Pokazana przez lektorkę jedna z najstarszych ilustracji muzułmańskich z “Kompendium Kronik” napisanych przez Raszida al Dina w początkach XIV wieku.
Najważniejsze niepisane prawo na Zachodzie: nie drażnij irracjonalnych, ekstremistycznych muzułmanów
lder of Ziyon
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Warto przyjrzeć się dwóm wydarzeniom ostatnich dni, ponieważ oba poważnie ograniczają wolność mieszkańców Zachodu – i sygnalizują znacznie gorsze rzeczy, które mogą nadejść.
Pierwszym z nich jest wizyta izraelskiego ministra bezpieczeństwa Itamara Ben-Gvira na Wzgórzu Świątynnym.
Drugi to nagłośnienie usunięcia lektorki z Uniwersytetu Hamline za włączenie obrazów przedstawiających Mahometa do jej kursu historii sztuki.
W obu przypadkach nikt nie zrobił nic złego według jakiejkolwiek rozsądnej miary:
– Chociaż wielu powiedziałoby, że ma pełne prawo modlenia się w najświętszym miejscu judaizmu, Ben-Gvir tego nie zrobił. Zrobił dokładnie to, co zrobiły dziesiątki tysięcy Żydów i setki tysięcy chrześcijan w 2022 roku i wcześniej – odbył cichy spacer po Wzgórzu Świątynnym, nawet bez reporterów. Nie doszło do naruszenia (iluzorycznego) status quo.
– W przypadku Uniwersytetu Hamline lektorka powiedziała studentom z wyprzedzeniem – zarówno w programie nauczania, jak i ustnie – że podczas wykładu zostaną pokazane dwa średniowieczne obrazy Mahometa, namalowane przez muzułmanów, i dała muzułmanom możliwość uniknięcia patrzenia na nie.
W obu przypadkach nie ma nawet konsensusu co do tego, że naruszono prawo islamskie:
– Noor Dahri, religijny ekspert ds. muzułmanów i walki z terroryzmem, napisał na Twitterze:
„Zasada pozwalająca tylko muzułmanom na modlenie się w Mekce jest uwarunkowana Świętym Koranem, jednak takie warunki nie dotyczą Wzgórza Świątynnego. Islam nie zabrania Żydom modlić się na Wzgórzu Świątynnym, [a zakazuje tego tylko] porozumienie polityczne, które nazywa się ‘Status Quo’. To nic innego jak rasizm i religijna dyskryminacja narodu żydowskiego. Żydzi mogą swobodnie modlić się na Wzgórzu Świątynnym zgodnie z zasadami islamu, ponieważ ziemia należy do nich, a nie do muzułmanów – dla muzułmanów jest tylko święta”.
– Muzułmanie od wieków pokazywali Mahometa w swoich dziełach sztuki, a szyici robią to nadal. I chociaż obecnie główny nurt sunnickiego prawa islamskiego jest przeciwny tworzeniu takich obrazów przez muzułmanów, nie mówi (i nie może mówić), że nie-muzułmanie nie mogą tworzyć ani oglądać takich obrazów.
W obu przypadkach ignoranci z Zachodu, którzy powinni wspierać wolność i równość, stoją na czele inkwizytorów tłumiących te właśnie wolności, aby uniknąć zranienia uczuć irracjonalnych, potencjalnie agresywnych muzułmanów:
– Rzecznik Departamentu Stanu Ned Price wielokrotnie powtarzał w odpowiedzi na wizytę Ben-Gvira, że Stany Zjednoczone popierają „status quo”, sugerując, że wizyta go naruszyła i była „prowokacyjna”:
„Sprzeciwiamy się wszelkim jednostronnym działaniom, które podważają historyczny status quo. Są nie do przyjęcia… absolutnie konieczne jest, aby wszystkie strony wykazywały powściągliwość, powstrzymały się od prowokacyjnych działań i retoryki oraz zachowały ten historyczny status quo na Haram al-Szarif /Wzgórzu Świątynnym, zarówno w słowie, jak i w praktyce… Jesteśmy głęboko zaniepokojeni wszelkimi jednostronnymi działaniami, właśnie dlatego, że mogą one potencjalnie zaostrzyć napięcia lub gorzej”.
– Uniwersytet Hamline wydał oświadczenie, w którym fałszywie twierdził, że to, co zrobiła lektorka, naruszyło prawo islamskie: „Studenci nie wyrzekają się swojej wiary na zajęciach. Dla wielu muzułmanów patrzenie na wizerunek proroka Mahometa jest sprzeczne z ich wiarą”. Ale wcale nie jest jasne, czy prawo islamskie odnosi się do oglądania takich obrazów, czy jedynie do ich tworzenia. I jak wspomniano, muzułmańscy studenci mogli ich nie oglądać.
Są to doskonałe przykłady „antycypacji statusu poddanego (dhimmi)”, kiedy to ludzie Zachodu działają (często wykraczając poza to, czego żądają muzułmanie) w strachu przed oczekiwanymi reakcjami muzułmanów, które nawet nie miały miejsca.
To ilustruje rzeczywiste niepisane prawo, które coraz bardziej dominuje na Zachodzie: „Nie drażnij muzułmanów”. Całe moralne pozerstwo dotyczące „tolerancji” i „status quo” jest listkami figowymi, aby ukryć fakt, że ludzie Zachodu żyją w strachu przed islamskim terrorem i są gotowi, a nawet chętni, by zrezygnować z własnej wolności, by ulegać najbardziej ekstremalnym muzułmańskim oczekiwaniom, a prawa człowieka mogą iść do diabła.
Posługując się miarą zakazu wszystkiego, co jest „prowokacyjne”, Zachód pozwala najbardziej nietolerancyjnym i brutalnym muzułmanom sterować zachodnim zachowaniem we wszystkich aspektach życia. Ponieważ wszystko może sprowokować islamistów.
W obu przypadkach przestraszeni ludzie Zachodu dają zielone światło ekstremistycznym, potencjalnie agresywnym muzułmanom, aby rozszerzali swoje żądania w nieskończoność:
– Palestyńczycy nie tylko twierdzą, że Żydzi naruszają ich uczucia, odwiedzając Wzgórze Świątynne, ale także Ścianę Zachodnią – którą również uważają za część „kompleksu Al Aksa”. W rzeczywistości o każdym żydowskim miejscu świętym, od Grobowca Patriarchów, przez Grób Racheli, po Grób Józefa i dziesiątki innych, Palestyńczycy twierdzą, że są świętościami muzułmańskimi. Jeśli Izrael ulegnie presji Zachodu, by porzucić prawa Żydów, nie będzie to koniec – będzie to dopiero początek bigoteryjnych, antysemickich żądań, by Żydzi nie mieli w ogóle żadnych praw w Izraelu.
– To samo islamskie prawo zabraniające tworzenia wizerunków Mahometa odnosi się również do każdego muzułmańskiego proroka. Obejmuje to Abrahama, Mojżesza, Dawida i Jezusa oraz według wielu Marię. Poza tym wizerunki bogów rzymskich i greckich w podobny sposób naruszałyby islamskie prawa przeciwko bałwochwalstwu. Dokładnie ta sama logika, która spowodowała, że uniwersytet Hamline naraził się na muzułmańską nietolerancję, może wypatroszyć każdy kurs historii sztuki w świecie zachodnim.
Nietrudno wyobrazić to sobie jako zaledwie początek, a nie koniec. Wyobraź sobie świat, w którym każda strona internetowa, każda encyklopedia, każda wycieczka, każdy kurs w college’u, każdy artykuł w gazecie i właściwie każda działalność muszą być zatwierdzone przez ekstremistycznych islamskich strażników. Widzieliśmy już, jak większość zachodnich mediów odmówiła wydrukowania karykatur Mahometa z duńskiej gazety „Jyllands-Posten” w 2005 roku, mimo że są one bez wątpienia warte opublikowania i warte zobaczenia, aby zrozumieć tę historię. Ale to i podobne incydenty są dokładnie tym, co napędza dzisiejsze tchórzostwo: strach przed rozdrażnieniem muzułmanów, bo mogą cię zamordować.
Żydzi będą tylko pisać gniewne listy, więc obrażanie ich jest „wolnością słowa” i „odwagą”. Muzułmanie mogą cię zabić, więc podporządkowanie się ich nakazom zamienia się w „tolerancję”.
O ile nie będzie poważnego sprzeciwu ze strony tych, którzy nadal cenią sobie wolność, sprawy potoczą się właśnie w ten sposób.
*Eldedr of Ziyon – blog amerykańskiego badacza antysemityzmu w mediach i organizacjach.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com