Tadeusz Różewicz, 2003, fot. Krzysztof Wojciechowski / Forum
Korespondencja Tadeusza Różewicza
Stanisław Obirek
Stanisław Obirek / Foto: Tomasz Leśniowski
Dziesięć lat temu 24 kwietnia 2014 roku odszedł Tadeusz Różewicz. Dziesiąta różnica jego śmierci to dobra okazja by wrócić do jego korespondencji, która stopniowo jest udostępniana miłośnikom jego poezji. Jest jej dopełnieniem i jednocześnie komentarzem. Rocznicowo pozwalam sobie na krótką relację z tej lektury. Niektóre tomy cytuję, inne tylko wzmiankuję, ale zapewniam, że listy Różewicza to zupełnie osobny rozdział w historii najnowszej literatury polskiej. Warto go bliżej poznać, choćby po to, by nie do końca ufać jego interpretatorom, którzy w większości wypadków nie poznali się na jego wielkości. Czytając listy poznajemy przede wszystkim niezwykle wrażliwego człowieka i humanistę, dla którego słowo było nazywaniem rzeczy takimi jakim są. Bez upiększeń, ale też bez złudzeń.
Lektura kolejno wydawanych tomów korespondencji Tadeusza Różewicza z przyjaciółmi, to najważniejsze książki jakie przeczytałem w ostatnich latach. Stanowią wnikliwy wgląd w najgłębsze pokłady powojennej kultury polskiej i zwierciadło jej mielizn. Są też swoistym zapisem moralnej wrażliwości bodajże najwybitniejszego poety polskiego i to nie tylko XX wieku. Jako pierwszy ukazał się w 2019 roku tom „Korespondencji” z Tadeusza Różewicza z Henrykiem Voglerem[1]. Dokładniej rzecz ujmując to korespondencja również żon obu artystów Wiesławy i Romy w opracowaniu Anny Romaniuk. Osiem lat później pojawił się znaczniej obszerniejszy tom listów i pocztówek jakie Tadeusz Różewicz wraz z żoną wysyłał do Jerzego i Zofii Nowosielskich, które mają również charakter świadectwa epoki. Poniżej przywołam fragmenty tej korespondencji. Uważna ich lektura[2] przywodziła mi na myśl wielokrotnie fragment z Listu siódmego Platona, w którym filozof powiada: „Żaden rozumny człowiek nie poważy się nigdy zamknąć w niej [mowie] tego, co pojął umysłem, i skazać do tego jeszcze stężenie, któremu ulega cokolwiek się utrwala w znakach pisanego słowa”. A działo się to z prostego powodu. Ile razy zaczynali (dotyczy to zarówno Tadeusza Różewicza jak i Jerzego Nowosielskiego) pisać o czymś ważnym i istotnym, to zaraz przychodziła, jak mantra, fraza – „ale to nie temat na list”, „jak się zobaczymy, o wszystkim opowiem”. Skazani jesteśmy na domysły jak te domówienia i uzupełnienia listów wyglądały w bezpośrednich spotkaniach. Tak się składa, że kilka razy w życiu spotkałem zarówno Jerzego Nowosielskiego jak i Tadeusza Różewicza. Wydaje mi się, że ich bezpośrednie rozmowy wyglądały podobnie – sprawy najważniejsze pozostały niewypowiedziane. A może tak jest w życiu każdego z nas? Nie potrafię o Korespondencji pisać inaczej, jak tylko przywołując właśnie te napomknienia o potrzebie spotkania i rozmówienia się. Zaznaczę przy tym datę i miejsce listu czy kartki. Da to przynajmniej wrażenie przemieszczania się w czasie i przestrzeni wraz z nadawcą i adresatem. Choć przecież nie do końca, bo w kartkach wysyłanych z podróży wspomnianych napomknień o potrzebie rozmówienia się brak. Przy czym dla uniknięcia nużących powtórzeń będę się posługiwał inicjałami TR i JN (oraz WTR jeśli do listu dopisywała się żona Różewicza Wiesława lub ZJN, jeśli list pisała żona Nowosielskiego Zofia). Jak się przekonamy listów sygnowanych przez TR będzie znacznie więcej, i to TR będzie się niepokoił brakiem odpowiedzi i nalegał na reakcję. Ale nie zawsze, a w latach późniejszych te role jakby się odwracają. Przejdźmy więc do napomknień.
Wymowny jest tu zwłaszcza list Różewicza pisany wiosną 1964 roku z Gliwic, w którym aż trzykrotnie wspomina o potrzebie bezpośredniego spotkania. Najpierw pisze: „chciałbym z tobą bardzo o tym porozmawiać (obszernie)”. By za chwilę dodać: „Koniecznie musimy zrobić jakieś ‘seminarium’ i omówić te sprawy, które nas trapią. W zakończeniu tego samego listu dodaje: „nasze sprawy są w zawieszeniu i możemy je omówić przy najbliższym spotkaniu”. Trzy lata później, 17 maja 1967 r. z Gliwic, TR donosi: „O sobie nie piszę, bo to temat nieciekawy (nie do listu… może)”. A w kartce pisanej z wakacji w Skopje 22 sierpnia dodaje: „jak się zobaczymy, to ‘wszystko’ opowiem”. Nie sądzę, by to wzgląd na cenzurę decydował o tym „odkładaniu wszystkiego” do „spotkania w cztery oczy”. Decydujące było przekonanie o niemożności przekazania na kartce papieru tego, co skrywa serce.
5 lutego z Gliwic 1968 przesyła Nowosielskim niedokończoną sztukę – „Przesyłam Wam, bo chciałbym z Wami o tym porozmawiać jak będę w Krakowie”. Trzy dni później dosyła „zakończenie”, by pod koniec miesiąca „porozmawiać o całości”. Z kolei 8 sierpnia z Wysowej pisze do Różewicza JN, żałując – „szkoda, że Cię tu nie ma”. To nie jest tylko zdawkowa formuła – brak przyjaciela nawet w uroczym uzdrowisku jest dojmujący. W październiku, już z Wrocławia, pisząc o trudnościach związanych z pisaniem wiersza TR dodaje: ”Muszę kiedyś dłużej pomówić z Tobą o wierszach, o tym jak Ty sobie teraz wyobrażasz wiersz, który może przeczytać dorosły człowiek”. 29 kwietnia 1969 TR pisze z Wrocławia do JN, zapowiadając wizytę w maju, kiedy to „pomówimy o wszystkim”, kończy list w sposób następujący: „Kończę Jurku, choć chciałbym Ci jeszcze dużo dopisać, ale porozmawiamy”. W sierpniu z Wrocławia TR wysłał aż trzy listy (8, 13-14, 26), a w kartce wysłanej 28 dodaje: „Jerzy, mój Drogi, brak mi już bardzo rozmowy z Tobą”. Przejmująca jest ta potrzeba kontaktu z przyjaciółmi.
Przesyłając życzenia wielkanocne 6 kwietnia 1971 TR zwraca się do przyjaciela: „Mam nadzieję, Jurku, że będę mógł z Tobą porozmawiać – co mi jest do życia czasem konieczne”. Poeta dodaje, jedną z częściej powtarzanych próśb: „W związku z tym polecam Ci wstrzymać się od napojów podniecających aż do końca kwietnia”. 18 marca 1973 roku (to drugi z trzech wysłanych w tym miesiącu listów do JN), po dość krytycznych uwagach na temat filmu Wesele Wajdy, a właściwie zarzucając przyjacielowi, że dał się wciągnąć „w ogólnonarodowe ględzenie” „dalszy ciąg obiecuje sobie przy osobistym spotkaniu”.
Jeden z nielicznych, naprawdę długich listów JN napisał 22 listopada 1974 z Krakowa. To mógł być list kończący przyjaźń. Malarz zrywa umowę z Wydawnictwem Literackim na wykonanie obwoluty do Białego małżeństwa. Lektura tekstu sztuki okazała się, jak JN się wyraża – „katastrofą” – obszernie wyjaśnia Różewiczowi powody dla których, nie mógł dotrzymać umowy. List kończy pojednawczo: „Może uda nam się dobrze i ważnie porozmawiać”. TR odpowiada 28 listopada, a więc zapewne zaraz po otrzymaniu listu: „Jurku, jak będziemy u Was, to porozmawiamy”. I dodaje: „Jurku, teraz nie będę (w liście) poruszał tych problemów dot. Białego małżeństwa, jak się spotkamy, to będziemy mieli czas porozmawiać”. To musiała być niezwykle ciekawa rozmowa! Czy kiedyś dowiemy się o czym przyjaciele rozmawiali? Jesteśmy skazani na domysły. Następne lata korespondencji dobitnie świadczą o tym, że różnica zdań nie przeszkodziła przyjaźni.
W 1976 TR dwukrotnie wyraża potrzebę dłuższej rozmowy. 3 września z Wrocławia wysyła kartkę do ZJN, jakby się usprawiedliwiając „wprawdzie Was widziałem, ale mi mało” i dodaje: „Jak przyjadę następnym razem, to będę siedział u Was tydzień – i będziemy gadać od rana do nocy”. A 8 grudnia już tylko do JN dzieli się potrzebą dłuższej rozmowy na temat stosunku do uprawianej przez obu sztuki: „Napisałem 1 dłuższy wiersz (może o śmierci Pier Paola Passoliniego), ale ciągle jeszcze wstydzę się pisać ‘wiersze’ … czy ty czasem wstydzisz się, ze malujesz ‘obrazy’? Musimy o tym pogadać”. No właśnie, jak to jest? Czy poeci się czasem wstydzą swoich wierszy, a malarze obrazów?
W liście pisanym 4 kwietnia 1977 z Wrocławia do ZJN intrygujący dopisek, już po podpisaniu listu przez Tadeusza (i Wiesławę), a więc jakby od niechcenia dodany: „Jurku, czas przepływa coraz szybciej i ja ciągle o tym myślę, że nie doprowadziliśmy naszych rozmów (nie do końca, ale do połowy). Czasem myślę, żebyśmy gdzieś razem pojechali na 3-4 dni (na takie ‘rekolekcje’), pamiętasz, kiedyś byliśmy w Lanckoronie – wprawdzie Ty uciekłeś na drugi albo trzeci dzień (z nudów?). Wydaje mi się, że nie powiedzieliśmy sobie rzeczy najważniejszych. Ciągle wierzę, że inny człowiek może pomóc (może to jest wiara słabeuszów) – wzajemnie ślepy kulawemu)”. Poeta ma 56 lat, malarz 53. Czy udało im się porozmawiać o tym, co najważniejsze? Chyba nie, bo w roku następnym TR dwukrotnie nawiązuje do tej konieczności porozmawiania. 30 lipca wysyła kartkę z Wrocławia z naglącą prośbą: „Drogi Jurku, chciałbym już zaraz teraz z Tobą porozmawiać – potrzeba ‘duszy’ (…). Nie wiem jak Ty, ale ja czasem odczuwam b. dotkliwie brak przyjaciół”. W liście wysłanym z Wrocławia 21 grudnia ta potrzeba jest jeszcze wyraźniej ukonkretniona: „Mało mi kartek świątecznych, dziś od rana potrzebna mi jest rozmowa z Tobą, twoja żywa obecność. A jest to, jak zwykle u mnie, potrzeba fizyczna, zmysłowa – a nie duchowa, mistyczna… człowiek jest mi potrzebny do życia z duszą, ciałem, myślami, a nawet łupieżem na kołnierzu… zaraz, tak jak kawałek chleba i szklanka herbaty”.
Lata osiemdziesiąte stają się bardziej lakoniczne. 27 sierpnia TR wysyła kartkę do ZJN z Warszawy w przededniu wyjazdu do Grecji. Upewnia się tylko, że niebawem się spotkają: „Zobaczymy się w październiku, prawda? A tak by się chciało pogadać! Spróbuję jeszcze zadzwonić”. W kartce z 10 grudnia 1980 jest mowa o niewysłanym liście, który wylądował w papierach, a powód niewysłania może być wyjawiony tylko w osobistym spotkaniu: „pewnie się uśmiejecie ze mnie i z mojego ‘rozdarcia’… ale to będę Wam mógł tylko opowiedzieć osobiście, jak będę u Was”. W kartce wysłanej 19 października 1981 z Wrocławia TR pisze do JN: „Brak mi – dłuższej rozmowy z Tobą”, napomyka o trudnościach „warsztatowych”, ale i ich wyjaśnienie „muszę odłożyć do osobistego spotkania z Tobą”. Jednak nim do niego dojdzie TR, świadom trudności jakie w pisaniu listów ma JN, prosi o „napisanie jak żyjesz”. Tym razem prośba nie pozostała bez echa, 8 listopada z Krakowa JN kreśli bodajże najdłuższy list do TR. To zupełnie niezwykły dokument (s. 297-300) samoświadomości malarskiej Nowosielskiego i bezradności wobec manipulowania (zwłaszcza w kościołach) jego sztuką. List kończy „niecierpliwe oczekiwanie aż się odezwiesz”. Wysłana przez TR 8 czerwca 1982 z dworca w Częstochowie kartka, to zapis podróży do krainy dzieciństwa, ale i o tym lepiej porozmawiać: „powrót do krainy wakacji sprzed 50 lat – w Dolinę Warty. Dało mi to dużo do myślenia. Jak będę u Was to (trochę) opowiem”. Zastanawiające to „trochę”, czyżby i rozmowa nie dawała gwarancji powiedzenia wszystkiego?
Pozostały jeszcze dwie wzmianki o potrzebie rozmowy w korespondencji z 1995 i 1998, co ciekawe to kartki i listy wysyłane przez JN lub JZN. Najpierw spod Krynicy 18 wrześnie 1995 wysyła kartkę JN do WTR i w zakończeniu pisze: „Bardzo chciałbym Ciebie zobaczyć. Mam wiele więcej do powiedzenia, niż ta karteczka może zamieścić”. 25 października ZJN kończą list połączony z życzeniami imieninowymi: „W pierwszej połowie listopada siedzimy w domu – jak masz ochotę, przyjedź, bo jest o czym pomówić”. W 1998 roku w liście JN wyraża najpierw ochotę „napisania dłuższego listu”, a kończy w nastroju minorowym: „Pora już będzie umierać, ale przedtem chciałbym 1-2 rozmówki z Tobą odbyć”. I w ostatnim liście z 16 czerwca JN dziękując za przesłanie książki zawsze fragment. Recykling skarży się, że nie jest w stanie jej solidnie przeczytać, no i że: „Trzeba by pogadać”. Bo przecież rozmowa jest o wiele istotniejsza… Dlatego najbardziej ciekawi mnie rozmowa, w której obszerniej Tadeusz Różewicz z Jerzym Nowosielskim rozmawiali o sprawach, o których Korespondencja zaledwie napomyka. Wiem, że ta ciekawość nie będzie nigdy zaspokojona, ale to wcale nie zmniejsza potrzeby. Wprost przeciwnie – ją wzmaga.
Opublikowany dziesięć lat później tom korespondencji z Ryszardem Przybylskim ma zupełnie inny charakter, bardziej „polonistyczny”. Przybylski jest przede wszystkim krytykiem literackim i literaturoznawcą, który chce dogłębnie zrozumieć tekst. Właśnie dlatego zwraca się do Poety z prośbą o wyjaśnienie nie do końca jasnych znaczeń. Jednak dość szybko tonacja korespondencji się zmienia i staje się przede wszystkim zapisem przyjaźni i potrzeby głębokiego zrozumienia już nie tylko tekstu, lecz także życia w ogóle. Z opasłego tomu Listy i rozmowy 1965‒2014 wybieram tylko kilka fragmentów, w których właśnie ten wymiar ich relacji jest obecny[3]. „Dziękuję Panu za to, co Pan do mnie w tych listach napisał – i proszę nie wspominajmy już więcej osoby T. Różewicza”. Jak się wydaje, te słowa prośby wyznaczyły istotną granicę w ich wzajemnych kontaktach.
Nie oznacza to oczywiście, że w miarę pogłębiania się znajomości i rozwijania się prawdziwej przyjaźni nie pojawią się inne zwierzenia, a nawet wyznania, jak chociażby to z 15 stycznia 1989 roku: „A ja chciałem przywrócić ludziom – zimnym i martwym – trochę ciepła, spustoszyłem się przy tej pracy i wyziębiłem sam do dna – i to było wszystko… próbowałem się uśmiechnąć do ludzi, do świata po roku (1939) – (1945)… i jeszcze później, 68, 80… I jak ja mogę pisać dalej. A przecież się nie myliłem. Jestem uparty”.
Następnie padają ważkie słowa o Bogu i diable, o Jezusie jako Bogu-Człowieku. Cały ten wywód Różewicz kończy pytaniem: „Jestem straszenie smutny, a jeszcze próbuję się uśmiechać, na samym dnie, więc może jeszcze nie wszystko stracone, jak myślisz?”. Od lat 90. pojawia się coraz więcej w twórczości Tadeusza Różewicza pytań metafizycznych, a nawet pytań o miejsce wiary w życiu. Pod koniec 1995 roku, przesyłając przyjacielowi życzenia noworoczne, Różewicz załącza taką oto refleksję o sobie: „ale ja nie wadzę się ani nie kłócę z Bogiem, nie jestem też ateistą… nie mogę wadzić się z pustką, ale próbowałem przez całe życie… odzyskiwać Boga… ale to księga… a ja księgi nigdy nie napiszę”. To właśnie w tych latach miałem okazję poznać Poetę.
No i ostatni i najbardziej obszerny z tomów korespondencji Tadeusza Różewicza jaki ukazał się w opracowaniu Krystyny Czerni ujrzał światło dzienne w 2023 roku zawiera 400 listów i kartek z lat 1946-2011[4]. Wydawczyni tak określa ten tom: „Korespondencja z Porębskim to świadectwo prawdziwej przyjaźni intelektualnej: dyskusje o teorii sztuki, naukowych nowinkach, artystyczne prognozy. Obaj umawiają się regularnie na ‘seminaria’ czy – jak to nazywa poeta – prywatne ‘sympozjony’. Trwająca przez 65 lat korespondencja jest kapitalnym zapisem naszej współczesności – kroniką życia kulturalnego drugiej połowy XX wieku, nie tylko w Polsce.”
I już na zakończenie chciałbym przywołać komentarz Krystyny Czerni już nie tylko do opracowanych przez nią trzech tomów korespondencji (z Nowosielskimi, Przybylskim i Porębskimi), ale również do łączących tych czterech przyjaciół więzów przyjaźni: „Jako asystentka profesora Porębskiego i biograf Jerzego Nowosielskiego, mogłam obserwować relacje tej czwórki przyjaciół z bliska. Krążąc między nimi, jeżdżąc jako posłaniec, przekazując wzajemne pozdrowienia, niekiedy jakieś książki, papiery – czułam się wyróżniona, niezasłużenie dopuszczona do konfidencji. Patrzyłam na ich przyjaźń z zachwytem, podziwem i wzruszeniem. Czterech gigantów pióra i myśli, lecz równocześnie ludzi kruchych, wątpiących i poranionych. Ich wspólna, długa droga przez życie, twórcze upadki i wzloty, wzajemna ciekawość i przywiązanie, lojalność i bezwarunkowe wsparcie w troskach, cierpieniu i chorobie. Prawdziwy cud przyjaźni, która urosła do jednej z najwyższych wartości w życiu, mającej wymiar – jak miłość małżeńska – sakramentalny. Wierność na dobre i na złe, wzajemne prowadzenie się do zbawienia”[5]. Pozostaje oczekiwanie na dalsze tomu listów (w opracowaniu korespondencja w malarzem Jerzym Tchórzewskim) i smakowanie tego co już jest do naszej dyspozycji.
- Korespondencja. Wiesława i Tadeusz Różewiczowie, Romana i Henryk Voglerowie, zebrała, z rękopisów odczytała i przypisami opatrzyła Anna Romaniuk, Wrocław, Wydawnictwo Warstwy 2019.
- Tadeusz Różewicz, Zofia i Jerzy Nowosielscy, Korespondencja, wstęp i opracowanie Krystyna Czerni, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2009. ↑
- Ryszard Przybylski, Tadeusz Różewicz, Listy i rozmowy 1965‒2014, wyd. Krystyna Czerni, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2019.
- Pisanie jest tylko dodatkiem. Korespondencja 1946–2011. Wiesława i Tadeusz Różewiczowie, Anna i Mieczysław Porębscy, wyd. Krystyna Czerni, Wrocław, Wydawnictwo Warstwy 2023.
- Krystyna Czerni, Tadeusz Różewicz w drodze do Emaus, Teologia Polityczna, 4.10.2021 (w: https://teologiapolityczna.pl/krystyna-czerni-tadeusz-rozewicz-w-drodze-do-emaus-1 dostęp 2304.2024)
Stanisław Obirek – (ur. 21 sierpnia 1956 w Tomaszowie Lubelskim) – teolog,
historyk, antropolog kultury, profesor nauk humanistycznych, profesor zwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, były jezuita.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com