Archive | 2024/11/07

Prof. Kiwerska przewidziała wygraną Trumpa. “Euforia po wyborze Harris na kandydatkę była myląca”

Donald Trump (Donald Trump wygrał wybory. Wróżka mówi o kadencji / Fot. REUTERS/Callaghan O’Hare)


Prof. Kiwerska przewidziała wygraną Trumpa. “Euforia po wyborze Harris na kandydatkę była myląca”

Alicja Lehmann


Liczę, że Europa jednak się przestraszy i zadba o swoje bezpieczeństwo oraz o integrację. Łatwo nie będzie, bo mamy konie trojańskie w postaci choćby Victora Orbana – ocenia ekspertka.


Prof. dr hab. Jadwiga Kiwerska z Wydziału Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz Instytutu Zachodniego w Poznaniu specjalizuje się w stosunkach międzynarodowych, szczególnie w polityce zagranicznej USA. Autorka książki “Sojusz w kryzysie. Prezydentura Donalda Trumpa i relacje transatlantyckie”.

Alicja Lehmann: – We wtorek 5 listopada nie miała pani wątpliwości, kto wygra te wybory i bez wahania wskazała Donalda Trumpa. Ta pewność to nie tylko intuicja.

Prof. Jadwiga Kiwerska: – Były ku temu sygnały i to już od dawna.

– Jakie?

– Pierwszy w dniu, w którym Donald Trump opuszczał Biały Dom po wygranych przez Joe Bidena wyborach. Muszę tu dodać, że w amerykańskiej najnowszej historii, gdy prezydenci po skończonej prezydencji, nawet gdy przegrywali reelekcję jak Jimmy Carter, zaszywali się w swoich siedzibach, albo rozpoczynali taką działalność, która nie kolidowała z urzędującą administracją i jej polityką.

Natomiast Donald Trump ani na chwilę nie zaprzestał swojej działalności politycznej. Co więcej, prowadził ją nadal i zagrzewał do boju swoich zwolenników.

Pamiętam go na trawniku przed Białym Domem, gdy wsiadał do helikoptera. Był na wszystkich obrażony, czego najlepszym dowodem było to, że nie wziął udziału w zaprzysiężeniu Joe Bidena. Przed odlotem natomiast rzucił, że do Waszyngtonu wróci i z takim przekonaniem oraz zamiarem odleciał.

A potem nie dawał o sobie zapomnieć. Cały czas był aktywny i zapowiadał, że ponownie będzie ubiegał się o prezydenturę.

Wybory w USA. Ameryka mocno podzielona

– Podobno dzień ogłoszenia wyników wyborów w Ameryce jest pierwszym dniem następnej kampanii wyborczej.

– Trump dokładnie wtedy rozpoczął swoją trzecią kampanię wyborczą, którą właśnie wygrał. Choć był moment, w którym zwątpiłam, czy mu się to uda.

– Początkowo niepewna nominacja Republikanów?

– Nieco wcześniejsze wybory połówkowe w 2022 roku. Trump wspierał wtedy określonych senatorów czy ubiegających się o miejsca w Izbie Reprezentantów. W Partii Republikańskiej już wtedy istniał podział na trumpistów i jego przeciwników. Większość z tych, których poparł, nie weszła do Kongresu.

Trump jednak nie zaprzestał swojej działalności.

I jeszcze silniej zaczął wykorzystywać fakt, że Ameryka jest podzielona.

W końcu polaryzacja doprowadziła do sytuacji, w której albo było się z Trumpem, albo przeciwko niemu.

– Sam jednak tych wyborów nie wygrał.

– W tym, co wydarzyło się 5 listopada, nie bez znaczenia jest to, w jakim kierunku poszła Partia Republikańska. Obserwowałam losy tych Republikanów, którzy starali się odciąć od Trumpa i jego bardzo populistycznej i prawicowej narracji.

To były osoby, które właściwie przegrywały, jak na przykład córka wiceprezydenta Dicka Cheneya czy jeden z polityków, który razem z nią wszedł do słynnej komisji, mającej oceniać zachowanie Trumpa z 6 stycznia 2021 roku. Liz Cheney w wyborach połówkowych w 2022 roku nie została nawet wysunięta przez Partię Republikańską.

I choć z jednej strony popierani przez niego też przegrywali, z drugiej jego wpływy w partii nie malały, a wręcz rosły. Wszystkie fakty i podziały wykorzystywał, aby siebie popularyzować.

A dodatkowo Trump nie miał wyborców, a wyznawców. I praktycznie nie było nic, co spowodowałoby zmianę ich zdania.

W Ameryce wybory tak naprawdę odbywają się co dwa lata. Z taką częstotliwością wymieniana jest 1/3 Senatu, cała Izba Reprezentantów i z tymi wyborami wybiera się też część gubernatorów i prokuratorów stanowych. To są wszystko stanowiska wybierane. W 2022 r. Republikanie nie odbili Senatu, co należy uważać za sukces Partii Demokratycznej, a zwłaszcza urzędującej administracji Bidena, ale zdobyli większość w Izbie Reprezentantów, dość skutecznie blokując następnie niektóre ustawy administracji.

Wyniki wyborów w USA. Republikanie biorą wszystko

Partia Republikańska ma teraz wszystko, włącznie z prezydentem. Nie muszą się już dogadywać z Demokratami.

– A takie dogadywanie było wcześniej możliwe. Proszę pamiętać, że Partia Republikańska, to jest partia Ronalda Reagana, która miała bardzo prawicowy program gospodarczy, czyli jak najmniej państwa. To nie była jednak partia populistyczna, skrajnie prawicowa.

Za Ronalda Reagana, Busha seniora czy nawet Busha juniora na Kapitolu była możliwość dogadania się, negocjacji. Ten silny nacisk Trumpa i skręcenie w stronę trumpizmu spowodowało, że prawie zupełnie znikła możliwość porozumienia.

Przykładem jest choćby batalia o transze pomocy dla Ukrainy, gdzie Izba Reprezentantów albo nie poddawała wniosku pod głosowanie, albo przepadał on w głosowaniu. To trwało niemal sześć miesięcy. 61 miliardów dolarów, z którego się teraz korzysta, jest zapewne ostatnią pomocą finansową USA dla Ukrainy.

Joe Biden był bezsilny, a dla Trumpa było korzystne, jeśli mógł pokazać nieudolność administracji.

Dodatkowo odpowiadało to wielu Amerykanom zupełnie nie zainteresowanym wojną w Ukrainie, odległym kraju, którego najpewniej nie potrafią nawet wskazać na mapie.

Wybory w USA. Poparcie wśród kobiet dla Kamali Harris dużo niższe od spodziewanego

– Co w takim razie z pielęgnowanym przez Republikanów amerykańskim posłannictwem i misją w utrzymaniu demokracji?

– Mówił o tym Ronald Reagan, a dla Trumpa to nie nigdy nie miało znaczenia. I to jest przerażające.

George Bush już za pierwszej prezydentury Trumpa, podczas uroczystości upamiętniających kolejną rocznicę 11 września 2001 roku, w swoim przemówieniu pytał “Co się stało z Ameryką?”.

W tym samym czasie już widoczne były nastroje społeczne. Liberalne media, sporo naszych krajowych mediów również, wiele uwagi poświęcało wtedy słusznemu i szlachetnemu według mnie ruchowi Black Lives Matters czy kampanii Me Too.

Dla białego Amerykanina, mieszkającego gdzieś w pasie biblijnym czy na prowincji, którego żona nie pracuje i pół dnia chodzi w domu w wałkach na głowie, by być piękną, gdy mąż wróci na kolację, te sprawy nie mają znaczenia.

Nagle okazało się jednak, że kobiety chcą jakichś praw. Wielu białych mężczyzn tego się wystraszyło. A nam i liberalnym amerykańskim mediom, wydawało się bardzo naturalne, że kobiety walczą o swoje i pójdą zagłosować.

– Wyniki już pokazują, że nie poszły. Poparcie kobiet dla Kamali Harris jest dużo niższe od spodziewanego.

– Ale poszli ich mężowie i ojcowie. Ten trend też już był widoczny od dawna i dlatego z niemal całkowitą pewnością powiedziałam, że Trump jest na fali i zwycięży.

– Demokraci to wszystko przespali?

– Jestem całym sercem za Joe Bidenem i jestem pełna uznania dla niego i tego, co zrobił. To jest właśnie prezydent amerykański tradycyjnego stylu, z poczuciem posłannictwa misji dziejowej Ameryki, o której mówił choćby Ronald Reagan czy przede wszystkim Woodrow Wilson.

Jednak wystawienie Bidena do walki o drugą kadencję było wielkim błędem Demokratów.

Od momentu wejścia Bidena do Białego Domu w 2021 roku Demokraci powinni przygotowywać nowego kandydata.

To po prostu było niemożliwe, by 82-letni człowiek kolejne cztery lata mógł być prezydentem, a wcześniej przeprowadzić intensywną kampanię wyborczą.

Niewykluczone, że wpływ na takie decyzje miały wybory połówkowe. Zwykle jest tak, że przegrywa je partia urzędującego prezydenta. Tak było za Baracka Obamy czy Billa Clintona. A za Bidena Demokraci obronili Senat, a w Izbie Reprezentantów ta przewaga Republikanów była niewielka. I Partii Demokratycznej wydawało się, że było to zasługą Bidena i trzeba go wspierać. To był błąd.

Po drugie Ameryka poszła w prawą stronę. Głoszone przez Demokratów i ich kandydatkę hasła zaprzeczały tradycyjnemu pojmowaniu rodziny, a te wartości przejęli Republikanie i Trump. Do tego wszystkiego doszła gorsza sytuacja gospodarcza.

Pamiętajmy, że podczas gdy wskaźniki makro USA są dobre, a bezrobocie niskie, nie ma to przełożenia dla przeciętnego Amerykanina. Jemu żyje się gorzej, a obiecujący zadbać o gospodarkę i prezentujący się jako maczo Trump był wyborem, który gwarantował mu bezpieczeństwo.

– Kamala Harris miała jednak bardzo krótką kampanię. Musiała skupić się na czymś, a prawa kobiet wydawały się dobrym i ważnym pomysłem.

– Myląca była też chwilowa euforia, gdy została kandydatką. Ale dużo nie ugrała, bo nawet jeśli zdobyła kilka procent, to pokryło to straty Joe Bidena.

Wyniki wyborów w USA. Trump nie lubi Niemiec

– Co w takim razie wygrana Trumpa oznacza dla świata i Europy?

– Na pewno odejście od poczucia zobowiązania Ameryki wobec świata za bezpieczeństwo, za stabilizację. Zmieni się też traktowanie Unii Europejskiej z partnera czy sojusznika, na konkurenta w wymiarze gospodarczym. To znamy już z pierwszej prezydentury Trumpa – wojny handlowe, które rozpoczął nie tylko z Chinami, ale również z Europą.

Przykładem jest podniesienie ceł na stal i aluminium, a w odpowiedzi Europa podniosła cła na amerykańskie whisky i dżinsy.

Kolejną kwestią jest to, ile sojusznicy łożą na swoje bezpieczeństwo. Tutaj trzeba oddać, że Trump miał rację. Niemiecka gospodarka, najsilniejsza w Europie, na obronę przeznaczała niecałe 1,5 proc. swojego PKB, choć już w 2014 roku na szczycie w Newport, po pierwszej agresji Rosji na Ukrainę, państwa członkowskie NATO zobowiązały się do przeznaczania 2 proc. PKB na cele obronne do 2024 r. My nie mieliśmy z tym problemu, ale byliśmy wśród nielicznych.

Trump miał rację, ale robił to w bardzo konfrontacyjny sposób.

I nawet gdy Europejczycy zaczęli zwiększać swoje nakłady, włącznie z Niemcami, on ostro stawiał sprawę i straszył, że nie będzie bronić Europy. A przecież art. 5 traktatu waszyngtońskiego nie stawia żadnych warunków.

Dodatkowo Trump nie lubi Niemiec i uważa ten kraj za największego konkurenta USA. Mówił zresztą, że Unia Europejska istnieje po to, aby Niemcy czerpały z niej korzyści. I chciał Wspólnotę skłócić.

Donald Tusk napisał, że gdy jako przewodniczący Rady Europejskiej spotkał się z Trumpem, ten zapytał go, jakie będą następne exity. Zresztą gorąco wspierał brexit. To są europejskie doświadczenia z Trumpem, które mogą się powtórzyć.

– Teraz mamy jednak zupełnie inną sytuację. Wtedy nie było wojny w Ukrainie ani na Bliskim Wschodzie, a Korea Północna nie wysyłała żołnierzy Putinowi.

– Tu pojawia się bardzo ważna kwestia przyszłości Ukrainy. Trump nie ukrywa, że nie zamierza pomagać Ukrainie. O Zełenskim mówi, że zachowuje się jak handlowiec, który przyjeżdża i wyciąga rękę po pieniądze. Europy, nawet przy największych chęciach, nie stać na taką pomoc, jaka płynęła z USA. W dodatku nie ma też zgody co do chęci. Wygrana Trumpa dla Ukrainy oznacza dramat.

– Głosy pocieszenia mówią, że Trump myśli o tym, jak zostanie zapamiętany i na pewno nie chce być tym, który doprowadził do wojny światowej. Ponadto podczas pierwszej prezydentury miał ludzi, którzy go hamowali.

– Te głosy zapominają jednak, że w pierwszej prezydenturze Trump myślał o reelekcji i to go zapewne powstrzymywało. Teraz nie ma możliwości kolejnej kadencji, przynajmniej na razie.

Ponadto w jego ówczesnej administracji byli całkiem rozsądni politycy, jak np. generał James Mattis, który był sekretarzem obrony czy generał John Kelly, który był szefem administracji.

Wybory w USA. Skrajnie prawicowy Richard Grenell ma być sekretarzem stanu

– Jego byli wojskowi ostrzegali niedawno przed wygraną Trumpa, mówiąc, że jest bardzo niebezpieczny i wręcz nazywając go “faszystą do szpiku kości”.

– Otóż to, a generałowie odeszli już w trakcie prezydentury Trumpa, bo nie mogli z nim współpracować. Więc kto będzie teraz? Karierowicze albo tacy współpracownicy, którzy w 100 proc. podzielają jego punkt widzenia na prowadzenie polityki, na działanie, na administrowanie państwem. Wtedy Trump miał taki zespół ludzi, którzy próbowali mu się przeciwstawić czy pokazać jakiś inny kierunek.

A teraz proszę spojrzeć, kto jest szykowany na stanowisko sekretarza stanu. Według doniesień ma nim zostać Richard Grenell, który był ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Niemczech, wysłanym przez Trumpa.

Kiedy tam pojechał, zachowywał się, jakby Niemcy dalej były pod okupacją amerykańską. Był nawet pomysł, by Grenella uznać w Niemczech za persona non grata.

To człowiek o skrajnie prawicowych poglądach, który nie krył tego, że w Europie będzie budował front prawicowych, konserwatywnych sił politycznych.

Gdy rozpoczęła się kampania wyborcza przed wyborami w 2020 roku, Grenell wrócił do Stanów i wszedł w skład sztabu wyborczego Trumpa. Ale potem cały czas prowadził polityczną działalność, w której m.in. blisko współpracował z Victorem Orbanem. Taki człowiek na stanowisku sekretarza stanu będzie tragedią. To są zagrożenia, które wiążą się z Trumpem.

– Nie ma żadnego pozytywu?

– Jest jedno “ale”. I paradoksalnie jest nim nieprzewidywalność Donalda Trumpa. Cecha, która u przywódcy światowego mocarstwa jest cechą złą, bo sojusznicy nie wiedzą, na co mogą liczyć i czy ten lider jest wiarygodny. Trump wielokrotnie bowiem poddawał się emocjom i niechęciom, a w nocy pisał coś na twitterze, bo akurat miał przeświadczenie, że to ma znaczenie.

To jest jednak ta iskierka nadziei. Nieprzewidywalność polega na tym, że może to się zmieni i Trump nas pozytywnie zaskoczy. W tym sensie, że nie odejdzie od tych dotychczasowych kolein amerykańskiej polityki i odbudowy sojuszu z państwami europejskimi, wzmocnienia kondycji układu transatlantyckiego.

To jest jednak bardzo ważne, by nie spełniły się czarne scenariusze, w których Stany uznają, że NATO nie jest im do niczego potrzebne. Nie będzie łatwo wystąpić, ponieważ Kongres amerykański zabezpieczył się na taką ewentualność po poprzedniej prezydenturze Trumpa.

Podczas swojej prezydentury Trump groził, że Ameryka wystąpi z NATO. Wprowadzony bezpiecznik zakłada, że wyjście z NATO musi się odbyć za zgodą 2/3 Senatu. Jednak nawet jeśli USA, jako członek NATO, ograniczą finansowanie NATO, to też będzie osłabienie bezpieczeństwa Europy, a Europa nie obroni się sama.

Jest jeszcze iskierka nadziei. Może to wszystko tak zmobilizuje Europę, że zamieni ten amerykański parasol bezpieczeństwa na swoje własne zabezpieczenie.

Wybory w USA. Trump po raz drugi wygrywa z kobietą

– I w tym scenariuszu Polska może wykorzystać swoją pozycję, którą dyplomacja Donalda Tuska, z Radosławem Sikorskim buduje od grudnia 2023 roku.

– My cały czas działamy w kierunku europejskiej niezależności. Ponadto na szczęście obecna władza nie postawiła tylko na jednego kandydata, jak zrobił to poprzedni rząd PiS w 2020 roku. Pamiętamy wycieczkę Andrzeja Dudy i gratulacje dla Bidena jedynie za przeprowadzenie kampanii wyborczej oraz późne gratulacje za wygraną.

Obecny polski rząd od początku nie stawiał się po żadnej ze stron i utrzymywał kontakty oraz podtrzymywał chęć kontynuowania współpracy i z Donaldem Trumpem, i z Kamalą Harris.

Polska ma strategiczne położenie. Po lutym 2022 roku staliśmy się hubem przerzucania sprzętu.

Liczę więc na to, że Europa jednak się przestraszy i zadba o swoje bezpieczeństwo oraz o integrację.

W tym drugim aspekcie jednak łatwo nie będzie, bo mamy konie trojańskie w postaci choćby Victora Orbana.

– To była trzecia kampania i trzecie wybory Donalda Trumpa. W jednych jego kontrkandydatem był mężczyzna, w pozostałych kobiety. Przegrał tylko z mężczyzną. Widzi tu pani coś symbolicznego?

– [śmiech] Myślę, że to raczej przypadek, choć wcale nie wykluczone, że coś może być na rzeczy. Ci biali mężczyźni, w swojej pozycji może poczuli się zagrożeni przewijającymi się kampaniami Me Too, aborcją i takim właśnie docenieniem kobiet, więc z większą werwą poszli głosować na Trumpa.

Swoją drogą wybór Hillary Clinton w 2016 roku też nie był dobrym wyborem. To była wtedy bardzo mocno zgrana karta. I pewnie lepiej by było, gdyby ona wygrała, bo jej polityka była bardziej przewidywalna, jednak reprezentowała to „bagno waszyngtońskie”, które chciał osuszyć Trump.

– A Kamala Harris?

– Ona też była w tym establishmencie,

a w dodatku jest kolorową kobietą.

Jej kampania była jednak za krótka, więcej tam było euforii. Myślę też, że Amerykanie nie zwracają uwagi na to, ile razy Trump zbankrutował i ratowały go pieniądze taty. Widzą w nim natomiast biznesmena, a kto lepiej poprawi gospodarkę, jeśli nie wprawny i bogaty biznesmen. Ameryka znowu będzie silna, gdy będzie miała silnego przywódcę.

Kamala Harris takiego wizerunku nie miała i też nie zdążyła na niego zapracować.

red. Michał Olszewski


Prof. dr hab. Jadwiga Kiwerska Fot. UAM


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Słynni pisarze nienawidzący Żydów

Jak donosi antysemicka strona Mondoweiss, ponoć list, o którym pisze Autorka podpisało już ponad pięć tysięcy „pisarzy”. Radosną informację o tym ozdobili powyższym zdjęciem.


Słynni pisarze nienawidzący Żydów

Phyllis Chesler

Po wielu fanfarach, 28 października, w końcu opublikowano odrażający list z 400 podpisami. Te literackie gwiazdy ogłosiły swój własny, osobliwy bojkot swoich izraelskich kolegów. Ten ich list nosi tytuł: „Odmowa współudziału w izraelskich instytucjach literackich” i został przetłumaczony na arabski, koreański, hiszpański, włoski, niemiecki i francuski — ale, być może słusznie, nie na hebrajski.

Taki list nie jest zaskakujący — chociaż jest obrzydliwy, haniebny i szczerze mówiąc, zarówno nudny, jak i przerażający.

Z mojego punktu widzenia jest to po prostu kolejny list „obudzonego świata” sygnalizujący cnotę. Podobnie jak rakiety irańskiego Hamasu, Hezbollahu i Huti, to ich kulturowe nieustanne bombardowanie jedynego żydowskiego i demokratycznego kraju w bliskowschodnim regionie nigdy się nie kończy.

Autor i artysta mogą być utalentowani i wybitni — mogą nawet zdobyć Nagrodę Bookera (Arundhati Roy), być laureatką Nagrody Nobla (Annie Ernaux), laureatką Nagrody Pulitzera (Jhumpa Lahiri), a mimo to mogą żywić te same wulgarne i irracjonalne uprzedzenia, co każdy inny. Hojnie wynagradzani za swoją antysyjonistyczną propagandę, żydowscy autorzy (Judith Butler, Marilyn Hacker, Naomi Klein, Jacqueline Rose, Sarah Schulman) również podpisali się pod tym listem.

Wstyd, że dali się nabrać na śmiercionośną i kłamliwą propagandę. 

Ci sygnatariusze tego listu twierdzą, że Izrael „okupował” ziemię innego narodu, „przesiedlił” i „dokonał etnicznej czystki” Palestyńczyków, a na dodatek jest państwem stosującym „apartheid”. Ich zdaniem to Izrael, a nie Iran ani Hamas, zmienił „Gazę [w miejsce] nie do życia”. Przytaczają liczby podawane im przez Hamas w odniesieniu do liczby Palestyńczyków zabitych od października 2023 r. i nalegają, żeby „kultura odegrała integralną rolę w naprawie tych niesprawiedliwości”.

Ich wniosek? Nie mogą i „nie będą współpracować” z „izraelskimi instytucjami kulturalnymi… w tym z wydawcami, z agencjami literackimi, nie będą uczestniczyć w festiwalach i spotkaniach”.

Pewnie myślą, że jednym pociągnięciem pióra zabili wyimaginowanego giganta.

Czy jest coś, co łączy tych sygnatariuszy? Nie jestem pewna, ale zauważam, że wielu z nich identyfikuje się i uważa się za socjalistów, komunistów, imigrantów, a także za przeciwników rasizmu, kolonializmu i imperializmu — ale tylko tego, który rzekomo jest praktykowany przez kraje zachodnie. Niektórzy mieszkają w Wielkiej Brytanii, wielu innych nosi arabskie i muzułmańskie nazwiska i urodziło się na globalnym Południu.

Wszyscy oni są „przebudzonymi” lewicowcami, konformistami, tchórzami, ignorantami w kwestiach, z którymi rzekomo chcą się mierzyć. W tej chwili mogą być przyjmowani przez zachodnich wydawców, recenzentów, organizatorów festiwali i przyznających nagrody za konformizm. Jak widzieliśmy, wydawcy w Ameryce, Europie i Kanadzie coraz bardziej boją się publikować autorów, których poglądy na temat Izraela, Islamu i Palestyny nie są wystarczająco politycznie poprawne. 

Apelują, aby inni również podpisali ten list. Kto jeszcze dołączy do tego  gangu,  do tej hordy kierującej się myśleniem stadnym? Sam fakt, że kłamstwa, w które wierzą, stały się popularne wśród celebrytów i tęskniących do taniej sławy, jest wiele mówiący.

W 2003 roku napisałem artykuł o wybitnym szwedzkim filmowcu, który wyreżyserował wyjątkowo mocny film, który obnażył i sprzeciwił się handlowi kobietami. Lukas Moodysson pokazał film zatytułowany „Lilya 4-ever” na całym świecie (gdziekolwiek kwitły burdele i alfonsi), ale odmówił pozwolenia na chociaż jednorazowe pokazanie go publiczności przez walczącą z handlem kobietami izraelską grupę Machon Toda’a.

Moodyson zbojkotował wszystkich Izraelczyków, nawet tych, których poglądy podzielał. Zmusiliśmy go do zmiany zdania. Zarówno mój felieton, jak i felieton szwedzkiego dziennikarza przykuły jego uwagę. Łaskawie pozwolił na pokazanie filmu, ale tylko raz i tylko pod warunkiem, że projekcję poprzedzi oświadczenie, że filmowiec sprzeciwia się polityce Izraela.

A oto, co miał do powiedzenia na temat Żydów nieżyjący już Jose Saramago, sławny portugalski laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury.

„Umysłowo upojony mesjańskim marzeniem o Wielkim Izraelu, który w końcu spełni ekspansjonistyczne marzenia najbardziej radykalnego syjonizmu, skażonego potworną i zakorzenioną ‘pewnością’, że w tym katastrofalnym i absurdalnym świecie istnieje naród wybrany przez Boga… że wszelkie cierpienie, które zostało zadane, jest zadawane lub zostanie zadane wszystkim innym, zwłaszcza Palestyńczykom, zawsze będzie gorsze od tego, którego sami doświadczyli w Holokauście, Żydzi bez końca drapią swoją ranę, aby utrzymać ją w stanie krwawienia, aby stała się nieuleczalna, i pokazują ją światu, jakby była sztandarem”.

Ten pisarz potępił judaizm jako wiarę, a także judaizm jako kulturę, rasę i byt polityczny. Żydzi go brzydzą i wściekają. Saramago jest klasycznym antysemitą.

Podobnie jak TS Eliot i Ezra Pound, których wielka reputacja literacka pozostaje nienaruszona. Cóż z tego, że Eliot napisał „Gerontion”, w którym znajdują się następujące wersy:

„Mój dom jest podupadłym domem,
a na parapecie okna siedzi Żyd, właściciel”.

Ezra Pound, wspaniały poeta, nadawał również antyalianckie i antysemickie programy, w których m. in. mówił takie rzeczy jak to: „Musisz dowiedzieć się trochę, przynajmniej trochę, o historii swoich sojuszników. O Anglii zniszczonej przez Żydów. O ruinie Francji, zniszczonej pod kontrolą żydów. Pełno tam żydów.”

Kiedy Pound trafił do zakładu psychiatrycznego, zrzucił za to winę na „żydłaków”.

Odpowiedź na pytanie, czy rasizm lub seksizm tego, czy innego autora oznacza, że jego dzieła powinno zostać zakazane, nie należy do mnie. Oto, co myślę: nienawiść do Żydów, taka sama jak u Eliota czy Ezry Pounda jest bardzo żywa u tych dzisiejszych sławnych/niesławnych sygnatariuszy listu literatów, którzy wiernie podążają ich śladem.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Jewish supporters dot Trump’s watch party, feeling Jewish vote has definitely shifted

Jewish supporters dot Trump’s watch party, feeling Jewish vote has definitely shifted

Mike Wagenheim


Yehuda Kaploun, a member of Trump’s circle, said of the Harris campaign’s moves on Israel and antisemitism that their “’shonda’ actions are our blessings.”

.
U.S. Vice President-elect J.D. Vance hugs Donald Trump Jr. during an election night event at the Palm Beach Convention Center in Florida on Nov. 06, 2024. Photo by Chip Somodevilla/Getty Images.

The evening started slowly at the Palm Beach County Convention Center. A trickle of Donald Trump supporters, the majority clad in red Make America Great Again hats, dotted the large event hall. 

There seemed to be an air of apprehension for hours, with nearly all major polls showing a statistical tie in all seven battleground states.

As the night progressed, each wave of arrivals seemingly ushered in a piece of good news, as it became clearer that the pollsters got this election dead wrong.

Trump finally appeared on stage at around 2:30 a.m. Eastern Time, with no clear explanation why he delayed his speech, as many attendees filtered out ahead of time, some with eyes glazed over from exhaustion, and a few with eyes watering from tears of joy.

While there was no spotting of Israeli flags, by the time Trump clinched Pennsylvania, and with it put the proverbial nail in Kamala Harris’s presidential hopes, there was no shortage of kippah-clad heads. A couple of dozen yellow ribbon pins, symbolizing support for the hostages held in Gaza, were visible on the suit lapels of attendees, several of whom told JNS they aren’t Jewish, but felt the issue was of personal importance to them.

There is much to make of the exit polls. One from Fox News showed Trump captured 43% of the New York Jewish vote. Another from NBC News projected that Trump took only 21% of the nationwide Jewish vote, a seeming impossibility. He registered around 30% four years ago.

Ryan Mermer, a former Jewish engagement director for the Republican National Committee, told JNS that he felt there would be a surge for Trump among Jews in this cycle.

“I do feel that. The polling data, statistics, the Jewish community in Rockland [County in New York] has come out in force, the Lakewood [New Jersey] community, Miami, where now I reside,” said Mermer. “It’s just a storm for Trump, a force for good, and just the optimism speaking amongst my friends, my family, my colleagues—there’s most certainly a shift. And I’m very excited tonight.”

Antisemitism and the Israel-Hamas war

Adel Nyer, another Floridian, told JNS she felt issues like antisemitism, religious freedom and the Israel-Hamas war were critical drivers of Trump’s voting base.

“I think that it’s one of the driving forces of this race. I think that the Jewish community has spoken up about who they believe that the right president is and who will support Israel and the Jewish people correctly,” said Nyer. 

“The antisemitism that we’ve seen in the Biden-Kamala Harris presidency is just a clear picture of what it will look like if we have her as president for the next four years,” Nyer added, before the result of the race was clear.

Yehuda Kaploun, who has become Trump’s de facto liaison to the Orthodox Jewish world, told JNS the Trump campaign’s get-out-the-vote effort to the Jewish community was a “resounding success.” 

He said the results dictate that “the Jewish community that we’re not going to be taken for granted by the Democratic Party, and that we have tremendous respect for President Trump for what he’s done for the Jewish community.” 

Kaploun said the focus of the campaign’s messaging to Jews was “very simple,” pointing to “the Jewish people’s need to be safe and secure in religious liberty, which is guaranteed in America’s constitution. It needs to be enforced. And you can’t just shoot a Jew and yell Allahu Akbar and it’s not a hate crime. You can’t just walk down the street in Brooklyn, hit a Jew and it’s not a hate crime and be released on a desk appearance ticket. Antisemitism is antisemitism.” 

Kaploun pointed to what he thought was another winning message. 

“The Democratic Party seems to have forgotten that when people chant ‘Death to Israel, the second verse is Death to America’.” 

But despite what appeared to be a further shift toward the Republican Party by American Jews, the large majority stuck it out with Democrats.

Trump repeatedly said during the campaign that any American Jews who did so “need to have their head examined.”

Nyer told JNS that, from her standpoint, “Jews that are voting liberal, it has a lot to do with social issues. The abortion topic sways a lot of people to vote liberal versus conservative and we may need to reevaluate abortion in the conservative movement.”

Bad things for Iran

As the results started to become clearer, and Trump appeared to be on a path to victory, Sen. Marco Rubio (R-Fla.), whose name has been bandied about as a potential secretary of state, told JNS a Trump victory would mean “a lot of good things for Israel and the United States, and a lot of bad things for Iran.”

Rubio said he would “absolutely hope so” when asked if the newly Republican-controlled Senate would look at defunding the United Nations, “particularly those agencies at the U.N. that are basically infiltrated by supporters of Hamas and Hezbollah.”

Corey Lewandowski, a close adviser to Trump, told JNS that while domestic policy generally overshadows foreign affairs in presidential elections, he doesn’t discount the impact the Israel-Hamas war and its consequences had on this election. 

“Is it something that a lot of people went out and voted on? That issue of foreign policy isn’t historically the issue that drives a campaign, but it clearly played a role in this election,” said Lewandowski. 

He called Israel “our greatest ally in the Middle East” and said, “Donald Trump is very clear. We’re going to support Israel and her endeavors. And listen, if Donald Trump had been the president, we wouldn’t have seen the attack on Israel.”

Lewandowski, who once served as an election campaign adviser to Israeli Prime Minister Benjamin Netanyahu, was asked by JNS what advice he might dispense to Netanyahu these days.

“I’d say, ‘Be strong,’ right? Israel has a right to defend herself, and she should do that, and we should make sure that if people are attacking Israel, she defends herself,” said Lewandowski. “But more than that, she has to take care of her people, just like the United States has to do.”

A victory in Pennsylvania essentially sealed the election for Trump, and it marked the first time the crowd in West Palm Beach truly erupted, sensing a return to the White House for the Republican was close at hand. 

Harris had the opportunity to select as her running mate Pennsylvania’s popular governor, Josh Shapiro. But, many analysts say Harris caved in to the far-left, antisemitic wing of the party, who objected to Shapiro’s support of Israel, and, more fundamentally, his Jewish identity.

Instead, Harris selected Minnesota’s more progressive governor, Tim Walz, who seemingly brought little electoral value to the ticket in the end.

Kaploun, using the Yiddish word for “shame,” said that the Harris campaign’s “shonda actions are our blessings.”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com