Archive | 2024/01/02

Nie ma „upokorzonej izraelskiej męskości”

Oddziały izraelskie działające w Strefie Gazy rządzonej przez Hamas, 12 grudnia 2023 r. Źródło: IDF.


Nie ma „upokorzonej izraelskiej męskości”


Phyllis Chesler
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Moja szanowna koleżanka, amerykańska psycholog feministyczna Carol Gilligan, myliła się, twierdząc, że dziewczęta i kobiety są bardziej moralne, bardziej współczujące i bardziej towarzyskie niż chłopcy i mężczyźni – a teraz myli się co do motywów IDF wkroczenia do Gazy.

15 grudnia Yael Hallak opublikowała wywiad z Gilligan na łamach „Haaretz”. Niewiarygodnie, wywiad był zatytułowany To co wydarzyło się 7 października upokorzyło izraelską męskość. Odpowiedzią jest przemoc.

To, co IDF robi w Gazie, nie ma nic wspólnego z „upokorzoną izraelską męskością”. Ma wyłącznie związek z determinacją Izraela, by ratować izraelskich zakładników i ostatecznie zniszczyć Hamas: sadystyczny, nienawidzący Żydów kult śmierci, finansowany przez Iran, który kwitnie w labiryncie podziemnych tuneli w bezpośredniej bliskości południowego Izraela i który ślubował oczyszczenie całego regionu z Żydów.

Izrael nie jest społeczeństwem hańby i honoru, to cecha społeczeństwa arabskiego i muzułmańskiego. W tym społeczeństwie kobiety są zabijane w imię honoru za rzekome zhańbienie „honoru” rodziny. Być może Gilligan nie zainteresowała się nigdy praktykami islamskiego apartheidu płci.

Podobnie jak my wszyscy, Gilligan nie jest doskonała, ale trzeba przyznać, że udało jej się  ujawnić to, co świat błędnie interpretuje lub upraszcza w oparciu o takie naukowe odkrycia jak jej. W ten sposób małe dziewczynki zgadzając się dla świętego spokoju, „tracą głos”; nie z powodu „patriarchatu” lub dlatego, że chłopcy znęcają się nad nimi, ale dlatego, że nie zgadzanie się z opiniami środowiska uraziłyby inne małe „wredne” dziewczynki. Dziewczyny boją się odcięcia i ostracyzmu ze strony bliskich. Dlatego rezygnują z samodzielnego myślenia. Zamiast tego uprawiają swoje brudne, pozbawione współczucia i niemoralne plotkowanie za plecami innych.

Gilligan pyta o 7 października: „Jak jest możliwe życie obok ludzi, którzy to zaplanowali i wykonali? Pytam też: co doprowadza ludzi do tego, że zachowują się w ten sposób?”

7 października nie był formą bohaterskiego „oporu” wobec „okupacji” czy przebywania w „więzieniu na świeżym powietrzu” lub w warszawskim „getcie”, jak raczyła napisać Masza Gessen na łamach New Yorkera”. Jedyną grupą, która „okupuje” Gazę, jest Hamas. Izrael opuścił tą enklawę w 2005 r.

(Mój Boże! Ile razy trzeba to powtarzać? I to bezskutecznie?)

Co więcej, jeśli cywile Gazy są teraz w tragicznej pułapce, dzieje się tak dlatego, że ani Egipt, ani Jordania nie chcą dać im nawet tymczasowego schronienia; nie oferuje tego również żaden inny kraj muzułmański. Biorąc pod uwagę, że Gilligan w wywiadzie dla „Haaretz” określiła siebie jako „złożoną” myślicielkę, można by pomyśleć, że będzie rozważała stopień „złożoności” faktów. Na przykład, że wspomni przynajmniej długą historię wygnań i migracji ludności na świecie stulecie po stuleciu. Jednak jedyną grupą na świecie, która pozostaje „uchodźcami” od 75 lat, są arabscy Palestyńczycy.

Gilligan wydaje się nie rozumieć, o czym napisała Asra Nomani w swojej nowej ważnej książce Woke Army: The Red-Green Alliance:That Is Destroying America’s Freedom. Nomani przedstawia mrożącą krew w żyłach historię islamistycznych terrorystów, którzy osiedlili się zarówno w naszych granicach, jak i na całym świecie, by obrać za cel ataku wolność, kobiety, dysydentów, „niewiernych” i gejów. Są cierpliwi, przebiegli i planują długoterminowo. Chcą ogólnoświatowego kalifatu; takiego, który jest również Judenrein.

Islamiści zawłaszczyli każdy aspekt żydowskiego życia i historii, twierdząc, że mają własny „holokaust”. Sprzedali fałszywą koncepcję „islamofobii”, aby uciszyć krytykę islamskiego antysemityzmu i homofobii; osadzili na każdym szczeblu swoich akolitów w amerykańskim rządzie, w środowisku akademickim i w mediach; i udało im się indoktrynować młode pokolenie Amerykanów proislamistycznymi ideami. Są równie sprytni, jak są źli.

Przykładem kobiecej wyższości moralnej dla Gilligan jest orędowniczka pokoju, Vivian Silver, która została zamordowana przez Hamas 7 października. Przez pewien czas ludzie wierzyli, że Silver została porwana. Gilligan pisze: „Prawdopodobnie przekonuje do pokoju w tunelach; rozmawia z otaczającymi ją osobami i nawiązuje kontakty. … Nie bała się – jeździła codziennie (zabierając Gazańczyków potrzebujących opieki medycznej w Izraelu) pomimo rakiet nadlatujących z Gazy. Vivian była pełna nadziei.”

Czy Gilligan wyobraża sobie, że takie rozmowy toczyły się pomiędzy nazistowskimi strażnikami w Auschwitz a ich więźniami pochodzenia żydowskiego, romskiego lub będących homoseksualistami stojącymi w kolejce do komór gazowych? Jest to uzasadnione pytanie, biorąc pod uwagę, że Hamas i jego sojusznicy są dziś na świecie najbliżsi nazistom.

Otrzymałam zaproszenie na nabożeństwo żałobne za Vivian Silver przez Zoom. W zaproszeniu napisano: „Vivian została nam odebrana zbyt wcześnie”. Nie porwana przez Hamas. Nie zamordowana przez Hamas. To jest język opiumistów, toksycznego utopizmu.

Gilligan obwinia „patriarchat” za dzielenie wszystkiego na „męskie i żeńskie” i „preferowanie tego pierwszego”. Ocenia Izrael w Gazie w tych absurdalnie uproszczonych kategoriach.

Ale Gilligan nie może z czystym sumieniem wyjaśnić reakcji Izraela na 7 października w kategoriach „męskości” (zła) i „kobiecości” (dobra). Takie postępowanie przypomina mi izraelską feministyczną psychiatrę Ruchamę Marton. Przemawiając na konferencji na temat pokoju na Bliskim Wschodzie, Marton porównała Izrael do „maltretującego męża”, a arabskich Palestyńczyków do „maltretowanych żon”.

Feministyczna publiczność nagrodziła ją wielkim aplauzem. Byłam tam. Opisałam tę scenę w mojej książce The New Antisemitism z 2003 roku.

Kiedyś określiłam powszechną w psychiatrii i psychologii skłonność do zbyt daleko idących wniosków jako „imperializm psychiatryczny”. Doskonałym tego przykładem jest zredukowanie złożonego problemu geopolitycznego i historycznego do psychologicznie abstrakcyjnego paradygmatu. Jest to zarówno redukcyjne, jak i niewłaściwe wykorzystanie moralności.

Przykro mi, że Gilligan i „Haaretz” pozwolili sobie na taki właśnie imperializm.


Phyllis Chesler – Emerytowana profesor psychologii i praw kobiet na City University w Nowym Jorku. Profesor Chesler opublikowała setki badań i tysiące artykułów, koncentrując się w ostatnich latach na problemach przemocy i tzw. zabójstw honorowych. Niektóre z jej książek, takie jak Women and Madness, należą już do klasyki. Jej opublikowana w 2013 roku piętnasta książka, An American Bride in Kabul, zdobyła National Jewish Book Award w kategorii pamiętników.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Rising from the Ruins of a Generation of Failed Doctrines


Rising from the Ruins of a Generation of Failed Doctrines

Caroline Glick


Two underlying assumptions guided Israel’s security establishment for the past generation. The first asserted that with the end of the Cold War, the era of conventional wars had ended. In the present age, brains, rather than brawn, would rule the roost.

The primary author of the “small and smart IDF” doctrine was Ehud Barak, who served as Chief of General Staff of the Israel Defense Forces when the Berlin Wall crumbled. In later years, the slogan was finessed.

A generation of IDF Chiefs of General Staff organized around the vision of a “small, technological and lethal army.”

As Maj. Gen. Yitzhak Brick, (retired) who served as the IDF ombudsman for 10 years, has documented, operating under the spell of Barak’s doctrine, the IDF shut down multiple reserve divisions. It cut its artillery forces by 50%. Armored brigades were shut down. The reserve force was reduced by 80% between 2003 and 2017. The non-commissioned officer corps was gutted. The bulk of the IDF budget and nearly all the U.S. military aid were diverted to the Air Force—the strategic arm of the “small, technological and lethal” IDF.

The doctrine was repeatedly exposed as a farce, but to no avail. The air force didn’t defeat the Palestinian terror factories in Judea and Samaria in 2002. The ground forces did. The air force never had a response to missiles from Hezbollah to the north and Hamas to the south. Without regional brigades defending the borders, Israel’s “peacetime” borders with Jordan on the east and Egypt at its west became highways for weapons smugglers.

Brick’s warnings fell on deaf ears until the “small, smart army” fallacy was obliterated by Hamas invaders on Oct. 7. Israel’s multi-billion shekel “smart fence” was felled by bulldozers. Its automatic response system was obliterated by RPGs. Hundreds of soldiers manning these worthless technological wonders were slaughtered or kidnapped. Everything failed.

A microcosm of all things oppressive

This brings us to the second underlying assumption that guided Israel’s security establishment for the past generation. This assumption, also championed by Barak, asserted that Israel’s most important strategic asset was the United States.

Leaving aside the obvious fact that a strategy of dependence on an outside actor effectively gutted Israel’s national independence, on the surface, Barak’s dependence concept seemed reasonable.

The Americans rescued Israel with its weapons airlift in the 1973 Yom Kippur War. In 1992, the United States was the sole global superpower. Because Israel was seen as Washington’s “mini-me,” countries worldwide lined up to be friends with Israel, which they perceived as the gateway to Washington. The vast majority of Americans supported Israel. U.S. military aid to Israel enjoyed wide bipartisan support.

Under the spell of Barak’s U.S. dependence doctrine, Israel gutted its domestic military production capabilities. Nearly everything that it had produced domestically—from uniforms to rifles to bullets, to artillery and tank shells—was shut down. Thousands of military industry workers lost their jobs. Knowledge was lost. The contracts moved to the United States. Even projects developed jointly by Israeli engineers financed by America were transferred to the United States for production. So it happened that Israel’s Iron Dome missiles are solely produced in the United States.

Along with Barak, the dependence doctrine’s biggest champions were the air force generals. Under their leadership, Israel’s air force effectively became a U.S. asset. The air force cannot operate without U.S. platforms, spare parts and bombs. All air force ordnance is made in America.

But even during the 1990s and 2000s, the writing was appearing on the walls telling us that things were changing in America. A generation after the United States emerged from the Cold War as the sole global superpower, it struggles to contend with the threat of China, which surpasses it in several key technologies.

Under the spell of globalization, the United States gutted its industrial base. Even if it wanted to, today it is hard-pressed to repeat the 1973 airlift in real time.

Even worse, the end of the Cold War initiated changes in American society that over the past 20 years have exploded in convulsive transformations.

Since the early 2000s, hard-core cultural Marxist progressives have seized control over the U.S. education system at all levels. As a result, young Americans are emerging from high schools and universities with values unlike anything we have ever seen.

The new American values are built around a division of humanity into two classes: oppressor and oppressed. “Oppressors,” young Americans now believe, are evil and must be punished. “Oppressed” are pure and must be empowered. The United States is the chief oppressor. Its social and economic orders must be radically transformed to expiate its sins.

Israel (America’s “mini-me”), and Jews generally, are presented as a microcosm of all things oppressive.

The implications of this progressive indoctrination present America with an existential challenge. If allowed to continue into the next generation, the United States will be destroyed.

For Jews, the threat this indoctrination poses is immediate, as a survey published last week by Harvard-Harris demonstrated.

Harvard-Harris asked their respondents’ views on the Israel-Hamas war, and more broadly, about Jews and Jew-hatred. The answers showed that unlike their parents and grandparents, young Americans have embraced a comprehensive, internally consistent and genocidal hatred for Israel and Jews.

Two-thirds of Americans aged 18 to 24 believe that Jews are oppressors and should be treated as such. Around 70% in that same age bracket believe that antisemitism is rising in the United States generally and on university campuses specifically. They believe that calls for genocide of Jews are hate speech and a form of harassment.

At the same time, 53% of them think this harassment and hate speech should go unpunished.

Similarly, 66% of 18- to 24-year-olds agree that Hamas’s attack on Oct. 7 was genocidal. All the same, 60% believe it was justified.

Logically flowing from these sentiments, 51% of young Americans believe that the proper end of the Palestinian-Israel conflict is the destruction of the Jewish state and its replacement with a Hamas-controlled Palestinian entity. That is, the majority of young Americans support the annihilation of the Jewish people.

Unlike the generals’ “small, smart army” doctrine, it took several weeks for the public to see the devastating consequences of their “America-dependence doctrine.”

America in a holding pattern

In the immediate aftermath of Oct. 7, their faith in American support seemed to be borne out. President Joe Biden and his top advisers pledged their total support for Israel. Biden deployed U.S. aircraft carrier groups to the Eastern Mediterranean and promised $14.3 billion in supplemental military aid to Israel to ensure that Israel has what it needs to successfully win the war.

But in recent weeks, particularly since Israel resumed its operation in Gaza at the end of November after the 10-day hostages-for-terrorists ceasefire, that assessment has changed dramatically. The public has realized that friendliness and declarations of solidarity aside, the United States does not share—and in some areas opposes—Israel’s war aims. To win the war, Israel must eradicate Hamas in Gaza and remove the threat Hezbollah poses to northern Israel. It must also take action to prevent the Houthis from maintaining their effective maritime blockade of the Port of Eilat.

On all of these fronts, Biden and his top aides have made clear that their goals are not the same as Israel’s. They do not seek the eradication of Hamas and the return of the hostages. They seek the end of the war and the return of the hostages. And at the end of the war, they want to rebuild Gaza. They want to use the war’s end as a means to compel Israel into a “peace process.” The goal of that process is to establish a Palestinian state in Gaza, and Judea and Samaria, led by terrorists from the Palestinian Authority which, like Hamas, seeks the annihilation of the Jewish state.

In Lebanon, the administration seeks to prevent war, even though doing so will leave Hezbollah with its capacity to invade the Galilee and destroy strategic targets all over Israel with its massive missile arsenal.

As for Yemen, the United States has demanded that Israel take no offensive action against either the Houthis or the Iranian Revolutionary Guard Corps’ overlords directing Houthi operations from their spy ship in the Red Sea.

Instead, U.S. Defense Secretary Lloyd Austin has formed a multinational task force from which Israel has been excluded. While its purpose is subject still to speculation, to many U.S. and Israeli observers, it appears that America intends to use its coalition to beef up its efforts to intercept Houthi missiles and drones launched against merchant vessels in the Red Sea. That is, as with Hezbollah, the U.S. goal vis-à-vis the Houthis seems to be to end Houthi assaults on merchant ships without diminishing their capacity to carry them out.

As for military supplies, the $14.3 billion is still languishing in Congress. It won’t be considered until Congress reconvenes on Jan. 9 after the Christmas and New Year recess.

It will take years to correct the damage the generals wrought by reducing the size of the IDF and inducing its total dependence on the United States.

‘The IDF is changing its view’

But this week, the Defense Ministry let it be known that it is moving to correct the situation. On Tuesday, Ynet reported that the Defense Ministry is initiating what it refers to as “Independence Project.”

According to the report, the Defense Ministry is launching a crash program with Israel’s military industries and major industrialists to make Israel independent in everything related to ordnance. In the initial phase, Israel will begin producing bombs for its aircraft. Jerusalem also intends to expand its production of tank and artillery shells, as well as assault rifles and bullets. Separately, there is increased discussion regarding the establishment of a missile force as an independent arm of the IDF. The force would reduce reliance on the air force and develop more versatile, more easily defended missile launch platforms and massively expand Israel’s missile and drone arsenals.

After meeting with Defense Ministry Director General Maj. Gen. Eyal Zamir, Ron Tomer, the head of Israel’s Industrialists Union, told Ynet, “The war demonstrates our need for a powerful and advanced industrial base to ensure Israel’s national strength and independent capabilities. The IDF is changing its view of how it arms its forces, enlarging domestic production lines in order to be less dependent on ordnance from abroad. The ideal of a small high-tech military did not prove itself.”

Brick and others argue that had Hezbollah joined Hamas in invading and bombing Israel on Oct. 7, Israel may well have been destroyed that day. A combination of Hezbollah’s 10,000-man Radwan Brigades perched at the border and capable of invading the Galilee, and a barrage of up to 4,000 missiles with various payloads targeting Israel’s air bases, and other strategic sites and civilian population centers every day for weeks, would have caused irreparable damage equal in force to a nuclear bomb.

Iran’s decision not to involve Hezbollah on Oct. 7 has given Israel the opportunity to reorganize its forces and prepare for the multi-front war that awaits us. We don’t have a moment to lose. 


Originally published at JNS.org.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israeli Supreme Court overrules elected officials to retain unlimited power

Israeli Supreme Court overrules elected officials to retain unlimited power

ANIEL GREENFIELD


The Supreme Court hears petitions, Sept. 28, 2023. Photo by Chaim Goldberg/Flash90.

Israel’s political system spent much of the year grappling with a long overdue effort to restore some checks and balances on the judiciary. After months of rioting, hysterical protests and attacks on the military, the only thing that passed was a law that prevented the Supreme Court from overruling laws passed by a democratically elected government because it thought them “unreasonable.”

Predictably, the Supreme Court rejected any limitations on its otherwise unlimited power and announced that it retains total power over the people.

So much for the “reasonableness.”

“The High Court of Justice on Monday struck down the basic law for repealing the reasonableness clause by a majority of 8 justices who opposed the law against 7 who supported it,” reported The Jerusalem Post.

The High Court also approved its own power to strike down basic laws as a general matter by a vote of 12-3.

How nice of it.

“Outgoing President of the High Court, Esther Hayut, was among the majority who struck [down] the law. In the draft of the verdict, Hayut wrote that ‘the Basic Law constitutes a significant deviation from “the evolving constitution” and therefore must be accepted with broad consensus and not by a narrow coalition majority,’” according to the Post.

There’s no constitution, evolving or otherwise, only the whims of leftists like Hayut and coalition governments depend on narrow coalition majorities. What Hayut is really saying is that elected officials can never pass a law limiting her power.

“Justice Ofer Grosskopf joined Hayut’s opinion and stated, ‘The demand to apply the law to those at the top of the pyramid is at the heart of our rules, no person is exempt from the rule of law,’” the report continues.

Except the Supreme Court. But by the rule of law, the justices mean their rule. Their whole point is that there is no rule of law, only judicial tyranny divorced from the constitution or anything democratic, legal or enduring.

That’s the whole point of justices being able to strike down laws based on a standard as vague as “meaningfulness.”

Some people would say that Israel has bigger problems right now. Perhaps. That was always true. But having a leftist judiciary in control of political decisions, and military ones, crippled Israel’s ability to fight Islamic terrorism for decades. The current coalition sacrificed a great deal to place the lightest limitation on the judicial jackboot, with the expected outcome.

The judiciary will maintain its totalitarian rule and cripple any response to Islamic terrorism. Especially any responses that depend on the legal system.

This is why Soros and his ilk have invested a lot of money in building up an empire of nonprofits that can wage constant lawfare.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com