Zdjęcie zostało po raz pierwszy opublikowane na azjatyckim koncie na Instagramie, na którym udostępniono kilka zdjęć związanych z wojną w Gazie.
Rafah przypomina nam o nikczemności Hamasu
Brendan O’Neill
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Dlaczego tak wielu na Zachodzie zdejmuje odpowiedzialność z Hamasu za katastrofę w Gazie?
To nie był Izrael. Izrael pomógł ułatwić ewakuację ponad 900 tysięcy cywilów. To był Hamas. Aby zobaczyć zło Hamasu, spójrz na Rafah.
Po wystrzeleniu przez Izrael rakiety, która według informacji Hamasu uderzyła w obóz dla wysiedlonych Palestyńczyków w Rafah, doszło do „światowego oburzenia”. Według ministerstwa zdrowia kierowanego przez Hamas w Gazie zginęło 45 cywilów. Premier Izraela Benjamin Netanjahu nazwał to „tragicznym wypadkiem”. Materiał filmowy z płonącego obozu jest skrajnie ponury. [Ale to nie izraelska rakieta go spowodowała –M.K..] I to Hamas ponosi za to ostateczną odpowiedzialność. To Hamas zmienił Rafah w pierwszą linię frontu w swojej apokaliptycznej wojnie przeciwko Żydom. To Hamas zamienił tę dawną „bezpieczną strefę” w jedną z najmniej bezpiecznych stref na Ziemi. Nic lepiej nie oddaje bezwzględności i cynizmu islamofaszystów niż okrutny los, jaki spotyka obecnie Rafah.
Nie dowiesz się o tym z publicznej dyskusji. Przegląd mediów głównego nurtu lub tweetów „przebudzonych” pozwala wybaczyć myślenie odbiorców mediów, że Izrael atakuje Rafah dla sportu. Zarówno stuknięta lewica, jak i pokręcona prawica nawet nazywają „tragiczny wypadek” w Rafah „Holokaustem w Rafah”. Jest to najbardziej obrzydliwa inwersja Holokaustu, w której słuszny pościg Izraela za faszystami, którzy dokonali pogromu z 7 października, zostaje przemianowany na „faszyzm”; gdzie wojnę z ludobójczymi terrorystami Hamasu ponownie postrzega się jako „ludobójstwo Palestyńczyków”. Wojna to pokój, wolność to niewolnictwo, antyfaszyzm to faszyzm.
Prawda jest taka, że Hamas nie tylko koszmarnym pogromem rozpoczął wojnę między Izraelem a Hamasem – ale także sprowadził ją do Rafah. Świadomie, zdecydowanie i bez choćby przelotnej myśli o wpływie, jaki może to mieć na tamtejszych ludzi. Rzeczywiście, jak niechętnie przyznają niektóre doniesienia prasowe, Hamas zaatakował Izrael z Rafah na kilka godzin przed tym, jak Izrael odpowiedział ogniem rakietami, które być może pośrednio spowodowały ten tragiczny wypadek. Hamas wystrzelił osiem rakiet z Rafah w kierunku Tel Awiwu. Organizacja przechwalała się swoim „poważnym atakiem rakietowym”. Hamas wykorzystywał Rafah jako miejsce działań wojennych. Wiadomo było, jakie będą konsekwencje. Hamas zaprosił wojnę do Rafah i wojna nadeszła.
Od jakiegoś czasu Hamas czyni z Rafah główną bazę swojej ludobójczej krucjaty przeciwko państwu żydowskiemu. Nękany przez IDF w reszcie Strefy Gazy, Hamas ukrył się w Rafah, „bezpiecznym” miejscu dalszego prowadzenia wojny. Izrael uważa, że Hamasowi pozostało sześć batalionów i że cztery z nich działają z Rafah. Z Rafah wystrzelono wiele rakiet. Jedna zabiła czterech żołnierzy IDF. Inne spadły na terytorium Izraela, miały zabijać Żydów. W Rafah przetrzymywani są izraelscy zakładnicy. Hamas wykorzystuje Rafah jako bazę do prowokowania, szantażowania i ataków na państwo żydowskie. Jeśli nienawidzisz tego, co zdarzyło się w Rafah, jeśli nienawidzisz tego, że miasto zostało wciągnięte w wir wojny, powinieneś nienawidzić Hamasu.
Oczywiście elokwentni moraliści z Zachodu, hałaśliwi propagatorzy leniwego, poprawnego myślenia, wolą nienawidzić Izraela. Obwiniają Izrael za wszystko, nawet za rzeczy, które zrobił Hamas, takie właśnie jak skazanie Rafah na wojnę. Katastrofa w Rafah powinna była otworzyć oczy zachodnich opiniotwórców na zło Hamasu. Na orzeźwiającą prawdę, że jest to ruch tak pozbawiony podstawowej przyzwoitości, że chce ukryć się wśród infrastruktury humanitarnej, wykorzystać miasto wyznaczone jako przestrzeń bezpieczną od wojny. IDF z pewnością ma rację, że wykorzystywanie przez Hamas Rafah do przechowywania broni, przetrzymywania zakładników i strzelania rakietami stanowi „systematyczną eksploatację obiektów i przestrzeni humanitarnych”.
A mimo to wielu na Zachodzie, zwłaszcza tych o „przebudzonych” przekonaniach, nie uważa Hamasu za odpowiedzialnego za cokolwiek. Ich zbiorowy oskarżający palec stale wskazuje na Izrael. Bez wątpienia uważają to stanowisko za „postępowe”, a nawet „antyimperialistyczne”, ale tak naprawdę w ich nieustannym uniewinnianiu Hamasu ujawnia się ponury nurt rasowego paternalizmu. Wydaje się, że ich pogląd jest taki, że Izrael jest jedynym znaczącym aktorem w tym konflikcie, a Palestyńczycy są tylko ofiarami. Izrael podejmuje decyzje, Palestyńczycy ponoszą konsekwencje – kropka.
To gadanie całkowicie pozbawia palestyńską stronę sprawczości. Uwalnia to także od winy faszystów z Hamasu. Reprezentuje globalizację polityki tożsamości, według której tylko siły „białe” mogą być pociągane do odpowiedzialności za to, co robią, podczas gdy siły „nie-białe” należy usprawiedliwiać, wyjaśniać ich czyny i wybaczać. Za dętym antykolonializmem izraelofobicznej lewicy kryje się obrzydliwie kolonialne przekonanie, że Arabowie to w zasadzie przerośnięte dzieci, których nigdy nie należy osądzać – nawet wtedy, gdy niewielka część tego narodu rozpocznie pogrom przeciwko państwu żydowskiemu i wywoła wojnę na palestyńskich terytoriach. Spójrzcie na podwójny rasizm „przebudzonej” lewicy: rasizm polegający na nienawiści do państwa żydowskiego ponad wszystko inne i rasizm polegający na odmowie potępienia Palestyńczyków za cokolwiek i kiedykolwiek. Rasizm nierealistycznych oczekiwań wobec Izraela i rasizm braku oczekiwań wobec Palestyńczyków.
Widzimy to często w zachodnich relacjach z wojny Izrael-Hamas – niewidzialność Hamasu. Pomyśl o tym, jak rzadko słyszymy o operacjach Hamasu. O jego ostrzeliwaniu żołnierzy IDF. O jego minach-pułapkach w rozległej sieci tuneli. Także o wystrzeliwaniu rakiet na Izrael. I, co najważniejsze, ilu jego walczących ludzi zostało zabitych przez IDF. Media głównego nurtu nie poczyniły żadnych wysiłków, aby dowiedzieć się, ile spośród palestyńskich ofiar śmiertelnych w tej wojnie stanowili uzbrojeni faszyści z Hamasu, zabici w ramach rozpoczętej przez nich wojny przeciwko państwu żydowskiemu. Obserwatorzy, którzy postrzegają Izrael jako jedynego aktora w regionie godnego potępienia, wymazują Hamas z katastrofy, której sam był autorem. To oszukańcza propaganda wojenna udająca reportaż.
Końcowym rezultatem tego nieuczciwego przedstawiania Rafah jako miejsca zbrodni dokonywanej przez Izrael jest to, że Hamas zyskuje moralną przykrywkę, aby móc kontynuować wojnę z Żydami. Kiedy Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości wyniośle żąda, aby Izrael trzymał się z daleka od Rafah, zasadniczo mówi: „Pozostawcie Rafah Hamasowi”. Kiedy administracja Bidena potępia Izrael za „niszczycielski” atak rakietowy na Rafah, nieświadomie ośmiela terrorystów z Rafah, którzy pierwsi zaatakowali Izrael. A kiedy główny prokurator Międzynarodowego Trybunału Karnego porównuje Hamas do IRA i mówi, że Wielka Brytania nie zbombardowała Belfastu w latach siedemdziesiątych i dlatego Izrael nie powinien dzisiaj bombardować Rafah, demonstruje szokujący analfabetyzm historyczny i moralny globalistycznych elit; ich niezdolność do zrozumienia, jak egzystencjalne jest zagrożenie, jakie Hamas stanowi dla Izraela i jak bezbronna jest sama cywilizacja zachodnia wobec zagrożenia ze strony radykalnego islamu.
Jeśli na tym etapie wojny Izrael-Hamas nie potępiacie Hamasu, jeśli nie wzywacie go do oddania zakładników i poddania się Izraelowi, to jasne jest, że waszą troską nie jest ratowanie życia Palestyńczyków, ale upokorzenie państwa żydowskiego. Nie walczycie o zakończenie wojny – dajecie osłonę zbrodniom Hamasu. Wszyscy moralni ludzie, którzy podobnie jak Spiked chcą ocalić Rafah i resztę Palestyńczyków przed dalszą przemocą, powinni za priorytet uznawać całkowitą i ostateczną klęskę Hamasu.
Od redakcji „Listów z naszego sadu”
Artykuł pisany przed ustaleniami armii izraelskiej. Dwie rakiety wystrzelone przez Izrael uderzyły w komórkę Hamasu znajdującą się w znacznej odległości od namiotowego obozu przesiedleńców, likwidując dwóch wysokich dowódców Hamasu. Były to rakiety precyzyjne o małej szerokości rażenia i nie mogły spowodować pożaru w odległym obozie. Pierwsze hipoteza, że odłamek uderzył w zbiornik paliwa szybko się rozpadła, palestyńskie nagrania i podsłuchane rozmowy telefoniczne wskazują, że w pobliżu obozu wybuchł wyładowany amunicją samochód terrorystów. Prawdopodobieństwo, że ten wybuch spowodował odłamek izraelskiej rakiety jest bliskie zera. Nadal są tu poważne niejasności. Pierwsza reakcja premiera Netanjahu była typowa. Ponieważ nie możemy niczego wykluczyć, zakładamy, że mógł się zdarzyć wypadek spowodowany przez nasz ogień rakietowy. Podobnie jak w przypadku szpitala Al-Ahli, na oskarżenie, że szpital został zburzony i zginęły setki ludzi – Izrael odpowiedział: nie znamy faktów, musimy zbadać co się stało. Ówczesny polski wiceminister, MSZ, Paweł Jabłoński natychmiast napisał:
„Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla bombardowania szpitala Al-Ahli w Gazie, w którym zginęły setki niewinnych cywilów. Odpowiedzialni za tę zbrodnię muszą ponieść sprawiedliwą karę.”Z ważnych przyczyn państwowych przestał domagać sięsprawiedliwej kary, kiedy ponad wszelką wątpliwość okazało się, że na parking szpitala spadła wadliwa palestyńska rakieta i zginęło dziesięciokrotnie mniej ludzi niż kłamało ministerstwo Hamasu.
Również w tym przypadku wiemy już ponad wszelką wątpliwość, że żadna izraelska rakieta nie uderzyła w obóz przesiedleńców, a przyczyny tragicznego pożaru nadal nie są do końca jasne.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com