Archive | 2024/12/22

Kościół, lewica, antysyjonistyczny antysemityzm

Papież Franciszek i palestyński dożywotni prezydent Abbas. (Źródło: Media Watykańskie)


Kościół, lewica, antysyjonistyczny antysemityzm

Andrzej Koraszewski


Katolicki kwartalnik „Więź” opublikował  artykuł Anny Kluczyk pod tytułem: „Ucieczka w bezradność. O niebezpiecznych dywagacjach w obliczu ludobójstwa”

Już tytuł i pierwsze zdanie skłania do zaniechania dalszej lektury: „To ostatni dzwonek na prawdziwe stanięcie po stronie ofiar, na jednoznaczne, głośne stanowisko sprzeciwiające się agresji Izraela i eksterminacji narodu palestyńskiego.”

W artykule nie ma słowa Iran, nie ma Hezbollahu, nie ma Bractwa Muzułmańskiego, nie ma 26 tysięcy rakiet wystrzelonych w ciągu roku na Izrael, nie ma długiej historii dziesiątków tysięcy rakiet z Gazy przed tym ostatnim konfliktem, nie ma również palestyńskich rakiet spadających na palestyńską ludność, rzecz jasna, nie ma tu definicji ludobójstwa polskiego prawnika Rafała Lemkina, która stała się podstawą konwencji o ludobójstwie. Jest natomiast krytyka publikowanego wcześniej na tych samych łamach tekstu Stanisława Krajewskiego:

„Rok po 7 października”. Ten ostatni w wielu miejscach głosi hipotezy niepoparte dowodami (np. sugeruje wyższą niż ostatecznie potwierdzoną liczbę ofiar z 7 października 2023 r.; spekuluje, że ofiar cywilnych w Strefie Gazy może być „mniej więcej tyle, co wojskowych”; twierdzi, że „wewnątrz lub obok mieszkań, szpitali, szkół i meczetów są składy broni, wyrzutnie rakiet, stanowiska ogniowe”). Mija się z prawdą, twierdząc, że liczby ofiar Palestyńczyków „nie da się zweryfikować i może być przesadzona” czy, że przed 1947 r. nie wspomina się o Palestyńczykach (a jedynie o Arabach), a nadto jeszcze, że dostawy żywności do Gazy w trakcie trwającego konfliktu były wystarczające, ale źle dystrybuowane.

Autorka jest antropolożką, podpiera swój artykuł bibliografią, która wiele wyjaśnia. Wygląda na to, że jej cała wiedza płynie z propagandowych źródeł islamonazistowskich organizacji. Jednak to nie autorka tego wypracowania jest tu istotna, przeraża polityka redakcji katolickiego pisma, którego pierwszym redaktorem naczelnym był Tadeusz Mazowiecki.

W styczniu 2023 r. opublikowałem artykuł o innym skandalicznym wyczynie dzisiejszej „Więzi”, nawiązując w nim do słynnego wykładu Tadeusza Mazowieckiego z 1960 roku. Dzisiejsza „Więź” w kwestii żydowskiej dość konsekwentnie prezentuje tę samą linię co „Gazeta Wyborcza”, aczkolwiek powody są zapewne odmienne. Podczas gdy „Gazeta Wyborcza” w kwestii stosunku do Izraela jest wierna doktrynie Leonida Breżniewa, tu wyczuwamy wpływ polityki papieża Franciszka, która nie pozostawia wiernym większego wyboru.

Papież Franciszek modlił się w tym roku do lalki w roli nowonarodzonego Jezusa ułożonej na palestyńskiej kefiji. (Reakcją był gniew zmieszany z kpiną i po kilku dniach tę absurdalną watykańską stajenkę zlikwidowano.) W kilka dni później Franciszek zaprosił do Watykanu dyktatora Autonomii Palestyńskiej Mahmouda Abbasa, w pełni świadomości, że jest on sponsorem terroryzmu i negacjonistą Holokaustu. 

Ten palestyński polityk, który wypłaca nagrody za zabijanie Żydów, (na co pieniądze otrzymuje nie tylko od krajów arabskich, ale również, a nawet głównie od Unii Europejskiej, USA i ONZ), pisał po tym spotkaniu:

„Za każdym razem, gdy spotykam się z papieżem, czuję się, jakbym spotkał starego przyjaciela[… Podziękowałem Ojcu Świętemu za jego nieustanne słowa o pokoju na Bliskim Wschodzie oraz za solidarność, którą zawsze wyraża z palestyńskimi cywilami, którzy są ofiarami wojny w Gazie”.

Ta długa historia głębokiego współczucia dla Palestyńczyków (ale wyłącznie dla tych, którzy deklarują gotowość zabijania Żydów do Dnia Sądu Ostatecznego), wymaga pewnego wyjaśnienia.

W 1904 roku Theodor Herzl został uzyskał krótką audiencję u papieża Piusa X. Podczas tego spotkania papież na prośbę o wsparcie syjonistycznego ruchu powiedział:

„Nie możemy uznać waszego ruchu. Nie możemy powstrzymać Żydów przed wejściem do Jerozolimy – ale nigdy tego nie usankcjonujemy. Ziemia Jerozolimy, jeśli nie była zawsze święta, została uświęcona przez życie Jezusa Chrystusa. Jako głowa Kościoła nie mogę powiedzieć ci nic innego. Żydzi nie uznali naszego Pana, dlatego nie możemy uznać żydowskiego narodu.”

Herzl zapytał papieża o obecny status Jerozolimy. Na co papież odpowiedział:

„Wiem, że jest miłe patrzenie na to, że Turcy posiadają Święte Miejsca. Musimy się z tym po prostu pogodzić. Ale poparcie Żydów, by weszli w posiadanie Świętych Miejsc, tego nie możemy zrobić.”

Szesnaście lat później Liga Narodów zadecydowała o utworzeniu Mandatu Palestyńskiego w celu utworzenia Domu Narodowego Żydów. Od tego momentu Watykan rozpoczął heroiczną walką z ideą utworzenia żydowskiego państwa, a następnie przeciw uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela.  

Długą historię otwartej wrogości Kościoła katolickiego do Żydów usiłował przerwać Jan XXIII. Prace nad deklaracją Nostra aetate rozpoczęte w 1960 roku trwały pięć lat i były powodem ostrych konfliktów w Watykanie, jak również protestów ze strony państw arabskich i nie tyko. Ostatecznie udało się (teoretycznie) zdjąć z narodu żydowskiego oskarżenie o bogobójstwo, ale uznanie państwa żydowskiego, a tym bardziej Jerozolimy jako stolicy tego państwa, nie wchodziło w grę. Dopiero 30 lat później  w roku 1994, Jan Paweł II zdołał wbrew niesłychanym oporom doprowadzić do uznania Izraela przez Watykan, co nadal nie oznaczało uznania Jerozolimy jako stolicy Izraela.

 

Tymczasem Jan Paweł II po raz pierwszy przyjął Jasera Arafata w Watykanie w 1982 roku, co dla tego międzynarodowego terrorysty oznaczało istotne wsparcie w międzynarodowej opinii publicznej. Kiedy papież odwiedził Izrael w 2000 roku, był również w Betlejem, gdzie Arafat go powitał jako głowa państwa. W latach 1998 -2002 Jan Paweł II przyjął Arafata w Watykanie sześciokrotnie. Wielokrotnie powtarzając, że naród palestyński zasługuje na własną ojczyznę i zawsze dyskretnie pomijając zarówno statutowe cele Organizacji Wyzwolenia Palestyny, jak i kwestie podżegania do terroru oraz organizowania terroru przeciw Żydom.

Przez 30 lat, które upłynęły od deklaracji Nostra aetate, Watykan popierał wszystkie antyizraelskie inicjatywy i to niezależnie, czy wychodziły one od znienawidzonego Związku Radzieckiego, ze strony krajów muzułmańskich, czy od rządów krajów katolickich.

Do dziś toczą się spory, czy wysiłki Jana Pawła II zmierzające do zamknięcia mrocznej historii katolickiej nienawiści do Żydów były tylko torpedowane przez innych, czy też sam papież wyznaczał sobie granice? A jednak Jan Paweł II jak się wydaje zrobił najwięcej na rzecz przerwania tej zbrodniczej katolickiej tradycji.

Po jego śmierci Benedykt XVI poniekąd kontynuował te działania, chociaż kładł większy nacisk na międzyreligijny dialog, odwiedził Auschwitz i potępił zbrodnie nazizmu, również odwiedził Izrael, ale równocześnie zdjął ekskomunikę z najbardziej antysemickiego odłamu wśród katolickich biskupów.

Istotny regres nastąpił wraz z pontyfikatem Franciszka, który podobnie jak reszta świata podjął wysiłek ukrycia swojego antysemityzmu za udawanym współczuciem dla Palestyńczyków. Nurt marksistowskiego i chrześcijańskiego antysemityzmu zlały się w jedno koryto.

Prymitywny paszkwil na łamach „Więzi” rozbrzmiewa tymi samymi fałszywymi tonami, co zamieszczony na łamach „Gazety Wyborczej” Apel o równe standardy w stosowaniu prawa międzynarodowego (Izrael-Palestyna). Autorki tekstu: Anna Dzierzgowska, nauczycielka i działaczka feministyczna oraz Hanka Grupińska, autorka, piszą m. in.:

„…my, które i którzy śledzimy doniesienia o nieludzkich torturach w izraelskich więzieniach, o zabijaniu palestyńskich dziennikarzy, pracowników ochrony zdrowia i ONZ, o blokowaniu przez Izrael pomocy humanitarnej kierowanej do Gazy,

my, które i którzy od ponad roku z przerażeniem i z gniewem obserwujemy pierwsze w historii relacjonowane na żywo ludobójstwo, którego sprawcy publicznie chwalą się swoimi zamiarami i czynami…”

Ktokolwiek ma elementarną wiedzę o sytuacji na Bliskim Wschodzie, o eksplozji antysemityzmu w reakcji na ludobójczy napad Hamasu 7 października 2023, o poziomie antysemityzmu ONZ, o bezmiarze wykrzywiania rzeczywistości przez media głównego nurtu takie jak BBC, „New York Times”, „Guardian” i inne, doskonale rozumie, że panie Dzierzgowska i Grupińska faktycznie mogły uzyskać z mediów głównego nurtu taki właśnie obraz rzeczywistości.

Może trochę dziwić, że nie zauważyły nawet bestialstwa Hamasu 7 października, mniej dziwi, że nie zauważyły 26 tysięcy rakiet wystrzelonych przez Hamas, Palestyński Islamski Dżihad, Hezbollah, Huti, i Iran od 8 października 2023 r., mogły przeoczyć setki balistycznych rakiet z Iranu, rakiety i drony z Jemenu, rakiety z Iraku. Te autorki mogły nie mieć informacji, że ci biedni zabici dziennikarze byli członkami Hamasu, którzy brali aktywny udział w ludobójstwie, mogły nigdy nie słyszeć ani o Karcie Hamasu wzywającej do ludobójstwa Żydów (nie tylko mieszkańców Izraela), ani o trwających ponad 40 lat zapowiedziach Islamskiej Republiki Iranu, że Izrael musi być zlikwidowany oraz jakie działania w tej sprawie Iran już zrealizował. Naiwnością byłoby pytanie o wiedzę tych autorek na temat prawa międzynarodowego, czy na temat prawa wojennego, którego znawcy autorytatywnie stwierdzają, że armia izraelska nie tylko skrupulatnie przestrzega tego prawa, ale podnosi standardy tego przestrzegania na nowe wyżyny, niemal niemożliwe do osiągnięcia dla innych zachodnich armii.

Autorki tej odrażającej petycji powtarzają wszystkie zarzuty stawiane przez ludobójczą organizację Hamas. Nie muszą wiedzieć, ile ciężarówek z żywnością i medykamentami wjechało do Gazy, ani ile oczekuje na przejściach, bo organizacje pomocowe nie dążą ich przyjmować, nie muszą znać życiorysu sędziego MTK, ani kontrowersji wokół werdyktu tego trybunału.

Tę wiedzę powinna mieć jednak redakcja „Gazety Wyborczej”, tę wiedzę powinna mieć część osób, które zdecydowały się na podpisanie tej petycji. Przynajmniej niektórzy z nich powinni wiedzieć lepiej.

Gazeta, która powiela i nagłaśnia tę petycję, jest znacznie bardziej winna niż same autorki. To, że panie Dzierzgowska i Grupińska nie mają pojęcia, iż bojownicy Hezbollahu, Huti, Hamasu pozdrawiają się nazistowskim salutem, nie jest ich winą, ale jest winą źródeł, którym zaufały.

„Gazeta Wyborcza” zamieściła ten paszkwil bez możliwości jego komentowania, prawdopodobnie redakcja była całkowicie świadoma, że publikacja tego tekstu wywoła tsunami antysemityzmu czytelników, jak również liczne głosy krytyczne, pokazujące bezmiar zakłamania tego tekstu.

Fakt, że właśnie „Gazeta Wyborcza” tkwi po uszy w radzieckiej propagandzie antysyjonistycznej zdumiewa znacznie bardziej niż wyczyny BBC czy „Guardiana”. Po wojnie sześciodniowej w 1967 roku Związek Radziecki powrócił do swojej propagandy z lat dwudziestych i ogłosił, że antysyjonizm to nie antysemityzm jak również rozpoczął zorganizowane przetwarzanie konfliktu arabsko-izraelskiego na konflikt izraelsko-palestyński, a następnie (z pomocą Idi Amina) doprowadził do rezolucji ONZ z 1975 roku zrównującej syjonizm z rasizmem.

Oskarżam redakcję „Gazety Wyborczej” o to, że od 1989 roku (świadomie lub nie) przyjęła tę politykę za własną.

Prawdą jest, że w tych czasach płynęła ona już nie z Moskwy, a z Zachodu. To ONZ urządziła antysemicki spektakl w Durban w 2001 roku. Redakcja „Gazety” nie protestowała. Polska, po upadku komunizmu nadal konsekwentnie na forum ONZ systematycznie potępiała Izrael, głosując razem z Iranem, Rosją, Syrią, Wenezuelą, Kubą i innymi. „Gazeta Wyborcza” nigdy nie protestowała.

„Gazeta Wyborcza” z zachwytem przyjęła antysemicki wiersz Güntera Grassa, powielała wszystkie kłamstwa o Izraelu, jeśli tylko przeszły one przez pralnię ONZ, Amnesty International, HRW, czy zachodnich agencji prasowych.

Oskarżam „Gazetę Wyborczą” o to, że nigdy nie dawała wiary oficjalnym źródłom izraelskim (ślepo wierząc „Haretz” i Breaking the Silence), wybijając kłamstwa takie jak te o masakrze w Sabrze i Szatili i nawet po latach powielała islamistyczne kłamstwa. Ta fundamentalna zasada odmowy dawania wiary Żydom prowadziła do przemilczania treści podręczników szkolnych w szkołach UNRWA, przemilczania budowy terrorystycznej twierdzy w Strefie Gazy, przemilczania palestyńskich rakiet spadających na palestyńską ludność, ignorowania ataków terrorystycznych na ludność Izraela, ignorowania ludobójczej polityki Arafata, a następnie Abbasa, ukrywania przed czytelnikami ideologii Bractwa Muzułmańskiego, Hamasu, Islamskiej Republiki Iranu. Nie mówiąc o pokazywaniu dzieci zabitych przez palestyńskie rakiety jako ofiar izraelskich nalotów, czy „informacji” o rzekomym zbombardowaniu przez Izrael szpitala Al Ahli. Za każdym razem, kiedy redakcja była w końcu zmuszona przyznać, że przekazała informację fałszywą, robiła to w taki sposób, aby jak najmniejsza liczba czytelników mogła się o tym dowiedzieć.

Oskarżam „Gazetę Wyborczą” o pogardę, rasizm niskich oczekiwań i nienawiść do Palestyńczyków. „Gazeta Wyborcza” z zasady nie publikuje głosów palestyńskich dysydentów, „Gazeta Wyborcza” z zasady nie informuje o prześladowaniach ludności palestyńskiej przez Organizację Wyzwolenia Palestyny, Hamas, czy Palestyński Islamski Dżihad. „Gazeta Wyborcza” nie informuje o kradzieży dziesiątków miliardów dolarów z międzynarodowej pomocy. Z tej gazety nikt nie mógł dowiedzieć się, że palestyńscy przywódcy są miliarderami, w tej gazecie nie pokazywano zdjęć dzielnic luksusu w Gazie czy w Ramallah, półgębkiem informowano o prześladowaniach opozycji, dziennikarzy, przedsiębiorców. Ta gazeta nigdy nie informowała o pozbawieniu praw Palestyńczyków w innych krajach arabskich, ani o masowych mordach Palestyńczyków w tych krajach (a już w żadnym przypadku czytelnik nie mógł się dowiedzieć o tym, że wielokrotnie więcej Palestyńczyków zabili inni Arabowie niż ich zginęło w walkach z Izraelczykami). „Gazeta Wyborcza” traktuje Palestyńczyków instrumentalnie, jako narzędzie pozwalające ukryć promowanie ideologii islamonazizmu. (Nie znajdziesz w tej gazecie ani jednego artykułu informującego o Hamasjugend, czyli o obozach dla dzieci i młodzieży kształcących sadystycznych morderców. Nie znajdziesz tu również prostego stwierdzenia, że za cierpienia Palestyńczyków odpowiadają palestyńscy przywódcy czerpiący zyski z tego, że świat wyznaczył Palestyńczykom rolę psów wojny.)

Oskarżam „Gazetę Wyborcza” o świadome ukrywanie przed czytelnikami bezmiaru islamskiego, a w szczególności palestyńskiego antysemityzmu, jak również o dobór personelu dziennikarskiego, który aprobuje i kultywuje to ukrywanie.

Publikacja tego paszkwilu nie jest wypadkiem przy pracy, to kolejny element zdrady klerków, kolejny popis umysłów zniewolonych.

Mieszkający od pół wieku w USA pisarz, Henryk Grynberg zareagował na to oskarżenie „GW” o pogardę dla Palestyńczyków (opublikowane wcześniej na moim Facebooku) stwierdzając, że nie chodzi tu o Palestyńczyków, a o nienawiść do Izraela. Nie kwestionował ani ukrywania przed czytelnikami faktów, ani instrumentalnego traktowania Palestyńczyków. Trudno się z nim sprzeczać, problem w tym, że instrumentalne traktowanie, czy to jednostek czy grup, jest nieodmiennie połączone z pogardą, z brakiem zainteresowania rzeczywistym losem, z założeniem o braku sprawczości i przekonaniem że te biedne dzikusy mają taką potrzebę mordowania, gwałcenia, obcinania głów i wychowywania dzieci na sadystycznych morderców. (Palestyńscy dysydenci mają w tej sprawie inne zdanie.) Ten gatunek „empatii” jest identyczny w artykule w „Więzi” i w apelu-petycji opublikowanym w „Gazecie Wyborczej” założonej przez ludzi prześladowanych w 1968 roku.  

Obawiam się, że dzisiejsza „Więź” nie ma możliwości powrotu do spojrzenia Tadeusza Mazowieckiego na kwestię antysemityzmu. Jeśli idzie o zdominowane przez laicką lewicę media głównego nurtu prawdopodobieństwo odkrycia, że nawet w stosunku do Izraela warto być przyzwoitym, jest równie nikłe.   

P.S. Jak poinformował na łamach „Rzeczpospolitej” wiceminister polskiego MSZ Władysław Teofil Bartoszewski, syn Władysława Bartoszewskiego, Polska oddaje Auschwittz w pacht międzynarodowej antysemickiej jaczejce. Gdyby premier Izraela odważył się przyjechać na 80. rocznicę wyzwolenia Auschwitz zostałby aresztowany. (Ta determinacja zasługuje na pochwałę ze strony Islamskiej Republiki Iranu, Hamasu, Hezbollahu, Organizacji Wyzwolenia Palestyny i Sekretarza Generalnego ONZ António Manuela de Oliveira Guterresa.)

Duch Leonida Breżniewa zwyciężył nie tylko w Nowym Jorku, Brukseli i w Hadze, zwyciężył również w Warszawie.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Why Jews Should Not Let Our Critics — Such as the Antisemites of Ireland — Define Us

Why Jews Should Not Let Our Critics — Such as the Antisemites of Ireland — Define Us

Pini Dunner


Demonstrators wearing masks depicting US Secretary of State Antony Blinken and Democratic presidential nominee and US Vice President Kamala Harris hold signs, in solidarity with Palestinians in Gaza, in Dublin, Ireland on Oct. 7, 2024. Photo: Clodagh Kilcoyne via Reuters Connect

The political philosopher Sir Isaiah Berlin, a master of sardonic aphorisms, is purported to have defined an antisemite as “someone who hates Jews more than is absolutely necessary.” This wry observation perfectly encapsulates the peculiar persistence of this ancient prejudice, and came to mind this week after Israel decided to close its embassy in Ireland — a country whose history and present attitudes reflect a relentless and disproportionate criticism of the Jewish State.

Ireland’s longstanding track record on Israel is troubling. But since the October 7th massacre in southern Israel, and the war that has ensued with Hamas in Gaza, Hezbollah in Lebanon, and the Houthis in Yemen, Irish officials have dramatically escalated their rhetoric against Israel, taking it to new levels, perpetuating their long tradition of singling out the Jewish people and their state for unique contempt.

Truthfully, this antipathy to Jews and sympathy for antisemites is hardly new. Ireland’s dubious stance during World War II, during which it maintained “neutrality” as Europe struggled against the Nazi onslaught, reached a new low in 1945 when Irish Prime Minister Éamon de Valera infamously visited the German ambassador to offer his condolences after Hitler committed suicide in his bunker. This gesture only highlighted Ireland’s indifference to Jewish victims of the Holocaust, still fresh in their graves, leaving an indelible stain on its moral record.

This week, Irish leaders insisted they’re not antisemitic, but their actions tell a different story. Despite complex explanations to justify their positions, and claims that their stance is driven by human rights concerns for Gazans and has nothing to do with Israel, the facts speak for themselves. As the late Isaiah Berlin observed in another of his famous aphorisms: “The fox knows many things, but the hedgehog knows one big thing.” In this case, Israel is the hedgehog, and it knows one big thing: Ireland’s rhetoric and actions are steeped in antisemitism.

Insistent justifications notwithstanding, nothing can obscure the fact that Ireland disproportionately criticizes and targets Israel while turning a blind eye to the atrocities committed by Israel’s enemies and countless other actors around the world. This selective scrutiny faced by Israel and Jews has sadly become the norm.

Ireland’s history of antisemitism is, frankly, troubling. And it’s not just about De Valera’s infamous 1945 visit to the German ambassador. In 1980, Ireland became the first European country to recognize the PLO, led by the arch-terrorist Yasser Arafat, as the “sole legitimate representative of the Palestinian people.” That’s the same PLO whose charter at the time openly called for the total destruction of Israel.

In 2018, Irish lawmakers proposed the “Occupied Territories Bill” in parliament to criminalize Israeli imports originating in Judea and Samaria, the Biblical heartland of the Jewish people. Meanwhile, imports from China — whose treatment of Uyghurs and Tibetans has been widely condemned as a humanitarian crisis — continue uninterrupted and unchallenged. The contrast is glaring and hard to explain away. When it comes to Israel, the world’s only Jewish state, Ireland seems to operate by a different set of rules entirely.

Ireland’s president since 2011, Michael D. Higgins, is often at the center of controversy when it comes to Israel and Jews. This week, Higgins — whose role is mainly ceremonial and meant to be apolitical — accused Israel of breaching the sovereignty of Lebanon and Syria, even alleging, without a shred of evidence, that Israel intends to establish settlements in Egypt. These baseless claims prompted Israeli Foreign Minister Gideon Saar to call Higgins an “antisemitic liar” — a harsh but telling response to the Irish president’s repeated inflammatory remarks.

In September, Higgins made the deeply sinister accusation that Israel had leaked a congratulatory letter he sent to Iran’s newly appointed president, Masoud Pezeshkian, to make him look bad. It didn’t take very long for the truth to emerge — Iranian officials had proudly posted the letter on social media. But the implication that Israel acted underhandedly revealed more than just poor judgment. It points to a pattern of reflexively pointing the finger at Israel and portraying it in the worst possible light, regardless of the facts.

It’s all part of a broader narrative in which Ireland consistently singles out Israel for condemnation, claiming to be concerned about human rights while ignoring far graver human rights abuses elsewhere. Take this week’s discovery of a mass grave in Syria containing the remains of 100,000 victims of Bashar al-Assad’s brutal regime. Where was Ireland’s outrage as Assad targeted minorities and perceived enemies for years, killing them in full view of the world? The silence was and remains deafening. But when it comes to Israel and Jews, Ireland is never short on criticism.

And the hostility towards Israel in Ireland isn’t limited to political rhetoric — it’s seeping into the education system. According to reports, antisemitism has now rooted itself in Irish public schools, with students exposed to biased narratives that single out Israel for condemnation. Jewish leaders in Ireland have expressed growing concern about how these attitudes are shaping the next generation, perpetuating a cycle of prejudice that blurs the line between anti-Israel sentiment and outright antisemitism.

This age-old pattern of singling out Jews for criticism is as old as the Torah itself.

In Parshat Vayeishev, we meet Yosef (Joseph), a young man betrayed by his brothers, sold into slavery, only to be accused of a crime he didn’t commit. Despite his innocence, the Torah tells us that Yosef was targeted because he is different — he’s an “Ivri,” a “Hebrew” — an outsider in Egypt, easy to blame and accuse, making him the perfect scapegoat.

Ivri is a label that sets Yosef apart and makes him vulnerable to the kind of unjust treatment that has become emblematic of the way Jews have been treated throughout history. Whether it’s Yosef in Egypt, Jews in Christian and Muslim lands, or modern Israel in the international arena, the parallels are striking. Time and again, the Jewish people are falsely accused, maligned, and held to standards no one else is expected to meet.

But being an Ivri isn’t all bad. The Noam Elimelech explains that Ivri denotes someone who stands on the “other side” spiritually — a person willing to stand apart from societal norms and dedicate themselves to a higher Divine purpose. Being separate is not only about vulnerability but also about inner strength. Yosef’s identity as an Ivri marked him as different, and while it made him a target, it also positioned him as a moral mentor in an environment of corruption.

Similarly, Rav Kook sees the term Ivri as an expression of the Jewish mission to remain distinct and steadfast in aspirational values, even when surrounded by hostility. For Rav Kook, Yosef represents the archetype of Jewish resilience — even when accused, maligned, and imprisoned, he remains true to his principles and emerges stronger. The Ivri identity is not a weakness but rather the foundation of the Jewish people’s strength throughout history.

Standing apart has always been part of the Jewish experience. Whether it is Yosef in Egypt or modern Israel in the international arena, being distinct comes with challenges — but it also comes with strength. No matter how loud the criticism or how relentless the accusations, we must hold firm to who we are.

For Israel and for Jews everywhere, the lesson is clear: the negativity of our critics should not define us. Like Yosef, we must rise above the false accusations and the unfair standards. We can’t control the world’s double standards or prejudices, but we can control how we respond to them. As Rabbi Jonathan Sacks so eloquently put it: “The only sane response to antisemitism is to monitor it, fight it, but never let it affect our idea of who we are. Pride is always a healthier response than shame.”


The author is a rabbi in Beverly Hills, California.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Israeli, Canadian officials clash over whether Great White North is safe for Jews

Israeli, Canadian officials clash over whether Great White North is safe for Jews

Update desk | World News


Amichai Chikli, an Israeli minister, chided the Canadian prime minister for being the only G7 leader who hasn’t visited the Jewish state since Oct. 7, 2023.

.
Hundreds of Canadians in Toronto attend a rally calling for the release of those held kidnapped by Hamas terrorists in the Gaza Strip, on Nov. 12, 2023. Photo by Doron Horowitz/Flash90.

Canadian and Israeli officials disagreed on Saturday—the day after a Canadian Jewish school was shot, for the third time, and after the country launched a new antisemitism forum—about whether the northern U.S. neighbor is a safe place for Jews.

“Canada—another day, another attack,” wrote Amichai Chikli, the Israeli diaspora affairs minister. “While Justin Trudeau, the only G7 leader who hasn’t visited Israel since Oct. 7, issues hollow statements, Toronto’s Beis Chaya school is shot at for the third time, and Montreal synagogue is firebombed again.”

“Canada is no longer safe for Jews,” the minister stated.

Anthony Housefather, a Jewish member of the Canadian Parliament and the country’s special advisor on Jewish community relations and antisemitism, disagreed with Chikli.

“Amichai Chikli, that is a false and exaggerated statement,” Housefather wrote. “Yes, antisemitism has risen terribly in Canada and across the world. Yes, all governments and police need to do better. But Canada has been and remains one of the best places in the world for Jews to live.”

Goldie Ghamari, the first woman of Iranian descent to become a member of a Canadian provincial parliament, wrote to Housefather with what she said was a Persian word to describe him. “Look it up, Anthony,” she wrote.

When a social media user told Ghamari that Google translated the word she shared as “patriot,” she responded that the word had parts that mean “homeland” and “seller.”

“Also known as ‘traitor,’” she wrote.

Leo Housakos, a Canadian senator and former speaker of the Senate, wrote that today at the Congregation Beth Tikvah Ahavat Shalom Nusach Hoari, a modern Orthodox synagogue in Dollard-des-Ormeaux, Quebec, “I stood in solidarity with a community that has endured two attacks on their place of worship.”

“The Israeli Consul General Paul Hirschson took the opportunity to rightfully highlight that the Canadian government and the mayor of Montreal have failed the Jewish community,” the senator said.

On Friday, Hirschson wrote that “everyone condemned the arson attempt of Beit Tikvah synagogue in Montréal (for a second time) so someone shot at the Chaya Mushka Jewish school in Toronto (for the third time). What’s with Canada?”


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com