Prezydent USA Joe Biden w Tel Awiwie, 18 października 2023 r. Zdjęcie: Miriam Alster/Flash90.
Niebezpieczne fantazje Bidena o państwie palestyńskim
Jonathan S. Tobin
Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski
Sześć tygodni po okrucieństwach Hamasu z 7 października administracja Bidena nadal trzyma się polityki wsparcia wojny Izraela mającej na celu wyeliminowanie zagrożenia terrorystycznego w Strefie Gazy. Wbrew oczekiwaniom wielu obserwatorów zarówno prezydent Joe Biden, jak i sekretarz stanu Antony Blinken nie wahali się poprzeć nie tylko teoretyczne prawo Izraela do samoobrony, ale także kampanię przeciwko Hamasowi.
Jednocześnie mają do czynienia z ogromną presją ze strony członków własnej partii, którzy nie zgadzają się z nimi w sprawie poparcia dla Izraela i żądania ze strony niemal wszystkich na lewicy narzucenia zawieszenia broni w tym konflikcie. To zasadniczo pozwoliłoby Hamasowi na uniknięcie kary za morderstwa. To coś więcej niż tylko chwilowe napięcia z własną bazą partyjną. Jak w ciągu ostatnich kilku tygodni nieustannie przypominała im większość korporacyjnych mediów głównego nurtu, może to w istotny sposób zmniejszyć szanse prezydenta na reelekcję. W efekcie bez przerwy próbują przekonywać lewicową bazę Demokratów, że nie porzucili zdyskredytowanych wizji pokoju na Bliskim Wschodzie, które promowały poprzednie administracje.
To właśnie jest kontekstem oświadczenia prezydenta Bidena, w którym stwierdził, że pokonanie Hamasu musi doprowadzić do utworzenia „prawdziwego” państwa palestyńskiego obok Izraela. Wydaje się, że przypomina to pokojowe projekty pichcone przez ulubionego felietonistę administracji, Thomasa Friedmana z „New York Timesa” , który – choć tak jak Biden przez lata – konsekwentnie mylił się we wszystkich możliwych kwestiach związanych z polityką zagraniczną, nadal jest wielce szanowany przez decydentów. Friedman nalegał, by Biden narzucił swoją wolę izraelskiemu premierowi Benjaminowi Netanjahu, domagając się by ceną dalszego wsparcia USA po wojnie w Gazie było zmuszenie żydowskiego państwa do przyjęcia amerykańskiego dyktatu w sprawie rozwiązania w postaci dwóch państw.
Polityczne problemy Bidena
Powtarzanie tej mantry przez Bidena wynika głównie z jego wewnętrznych problemów politycznych.
Poparcie Izraela przez prezydenta Bidena charakteryzuje nieustanne sygnalizowanie cnoty przy pomocy frazesów o unikaniu ofiar cywilnych w Gazie – rada, której Izraelskie Siły Obronne nie potrzebują, ponieważ armia amerykańska uważa procedury IDF za wzór swoich praktyk w tym zakresie. I chociaż naciski administracji amerykańskiej na „humanitarne pauzy” i wznowienie dostaw paliwa na obszary nadal kontrolowane przez Hamas mają na celu pomóc w ratowaniu życia ludzkiego, prawdą jest również, że te przerwy przedłużają konflikt, dając terrorystom wytchnienie od ataków IDF mających na celu ich wykurzenie z tuneli, gdzie chowają się za ludzkimi tarczami.
Fakt, że prezydent Biden nie zamierza opuścić Izraela i nie domaga się zakończenia kampanii przeciwko Hamasowi jest pewnym zaskoczeniem, zwłaszcza dla lewicowego skrzydła bazy Partii Demokratycznej, która jest wściekła na prezydenta z tego powodu. Bunty na pełną skalę wśród pracowników niższego szczebla w całej administracji, a także wśród tych, którzy pracują dla Demokratów w Kongresie, to tylko jeden z przykładów tego, jak młodsi członkowie jego partii przyjęli za prawdę wszystkie kłamstwa na temat Izraela. W tych szeregach widzimy wyraźną skłonność do opowiadania się po stronie terrorystów Hamasu. Ilustrują to sondaże pokazujące malejące poparcie dla Bidena wśród niektórych mniejszości etnicznych i religijnych oraz wśród młodszych działaczy i sympatyków Demokratów.
Pokolenie Demokratów wychowane na kłamstwach o Izraelu jako „białym” przedsięwzięciu kolonialnym i „państwie apartheidu”, zakorzenionych w krytycznej teorii rasy, nie jest zainteresowane pokojem, zajmuje się wspieraniem palestyńskiego „oporu” . Wizja Bidena dotycząca przyszłego państwa palestyńskiego jest wyraźnym gestem w kierunku, w którym chciałaby podążać ta część bazy jego partii.
Propozycja Friedmana to także muzyka dla uszu licznych absolwentów szkoły administracji Obamy, którzy tworzą zespół Bidena ds. polityki zagranicznej, i może pomóc złagodzić, jeśli nie całkowicie zażegnać gniewy na lewicy, które powodują tak wielkie zaniepokojenie Demokratów. Friedman twierdzi, że jedynym powodem, dla którego Netanjahu stwierdził, że Jerozolima będzie musiała zachować po wojnie kontrolę bezpieczeństwa w Gazie, jest uspokojenie jego prawicowych sojuszników. Takie rozumowanie na temat Izraela dominuje w szeregach establishmentu zajmującego się polityką zagraniczną.
Zarówno Biden, jak i Friedman nie tylko mylą się co do przyszłości Gazy lub rozwiązania w postaci dwóch państw. Są całkowicie oderwani od rzeczywistości w sposób, który ułatwi nawet politycznie słabemu Netanjahu lub jakiemukolwiek możliwemu następcy powiedzenie, że te dobre rady są nie tyle nieprzemyślane, co wręcz obłąkane.
Powtórzenie eksperymentu Sharona
Cokolwiek może nastąpić po zakończeniu walk w Gazie – i nie ma pewności co do tego, ile czasu zajmie IDF ukończenie tak ważnej misji zniszczenia Hamasu – niektóre rzeczy są pewne. Najważniejszym z nich jest to, że po doświadczeniach, dzięki którym Gaza była wolna od Żydów, a także strefą zamkniętą dla izraelskiego wojska, nie ma mowy, aby jakikolwiek izraelski rząd, niezależnie od swojego składu politycznego, pozwolił na powtórzenie eksperymentu nieżyjącego już premiera Ariela Sharona przeprowadzonego latem 2005 roku, w ramach którego wszyscy żołnierze i osadnicy zostali usunięci ze Strefy Gazy.
Sharon i stratedzy wojskowi wielokrotnie zapewniali Izraelczyków, że jeśli Palestyńczycy będą na tyle głupi, aby przepuścić okazję wykorzystania wycofania się i obiecanych zachodnich inwestycji na tym obszarze do stworzenia inkubatora pokoju – i zamiast tego użyją go jako bazy dla terroryzmu – wówczas państwo żydowskie nie będzie miało problemu z odwróceniem tego procesu. Był to katastrofalny błąd, jeśli chodzi o oczekiwania co do zamiarów palestyńskich, opinii międzynarodowej i zdolności Izraela do powstrzymania terroryzmu ze Strefy Gazy lub stworzenia środka skutecznie odstraszającego.
Wszyscy wiedzą, co stało się po tym, jak Sharon zdradził swoje zobowiązania wobec wyborców Likudu i zrealizował ten sam plan, któremu sprzeciwiał się podczas ubiegania się o reelekcję w 2003 roku. Wybory w Palestynie, które zostały narzucone przez prezydenta George’a W. Busha podczas jego naiwnej krucjaty na rzecz demokracji, doprowadziły do zwycięstwa islamistycznych terrorystów Hamasu w 2006 r. W następnym roku po tym triumfie dokonali krwawego zamachu stanu, w którym przejęli kontrolę nad Gazą, podczas gdy skorumpowana partia Fatah kierowana przez następcę Jasera Arafata – przywódcę Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa – pozostała u władzy w Judei i Samarii.
Przez 16 lat Izrael próbował jakoś żyć z rządem Hamasu w Gazie, który rządził czymś, co pod każdym względem było niezależnym państwem palestyńskim oprócz nazwy. Ogień rakietowy, który zamienił życie w piekło dla mieszkańców południowego Izraela, a ostatecznie dla większości reszty kraju, ilekroć Hamas i jego terrorystyczni rywale z Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu decydowali się rozpocząć rundę walk, okazał się problemem, którego Jerozolima nigdy nie mogła rozwiązać. Nie mogła też nic zrobić w sprawie zdolności Iranu do wspierania swojego pełnomocnika w Gazie. Izrael nie mógł także znaleźć sposobu, aby zapobiec finansowaniu miliardami dolarów „pomocy humanitarnej”, która napłynęła do nadmorskiej enklawy, ani budowie systemu tuneli Hamasu, który wzmocnił strefę przed atakiem. Powtarzające się kampanie, które wojsko nazywało „koszeniem trawy”, nie przyniosły efektu odstraszania, który izraelski establishment bezpieczeństwa – a także Netanjahu i jego polityczni rywale – byli przekonani, że mogli zapewnić.
Problem ten osiągnął kulminację w katastrofie z 7 października i w odrażających okrucieństwach Hamasu, w wyniku których zginęło ponad 1200 osób, tysiące zostało rannych, a aż 240 mężczyzn, kobiet i dzieci porwano do niewoli w Gazie. Chociaż większość świata mogła nie być oburzona straszliwymi zbrodniami popełnionymi tego dnia przez Palestyńczyków, które obejmowały zbiorowe gwałty, tortury i morderstwa całych rodzin, naród żydowski nigdy nie zapomni największej masowej rzezi Żydów od czasów II wojny światowej i Holokaustu.
Pomysł, że Izraelczyków można namówić na pozwolenie Gazie na powrót do roli bastionu terrorystów, jest pomyłką. Ale koncepcja planu pokojowego Bidena w wersji zaproponowanej przez Friedmana i resztę „mędrców”, którzy przez ostatnie 30 lat promowali rozwiązania w postaci dwóch państw, jest jeszcze bardziej obłąkana. Sprowadza się to do żądania, aby Izrael powtórzył błąd Sharona w Gazie na znacznie większym i bardziej strategicznym Zachodnim Brzegu, a nawet w części Jerozolimy.
Pokój oparty na ideach podziału, współistnienia i wzajemnego szacunku, w ramach którego zarówno Żydzi, jak i Arabowie mieliby suwerenność nad częścią wspólnego małego kraju, stanowi sedno każdego planu rozwiązania konfliktu od lat trzydziestych XX wieku. Jednak wszystkie upadły, pomimo żydowskiej akceptacji tej koncepcji, ponieważ większość palestyńskich Arabów nigdy się nią nie interesowała. Dlatego odrzucili „państwo arabskie” w Palestynie, za którym głosowała Organizacja Narodów Zjednoczonych w 1947 r. i wszystkie izraelskie propozycje niepodległego palestyńskiego państwa w ciągu ostatniego ćwierćwiecza.
Opinia Palestyńczyków nie uległa zmianie
Wielu ludziom na Zachodzie, w tym wielu liberalnym Żydom, może być trudno zaakceptować fakt, że niezaprzeczalne dowody ostatniego stulecia historii pokazały, iż nacjonalizm palestyński jest nierozerwalnie powiązany z wojną z syjonizmem, która nie pozwoli żadnemu z ich przywódców na zaakceptowanie pokojowego współistnienia. Powodem jest to, że wiąże się to z koniecznością zaakceptowania legalności państwa żydowskiego. Jest to coś, czego pokolenia Palestyńczyków nie chciały zrobić, bez względu na to, gdzie wytyczono granice tego państwa żydowskiego.
Wydarzenia ostatnich sześciu tygodni niczego w tej kwestii nie zmieniły. Plany Bidena i Friedmana opierają się na niemal religijnym dogmacie, że Palestyńczycy chcą pokoju, mimo że odrzucali go w każdym momencie ostatniego stulecia. Kwestią wiary administracji Bidena jest także to, że większość Palestyńczyków nie ma nic wspólnego z Hamasem. Jednak jak pokazało nowe badanie przeprowadzone przez Świat Arabski na rzecz Badań i Rozwoju , mieszkańcy Zachodniego Brzegu nadal wspierają Hamas, nawet po jego okrucieństwach i nieszczęściach, jakie sprowadził na własny naród. Nieco ponad trzy czwarte z nich pozytywnie ocenia Hamas, a mniej więcej tyle samo aprobuje zbrodnie terrorystyczne popełnione 7 października. Jeśli Abbas odmawia zorganizowania kolejnych wyborów na Zachodnim Brzegu od 2005 roku, dzieje się tak dlatego, że wie, że Hamas zwycięży. To przekonanie jest poparte tym i praktycznie każdym innym sondażem opinii palestyńskiej.
Zdrowy rozsądek podpowiada, że nie ma żadnej alternatywy dla izraelskiej kontroli bezpieczeństwa w Gazie. Alternatywy takie jak wspólne siły utworzone przez narody arabskie są fantazją, ponieważ kraje te, co zrozumiałe, nie chcą mieć nic wspólnego z koniecznością rozprawienia się z Palestyńczykami i ich nieprzejednaną odmową rezygnacji z marzenia o wykorzenieniu Izraela. Ani Stany Zjednoczone, ani żaden inny naród zachodni nie wejdą do tej króliczej nory. To co jest realne, to albo powrót do stanu sprzed szóstego października, czyli do rządów Hamasu w Gazie i pozostawienie im wolnej ręki, by mogli dotrzymać swoich obietnic powtarzania rzezi z 7 października, albo pełna izraelska kontrola Strefy Gazy.
Być może nie to chcą usłyszeć Biden, establishment zajmujący się polityką zagraniczną i korporacyjne media głównego nurtu, które wzmocniły antysemityzm w głównym nurcie mediów i w opinii międzynarodowej. Ale to naga prawda.
Niestety, nie ma i nie może być „rozwiązania” konfliktu między Żydami i Arabami o maleńki kawałek ziemi pomiędzy „rzeką a morzem”. Jak długo Arabowie stoją za szaloną ludobójczą wojną Hamasu mającą na celu wyeliminowanie Izraela, jedyną odpowiedzią dla państwa żydowskiego jest obrona i nadzieja na przyszłość, w której radykalna zmiana w palestyńskiej kulturze politycznej doprowadzi do porzucenia marzenia o wolnej od Żydów Palestynie w wyniku drugiego Holokaustu. Każdy, komu zależy na uniknięciu większej liczby terrorystycznych okrucieństw i wojen, musi stanąć za Izraelem i przeciwstawić się niebezpiecznym złudzeniom dotyczącym rozwiązania w postaci dwóch państw.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com