Palestyńczycy sprawdzają w tym tygodniu ogromną dziurę po izraelskich nalotach na Gazę. Izraelskie wojsko twierdzi, że „obecnie uderza w cele terrorystyczne Hamasu” na terytorium Palestyny. Zdjęcie: Agencja Anadolu/Agencja Anadolu za pośrednictwem Getty Images
Waszyngton w ONZ: chcemy zawieszenia broni w Gazie
Marta Urzędowska
Amerykanie przedstawili własny projekt rezolucji ONZ wzywający do czasowego zawieszenia broni w Strefie Gazy i porzucenia przez Izrael planów ofensywy w Rafah na południu enklawy. Jednocześnie zaostrza się sytuacja na północy Izraela: Hezbollah odpala rakiety, Izraelczycy bombardują składy broni szyickiej bojówki.
Trwa ostrzał na granicy z Libanem. Miejscowi Izraelczycy bez szans na powrót do domów
Izraelczycy walczą jednocześnie na północnej granicy, gdzie Hezbollah, libański sojusznik Hamasu, regularnie ostrzeliwuje terytorium Izraela. W ostatnich dniach ostrzał się nasilił – we wtorek na przygraniczne miejscowości,w tym Margaliot i Arab al-Aramszę, poleciały pociski artyleryjskie Hezbollahu.
Dzień wcześniej Izraelczycy ostrzelali przygraniczne tereny w południowym Libanie, w okolicach Sydonu, gdzie Hezbollah ma swoje bazy. Jak podaje izraelska armia, udało się zniszczyć m.in. magazyny broni. Na nagraniach w mediach społecznościowych widać eksplozje w miejscowości Gazije, ok. 30 km od granicy z Izraelem.
Choć Hezbollah, który podobnie jak Hamas ma wsparcie Teheranu, atakuje izraelskie tereny przygraniczne niemal od początku wojny w Gazie, dotąd nie doszło do większej konfrontacji. Żadna ze stron nie pali się do wojny na wielką skalę.
Mimo to z powodu ostrzału Hezbollahu izraelskie tereny przy granicy z Libanem zostały ewakuowane – ludzie przenieśli się do hoteli w innych częściach kraju. O ile dziś, kiedy izraelska armia jest bliska pokonania Hamasu, mieszkańcy terenów w pobliżu Strefy Gazy powoli wracają do domów, o tyle Izraelczycy z północy nie mają na powrót szans.
Ameryka zmienia stanowisko? Po raz pierwszy jest otwarcie za rozejmem
Proponując projekt rezolucji, która wzywa do zakończenia walk w Gazie, Amerykanie po raz pierwszy wprost poparli zawieszenie broni w enklawie. Wcześniej Waszyngton stał na stanowisku, że Izraelczycy, którzy mają prawo bronić się przed terroryzmem, mogą prowadzić operacje militarne w Gazie do czasu, aż ostatecznie unieszkodliwią Hamas.
Jednak w ostatnich tygodniach narastają głosy, że koszty wojny dla palestyńskich cywilów są zbyt duże. Choć statystyki dotyczące liczby ofiar przekazywane przez Hamas są trudne do zweryfikowania, sama izraelska armia potwierdza, że blisko dwie trzecie zabitych to cywile, a w zamieszkanej przez ponad 2 mln Palestyńczyków Gazie nie da się uniknąć cywilnych ofiar.
Niepokój świata o los mieszkańców Strefy w ostatnich dniach nasilają zapowiedzi izraelskiego rządu, z których wynika, że armia planuje ofensywę lądową w Rafah, mieście położonym na samym południu enklawy, na granicy z Egiptem. Schroniły się tam setki tysięcy uchodźców, z których większość koczuje w namiotach – w sumie jest tam obecnie 1,5 mln ludzi.
Izraelczycy przekonują, że – choć wcześniej zapewniali, iż w Rafah uchodźcy będą bezpieczni – dziś nie mają wyboru i muszą przypuścić atak. Na miejscu są bowiem aktywne cztery bataliony Hamasu, co oznacza kilka tysięcy uzbrojonych terrorystów. I mimo że izraelskie władze twierdzą, że przed atakami ewakuują miejscowych cywilów, Palestyńczycy nie mają już dokąd uciec. Na północ od Rafah są ruiny i izraelska armia, na południe – Egipt, którego władze powtarzają, że Palestyńczyków nie wpuszczą. Od dwóch tygodni budują na Synaju mur otaczający strefę buforową, ale w niej zmieściłoby się najwyżej kilkadziesiąt tysięcy uchodźców.
Argumenty Izraela nie przekonują zachodnich sojuszników. Waszyngton, Londyn i Unia Europejska od tygodni powtarzają, że szturm w Rafah nie powinien wchodzić w grę, bo koszty dla cywilów będą zbyt duże. A obecna decyzja USA o przedłożeniu projektu rezolucji w Radzie Bezpieczeństwa jest jak dotąd najbardziej zdecydowanym głosem sprzeciwu ze strony najważniejszego sojusznika Izraela.
Projekt rezolucji: ofensywa krzywdziłaby cywilów. Nie powinna mieć miejsca
Z projektu przedstawionego przez administrację Joego Bidena wynika, że czasowe zawieszenie broni powinno się rozpocząć „tak szybko, jak tylko będzie to wykonalne” – co zostawia Izraelczykom nieco przestrzeni na podjęcie decyzji.
W tym punkcie amerykański projekt różni się od wcześniejszego, przedstawionego przez Algierczyków, w którym domagano się natychmiastowego rozejmu.
We wtorek w RB odbyło się głosowanie nad projektem Algierczyków – został zawetowany przez Amerykanów, bo domagał się natychmiastowego zawieszenia broni. Według Waszyngtonu, rezolucja w takim kształcie naraziłaby przyszłe rozmowy o trwałym zakończeniu wojny – jak przekonywała na forum Rady Linda Thomas-Greenfield, ambasador USA przy ONZ, dziś, kiedy nadal trwają negocjacje między Hamasem i Izraelem, nie jest dobry moment na apele o natychmiastowe przerwanie walk.
Trzynastu członków RB było za algierskim projektem, Amerykanie byli przeciwni, Brytyjczycy – wstrzymali się od głosu.
Amerykański projekt proponuje, by Rada ustaliła, że “w obecnych okolicznościach ofensywa lądowa w Rafah skutkowałaby dalszą krzywdą cywilów i dalszym ich przesiedlaniem, w tym potencjalnie do sąsiednich krajów, co miałoby poważne implikacje dla regionalnego pokoju i bezpieczeństwa”. Autorzy wnioskują więc, że „taka ofensywa lądowa nie powinna mieć miejsca”.
Jednocześnie projekt w ostrych słowach potępia atak Hamasu na Izrael, „porywanie i zabijanie zakładników, mordowanie i przemoc seksualną, w tym gwałty”. Amerykanie krytykowali poprzednie projekty rezolucji w sprawie Gazy właśnie dlatego, że nie stwierdzały wprost, że to palestyńscy terroryści winni są rozpętania obecnej wojny. Nie jest jasne kiedy i czy w ogóle Rada zagłosuje nad wersją zaproponowaną przez Amerykanów.
Amerykańską decyzję, by za pośrednictwem ONZ zażądać od izraelskich sojuszników rozejmu i wycofania z planów ataku na Rafah, komentują eksperci.
„Podejrzewam, że Izrael będzie się martwił o wiele bardziej tym nowym projektem niż nawet znacznie mocniejszymi żądaniami innych członków” – napisał w mediach społecznościowych Richard Gowan z International Crisis Group.
Choć sam projekt oznacza wyraźne zaostrzenie stanowiska USA, nie wiadomo, czy przejdzie. By został przyjęty, w liczącej 15 członków RB potrzebnych jest dziewięć głosów „za”, nie może być ani jednego weta ze strony pięciu stałych członków Rady, wśród których są USA, Francja, Wielka Brytania, Rosja i Chiny.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com