Doktor z Gazy – o niezwykłym człowieku

Tekst po raz pierwszy był opublikowany na łamach “Racjonalisty” w styczniu 2011 roku, w formie listu otwartego do Lecha Wałęsy, aby zaproponował Izzeldina Abuelaisha do pokojowej nagrody Nobla.

Doktor z Gazy – o niezwykłym człowieku

Andrzej Koraszewski


Po raz pierwszy usłyszałem o nim w styczniu 2009 roku. Izzeldin Abuelaish, znany po prostu jako „doktór z Gazy”. Lekarz, ginekolog, wybitny specjalista od bezpłodności, który stał się symbolem budowania psychologicznego pomostu między Gazą i Izraelem.

W styczniu 2009 roku trzy jego córki i bratanica zginęły w Gazie od pocisku wystrzelonego przez izraelski czołg. W rok później ukazała się jego książka pod tytułem I Shall Not Hate (Nie będę nienawidził). Doktor Izzeldin Abuelaish opisuje w niej historię śmierci swoich córek, tragedię uwięzionych w Gazie Palestyńczyków, historię swojej rodziny i historię swojej przyjaźni z mieszkańcami Izraela.

Ten lekarz tyle razy pomagał przy narodzinach dzieci żydowskich i palestyńskich, iż postanowił być akuszerem przyjaźni między narodami.

Izzeldin Abuelaish urodził się w roku 1955, ale jego historia zaczyna się w dniu ogłoszenia powstania państwa Izrael. Jego rodzice byli rolnikami w wiosce leżącej kilka kilometrów od Gazy, po napaści armii arabskich na Izrael postanowili na kilka dni schronić się w Gazie. Wbrew wszelkim przewidywaniom izraelskie wojsko odparło atak, a Arabowie, którzy opuścili swoje domy, zostali uchodźcami. Izzeldin urodził się w obozie dla uchodźców, w znajdującej się wówczas pod panowaniem Egiptu Gazie. Gaza była pod panowaniem Egiptu, ale nie była częścią Egiptu. Jej mieszkańcy byli więźniami idei, że uchodźcy pozostaną uchodźcami do czasu likwidacji Izraela.

Młodość Izzeldina przebiegała w cieniu kolejnych wojen. Rok 1956 Wojna Sueska, miał zaledwie rok, więc znał ją tylko z opowiadań. Rok 1967, ZSRR ma ochotę na umocnienie swojej pozycji w byłych koloniach brytyjskich na Bliskim Wschodzie. Egipt i inne armie arabskie, uzbrojone w radziecką broń i wspierane przez radzieckich doradców, przygotowują inwazję na Izrael. W przeciągu sześciu dni armie arabskie zostają rozbite. Dwunastoletni chłopiec widzi jak armia izraelska wkracza do Gazy. Życie w obozie dla uchodźców było piekłem przed tą wojną i pozostało piekłem po tej wojnie.

Świat Izzeldina to jego szkolne podręczniki traktowane jak największy skarb. Od najmłodszych lat wie, że wyjście z piekła prowadzi przez szkołę, jest najlepszy, jest zawsze najlepszy i jest dostrzegany i zachęcany przez nauczycieli. Z czasem musi zacząć pomagać zarabiać na utrzymanie rodziny. Zmęczenie pracą po nocach odbija się na jego wynikach, na szczęście nauczyciel angielskiego motywuje go, zmusza do dodatkowego wysiłku i chłopak kończy szkołę z wyróżnieniem zdobywając stypendium i miejsce na uniwersytecie w Kairze.

Zanim do tego doszło, dwa zdarzenia wywarły na nim szczególne wrażenie, pierwsze — letnia praca w izraelskiej rodzinie, gdzie pomagał na farmie, gdzie był traktowany jak członek rodziny i gdzie zrewidował obraz Żyda wyniesiony ze swojej kultury, drugim wydarzeniem były uszkodzone na budowach kolana i pobyt w szpitalu. Wtedy postanowił, że zostanie lekarzem.

Izzeldin chciał zostać lekarzem i chciał zostać dobrym lekarzem, może dlatego w młodości nie miał czasu na politykę.

Po studiach jedzie na praktykę do Arabii Saudyjskiej i robi specjalizację na Uniwersytecie w Londynie. Jego specjalizacją jest bezpłodność. Ten głęboko wierzący muzułmanin pisze o dodatkowej kulturowej frustracji jaką bezpłodność stwarza w świecie islamu, za bezpłodność wini się zawsze kobietę, kobietę wini się również za brak męskiego potomka. Doktor Abuelaish chce mieć swój udział w zmianie tego nastawienia do kobiet. Wie również, że świat islamu się nie zmieni, jeśli kobiety nie będą miały pełnego dostępu do edukacji i do rynku pracy.

Pracując w Londynie nad problematyką bezpłodności i zapłodnienia in vitro doktor Abuelaish zauważa, że wyjątkowo często cytuje lekarzy izraelskich. Po powrocie do Gazy zaczyna szukać możliwości konsultacji trudnych przypadków po drugiej stronie granicy. Światowej sławy specjalista, doktor Marek Glezerman nie tylko udziela konsultacji i bada jego pacjentów, ale niebawem proponuje Izzeldinowi praktykę w izraelskim szpitalu.

Załatwienie praktyki dla lekarza, Araba z Gazy, napotyka na tysięczne przeszkody biurokratyczne, w międzyczasie profesor Glezerman przenosi się z Beerszeby do Tel Awiwu, więc sprawę pilotują inni lekarze izraelscy.

Codzienne przekraczanie granicy okupowanej Gazy wymaga cierpliwości i nadzwyczajnych umiejętności znoszenia upokorzeń, upokorzeń ze strony izraelskiej i ze strony arabskiej. Biurokraci i żołnierze lubią okazywać swoją władzę. Nagrodą jest praca w doskonałym szpitalu i kontakty z fachowcami, z których większość staje się bliskimi przyjaciółmi. Arabski lekarz widzi obie strony i zdaje sobie sprawę z rozmiarów frustracji, która prowadzi do tego, że świat zmienia się w dom wariatów.

Życie w Gazie jest koszmarem powiększonym przez ciągłą paranoję, nienawiść do Żydów i nienawiść wzajemną, prowadzącą do ciągłych bratobójczych mordów. O Hamasie Autor pisze ostrożnie, ale czytelnik nie ma wątpliwości, ich rakiety wyrządzają ogromną krzywdę nie tylko mieszkańcom Izraela, ale i mieszkańcom Gazy, filozofię nienawiści najlepiej reprezentuje historia młodej Palestynki leczonej w jego izraelskim szpitalu po ciężkich poparzeniach. Po leczeniu, ze względu na konieczność okresowych kontroli, dziewczyna ma przepustkę, pewnego dnia łapią ją na przejściu granicznym w kamizelce samobójczyni. Miała wysadzić się w powietrze na terenie szpitala.

Ta i podobne historie wykraczają poza granice zrozumienia „doktora z Gazy”. To on wozi pacjentów do Beerszeby, to on załatwia formalności, a czasem służy za tłumacza i kuriera dowożącego później lekarstwa, to on na terenie Gazy organizuje placówki medyczne współpracujące ze szpitalami po drugiej stronie granicy.

Ile razy słyszał wymówki, że pomaga przy narodzinach przyszłych żołnierzy izraelskich. Odpowiadał, że pomaga przy narodzinach przyszłych lekarzy i inżynierów, którzy będą pamiętali, że witał ich na tym świecie Arab, odpowiadał na te zarzuty: „trzeba zacząć budować świat, w którym ludzie dostrzegają ludzi”.

Izzeldin Abuelaish nie tylko przybliżał ludzki wymiar Izraela i jego mieszkańców swoim rodakom w Gazie. Był coraz bardziej rozpoznawalny w samym Izraelu, jest nie tylko człowiekiem nawołującym do porozumienia, jego świadectwa o sytuacji w Gazie nie można ignorować. Doktor z Gazy jest człowiekiem, który nie ma uprzedzeń i który zdobył sobie prawo do mówienia prawdy w oczy. Występuje w izraelskich mediach jest coraz bardziej znany zarówno dla polityków, jak i dla zwykłych czytelników. Na trzy miesiące przed operacją „Płynny ołów” jego żona umiera na białaczkę. Umiera w szpitalu w Izraelu, przepisy nie pozwalają na wizytę więcej niż jednego krewnego i dzieci nie mogły odwiedzać umierającej matki.

W grudnia 2008 roku, po tysiącach rakiet wystrzelonych przez Hamas na teren Izraela, zaczyna się operacja „Płynny ołów”. Izraelska armia zamyka granice i nie wpuszcza do Gazy żadnych dziennikarzy. Izzeldin Abuelaish dostaje codziennie dziesiątki telefonów z redakcji izraelskich gazet, z radia i telewizji. Jest jednym z głównych informatorów izraelskiej opinii publicznej o tym, co dzieje się w Gazie. Jego telefon komórkowy był oknem Gazy na świat.

13 stycznia pocisk z izraelskiego czołgu uderza w jego dom. W pokoju na trzecim piętrze najpierw giną jego dwie córki oraz bratanica. Kolejna eksplozja zabija najstarszą córkę, kolejna córka ma odłamek w głowie i wysadzone oko, ranna jest druga bratanica i brat.

Zmarłym już nic nie pomoże, dla żyjących jedyną nadzieją jest izraelski szpital. Izzeldin Abuelaish dzwoni do zaprzyjaźnionego dziennikarza z izraelskiej telewizji. Ten wbrew wszelkim zasadom odbiera telefon w trakcie programu, słuchacze są świadkami wstrząsającej relacji, ambulans z Beerszeby wyjeżdża po rannych z ekipą telewizyjną.

W kilka godzin później operacja „Płynny ołów” została przerwana. Czy dlatego, że wszyscy, włącznie z premierem Izraela śledzili w telewizji dramat ratowania rannych członków rodziny „doktora z Gazy”? Prawdopodobnie, chociaż o możliwości zawieszenia broni mówiło się już od kilku dni.

„Nich moje córki będą ostatnimi ofiarami tego konfliktu”, błagał Izzeldin Abuelaish, wiedząc, że to nie jest możliwe.

Po śmierci żony i trzech córek został z piątką dzieci i pytaniem co robić, aby dramat nie złamał życia tym, którzy pozostali.

Siedząc przy łóżku rannej córki powtarzał, że nienawiść jest rozwiązaniem najgorszym, że nie wolno patrzeć wstecz, że trzeba zacząć mówić, nie o pokoju, a o wzajemnym zaufaniu o godności o naszym wspólnym człowieczeństwie.

Izzeldin miał ofertę kontraktu w Tel Awiwie i kontraktu w Toronto. Dzieci zadecydowały o wyjeździe na pięcioletni kontrakt w Kanadzie.

Trauma po straszliwym dramacie, ani aktywność zawodowa w nowym miejscu pracy, ani wreszcie uwaga skoncentrowana na odbudowie zdrowia psychicznego dzieci, nawet na chwilę nie wstrzymała jego działań na rzecz przerwania błędnego koła nienawiści. Znajdował czas na spotkania ze społecznościami muzułmanów i Żydów, na informowanie świata o sytuacji w Gazie, na pracę mającą na celu uruchomienie fundacji na rzecz kształcenia dziewcząt w Gazie.

Doktor z Gazy nie zamierza zostawać na Zachodzie, jego misją jest budowanie fundamentów zaufania, które pozwoli żyć Izraelczykom i Palestyńczykom obok siebie.

Historię Izzeldina Abuelaisha znałem od stycznia 2009 roku. Potem czytałem jego książkę przerywając lekturę na sprawdzanie doniesień z Tunezji, Egiptu, Libanu, Jemenu i Syrii.

Działalność samotnego lekarza nie zmieni tej części świata, nie zdołały jej zmienić wysiłki amerykańskich prezydentów, ani zabiegi izraelskich polityków i nielicznych arabskich liberałów.

Obecna zawierucha zapewne nie okaże się Wiosną Ludów i prawdopodobnie demokracji w dyktaturach nie przyniesie.

Kończąc swoją książkę Doktór z Gazy pisze, że stracił trzy cudowne córki ale zachował nadzieję. Przypomina, że Einstein miał rację, kiedy powiedział, że życie jest jak jazda na rowerze, żeby zachować równowagę musisz jechać do przodu. Pisze, że nie zamierza się zatrzymywać i prosi, żebyśmy się do niego przyłączyli.


Andrzej Koraszewski

Publicysta i pisarz ekonomiczno-społeczny.

Ur. 26 marca 1940 w Szymbarku, były dziennikarz BBC, wiceszef polskiej sekcji BBC, i publicysta paryskiej „Kultury”. Więcej w Wikipedii. Facebook


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com