Rozdział z książki Brendana O’Neilla After the Pogrom: 7 October, Israel and the Crisis of Civilisation (Po pogromie: 7 października, Izrael i kryzys cywilizacji) opublikowany w „Spiked” z okazji Dnia Pamięci o Holokauście.
Zazdrość o Holokaust
Dlaczego antyizraelska tłuszcza atakuje Żydów ich własną historią?
Brendan O’Neill
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Jedną z najbardziej uderzających rzeczy po 7 października było milczenie poszukiwaczy faszyzmu. Znasz tych ludzi. To centryści i liberałowie, którzy widzą faszyzm wszędzie. Którzy myślą, że wszystko jest „jak w latach 1930.” Głosowanie za Brexitem, głosowanie na Donalda Trumpa, wzrost popularności partii populistycznych w Europie – wszystko to przypomina im lata nazistowskie. A jednak, gdy islamofaszyści z Hamasu szturmowali państwo żydowskie i wymordowali ponad tysiąc Żydów, ci ludzie nagle ucichli. Koniec z rozmowami o nazistach. Koniec z ostrzeżeniami załamującym się głosem przed powrotem do „ciemnych dni lat 1930.” Koniec z załamywaniem rąk nad „nowymi Hitlerami”. Wydaje się, że dla pewnego rodzaju liberałów wszystko jest faszyzmem, z wyjątkiem faszyzmu.
To są ludzie, którzy łykali artykuły „Guardiana” z nagłówkami takimi jak„The reich stuff ”, badając rzekome „podobieństwa między Donaldem Trumpem a Adolfem Hitlerem”. To ludzie, którzy energicznie kiwali głowami, gdy rzecznik Joe Bidena ostro krytykował Trumpa za papugowanie „autokratycznego języka Adolfa Hitlera”. To ludzie, którzy bez wątpienia pozwolili sobie na chichot, gdy ujawniono, że pracownicy Bidena za zamkniętymi drzwiami nazywają Trumpa „hitlerowską świnią”. To samozwańczy „czujni” członkowie szanowanego społeczeństwa, którzy wiwatowali, gdy Biden opisał trumpizm jako „półfaszyzm”, który zagraża „duszy” wolnego świata.
To popierająca Unię Europejską klasa średnia, która martwiła się głosowaniem za Brexitem, postrzegając go jako „powrót do lat 1930.” To czytelnicy gazet, którzy pomrukiwali zgodnie z nagłówkami mówiącymi, że istnieją „przerażające paralele między Brexitem a ugłaskiwaniem Hitlera”. To antyrojaliści, którzy po raz pierwszy zgodzili się z książętami, gdy Karol, (wówczas jeszcze jako książę Walii), powiedział, że populizm ma „głęboko niepokojące echa mrocznych dni lat 1930.” To weekendowi uczestnicy marszów, którzy uczestniczyli w antytrumpowskich demonstracjach, gdzie machali transparentami przedstawiającymi Trumpa z hitlerowskim wąsikiem, oraz w protestach antybrexitowych, na których mówcy wygłaszali ponure ostrzeżenia przed naszym stoczeniem się w hitlerowską manię.
Był czas, kiedy nie można było otworzyć gazety ani przejrzeć mediów społecznościowych bez zobaczenia jakiegoś zbolałego liberała rozwodzącego się nad tym, jak populizm wciągnie nas z powrotem do obozów zagłady. Panika faszystowska była modna w tamtych czasach. A potem się skończyła. Po pogromie 7 października – najgorszym akcie rzezi na Żydach od połowy XX wieku, o którym ci ludzie tak lubią mówić – ich gadanina o faszyzmie wyparowała. W rzeczywistości zaczęli ostrzegać ludzi, aby nie używali analogii nazistowskich. Ostrzegać przed porównywaniem 7 października do lat 1930. Nie zajmować się tymi samymi obawami o faszyzm, które były chlebem powszednim ich własnych komentarzy politycznych przez lata.
Zaledwie dwa tygodnie po pogromie, „Guardian” opublikował artykuł potępiający Izrael za „używanie Holokaustu jako broni” w jego reakcji na atak Hamasu. Twierdził, że jest oburzające, że izraelscy przywódcy porównują Hamas do faszystowskich Niemiec, a tym samym przedstawiają Izrael jako „bezsilnych Żydów w walce z nazistami”. To ten sam „Guardian”, który od lat wspominał Holokaust przy byle okazji. Który po głosowaniu za Brexitem opublikował artykuły pytające „Czy żyjemy w latach 1930.?”. Który opublikował artykuły mówiące, że z powodu Trumpa „świat może wrócić do lat 1930.” Jednak gdy Izraelczycy zasugerowali, że rzeź tysiąca Żydów dokonana przez faszystowskich zbirów z nożami, pistoletami i wyrzutniami rakiet nieco przypominała lata 1930., „Guardian” cmoknął z niezadowoleniem.
Wydaje się, że można rozmyślać o „związkach z reich” trumpizmu i Brexitu. Ale jest straszne – w istocie, „niebezpieczne” – kiedy państwo żydowskie mówi, że mordercy Żydów, którzy najechali jego ziemie 7 października, powtarzali zło nazistowskich Niemiec. Czy redaktorzy „Guardiana” nie uważają, że Hamas ma związek z „reich”? Że ten ruch, którego karta założycielska obiecuje „walkę z Żydami i zabijanie ich”, jest przynajmniej trochę hitlerowski? A co z tym uczestnikiem pogromu, który 7 października zrobił sobie przerwę w niewątpliwie wyczerpującym barbarzyństwie, żeby zadzwonić do domu i pochwalić się rodzicom, że „własnymi rękami zabił 10 [Żydów]”? Czy nazwaliby go „hitlerowską świnią”, jak bez wątpienia lubią słyszeć, że tak pracownicy Bidena mówią o Trumpie?
Inne centrowe publikacje, które również spędziły erę populistyczną w panice przed reanimacją faszyzmu, też stały się powściągliwe po wydarzeniach z 7 października. Autor artykułu w magazynie „Time” grzmiał o „niebezpieczeństwie” „używania analogii do Holokaustu w tej chwili”. Jesteśmy świadkami „wpychania Holokaustu” do „izraelskiej psychiki”, powiedział, kiedy izraelscy przywódcy „wykorzystują traumę historyczną do realizacji swoich planów”. Skrytykował ambasadora Izraela przy ONZ za noszenie żółtej gwiazdy podczas przemówienia przed Radą Bezpieczeństwa trzy tygodnie po pogromie – powiedziano nam, że „nie jest to proporcjonalne porównanie historyczne”.
Czy to ten sam „Time”, który tak bardzo pokochał opis Donalda Trumpa autorstwa komika Louisa CK, że umieścił go pod nagłówkiem: „Ten facet to Hitler”? Ten sam „Time”, w którym piszący ostrzegał, że Trump w Białym Domu reprezentuje „nowy świt tyranii”, który przypomina „wzrost faszyzmu w latach 20. i 30. XX wieku”? Czy zatem do „psychiki” „Time’a” również „wepchnięto Holokaust”? Czy też tylko wtedy, gdy państwo żydowskie posługuje się analogiami do faszyzmu, musimy sięgnąć po analizę freudowską?
„Business Insider” również oburzył się na żółtą gwiazdę izraelskiego ambasadora w ONZ, donosząc, że „zhańbił pamięć o Holokauście”, „porównując wojnę z Hamasem do II wojny światowej”. To ten sam „Business Insider”, który od lat produkuje Trumpa/Hitlera jako przynętę na kliknięcia. Który donosił, że retoryka Trumpa „coraz bardziej przypomina nazistowskie tematy”. W antytrumpowskich mediach społecznościowych zamieszanie spowodowały „karty Trumpa”, do noszenia których w portfelach zachęca się jego zwolenników, mają „złotego orła z głową zwróconą w prawo”, który przypomina orła Reichsadler z czasów nazistowskich , który „również patrzył w prawo”.
Czy to także „hańbi pamięć o Holokauście”? Czy to nieustanne przywoływanie najciemniejszego momentu w historii ludzkości, aby zadać kilka ciosów człowiekowi, którego elity uwielbiają nienawidzić do tego stopnia, że szaleńczo sugerują, iż wizerunek orła na jakichś plastikowych kartach może być chytrym pokłonem w stronę nazizmu, również poniżyło historyczną pamięć o Holokauście? Czy też jest to problematyczne tylko wtedy, gdy naród zbudowany przez ocalałych z Holokaustu i ich potomków mówi, że coś w teraźniejszości przypomina Holokaust?
Nagłe zaniemówienie centrystów, którzy przestali mówić o nazistach, podsumowuje postać Gary’ego Linekera. To czołowy komentator sportowy BBC, którego załamywanie rąk w mediach społecznościowych nad torysami i Brexitem uczyniło moralnym sumieniem przygnębionych brytyjskich liberałów. Wywołał burzę na początku 2023 r., kiedy powiedział, że ówczesna minister spraw wewnętrznych, Suella Braverman, użyła języka, który „nie różnił się od tego używanego przez Niemcy w latach 1930.” Braverman wygłosiła przemówienie, w którym obiecała „zatrzymać łodzie” z nielegalnymi imigrantami, które często wypływały z Francji do Anglii. To właśnie ta propozycja polityki lepszego nadzoru granic Wielkiej Brytanii sprawiła, że Lineker poczuł się przeniesiony w jakiś rodzaj faszystowskiego cosplayu.
Biorąc pod uwagę jego wrażliwość na rzeczy, które „nie różnią się” od lat 1930., można by się spodziewać, że będzie miał coś do powiedzenia zaledwie kilka miesięcy później, w 2023 r., kiedy Hamas dokonał najgorszego masowego mordu Żydów od czasów nazistowskich. Kiedy złapano młodych Żydów na festiwalu muzycznym i wsadzono do ciężarówek, żeby przewieźć ich na terytorium wroga. Kiedy płonęły domy Żydów, podpalone przez grasującą tłuszczę – członków organizacji, której przywódcy namawiają ludzi do kupowania tanich noży i „obcinania głów Żydom”. Ale nie. Kanał społecznościowy Linekera był dziwnie wolny od polityki po pogromie. Promował swoje różne podcasty i gratulował Tottenham Hotspur dotarcia na szczyt Premier League, ale najwyraźniej nie mógł znaleźć czasu, aby skomentować zbrodnię, która naprawdę „nie różniła się” od lat 1930.
Jak mamy zrozumieć ten nagły zanik mody na analogie nazistowskie? Dlaczego przez lata uważano za uzasadnione odwoływanie się do lat 1930. w każdej dyskusji o populizmie, a teraz mówiono nam, że jest „niebezpieczne”, „haniebne” i „wypaczające” dla Izraela i jego zwolenników wypowiadanie słów „Hamas” i „nazista” jednym tchem? Dlaczego liberalnym elitom wolno było używać widma Holokaustu, aby podkreślić swój zaciekły sprzeciw wobec Brexitu i Trumpa, ale kiedy Izrael wspomniał o Holokauście po zamordowaniu tysiąca swoich obywateli, było to chore wykorzystanie „historycznej traumy”?
Kusi uznanie tego za zwykłą hipokryzję. Po prostu kolejny przypadek klasy politycznej, która mówi jedno, a robi co innego. Ale jest coś jeszcze w tym zazdrosnym oddzielaniu prawa do używania analogii nazistowskich, w tym aroganckim zagarnianiu porównań do Holokaustu wyłącznie dla liberalnego establishmentu.
To krzyczy również o złowrogim oddzieleniu Holokaustu od Żydów. O pełzającym oderwaniu pamięci o tym najbardziej katastrofalnym wydarzeniu od życia tych ludzi, którzy go doświadczyli. Wytykanie palcem przez elity kulturalne narodowi żydowskiemu, że wspomina o Holokauście w swoich potępieniach Hamasu, mimo że sami rzucają nazistowskimi analogiami jak konfetti, jest zasadniczo podważaniem moralnego posiadania Holokaustu przez Żydów. W zasadzie mówi to: „To już nie jest wasz historyczny punkt odniesienia. Jest nasz”.
Chciwe przejmowanie prawa do używania analogii do Holokaustu przez zachodnich liberałów świadczy o wyrwaniu Holokaustu z jego prawdziwego kontekstu. Świadczy o usunięciu Holokaustu z jego historycznej specyfiki i przekształceniu go w swobodnie unoszący się symbol ogólnej ludzkiej niegodziwości, który uprzywilejowani Zachodu mogą wyczarować, aby dodać ciężaru swojemu lękowi o życie polityczne w XXI wieku. Świadczy o odżydzaniu Holokaustu: o trendzie intelektualnym, który ma głęboko niepokojące implikacje dla pamięci historycznej, dla prawdy i samej wolności.
Nagana dla państwa żydowskiego za wspominanie o Holokauście po pogromie Hamasu była szybka i surowa. „Przestańcie zamieniać Holokaust w broń”, krzyczał nagłówek w „Hill”. Członkowie klasy aktywistów wyszli nawet na ulice, aby strofować Izrael za jego rzekome wykorzystywanie Holokaustu. Trzy tygodnie po pogromie członkowie Jewish Voice for Peace szturmowali Grand Central Station w Nowym Jorku z transparentami z napisem „Nigdy więcej dla nikogo”. Obserwatorzy przyklaskiwali tej akcji jako próbie „zakłócenia” sposobu, w jaki „Holokaust może być wykorzystywany” przez Izrael, by „racjonalizować i przekręcać” wojnę w Gazie. Dostali pochwały za zajęcie stanowiska przeciwko „zamienianiu… Holokaustu w broń” przez Izrael. Tak więc, ta sama klasa aktywistów, której zwolennicy głośno porównywali wojnę Izraela z Hamasem do ludobójstwa w stylu Hitlera, również aktywnie „zakłócała” zdolność Izraela do dokonywania takich nazistowskich porównań. Analogie do Holokaustu są dla mnie, ale nie dla ciebie.
Besztanie Izraela za mówienie o Holokauście rozprzestrzeniło się na cały świat po kontrowersyjnym przemówieniu Jonathana Glazera na Oscarach w marcu 2024 r. Glazer zdobył nagrodę za najlepszy film międzynarodowy za film The Zone of Interest. Film opowiada historię Rudolfa Hössa, komendanta obozu zagłady w Auschwitz, i sielankowego życia jego rodziny w przerażającej obojętności w ich okazałym domu tuż obok fabryk śmierci, gdzie zagazowano i spalono milion Żydów. W przemówieniu z okazji otrzymania nagrody Glazer, któremu towarzyszyli jego koledzy Żydzi, powiedział: „Stoimy tutaj jako ludzie, którzy zaprzeczają swojej żydowskości i Holokaustowi, który został porwany przez okupanta, co doprowadziło do konfliktu dla tak wielu niewinnych ludzi, czy to ofiar 7 października w Izraelu, czy trwającego ataku na Gazę”.
Ofiary obozu koncentracyjnego prowadzone przez bramę obozu Auschwitz-Birkenau w 1945 r.
Porwany. To właśnie robi Izrael, najwyraźniej, aby usprawiedliwić okupację i wojnę – porwie przeszłe cierpienie swojego ludu i zamieni je w casus belli. Doi ból własnego ludu, aby prowadzić wojnę z Palestyńczykami. Lewica głośnymi wiwatami przyjęła naganę Glazera dla Izraela. Jak wspaniale jest zobaczyć postać kultury „bezpośrednio zwracającą się do syjonistów”, którzy rzeczywiście „porwali Holokaust, aby uzasadnić nieustanne ataki na cywilów”, napisał jeden z lewicowych dzienników. Glazer ma rację, oświadczył „Haaretz”: „Żydowskość i Holokaust zostały porwane przez okupację”. Poparło go ponad 150 twórców, którzy podpisali otwarty list, podobnie potępiając Izrael za „czynienie broni z żydowskiej tożsamości i pamięci o Holokauście”, aby usprawiedliwić „trwające ludobójstwo” w Strefie Gazy.
Howard Jacobson uchwycił mroczną, niepokojącą naturę tych oskarżeń przeciwko narodowi żydowskiemu. „Porwanie! – napisał. – Rozważ wagę tego słowa. Żydzi są tak nikczemni, że kradną sobie najbardziej piekielne wydarzenia w swojej historii, aby usprawiedliwić zsyłanie piekła na innych”. Końcowym rezultatem, powiedział, jest pozbawienie Żydów „jakiejkolwiek pozostałej sympatii, którą mogliby się jeszcze cieszyć jako ofiary bestialstwa, jakie pokazuje The Zone of Interest ”. Zamiast tego sam Holokaust zaczyna być postrzegany jako „jeszcze jeden gambit żydowskiego podstępu”, kolejna rzecz, którą Żydzi wykorzystają dla militarnych i politycznych zysków.
Najbardziej zauważalną kwestią w eksplozji obaw o historyczną świętość Holokaustu po październiku było to, jak bardzo było to nowe, jak bardzo odbiegało od postaw z niedawnej przeszłości. Żyjemy bowiem w erze świadomej eksploatacji Holokaustu. Rzeczywiste „porwanie” Holokaustu w celu osiągnięcia politycznego celu lub wzmocnienia kampanii na rzecz sprawiedliwości społecznej jest od dziesięcioleci niezwykle popularne. W całym świecie zachodnim przywódcy polityczni, elity medialne i lewicowi aktywiści przywoływali Holokaust, aby zwrócić uwagę na swoje ulubione sprawy. A jednak głos tych z nas, którzy wyrażali obawy, że to umniejsza Holokaust, że porównywanie wszystkiego, od komentarzy sceptycznych wobec ruchu trans po hodowlę przemysłową, z największą zbrodnią w historii, grozi pozbawieniem tej zbrodni jej wyjątkowości, często ledwo przebijał się do publiczności. A potem, nagle, kiedy Hamas zamordował 1200 Żydów, a Państwo Żydowskie stwierdziło, że przypomina to nazizm, wszyscy zaczęli mówić o tym, jak wielką zniewagą dla martwych Żydów jest takie „porywanie” ich cierpienia.
Szkoda, że tak bardzo brakowało tego szacunku dla pamięci Żydów zamordowanych przez nazistów, gdy organizacja People for the Ethical Treatment of Animals (PETA) rozpoczęła swoją groteskową kampanię podnoszącą świadomość, opisując obiad mięsny jako „Holocaust na twoim talerzu”. Albo gdy PETA wywieszała plakaty przedstawiające tusze krów pod tytułem „Ostateczne upokorzenie”, jakby produkcja wołowiny była porównywalna z eksterminacją sześciu milionów istot ludzkich. Albo gdy aktywiści transpłciowi histerycznie używają określeń takich jak „ludobójstwo osób transpłciowych” o dyskryminacji, z którą rzekomo borykają się osoby transpłciowe. Albo gdy „New Statesman” umieścił na swojej pierwszej stronie słowa „Następny Holocaust”, twierdząc, że islamofobia w Europie może wciągnąć nas w kolejną rundę eksterminacji w stylu nazistowskim: „[To, co] zrobiliśmy Żydom, możemy teraz zrobić muzułmanom”. Albo gdy „Muslim News” w Wielkiej Brytanii zastanawiał się, czy islamofobia „prowadzi do kolejnego Holokaustu”.
Albo, jeśli o to chodzi, kiedy wojny były naprawdę usprawiedliwiane przez porwanie Holokaustu. Pod koniec lat 1990. i na początku XXI wieku interwencje wojskowe Zachodu w Serbii i Iraku przedstawiano nam jako sprawiedliwe krucjaty przeciwko „nowym nazistom”. Ataki Serbów na Albańczyków z Kosowa „przywołują wspomnienia Holokaustu”, jak nam powiedziano. Serbowie są „NAZISTAMI”, głosiły pierwsze strony gazet, a ich zachowanie zawierało „przerażające echa Holokaustu”. Ówczesny niemiecki minister obrony oskarżył Serbów o „systematyczną eksterminację, która w okropny sposób przypomina to, co zrobiono w imię Niemiec” podczas II wojny światowej. Zarówno wojna w Zatoce Perskiej na początku lat 1990., jak i wojna w Iraku na początku XXI wieku, były, jak powiedział profesor nauk humanistycznych na Uniwersytecie Stanforda, Russell Berman, „prowadzone w kategoriach metafory: Saddam jako Hitler” (1). George H.W. Bush powiedział o Saddamie: „Mamy do czynienia z powtórką Hitlera”.
Nie trzeba być apologetą ani bezwzględnego serbskiego reżimu lat 1990., ani koszmarnej tyranii Saddama w Iraku, by niepokoić się moralnym przywłaszczeniem przez Zachód okrucieństw Holokaustu dla uzasadniania militarnych najazdów na te miejsca. Jak powiedział o kwestii serbskiej w 1999 r. ocalały z obozu nazistowskiego Elie Wiesel: „Holocaust został stworzony po to, by unicestwić do ostatniego Żyda na planecie. Czy ktokolwiek wierzy, że [Slobodan] Milošević i jego wspólnicy poważnie planowali eksterminację wszystkich Bośniaków, wszystkich Albańczyków, wszystkich muzułmanów na świecie?”
Słowa mają znaczenie. Słowo „Holocaust” ma szczególne znaczenie. Odnosi się do wyjątkowego wydarzenia w historii, bezprecedensowego w swoim barbarzyństwie, niezrównanego w swoim okrucieństwie. Deprecjonowanie tego słowa przez wiązanie go ze światowymi wydarzeniami, które mogą być rzeczywiście bardzo złe, ale które nie są porównywalne z obozami zagłady, deprecjonuje sam Holokaust. Sprawia, że staje się on przyziemny, zwyczajny, po prostu kolejna godna pożałowania rzecz z naszej przeszłości. „Po prostu kolejna spieprzona sprawa w historii ludzkości”, jak współzałożyciel Extinction Rebellion Roger Hallam powiedział o Holokauście w wywiadzie w 2019 roku. Nie ma Holokaustu na twoim talerzu, nie było Holokaustu w Iraku i nie ma Holokaustu w Gazie. Był tylko jeden Holokaust.
Jonathan Glazer odbiera nagrodę dla najlepszego filmu międzynarodowego za film „The Zone of Interest” podczas 96. dorocznej gali rozdania Oscarów w marcu 2024 r.
A jednak gdzie była wściekłość na „porwanie” Holokaustu przed 7 października? Owszem, była, ale nie tak wielka, jak ta, którą widzieliśmy po tym, jak państwo żydowskie wspomniało słowo na H po pogromie. W rzeczywistości, wielu liberałów i centrowców, którzy oburzyli się na rzekome wykorzystywanie Holokaustu przez Izrael, było zdecydowanymi zwolennikami „humanitarnych” interwencji z lat 1990. i 2000., wyraźnie uzasadnianych jako bitwy przeciwko Nowemu Nazizmowi; co, można by rzec, „czyniło broń z Holokaustu”.
Dlaczego odmienne stanowisko? Dlaczego w liberalnym umyśle jest w porządku, by Ameryka i Wielka Brytania czyniły broń z Holokaustu, ale nie naród, który odrodził się z samych popiołów Holokaustu? Naomi Klein dała wskazówkę w eseju dla „Guardiana” , w którym oklaskiwała naganę Glazera wobec Izraela za porwanie Holokaustu. Wkraczamy w nową erę intelektualną, napisała, w której ludzie otwarcie pytają, czy Holokaust należy postrzegać „wyłącznie jako katastrofę żydowską, czy coś bardziej uniwersalnego”. Gdzie ludzie domagają się „większego uznania dla wszystkich grup przeznaczonych do eksterminacji” przez nazistów. Gdzie ludzie kwestionują, czy Holokaust był naprawdę „wyjątkowym pęknięciem w historii Europy” czy „powrotem do wcześniejszych kolonialnych ludobójstw, wraz z powrotem technik, logiki i fałszywych teorii rasowych, które opracowali i wdrożyli”.
Innymi słowy, jak wyjątkowy był Holocaust, naprawdę? Jak bardzo był żydowski? Czy nie nadszedł czas, aby traktować go jako „uniwersalny” horror, w którym cierpieli wszyscy, a nie jako specyficznie żydowską katastrofę? Klein, w swoim radosnym powitaniu demontażu dawnego pojmowania Holocaustu, wykorzystała jeden z najbardziej regresywnych trendów intelektualnych naszych czasów: ideologiczne podważanie żydowskości doświadczenia Holokaustu, aby inne grupy społeczne mogły rościć sobie prawo do największego przypadku cierpienia w historii ludzkości.
Żyjemy w epoce zazdrości o Holokaust. Pojawienie się polityki cierpiętnictwa wytworzyło namacalną wrogość wobec idei, że Holokaust był wyjątkowo barbarzyński. W epoce, w której bycie ofiarą daje autorytet moralny, gdy sposobem na zapewnienie sobie zarówno współczucia społecznego, jak i zasobów państwowych jest twierdzenie, że cierpisz z powodu „strukturalnej opresji”, po prostu nie może być tak, by Żydzi mieli wyłączne prawo do najpoważniejszego przypadku przemysłowej eksterminacji w historii. Dlatego ich prawo do Holokaustu musi zostać zakwestionowane. Co z innymi ofiarami nazistowskich morderstw? Co z innymi ludobójstwami? Kwestionowanie odrębnej natury Holokaustu, a nawet degradowanie Holokaustu dalej w hierarchii ludzkiej agonii, jest ponurą, nieuniknioną konsekwencją kultu konkurencyjnych skarg i zażaleń, w którym gromadzenie coraz większej liczby opowieści o bólu jest sposobem na robienie karier.
Jak napisał Frank Furedi, w naszej epoce polityki cierpiętnictwa to właśnie „autorytet moralny nadany Żydom przez Holokaust” uczynił Żydów „przedmiotem urazy wśród konkurujących grup tożsamościowych”. Identytaryści naprawdę zazdroszczą Żydom ich historii cierpienia. Przypomnijmy sobie, kiedy Muzułmańska Rada Wielkiej Brytanii (MCB) zbojkotowała Dzień Pamięci Holokaustu, twierdząc, że „zbyt wąsko skupia się na cierpieniu Żydów”. Musi bardziej uwzględniać „niedawne ludobójstwa, takie jak to w Rwandzie i muzułmanów w Srebrenicy”, nalegała MCB. Albo popatrzmy na głośne żądania aktywistów trans, aby włączyć ich do grup, które naziści chcieli eksterminować, mimo że, jak zauważa jeden z autorów, była „tylko garstka ofiar trans” i, co najważniejsze, „większość z tych ofiar była również Żydami lub homoseksualistami”. Każdy chce coś uszczknąć z aury cierpienia.
Końcowym rezultatem uczynienia z Holokaustu „uniwersalnego” horroru, którym wszystkie grupy ofiar mogłyby się radośnie delektować, jest to, że czasami Żydzi są całkowicie zapomniani. W 2008 r. brytyjska Socjalistyczna Partia Robotnicza rozdawała ulotki przed festiwalem zorganizowanym przez skrajnie prawicową Brytyjską Partię Narodową. Ulotki przypominały uczestnikom o horrorze Holokaustu, w którym „zginęły tysiące osób LGBT, związkowców i osób niepełnosprawnych”. Widzisz, czego brakuje? Zapomnieli o Żydach. SWP uznała to za błąd administracyjny, ale jak zauważyli jej rywale z Alliance for Workers’ Liberty, „to, że takie potknięcie przeszło niezauważone przez autora, zecera, drukarza, organizatorów i dystrybutorów, bez niczyjego zainteresowania na jakimkolwiek etapie, musi coś mówić”.
Istotnie musi. Mówi, że nowe widzenie Holokaustu jako katastrofy powszechnej, a nie żydowskiej, proces, który Naomi Klein i inni mylą z postępowym wysiłkiem intelektualnym, może prowadzić do wymazania Żydów. Może pielęgnować nowe, podstępne formy negowania Holokaustu. Nic dziwnego, że sondaż przeprowadzony pod koniec 2023 r. wykazał, że 20 procent Amerykanów w wieku od 18 do 29 lat uważa, że nazistowskie zamordowanie sześciu milionów Żydów jest fikcją. Dodatkowe 30 procent stwierdziło, że nie są pewni, czy Holokaust naprawdę się wydarzył. W 2007 r. sondaż w Wielkiej Brytanii wykazał, że 28 procent Brytyjczyków w wieku od 18 do 29 lat „nie wie”, czy Holokaust się wydarzył. Niektórzy przypisują tę ignorancję złemu wykształceniu. Być może. Ale wydaje się niepodważalne, że ideologiczne przeformułowanie Holokaustu jako ogólnego horroru, w którym wszyscy byli ofiarami, utrudnia ludziom zrozumienie prawdziwej natury tego uprzemysłowionego aktu antysemickiej paranoi. Zazdrość o żydowskie cierpienie jest nowym sposobem, w jaki żydowskie cierpienie zostaje zapomniane, lub wręcz zanegowane.
A teraz mamy klasę aktywistów na ulicach, zabraniającą państwu żydowskiemu wspominania o Holokauście, a jednocześnie oskarżającą je o dokonanie nowego Holokaustu w Gazie. Ważne jest, abyśmy docenili to, co się tu dzieje: to jest triumf zwycięzców w ideologicznej walce o Holokaust. To przechwałki tej części społeczeństwa politycznego, której udało się „wyzwolić” Holokaust od Żydów i uczynić go moralną własnością innych, w szczególności Palestyńczyków i ich zachodnich zwolenników. To wywyższenie nowej klasy samozwańczych ofiar, które szczycą się kolonizacją Holokaustu dla siebie. Kiedy potępiają Izrael za to, że czyni broń z Holokaustu, jednocześnie robiąc to sami, mówią: „To jest teraz nasze. My to posiadamy. My posiadamy waszą historię”.
Oni „wydziedziczają [Żydów] z litości”, mówi Jacobson. To forma „retrospektywnej kary”, mówi, gdzie implikacją jest zawsze idea, że „dzisiejsze działania Żydów dowodzą, że Żydzi dostali wczoraj to, na co zasłużyli”. Podczas gdy Holocaust był fizycznym wysiłkiem, aby odżydzić Europę, dzisiejsze używanie cierpienia Żydów jako broni przeciwko samym Żydom jest intelektualnym wysiłkiem, aby odżydzić Holokaust. Aby oczyścić go z jego skojarzeń z eksterminacją narodu żydowskiego, aby można było go używać jako pałki przeciwko narodowi żydowskiemu na Bliskim Wschodzie i wykorzystać do wzmocnienia roszczeń do cierpiętnictwa nieżydowskiej klasy aktywistów na Zachodzie. Jest to coś prawdopodobnie gorszego niż negowanie Holocaustu – to kradzież Holocaustu.
Moralne skutki pogromu z 7 października rzucają bezlitosne światło na nasz kryzys wartości oświeceniowych. Obiektywność, w tym przypadku obiektywna prawda o Holokauście, zostaje przyćmiona przez subiektywne potrzeby i pragnienia klasy aktywistów. Prawda historyczna zostaje poświęcona dla zysku ideologicznego. Rozum i rzeczywistość są deptane w pędzie grup tożsamościowych, aby umocnić swój status ofiary. A nasze prawo do pamiętania tego, co naprawdę wydarzyło się w przeszłości, jest zakłócane przez ideologów, którzy manipulują wydarzeniami historycznymi, aby dopasować je do swoich politycznych programów w teraźniejszości. Takie orwellowskie mącenie prawdy o Holokauście jest zniewagą nie tylko dla ofiar tej katastrofy, ale także dla wolności żyjących dziś ludzi. Jak ujął to Milan Kundera w Księdze śmiechu i zapomnienia: „Walka człowieka z władzą jest walką pamięci z zapomnieniem”. Niech pamięć o Holokauście będzie naszym małym buntem przeciwko nowemu antysemityzmowi.
To fragment książki Brendana O’Neilla After the Pogrom: 7 October, Israel and the Crisis of Civilisation .
Brendan O’Neill znany brytyjski publicysta i komentator polityczny, wieloletni naczelny redaktor „Spiked” publikujący często w „The Spectator”. W młodości zapalony trockista, członek Rewolucyjnej Partii Komunistycznej i autor artykułów w „Living Marxism”. (Jak się wydaje, z tamtych poglądów została mu wiedza o tym, jak ideologia może odczłowieczać.)
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com