Dyplomaci, pokerzyści i matematycy
Andrzej Koraszewski
Zdjęcie: zrzut z ekranu.
Czy Trump jest zadowolony z efektu tego spotkania? Ma żal do Zełeńskiego, czy może jednak ma poczucie, że źle to wszystko rozegrał?
Oglądając ponownie nagranie z Białego Domu przypomniałem sobie opowieści mojego ojca, który podczas kampanii wrześniowej był przekonany, że lada moment Wielka Brytania i Francja uderzą na Niemcy. Śmiał się później ze swojej naiwności, zastanawiając się równocześnie nad tym, nad czym nie warto się zastanawiać, czyli co by było gdyby.
Brak natychmiastowej reakcji był oznaką słabości, nagrodą i zachętą do ataku na tych, których gwarancje okazały się pustosłowiem. To wtedy pierwszy raz usłyszałem przypisywane Talleyrandowi zdanie: „To więcej niż zbrodnia, to błąd”.
Podczas tej rozmowy przed kamerami w Białym Domu napięcie wzrosło, kiedy Zełenski powiedział o konieczności amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa wykraczających poza te mdłe sformułowania zawarte w projekcie umowy.
Ukraiński prezydent przypomniał, że Władimir Putin wielokrotnie łamał porozumienia o zawieszeniu broni podpisane w 2014 r. i tylko silne gwarancje mogą go powstrzymać przed powrotem do agresywnych działań.
Czy sposób, w jaki Trump dąży do zakończenia wojny Rosji z Ukrainą, należy do tej kategorii najbardziej kosztownych błędów politycznych?
Rosji (podobnie jak Hamasowi i Hezbollahowi) zależy dziś na zamrożeniu wojny i zachowaniu zdobyczy. Trump chciałby szybko wygasić konflikty zająć się innymi sprawami. Mówi o pokoju, ale najwyraźniej ma na myśli spokój, a to zupełnie nie to samo. Trump odrzucił taktykę zawodowych dyplomatów, stosuje taktykę pokerzysty, mając nadzieję, że jego ustawiczne blefowe zagrania pokrzyżują rachuby innych graczy i zdoła postawić na swoim. Wydaje się jednak powtarzać najgorsze błędy poprzednich administracji amerykańskich, nagradzając agresję i terror.
Czy dotyczy to zarówno wojny Rosji z Ukrainą, jak i konfliktów na Bliskim Wschodzie? Być może warto spojrzeć na to z punktu widzenia teorii gier.
Dopiero co czytałem wywiad z dziewięciopięcioletnim Israelem Robertem Aumannem, izraelskim matematykiem, który w 2005 roku dostał Nagrodę Nobla w ekonomii za jego wkład w rozwój teorii gier, a dokładniej za badania nad strategicznymi interakcjami między jednostkami i grupami.
W tych interakcjach kluczową rolę odgrywają nagrody, czyli jak wolą to nazywać fachowcy, „bodźce”. Punktem wyjścia w tym wywiadzie była umowa przewidująca uwolnienie 33 izraelskich zakładników w zamian za uwolnienie około 1900 uwięzionych terrorystów, z których wielu to mordercy skazani na wielokrotne dożywocie.
Zdaniem Aumanna to przykład szaleństwa. Przeszłość pokazuje, że powrót tych ludzi do terroryzmu jest praktycznie pewny. Będą dokonywali zamachów, nie wszystkie zamachy terrorystyczne kończą się ofiarami, ale daje się wyliczyć prawdopodobieństwo.
„Powiedzmy, że liczba nieudanych ataków wynosi od 50% do 75%. Ale to pozostawia udane ataki między 25% a 50%, a jeśli mówimy o 1000 uwolnionych terrorystach, to mamy może od 250 do 500 udanych ataków terrorystycznych, w których udaje im się kogoś zabić, przynajmniej jedną osobę. To co najmniej 250 zabitych na 33 żywych zakładników.
Już to pokazuje, że jest to ewidentnie fatalna oferta.
Ale to nie jest najgorsze. Najgorsze jest to, że będziemy ciągle i ciągle doprowadzać do porwań. Pokazaliśmy wrogowi, że warto, że całkowicie się poddamy i podniesiemy białą flagę …daliśmy im zachęty, żeby porywali coraz więcej. I już powiedzieli, że to zrobią. Robili to w przeszłości. Więc lepiej im uwierzmy.”
Poprzednie administracje amerykańskie otwarcie domagały się właśnie takich ustępstw twierdząc, że chodzi im tylko o izraelskich zakładników i o pokój. Trump zażądał natychmiastowego i bezwarunkowego zwolnienia izraelskich zakładników, grożąc rozpętaniem piekła, ale jego wysłannik, Steve Witkoff ewidentnie podejmuje próby osiągnięcia spokoju przez dalsze ustępstwa wobec terrorystów.
W tych konfliktach widzimy starcie racjonalizmu z irracjonalizmem, gotowości do kompromisu z szantażem. Stawiasz sprawę na ostrzu noża i wygrywasz, bo druga strona gotowa jest przystać na warunki szantażysty. Szantażysta nie tylko wygrywa tę rundę, dostaje nagrodę za swoją strategię i umacnia się w przekonaniu, że warto się jej trzymać.
Zełenski próbował powiedzieć Trumpowi o różnicy między dzisiejszym bezpieczeństwem Ameryki i egzystencjalnym zagrożeniem Ukrainy. Ta próba wręcz obraziła amerykańskiego prezydenta. Nie wiemy, czy inna forma prezentacji tej różnicy mogłaby jego uwagę zatrzymać. Tramp przerwał rozmowę i praktycznie wyprosił Zełenskiego z Białego Domu, pisząc później, że zaprasza go ponownie jak będzie gotowy do pokoju.
Radość Moskwy z upokorzenia ukraińskiego prezydenta jest zrozumiała, to nie tylko upokorzenie śmiertelnego wroga, ale nadzieja na spokój z gwarancją zachowania dotychczasowych zdobyczy i osłabienia przeciwnika.
Wojny to nie tylko uzbrojenie i liczebność armii. W licznych komentarzach pojawia się pytanie, czy ta awantura pogrzebała szanse na pokój. (Jedni chcą winić za to Trumpa, inni Zełenskiego), nie zauważyłem komentarzy mówiących, że zła umowa pokojowa jest gorsza niż żadna, że załamanie się tego gorączkowego dążenia do spokoju na warunkach szantażysty może mieć również pozytywne strony. Mamy niemal pewność, że podobnie jak w przypadku administracji Bidena po ataku Palestyńczyków z Gazy na Izrael, Trump będzie nadal wywierał większe naciski na stronę, która została zaatakowana niż na agresora. Czy wzmocni to, czy osłabi morale ukraińskiego społeczeństwa i ukraińskiej armii? Dalszy rozwój sytuacji jest nieprzewidywalny. Wyciągnąłem z półki wydaną w 1960 roku książkę D. R. Elstona, Brytyjczyka, który pozostał w Izraelu po zakończeniu misji mandatowej i ustanowieniu niepodległości. Wygrana wojna kiepsko uzbrojonych i liczebnie mizernych oddziałów żydowskich z pięcioma armiami arabskimi budziła więcej niż tylko zdumienie. Elston pytał Izraelczyków o tajemnicę tej wygranej i słyszał dziwną odpowiedź „nie mieliśmy wyboru”. W sytuacji, w której nie masz się dokąd cofnąć i nie możesz liczyć na ludzkie traktowanie ze strony wroga, nie masz wyboru. Trump wydaje się przekonywać, że Ukraina ma wybór, że musi iść na kompromis, który zdaniem Zełenskiego grozi śmiertelną pułapką. Ciąg dalszy w niemałym stopniu będzie zależał od morale zarówno Ukrainy, jak i Europy, gdzie jak się wydaje w tej chwili wyczuwa się lepiej egzystencjalne zagrożenie ze strony rosyjskiego szantażysty. Zarówno dyplomacja ustępstw, jak i pokerowe zagrania zmierzające do wymuszenia spokoju na czas jednej kadencji wydają się być kosztownym błędem, może się jednak okazać, że prezydent Trump samodzielnie spowodował, iż Ukraina nie będzie miała innej alternatywy jak walczyć dalej.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com