Archive | 2024/06/10

Tylko obywatele sowieccy wiedzą, jak czeka się na aresztowanie, więzienie i prawie pewną śmierć, gdy nie jest się niczemu winnym

1924 r. Młodzi komuniści salutujący nad grobem Lenina. (Getty Images)


Tylko obywatele sowieccy wiedzą, jak czeka się na aresztowanie, więzienie i prawie pewną śmierć, gdy nie jest się niczemu winnym

Tatiana Czerniawina


Miesiąc nocnych męczarni, nasłuchiwania każdego szmeru, a stało się to, kiedy wracaliśmy z pracy. O takiej porze łatwo nie być w domu, ale usłużny komunista, kolega z pracy, sprawdził nas telefonicznie. “W domu? No, co tam u was?”
Ta książka jest autobiografią, mogę bowiem mówić tylko o sobie, nie narażając nikogo na więzienie i zsyłkę. Mój los nie różni się jednak od losów tysięcy innych kobiet z inteligencji. Wszystkie od dzieciństwa przeszłyśmy wielką szkołę, aby wyrobić w sobie kulturę, niezbędną nie tylko nam samym, ale i krajowi, któremu pragnęłyśmy służyć swą pracą. Żadna z nas nie była wroga rewolucji i wiele z zapałem poświęcało swe siły budowie nowego porządku. A jednak większości z nas przyszło doświadczyć podobnego: głodu, kiedy nie było czym wykarmić dziecka, wojny domowej, gdy nie było gdzie ukryć go przed kulami, wreszcie więzienia i zsyłki.

Oczywiście jeśli specjalistów, gdy już ich rękami zbudowano wszystko, co można nazwać osiągnięciami rewolucji, uznano za „szkodników”, my stałyśmy się żonami „szkodników”. Była w tym prosta logika: aby unicestwić inteligencję jako klasę, należało zlikwidować nie tylko mężczyzn, ale i kobiety, a wraz z nimi również ich dzieci. Pędzono nas szlakiem bezmyślnej, okrutnej eksterminacji.

Końca terroru, rozpętanego trzy lata temu*, jeszcze nie widać. Nie wiadomo, kto jeszcze ocaleje. Wiem natomiast jedno: że na wolności i w więzieniu wszyscy żyliśmy jednym pragnieniem – opowiedzieć ludziom, co się dzieje w kraju, który wielu uważa za przyszłą krainę ludzkiej szczęśliwości.

*Autorka spisała swoje wspomnienia w 1933 roku (przyp. red.).

Oczekiwanie

Tylko obywatele sowieccy wiedzą, co to znaczy czekać na aresztowanie, więzienie i prawie pewną śmierć, kiedy nie jest się niczemu winnym.

Po rozstrzelaniu czterdziestu ośmiu wszyscy chodzili jak zaszczuci, oglądając się na każdym kroku, drżąc przy każdym odgłosie, nasłuchując wszystkiego, wszystkiego się bojąc. Dzień jeszcze jakoś mijał. Była jakaś praca, wykonywana resztkami sił, skokami, z wysiłkiem, aby zapomnieć, aby zająć się czymkolwiek. O 16.00 czuło się swego rodzaju odprężenie: nie aresztowali w pracy, można znowu pójść do domu. Ale w domu jeszcze straszniej: i pokoje, i rzeczy – wszystko wydaje się wrogie i obce w swym chłodnym zobojętnieniu na ludzkie przeżycia.

Przychodzi mąż, przychodzi syn i ma się wrażenie, że widzi się ich razem ostatni raz, że ostatni raz siada się do obiadu, a każdy kęs staje w gardle: to przypominają się przyjaciele, którzy odeszli tak niespodziewanie, to patrzysz na męża, bojąc się odgadnąć, ile jeszcze dni będzie żywy i cały.

Chłopiec z przestrachem wodzi za nami wzrokiem. Wie, że zabito tych, których tak niedawno widział całych i zdrowych, wesołych, odwiedzających nas, żartujących z nim, ale jak zginęli i za co – pojąć nie jest w stanie.

Osierocona, wyciszona dziewczynka siedzi obok niego, całą sobą przypominając o straszliwych wydarzeniach. Wieczorem, gdy zostaje sam, syna ogarnia przerażenie.

– Posiedzisz? – patrzy żałośnie.

– Oczywiście, że posiedzę, kładź się.

Chowa się w pościeli, my zaś rozmawiamy o czymś postronnym, a potem milczymy, ukrywając przed sobą własne myśli. Syn dorasta i zmienia się z każdym dniem.

– Mamo, dlaczego kiedyś ludzie byli tacy okrutni?

– Na przykład?

– Prześladowali Galileusza i Kopernika.

Wyjaśniam, co jest legendą, a co prawdą z tego, co mówiono im w szkole, gdzie Galileusza i Kopernika przedstawia się jako bojowników przeciwko religii i Kościołowi, opowiada się, że inkwizycja obu spaliła na stosie.

– A teraz?

– Co teraz? – dopytuję się, choć doskonale rozumiem, co ma na myśli.

– Dlaczego rozstrzeliwują?

Nieszczęsna, maleńka duszyczka dziecka – na czym przychodzi jej wzrastać i mężnieć? Jak mu to wyjaśnić, nie zdradzając swego oburzenia, gdy w środku wszystko się gotuje?

– Śpij, śpij kochanie, już późno.

Zmęczony, posłusznie zamyka oczy, domyślając się, że nie znajduję odpowiedzi. Rozumiem zamysł jego pytania: gdybyśmy wiedzieli, za co rozstrzeliwują, to ta wiedza pomogłaby w ocaleniu.

– Mamo, a ilu dekabrystów rozstrzelali?

– Pięciu.

– A kiedy brat Lenina zrobił zamach na cara?

– Też pięciu. Tylko nie rozstrzeliwali, a wieszali.

– A to nie wszystko jedno?

Milczę, bo nie mam siły odpowiedzieć.

– Mamo, a dlaczego teraz tak dużo – czterdziestu ośmiu?

– Inne czasy. Kiedyś zrozumiesz, to nie takie proste.

Nie takie proste. Ludzkie życie jakby potaniało, a zabijanie nabrało innego znaczenia.

Kiedy chłopiec zasypia, nadchodzi najbardziej bolesny moment. Nie mamy przed sobą nic do ukrycia: siadamy na kanapie i czekamy.

Na co?

Na co czekają wszyscy, gdy każda chwila jest męczarnią? Na GPU.

22.00. Jeszcze wcześnie. O czymś rozmawiamy, ale myśli błądzą. 23.00. Niedługo mogą przyjść. Czyjeś głośne kroki na podwórzu, na schodach…Serce mi wali. Nie, to nie do nas. Północ. Ich ulubiona pora.

– Tak zabrali F. – wspomina mąż. – Dopiero co wrócił z pracy: kończył robotę i został do nocy. Jakież my osły! Wszyscy pracowaliśmy i wypruwaliśmy sobie żyły, a wszystko po to, żeby zarobić kulkę w potylicę.

Biedny, kochany F., naiwny, dobry jak dzieciak. Dziwak, wszystkim wierzył…

Oboje z trudem powstrzymujemy łzy. Wprost trudno uwierzyć, że człowieka, którego wszyscy kochali za łagodny, zgodny charakter, za to, że nigdy w życiu nikogo nie skrzywdził – że to właśnie jego trzeba było zhańbić i zamordować.

Godziny pełzną coraz wolniej. A na podwórzu wciąż słychać kroki: wracają z nocnej zmiany, z teatru…, to nie do naszej bramy, to dalej, ale wsłuchuję się we wszystko w bolesnym napięciu. W gardle sucho, nie da się wydusić słowa, raz przypływ gorąca, raz zimna. Serce boli, ściska, jak potłuczone.

1.00. Podwórze cichnie; zamknięto bramę, pół godziny spokoju i ciszy. Nagle gwałtowny dzwonek przy bramie. To oni… na pewno oni. Bezceremonialne kroki i głośna rozmowa… Nie, to dwóch pijanych.

Kolejna godzina. 2.00. Tramwaje przestały kursować. Jakby wszystko ucichło. Nie. Klakson samochodu. Tak! Słychać, jak wyje przenikliwie i okropnie. To już teraz…

Nie, pojechali.

Za każdym razem serce tłucze się do bólu, czekam, nasłuchuję, trzęsę się. Minie – nadchodzi słabość, ręce robią się zimne. Że niby jesteśmy tchórzami? Nie. To nie śmierć nas przeraża, tylko nieznośne czekanie i bezsilność wobec tępej, dzikiej przemocy, przed którą nie ma ochrony ani ratunku.

3.00. Późno, ale jeszcze mogą przyjść; teraz mają tyle roboty, że wystarcza do rana. I tak, odliczając minutę za minutą, godzinę za godziną, siedzimy w bezczynnych męczarniach przez całą noc. Wystarczy się zdrzemnąć i już męczą koszmary, gorsze niż myśli na jawie. We śnie tracę siłę woli, cierpię niepohamowanie, ostrzej.

Tak czekaliśmy miesiąc, noc po nocy. Czasami mąż, wycieńczony, bez sił, pytał:

– A może umrę? Będzie prościej: uwolnię was i może wtedy was nie ruszą…

– Nie, tak nie można, Pomyślmy o czymś innym…

Braliśmy atlas i przeglądaliśmy mapy. Na nich był ogromny świat, wolny i kuszący. Być może ludzie gdzieś zmagali się z kryzysem, mieli potrzeby, ale jednak wszyscy żyli na wolności. Na ogromnych przestrzeniach ZSRS, od Jakucji po Karelię, po wszystkich moczarach, tundrze i tajdze, po wszystkich zgubnych miejscach rozrzucone były łagry katorżników. Ich populacja przekraczała milion i to pomimo przerażającej śmiertelności, dochodzącej do sześćdziesięciu procent rocznie.

– Z Dalekiego Wschodu, jeśli ześlą akurat tam, można spróbować tutaj – mąż wskazuje miejsce na mapie. – I wtedy do Japonii, bo stamtąd nie wydadzą.

– Niewielkie szanse, żeby tam trafić, a z Jakucji dojść się nie da. Byle tylko nie północ.

– W Karelii straszne są tylko bagna, a granica blisko…

Długo wpatrywaliśmy się w mapę, starając się odgadnąć możliwe drogi ucieczki, mając całkowitą pewność, że przyszłość przyniesie nam tylko więzienie i zesłanie.

– Najgorsze jest Morze Kaspijskie – mówi mąż. – Tam też zakładają obozy.

– Dlaczego najgorsze?

– Morze, piaski, a i mówią, że Turcy wydają. Zresztą nawet i tam będzie można pogłówkować. Uciekniemy.

– Uciekniemy! – mówię stanowczo, bez wahania.

Koniec rodziny

Katastrofy zawsze zdarzają się nagle, niezależnie od tego, jak długo się na nie czeka. Miesiąc nocnych męczarni, nasłuchiwania kroków, słów, każdego szmeru – a stało się to prawie w ciągu dnia, kiedy wracaliśmy z pracy. O takiej porze łatwo jest nie być w domu, ale usłużny komunista, kolega z pracy, sprawdził nas telefonicznie.

– W domu? No, co tam u was?

– Potrzebujecie czegoś?

– Nie, niczego. Chciałem zapytać, czy gdzieś nie wyjeżdżacie.

Po kwadransie agent GPU był u nas z nakazem aresztowania…

Zostałam dłużej w pracy, a kiedy przyszłam, było po wszystkim. Prawie niczego nie tknęli: przeprowadzili powierzchowną rewizję, niedbałą, gdyż nie to było ich celem. Może finał był już ustalony… Jakiś pozbawiony wyrazu młody człowiek po cywilnemu siedział w fotelu i palił papierosa. I to wszystko, tyle że rodzina już nie istniała. Wszystko wokół jakby zlodowaciało, umarło. Mąż się przebierał, pakował rzeczy, być może w ostatnią podróż, ja pomagałam mu w milczeniu, ale tak machinalnie, że nie wiedziałam, czy jeszcze żyjemy, czy zamiast nas poruszają się nasze cienie. Wszystko zrobiło się jakieś upiorne, nierealne…

Po zakończeniu formalności z protokołem rewizji wszyscy usiedli przy stole w pokoju jadalnym. Zaparzyłam herbatę, ale nikt jej nie pił – nie byliśmy w stanie jej przełknąć.62

Samochodu wciąż nie podstawiali – przy takim pośpiechu GPU brakowało pojazdów. Siedzieliśmy i po raz ostatni, bez słowa, patrzyliśmy na siebie. Iluż to ludzi wyszło w ten sposób z domu i nigdy nie wróciło!

Minęła godzina.

Młody człowiek zachowywał się bezceremonialnie: dzwonił do znajomych z naszego telefonu, oglądał zdjęcia i książki, chodził po pokoju, brał coś niedbale do ręki i obracał to w palcach – to on był gospodarzem, podczas gdy my siedzieliśmy, zastygnąwszy w sztywnych pozach. Co można było powiedzieć przy agencie GPU? Co w ogóle można było powiedzieć, gdy upływały ostatnie minuty?

Jakie to szczęście – chodziło mi po głowie – siedzieć tu i widzieć go, patrzeć na jego bladą, umęczoną twarz. Wiedziałam, że boi się wykonać najmniejszy ruch, aby nie stracić panowania nad sobą. Ja czułam to samo. Wpatrywałam się w niego intensywnie, starając się, by każdy rys jego twarzy na zawsze wrył mi się w pamięć: przechylona głowa, skrajne zmęczenie, tyle nowej siwizny, leciutko drgające kąciki ust, oczy… W takich śmiertelnych chwilach nie można patrzeć w oczy…

– Ile jeszcze? Ruszcie się! – dzwoni czekista.

Wzdrygamy się. Syna nie ma w domu. Czyżby ojciec miał odejść bez pożegnania?

Nie, najwidoczniej jest jeszcze czas. Znowu siedzimy w ciszy, bez ruchu. On również stara się zapamiętać moją twarz – w ciągu tego miesiąca stałam się starą kobietą…

Minęły już dwie godziny, jak tak siedzimy, żegnając się ze sobą niczym przed śmiercią. Smutek narasta z każdą minutą, jest coraz straszniejszy. Każda chwila to drżenie, że rozłączą, odbiorą resztę życia. A syna wciąż nie ma. Nieszczęsny chłopiec, co go czeka?

I wreszcie – dzwonek.

– To syn – mówię. – Można otworzyć?

Niedbałe kiwnięcie głową.

Wpuszczam. Nie zdążam nic powiedzieć, gdy syn, przestraszony, rzuca się do przodu i zastyga, widząc twarz ojca i obok – tamtego, obcego. Nieszczęśnik siada i tak samo patrzy w milczeniu, nie pojmując, co się dzieje i na co czekamy, dlaczego tak dziwnie na siebie patrzymy… Jest przestraszony, nie śmie o nic pytać.

Klakson pojazdu GPU.

– Idziemy!

Wszyscy wstają. Koniec.

Po raz ostatni widzimy, jak z drżeniem, panując nad sobą wszystkimi siłami, podchodzi do nas, aby się pożegnać. Nikt nie jest w stanie wydusić nawet słowa. Po raz ostatni podaje rękę mi i synowi, po raz ostatni patrzy na mnie i na chłopca… Idzie…

A my?

Pozwalamy mu odejść na męki i w milczeniu patrzymy za nim.

Tatiana Czernawina 'Żona >szkodnika<.Wspomnienia z życia i ucieczki z ZSRS'
Tatiana Czernawina ‘Żona >szkodnika<.Wspomnienia z życia i ucieczki z ZSRS’ Wydawnictwo Ośrodka Karta

Wspomnienia Tatiany Czernawiny “Żona >szkodnika<.Wspomnienia z życia i ucieczki z ZSRS” ukażą się 14 czerwca w Wydawnictwie Ośrodka Karta


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Palestinianism Began with Nazism And Today Is Based on Antisemitism, Sexism, Homophobia and Denial of Human Rights. So Why Is the Left So in Love with It?

Palestinianism Began with Nazism And Today Is Based on Antisemitism, Sexism, Homophobia and Denial of Human Rights. So Why Is the Left So in Love with It?

Alan M. Dershowitz


  • It was [Hitler’s friend, the Grand Mufti of Jerusalem, Haj Amin al-] Husseini who turned the Arab-Jewish dispute from a resolvable conflict over land to an irresolvable conflict over religion.
  • Were a Hamas-run state to replace Israel “from the river to the sea”, it would be a theocratic regime closer to that of Iran than to the autocracies of Jordan or Egypt. Jews and Christians would not be allowed to live as equal citizens in such a state. Indeed, in areas currently controlled by Hamas, Christians and other non-Muslim minorities have been ethnically cleansed.
  • Hamas is a wholly owned subsidiary of the Iranian mullahs….
  • The real focus of these demonstrations is not on the alleged victims, but rather on the alleged perpetrators. The perpetrators are actually more anti-Israel than pro-Palestinian… It has always been more about identifying with the alleged perpetrators — Stalin, Hitler, Mao, Castro, Che Guevara — than with the alleged victims.
  • It is Hamas, not Israel, that is responsible for much, if not all, of the victimization of Palestinian civilians.
  • The disproportionate focus on the Palestinians and Israel can be explained only by bigoted hatred of the nation state of the Jewish people and its alliance with the US, and the wish to see them brought down.

The founder of the Palestinian movement in the run-up to the Second World War was a proud Nazi and friend of Adolf Hitler. It was the Grand Mufti of Jerusalem, Haj Amin al-Husseini, who turned the Arab-Jewish dispute from a resolvable conflict over land to an irresolvable conflict over religion. Pictured: Hitler meets with Husseini on November 28, 1941. (Image source: German Federal Archive)

The founder of the Palestinian movement in the run-up to the Second World War was a proud Nazi and friend of Adolf Hitler. Haj Amin al-Husseini was the Grand Mufti of Jerusalem, the religious leader of the Muslims in what is now Israel but was then called Palestine, and, after the collapse of the Ottoman Empire, governed under a British Mandate. It was Husseini who turned the Arab-Jewish dispute from a resolvable conflict over land to an irresolvable conflict over religion.

Husseini decided it was against Islamic sharia law to allow Jewish sovereignty over even an inch of what had previously been Ottoman territory, which he decreed was forever religious Muslim land, part of an endowment, or “waqf,” to be held in trust for Allah. He opposed the creation of any Jewish state, regardless of how small, even if it was part of a two-state solution that offered a far larger percentage of the land to a state for the Palestinians.

Husseini spent the war years in Berlin as Hitler’s guest, plotting to extend Hitler’s genocide against Jews from Europe to the Middle East. He participated in the genocide of Jews and others in the Balkans. For this, he was designated a Nazi war criminal at the end of the war, and had to escape to Egypt to avoid being tried and hanged.

Following his death, he was succeeded by his mentee Yasser Arafat, who relied on terrorism against civilians as his primary methodology for destroying the nation-state of the Jewish people. Arafat turned down offers of a two-state solution because he could never accept the existence of a state for the Jewish people.

Following Arafat’s death in 2004, there was an election for the Palestinian Legislative Council, between Fatah and Hamas. Hamas won the 2006 elections, and polls to this day show far greater support for that Islamist group than for the somewhat more secular Fatah.

The Hamas charter is antisemitic to its core, blaming the Jews for most of the world’s evils, from the French and Russian revolutions to both of the two world wars: “There is no war going on anywhere, without having their finger in it.” (Article 22).

Hamas, as well as Palestinian clerics in the West Bank, declare homosexuality a sin punishable by death and oppose any sort of equality for women.

Were a Hamas-run state to replace Israel “from the river to the sea”, it would be a theocratic regime closer to that of Iran than to the autocracies of Jordan or Egypt. Jews and Christians would not be allowed to live as equal citizens in such a state. Indeed, in areas currently controlled by Hamas, Christians and other non-Muslim minorities have been ethnically cleansed.

Hamas is a wholly owned subsidiary of the Iranian Mullahs, who, since the Ayatollah Ruhollah Khomeini’s 1979 Revolution, regard Israel as the “Little Satan” the US as the “Great Satan”.

Considering the sordid history and current status of Palestinianism, it is quite remarkable that, among all the causes in the world, the left has chosen that cause as its primary focus. Left-wing students do not demonstrate in favor of the Kurds, the Uyghurs, Iranian dissidents or Syrian victims of genocide. There are more demonstrations on behalf of Palestinians than for Ukrainian victims of Russian aggression.

How can this counterintuitive reality be explained? It is rather simple. The real focus of these demonstrations is not on the alleged victims, but rather on the alleged perpetrators. The perpetrators are actually more anti-Israel than pro-Palestinian. Turkey, Syria, Iraq and Iran are the perpetrators denying statehood to the Kurds. China is the perpetrator of violence against the Uyghurs. The Syrian and Iranian regimes are responsible for the violence against their citizens. Russia invaded Ukraine.

The left does not hate these oppressors. They do hate Israel and its primary ally, the United States, because they are free market, Western states. Consequently, they support the enemies of these enemies, who in this case are the Palestinians. In previous wars, the left supported the Viet Cong, Pol Pot, North Korea and Cuba. It has always been more about identifying with the alleged perpetrators — Stalin, Hitler, Mao, Castro, Che Guevara — than with the alleged victims.

Of course, there are Gazan civilians who are deserving of left wing (and other) support. Justifiable criticism of Israel is also legitimate. But fabricated disproportionate criticism of Israel at the same time as disproportionate support for Palestinians, to the exclusion or minimization of others, is not fair – or accurate. It is Hamas, not Israel, that is responsible for much, if not all, of the victimization of Palestinian civilians. Israel can and should be criticized for civilian casualties that were preventable – in the “fog of war” many are not — or that are their fault. But none of this explains or justifies the singular focus of the left on the Palestinians and Israel. Nor does the false claim that Israel is a “colonial” or “settler” state explain the passionate hatred directed against Israel by the left. There are real colonial, settler states such as New Zealand, which has been quite critical of Israel and supportive of the Palestinians. No one demonstrates against New Zealand, Turkish-occupied Cyprus, or Pakistan-occupied Kashmir.

The disproportionate focus on the Palestinians and Israel can be explained only by bigoted hatred of the nation state of the Jewish people and its alliance with the US, and the wish to see them brought down.


Alan M. Dershowitz is the Felix Frankfurter Professor of Law, Emeritus at Harvard Law School, and the author most recently of War Against the Jews: How to End Hamas Barbarism. He is the Jack Roth Charitable Foundation Fellow at Gatestone Institute, and is also the host of “The Dershow” podcast.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Noa Argamani Was Held Captive in Al Jazeera Contributor’s Home

Noa Argamani Was Held Captive in Al Jazeera Contributor’s Home

i24 News and Algemeiner Staff


The Al Jazeera Media Network logo is seen on its headquarters building in Doha, Qatar, June 8, 2017. Photo: REUTERS/Naseem Zeitoon

Noa Argamani, the Israeli hostage freed with three others in an audacious rescue operation by the Israel Border Police’s elite Yamam unit, was held captive in the family home of Gazan “civilians,” a report said on Sunday.

Rami Abdul, the chairman of the Euro-Med Human Rights Monitor, said that the organization’s initial evidence showed the Israeli special forces used a ladder to enter the home of Dr. Ahmed Al-Jamal and his family.

Several of the family members were killed during the operation including 36-year-old Al Jazeera contributor Abdullah Al-Jamal. According to the Quds news agency, Al-Jamal was also identified as a staff writer for the U.S. outlet The Palestine Chronicle. Al-Jamal’s wife was also killed during the rescue mission.



Meanwhile, Imran Khan, a senior correspondent on Al Jazeera‘s English channel published an Instagram post distancing the network from Al-Jamal, saying he was a freelancer in the past. Khan wrote, “The individual in question who was killed in the raid along with his family was, at one point, a freelance journalist. He has never worked for Al Jazeera Arabic or English.”

The operation, during which the three other hostages were also rescued from a separate location, has drawn condemnation for the high alleged death toll on the Palestinian side. However, these criticisms fail to address the responsibility of holding captives in populated areas deep inside Gaza’s residential areas.

Euro-Med Human Rights Monitor also failed to address why so-called “civilians” were in custody of Argamani, an Israeli hostage who was kidnapped along with her boyfriend during the Nova music festival on October 7. Hamas allegedly paid civilian families to hold Israeli hostages.

The organization also called for an investigation into claims that the Israeli forces used the U.S. humanitarian aid pier to enter. This claim has been denied by both the U.S. and Israel.

In response to this allegation, Palestinians have said they would boycott aid that was transferred via the pier, which only returned to operation this weekend after bad weather put it out of order in late May.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com