Archive | 2024/12/08

Wesprzyjmy ludzi w Iranie, którzy pragną zmian i wolności

W ostatnich latach Irańczycy wszczęli niezliczone powstania, każde pełne nadziei i odwagi, tylko po to, by spotkać się z brutalnymi represjami ze strony reżimu i głównie obojętnością ze strony zagranicy. Przy każdej fali protestów siły bezpieczeństwa zabiły tysiące demonstrantów, a wielu innych uwięziły i torturowały. Już dawno nadszedł czas, aby państwa zachodnie zajęły ostre stanowisko. Na zdjęciu: irańscy policjanci ścigają antyreżimowych protestujących i biją ich pałkami w Teheranie, 19 września 2022 r. (Zdjęcie: AFP via Getty Images)


Wesprzyjmy ludzi w Iranie, którzy pragną zmian i wolności

Majid Rafizadeh
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Przez dziesięciolecia odważni mieszkańcy Iranu raz po raz powstawali, domagając się wolności od ucisku i autorytarnych rządów.

W ostatnich latach Irańczycy wszczęli niezliczone powstania, każde pełne nadziei i odwagi, tylko po to, by spotkać się z brutalnymi represjami ze strony reżimu i niemal całkowitą obojętnością z zagranicy. Przy każdej fali protestów siły bezpieczeństwa reżimu zabijały tysiące demonstrantów, a wielu innych uwięziły i torturowały. Ruchy te pokazały siłę determinacji narodu irańskiego, ale pomimo ich krzyków o wolność, poparcie ze strony Zachodu — zazwyczaj jedynie słowa o ideałach demokracji — pozostało rozczarowująco wyciszone.

W oczach wielu Irańczyków milczenie ze strony demokratycznych państw, które rzekomo bronią praw człowieka, stoi w sprzeczności z ich zasadami i wielokrotnie sprawiało, że irańscy protestujący czuli się porzuceni w swojej walce.

Podczas ogólnokrajowych protestów w 2022 r., wywołanych przez prawo o hidżabach, wielu Irańczyków, zwłaszcza młodych kobiet, wyszło na ulice, aby zaprotestować przeciwko obowiązkowemu zasłanianiu głowy i innym represyjnym prawom. Ruch ten stanowił nie tylko sprzeciw wobec surowych islamskich kodeksów ubioru, ale także szersze odrzucenie autorytarnych rządów reżimu. Nawet gdy doszło do represji — reżim aresztował, bił, a nawet mordował protestujących — reakcja Zachodu pozostała w dużej mierze bierna i bezwładna, zamiast oferować zdecydowane wsparcie. Irańczycy ryzykujący życie na ulicach, ośmieleni nadzieją na międzynarodową solidarność, pozostali bez jakiegokolwiek wsparcia, którego wielu oczekiwało od krajów deklarujących wspieranie wolności i praw człowieka.

W 2009 r. w Iranie wybuchł Ruch Zielonych po budzących wątpliwości wyborach prezydenckich. Miliony Irańczyków wyległo na ulice, skandując hasła, machając transparentami i potępiając to, co wielu uznało za sfałszowany wynik wyborów. Protestujący domagali się uznania ze strony światowych liderów, w szczególności administracji Obamy w Stanach Zjednoczonych i europejskich liderów, w nadziei, że te demokratyczne kraje poprą ich apel o uczciwy proces wyborczy i zakończenie ucisku.

Protestujący skandowali: “Obama, jesteś z nami czy mułłami?” — jako bezpośredni apel do ówczesnego prezydenta USA Baracka Obamy o zajęcie stanowiska. Jednak ku rozczarowaniu wielu Irańczyków, zachodni przywódcy właściwie milczeli, decydując się nie interweniować ani nie oferując żadnego realnego wsparcia. Obama później przyznał, że milczenie jego administracji w tym krytycznym okresie było “błędem”, ale nawet wtedy wspomniał tylko o nieskutecznym, słownym wsparciu:

“Z perspektywy czasu uważam, że to był błąd. Za każdym razem, gdy widzimy błysk, iskierkę nadziei, ludzi tęskniących za wolnością, myślę, że musimy na to zwrócić uwagę. Musimy rzucić na to światło reflektorów. Musimy wyrazić solidarność w tej sprawie”.

Podczas gdy większość demokratycznych krajów wahała się, czy otwarcie przyłączyć się do irańskich ruchów prodemokratycznych, jeden kraj wyróżnił się jako niezachwiany sojusznik narodu irańskiego: Izrael. Mimo długotrwałej wrogości między Izraelem a reżimem Iranu, izraelscy przywódcy odważnie poparli prawo narodu irańskiego do wolności i samostanowienia. Premier Izraela Benjamin Netanjahu, nazywany “Churchillem Bliskiego Wschodu”, nie tylko odniósł się do irańskich gróźb nuklearnych — podczas gdy USA próbowały podważyć działania Izraela przez ujawnienie jego planów – ale zwrócił się bezpośrednio do Irańczyków za pośrednictwem mediów społecznościowych, mówiąc im, by nie tracili nadziei. “Jest jedna rzecz, której reżim Chameneiego boi się bardziej niż Izraela — oświadczył Netanjahu w poście na X. – Boi się was — narodu Iranu”. Dodał:

“Poświęcają tyle czasu i pieniędzy, próbując zniszczyć wasze nadzieje i ograniczyć wasze marzenia. Nie pozwólcie, by wasze marzenia umarły. Nie traćcie nadziei i wiedzcie, że Izrael i inni w wolnym świecie stoją z wami”.

Netanjahu poszedł jeszcze dalej, wyobrażając sobie przyszłość, w której wolny Iran mógłby wykorzystać swój pełny potencjał. Powiedział, że pod rządami innego rządu dzieci Iranu mogłyby uzyskać dostęp do edukacji na światowym poziomie, ludzie mogliby korzystać z zaawansowanej opieki zdrowotnej, a infrastruktura kraju mogłaby zostać odbudowana, aby zapewnić czystą wodę i niezbędne usługi. Netanjahu obiecał nawet pomoc Izraela w odbudowie wodnej infrastruktury Iranu, przytaczając jako przykład najnowocześniejszą technologię odsalania wody w Izraelu.

“Od czasu, gdy ostatnio mówiłem do was – kontynuował Netanjahu – reżim Chameneiego wystrzelił setki pocisków balistycznych w mój kraj, Izrael. Ten atak kosztował 2,3 miliarda dolarów”. Rzeczywiście, te miliardy, zamiast zostać wydane na daremne ataki, mogłyby zostać skierowane na potrzeby narodu irańskiego, wzmocnienie ich systemów edukacji i opieki zdrowotnej lub poprawę transportu. Ujmując problem w kategoriach marnotrawstwa zasobów, Netanjahu podkreślił lekkomyślne wydatki reżimu kosztem obywateli, podkreślając, że naród irański zasługuje na coś lepszego.

Takie przesłania najwyraźniej znalazły oddźwięk wśród wielu Irańczyków, którzy w innym kraju widzą promyk nadziei i znak, że nie są zupełnie osamotnieni w walce z represjami reżimu:

“8 października, dzień po atakach [Hamasu w 2023 r.]… kilku prorządowych działaczy próbowało podnieść flagę palestyńską na trybunach [stadionu piłkarskiego]. Reakcja, z jaką się spotkali, była natychmiastowa. Tysiące kibiców zaczęło krzyczeć hasło sformułowane w charakterystycznym stylu kibiców piłkarskich na całym świecie: “Wsadźcie sobie flagę palestyńską w dupę”.

Postawa Izraela stoi w oślepiającym kontraście do postawy wielu krajów zachodnich, szczególnie tych w Europie. Podczas gdy Izrael, naród obecnie atakowany na wielu frontach, stanowczo stanął po stronie narodu irańskiego, wiele krajów europejskich nadal stawia więzi gospodarcze z Teheranem ponad prawa człowieka.

Rządy europejskie, zamiast ryzykować konfrontację z reżimem Iranu, wolą utrzymywać z nim stosunki biznesowe i unikać zajmowania stanowiska, które mogłoby zdenerwować mułłów. Kraje te są współwinne cierpieniom narodu irańskiego. Niezmącona cisza ośmiela reżim, zamiast pociągać go do odpowiedzialności.

Po prawie czterdziestu latach utrzymywania stosunków dyplomatycznych z Islamską Republiką Iranu już dawno minął czas zajęcia zdecydowanego stanowiska przez państwa zachodnie. Jeśli te kraje naprawdę wierzą w zasady “demokracji” i “wolności”, które tak często głoszą, wyglądałyby to o wiele bardziej wiarygodnie, gdyby zademonstrowały to deklarowane zaangażowanie, szczerze wspierając Irańczyków tęskniących za wolnością.

Oznaczałoby to zerwanie stosunków dyplomatycznych z Iranem, nałożenie i egzekwowanie poważnych sankcji podstawowych i wtórnych wobec reżimu, rozważenie opcji militarnych oraz pełne wsparcie Izraela, a mamy nadzieję także nowej administracji USA, w dążeniu do trwałego położenia kresu irańskiemu programowi nuklearnemu, a także jego brutalnemu, ekspansjonistycznemu reżimowi.

Dopiero wtedy działania tych państw będą zgodne z ich podejrzaną retoryką na temat “praw człowieka” i pokażą, że są one gotowe udzielić realnego wsparcia tym, którzy ryzykują życie, by wprowadzić zmiany w jednym z najbardziej represyjnych państw na świecie.


Majid Rafizadeh: Amerykański politolog irańskiego pochodzenia. Wykładowca na Harvard University, Przewodniczący International American Council. Członek zarządu Harvard International Review.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Novelist Boualem Sansal Is Being Murdered by the Algerian Government

Novelist Boualem Sansal Is Being Murdered by the Algerian Government


Liel Leibovitz


Ask yourself why you’re not hearing about this story
.

© Iberfoto / Bridgeman Images

Boualem Sansal, one of France’s most acclaimed authors, disappeared on Nov. 16. For more than a week, his whereabouts were unknown. Finally, and under mounting pressure, the Algerian government admitted that it had seized Sansal and was holding him on charges of “endangering the nation.”

Sansal was born in Tissemsilt, in Algeria, and trained as an engineer. He also completed a Ph.D. in economics, and went to work for the Algerian government. He was a content and richly rewarded bureaucrat, working for the Algerian Ministry of Industry, but his homeland, he realized, was changing, falling under the sway of Islamism. And so, Sansal, by then a 50-year-old man with no previous literary experience, began to write.

His first novel, 1999’s Le Serment des barbares, was a hit, though it made some people uncomfortable. The book tells the story of an aged detective who investigates two murders and learns more than he bargained for about the corruption of Algerian society during the nation’s “Black Decade,” the bloody civil war that claimed as many as 150,000 lives between 1992 and 2002. It won a host of awards, and it made Sansal, who grew up right down the block from Albert Camus’ house, a celebrated French writer.

Which soon proved a problem. In 2003, after narrowly surviving the devastating earthquake that shattered Algeria, he published Dis-moi le paradis, a novel about a man who travels in postcolonial Algeria and witnesses the chaos, incompetence, and corruption of its first years as an independent nation. The tone was too candid for the government’s taste, and Sansal was forced to leave his position in the ministry.

Like all writers worth a damn, Sansal refused to cower and chose, instead, to fight.

Most authors would take the hint, and pursue more subtle stuff. Sansal went the other way. In 2008, for example, he published Le village de l’Allemand, translated into English as The German Mujahid. It tells the story—based on a real-life account—of a Nazi officer who flees to Algeria, helps the National Liberation Army violently kick out the French, and retires to a small village. When his children discover his secret identity, they have to wrestle not only with their lurid family lore but also with the question, virtually undiscussed before or since in the Arab world, of the affinity between Arab leaders and the Nazi party and ideology.

The work, advocating moral responsibility over tribal prejudice, infuriated many in his native country, but by then Sansal didn’t care. He was, he frequently said, a man exiled in his own homeland, committed first and foremost to telling the truth. So when an invitation came, in 2012, to attend Jerusalem’s Writers Festival, Sansal gladly accepted.

As a writer, he told the Israeli press at the time, he was sensitive to words and how they were used, and couldn’t stomach the thought that most Arab countries frowned upon people speaking freely about “Israel” or “the Jews,” a form of censorship, he added, that poisons minds and hearts.

“As soon as there is freedom of speech,” he said, “it will be possible to disagree with Israel if one wishes to do so—only without the hate. This is the reason I traveled to Israel and this is the reason I will return. We can argue about a certain Israeli policy, but the most important thing is to be friends.”

The same year, Sansal won a Editions Gallimard Arabic Novel prize, but the award’s sponsors, France’s Arab Ambassadors Council, revoked the 15,000 euros promised to the winner, arguing it could not reward anyone who had visited, and had nice things to say about, the Jewish state. The council’s decision, the director of France Culture radio later revealed, was influenced in large part by Hamas, which successfully lobbied the council’s members to punish Sansal.

“I wouldn’t wish Hamas upon my worst enemy,” Sansal said in response. “It is a terrorist movement of the worst kind. Hamas has taken Gazans hostage. It has taken Islam hostage.” And the Arabs, he added, had “shut themselves in a prison of intolerance.”

Some French intellectuals stood up for Sansal. Many others marked him as reactionary, someone who foolishly defied the “red-green alliance” that brought together radical Marxists on the one hand and fervent Islamists on the other under one trendy banner. When his next book, 2084, was published in 2016, it received mixed reviews. A riff on George Orwell’s famous dystopian novel, the book tells the tale of a postapocalyptic civilization governed by a fundamentalist cult that bears more than a passing resemblance to Salafism. And to many on the chic left, it was just another example of benighted boobs hating on the religion of peace.

“In twenty years, when the Islamophobic waters of France have ebbed, we will wonder how we could have gotten so excited about such a slow thriller,” wrote the editor at the time of the magazine Paris Match, adding that “fear is an excellent appeal” and that Sansal was merely exaggerating the threat Islam posed to the Western world.

Earlier this year, Sansal, feeling that his own safety in Algeria could no longer be guaranteed, became a French citizen. President Macron attended the ceremony. And yet, the writer refused calls to stay away from his native land. Like all writers worth a damn, he refused to cower and chose, instead, to fight.

And now he’s in custody, held by an authoritarian regime and accused of imaginary crimes. And while some of the literary world’s braver souls are standing up and demanding his release—a tip of the hat, as always, to the brave Salman Rushdie—most of our bien-pensants are silent. The same mediocrities who collected awards while squawking about the fictitious genocide in Gaza are once again siding with the marauders, betraying a far greater writer seized for the sin of adhering to humanism’s core commitments.

Every reader must demand the immediate release of Boualem Sansal, or, at least, the complete ostracization of the Algerian government until he is freed. And until Sansal is back home with his loved ones, the least we could do is show our respect to his courage and his values, the values of Western civilization, by spending the days he languishes behind bars reading his books and praying for his safe return.


Liel Leibovitz is editor-at-large for Tablet Magazine and the host of its weekly podcast, Rootless, and its daily Talmud podcast Take One.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Wikipedia’s Quiet Revolution: How a Coordinated Group of Editors Reshaped the Israeli-Palestinian Narrative

Wikipedia’s Quiet Revolution: How a Coordinated Group of Editors Reshaped the Israeli-Palestinian Narrative

Debbie Weiss


Anti-Israel demonstrators rally amid the ongoing conflict between Israel and the Palestinian terrorist group Hamas, outside the White House in Washington, US, Nov. 4, 2023. Photo: REUTERS/Elizabeth Frantz

In an era dominated by search engines and instant information, Wikipedia holds an outsized influence. For millions of users, it is often the first — and sometimes the only — source of information on global events and historical contexts. Yet, as investigative journalist Ashley Rindsberg revealed in an explosive report, a quiet yet coordinated operation has taken root among the online encyclopedia’s editors, monumentally reshaping the way the Israeli-Palestinian conflict is perceived.

In a conversation with The Algemeiner this week, Rindsberg asserted that the campaign has “actually changed what appears to be the face of not just the Israeli-Palestinian conflict, but of the entire justification for Israel’s right to exist and legitimacy, which is the real aim.”

In a detailed exposé published by the American media company Pirate Wires in October, Rindsberg outlined a coalition of approximately 40 Wikipedia editors that has systematically altered thousands of articles to tilt public opinion against Israel. These individuals, acting in concert, have executed around 850,000 edits on nearly 10,000 articles on the conflict, Rindsberg said, subtly shifting the ideological foundation of content related to Israel, the Palestinians, and even broader Middle Eastern geopolitics.

Ideological Subversion at Scale

“What we’ve seen with the Palestine-Israel articles topic area on Wikipedia is a wholesale shift in the ideological underpinning of those articles,” Rindsberg said.

The report cited one prominent example:

These efforts are remarkably successful. Type “Zionism” into Wikipedia’s search box and, aside from the main article on Zionism (and a disambiguation page), the auto-fill returns: “Zionism as settler colonialism,” “Zionism in the Age of the Dictators” (a book by a pro-Palestinian Trotskyite), “Zionism from the Standpoint of its Victims,” and “Racism in Israel.”



The edits in question range from minor tweaks — removing ties between Jewish history and the land of Israel — to major alterations, such as the omission of references to the atrocities committed during the Hamas-led attack across southern Israel last Oct. 7, including, most egregiously, references of rape and other acts of sexual violence.

The group has also reportedly sanitized articles on controversial historical figures, including those with ties to Nazi Germany such as the Grand Mufti of Jerusalem Haj Amin al-Husseini, as well as diluting mentions of human rights abuses by the Iranian regime.

In an article on “Jews,” for example, an editor removed the phrase “Land of Israel” from a key sentence on the origin of Jewish people. The article’s short description (that appears on search results) was changed from “Ethnoreligious group and nation from the Levant” to “Ethnoreligious group and cultural community.”

“Though subtle, the implication is significant: unlike nations, ‘cultural communities’ don’t require, or warrant, their own states,” Rindsberg wrote in his report.

The Role of Tech for Palestine

The operation has been bolstered by Tech for Palestine, a pro-Palestinian tech advocacy group. According to Rindsberg’s investigation, the group works in tandem with expert Wikipedia editors to execute coordinated editing campaigns. Editors then work in pairs or trios in a bid to evade detection, Rindsberg said in his report.

Tech for Palestine established a dedicated Wikipedia Collaboration channel designed to streamline their efforts. The initiative involved recruiting volunteers, guiding them through structured orientation sessions, and addressing challenges. The channel’s welcome message highlighted its strategic intent with a pointed question: “Why Wikipedia? It is a widely accessed resource, and its content influences public perception.”

A veteran editor known as Ïvana, whose username prominently features the anti-Israel red triangle often used to identify and target Jews, was appointed as the channel’s resident Wikipedia expert.

The editing group’s influence extends beyond conflict-related articles to include profiles of celebrities, aiming to amplify sympathetic narratives while muting criticisms of terrorist organizations like Hamas and Hezbollah.

Millions of readers are impacted. As Wikipedia articles frequently dominate search engine results, especially those of Google, the changes effectively dictate how global audiences understand the Israeli-Palestinian conflict.

“Millions and millions of people are being fed information that has been essentially produced by a group of 40 pro-Palestine editors acting in a coordinated fashion,” Rindsberg told The Algemeiner.

The ramifications are vast. Wikipedia’s model of open, community-driven editing is predicated on the assumption of good faith. By altering historical narratives and omitting key details, they are not merely influencing opinion but actively reshaping reality for an unwitting global audience, and in this case, Rindsberg said, “completely altering the way the world sees the conflict as well as the region.”

After Rindsberg’s report was published, Ïvana was “summoned” — in her words — by Wikipedia’s Arbitration Committee and is reportedly facing a potential lifetime ban from the platform. Rindsberg told The Algemeiner that other investigations have also been launched as a result of the article.

The exposé was published weeks after Wikipedia editors decided that the article “Allegations of genocide in the 2023 Israeli attack on Gaza” should be renamed “Gaza genocide,” a change that appears to outwardly accuse Israel of committing genocide in the Palestinian enclave during its military campaign against Hamas terrorists.

In June, 43 Jewish organizations signed a letter sent to the Wikimedia Foundation lambasting Wikipedia’s conclusion that the Anti-Defamation League (ADL) is not a credible source for information about antisemitism and the Israeli-Palestinian conflict.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com