Fathi Muhammad z rzeźbą Abu al ‘Alaa al Ma’arri, 1944
„Cywilizacja i islam to dwie różne rzeczy”
Anjuli Pandavar
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Gdyby Sachedina wiedział o starciu Galileusza z papieżem, mógłby pomyśleć, że lepiej byłoby w ogóle nie wdawać się w takie kłopoty. Przynajmniej Galileusza trzeba było zaciągnąć siłą przed Stolicę Apostolską; nie stawił się na chłostę z własnej woli. W serii pogłębiających się upokorzeń w ciągu „w sumie trzech godzin i dziesięciu minut” rozciągających się na dwa dni, Sachedina próbował wyjaśnić ajatollahowi swoją pracę jako naukowca, podczas gdy ten niegrzecznie i z rosnącą irytacją i niegrzecznością, zabraniał Sachedinie wypowiadania się na temat islamu. Sachedina, coraz bardziej zirytowany, wspomina:
Poinformowałem ajatollaha, że jestem jednym z siedmiu amerykańskich profesorów, którzy zostali zaproszeni… do udziału w warsztatach w Teheranie… na temat społeczeństwa obywatelskiego i dialogu cywilizacyjnego… On [ajatollah Sistani] przerwał mi, mówiąc, że mogę wypowiadać się na temat cywilizacji, ponieważ „to nie jest Islam”. „Cywilizacja i islam to dwie różne rzeczy”.
W dzisiejszych czasach nierzadko słyszy się określenie Izraela jako „kanarka w kopalni”. Ludzie tacy jak Abdulaziz Sachedina, którzy podtrzymują marzenie o reformach islamskich i machają zgniłą marchewką „dialogu cywilizacyjnego [lub międzywyznaniowego]”, dostarczają tej małej bańki tlenu, która utrzymuje kanarki przy życiu, podczas gdy życie dookoła jest dławione. Izrael jest w istocie „ostatnim bastionem cywilizacji” i jeśli można przyjąć, że następuje implozja cywilizacji na Zachodzie i trwa ślepa, uparta odmowa (również części Izraelczyków), przyznania tego, kim jest ich prawdziwy wróg, to naprawdę jest to nasz ostatni bastion.
Cywilizacja i islam to nie tylko dwie różne rzeczy, to dwie przeciwstawne rzeczy. Jedno może istnieć tylko zamiast drugiego. Islamu nie można urzeczywistnić bez ostatecznego aktu barbarzyństwa:
Ostatnia godzina nie nadejdzie, aż muzułmanie nie będą walczyć z Żydami i muzułmanie ich zabiją, a Żydzi ukryją się za kamieniem lub drzewem, a kamień lub drzewo powie: muzułmaninie lub sługo Allaha, tam jest za mną Żyd; przyjdź i zabij go; lecz drzewo gharkad nie powie tego, bo jest to drzewo Żydów.
Oczywiście jest to cieszący się złą sławą hadis o ludobójstwie, (Sahih Muslim 6985). My, ex-muzułmanie, znamy ten hadis. Wiemy również, że nie ma sensu być muzułmaninem, jeśli nie można dotrzeć do Ahiry, życia pozagrobowego. Według tego hadisu pomiędzy muzułmanami a życiem pozagrobowym stoją Żydzi. Wiemy, że ten hadis jest traktowany bardzo poważnie przez każdego muzułmanina, a nie tylko przez „ekstremistów”. Największą tragedią jest niestety to, że Żydzi znający ten hadis nie wierzą, że ktokolwiek mógłby go potraktować poważnie, bo jest tak groteskowy, poza tym wszyscy znają jednego lub dwóch miłych muzułmanów, więc hadis musi być błędny. Z jakiegoś powodu uważają, że tylko jedna grupa ludobójców może wpaść na pomysł ostatecznego rozwiązanie. Nikt poza nami, ex-muzułmanami, nie jest w stanie wyprowadzić Żydów z błędu, z ich fatalnego islamskiego romantyzmu.
To prowadzi nas do gatunku tytułów w mediach, które pojawiały się w ciągu ostatnich kilku dni: „Samotny Izrael”, „Izrael stoi sam”, „Izrael pójdzie sam” itp. Co prawda, nie niesie to za sobą takiej samej rezygnacji jak, powiedzmy, „Izrael izolowany” lub „Izraelskie państwo-parias”. Myślę, że mogło być gorzej. Ale czy jest tak źle, jak się wydaje, a jeśli tak, to czy musi tak być? To, drogi ex-muzułmaninie, zależy w dużym stopniu od nas.
Innym zjawiskiem w świecie po 7 października są szanowani dziennikarze wątpiący w to, czy Hamas da się wykorzenić. To uczciwe pytanie, ale posłuchaj uważniej, a szybko zauważysz, że podstawą wątpliwości jest to, czy „ideologię” można wykorzenić. Czasami „ideologię” określa się jako „ideologię Hamasu”. Co za tajemnica. Czym mogłaby być ta „ideologia Hamasu”? Nikt ci nie powie, że Hamas to w rzeczywistości arabski akronim Islamskiego Ruchu Oporu (tu słychać zgrzyt zębów). Trochę to zbyt bezpośrednie; bardzo mało dwuznaczności, za którą można się ukryć. Trzymajmy się raczej ideologii akronimu niż ideologii pełnej nazwy.
Taki unik, jeśli chodzi o islam, niestety dotyka także Izrael, gdzie dostępna jest cała gama różowych okularów, od „islamu politycznego” po „islamistyczny dżihadyzm”. Bardzo niewielu chce otwarcie powiedzieć „islam”, więc Islamski Ruch Oporu pozostaje ukryty za Hamasem. W rezultacie muszą zawsze ukrywać „muzułmanina” za „Arabem”, w ten sam sposób, w jaki Brytyjczycy podczas epidemii gangów gwałtów w ich miastach bardzo starali się ukryć „muzułmanina” najpierw za „Azjatą”, a gdy to się nie udało, utknęli za „Pakistańczykami”, co też nie zadziałało. Ukrywanie gwałtu za określeniem „grooming gangs” (gangi podgłaskiwaczy) nadal wydaje się mniej lub bardziej skuteczne.
W ten sam sposób, w jaki Islamski Ruch Oporu zbyt niewygodnie zbliża się do słowa „islam”, tak określenie „ex-muzułmanin” lub „były muzułmanin” za bardzo zbliża się nie tylko do słowa „muzułmanin”, ale także do sugerowania, że jest coś złego w byciu muzułmaninem. Porzucenie islamu oznacza, że z islamem jest coś nie tak. Jeśli uzna się porzucenie islamu, to co stanie się z islamizmem? Musimy mieć nasz islamizm. Jak inaczej ochronimy naszych miłych muzułmanów, za którymi kryjemy nasz sentymentalizm i tchórzostwo? Z jakiegoś niezgłębionego powodu ex-muzułmanie nie chcą jednak nazywać siebie ex-islamistami.
W głębi duszy stroniący od ex-muzułmanów niechętnie przyznają, że ci apostaci nie robią tego ze złośliwości, mogą być po prostu bardziej uczciwi, niż muzułmanie, którzy handlują „islamizmem” i „politycznym islamem”, chcą lub mogą być. Ex-muzułmanie powodują plamy na różowych okularach, dlatego Żydzi w ogóle, a Izraelczycy w szczególności, nie są w stanie przyznać, że jedynym przyjacielem, na którego unikanie nie mogą sobie pozwolić, jest właśnie ten, kto zna islam od środka i ten, który ma wyjątkowe możliwości, aby obnażyć ludobójcza ideologię tkwiącą w religii.
Nie wszyscy ex-muzułmanie dotarli już do tego i wielu nie dotrze, ale jeśli nie będziemy się bać uczciwości, nie będziemy potrzebować ani „wspólnoty”, ani kultu, w których moglibyśmy szukać pocieszenia (z całą pewnością nie potrzebujemy lewicy), i jasno zobaczymy, że porzuciliśmy największe zagrożenie dla cywilizacji. Przekonamy się, że teraz, gdy jesteśmy ex-muzułmanami, naszym największym wkładem w dobro świata jest obrona cywilizacji.
Zastanówcie się nad tym pytaniem, a stanie się jasne, dlaczego istnieje ludobójczy hadis i dlaczego my, odstępcy od islamu, musimy udostępnić Żydom naszą wiedzę i doświadczenie tej przerażającej ideologii, aby mogli chronić siebie i Izrael przed tym, co my wiemy, że nadchodzi, nawet jeśli oni tego nie wiedzą. Będziemy odrzucani, czasem nawet niegrzecznie. Ale to pytanie jest ważniejsze niż irytacja z powodu jakiegoś żydowskiego ignoranta, naiwnego czy tchórzliwego Żyda. Oto dlaczego odstępstwo od islamu kończy się niezachwianym poparciem dla Izraela. My, ex-muzułmanie, możemy pomóc Żydom ocalić cywilizację.
Przypis:
- Abdulaziz Sachedina, “What happened in Najaf?” [no date, presumed late August 1998] http://islam.uga.edu/sachedina_silencing.html
Anjuli Pandavar – Urodzona w RPA w muzułmańskiej rodzinie, czarna Brytyjka, pisarka, która porzuciła islam i którą wyrzucono z jednego z forów dyskusyjnych amerykańskich ateistów pod zarzutem rasizmu, bigoterii i kilku innych grzechów głównych, z których kroplę goryczy przelało jej stwierdzenie, że czarny bandyta to nadal bandyta.
Anjuli Pandavar przedstawia się czasem jako obywatelkę świata. Faktycznie jeździ po świecie, wykłada literaturę angielską, czyta lokalną, pasjonuje się historią, a ta pasja towarzyszy jej od dziecka. Na polskim rynku księgarskim jest dostępna jej książka „Islam. Wiara a człowieczeństwo. Wydana przez wydawnictwo „Stapis” .
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com