever pro-Israel gathering and the largest Jewish gathering in US history — was organized by the Conference of Presidents of Major American Jewish Organizations and the Jewish Federations of North America. Organizers said over 290,000 people attended and 250,000 others tuned in via livestream. The event was meant to showcase the American people’s support for Israel and the return of the hostages taken by Hamas, as well as their condemnation of rising antisemitism in the US.

Jewish actress and former Will & Grace star Debra Messing was one of the celebrities in attendance who addressed the crowd. She began by saying, “I know you are in pain. I know you are afraid. I know you feel alone and abandoned by people you thought were your friends. I know you feel misunderstood and maligned. I know because I do, too.”

“Looking out at all of us today, also know that we are not alone because we have each other,” she added. Messing talked about the “tsunami of hate” and rise in antisemitism that has impacted Jews around the world since the Oct. 7 Hamas terrorist attacks, as well as the “deafening silence” from much of the international community in the aftermath of the Oct. 7 massacre attacks, in which Hamas terrorists killed over 1,200 people in Israel and kidnapped more than 240 others as hostages.

“We see clearly now. We see naked, virulent Jew-hatred being disguised as a noble call for liberation. And we reject it,” Messing said.

“What does Israel’s defense in response to a terrorist attack have to do with an elderly Jewish man in California killed for holding an Israeli flag?” she asked, referring to the death of 69-year-old Paul Kessler at a rally near Los Angeles earlier this month.

“This is madness. This is terrorism,” Messing noted. “But we will win. We always have. We are strong, resilient, and devoted. And we will not lose ourselves. We will worry for our global Jewish family and also hurt for the innocent Palestinians used as human shields by Hamas. We will work to eviscerate Hamas and also pray for a free and flourishing Gaza.”

Messing’s speech focused largely on the 240 hostages taken by Hamas terrorists and she held a moment of silence for them.

“We will remember and work for the release of the 240 hostages as well as for the safety of the 2.2 million Gazans also held hostage by Hamas,” she said. “We will pray for the success of the IDF [Israel Defense Forces] in a war Israel did not start and did not want, but a war Israel will win because we must. Those who hate us deny our humanity and right to exist. No matter. We know who we are. We know that even in — especially in – darkness, we stand united, proud, resolute … we too will prevail.”

Messing noted that children and elderly were among the hostages in Gaza. “We cannot allow the world to move on,” she said. “We must not rest until these families are made whole.”

The “March for Israel”  event also featured performances by Israeli singers Omer Adam and Ishay Ribo, Jewish reggae singer and rapper Matisyahu, and the Maccabeats acapella group.

Sporting two necklaces with the Star of David, Jewish actor Michael Rapaport briefly addressed the crowd and told the young people in the audience to “‘stay strong, sane, and disruptive” before he introduced two college students who discussed the rise of antisemitism taking place on their college campuses.

Rapaport also called for the immediate return of the hostages taken by Hamas and said “there cannot be a ceasefire until the hostages are home.” He declared, “I have never felt this prideful to be Jewish in my life. It’s been a crazy time but Jewish people around the world, we have seen it all. We have heard it all. Israel is not going anywhere. Jewish people are not going anywhere.”

Broadway star Tova Feldshuh talked to the crowd about not wanting to change her Hebrew name to a more Western one in order to advance her career.

“We stand here in the tens of thousands, and usually even if you have 10 Jews you have 10,000 opinions. But today, we stand in the thousands to say Am Yisrael chai, ‘the people of Israel live,’” said the Israel Peace Medal recipient, who played former Israeli Prime Minister Golda Meir in the play Golda’s Balcony. 

She added: “We stand here firm against global antisemitism. We stand firm in confrontation with antisemitism here in these United States. We stand here to say, ‘Enough.’ We are now engaged in a battle reaching beyond any Arab-Israeli conflict. We are engaged in a battle fighting for a civilized world. We stand here knowing that the halls of our universities should be havens of enlightenment and moral clarity, and not places where Jewish students, Jewish faculty, or any minority feels outcast and afraid of being physically abused.”

Feldshuh said that although she is short, she stands “tall for the almost 200 innocent citizens, almost 200 Israeli children of Israel who are now orphaned, for the 240 innocent citizens of Israel still held in captivity by Hamas, for the kidnapped babies, and the Holocaust survivors abducted and hidden somewhere in Gaza.”

She also told college and university presidents that remaining silent as antisemitic incidents take place on their campuses is equal to complicity. She quoted Jewish physicist Albert Einstein who said, “The world will not be destroyed by those who do evil but by those who watch them and do nothing.”

Others who spoke at the rally included Natan Sharansky, CNN host Van Jones, US Rep. Ritchie Torres (D-NY), US Sen. Chuck Schumer (D-NY), American actor and comedian Brett Clifford Gelman, and others.

Yasmine Pahlavi, who is married to Reza Pahlavi — the exiled crown prince of Iran and son of Iran’s last Shah — also attended the rally, carrying an Israeli flag and the previous national flag of Iran — which was changed after the 1979 Islamic revolution.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com