Archive | 2023/11/26

Niebezpieczne fantazje Bidena o państwie palestyńskim

Prezydent USA Joe Biden w Tel Awiwie, 18 października 2023 r. Zdjęcie: Miriam Alster/Flash90.


Niebezpieczne fantazje Bidena o państwie palestyńskim


Jonathan S. Tobin
Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski


Pod naciskiem lewego skrzydła swojej partii prezydent motywuje swoje poparcie dla wojny Izraela z Hamasem, wskrzeszając mit o rozwiązaniu w postaci dwóch państw. To recepta na kolejny 7 października.

Sześć tygodni po okrucieństwach Hamasu z 7 października administracja Bidena nadal trzyma się polityki wsparcia wojny Izraela mającej na celu wyeliminowanie zagrożenia terrorystycznego w Strefie Gazy. Wbrew oczekiwaniom wielu obserwatorów zarówno prezydent Joe Biden, jak i sekretarz stanu Antony Blinken nie wahali się poprzeć nie tylko  teoretyczne prawo Izraela do samoobrony, ale także kampanię przeciwko Hamasowi.

Jednocześnie mają do czynienia z ogromną presją ze strony członków własnej partii, którzy nie zgadzają się z nimi w sprawie poparcia dla Izraela i żądania ze strony niemal wszystkich na lewicy narzucenia zawieszenia broni w tym konflikcie. To zasadniczo pozwoliłoby Hamasowi na uniknięcie kary za morderstwa. To coś więcej niż tylko chwilowe napięcia z własną bazą partyjną. Jak w ciągu ostatnich kilku tygodni nieustannie przypominała im większość korporacyjnych mediów głównego nurtu, może to w istotny sposób zmniejszyć szanse prezydenta na reelekcję. W efekcie bez przerwy próbują przekonywać lewicową bazę Demokratów, że nie porzucili zdyskredytowanych wizji pokoju na Bliskim Wschodzie, które promowały poprzednie administracje.


To właśnie jest kontekstem oświadczenia
 prezydenta Bidena, w którym stwierdził, że pokonanie Hamasu musi doprowadzić do utworzenia „prawdziwego” państwa palestyńskiego obok Izraela. Wydaje się, że przypomina to pokojowe projekty  pichcone przez ulubionego felietonistę administracji, Thomasa Friedmana „New York Timesa” , który – choć tak jak Biden przez lata – konsekwentnie mylił się we wszystkich możliwych kwestiach związanych z polityką zagraniczną, nadal jest wielce szanowany przez decydentów. Friedman nalegał, by Biden narzucił swoją wolę izraelskiemu premierowi Benjaminowi Netanjahu, domagając się by ceną dalszego wsparcia USA po wojnie w Gazie było zmuszenie żydowskiego państwa do przyjęcia amerykańskiego dyktatu w sprawie rozwiązania w postaci dwóch państw.


Polityczne problemy Bidena

Powtarzanie tej mantry przez Bidena wynika głównie z jego wewnętrznych problemów politycznych.

Poparcie Izraela przez prezydenta Bidena charakteryzuje nieustanne sygnalizowanie cnoty przy pomocy frazesów o unikaniu ofiar cywilnych w Gazie – rada, której Izraelskie Siły Obronne nie potrzebują, ponieważ armia amerykańska uważa procedury IDF za wzór swoich praktyk w tym zakresie. I chociaż naciski administracji amerykańskiej na „humanitarne pauzy” i wznowienie dostaw paliwa na obszary nadal kontrolowane przez Hamas mają na celu pomóc w ratowaniu życia ludzkiego, prawdą jest również, że te przerwy przedłużają konflikt, dając terrorystom wytchnienie od ataków IDF mających na celu ich wykurzenie z tuneli, gdzie chowają się za ludzkimi tarczami.

Fakt, że prezydent Biden nie zamierza opuścić Izraela i nie domaga się zakończenia kampanii przeciwko Hamasowi jest pewnym zaskoczeniem, zwłaszcza dla lewicowego skrzydła bazy Partii Demokratycznej, która jest wściekła na prezydenta z tego powodu. Bunty na pełną skalę wśród pracowników niższego szczebla w całej administracji, a także wśród tych, którzy pracują dla Demokratów w Kongresie, to tylko jeden z przykładów tego, jak młodsi członkowie jego partii przyjęli za prawdę wszystkie kłamstwa na temat Izraela. W tych szeregach widzimy wyraźną skłonność do opowiadania się po stronie terrorystów Hamasu. Ilustrują to sondaże pokazujące malejące poparcie dla Bidena wśród niektórych mniejszości etnicznych i religijnych oraz wśród młodszych działaczy i sympatyków Demokratów.

Pokolenie Demokratów wychowane na kłamstwach o Izraelu jako „białym” przedsięwzięciu kolonialnym i „państwie apartheidu”, zakorzenionych w krytycznej teorii rasy, nie jest zainteresowane pokojem, zajmuje się wspieraniem palestyńskiego „oporu” . Wizja Bidena dotycząca przyszłego państwa palestyńskiego jest wyraźnym gestem w kierunku, w którym chciałaby podążać ta część bazy jego partii.

Propozycja Friedmana to także muzyka dla uszu licznych absolwentów szkoły administracji Obamy, którzy tworzą zespół Bidena ds. polityki zagranicznej, i może pomóc złagodzić, jeśli nie całkowicie zażegnać gniewy na lewicy, które powodują tak wielkie zaniepokojenie Demokratów. Friedman twierdzi, że jedynym powodem, dla którego Netanjahu stwierdził, że Jerozolima będzie musiała zachować po wojnie kontrolę bezpieczeństwa w Gazie, jest uspokojenie jego prawicowych sojuszników. Takie rozumowanie na temat Izraela dominuje w szeregach establishmentu zajmującego się polityką zagraniczną.

Zarówno Biden, jak i Friedman nie tylko mylą się co do przyszłości Gazy lub rozwiązania w postaci dwóch państw. Są całkowicie oderwani od rzeczywistości w sposób, który ułatwi nawet politycznie słabemu Netanjahu lub jakiemukolwiek możliwemu następcy powiedzenie, że te dobre rady są nie tyle nieprzemyślane, co wręcz obłąkane.


Powtórzenie eksperymentu Sharona

Cokolwiek może nastąpić po zakończeniu walk w Gazie – i nie ma pewności co do tego, ile czasu zajmie IDF ukończenie tak ważnej misji zniszczenia Hamasu – niektóre rzeczy są pewne. Najważniejszym z nich jest to, że po doświadczeniach, dzięki którym Gaza była wolna od Żydów, a także strefą zamkniętą dla izraelskiego wojska, nie ma mowy, aby jakikolwiek izraelski rząd, niezależnie od swojego składu politycznego, pozwolił na powtórzenie eksperymentu nieżyjącego już premiera Ariela Sharona przeprowadzonego latem 2005 roku, w ramach którego wszyscy żołnierze i osadnicy zostali usunięci ze Strefy Gazy.

Sharon i stratedzy wojskowi wielokrotnie zapewniali Izraelczyków, że jeśli Palestyńczycy będą na tyle głupi, aby przepuścić okazję wykorzystania wycofania się i obiecanych zachodnich inwestycji na tym obszarze do stworzenia inkubatora pokoju – i zamiast tego użyją go jako bazy dla terroryzmu – wówczas państwo żydowskie nie będzie miało problemu z odwróceniem tego procesu. Był to katastrofalny błąd, jeśli chodzi o oczekiwania co do zamiarów palestyńskich, opinii międzynarodowej i zdolności Izraela do powstrzymania terroryzmu ze Strefy Gazy lub stworzenia środka skutecznie odstraszającego.

Wszyscy wiedzą, co stało się po tym, jak Sharon zdradził swoje zobowiązania wobec wyborców Likudu i zrealizował ten sam plan, któremu sprzeciwiał się podczas ubiegania się o reelekcję w 2003 roku. Wybory w Palestynie, które zostały narzucone przez prezydenta George’a W. Busha podczas jego naiwnej krucjaty na rzecz demokracji, doprowadziły do zwycięstwa islamistycznych terrorystów Hamasu w 2006 r. W następnym roku po tym triumfie dokonali krwawego zamachu stanu, w którym przejęli kontrolę nad Gazą, podczas gdy skorumpowana partia Fatah kierowana przez następcę Jasera Arafata – przywódcę Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa – pozostała u władzy w Judei i Samarii.

Przez 16 lat Izrael próbował jakoś żyć z rządem Hamasu w Gazie, który rządził czymś, co pod każdym względem było niezależnym państwem palestyńskim oprócz nazwy. Ogień rakietowy, który zamienił życie w piekło dla mieszkańców południowego Izraela, a ostatecznie dla większości reszty kraju, ilekroć Hamas i jego terrorystyczni rywale z Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu decydowali się rozpocząć rundę walk, okazał się problemem, którego Jerozolima nigdy nie mogła rozwiązać. Nie mogła też nic zrobić w sprawie zdolności Iranu do wspierania swojego pełnomocnika w Gazie. Izrael nie mógł także znaleźć sposobu, aby zapobiec finansowaniu miliardami dolarów „pomocy humanitarnej”, która napłynęła do nadmorskiej enklawy, ani budowie systemu tuneli Hamasu, który wzmocnił strefę przed atakiem. Powtarzające się kampanie, które wojsko nazywało „koszeniem trawy”, nie przyniosły efektu odstraszania, który izraelski establishment bezpieczeństwa – a także Netanjahu i jego polityczni rywale – byli przekonani, że mogli zapewnić.

Problem ten osiągnął kulminację w katastrofie z 7 października i w odrażających okrucieństwach Hamasu, w wyniku których zginęło ponad 1200 osób, tysiące zostało rannych, a aż 240 mężczyzn, kobiet i dzieci porwano do niewoli w Gazie. Chociaż większość świata mogła nie być oburzona straszliwymi zbrodniami popełnionymi tego dnia przez Palestyńczyków, które obejmowały zbiorowe gwałty, tortury i morderstwa całych rodzin, naród żydowski nigdy nie zapomni największej masowej rzezi Żydów od czasów II wojny światowej i Holokaustu.

Pomysł, że Izraelczyków można namówić na pozwolenie Gazie na powrót do roli bastionu terrorystów, jest pomyłką. Ale koncepcja planu pokojowego Bidena w wersji zaproponowanej przez Friedmana i resztę „mędrców”, którzy przez ostatnie 30 lat promowali rozwiązania w postaci dwóch państw, jest jeszcze bardziej obłąkana. Sprowadza się to do żądania, aby Izrael powtórzył błąd Sharona w Gazie na znacznie większym i bardziej strategicznym Zachodnim Brzegu, a nawet w części Jerozolimy.

Pokój oparty na ideach podziału, współistnienia i wzajemnego szacunku, w ramach którego zarówno Żydzi, jak i Arabowie mieliby suwerenność nad częścią wspólnego małego kraju, stanowi sedno każdego planu rozwiązania konfliktu od lat trzydziestych XX wieku. Jednak wszystkie upadły, pomimo żydowskiej akceptacji tej koncepcji, ponieważ większość palestyńskich Arabów nigdy się nią nie interesowała. Dlatego odrzucili „państwo arabskie” w Palestynie, za którym głosowała Organizacja Narodów Zjednoczonych w 1947 r. i wszystkie  izraelskie propozycje niepodległego palestyńskiego państwa w ciągu ostatniego ćwierćwiecza.


Opinia Palestyńczyków nie uległa zmianie

Wielu ludziom na Zachodzie, w tym wielu liberalnym Żydom, może być trudno zaakceptować fakt, że niezaprzeczalne dowody ostatniego stulecia historii pokazały, iż nacjonalizm palestyński jest nierozerwalnie powiązany z wojną z syjonizmem, która nie pozwoli żadnemu z ich przywódców na zaakceptowanie pokojowego współistnienia. Powodem jest to, że wiąże się to z koniecznością zaakceptowania legalności państwa żydowskiego. Jest to coś, czego pokolenia Palestyńczyków nie chciały zrobić, bez względu na to, gdzie wytyczono granice tego państwa żydowskiego.

Wydarzenia ostatnich sześciu tygodni niczego w tej kwestii nie zmieniły. Plany Bidena i Friedmana opierają się na niemal religijnym dogmacie, że Palestyńczycy chcą pokoju, mimo że odrzucali go w każdym momencie ostatniego stulecia. Kwestią wiary administracji Bidena jest także to, że większość Palestyńczyków nie ma nic wspólnego z Hamasem. Jednak jak pokazało nowe badanie przeprowadzone przez Świat Arabski na rzecz Badań i Rozwoju , mieszkańcy Zachodniego Brzegu nadal wspierają Hamas, nawet po jego okrucieństwach i nieszczęściach, jakie sprowadził na własny naród. Nieco ponad trzy czwarte z nich pozytywnie ocenia Hamas, a mniej więcej tyle samo aprobuje zbrodnie terrorystyczne popełnione 7 października. Jeśli Abbas odmawia zorganizowania kolejnych wyborów na Zachodnim Brzegu od 2005 roku, dzieje się tak dlatego, że wie, że Hamas zwycięży. To przekonanie jest poparte tym i praktycznie każdym innym sondażem opinii palestyńskiej.

Zdrowy rozsądek podpowiada, że nie ma żadnej alternatywy dla izraelskiej kontroli bezpieczeństwa w Gazie. Alternatywy takie jak wspólne siły utworzone przez narody arabskie są fantazją, ponieważ kraje te, co zrozumiałe, nie chcą mieć nic wspólnego z koniecznością rozprawienia się z Palestyńczykami i ich nieprzejednaną odmową rezygnacji z marzenia o wykorzenieniu Izraela. Ani Stany Zjednoczone, ani żaden inny naród zachodni nie wejdą do tej króliczej nory. To co jest realne, to albo powrót do stanu sprzed szóstego października, czyli do rządów Hamasu w Gazie i pozostawienie im wolnej ręki, by mogli dotrzymać swoich obietnic powtarzania rzezi z 7 października, albo pełna izraelska kontrola Strefy Gazy.

Być może nie to chcą usłyszeć Biden, establishment zajmujący się polityką zagraniczną i korporacyjne media głównego nurtu, które wzmocniły antysemityzm w głównym nurcie mediów i w opinii międzynarodowej. Ale to naga prawda.

Niestety, nie ma i nie może być „rozwiązania” konfliktu między Żydami i Arabami o maleńki kawałek ziemi pomiędzy „rzeką a morzem”. Jak długo Arabowie stoją za szaloną ludobójczą wojną Hamasu mającą na celu wyeliminowanie Izraela, jedyną odpowiedzią dla państwa żydowskiego jest obrona i nadzieja na przyszłość, w której radykalna zmiana w palestyńskiej kulturze politycznej doprowadzi do porzucenia marzenia o wolnej od Żydów Palestynie w wyniku drugiego Holokaustu. Każdy, komu zależy na uniknięciu większej liczby terrorystycznych okrucieństw i wojen, musi stanąć za Izraelem i przeciwstawić się niebezpiecznym złudzeniom dotyczącym rozwiązania w postaci dwóch państw.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Zrozumieć koszmar wojny w Gazie

Zrozumieć koszmar wojny w Gazie

Andrzej Koraszewski


Patrzymy na tę wojnę z odległego, zamożnego i spokojnego kraju. Wszyscy bez wyjątku mamy informacje szczątkowe, jesteśmy odbiorcami narracji, które są częścią wojny propagandowej, reagujemy, szukając potwierdzenia wcześniejszych poglądów. Ufamy jednym źródłom, traktujemy podejrzliwie inne. Gaza jest dziś ruiną, zniknęły imponujące bulwary, nie wiem, w jakim stanie są wspaniałe hotele, wielkie centra handlowe i oszałamiające swoim luksusem dzielnice hamasowskich mulitimilionerów. Częściej dowiadujemy się o szpitalach, szkołach i już wcześniej strasznie wyglądających miastach na garnuszku ONZ, nazywanych „obozami dla uchodźców”.

Wojnę po raz kolejny rozpoczęli władcy Gazy. Wcześniej rozpoczynali wojny z Izraelem, ostrzeliwując tysiącami rakiet izraelskie miasta i wsie, wysyłając do Izraela pojedynczych terrorystów lub dziesiątki tysięcy balonów podpalających izraelskie pola i lasy. Izrael bronił się, budując schrony, wzmacniając swoją obronę przeciwrakietową, zabijając terrorystów i niszcząc militarne cele Hamasu i Islamskiego Dżihadu.

Ta wojna jest inna. Hamas wcześniej zdołał przekonać Izrael, że ogranicza terror (Przed 7 października strzelali tylko terroryści Islamskiego Dżihadu), zawarł porozumienie, że nie będzie strzelał w zamian za zwiększenie liczby pozwoleń na pracę, rozszerzenie strefy połowów i dalszy wzrost ilości towarów dostarczanych z Izraela. Podstęp się udał, nikt nie podejrzewał, że jest to tylko przygotowanie inwazji na wielką skalę, naruszenia granicy i orgii mordów. 7 października zamordowano więcej Żydów niż podczas Nocy Kryształowej, ale poziom bestialstwa był taki, jaki naziści osiągnęli dopiero w późniejszej fazie.

Podczas kolejnej bezsennej nocy zastanawiałem się nad absurdalnym pytaniem: jakie byłyby tytuły prasy brytyjskiej, francuskiej i amerykańskiej gdyby Polska (mając takie możliwości) w odpowiedzi na atak na Westerplatte zburzyła Berlin? Doprawdy nie wiem.

Izraelska reakcja była jednoznaczna; tym razem Hamas ma być całkowicie zniszczony. Czytam zdanie urodzonego w Wielkiej Brytanii izraelskiego badacza NGO, Geralda Steinberga: „Niepojęta brutalność pogromu Hamasu z 7 października zapoczątkowała wojnę na pełną skalę, zarówno na polu bitwy, jak i w równoległej sferze miękkiej siły i propagandy”. Papież Franciszek wydał niedawno książkę, w której zapewnia, że islam jest religią pokoju, a jego poprzednik Benedykt XVI (jeszcze jako kardynał Ratzinger), nauczał 20 lat temu (już po zamachu z 11 września 2001r.), że islam jest bliski chrześcijaństwu, ponieważ „wierzymy w tego samego Boga”, a chrześcijaństwo i islam łączy wspólny opór wobec ateistycznego nihilizmu.

Próba jakiegoś zrozumienia tej wojny wymaga odpowiedzi na pytanie, czy jest to kolejna wojna religijna muzułmańskiego świata z Żydami (i resztą niewiernych), czy nieproporcjonalna reakcja Żydów na opór przeciwko okupacji?

Obserwator mediów krajowych i zagranicznych może mieć pewne trudności z wyrobieniem sobie opinii na ten temat. Tytuły renomowanych mediów zachodnich, (a za nimi tytuły naszej prasy krajowej), nie pozostawiają wątpliwości, że odpowiedź Izraela jest „nieproporcjonalna”, że Izrael uderza w cywilną ludność, atakuje szpitale, dokonuje etnicznej czystki, Gaza jest „cmentarzem dzieci”, a izraelski premier jest zbrodniarzem wojennym. Próżno szukać w tych mediach śladu głosów palestyńskich i innych arabskich dysydentów, takich jak mieszkający we wschodniej Jerozolimie Palestyńczyk Bassem Eid, który pisał:

To Hamas trzyma własnych ludzi jako zakładników i jako ludzkie tarcze. Nagranie opublikowane przez Izraelskie Siły Obronne (IDF) ujawniło, że Hamas ustawia blokady drogowe, aby uniemożliwić Gazańczykom opuszczenie obszaru, do którego ewakuacji wezwał Izrael. Bezduszna natura Hamasu wobec praw swoich obywateli obejmuje przechowywanie broni i innych celów o wartości militarnej w szkołach, szpitalach i meczetach. Chcą zabijać Izraelczyków, chcą sprawić, by Izraelczycy zabijali Gazańczyków i tracili globalne poparcie. Jedno i drugie jest dla nich zwycięstwem.

17 października, według bezspornych dowodów, w tym nagrań dźwiękowych słów terrorystów i ocen światowych służb wywiadowczych, rakieta wystrzelona przez znajdujących się w Gazie terrorystów z Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu (PIJ) spadła za wcześnie i uszkodziła szpital al-Ahli. „New York Times” oraz różne arabskie i islamskie służby dyplomatyczne bez przerwy powtarzały fałszywe twierdzenia Hamasu, że za zamach odpowiedzialne były izraelskie naloty i że liczba ofiar śmiertelnych wyniosła ponad 500 osób.

Setki głosów arabskich dysydentów są ignorowane i podobnie jak niegdyś z dysydentami radzieckimi szukać ich musimy w samizdacie. Równie, a może w jeszcze większym stopniu obserwator mediów krajowych i zagranicznych pozbawiony jest informacji o oficjalnych wypowiedziach palestyńskich polityków.

Nie znając tych wypowiedzi, trudno nam rozstrzygnąć, czy Hamas jest Samorządnym i Niezależnym Związkiem Wolnych Palestyńczyków, najemną grupą terrorystyczną, (terroryzującą również własny naród), czy fanatyczną organizacją religijną? Wstęp do Karty Hamasu stwierdza:

„Izrael będzie istniał i będzie kontynuował swoje istnienie, póki islam nie zniszczy go, tak jak zniszczył innych przed nim.”

W tej samej Karcie Hamas przedstawia się tymi słowy:

„Islamski Ruch Oporu (słowo Hamas jest akronimem tej nazwy) jest znakomitym palestyńskim ruchem, który poprzysiągł wierność Allahowi, którego drogą jest islam. Dąży do podniesienia sztandaru Allaha nad każdym centymetrem Palestyny.”

Czasami odbiorcy mediów mogą zauważyć wzmiankę, że Hamas jest częścią Bractwa Muzułmańskiego. Czy to wyjaśnia, dlaczego tak często widzimy nazistowskie saluty oddawane przez terrorystów? Bractwo Muzułmańskie powstało w Egipcie w latach dwudziestych i rozwijało się równolegle oraz w ścisłym sojuszu z niemieckim nazizmem.

Amerykański historyk Jeffrey Herf przypominał niedawno, że Wielki Mufti Jerozolimy, Al-Husseini „uciekł” z aresztu domowego we Francji w czerwcu 1946 r. i został w Kairze powitany jak bohater przez założyciela Bractwa Muzułmańskiego Hasana al-Bannę, który wówczas powiedział:

„Klęska Hitlera i Mussoliniego cię nie przestraszyła. Twoje włosy nie posiwiały ze strachu i wciąż jesteś pełen życia i ducha walki. Co za bohater, co za cudowny człowiek. Chcielibyśmy wiedzieć, co zrobi arabska młodzież, ministrowie gabinetu, bogaci ludzie i książęta Palestyny, Syrii, Iraku, Tunisu, Maroka i Trypolisu, aby okazać się godnymi tego bohatera, człowieka, który rzucił wyzwanie imperium i walczył z syjonizmem z pomocą Hitlera i Niemiec. Niemiec i Hitlera już nie ma, ale Amin Al-Husseini będzie kontynuował walkę.”

Krótka historia palestyńskiego narodu zaczynała się od wyznaczenia szczególnej misji Arabom zamieszkującym tę część Mandatu Palestyńskiego, którą Liga Narodów przeznaczyła na Dom Narodu Żydowskiego (po oddaniu przez Brytyjczyków 78 procent Mandatu palestyńskim Arabom, gdzie powstała Jordania.) Mit założycielski i główny cel narodu palestyńskiego, sformułowany został w latach dwudziestych ubiegłego wieku, a Hamas wpisał je w swoją konstytucję zgodnie z tamtą tradycją i dla podkreślenia, że jest bardziej islamski niż Organizacja Wyzwolenia Palestyny, która w swoim statucie prezentuje te cele i misję niewystarczająco jednoznacznie.

Odpowiedź na pytanie, czy Hamas jest organizacją religijną nie wydaje się wymagać dalszych dowodów. Czy jest organizacją samorządną i niezależną, czy jest tylko wykonawcą poleceń innych, a jeśli tak, to czyich?

Trudno o wątpliwości, że we współczesnym świecie centrum najbardziej radykalnego islamu znajduje się w Islamskiej Republice Iranu, która otwarcie głosi wojnę z wszystkimi niewiernymi, a w szczególności z Ameryką i jej wartościami oraz z Izraelem jako największym złem od początku świata. Hamas jest finansowany i zbrojony przez Iran i chociaż nie mamy twardych dowodów, trudno o jakiekolwiek wątpliwości, że pogrom 7 października był przygotowany za wiedzą i na rozkaz Teheranu. Oficjalnie Teheran ogranicza się do pochwał, a dzień 7 października wpisał do kalendarza jako dzień chwały islamskiego oręża. 11 listopada br., podczas spotkania przywódców krajów muzułmańskich w Arabii Saudyjskiej, prezydent Iranu powiedział, że należy przejść od słów do czynów i w miejsce Izraela stworzyć jedno państwo muzułmańskie od rzeki do morza. Ludobójczy zapał prezydenta Islamskiej Republiki Iranu nie został potępiony ani przez obecnego na tym spotkaniu prezydenta Turcji, ani przez żadnego z przywódców państw arabskich, chociaż kilka z tych państw zablokowało projekt wojowniczej rezolucji.

W planach Iranu wojna Hamasu z Izraelem ma być zaledwie początkiem, a koszty w postaci ofiar ludności cywilnej są tu wręcz mile widziane, gdyż służą mobilizacji muzułmanów całego świata, jak i sympatyków w społeczeństwach zachodnich.

Warto zwrócić uwagę na fakt, że okrucieństwa terrorystów Hamasu zyskały również gorące pochwały ze strony najwyższego autorytetu sunnickiego islamu, czyli uniwersytetu Al-Azhar.

Po pogromie 7 października Al-Azhar wydal fatwę chwalącą Palestyński „opór” i wzywającą izraelskich Arabów do przyłączenia się do walki z Izraelem, dodając, że zagłada jest przeznaczeniem Izraela. Były zastępca szejka Al-Azharu, a obecnie generalny inspektor komisji fatw tego instytutu, Abbas Szuman nazwał Żydów „wrogami ludzkości” i wyraził nadzieję na ich zagładę. Sam szejk tego uniwersytetu (bliski przyjaciel papieża Franciszka) po raz kolejny powstrzymał się od potępienia nieludzkich czynów popełnianych w imieniu jego religii i z okrzykiem Allahu Akbar na ustach. Wcześniej ten przyjaciel katolickiego papieża był proszony przez muzułmanów o orzeczenie, że działania ISIS są sprzeczne z islamem. Odmówił! Odmówił również potępienia Al-Kaidy! Odmówił, kiedy prezydent Egiptu poprosił go o oczyszczenie nauczania islamu z wezwań do nienawiści wobec niewiernych. Krótko mówiąc, najwyższe autorytety religijne, tak islamu sunnickiego, jak i islamu szyickiego zapewniają, że działania Al-Kaidy, ISIS i Hamasu nie są żadnym zwyrodnieniem tej religii, a jej najczystszym wyrazem.

W ocenie wielu zachodnich mediów izraelska rozprawa z Hamasem w Gazie jest odwetem i zemstą za pogrom z 7 października. Jeśli jednak Hamas jest zaledwie szpicą islamu zmierzającego do ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej, to próba eliminacji Hamasu jest częścią walki o przetrwanie, a nie tylko odwetem i próbą odzyskania porwanych obywateli Izraela.

Czy to znaczy, że powinniśmy obojętnie patrzeć na cywilne ofiary po palestyńskiej stronie? Warto tu zwrócić uwagę na fakt, że żadna armia na świecie nie podejmuje tak daleko idących starań, żeby zminimalizować liczbę ofiar cywilnych w populacji wroga. Ze strony arabskiej słyszymy również głosy, że Izraelczycy niosą Palestyńczykom nie tylko śmierć, ale i wyzwolenie od nieludzkiej dyktatury.

Nie mamy i nie możemy mieć wiedzy jak wielu mieszkańców Gazy zostało tak zradykalizowanych, że gotowi są umierać za Hamas. Przed wywołaniem tej wojny tysiące mieszkańców podejmowało szaleńcze próby ucieczki z tego raju i nie dlatego, że Gaza była okupowana przez Izrael (od 2005 roku nie było tam ani jednego izraelskiego żołnierza), a dlatego, że jest okupowana przez Hamas. W samej Gazie można dziś usłyszeć Palestyńczyków mówiących, że Żydzi są dla nich lepsi niż Hamas.

Pozostaje również inne pytanie, czy Zachód przedłuża tę wojnę, dając kierownictwu Hamasu nadzieję, że Izrael zostanie zmuszony do zawieszenia broni?

Tymczasem na Zachodzie widzimy nieprawdopodobnie silne poparcie dla ludobójstwa. Okrzyk „od rzeki do morza Palestyna będzie wolna” to tylko lekko zamaskowane pragnienie wymordowania Żydów w Izraelu, a okrzyk „Żydzi do gazu” niczego już nie ukrywa. Gigantyczne propalestyńskie demonstracje to nie jest oczekiwanie, że Palestyńczycy nagle zrezygnują z ludobójczych ambicji, to jest otwarte poparcie tych ambicji.

Nie wiemy i nie możemy wiedzieć ilu Palestyńczyków marzy o normalnym życiu, bez ustawicznej wojny z Żydami. Są Palestyńczycy, którzy nie chcą, żeby ich dzieci były od najmłodszych lat wychowywane na sadystycznych morderców. Ta straszna wojna może, ale nie musi sprawić, że te nadzieje staną się realne. Może również skusić Iran do jej rozszerzenia z niemożliwymi do przewidzenia konsekwencjami.

Wojnę islamu z Żydami po cichu wspiera nie tylko papież Franciszek i inne kościoły chrześcijańskie. Ten grzech ciąży w jeszcze większym stopniu na zachodniej lewicy, która – popierając islamo-faszyzm sądzi, że walczy z rasizmem i kolonializmem. Dla wielu ludzi tradycyjnej, socjaldemokratycznej lewicy jest to zdrada lewicowych wartości, nie mniejsza niż sojusz Stalina z Hitlerem. Wśród najbardziej zdumionych tym sojuszem są dziś uciekinierzy z Iranu, imigranci z ZSRR, byli muzułmanie, którzy doszli do wniosku, że islam jest dziś najbardziej odczłowieczającą religią pod słońcem. Najbardziej groteskowe sytuacje to geje popierający Hamas i byli muzułmanie wyrzucani ze stowarzyszeń ateistów za odmowę potępiania Izraela.

Wojna Hamasu z Izraelem jest czymś znacznie więcej niż tylko wojną jednej organizacji islamskiej, która postanowiła poświęcić swoją ludność na ołtarzu religijnego fanatyzmu. To element toczącej się od dawna wojny między demokracją i totalitaryzmem, w której nienawiść do Żydów jest po raz kolejny ścieżką ułatwiającą odczłowieczenie głęboko wierzących.


Dzisiejszy koszmar wojny w Gazie to być może tylko początek.

Tekst pierwotnie opublikowany na łamach kwartalnika „Racje” (https://humanizm.net.pl/gaza.html)

Andrzej Koraszewski

Publicysta i pisarz ekonomiczno-społeczny.

Ur. 26 marca 1940 w Szymbarku, były dziennikarz BBC, wiceszef polskiej sekcji BBC, i publicysta paryskiej „Kultury”. Więcej w Wikipedii.  Facebook


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Dems support for Hamas may cost victory

Dems support for Hamas may cost victory


The Dershow With Alan Dershowitz



This is Alan Dershowitz’s video podcast called The Dershow. We discuss politics, law, the constitution and current events

 


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com