Zatrzymać ludobójstwo, sympatycy Hamasu protestują w Helsinkach, 21 października 2023r. (Źródło zdjęcia: Wikipedia)
Jak „przebudzona lewica” stała się głośnymi entuzjastami Iranu
Brendan O’Neill
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Iran rozpoczął zbrodniczy atak w sobotę wieczorem. Wystrzelił w stronę Izraela setki rakiet manewrujących i dronów. Na szczęście Izraelowi, z pomocą Wielkiej Brytanii, Ameryki i Jordanii, udało się przechwycić morderczą salwę, co oznacza, że wyrządzono bardzo niewiele szkód. Nie powinno to jednak umniejszać powagi tego aktu wojny. To pierwszy raz, kiedy Iran bezpośrednio zaatakował Izrael. Zwykle ci teokratyczni tyrani wykonują swoje żydożercze akcje za pośrednictwem pełnomocników: Hamasu, Hezbollahu i Huti. Głęboko niepokojący jest fakt, że Teheran uruchomił teraz własną machinę wojenną i skierował ją na Izrael.
A co mówią nasi samozwańczy radykałowie? Ten rodzaj ludzi, którzy przez ostatnie sześć miesięcy kłębili się na ulicach Los Angeles, Nowego Jorku, Londynu i Berlina, żeby załamywać ręce z powodu wojny? Nie mówią: „Zawieszenie broni teraz!”, to jest pewne. W rzeczywistości niektórzy mówią: „Teraz wojna!” lub przynajmniej wygłaszają tchórzliwe wymówki dla ataku Iranu. Członek Międzynarodowego Komitetu Demokratycznych Socjalistów Ameryki posunął się nawet do zaoferowania „pełnej solidarności z Iranem, gdy ten bierze odwet na syjonistycznym tworze”. Od solidarności z Palestyną po solidarność z podżegającymi do wojny islamistami: tych ludzi ewidentnie napędza nienawiść do Izraela, a nie miłość do pokoju.
Asa Winstanley, dziwak kierujący Elektroniczną Intifadą, określił atak Iranu jako „interwencję humanitarną” – to jak blairyzm pod przykrywką marksistowską – i powiedział „DZIĘKUJEMY, IRANIE”. Palestinian Youth Movement [Palestyński Ruch Młodzieżowy] pochwalił Iran za odwagę „podjęcia działań w celu położenia kresu ludobójstwu [sic!]”. Palestine Solidarity Alliance [Sojusz Solidarności Palestyny] w Hunter College w Nowym Jorku zaoferował Iranowi „solidarność”. Profesor na California State University powiedział, że „Iran zrobił to, czego nie potrafili zrobić wszyscy Arabowie” – czyli dał surową lekcję zarozumiałemu Izraelowi. Wołanie o pokój przekształciło się w sympatię dla wojny – to znaczy, jeśli jest to wojna z „tworem syjonistycznym”.
Sympatia do Iranu rozprzestrzenia się jak zaraza w mediach społecznościowych. Częściowo pochodzi od kawiarnianych rewolucjonistów z pokolenia Z, czyli ludzi, którzy mają w biografiach flagę Pride Parade i myślą, że mężczyźni mogą karmić piersią. Wydają się być samobójczo nieświadomi tego, że Iran ich też nienawidzi. Rzeczywiście, w ostatnich miesiącach uprzywilejowani radykałowie skandowali hasła poparcia dla wspieranych przez Iran Huti w Jemenie – ruchu, który niedawno dokonał egzekucji na 13 studentach za „szerzenie homoseksualizmu”. Siedmiu ukamienowano, dwóch ukrzyżowano. Zestaw aktywistów jest tak zaślepiony nienawiścią do Izraela, że jest nawet gotowy przymknąć oczy na ukrzyżowanie gejów. Jak długo mężczyźni wbijający gwoździe w ręce tych homoseksualistów nienawidzą Izraela tak jak my, wybaczymy im.
Bardziej umiarkowane głosy nie cieszą się z ataku Iranu na Izrael, ale mówią, że jest to wina Izraela. Wręcz mówią, że Izrael sprytnie zaplanował ten atak na siebie, by odwrócić uwagę od „ludobójstwa” w Gazie. O, to przebiegłe państwo żydowskie! Council on American Islamic Relations twierdzi, że regionalna eskalacja jest „przejrzystą” próbą „skrajnie prawicowego rządu Izraela”, mającą na celu „odwrócenie uwagi od ludobójstwa w Gazie”.
Obwinianie ofiar jest tutaj odrażające. Iran wystrzeliwuje w kierunku Izraela setki rakiet, które, gdyby nie zostały przechwycone, zabiłyby i okaleczyły niezliczoną liczbę głównie Żydów, i to jest wina państwa żydowskiego? Co gorsza, jest to dzieło państwa żydowskiego? Izraelczycy zaplanowali tę próbę masowego mordu na własnym narodzie? To jest bigoteryjne zniesławienie zamaskowane jako krytyka polityczna. Pomysł, że Izrael mógłby być gotowy poświęcić życie swoich obywateli, gdyby pomogło to odwrócić wzrok świata od Gazy, jest chorym wymysłem umysłów zdeprawowanych nie do naprawienia przez nastroje antyizraelskie.
Argumentem, jaki wysuwają ludzie obwiniający Izrael, jest to, że Izrael jako pierwszy zaatakował Iran, bombardując irański kompleks w Damaszku na początku tego miesiąca. W ataku zginęło siedmiu czołowych funkcjonariuszy irańskich, w tym Mohammad Reza Zahedi, wiodąca postać irańskiej Gwardii Rewolucyjnej. Mówią więc, że Izrael to zaczął. Sobotni grad rakiet z Iranu był jedynie „odwetem” za izraelskie bombardowania Damaszku. Nawet media głównego nurtu opisują atak Iranu jako „uderzenie odwetowe”. Pozostaje nam wrażenie, że lekkomyślny Izrael, nastawiony na regionalną destabilizację, obrał za cel islamską republikę, która tylko zajmowała się swoimi sprawami. Mówiąc wprost, jest to kłamstwo. Jest to kłamstwo, które może mieć druzgocące konsekwencje dla mieszkańców Bliskiego Wschodu.
Prawda jest taka, że Iran od dziesięcioleci brutalnie oblega Izrael. Poprzez swoich pełnomocników wymordował tysiące Izraelczyków. Faszystowski pogrom, który miał miejsce 7 października, był krwawym dziełem armii antysemickiej wspieranej przez Iran. Od 7 października dwie inne wspierane przez Iran bojówki – Hezbollah i Huti – wystrzeliły setki rakiet w kierunku Izraela. Pomysł, że izraelskie bombardowanie irańskich wojskowych w Damaszku było niesprowokowane, niespodziewane i było sprytnym wybiegiem mającym na celu wciągnięcie biednego małego Iranu w wojnę, jest groteskowym odwróceniem rzeczywistości. Iran już wypowiedział wojnę Izraelowi. I sprowadził wojnę na Izrael. I dał jasno do zrozumienia, że pragnie zniszczyć Izrael. To nawet nie jest zawoalowane. ”Śmierć Izraelowi!”, krzyczą Irańczycy na zgromadzeniach sponsorowanych przez reżim. Te same słowa widnieją na fladze ruchu Huti, który wykonuje brudną robotę dla Iranu w Jemenie.
Z pewnością rozsądniej jest postrzegać izraelski atak w Damaszku jako „uderzenie odwetowe”? Odwet za niewypowiedziane barbarzyństwo z 7 października, za rakiety Hezbollahu i za zjadliwe antysemickie podżeganie do wojny przez Huti? Ci, którzy wściekają się na Izrael i usprawiedliwiają Iran, są tak dalecy od bycia antyimperialistami, jak to tylko możliwe. Przeciwnie, związali swój los z irańskim imperializmem, z teokratyczną tyranią rozsiewającą wojnę, terror i przysługi polityczne w celu wzmocnienie swoich wpływów regionalnych. Cokolwiek głosiłyby ich plakaty, aktywiści ci są obiektywnie prowojenni, obiektywnie opowiadają się za dominacją.
Obwinianie przez zachodnią lewicę Izraela za wszystko i jej ukryte rozgrzeszenie wobec Iranu jest ponuro odkrywcze. Wydaje się, że ci ludzie postrzegają Izrael jako jedynego prawdziwego aktora na Bliskim Wschodzie, a wszystkich innych jako zaledwie reagujących na działania Izraela. Izrael jest autorem losu Bliskiego Wschodu, podczas gdy reszta z nich – Hamas, Huti, a nawet Iran – to po prostu drugorzędni gracze, którzy mieli nieszczęście, że zostali wciągnięci w rozległą i przerażającą grę Izraela. To jest identytaryzm, a nie antyimperializm. Nowe pokolenie radykałów wykształconych w regresywnej ideologii, która głosi, że „biali” ludzie są potężni, a „brązowi” są uciskani, może rozumieć Bliski Wschód tylko w tych samych kategoriach.
Końcowym rezultatem jest demonizowanie Izraela i infantylizacja Iranu. Państwo żydowskie zaczyna być postrzegane jako wyjątkowo wrogie, podczas gdy Iran jest traktowany jako rodzaj dziecka z szeroko otwartymi oczami, które nie może powstrzymać się od ataku na swojego „syjonistycznego” ciemiężyciela. Izrael jest potępiony jako państwo przestępcze, podczas gdy zbrodnie Iranu przeciwko ludzkości są bagatelizowane, a nawet zamazane w pamięci. Do tego zatem prowadzi „przebudzenie”: do współczucia dla jednego z najbardziej zacofanych i represyjnych państw na Ziemi na obłąkanej podstawie, że jego zbrodnicze ataki na Izrael stanowią cios zadany samemu aroganckiemu Zachodowi. Zachęcając naszych młodych do nienawiści do własnych społeczeństw, uczyniliśmy z nich moralną pożywkę dla znacznie gorszego społeczeństwa.
Brendan O’Neill znany brytyjski publicysta i komentator polityczny, wieloletni naczelny redaktor „Spiked” publikujący często w „The Spectator”. W młodości zapalony trockista, członek Rewolucyjnej Partii Komunistycznej i autor artykułów w „Living Marxism”. (Jak się wydaje, z tamtych poglądów została mu wiedza o tym, jak ideologia może odczłowieczać.)
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com