Nowa twarz amerykańskiej rewolucji. Studenci Columbia University domagają się likwidacji Izraela. (Zrzut z ekranu: https://www.youtube.com/watch?v=80PDea9oHz0)
Gdzie jest dziś Ameryka?
Andrzej Koraszewski
„Chiny – pisał Ferguson w tym artykule – są wyraźnie nie tylko rywalem ideologicznym, nadal są oddani marksizmowi-leninizmowi i rządom totalitarnym. Są również konkurentem technologicznym — jedynym, z którym USA konkurują w takich dziedzinach jak sztuczna inteligencja i komputery kwantowe. Są rywalem na polu zbrojeń, z marynarką, która jest już większa od naszej i arsenałem nuklearnym, który szybko nas dogania. I są rywalem geopolitycznym, który potwierdza swoją pozycję nie tylko w rejonie Indo-Pacyfiku, ale także poprzez pełnomocników w Europie Wschodniej i gdzie indziej.”
Problem w tym, że w tej nowej zimnowojennej rozgrywce to Stany Zjednoczone mogą powtórzyć los ZSRR. Autor oczywiście pamięta o zasadniczej różnicy między tragicznie niewydolną i niereformowalną gospodarką radziecką, a wolnorynkową (chociaż już nie tak konkurencyjną) gospodarką amerykańską. W rozpadającym się ZSRR śmiertelność niemowląt wynosiła 25 na 1000 żywych urodzeń, w USA nawet w najbardziej narażonych grupach śmiertelność niemowląt dochodzi do 13 na 1000. Problemem jest tendencja spadku, a nie poprawy. Podobnie z gospodarką. Ekonomiści patrzą na gospodarkę przez pryzmat minionej świetności. Rozwój jest niemrawy, a nadzieje na skok związany z rozwojem sztucznej inteligencji mogą okazać się iluzją.
Warunkiem wygrania zimnej wojny z ZSRR była przewaga w wyścigu zbrojeń. Ferguson twierdzi, że dzisiejsza armia amerykańska jest droga i niedostosowana do nowych potrzeb. Kierownictwo armii cechuje samozadowolenie, więc podobnie jak niegdyś generałowie Armii Czerwonej są przekonani, że są niezwyciężoną siłą. Nakłady na armię amerykańską przewyższają budżety wojskowe wszystkich pozostałych członków NATO razem wziętych. Tempo wzrostu siły militarnej „koalicji przeciw demokracji” jest jednak znacznie szybsze.
Ferguson przypomina, że trzech poprzedzających Gorbaczowa przywódców radzieckich, to byli ludzie starzy i schorowani, dodając, że również w dzisiejszej Ameryce mamy gerontokrację.
Kolejna podobna cecha dzisiejszej Ameryki i ostatniego okresu ZSRR to powszechny cynizm i dramatyczny spadek autorytetu wszystkich instytucji. Polityka głasnosti ujawniła bezmiar zakłamania historii i zakłamania życia codziennego. Panowała mgła kłamstw i demagogii i powszechne odczucie niesprawiedliwości.
Porównując to z dzisiejszą Ameryką Ferguson pisze:
„Spójrz na najnowsze badania opinii publicznej Gallupa, a znajdziesz podobne rozczarowanie. Odsetek społeczeństwa, które ma zaufanie do Sądu Najwyższego, banków, szkół publicznych, prezydenta, dużych firm technologicznych i związków zawodowych, wynosi od 25 do 27 procent. W przypadku gazet, systemu wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych, wiadomości telewizyjnych, dużego biznesu i Kongresu jest to poniżej 20 procent. W przypadku Kongresu jest to 8 procent. Średnie zaufanie do głównych instytucji wynosi mniej więcej połowę tego, co było w 1979 roku.”
Podczas gdy mieszkańców ZSRR zabijała wódka, Amerykanów zabijają głównie narkotyki. „Tylko w 2022 roku więcej Amerykanów zmarło z powodu przedawkowania fentanylu niż zginęło w trzech głównych wojnach: w Wietnamie, Iraku i Afganistanie” – pisze Ferguson..
„Najnowsze dane dotyczące śmiertelności Amerykanów są szokujące. Średnia długość życia spadła w ciągu ostatniej dekady w stopniu, którego nie widzimy w porównywalnych krajach rozwiniętych. Główne wyjaśnienia, według Akademii Nauk, Inżynierii i Medycyny, to uderzający wzrost liczby zgonów z powodu przedawkowania narkotyków, nadużywania alkoholu i samobójstw oraz wzrost różnych chorób związanych z otyłością. Mówiąc ściśle, w latach 1990–2017 narkotyki i alkohol były odpowiedzialne za ponad 1,3 miliona zgonów wśród populacji w wieku produkcyjnym (w wieku od 25 do 64 lat). Samobójstwa w tym samym okresie były przyczyną 569 099 zgonów — ponownie Amerykanów w wieku produkcyjnym. Przyczyny śmierci metaboliczne i kardiologiczne, takie jak nadciśnienie tętnicze, cukrzyca typu 2 i choroba wieńcowa, również wzrosły wraz z otyłością.”
W ZSRR średnia długość mężczyzn zaczęła spadać po roku 1965. Głównymi winowajcami była wódka i papierosy. Samozniszczenie to jedna sprawa, a system opieki zdrowotnej to inna sprawa. W ZSRR opieka zdrowotna dla nomenklatury była znośna, dla szarych ludzi tragiczna. Oczywiście amerykański system jest zupełnie inny, ale amerykańska służba zdrowia jest obciążona ogromną i dysfunkcjonalną biurokracją, która nie powoduje większych problemów dla warstw zamożnych, ale utrudnia bądź blokuje dostęp do opieki zdrowotnej dla najuboższych.
„W Związku Radzieckim wielkim kłamstwem było to, że Partia i państwo istniały, aby służyć interesom robotników i chłopów, a Stany Zjednoczone i ich sojusznicy byli imperialistami niewiele lepszymi niż naziści w czasach ‘Wielkiej Wojny Ojczyźnianej’. W rzeczywistości nomenklatura ( tj. elitarni członkowie Partii) szybko utworzyła nową klasę z własnymi, często dziedzicznymi przywilejami, skazując robotników i chłopów na ubóstwo i pańszczyznę, podczas gdy Stalin, który rozpoczął II wojnę światową po tej samej stronie co Hitler, nie przewidział nazistowskiej inwazji na Związek Radziecki, a następnie stał się najbardziej brutalnym imperialistą na podbitych terenach.”
Czy rzeczywiście dzisiejsza Ameryka wpadła w podobne błędne koło ideologicznych oszustw? Obłęd modnych bzdur dominujących dziś na amerykańskich uniwersytetach, w mediach i w sferze politycznej wydaje się usprawiedliwiać taką analogię. Ferguson (i nie on jeden) jest przekonany, że polityka „różnorodności, równości i inkluzywności” nie pomaga tym, którzy znajdują się na dole drabiny społecznej, że efektem jest psucie instytucji edukacyjnych i dysfunkcjonalność systemu politycznego.
Polityka zagraniczna USA, zdaniem Fergusona, również przypomina radzieckie manewry zbrojenia sojuszników i ugłaskiwania tych, którzy grożą światu. Efektem jest nie tylko niepewność losu Ukrainy, Izraela, Tajwanu, ale prawdopodobieństwo wzmocnienia pewności siebie koalicji antydemokratycznej.
Czy naprawdę Xi zrozumiał, że można Amerykę wepchnąć na równię pochyłą podobną do tej, na której znalazł się Związek Radziecki?
Zwyciężyła fałszywa ideologia, w którą większość nie wierzy, ale posłusznie papuguje w lęku przed utratą pracy, możliwości publikowania, narażenia się na ataki. Rosnąca niekompetencja we wszystkich instytucjach, lojalność wypierająca kwalifikacje, wykorzystywane systemu sprawiedliwości w walce politycznej, poczucie beznadziei tych, którzy znajdują się na samym dole.
Czytając takie porównania nieodmiennie zadajemy sobie najpierw pytanie, czy są poprawne, a jeśli te podobieństwa są rzeczywiste, to czy ich opis jest pomocny.
Artykuł Fergusona wywołał sporo krytyk, wśród których wyróżniał się głos redaktora naczelnego magazynu Dispatch, Jonaha Goldberga, który odpowiedział stanowczo: „Nie, nie żyjemy w ‘późnoradzieckiej’ Ameryce”. To naciągane podobieństwo. Podobne symptomy mogą być oznaką różnych chorób. Wystarczy spojrzeć na zamożność amerykańskich konsumentów, na miliony uciekinierów od biedy i tyranii, które próbują dostać się do Ameryki, często z narażeniem życia, a wreszcie na wspaniałą amerykańską wolność słowa, żeby zrozumieć, że to porównanie jest bez sensu.
Prawda, Chińczycy nie mają żadnych problemów ani z legalnymi, ani z nielegalnymi imigrantami, (chociaż warto odnotować fakt, że dają znakomite warunki wybitnym zachodnim specjalistom i wielu z tej oferty korzysta), zaś Ameryka długo jeszcze będzie Mekką uciśnionych i spragnionych lepszego życia. Nie oznacza to jednak, że wynik kolejnej fazy zimnej wojny jest łatwy do przewidzenia i że można lekceważyć faktyczne problemy amerykańskiego systemu.
Ferguson w kolejnym artykule pisał, że Ameryka czeka na swojego Gorbaczowa. Mam wrażenie, że to już jest nie tylko uproszczenie, ale groteskowa wizja czekania na przywódcę, który doprowadzi kraj w stanie dekadencji do rozpadu. (Ktoś nawet w komentarzach wskazując na Obamę złośliwie napisał, że amerykański Gorbaczow już był.)
Wielu szuka diagnozy dzisiejszych problemów Ameryki, wielu przekonuje, że diagnoza jest, ale przywrócenie Ameryce wielkości nie jest już możliwe. Oparty na indywidualnych swobodach kapitalizm przestał być atrakcyjny, amerykańskie marzenie spadło z wokandy, powróciło zagubienie i sen o utopii. Poprzedni sukces wyborczy Donalda Trumpa był odpowiedzią zwykłych Amerykanów na marzenia dyplomowanych oszołomów o lewicowym królestwie niebieskich migdałów. Zbliżające się wybory Ferguson nazwał walką pyszałka z niedołężnym starcem. Na obecnym etapie żaden zwrot w kierunku umiarkowania i racjonalizmu nie wydaje się prawdopodobny, a ów niedołężny starzec jest zaledwie kontynuatorem polityki młodego prezydenta, który zręcznie popychał kraj w fatalnym kierunku.
Spór o to, czy dzisiejsza Ameryka przypomina schyłkowy okres Związku Radzieckiego, czy nie, wydaje się bezprzedmiotowy. Istotniejsze jest pytanie, czy radziecka propaganda wygrała bitwę o dusze amerykańskich elit i czy jest możliwość znalezienia strategii na odwrócenie tego trendu. Wskazówką mogą tu być prace takich historyków jak Izabella Tabarovsky. Urodzona w ZSRR amerykańska historyczka zajmuje się historią Związku Radzieckiego.
Tabarovsky wielokrotnie pisała o swoim zdumieniu faktem, że ideologia lewicowych elit amerykańskich jest nie tylko kalką propagandy sowieckiej, ale trudno o wątpliwości, że została przez tę propagandę ukształtowana, zaś duszna atmosfera na uniwersytetach i w sferze publicznej coraz bardziej przypomina to, co widziała w ZSRR w czasach swojego dzieciństwa i wczesnej młodości.
Związek Radziecki zniknął, ale, co jest zdumiewające, jego ideologiczny wpływ nasilił się, zatruwając ducha wolności na Zachodzie. Szczególnie skutecznym narzędziem w walce z demokracją jest zdaniem Tabarovsky ideologia antysyjonizmu, czyli nieustanne przekonywanie, że winni wszelkiemu złu są Żydzi, a walka z kapitalizmem, imperializmem, kolonializmem musi zacząć się od zniszczenia Izraela. Erupcja ludobójczego antysemityzmu w społeczeństwach zachodnich po siódmym października 2023 r. pokazuje do jakiego stopnia radziecka propaganda (płynąca teraz z Trzeciego Świata), zatruła nauczycieli akademickich i dziennikarzy, skutecznie przekazujących ją młodemu pokoleniu Amerykanów kształconych na najlepszych uczelniach. W najnowszym artykule Izabella Tabarovsky rekomenduje trzy książki innych autorów, które pozwalają lepiej zrozumieć mechanizm manipulacji, fabrykacji i podżegania, które zalały światowe media w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy.
„Z technicznego punktu widzenia można powiedzieć, że nigdy wcześniej nie było tak tanio i łatwo pompować kłamstwa i antysyjonistyczne teorie spiskowe tak wielu ludziom jednocześnie. Jednak pod względem treści obecna kampania nie jest wcale innowacyjna, czerpiąc hurtem z globalnych antysyjonistycznych kampanii propagandowych, które ZSRR prowadził po wojnie sześciodniowej. Książki, które chciałabym dziś polecić, rzucają światło na tę kampanię oraz na geopolityczny i kulturowy kontekst, który przyczynił się do jej tak wielkiego sukcesu, pomagając nam lepiej zrozumieć obecną falę demonizacji Izraela.”
Pierwsza z nich, napisana przez Christophera Andrew wspólnie z Wasilijem Mitrochinem ma wiele mówiący tytuł: Świat szedł naszą drogą: KGB i walka o Trzeci Świat. Jest to głównie prezentacja metod, jakimi politycy radzieccy walczyli o podbicie serc i umysłów mieszkańców Trzeciego Świata.
„Moskwa przejęła antyimperialistyczne, antykolonialne i antyrasistowskie obawy tych krajów, pozycjonując się jako ich główny orędownik w tej walce i wykorzystując ten język w swoich szeroko zakrojonych antyzachodnich i antyamerykańskich kampaniach propagandowych i dezinformacyjnych.”
W wojnie psychologicznej kłamstwa i teorie spiskowe są zdecydowanie bardziej skuteczne od chłodnych analiz. Antysyjonizm był nieodmiennie częścią taktyki podgrzewania atmosfery. Ten rodzaj propagandy był szczególnie ważny w kampaniach kierowanych na Bliski Wschód. Tabarovsky szczególnie poleca tu książkę Barucha A. Hazana, Propaganda radziecka: studium przypadku konfliktu na Bliskim Wschodzie.
Radzieccy autorzy korzystali obficie z bliskowschodniej antysemickiej tradycji i świeżych absurdalnych teorii spiskowych, takich jak na przykład oskarżanie Izraelczyków o sterylizację kobiet arabskich lub stosowanie herbicydów w celu eksterminacji całych populacji arabskich wiosek. Brednie na temat planów zniszczenia meczetu Al-Aksa były lokalnej produkcji, ale nabierały mocy przez wzmocnienie ich radziecką propagandą. W tej propagandzie szczególną rolę odgrywały oskarżenia o mordowanie przez Żydów palestyńskich dzieci oraz przypisywanie Izraelowi zamiaru eksterminacji palestyńskiego narodu.
Oddziaływanie radzieckiej propagandy było niezwykle skuteczne w całym Trzecim Świecie, ale na Bliskim Wschodzie ta propaganda odnosiła wyjątkowe sukcesy. Jakimi drogami przenikała dalej do społeczeństw zachodnich? Pisze o tym Paul Hollander, w książce pod tytułem: Polityczni pielgrzymi: zachodni intelektualiści w poszukiwaniu dobrego społeczeństwa.
Jak pisze Tabarovsky, jest to nieoceniona lektura dla każdego, kto próbuje zrozumieć fenomen zachodnich intelektualistów stających po stronie Hamasu po 7 października. „Hollander podąża śladami intelektualistów, którzy udali się do odległych krajów (stalinowski ZSRR, Kuba, Wietnam, Nikaragua, Korea Północna) w poszukiwaniu utopii — i ją znaleźli. Reżimy, które odwiedzili, wiedziały dokładnie, co im dać, aby spełnić ich fantazje (pochlebstwa były ważnym narzędziem) — i uczynić ich swoimi tubami propagandowymi.”
To byli romantycy, samozwańczy „humaniści” łapczywie połykający ideologiczne piękne słówka i całkowicie ignorujący los zwykłych mieszkańców odwiedzanych tyranii.
To oni mieli niebawem zająć poczesne miejsca w zachodnich instytucjach oświatowych. To w dużym stopniu efekty dziesięcioleci wysiłków tych ludzi powodują, że wielu ma wrażenie, iż dzisiejsza Ameryka upodobniła się do Związku Radzieckiego w jego schyłkowej fazie.
W zakończeniu tego artykułu Izabella Tabarovsky pisze:
„Dzisiejsi intelektualiści nie tylko nadal opowiadają się za odmianami jawnie nieudanej doktryny marksistowskiej: stali się również łatwym celem dla reżimów i ruchów islamistycznych, które umiejętnie manipulują najnowszym akademickim i postępowym żargonem, aby zmusić tych ‘liderów myśli’ do wykonania ich rozkazów: mianowicie do pomocy w zniszczeniu kraju, który miliony Żydów nazywają domem, jednocześnie twierdząc, w stylu radzieckiej propagandy, że są jedynie antysyjonistami, a wcale nie antysemitami.”
Ciekawym uzupełnieniem tego dysydenckiego dyskursu jest najnowszy tekst Henryka Grynberga opublikowany 4 lipca w „Israel Journal of Foreign Affairs” pod tytułem. „Worse than Again.” (Autor opublikował go również we własnym przekładzie na łamach Reunion69.)
Grynberg pisze:
„Czy znowu to samo? Nie, dużo gorzej. Antysemici lat 1930-ych nie zawsze byli świadomi konsekwencji swego postępowania, a nasi współcześni dobrze je znają i rozumieją. Wtedy większość z nich nawet sobie nie wyobrażała, że zaawansowany i zdawało się kulturalny segment ludzkości może zdemonizować i systematycznie wymordować wielomilionową grupę etniczną. W tamtych latach nikt nie wołał: ‘Żydzi do gazu!’”
Nie tylko Iran, również Chińczycy zacierają ręce, gdyż ta siła wskrzeszonej odwiecznej nienawiści doskonale destabilizuje społeczeństwo wroga, budząc nadzieję, że tym razem to Ameryka podzieli los ZSRR.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com