Obłąkana krucjata, by uznać Izrael za winnego ludobójstwa
Brendan O’Neill
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Irlandia chce zmienić definicję ludobójstwa, by można było uznać państwo żydowskie za winne takiej zbrodni.
Rzadko wstydzę się, że jestem Irlandczykiem. Ale dziś wstyd mi. Ponieważ irlandzki rząd knuje coś tak oślizgłego, że aż trudno w to uwierzyć. Twierdzi, że zaapeluje by w poronionym i z gruntu wadliwym procesie sądowym z oskarżenia przez RPA przeciw Izraelowi „rozszerzyć” definicję ludobójstwa. Martwi się, że „wąska interpretacja tego, co stanowi ludobójstwo” pozwala Izraelowi uniknąć kary. Odrzuć prawniczy żargon, przekłuj rozdmuchane wyobrażenia dublińskiej elity o sobie jako o dzielnym zbawcy Palestyny, a mamy tu rząd wzywający do zmiany prawa wojennego, aby jedyny na świecie naród żydowski mógł w końcu dostać za swoje.
To Micheál Martin, wicepremier Irlandii, przedstawił podstęp, dzięki któremu da się wrobić Izrael przez zdefiniowanie na nowo słowa „ludobójstwo”. Irlandia, jak powiedział, złoży interwencję w Międzynarodowym Trybunale Sprawiedliwości w Hadze pod koniec tego miesiąca, aby wzmocnić „sprawę RPA przeciwko Izraelowi na mocy Konwencji o ludobójstwie”. Poprosimy, jak powiedział, aby MTS „rozszerzył swoją interpretację tego, co stanowi popełnienie ludobójstwa”. Narzekał, że obecnie dominuje „bardzo wąska interpretacja”, która w praktyce przyznaje „immunitet” morderczym państwom, takim jak Izrael. Krótsza wersja: Nie możesz udowodnić, że Izrael popełnia ludobójstwo? Nie ma problemu, po prostu zmień znaczenie słowa ludobójstwo!
Bezczelność irlandzkiego wtrącania się i jej cynizm, są zdumiewające. Zgodnie z Konwencją o ludobójstwie, ludobójstwo jest definiowane jako akty masowego zabijania lub niszczenia, które są dokonywane z „zamiarem zniszczenia, w całości lub w części, grupy narodowej, etnicznej, rasowej lub religijnej”. Powodem, dla którego sprawa RPA przeciwko Izraelowi przeciąga się, jest brak dowodów na „zamiar ludobójczy” ze strony Izraela. Jedyne, co Izrael „zamierza” zniszczyć, to Hamas – nie „grupa etniczna”, ale armia antysemitów, która zgwałciła i zamordowała ponad tysiąc Żydów 7 października i która pragnie gwałcić i mordować ich więcej. Ci z nas, którzy nie dali się nabrać na obrzydliwą izraelofobię, wiedzą to – że „zamiarem” Izraela jest pokonanie wroga, a nie wymazanie narodu.
Zamiar jest kluczowy dla zbrodni ludobójstwa. Jak przypomina nam Chatham House, nawet „szczególnie krwawa wojna, w której popełnianych jest wiele zbrodni wojennych i ginie wielu cywilów”, nie jest równoznaczna z „zbrodnią ludobójstwa, jeśli nie ma zamiaru ludobójstwa”. Jest to oczywiste dla wszystkich, z wyjątkiem najbardziej zaciekłych izraelofobów, tych ludzi, którzy spędzają każdą minutę swojego życia, wyjąc: „Ludobójstwo!” Wojna w Wietnamie, wojny w Kongo w latach 90., wojna domowa w Syrii – były to wojny, w których zginęły setki tysięcy ludzi, których okrucieństwa przyćmiewają te z Gazy, których zbrodnie są niemal niewyobrażalne. Ale nie były to ludobójstwa, ponieważ żadna ze stron nie miała zamiaru zniszczenia narodu. Ludobójstwo nie jest wojną – jest ludobójstwem.
Wygląda na to, że Irlandia szuka sposobu na obejście tej definicji, na obejście irytującego uporu ludzkości w utrzymywaniu moralnego rozróżnienia między tragedią wojny a zbrodnią ludobójstwa. „Pogląd Irlandii” na ludobójstwo jest „szerszy” niż MTS, deklaruje Micheál Martin z niesłychaną pompatycznością. Nasza definicja ludobójstwa, mówi, obejmuje „priorytetowe traktowanie ochrony życia cywilnego”. Jego pełne pychy paplanie jest nie tylko władcze i zwodnicze – jest również niejasne. Powiedziałbym, że celowo. Mówienie o „ludobójstwie” w tym samym zdaniu, co o zagrożeniach dla „życia cywilnego” rozwadnia nieszczęście ludobójstwa do niewybaczalnego stopnia. Czy każdy, kto zagraża „życiu cywilnemu”, jest ludobójcą? Strzelający w szkole? Wariat z nożem? To absurdalne. I niebezpieczne.
Wygląda na to, że Irlandia chce „wyzwolić” MTS od jego osobliwego przywiązania do moralnie uzasadnionego przekonania, że ludobójstwo wymaga ludobójczego zamiaru. I nie jest w tym osamotniona. W zeszłym tygodniu Amnesty International „doszła do wniosku”, niczym sąd kapturowy złożony z najbardziej zarozumiałych ludzi, jakich można sobie wyobrazić, że „Izrael popełnia ludobójstwo”. A w raporcie, w którym wysunięto to oskarżenie – oskarżenie, którego nigdy nie wysunięto przeciwko Arabii Saudyjskiej w związku z Jemenem, Ameryce w związku z Irakiem ani Turcji w związku z Kurdystanem –jęczała, że zbyt często występuje „nadmiernie ograniczona interpretacja” zbrodni ludobójstwa. Takie wąskie interpretacje mogą „skutecznie uniemożliwić stwierdzenie ludobójstwa w kontekście konfliktu zbrojnego”, stwierdziła.
Rzeczywiście pragną uznania Izraela za winnego ludobójstwa, prawda? Nawet jeśli oznacza to całkowitą redefinicję ludobójstwa. Nawet jeśli oznacza wyrzucenie dziesięcioleci prawoznawstwa o tej najcięższej zbrodni. Nawet jeśli oznacza to poświęcenie samej prawdy. Żadna cena nie jest zbyt wysoka, jak się wydaje, w gorliwej krucjacie, aby wytknąć palcem naród żydowski jako naród najbardziej ludobójczy. Obłąkana nienawiścią przedstawicielka ONZ, Francesca Albanese, mówi, że Izrael jest winny „domobójstwa, miastobójstwa, edukacjobójstwa, medykobójstwa, kulturobójstwa i… ekobójstwa”. To religijny bełkot, którego celem nie jest udowodnienie żadnej sprawy przeciwko Izraelowi, ale po prostu oczernienie go przyrostkiem „bójstwo”, aby ludzie mogli pomyśleć: „Oj, to jak nazistowskie Niemcy”. Albanese mówi, że czasami zbrodnia ludobójstwa może dotyczyć „w ogóle nie zabijania”. Ja mówię: ci ludzie są szaleni.
Zdefiniowanie ludobójstwa na nowo, ponieważ chcesz zobaczyć Izraelczyków w więzieniu, jest bardzo poważną sprawą. Potencjalnie doprowadzi to do uznania Izraelczyków winnymi przestępstwa, którego nie popełnili. Osłabienie wymogu ludobójczego zamiaru w wojnie Izraela z Hamasem pociągnęłoby za sobą oskarżenie Izraelczyków o ludobójstwo, podczas gdy wszystko, co zrobili, to walka. Co gorsza, stosowanie luźniejszej definicji ludobójstwa do działań Izraela niż ta, którą zastosowano, powiedzmy, do niedawnych wojen w Sudanie lub rzezi w Syrii pod rządami Assada, jest żywą, dyszącą definicją stronniczości. Osądzanie Izraela nie tylko według innych standardów moralnych, ale także według innych standardów prawnych jest, moim zdaniem, nieskażoną bigoterią. Ludzie będą wściekli, jeśli nazwiesz to antysemityzmem, ale czy mogą podać inne wytłumaczenie tego przekręcania konwencji i zmiany zasad, aby naród żydowski mógł zostać uznany za winnego zbrodni, która kiedyś została haniebnie popełniona na samych Żydach? Zamieniam się w słuch.
Powróćmy do Irlandii. Co napędza tę dziwną wrogość irlandzkich elit do Izraela? Dlaczego dublińscy liberałowie i lewicowcy wściekają się na państwo żydowskie jeszcze głośniej i bardziej absurdalnie niż inni gęgacze w Europie? Wydaje mi się, że po przejściu z religii katolickiej na religię „przebudzonych”, Irlandia rzeczywiście jest podatna na urok izraelofobii. Obie te religie mają bowiem problemy z Żydami. Pierwsza miała tendencję do postrzegania ich jako zabójców Chrystusa, druga przedstawia ich jako zabójców Palestyny. Pierwsza bała się rozlewu krwi chrześcijańskiej, druga ma obsesję na punkcie „upuszczania” krwi palestyńskiej. Irlandia powinna zostawić Izrael w spokoju, by mógł pokonać antysemitów, którzy chcą go zniszczyć, spojrzeć w lustro i osądzić sama siebie.
Brendan O’Neill – brytyjski dziennikarz, główny komentator polityczny magazynu „Spiked”, autor głośnej książki A Heretic’s Manifesto: Essays on the Unsayable.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com