Palestyńskie Państwo Hamasu i Innych w trakcie budowy z myślą o pokojowej przyszłości (Źródło: Karykatura zamieszczona na X przez Mohamada Qasima z Londynu 7 października 2023 o godz., 12.28)
Marzenie o aksamitnym Palestyńskim Państwie Hamasu i Innych
Andrzej Koraszewski
Były jezuita pisze, że jest sceptykiem, ale nie informuje w jakiej sprawie, zachwyca się Irlandczykiem, który twierdzi, że książka o zderzeniu cywilizacji wpłynęła na amerykańską politykę na Bliskim Wschodzie. Ciekawi mnie jak ten Irlandczyk na to wpadł, ale nie na tyle, żeby jego książkę czytać. Sądziłem, że były jezuita podzieli się ze mną znaną mu tajemnicą, ale były jezuita zapewnił, że jest sceptykiem, że Irlandczyk jest klawy i nie popiera terroru (co zapewne daje mu carte blanche na pisanie książek opartych na fałszywych przesłankach). Były jezuita jest przekonany, że dzięki takim ludziom jak ten klawy Irlandczyk udało się znaleźć rozwiązanie pokojowe w Irlandii i ma nadzieję, że da się znaleźć takie rozwiązanie dla Izraela i Palestyńczyków. Bardzo lubię byłego jezuitę, ale bardzo się boję że jego niezłomna walka o stworzenie aksamitnego Palestyńskiego Państwa Hamasu i Innych może być skuteczna. Ma w tej walce potężne wsparcie amerykańskiej administracji, Organizacji Narodów Zjednoczonych, zachodnich demokracji i milionów ludzi dobrej woli z solidną porcją nie tylko Żydów z diaspory, ale i Żydów z Izraela.
Były jezuita najwyraźniej nie ma czasu na czytanie informacji dysydentów palestyńskich na temat tego, w jakim stopniu Hamas reprezentuje Palestyńczyków (a są to informacje z palestyńskich ośrodków badania opinii publicznej). Nie jest to jakaś wiedza tajemna, trzeba ogromnej siły woli, żeby trzymać tę wiedzę z daleka od siebie. A istotę tego poparcia najlepiej oddaje rozmowa telefoniczna hamasowskiego mordercy z miejsca mordu z rodzicami w Gazie, z prośbą, żeby sami zobaczyli, ilu Żydów właśnie zabił własnymi rękami.
Były jezuita chce mieć nadzieję na pokój, nie ma ochoty na rzeczywistość, więc zamiast winić biednych Palestyńczyków, patrzy złym okiem na premiera Netanjahu. Nie on jeden.
7 października nazistowscy barbarzyńcy zabili więcej Żydów niż podczas Nocy Kryształowej, to wydarzenie było dla świata mediów kilkudniowym wstrząsem, potem zwolennicy aksamitnego Palestyńskiego Państwa Hamasu i Innych zareagowali wzmożoną nienawiścią do Izraela.
Ten fenomen próbuje wyjaśnić izraelski politolog Shany Mor na łamach „The Wall Street Journal”, który twierdzi, że zjawisko wzrostu niechęci do Żydów w reakcji na masakrę Żydów wynika z potrzeby redukcji dysonansu poznawczego. (Cytuję za Adamem Levickiem z Camera U.K.)
„Zachodni aktywiści na rzecz Palestyńczyków oddani są dwóm niemal teologicznym dogmatom: że Izrael jest zły i że żadne palestyńskie działanie nie jest nigdy powiązane z jakąkolwiek palestyńską odpowiedzialnością”. Barbarzyński atak Hamasu, stwierdza dalej autor, „stanowi zagrożenie dla tego światopoglądu i jedynym sposobem rozwiązania tego problemu jest zwiększenie wyimaginowanej wrogości Izraela wobec Palestyńczyków. Terrorystyczne okrucieństwa nie powodują odwrotu od Sprawy, w imieniu której zostały popełnione; prowadzą do jeszcze większej odrazy do ofiary”.
Czy to znaczy, że to są źli ludzie? Ależ skąd, przenika ich odrażające dobro, to samo dobro, które wypełnia serce papieża Franciszka.
Bardzo znany amerykański dziennikarz żydowskiego pochodzenia, Peter Beinart, opublikował 14 października na łamach „New York Times’a” artykuł o żydowskiej nadziei na wyzwolenie Palestyńczyków. Zaczyna ten artykuł od przypomnienia, że w 1988 roku w RPA Afrykański Kongres Narodowy odżegnał się od terroru.
Amerykański dziennikarz zdaje sobie sprawę, że Hamas to jednak co innego, zapewnia, że Hamas jest straszny i stwierdza:
„Jednak kiedy Palestyńczycy opierają się uciskowi w etyczny sposób – wzywając do bojkotu, sankcji i stosowania prawa międzynarodowego – Stany Zjednoczone i ich sojusznicy pracują nad tym, by te wysiłki zakończyły się niepowodzeniem, co przekonuje wielu Palestyńczyków, że etyczny opór nie działa, co wzmacnia Hamas.”
Pytanie, jak on do tego wspaniałego wniosku doszedł, nie ma sensu. Bo jak wyjaśnić, że 78 procent Mandatu Palestyńskiego przeznaczono na arabską Palestynę (Transjordania/Jordania), w której miało nie być ani jednego Żyda, a pozostałe 22 procent na Dom Żydów, w którym Żydzi chcieli żyć w pokoju ze swoimi arabskimi sąsiadami. Jak wyjaśnić amerykańskiemu dziennikarzowi, że Żydzi nie wyganiali swoich arabskich sąsiadów, że islamofaszystowski ruch nacjonalistyczny wzywał do mordowania Żydów, kiedykolwiek to możliwe. Jak wyjaśnić amerykańskiemu dziennikarzowi, że kiedy 5 arabskich armii napadło na jednodniowy Izrael, organizatorzy tej wyprawy, (która miała być dokończeniem Holokaustu), wezwali ludność arabską do ucieczki z terenu operacji wojennych na okres tygodnia. Jak wyjaśnić temu człowiekowi, skąd się wzięła definicja „palestyńskiego uchodźcy” jako kogoś, kto mieszkał przez co najmniej dwa lata na terenach, na których powstał Izrael, ale nawet ci, którzy wrócili do krajów, z których niedawno wyjechali, pozostali na zawsze palestyńskimi uchodźcami? Jak wyjaśnić, to, że Izraelscy Żydzi to dziś w większości przybysze i potomkowie przybyszów z krajów muzułmańskich, gdzie pozbawiono ich własności wielokrotnie większej niż cały Izrael? Jak wytłumaczyć temu dziennikarzowi, że Palestyńczycy, którzy chcą pokoju z Izraelem, są zarówno pod władzą Hamasu, jak i Autonomii Palestyńskiej, prześladowani, więzieni, torturowani i zabijani?
Peter Beinart jest zbyt dobrym człowiekiem, żeby chcieć o tym wiedzieć. Jakiś człowiek z dziwacznym internetowym pseudonimem zapytał mnie, które wersety Koranu zachęcają do podboju świata. Poleciłem mu kilka książek autorów wychowanych w islamskim świecie i w islamskiej religii. Odpisał, że nie będzie ich czytał, bo to ludzie, którzy nie lubią islamu. Nie zamierzałem go przekonywać, ale na użytek innych czytelników tego wątku napisałem, że uniwersytet Al-Azhar, to odpowiednik katolickiego Watykanu, a jego szejk Ahmad Al-Tajjeb, to odpowiednik papieża Franciszka. Ahmad Al-Tajjeb nigdy nie potępił Al-Kaidy, ani afgańskich Talibów, nigdy nie potępił ISIS, nigdy nie potępił ludobójstwa chrześcijan przez muzułmanów w Afryce, nie potępił również Hamasu (ani po 7 października, ani wcześniej). Muzułmanie (nie żaden papież Franciszek, czy jakiś amerykański prezydent) prosili go, żeby ogłosił, że ISIS nie jest islamski, że jest niezgodny z Koranem. Główny autorytet sunnickiego islamu zbył ich lekceważącym milczeniem (wiedząc dobrze jak bardzo ci muzułmanie chcą go nakłonić do powiedzenia nieprawdy). Prezydent Egiptu Sisi apelował do niego, żeby zmienić nauczanie islamu, tak iżby wyeliminować z tego nauczania wezwania do nienawiści wobec niewiernych i wezwania do nawracania przemocą. Największy sunnicki autorytet religijny odrzucił ten pomysł. Trudno posądzać dobrego szejka o to, że nie lubi islamu, trudno również odmówić mu znajomości Koranu i innych świętych pism jego religii.
Oczywiście nikt takich pytań nie zadaje ajatollahowi Chameneiemu, bo to byłoby bardzo niebezpieczne. Z jego strony powtarzające się okrzyki „śmierć Ameryce, śmierć Izraelowi” i zapewnienie, że koraniczne wezwanie „zasiej terror w sercach niewiernych” jest samą podstawą religii pokoju, są dowodem na to, że przy nim Ahmad Al-Tajjeb jest umiarkowanym muzułmaninem.
Papież Franciszek przyjaźni się z dobrym sunnickim szejkiem (pielgrzymował również do pewnego szyickiego imama w Iraku) i jest uczciwie przekonany, że islam jest religią pokoju. Nie przeszkadzają mu ani nazistowskie saluty, ani mordowanie chrześcijan, a już najmniej mordowanie Żydów. To bardzo dobry człowiek, ten katolicki papież.
Peter Beinart jest nie tylko Amerykaninem, ale i Żydem i nie może się zdobyć na tak wielką tolerancję, jaką serwuje światu papież Franciszek. Beinart dostrzegł prawdziwą twarz Hamasu, chociaż nie podejrzewa, żeby miała cokolwiek wspólnego z islamem.
Jest podejrzliwy raczej wobec „cyklu”. (Ciekawa rzecz tymi cyklami.)
Okrucieństwo, jakiego dopuścił się Hamas 7 października, znacznie utrudniło odwrócenie tego potwornego cyklu. To może potrwać całe pokolenie. Będzie to wymagało wspólnego zaangażowania na rzecz położenia kresu uciskowi Palestyńczyków w sposób, który szanuje nieskończoną wartość każdego ludzkiego życia. Będzie to wymagało od Palestyńczyków zdecydowanego przeciwstawienia się atakom na żydowskich cywilów, a od Żydów wspierania Palestyńczyków, gdy ci opierają się uciskowi w humanitarny sposób – nawet jeśli Palestyńczycy i Żydzi, którzy podejmą takie kroki, ryzykują, że staną się pariasami wśród własnego narodu.
Przeraża bezmiar dobra tego judeo-amerykańskiego humanisty. Mam wrażenie, że Peter Beinart domyśla się, że nie da się zbudować aksamitnego Palestyńskiego Państwa Hamasu i Innych. Palestyńskie państwo muszą budować pokojowi Palestyńczycy. Nie wyjaśnia którzy, nie wyjaśnia, jak mają pozbyć się Hamasu i innych, nie ma jasnego zdania kim są ci „inni”. Jego zdaniem brzydki Izrael, z pomocą Ameryki, podkopywał pozycję Palestyńczyków, którzy dążyli do zakończenia izraelskiej okupacji poprzez negocjacje lub pokojową presję. Ciekawa wizja tego „dążenia”, które realizowali władcy Palestyńczyków, najpierw Arafat, a potem Abbas. Papież Franciszek nie jest jedynym dobrym człowiekiem, który wyobraża sobie Abbasa jako „anioła pokoju”.
Peter Beinart, kończy swój poemat na łamach jednej z najważniejszych gazet świata pisząc:
„…być może pewnego dnia, kiedy w końcu stanie się ohydnie jasne, że Hamas nie może wyzwolić Palestyńczyków mordując dzieci, a Izrael nie może podporządkować sobie Gazy, nawet zrównując ją z ziemią, społeczności te mogą stać się zalążkiem masowego ruchu na rzecz wolności, który zadziwi świat.”
Inny chorąży pokoju, Sekretarz Generalny ONZ, Antonio Gutterres, używa busoli moralnej tej samej produkcji, co papież Franciszek i judeo-amerykański humanista mówiąc:
Nawet w tym momencie poważnego i natychmiastowego zagrożenia, nie wolno nam tracić z oczu jedynej realistycznej podstawy prawdziwego pokoju i stabilności: rozwiązania w postaci dwóch państw.
Wcześniej ten chorąży pokoju, stojący na czele organizacji zrzeszającej pokój miłujące narody raczył powiedzieć, że wydarzenia z 7 października „nie wydarzyły się w próżni” (nie, nie miał na myśli tego, że poprzedziły je dziesiątki tysięcy rakiet i zamachów terrorystycznych na Żydów z logistycznym wsparciem antyizraelskich rezolucji ONZ, ani tego, że za działaniami Hamasu stoi Islamska Republika Iranu, ani tego, że do tej wojny z Żydami podżega nieustannie „liberalna” prasa zachodnia, powielając propagandę Hamasu i Autonomii Palestyńskiej.)
Nic dziwnego, że izraelski ambasador przy ONZ postanowił, że od tej chwili on i jego zespół będą na terenie budynków tej organizacji poruszali się z przypiętymi żółtymi gwiazdami Dawida.
Źródło: zrzut z ekranu wideo z konta X Giliata Erdana.
Polski były jezuita jest naprawdę cudownym człowiekiem, nadal marzy o Kościele z ludzką twarzą i nadal chce wierzyć, że papież Franciszek jest bardziej umiarkowanym katolikiem niż jego poprzednicy. Podobnie jak Guterres, nie chce również tracić z oczu „jedynej realistycznej podstawy prawdziwego pokoju i stabilności: rozwiązania w postaci dwóch państw.”
Marzenie o aksamitnym Palestyńskim Państwie Hamasu i Innych podzielają setki milionów dobrych ludzi, utrzymanie tego marzenia wymaga stanowczości, zdecydowanego odmówienia tego, że islam prowadzi wojnę religijną, w której Żydzi są tylko pierwszą linią frontu, na której zwycięstwo religii pokoju zależy od siły poparcia przez ludzi dobrej woli całego świata.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com