Archive | 2025/01/07

To wszystko nie ma żadnego znaczenia [ Z MARKIEM EDELMANEM rozmawia Anka Grupińska ]


To wszystko nie ma żadnego znaczenia [ Z MARKIEM EDELMANEM rozmawia Anka Grupińska ]

Anka Grupińska


Wywiad ukazał się w “Tygodniku Powszechnym” nr 46/1999


ANKA GRUPIŃSKA: Kiedy w 1988 roku byłam po raz pierwszy w kibucu Lochamej Hagettaot(Bojowników Getta) i przeczytałam im moją rozmowę z Tobą, okropnie na mnie napadli. I dopiero kiedy taka starsza siwa pani wstała i zapytała ze zdziwionym oburzeniem: “O co temu Markowi  chodzi, czy on chce zostać Chrystusem wszystkich Polaków?”, zrozumiałam przyczyny ich złości. Czy jesteś zadowolony z roli, jaką historia w Polsce Ci wyznaczyła?

MAREK EDELMAN: Słuchaj, mnie z wieloma ludźmi w tym kraju łączy pewien sposób myślenia o życiu. Między nami nie ma miejsca na nacjonalizmy.W tym moim myśleniu nie ma miejsca na naród wybrany, na ziemię wybraną. Jest sprawa poszanowania każdego życia. I koniec. Ale nie trzeba z tego wszystkiego tworzyć mitu.

Mit powstał. Czy Tobie się to podoba, czy nie mit jest. Marku, czy zdajesz sobie sprawę, jak wielkie znaczenie tu, w Polsce, miała książka Hanki Krall? W rozmowach najczęściej jej nie doceniasz. Poprzez tę książkę zaistniałeś w świadomości wielu. I jeszcze coś – ta książka w pewnym sensie stworzyła twój obraz.

Myślę, że bardziej stworzyła obraz Hani.

W innym sensie.

Wiesz, Hania jest genialna. Ona, jak nikt potrafi zanotować każde słowo. Ja nie zawsze chciałem się zgodzić na te jej puenty, ale już… Nie ma znaczenia. Ja nic nowego tam nie powiedziałem. Wszystko powiedziałem w “Getto walczy”.

Wyjątkowość tej książki nie polega na odkryciu nowych faktów historycznych. Przeciwnie, jej czytelnik się dowiaduje, że te fakty, precyzyjnie przekazane, nie mają tak wielkiej wartości. Wyjątkowość tej książki polega na stworzeniu takiego Twojego wizerunku, który stał się więcej niż bliski pewnej formacji pokoleniowej: bohaterski antybohater, najuczciwszy cynik i wrażliwy obrazoburca… Słyszymy Ciebie przez tamten tekst.

Skąd ty wiesz, że to Hania taki obraz stworzyła? Ona nic tu nie stworzyła! Ona tylko odtworzyła to, co usłyszała.

Więc to Ty byłeś wielkim kreatorem? Taki byłem, zanim Hanka o Tobie opowiedziała, i taki jesteś, tak?

Tak, jak najbardziej.

W takim razie – to naprawdę jest świetna książka.

No, tak, Hania miała to przebicie.

Posłuchaj, proszę, cytatu z Ben Guriona z roku’42: “Nie chcieli nas słuchać. Swoją śmiercią sabotowali ideę syjonistyczną.” I dalej: “Tragedia, której doświadcza europejskie żydostwo, nie jest bezpośrednio moją sprawą”. Co Ty na to, Marku?

Wiesz co, Ben Gurion był takim małomiasteczkowym cwaniakiem. On nie miał żadnej wizji. Nie ulega wątpliwości, że Ben Gurionowi cała ta sprawa tutaj była jakoś na rękę. Oni wtedy uważali im gorzej tutaj, u nas, tym lepiej dla nich, tam. Popatrz, oni tu, do Polski, nie przyjeżdżali, pieniędzy nie chcieli nam przysłać. Nie chcieli nam pomóc.

Nigdy nie przyszła żadna pomoc finansowa z Palestyny?

Nigdy. AK, rząd londyński, trochę pomagały. A Schwarzbart? Syjonista wielki! Palcem nie chciał kiwnąć. Przecież Antek napisał do niego list: “Będziemy przeklinać ciebie i twoje dzieci do trzeciego pokolenia”. Tak, jak w Biblii jest napisane. I nic! Ten list, pamiętam, był napisany w sierpniu albo wrześniu ‘43 na Komitetowej 4! Na pewno do niego dotarł. Ja nie jestem pewien, czy nie zabrał go Karski. A potem, kiedy Antek i Celina tam pojechali? Ile lat w Izraelu nie mówiło się dobrego słowa o tym, co tu się stało? Mówiło się: my jesteśmy narodem żydowskim, bo walczymy z Arabami. A oni – dali się zarżnąć. I właściwie do dziś ci nowi żydzi siebie tylko uważają. Odcięli się od narodu żydowskiego z Europy i udają, że mogą własną kulturę zbudować. Skreślili całe wspaniałe wieki.

Masz o to wielki żal?

Słuchaj, ja uważam, że można było trochę tego uratować, ale oni nie chcieli. I teraz piszą w języku bez tradycji, a o tym, co mieli, nawet nie pamiętają. Żydzi byli Europejczykami, a Izrael będzie państwem o kulturze arabskiej. Ja nie mam nic przeciwko temu, ale z żydostwem to nie ma już wiele wspólnego. Bo żydostwo było w Europie!

Ciekawa jestem, co powiesz o książce Celiny.

Wyobrażam sobie, co ona mogła napisać.

Celina powiada na przykład, że trudno byłoby przeżyć w getcie, gdyby nie myśl o towarzyszach w Palestynie.

Aaa, bzdury! Kto w getcie myślał o towarzyszach w Palestynie?! Ale ja wiem, że ona to mówiła na zjeździe związków zawodowych w 1946 albo w ’47 roku. I ona musiała tak powiedzieć!

Książka Celiny jest pełna patosu.

No, tak, bo ona pisała to dla innych. Ale rozum swój to Celina miała.

Czy Celina, Antek i inni byli tak bardzo syjonistyczni przed tym wszystkim? Czy to trochę była taka doszyta ideologia?

W czasie wojny ten syjonizm nie odgrywał żadnej roli. W 1939 Palestyna była szansą ucieczki. Ale trzeba się było zadać z Mussolinim, tak jak Rebe z Ger, żeby móc się tam dostać. Prawdę powiedziawszy, wszyscy syjoniści nienawidzili Schwarzbarta i tych syjonistów z Palestyny. A potem, jak przyjechali ci szlichim, to oni się po prostu podłączyli. I Antek był tu szefem, bo on miał kontakty. On pomagał organizować tę aliję. W MSZ-cie miał jakichś kolegów: Zarzycki, Jóźwiak. Nie pamiętam, za ile dolarów Żyda przepuszczali wtedy na granicy.

Czy Ty byłeś tym ich powojennym syjonistycznym zaangażowaniem zaskoczony?

Nie, śmialiśmy się razem. Antek zresztą tak szybko nie wyjechał, dopiero po trzech latach. Celina wyjechała. Ale jeszcze szybciej wróciła. Tu, na tamtym łóżku, spała trzy miesiące. W ciąży wtedy była.

Ja zrozumiałam z różnych Twoich wypowiedzi, że czułeś się trochę opuszczony, samotny, kiedy oni w końcu wyjechali.

Nigdzie tego nie powiedziałem.

Nie, to moja interpretacja. Pisałeś jednak, że nie bardzo wiedziałeś, co ze sobą zrobić.

A myślisz, że oni wiedzieli?! I potem w Izraelu wszyscy byli w cieniu – Antek, Celina i Kazik też.

Ale Antek i Celina pewnie w kibucu byli mniej samotni niż Kazik w Jerozolimie?

Nie wiem. Myślę, że im wszystkim niespecjalnie się działo. To nie przypadek. To był dalszy ciąg tej samej polityki, którą Izrael pokazał w czasie wojny: my jesteśmy jedyną armią, tylko my tutaj jesteśmy coś warci.

Czy Ty miałeś jakieś spory z Antkiem o tę ich powojenną interpretację powstania?

On do mnie nigdy takich rzeczy nie wygadywał.

Jednak mówił to publicznie?

No, tak. Ale wiesz, muszę ci powiedzieć: w tym całym ŻOB-ie, poza Maszą, która do dziś nienawidzi Anielewicza, nie było takich różnic partyjnych.

Ale po wojnie mocno się ujawniły, prawda?

Tak, bo oni chcieli temu Izraelowi pokazać, że są najlepsi, a nas w ogóle nie było.

I Ty nie byłeś o to wściekły?

Nie, śmiałem się z tego. Mówiłem do Antka: co, wyście wszystko zrobili?! A bez Bundu mielibyście kontakt z AK?! Beze mnie mielibyście    kontakt z AK?! Kto by z wami rozmawiał?! – A Jurek! krzyczał Antek. – Co Jurek? Jurek się nie mógł dobić.

A Ty się łatwo dobiłeś?

Ja ich znałem. Nie dlatego, że ja, tylko ja miałem tę markę.

Markę bundowca?

No, tak. A te rozmowy z Antkiem, to nie były jakieś strasznie poważne polityczne rozmowy. On się śmiał, ja się śmiałem i to było wszystko.

Swoją pierwszą wizytę w Izraelu w latach 50. skróciłeś o kilka dni. Dlaczego?

Bo mi Antek zawracał głowę. Zabrał mnie na trzydniową wycieczkę po Izraelu. Objechaliśmy wszystko: Morze Martwe, pustynia, itd. Bardzo mi się tam podobało. Wróciliśmy do kibucu i on mnie pyta: – No i jak? – Przepięknie – mówię. – Ale co ci się najbardziej podobało? No, to ja mówię: Krajobrazy, przyroda. – A ty nie widzisz tych fabryk?  -W Polsce są większe. – Ale te Żydzi zbudowali!  – No to co? I tak od słowa do słowa i on mówi: – Ty masz obowiązek tu zostać! Pocałuj mnie w d…, powiedziałem i trzasnąłem drzwiami. Następnego dnia Antek przyjechał na lotnisko, chciał mi dać czekoladę, a ja nie lubię czekolady. – Odczep się, powiedziałem.

Słyszałam, że kiedy Cię chciano zjeść za te skrzela malowane przez Anielewicza, to Antek bardzo Cię bronił.

Noo, w tej sprawie to on musiał mnie bronić, bo on mi o tym opowiadał.

Kiedy rozmawialiśmy 15 lat temu, Ty powiedziałeś bardzo ostre antyizraelskie słowa: że ten naród nie ma szans w morzu stu milionów Arabów.

Bo nie ma szans przy wrogiej polityce Izraela!

No więc jest pewna zasadnicza zmiana – coraz więcej Izraelczyków uważa, że konieczny jest kompromis, by móc współistnieć w tamtym świecie.

50 lat tych małomiasteczkowych polityków nie wyszło im na dobre. Ale jest inna rzecz, o której ja wtedy mówiłem . nie ma szans na europejskie państwo żydowskie, oni się zarabizują.

To państwo już dziś jest w dużej mierze państwem arabskim.

No, to już. Ja o tym mówiłem. Ale czy to arabskie państwo żydowskie im się do końca uda? – ja tego nie wiem. To zależy od stosunków międzynarodowych, od polityki amerykańskiej, od fundamentalizmu islamskiego; jest sprawa Jerozolimy, itd. A tymczasem to jest państwo narodowe, państwo religijne, gdzie chrześcijanin jest obywatelem drugiej, a muzułmanin – trzeciej kategorii. To jest nieszczęście. Po tym, jak tu zamordowano trzy miliony ludzi, oni chcą dominować i nie liczyć się z nie-Żydami?! Świeccy ulegają presji religijnych i takie państwo nikomu na zdrowie nie wychodzi.

Opowiedz coś dobrego o Anielewiczu. Żeby choć trochę zrównoważyć ten obraz z malowanymi na czerwono skrzelami.

Ale nie było w tym nic złego!

Dobrze wiesz, że wielu miało do ciebie o to pretensje. Tylko niektórzy potraktowali to jako taką ludzką, niepatetyczną opowieść.

No, właśnie. To był taki głodny dom i ta mama chciała zarobić na chleb, to malowała te skrzela.

Ale jednak uraziłeś patriotyczne, narodowe i jakieś inne uczucia.

Bo co? Nie wolno farbować skrzeli?

To teraz opowiedz coś innego o Anielewiczu. Znałeś go dobrze?

Ja go znałem przez pół roku. Od listopada do maja. Byłem z nim codziennie.

Lubiłeś go?

…Nie pamiętam… Nie pamiętam! My byliśmy różni w działaniu. On był nieobliczalny. Ja byłem z Antkiem po jednej stronie. A Anielewicz z tym drugim… jak on się nazywał?

Berliński?

…z Berlińskim byli po drugiej.

Na czym polegała ta ich nieobliczalność?

No, co on zrobił? Wyszedł na ulicę, zastrzelił werkszuca i zabili potem 250 czy 300 osób. On zabił tego werkszuca rano, wziął jego rewolwer i o 4czy 3 po południu przyjechali Niemcy i całą ulicę, wszystkich wymordowali. On był nieodpowiedzialny. Bo on nigdy nie przeżył akcji   przesiedleńczej. Przyjechał z Będzina do Warszawy i jemu się zdawało, że on może nie wiadomo co. Po tej akcji z werkszucem Komisja Koordynacyjna żądała, żeby go zdjąć ze stanowiska.

Kiedy ta historia z werkszucem miała miejsce?

W marcu czy kwietniu. Ale Anielewicz był bardzo bojowy, inteligentny. Tyle że nie miał dobrej oceny sytuacji.

Anielewicz rzucił się z gołymi rękoma na Niemców.

No, właśnie. Mówiłem, że on był szalony.

I nie dał się zapakować na Umschlagplatz?

Tak, to było 19 stycznia.

Marku, codziennie wychodziłeś na aryjską stronę. Nosiłeś krew do badania.

Przez jakiś rok tak chodziłem.

Chodziłeś też z kartami choroby?

Tak, do głównego lekarza miasta.

Lubiłeś te wyjścia? Czy może bałeś się trochę?

Przecież ja byłem legalny. Mogli mnie pobić, ale nic więcej nie mogli mi zrobić. Ja zanosiłem krew, a poza tym miałem interesy.

Jakie interesy?

No, tu miałem krew, a tu miałem gazetki. Nosiłem je z Koziej, od żony Rafała Pragi. I jeszcze z innych miejsc, ale zabij mnie – dziś nie pamiętam skąd.

Co jeszcze robiłeś?

Słuchaj, ja już nie pamiętam. Kontakty nawiązywałem. Tu miało być spotkanie z Pużakiem, a tu trzeba zanieść wiadomość, różne rzeczy się tam działy. Nic nadzwyczajnego. Był lokal, ulica, numer mieszkania i trzeba było jakąś kartkę zostawić albo zabrać, z kimś się mówiło. Ale to wszystko strasznie długo trwało, bo trzeba było chodzić pieszo. Nie jeździłem samochodem.

Gdzie wasze gazetki były drukowane? Pamiętasz?

Pewnie, sam je drukowałem. Jedna drukarnia była na Miłej 67, druga -na Nowolipie 36 czy 38; to były dwie główne.

Kto jeszcze drukował?

Stasia. Był też taki chłopak . Zyferman się nazywał, i jeszcze dwie dziewczyny. Jedna chyba miała na imię Blumka. Stasia robiła winiety.

Marku, opowiesz o Elżuni?

Wszystko.

Elżunia, córka Zygmunta Frydrycha, była w klasztorze na południu Polski, w Przemyślu.

I Inka chyba ją stamtąd przywiozła. Elżunia była na Krochmalnej, pod piątym. Ten człowiek, który się nią opiekował, zginął potem w powstaniu warszawskim. Miał nogę w gipsie i nie zabrali go do kanału. To go Niemcy zastrzelili i spalili. Potem Elżunia była w Pruszkowie, a tam było takie pole, na które przychodzili różni ludzie i wybierali te dzieci. Elżunię wziął jakiś młynarz, żeby mu gęsi pasała. A potem się zrobiło zimno i ten młynarz był dla niej bardzo niedobry. To przyszła taka pani z Żyrardowa. Zobaczyła, że dziecko zmarznięte, to ją zabrała. A mąż tej pani reperował rowery.

Ile Elżunia miała lat wtedy?

Nie pamiętam dokładnie. Może sześć, siedem albo osiem?

Mieliście z nią kontakt w tym czasie?

Nie, skąd! Od momentu powstania sierpniowego żadnego kontaktu. I Elżunia czytała tej pani bajki, żeby ta pani mogła zasnąć. Elżunia była jej najlepszą córeczką i w ogóle było nadzwyczajnie. Potem wojna się skończyła, a przecież Zygmunt kazał mi odnaleźć córkę. Więc zacząłem jej szukać. I jak przyjechałem takim dużym samochodem z Amerykańską flagą, to jakieś dzieci zaczęły krzyczeć: Elżunia, uciekaj, bo Żydy po ciebie przyjechały. Potem przyjechałem drugi raz i ta pani powiedziała, że nie może się z nią rozstać. W końcu oddała ją za ile. tam dolarów. Przywiozłem Elżunię do Warszawy. I tak to było.

 Ale to nie jest koniec historii Elżuni?

Jak był pogrom kielecki, to pani Estera powiedziała do mnie: “Ty nie masz prawa brać za nią odpowiedzialności i zabrała Elżunię do Szwecji. A tam zaadoptowała ją pewna pani z Ameryki. I Elżunia miała w Ameryce rower, kucyka i łódkę, skończyła studia, a potem wyszła za mąż i popełniła samobójstwo. Otruła się.

Ty uważałeś, że to dobre rozwiązanie wysłać ją z Polski?

Pani Iwińska powiedziała, że nie mogę brać odpowiedzialności za cudze dzieci.

W sytuacjach ostatecznych są możliwe dwie przeciwne postawy. Jedna, nazwijmy ją umownie, postawą Czerniakowa i druga – postawa ŻOB-owca. Ta pierwsza to postawa kompromisu wieńczonego tragiczną rezygnacją. A druga – to postawa tak naprawdę szaleńca. Od czasu do czasu zastanawiamy się, dlaczego historia przyznaje rację szaleńcom.

Czerniakow tak samo jak my wiedział, że wszystko już przegrane. A w przegranej sytuacji trzeba pokazać charakter. Trzeba pokazać, że potrafi się być przeciw tej ekstremalnej sytuacji. I mimo że Czerniakow potrafił Rumkowskiemu odmówić, to nie wytrzymał do końca. Ale z tą oceną jest różnie. Dzisiaj Mostowicz mówi, że Rumkowski postępował w porządku, bo zachował przy życiu iluś tam Żydów, którzy nie zginęli w Marszu Śmierci. To jest niesłychane, że gotowy jesteś wziąć na siebie odpowiedzialność, że będziesz zabijał ludzi, bo może przeżyje ci 10 osób na 100… Jeżeli to jest moralność, to trudno. Dla historii to wszystko jedno, czy te 10 przeżyje. Jeden człowiek, to zupełnie co innego. Jak leży na białym prześcieradle, itd., itd. A w tej masówce…

Też pojedynczy ludzie.

Wiesz, co się stało w getcie piotrkowskim. Jak im kazali wybierać ludzi na śmierć, to oni zlikwidowali cały interes i przyjechali do Warszawy. “Zabijajcie sami, ja nie muszę zabijać” – powiedzieli. A Rumkowski zabijał.

Więc postawa Czerniakowa nie jest równa postawie Rumkowskiego. Bo Czerniakow nie chciał wysyłać ludzi na śmierć.

Wiesz, on miał inną mentalność. Taki mieszczański senator, pan inżynier. On nie był zdolny do walki.

I nie był też zdolny do innej postawy. Zygielbojm też nie walczył.

No i różne są te dwie śmierci. Tam była słabość, a tu protest.

Dlaczego historia najczęściej przyznaje racje szaleńcom? Dlaczego Anielewiczowi stawia się pomniki, a Czerniakowowi – nie?

Bo Czerniakow dawał tabliczkę czekolady konającym dzieciom, a za to nie stawia się pomników!

I nie masz pretensji do świata, że tak jest skonstruowany, że tak dzieli nagrody i zapomnienia?

Nie. Bo ta zasada gwarantuje nam pewną wolność.

Gwarantuje możliwość przewrócenia tej beczki, na którą kto. chce cię wepchnąć?

Tak. Mniej więcej. A Czerniakow jednak dał się na beczkę wepchnąć.

Mówisz to bez cienia wątpliwości?

Oczywiście.

Popełnił samobójstwo. Może jednak da się ten gest przeczytać jako akt sprzeciwu, w pewnym sensie akt odwagi?

Nie, nie uważam. On zmarnował szansę. Ja już o tym 100 razy mówiłem. On miał kolosalny autorytet i mógł powiedzieć: panowie, nie dajcie się, idźcie do walki. Myśmy byli ludźmi bezimiennymi. A on mógł przynajmniej wzmocnić bierny opór. A nie zrobił nic. On nie lubił tego podziemia, tych gazetek, które jemu nosili. Bał się tego wszystkiego.

Marku, masz dwa wspaniałe życia w jednym: to w getcie i to po stronie “aryjskiej”. Najpierw dzielny żołnierz, a potem świetny lekarz.

Bo ja miałem dobre pomysły.

Więc dwa razy miałeś świetne pomysły. Dwa razy miałeś lepsze pomysły niż inni. A te dwie rzeczywistości są spięte taką klamrą przyzwoitego człowieka. Czy Pan Bóg był bardziej łaskawy dla Ciebie niż dla innych?

Nie wiem, czy to zasługa Pana Boga, ale wiesz co: to wszystko to jest jedna rzecz. To drugie wynika z pierwszego, a trzecie z drugiego. Trzeba mieć trochę odwagi, żeby coś zrobić przeciwko. I tam i tu robiłem to samo, zawsze przeciwko. Trzeba było przekonać ludzi, żeby z tobą szli. I udało się. Ale ja też popełniałem błędy.

Jakie?

Nie doceniłem możliwości człowieka. Przesadziłem.

Wtedy, w powstaniu?

Daj mi spokój, o powstaniu to ty nic nie zrozumiesz.

Czy ktoś z nas, ktoś kto tam nie był, może zrozumieć?

Czasem ci, którzy nie zadają pytań, a tylko słuchając rozumieją. A ty chcesz wiedzieć więcej. A więcej nie można wiedzieć. Bo to nie jest tak, że ty chcesz coś wiedzieć, to ja ci mam powiedzieć. Ja w ogóle nie chcę już nic powiedzieć. Ja nie jestem w stanie i nie chcę mówić o wszystkim.

Pytanie jednak dotyczy tych spraw, o których godzisz się mówić, a ja, inni, krążymy wokół sedna rzeczy i ciągle jesteśmy tak samo daleko.

Wiesz, gdybyś była moja kochanką, i w łóżku byś leżała, i słuchała, co ja mówię – może byłoby inaczej. Bo żeby coś wiedzieć, trzeba być bardzo związanym z człowiekiem. A ty jesteś dziennikarzem, który się chce czegoś dowiedzieć od obrzydliwego Żyda.

Rozmawiasz z dziesiątkami dziennikarzy…

No i oni się niczego nie dowiedzieli.

Czemu z nami wszystkimi rozmawiasz? Czemu ciągle odpowiadasz na te same pytania?

A co mi szkodzi?! Siedzi tu jakaś baba albo chłop i gada, gada, gada. A ja? Ja ich nie oszukuję. Czy ja cię oszukałem?

Zastanawiam się, dlaczego naprawdę to robisz?

Zobacz, jaki jestem przystępny. Ja mówię tak, że wszyscy myślą, że rozumieją.

A ty mówisz półprawdy?

Nie, całą prawdę, tylko nie do końca. Nie możesz wszystkiego wiedzieć. I ty, i oni. I ja do nikogo nie mam żadnych pretensji. Nie można obcemu człowiekowi tego wszystkiego opowiedzieć.

To nie jest chyba tylko kwestia obcości i bliskości, ale też i czasu. Ja jestem ze świata 50 lat później…

To jest jedno i drugie.

Powiedz, Marku, czy Ty w tych pogettowych latach spotkałeś kogoś, kto nie był tam i…

. …tak, tak, tak…

. …i nie przeżył tego co Ty…

. …tak, tak, tak…

. …a jednak kontakt był 100%…

. …tak, tak, tak…

. …i nie było żadnych barier.

No, tak! śliczna dziewczyna. I namiętna, we wszystkim, pasjonatka. Ona mnie pchała, bo mnie się nie chciało. To zaangażowanie. Zaangażowanie całym życiem. A ty nie jesteś zaangażowana. Ty chcesz książkę napisać. Rozumiesz, co mówię?

Trochę tak, ale nie do końca.

No, właśnie. Bo trzeba umieć oddać całą wiarę w tego drugiego. I wtedy dzieją się rzeczy genialne.

Ty o miłości mówisz.

Nie, nie o miłości. Tak, o miłości. O różnych sprawach mówię. Nie tylko o getcie. O wszystkim. Trzeba umieć wskoczyć jeszcze raz na dach. Zawsze. Gdyby nie ona i jeszcze dwie dziewczyny, to ja bym tego wszystkiego nie zrobił. One mnie pchały: dalej, dalej! One potrafiły tak, jak ja myśleć o życiu innego człowieka. Leży ci tu facet i umiera. One chcą go ratować. Ale trzeba się zaangażować. A zaangażować się – to jest ryzyko. Ryzyko, którego takie 25-letnie dziewczyny nie umieją podjąć. Potrzebowałyby pistoletów. Ja się nie bałem zaangażowania, a one to podchwyciły. I za rok, pół roku były takie same. I już byliśmy razem. Bo to wszystko, to jest to samo. Ten jeden dzisiaj, to jest te 400 000 wtedy. A ty nie jesteś w stanie w to wszystko wejść, we mnie wejść. Bo nie chcesz.

Rzeczywiście, nie jestem w stanie. Jesteś już bardzo zmęczony?

Nie. Mogę umrzeć…

Książki, o których wspomina się w rozmowie, to Hanny Krall ,,Zdążyć przed Panem Bogiem. (I wyd. 1977) i Marka Edelmana ,,Getto walczy. (I wyd. 1946). Mordechaj Anielewicz, Antek (Icchak) Cukierman, Celina (Cywia) Lubetkin, Masza Putermilch, Jurek Wilner, Kazik (Simcha) Rotem, Stasia Rozensztajn Starker, Inka Świdowska to żołnierze i łączniczki Żydowskiej Organizacji Bojowej. Icchak Cukierman i Cywia Lubetkin wyjechali po wojnie do Izraela i tam zmarli; mieszkali w kibucu Lochamej Hagettaot. Szlichim (hebr.) . wysłannicy; alija (hebr.) . imigracja. Estera Iwińska (1886-1963), siostra Wiktora Altera, przywódcy Bundu, we wrze.niu .39 była zakładniczką razem ze Stefanem Starzyńskim, uciekła i przedostała się do USA, po wojnie mieszkała w Brukseli. Adam Czerniakow był prezesem Judenratu w getcie warszawskim; popełnił samobójstwo 23 VII 1942, gdy Niemcy zażądali od niego współpracy w organizowaniu wywózek. Chaim Rumkowski pełnił analogiczną funkcję w getcie łódzkim, które jako jedyne przetrwało aż do 1944 r., jednak za cenę daleko idącej współpracy Judenratu z Niemcami; zginął w 1944 r. w O.więcimiu. Całość rozmowy ukaże się w marcu 2000 w książce ,,Ciągle po kole., przygotowanej dla wydawnictwa ,,Twój Styl”


Artykuł pochodzi z dodatku „Marek Edelman 1919 – 2009


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


Pope Francis Violates Catholic Teaching by Bearing False Witness Against Israel

Pope Francis Violates Catholic Teaching by Bearing False Witness Against Israel

Alan M. Dershowitz


  • Pope Francis has joined the chorus of blood libelers who have accused Israel of genocide, writing: “According to some experts, what is happening in Gaza has the characteristics of a genocide.” This indictment is totally false as a matter of fact, law and morality. The Vatican knows what genocide is. It perfected this crime against humanity during the Crusades, the Inquisition and the priest-inspired pogroms that led to the Holocaust.
  • The reality is that Israel has killed far fewer civilians in relation to combatants than any nation in history while fighting comparable urban wars, especially where Hamas combatants hide among civilians, precisely in order to induce Israel to kill as many civilians as possible.
  • By accepting Palestinianism and supporting the Hamas narrative, he is siding with the enemies of Christianity, the enemies of Judaism and the enemies of decency. I will not curse Pope Francis; the bible has already done so: “Now the LORD had said unto Abram…. And I will make of thee a great nation…. And I will bless them that bless thee and curse him that curseth thee.”

In an act that flies in the face of the Christian Bible, the Vatican recently featured a nativity scene which laid the baby Jesus on a keffiyeh, thus accepting the false Palestinian narrative that Jesus was a Palestinian and not a Jew. Pictured: Pope Francis looks at the “Nativity of Bethlehem 2024” at St Peter’s Square in the Vatican on December 7, 2024. (Photo by Andreas Solaro/AFP via Getty Images)

Since the end of World War II, the Vatican has tried hard to make up for its centuries of attacks on the Jewish people, including the Crusades, the Inquisition, priest-incited pogroms, and theological claims that the Jews killed Jesus. The Vatican’s complicity in genocide during World War II took the form of Pope Pius XII’s refusal to create a “crisis of conscience” among German Catholics by forbidding them from participating in the mass murder of Jews.

Since the death of Pope Pius XII, the Vatican has tried hard to make up for its sordid history. Pope Paul VI led the way by repudiating the allegation of collective Jewish guilt for deicide, with Pope John Paul II speaking of the Jewish faith as the ancestor of the Christian religion. In 1993, the Vatican, after too many years of silence, finally recognized the State of Israel, and over time, the relationships between the Vatican and the nation-state of the Jewish people improved.

Now comes Pope Francis, who has been afflicted with a bad case of “Palestinianism” — an obsessive focus on Palestinian rights to the minimization of concern for far more deserving groups around the world. In an act that flies in the face of the Christian Bible, the Vatican recently featured a nativity scene which laid the baby Jesus on a keffiyeh, thus accepting the false Palestinian narrative that Jesus was a Palestinian and not a Jew.

The bible of the Catholic Church expressly states that Jesus was born a Jew in the Judean city with the Hebrew name of Beth Lechem (“House of Bread,” Bethlehem in English). He was born there on what has now become Christmas, around the time of the Jewish celebration of Hanukkah. He was circumcised as a Jew on New Years Day. He preached as a Jewish rabbi in the Jewish area called the Galil (Galilee in English). He was crucified as a Jewish enemy of the Romans in Jerusalem. During his lifetime, he never heard the word Christian. He lived as a Jew and died as a Jew. He did not wear a keffiyeh. The Muslim faith only began 600 years after his death. It would have been more appropriate for the Vatican to lay the baby on a Jewish tallit (prayer shawl) and wearing a Magen David (star of David). The Vatican willfully violated their own teachings by falsely trying to present him as a Palestinian.

Much more seriously, Pope Francis has joined the chorus of blood libelers who have accused Israel of genocide, writing: “According to some experts, what is happening in Gaza has the characteristics of a genocide.” This indictment is totally false as a matter of fact, law and morality. The Vatican knows what genocide is. It perfected this crime against humanity during the Crusades, the Inquisition and the priest-inspired pogroms that led to the Holocaust. Genocide requires an intent to destroy an entire religious, racial or ethnic group, without exceptions. It does not include acts of self-defense, such as those engaged in by the Israel Defense Forces following the massacres of October 7, 2023.

The Hamas claim that Israel has killed 45,000 Palestinians has now been debunked by several studies (such as here and here). This absurdly exaggerated figure includes thousands of Palestinians who died of cancer and other diseases. It includes Palestinians who were killed by Hamas and Islamic Jihad rockets and by Hamas’s own murderous actions against fellow Palestinians who oppose its tyranny. It counts as children 16- and 17-year-old terrorists who have been recruited by Hamas to murder Jews. It includes as “civilians” people who directly participated in the murders and rapes on October 7.

The Hamas figures have turned men into women, adults into children and combatants into innocents. The reality is that Israel has killed far fewer civilians in relation to combatants than any nation in history while fighting comparable urban wars, especially where Hamas combatants hide among civilians, precisely in order to induce Israel to kill as many civilians as possible.

The Israel Defense Force does more to protect truly innocent civilians than any other nation in history.

The Catholic Church is a great institution that does so much good around the world. Its wonderful teachings have informed millions of followers to do great deeds. The current pope, a South American with “woke,” left-wing leanings, is doing a disservice to this glorious tradition. By accepting Palestinianism and supporting the Hamas narrative, he is siding with the enemies of Christianity, the enemies of Judaism and the enemies of decency. I will not curse Pope Francis; the bible has already done so:

“Now the LORD had said unto Abram…. And I will make of thee a great nation…. And I will bless them that bless thee and curse him that curseth thee.”


Alan M. Dershowitz is the Felix Frankfurter Professor of Law, Emeritus at Harvard Law School, and the author most recently of War Against the Jews: How to End Hamas Barbarism, and Get Trump: The Threat to Civil Liberties, Due Process, and Our Constitutional Rule of Law. He is the Jack Roth Charitable Foundation Fellow at Gatestone Institute, and is also the host of “The Dershow” podcast.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com


The battle for Jerusalem

The battle for Jerusalem


Caroline B. Glick


Every single leader—from Yasser Arafat to Mahmoud Abbas to the last of the minor P.A. officials and terrorists—have said and continue to say that they are fighting for Jerusalem.

The city of Jerusalem. Credit: Dome of Rock, Jerusalem/Pixabay.

In the days leading up to Chanukah, the rapidly intensifying battle in Samaria made clear that sooner rather than later, Samaria and Judea will soon replace Gaza, Lebanon, Iran, Syria and Yemen as the central battlefield in this multifront war.

They will also be the place where the war is won. Or lost.

Jenin, the northernmost Palestinian city, has long been the terror capital of Samaria. On Monday, footage from the city showed U.S.-backed Palestinian Authority security forces walking around holding RPGs. For the past week or so, the P.A. has been fighting yet another half-hearted battle against Hamas and Islamic Jihad terror forces in the city. The P.A. is engaging in the fight for one main reason—to secure the continued support of the Americans and the IDF High Command.

The P.A. is largely an empty shell. Its forces, which receive lavish funding, training and arms from the United States control very little of the areas ostensibly under its oversight. According to a survey taken in September by the Palestinian Center for Policy and Survey Research (PCPSR), only 18% of the Palestinians in Judea and Samaria support the P.A. On the other hand, 85% of Palestinians in Judea and Samaria expressed satisfaction with Hamas’s war efforts, and 56% said that armed struggle is the best way for the Palestinians to achieve their goals. Hamas enjoys 37% of public support. The rest don’t know who they support. In head-to-head races, Hamas bests the P.A. at every turn.

With next to no public support, the P.A.’s forces have opted to put on a sound and light show of fighting Hamas and Islamic Jihad terror forces in Jenin to prove their relevance not so much to the public, but to their primary sponsors: the IDF General Staff and the Americans.

For the past several months, the Netanyahu government has repeatedly ordered the General Staff to take over the principle governing function in Gaza: the distribution of humanitarian aid. But Lt. Gen. Herzi Halevi, the IDF Chief of the General Staff, has staunchly refused to carry out the order. For Halevi and several of his subordinates, avoiding direct Israeli control over the population in Gaza has been a central rationale for directing the fighting on the ground. Their operating concept foresees the same P.A. that has no control over Judea and Samaria entering Gaza and taking over governance from Hamas at the end of the war.

In part, their judgment is informed by pressure from the Biden administration, which has insisted that Israel agree to transfer governing control over Gaza to the P.A. in a bid to renew the so-called “peace process” that is supposed to bring about the establishment of a Palestinian state in Gaza, Judea, Samaria and Jerusalem. In part, it is informed by the General Staff members’ ideological commitment to the establishment of a Palestinian state, which despite the invasion on Oct. 7, 2023, and their total failure to foresee and so prevent the event, remains the primary strategic end they seek.

On Wednesday, Col. (res.) Ronen Cohen, the former deputy chief of the assessment department of IDF Military intelligence, argued on his X account that the death this week of three soldiers in the Kfir Brigade in Beit Hanoun in Gaza on Monday morning was the consequence of Halevi’s abject refusal to assert actual control over any part of Gaza. The three were killed when an IED was detonated on them after they carried out an operation in the town, located a stone’s throw from the border with Israel.

The same rationale, informs the IDF decision to permit and even encourage P.A. forces to operate in Jenin. It isn’t simply that those forces have no public support. They share the goals of Hamas and Islamic Jihad—to annihilate Israel through armed struggle. Last March, the Regavim movement published a paper based entirely on official statements issued by the P.A. and Fatah, which celebrated more than seventy terror attacks against Israel carried out by P.A. security forces.

The General Staff has prevented the publication of data on P.A. involvement in terrorism for decades. And this makes sense. If the generals admit that the P.A. forces are terrorist forces, then their entire conceptual framework is destroyed. So groups like Regavim have been forced to cull the Internet for Fatah and P.A. statements revealing that involvement to expose the open secret that cannot be discussed if the “two-state solution” is to be maintained. And so, on cue, shortly after the footage of the P.A. forces in Jenin walking around with RPGs was published, the IDF insisted that those weren’t weapons in use. The P.A. guys had just seized the RPGs from Hamas. They won’t use them. Nothing to see here.

The strategic implications of the RPG story, however, are too big to sweep under the rug. Their presence in Judea and Samaria requires the IDF to reassess its battle plans. Those RPGs endanger armored forces. RPGs were one of the primary weapons Hamas forces used to massacre civilians in the communities they overran on Oct. 7 and to prevent IDF forces from rescuing them. The presence of RPGs in Judea and Samaria requires a shift not only for IDF operational planning but in defensive planning for the Israeli communities in Judea and Samaria, as well as Jerusalem, the Sharon and Gilboa regions.

Erdoğan: ‘Patience brings victory’

Then there is the fighting in Tulkarem. While the P.A. fritters away whatever residual support it enjoys among the public by fighting a fake battle against Hamas in Jenin, IDF forces are fighting an actual battle in two hardened terror hubs in the city of Tulkarem, which is strategically located adjacent to the Cross Israel Highway, and near the cities of Kfar Yona and Netanya. On Tuesday night, an APC carrying the Menashe Regional Brigade commander, Col. Ayub Kayuf, and Judea and Samaria Division commander, Brig. Gen. Yaki Dolf, was hit by an explosive device. The device was buried beneath the pavement and detonated remotely. Kayuf sustained minor injuries while Dolf emerged unscathed.

The incident exposed a reality that was little known among the public. The Hamas terror forces that control Tulkarem have transformed the city into an IED hub. Before IDF forces carry out open operations, based on intelligence information, commanders deploy bulldozers in the areas of planned operations to remove the top level of pavement. According to Channel 14, in recent days, 12 IEDs were exposed in this manner.

In the case of Dolf and Kayuf, the IDF had no prior information that IEDs were in the area, so no bulldozers were deployed ahead of their patrol. The presence of IEDs—buried Iraq-, Gaza- or Lebanon-style under roads, along with the presence of RPGs in battle—makes clear the frightening dimensions of the threat that P.A., Hamas and Islamic Jihad forces in Judea and Samaria pose to Israel. This is not a situation that Israel can allow to fester. The quantity of arms sloshing around Judea and Samaria—from Iran, the United States, Europe, Turkey and Jordan, and the public mobilization on behalf of a war of annihilation against Israel are too great to brush aside.

Had the Palestinians managed to kill Dolf and Kayuf on Tuesday night as they intended, the government would have had no choice but to send divisions of forces to Judea and Samaria to begin a massive operation in the areas. That they survived the attack cannot blind anyone to the fact that such an offensive is only a matter of time. And the government, the public, and, most importantly, the IDF need to be prepared for the fight before those RPGs start blowing up tanks and tearing apart neighborhoods in cities and towns across the country.

The stakes are not local. This isn’t a war about Samaria or Judea, per se.

Hamas called its Oct. 7 invasion of Israel the “Al Aqsa Flood.” Its purpose was to pave the way for the destruction of Israel through the conquest of Jerusalem. Hezbollah’s plans for the invasion of the Galilee presented the coming battle as the battle for Jerusalem, not Haifa. Iran seeks Israel’s destruction to “liberate Jerusalem.”

This week, a clip of a speech by Turkish President Recep Tayyip Erdoğan showed his supporters urging him to “take us to Jerusalem.” He responded: “Patience brings victory.” Erdoğan’s proxies that have taken over Syria have similarly stated that their goal is the conquest of Jerusalem.

Israel’s control over Samaria and Jerusalem is what secures its sovereignty in Jerusalem. If the Palestinians seize control over these areas, then the fall of Jerusalem becomes a foregone conclusion. The military, political and ideological battle for these areas is the battle for Jerusalem.

The inevitability of this battle was apparent to anyone listening to what the P.A. has been telling the Palestinians since the 1990s. Every single leader—from Yasser Arafat to Mahmoud Abbas to the last of the minor P.A. officials and terrorists—told us and continue to tell us that they are fighting for Jerusalem.

The situation has become untenable

Israel’s ruling elites—from the IDF General Staff to Shin Bet leadership, from the media to the legal system to academia—have refused to admit this state of affairs. Instead, they have insisted on an artificial distinction between the “moderate” P.A. and the “radical” Hamas and Islamic Jihad forces. In their efforts, they have been supported by successive U.S. administrations. The unbridled hostility of the European Union, the United Nations and other international actors towards Israel as a whole has been used by Israel’s leftist ruling class and Washington as a means to coerce successive governments and the unwilling public to maintain faith with the fiction that the P.A. is a stabilizing force, whether in Judea and Samaria or in the Gaza Strip.

Most of their efforts across the years were directed not against the Palestinians calling for the conquest of Jerusalem. Their chief foe (and the focus of their anger) has always been the Israelis—IDF officers, politicians, journalists, academics and regular citizens who have insisted on listening to the Palestinians and acting accordingly.

If the war is to end, Israel must win this battle in a manner that is not open to question. To win this war, Israel needs to dismantle not only Hamas and Palestinian Islamic Jihad, but the governing body that has cultivated and grown these forces. To win the battle for Jerusalem, Israel must dismantle the P.A.’s security forces and the notion that they are moderates, or that they aren’t fighting for Jerusalem.

The presence of advanced weapons and tens of thousands of men under arms supported by a society mobilized to use them to kill thousands of Israelis at the first opportunity has made the situation untenable. The government is well-advised to delay the reckoning until after Donald Trump becomes president in January and until after Halevi’s expected resignation in February. It is clear that the battle cannot be won so long as the IDF is led by a man who refuses to abandon the strategic conception that the P.A. is Israel’s partner, not its enemy.

In the past year and three months of war, the overwhelming sense has been that we are fighting for the survival not only of Israel but of the Jewish people. There is poetic justice, then, in the fact that the approaching battle for Jerusalem has come into view just as we celebrate the festival of Chanukah, the time when the Jews fought both their enemies and their internal demons to secure their religious freedom and restore Jewish sovereignty over Jerusalem.


Caroline B. Glick – is the senior contributing editor of Jewish News Syndicate and host of the “Caroline Glick Show” on JNS TV.
Glick is the diplomatic commentator for Israel’s Channel 14, as well as a columnist for Newsweek. Glick is the senior fellow for Middle Eastern Affairs at the Center for Security Policy in Washington and a lecturer at Israel’s College of Statesmanship. She appears regularly on U.S., British, Australian and Indian television networks, including Fox, Newsmax and CBN. She appears, as well, on the BBC, Sky News Britain and Sky News Australia, and on India’s WION News Network. She speaks regularly on nationally syndicated and major market radio shows across the English-speaking world. She is also a frequent guest on major podcasts, including the Dave Rubin Show and the Victor Davis Hanson Show.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com