Archive | 2023/12/26

Krótka historia długiej odpowiedzialności zbiorowej


Krótka historia długiej odpowiedzialności zbiorowej

Andrzej Koraszewski


Siedmiodniowa przerwa w walkach armii izraelskiej z Hamasem w Gazie zakończyła się w piątek (pierwszego grudnia) o świcie, kiedy z Gazy wystrzelono salwę rakiet na Izrael. Poprzedniego dnia amerykański Sekretarz Stanu poinformował władze w Jerozolimie, że muszą rozprawić się z tym Hamasem szybko, ponieważ przedłużająca się wojna Izraela z tą ludobójczą organizacją szkodzi kampanii prezydenckiej w Ameryce. (Nie całkiem tak to sformułował, ale wymowa była jednoznaczna.) Antony Blinken, uzupełnił swoje żądnie dodatkowymi warunkami. Szybka rozprawa z Hamasem nie może pociągać za sobą zwiększonej ilości ofiar cywilnych, nie może ograniczać pomocy humanitarnej dla Gazy, ani prowadzić do „wysiedleń”, ponadto Izrael musi już teraz powiedzieć, co planuje po zakończeniu wojny.

Blinken raz jeszcze dał do zrozumienia, że Ameryka oczekuje, że po likwidacji Hamasu Izrael przekaże władzę nad Gazą Autonomii Palestyńskiej.

Jest wiele powodów dla których Jerozolima musi cierpliwie słuchać oratorskich popisów amerykańskich polityków, jednak ta  ostatnia propozycja wyczerpała zdolność izraelskiego premiera do reagowania pobłażliwymi uśmiechami i odpowiedział stanowczo, że jak długo on siedzi na krześle premiera, Autonomia Palestyńska, która podżega do terroru, wychowuje młodzież do terroru i finansuje terror, nie zacznie rządzić Gazą w dzień po obaleniu Hamasu.

Sekretarz Stanu nie wspomniał, że doskonale wie, co planuje Hamas i jego mocodawcy w Teheranie. Prawdopodobnie wiedział, że dzień wcześniej przywódca Hamasu w Gazie Jahja Sinwar, powiedział, że 7 października był tylko próbą generalną. Blinken stwierdził jednak, że armia izraelska jest tak wspaniała, że może dostosować się do wszystkich żądań. (Tego rodzaju żądania w stosunku do armii amerykańskiej byłyby zdecydowanie zbyt wygórowane.)

Amerykański Sekretarz Stanu udał się tego samego dnia do Ramallah, gdzie spotkał się z Mahmoudem Abbasem, który przekazał mu „obszerne akta dokumentujące izraelskie zbrodnie w Gazie i na Zachodnim Brzegu”, zaś Blinken potępił przemoc ze strony „osadników” i nie wspominając, że coś wie o wzroście terroru ze strony mieszkańców Autonomii, ani o tym, że zna wypowiedzi najbliższych współpracowników Abbasa, iż Hamas jest niezbywalną częścią palestyńskiego społeczeństwa. Blinken zapewnił palestyńskiego dyktatora, że Stany Zjednoczone będą nalegać na pociągnięcie do odpowiedzialności osób, które dopuściły się przemocy wobec Palestyńczyków, Abbas domagał się natychmiastowego i trwałego zawieszenia broni w Gazie oraz zmasowanej pomocy humanitarnej Zachodu dla Hamasu.       

Zmęczony trudami tego dnia Sekretarz Blinken odleciał za ocean, a terroryści Hamasu przygotowali swoje rakiety.    

Dalszy rozwój sytuacji jest nieprzewidywalny, ale stosunek świata do tego konfliktu będzie z pewnością miał wpływ na jego ostateczny wynik.

29 listopada w ONZ uroczyście obchodzono Międzynarodowy Dzień Solidarności z Palestyńskim Narodem, zaś Sekretarz Generalny tej organizacji António Manuel de Oliveira Guterres oświadczył, że ONZ będzie niezłomnie popierać palestyński naród na jego drodze do pokoju, bezpieczeństwa, sprawiedliwości i godności.

Celebrowanie tego święta Sekretarz Generalny zaczął już dzień wcześniej i podczas skromniejszej uroczystości powiedział, że „Palestyńczycy przechodzą przez jeden z najmroczniejszych rozdziałów swojej historii”. Oczywiście nikt z obecnych nie miał najmniejszych wątpliwości, co Sekretarz miał na myśli, wszyscy wiedzieli, że nie chodziło mu o wywołanie wojny przez Hamas, ani o gnębienie palestyńskiego narodu przez morderczą dyktaturę, ani o wychowywanie młodego pokolenia na sadystycznych morderców, ani o okradanie swojego społeczeństwa, ani o wykorzystywanie swojej ludności cywilnej jako tarczy przeciw armii, której Hamas wypowiedział wojnę.

Wcześniej António Guterres wielokrotnie podkreślał, że być może atak Hamasu 7 października wymaga jakiegoś potępienia, ale nic nie usprawiedliwia zbiorowej kary skierowanej przeciwko palestyńskiemu narodowi.    

W Polsce pojęcie odpowiedzialności zborowej może się kojarzyć z niemiecką okupacją, łapankami i rozstrzeliwaniem przypadkowych ludzi na ulicach, z mordowaniem i paleniem całych wsi za pomoc partyzantom, z mordowaniem warszawskiej ludności w reakcji na powstanie. (Pewnie tylko bardzo nielicznym kojarzy się również z Zagładą Żydów.)

Obecny Sekretarz Generalny ONZ urodził się w kwietniu 1949 roku w Portugalii. Na chrzcie świętym otrzymał imiona António Manuel de Oliveira, co może się kojarzyć z rządzącym wówczas Portugalią António de Oliveira Salazarem. Salazar podczas wojny wybrał neutralność, więc przetrwał upadek nazizmu, udzielił schronienia wielu zbrodniarzom wojennym, przyłączył Portugalię do NATO i rządził do 1968 roku. (Salazar był zwolennikiem konserwatywnego modelu społecznego, opartego na katolickiej nauce społecznej. Odrzucał liberalną demokrację parlamentarną jako ustrój demoralizujący oraz osłabiający państwo i naród.)

Po kim jednak mały Guterrres mógł dostać imię Manuela? Czyżby na pamiątkę króla Manuela I, który 5 grudnia  1496 roku wydał dekret o wydaleniu z Portugalii w ciągu jednego roku Żydów i muzułmanów? W kolejnym dekrecie w 1497 król Manuel I oznajmił, że Żydzi nie mogą wyjechać, że mają być  przymusowo nawróceni na katolicyzm. W Lizbonie zamordowano dwa tysiące Żydów, w innych miastach były również masowe mordy. Po pogromie w Lizbonie pozwolono nawróconym Żydom wyjechać, zaś ci, którzy zdecydowali się na pozostanie, byli później ścigani i mordowani w majestacie prawa przez Inkwizycję pod zarzutem, że są fałszywymi chrześcijanami.

Portugalczycy nigdy nie wybaczyli Żydom tego, co im zrobili w XV i w XVI wieku. Jednak w XIX wieku pozwolono Żydom ponownie osiedlać się w Portugalii, a podczas drugiej wojny światowej kilkadziesiąt tysięcy europejskich Żydów uratowało się dzięki portugalskim wizom, które pozwalały uciec za ocean (a które cichcem wydawały niektóre konsulaty). Bez wątpienia Portugalia była podczas wojny mniej antysemicka niż Hiszpania (ale otwarty antysemityzm nikomu nie przeszkadzał, zaś życzliwość wymagała dyskrecji, bo nie lubiły jej ani władze, ani sąsiedzi).         

W portugalskiej świadomości społecznej imię Manuela I nie musi się kojarzyć z prześladowaniami Żydów. Ten władca kojarzy się głównie z zamorskimi podbojami i okresem największej świetności Portugalii. Nadawanie imienia Manuel nie musi się kojarzyć z odpowiedzialnością zbiorową. Natomiast prześladowania Żydów powinny. Zbiorowo ukarano żydowski naród za opór przeciw rzymskim najeźdźcom. Jezus był rzeczywiście, albo jest tylko legendą, ale w tej legendzie ukrzyżowali go Rzymianie, jednak przez stulecia Żydzi są prześladowani za rzekome bogobójstwo. Muzułmanie nie wierzą w boskość Jezusa, więc oskarżają Żydów o „mordowanie proroków”. (Pojawiające się trzykrotnie w Koranie stwierdzenie, że Żydzi pochodzą od małp i świń, które przywoływane jest często we współczesnych kazaniach, nie świadczy o tym, że muzułmanie wyprzedzili o ponad tysiąc lat Darwina, ale jest informacją o karze zbiorowej za naruszenie słowa bożego i zachętą do dalszego zbiorowego karania.)

António Manuel de Oliveira nigdy by nawet nie pomyślał, że obcinanie głów niemowlętom może być formą kary zbiorowej w duchu tradycji chrześcijańskiej i muzułmańskiej, zgodną z tradycją jego kraju i niezgodną z Kartą organizacji, w której piastuje najwyższą funkcję.   

Idea kary zbiorowej w świadomości społecznej dzisiejszych Europejczyków i Amerykanów zdumiewająco intensywnie kojarzy się z „solidarnością z Palestyńczykami”. Nigdy nie jest to solidarność z tymi Palestyńczykami, którzy chcieliby pokoju z Izraelem, ani z tymi, którzy nie chcą już być uchodźcami w krajach, w których urodzili się ich rodzice, ani z tymi, którzy nie chcą żyć pod władzą Hamasu czy Fatahu, ani nie chcieliby, żeby ich dzieci wychowywano na morderców.

Wojna zmierzająca do zlikwidowania ludobójczej organizacji może być uważana za karę zbiorową tylko przez tych, dla których ta organizacja morduje Żydów w ich imieniu. Jak dotąd żaden kraj na świecie nie podjął tak daleko idących wysiłków jak Izrael, aby zminimalizować liczbę ofiar wśród postronnych cywilów. Wie o tym doskonale Antony Blinken i wie o tym doskonale António Manuel de Oliveira Guterres. Używanie tego pojęcia przez tych sekretarzy ma zupełnie inne znaczenie i inny cel.    


Andrzej Koraszewski
Publicysta i pisarz ekonomiczno-społeczny.

Ur. 26 marca 1940 w Szymbarku, były dziennikarz BBC, wiceszef polskiej sekcji BBC, i publicysta paryskiej „Kultury”. Więcej w Wikipedii. Facebook


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


The DEI Complex Will Never Protect Jews

The DEI Complex Will Never Protect Jews

ARMIN ROSEN


The problem isn’t that the system—of affinity groups, diversity officers, microaggression policing, and more—hasn’t included Jews until now. It’s that the system itself is dangerous.

.
George Washington University’s Gelman library on Tuesday, October 24. Four students projected a series of messages, including “Divestment from Zionist Genocide Now,” and “Free Palestine from the River to the Sea” / STOPANTISEMITISM VIA INSTAGRAM

The vast diversity, equity and inclusion (DEI) complex has sucked away incalculable sums of money and institutional energy and now all but defines the purpose of American higher education. For this industry to overlook the needs and anxieties of Jewish students during the toughest times they’ve ever faced would invite hard questions about what campus DEI is even for. Surely, there’s no way the DEI establishment, a former oddity of higher education that rose to shape the morals, sentiments, and business models of the mainstream corporate, entertainment, and cultural world—would botch something so simple as providing basic moral or rhetorical support to a besieged minority group when the stakes are this high. If the DEI offices’ hearts aren’t in it—Jews being rich white people whose near ancestors just happened to have been the Nazis’ chief targets—they could at least feign a strategic interest in Jews, thus protecting themselves from future accusations of willful neglect.

Young Jews have never felt more alone on American campuses as they have during these past two weeks. Classmates and soon-to-be-former friends have rallied in large numbers to celebrate the burning and torture of 1,400 Israelis. Professors have announced their glee at the redemptive spilling of settler blood. University administrators who treat every scratch of racist graffiti as a kind of communitywide soul-murder have discovered a newfound sense of nuance when faced with the 21st century’s worst butchery of Jews.

It is irresponsible and self-indulgent for Jewish college students to plead with administrators to protect them. The administrators see what’s happening and don’t care. They understand their role better than you do. Adapt to reality and move on.

— Jacob Siegel (@Jacob__Siegel) October 25, 2023

The nation’s army of campus DEI staff presumably exists for moments like this one, where an already unpopular minority group confronts an unanticipated surge of stress and potential danger. Yet DEI offices haven’t even bothered with pro forma expressions of fake concern. This week, I called or emailed over a dozen equity divisions at prominent colleges and universities to ask whether they had released any statements, held any events, or created any new programming for Jewish students since the Hamas rampage of October 7 and the wave of campus unrest that followed. The answer is no—of course not.

The fact Jews put their names on buildings and otherwise lavishly support many of these institutions apparently makes no difference to DEI bureaucrats. For example, I received no response from any of the diversity czars at the University of Pennsylvania, where internal dissension over the administration’s refusal to condemn the Hamas attack has already cost the most Jewish of Ivies hundreds of millions in pledged funding.

One of the few responses I did receive came from the University of Michigan—which makes sense, since according to a 2021 Heritage Foundation report, the school had 163 DEI employees, the most in the nation. A representative of the university directed me to two statements from Santa J. Ono, the school’s president. Neither announcement made any specific mention of Jews, while the list of “support resources” appended to each press release did not include any service that the university Office of Diversity, Equity and Inclusion was itself offering. Which is as clear an answer as one might ask for, I guess.

The City University of New York might have just purged the final Jews from the institution’s 80-member senior leadership team, but a staffer still helpfully pointed me toward two post-attack statements from Chancellor Felix Matos Rodriguez. His short concern-blurbs from October 7 and 9 deserve credit for naming Hamas as the perpetrator of the violence that set off this latest round of war. Still, the latter statement contains a startling admission that CUNY campuses have become an incubator of sympathy and justification for some of the darkest acts imaginable. “We want to be clear that we don’t condone the activities of any internal organizations that are sponsoring rallies to celebrate or support Hamas’ cowardly actions,” Rodriguez wrote in anticipation of these exact events. “Such efforts do not in any way represent the University and its campuses” he continued—a suggestion that according to his own statement is clearly false.

George Washington University, the site of an act of vandalism against a Torah in 2021, is so serious about social justice on campus that the website of its Office for Diversity, Equity, and Community Engagement puts a self-flagellating land acknowledgement at the very top of the page: “We acknowledge the truth that is often buried: We here in the D.C. area are on the ancestral homelands of the Piscataway, Anacostan, and Nacotchtank Peoples, who were among the first in the Western Hemisphere. We are on Indigenous land that was stolen from the Piscataway, Anacostan, and Nacotchtank. We pay respects to the Piscataway, Anacostan, and Nacotchtank elders and ancestors. Please take a moment to consider the many legacies of violence, displacement, migration, and settlement that inform and impact us all.”

Impressive, no doubt. Yet the university’s equity bureaucrats apparently did not take a moment to consider the plight of Jewish students horrified at the butchery in Israel and the celebration it provoked among their peers. When asked what that office itself did the week of October 7, I was directed toward two statements from university President Ellen M. Granberg—who, I should add, deserves credit for being one of the very few in higher education to describe the Hamas attack in appropriate moral terms. “We know there is a long and complex history associated with this conflict,” she wrote. “Still, this does not justify the evil we have collectively witnessed.”

If the DEI offices’ hearts aren’t in it—Jews being rich white people whose near ancestors just happened to have been subjected to the Holocaust—they could at least feign a strategic interest in Jews, thus protecting themselves from future accusations of willful neglect.

Given the dearth of replies by either phone or email, it became necessary to look through Twitter feeds, event schedules, and recent announcements on the universities’ DEI pages in order to ascertain their level of activity in response to the worst crisis Jewish college students have faced lately. On Oct. 18, the Twitter feed of the Rutgers University Office of Diversity, Inclusion, and Community posted a pair of graphics about “meeting the moment with humanity.” In one of them, the #RUWorkforinclusion hashtag appeared below a quote from Archbishop Desmond Tutu, who was once one of the world’s leading opponents of the existence of the State of Israel. The office did not put out any statement in the immediate wake of the October 7 assault, although it did host a webinar on “micro-inequities” on Oct. 17. Presumably, even according to Archbishop Desmond Tutu, the mass slaughter of Israelis might qualify at least as a “micro-inequity.” However there was no sign Jewish students were particularly encouraged to attend that or any other Rutgers DEI event.

Not to be outdone by its less rarefied rival to the north, the University of Virginia’s Division for Diversity, Equity and Inclusion held events on microaggressions on both Oct. 17 and Oct. 18. Those who missed “I Felt That: Intro Microaggressions” must have been a little lost at “I Felt That: Microaggressions—The Remix (Intermediate)” the following night. The idea that the survivors of the Hamas massacre and their fellow Jews on campus might have also felt something worth recognizing was nowhere in evidence.

The University of North Carolina saw a faceoff between mourners and celebrants of the Hamas attack that nearly turned violent. Jewish students and their campus allies—assuming they have any—might have looked at the resistance enthusiasts in their midst and wondered in horror at exactly who they’d been going to school with. If they’d looked at the University Office for Diversity and Inclusion’s web page, they’d have found an infographic about “inclusive excellence.”

Nobody picked up the phone when I called Michigan State University’s Office of Diversity, Equity, and Inclusion, whose website includes handy and potentially disgrace-preventing instructions on how not to botch a land acknowledgement ritual. “Although land acknowledgements are powerful statements,” the guide reads in boldface type, “they are only meaningful when they are coupled with authentic and sustained relationships with Indigenous communities and community-informed actions.” Those of a Talmudic cast will be intrigued to learn that there is both an official land acknowledgement for Michigan State University and a shortened land acknowledgement for Michigan State University that satisfies the rigors of equity Halacha. No one at the school’s DEI office seems to be acknowledging the turmoil of the university’s Jewish students, though.

For the past two weeks, DEI offices have had a chance to show they can be responsive to the real-life needs of young people facing a scary and unfamiliar crisis. But these offices clearly do not exist to serve Jews, or wish to recognize Jews might be capable of feeling pain, even when their friends and co-religionists have been slaughtered en masse. That’s because DEI bureaucracies don’t exist to serve actually existing people of any background. The purpose they serve is a theological one, and dogma enforcement is a big part of what universities do these days. The aforementioned Heritage study found that in the aggregate, there were 1.4 times as many DEI staff as history professors across the 65 institutions surveyed. “Promoting DEI has become a primary function of higher education,” the report observed.

An equity office’s job is to engineer the values of the rising elite so that DEI and the wider ideological edifice it serves will remain powerful, protected, and even feared. These bureaucracies are not burning through institutional capital in order to salve the anxieties of Jewish students, because helping students was never the point. Their ambitions are of a different order: DEI embodies the moral authority of a larger system for distributing status and power. It doesn’t care about actual human beings—and as we’ve learned since the massacre of October 7, it especially doesn’t care about Jews.


Armin Rosen is a staff writer for Tablet Magazine.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israeli Minister Hints at Retaliatory Actions Taken in Iraq, Yemen, Iran

Israeli Minister Hints at Retaliatory Actions Taken in Iraq, Yemen, Iran

Reuters and Algemeiner Staff


Israeli Defense Minister Yoav Gallant

Israeli Defense Minister Yoav Gallant hinted on Tuesday that his country had retaliated in Iraq, Yemen, and Iran for attacks carried out against it as the war with Hamas-led Palestinian terrorists in the Gaza Strip widens to other areas of the region.

“We are in a multi-front war and are coming under attack from seven theaters: Gaza, Lebanon, Syria, Judea and Samaria [West Bank], Iraq, Yemen, and Iran. We have already responded and taken action in six of these theaters,” he told lawmakers.

Since Gaza hostilities erupted with a cross-border Hamas rampage on Oct 7, the Israeli military has said it responded to knock-on attacks from Lebanon and Syria, and carried out raids on Palestinian terrorists in the West Bank.

It has not published such actions in Yemen, whose Iran-aligned Houthis have carried out long-range missile and drone launches at Israel and attacked shipping in the Red Sea, nor in Iraq, where a pro-Iran militia said last week it had fired a drone at the southern Israeli port city of Eilat.

Nor has Israel published any operations within Iran, its arch-enemy and a sponsor of Hamas and Lebanon’s Hezbollah terror group


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com