Abp Grzegorz Ryś. Fot. Archidiecezja Łódzka
Co zrobiliśmy Żydom, czyli co zrobiliśmy z naszym chrześcijaństwem?
Kard. Grzegorz Ryś
Na średniowiecznych malowidłach w dwóch polskich kościołach Krzyż zabija Synagogę. Krzyż – a więc, tak naprawdę, Ukrzyżowany na nim Pan – mordercą! Czy można bardziej wypaczyć sens Ewangelii? Czy może być większe bluźnierstwo?!
.
Publikujemy niżej tekst zakończenia książki „Chrześcijanie wobec Żydów. Od Jezusa po inkwizycję. XV wieków trudnych relacji”, która ukazuje się w Wydawnictwie WAM. Tytuł pochodzi od redakcji Więź.pl
Najnowsza książka abp. Grzegorza Rysia, historyka mediewisty, opisuje stosunek chrześcijan do Żydów w starożytności i wiekach średnich, a zatem w okresie budowania tożsamości zarówno Kościoła, jak i judaizmu rabinicznego. Jak pisze wydawca, jest to „wyjątkowo odważna, poparta źródłami, analizą tekstów i wydarzeń, a jednocześnie przystępna opowieść o bolesnym pęknięciu we wspólnym dziedzictwie chrześcijan i wyznawców judaizmu. Ta książka to także zadane nam dziś pytanie o to, co z tym pęknięciem zrobimy”.
Przyszła pora zakończyć nasze rozważania, choć zdaję sobie sprawę z tego, iż wielu Czytelników osiągnięty przez nas próg czasowy (początek epoki nowożytnej) wolałoby widzieć bardziej jako punkt wyjścia niż dojścia. Zwłaszcza jeśli jednym z motywów podjęcia lektury – obok pasji poznawania dawnych dziejów – było również pragnienie zrozumienia ciągle stosunkowo niedawnej (wszak żyją jeszcze jej świadkowie) historii.
W historii Kościoła wiele jest momentów pięknych i Bożych, sąsiadują z nimi jednak inne: tragiczne i budzące wstyd. Wybór, przed jakim nas to stawia, nie polega na wyparciu z pamięci tego, co niewygodne, lecz na decyzji, którą z jej części chcę/chcemy kontynuować
Nie sposób bowiem uciec od pytania o to, jak był możliwy Holocaust w świecie (w Europie) od blisko dwudziestu wieków chrześcijańskim? Z perspektywy takiego pytania ważniejsza wydaje się wiedza, w jaki sposób do Żydów odnosił się Pius XII niż Grzegorz Wielki. Od pism św. Justyna czy Piotra z Cluny ważniejsze zdają się poglądy Lutra, Voltaire’a czy Hegla.
Zapowiadane w jakiejś mierze przez kanony kościelnych synodów w wiekach średnich getta pojawiły się tak naprawdę dopiero w czasach nowożytnych. Z drugiej strony jednak, w jednej z najważniejszych prac służących budowaniu wspólnej (w miejsce równoległych) pamięci historycznej Żydów i chrześcijan o Zagładzie[i] pojawia się zestawienie regulacji prawnych dotyczących Żydów promulgowanych przez średniowieczny Kościół i przez III Rzeszę!
Zakazy małżeństw mieszanych (od 306 r. począwszy) zestawione zostały z przepisami służącymi ochronie czystości krwi i rasy (15 września 1935). Zakazy ograniczające Żydom swobodę publicznego poruszania się w uroczystości chrześcijańskie (szczególnie w Wielkim Tygodniu) z dekretem z dn. 3 grudnia 1938 roku zakazującym im pokazywania się na ulicach w święta nazistowskie. Nakaz noszenia oznakowania na wierzchnim odzieniu (wydany przez Sobór Laterański IV) z zarządzeniem z 19 września 1941 roku zobowiązującym niemieckich Żydów do oznakowania ubrania żółtą gwiazdą itp.[ii]
Takie zestawienie w sposób nieubłagany przesuwa chronologiczne granice pytania o przyczyny i o odpowiedzialność. Stawia także pytanie o ciągłość historycznych procesów: czy takie same co do litery przepisy kryją w sobie tego samego ducha? Identyczne uzasadnienia i powody? Jednakową wizję świata? To prawda, że raczej nie, i wielokrotnie mogliśmy to stwierdzić podczas lektury naszych źródeł: antysemityzm średniowieczny raczej nie miał – z wyjątkiem przypadku hiszpańskiego – charakteru rasowego. Ta nie-ciągłość co do charakteru/motywacji nie oznacza jednak nie-ciągłości w ogóle i nie zwalnia w żadnym wypadku z poczucia odpowiedzialności i winy.
Zgodnie z diagnozą wybitnego filozofa i badacza Holocaustu Johna K. Rotha: „jeśli [nawet] chrześcijaństwo nie było wystarczającym warunkiem, by się wydarzył Holocaust, to było jednakże warunkiem koniecznym dla zaistnienia tej klęski”[iii]. Zapewne z takiej właśnie świadomości dopiero po Zagładzie zrodziła się w Kościele radykalna zmiana w nauczaniu i w podejściu do Żydów i judaizmu.
Odrzucenie rasowego motywu antyżydowskich regulacji i działań (po pogromy włącznie) prowadzi nas jednak nieuchronnie do postawienia innego pytania. By zrozumieć to, co zrobiliśmy Żydom, potrzebujemy z pokorą (i przerażeniem?) zobaczyć, co zrobiliśmy z naszym chrześcijaństwem!
Szukając odpowiedzi, chcę przywołać pewien motyw ikonograficzny, zachowany na ziemiach polskich w postaci malarstwa ściennego w przynajmniej dwóch średniowiecznych kościołach. Pierwszym z nich, chronologicznie, jest cysterski kościół w Koprzywnicy, drugim – wiejski kościół parafialny w Cyganku (dawne Tujce) na Wielkich Żuławach. Freski, o których mowa, datowane są odpowiednio na ostatnią ćwierć wieku XIV i na 2 ćwierć XV stulecia[iv].
Nie miejsce tu i moment, by zagłębić się w drobiazgowe analizy dotyczące powszechności tego przedstawienia i jego siły oddziaływania, trudno jednak nie zauważyć, że ani wiejska świątynia (Tujce), ani klasztorny kościół w średnio znaczącym mieście nie były ośrodkami prekursorskimi w wypracowywaniu motywów sztuki. Czerpały raczej ze wzorców wykształconych gdzie indziej i w miarę popularnych.
Przedstawienie, o którym mówię, to tzw. Żywy Krzyż. W obu przypadkach umieszczone zostało w kontekście szerszego cyklu, przedstawiającego Sąd Ostateczny. Ukazuje ono Jezusa ukrzyżowanego pomiędzy Eklezją a Synagogą. Eklezja, dosiadająca gryfa, w jednej ręce dzierży rozwiniętą dumnie chorągiew, a w drugiej kielich, do którego zbiera krew wytryskującą z boku Pana. Synagoga – a jakże – z przepaską na niewidzących oczach, siedzi na ośle, w jednej ręce trzyma połamany sztandar, a w drugiej kozią głowę. Do tego momentu jest to przedstawienie, które mniej lub bardziej zmodyfikowane można odnotować w wielu kościołach (np. w kościele św. Jana w Toruniu, malowidło z ok. 1380-1390 r.). W Koprzywnicy i w Tujcach jednak było to jeszcze „za mało”.
Krzyż Chrystusa został więc „ożywiony” – wszystkie jego ramiona zostały zakończone dłońmi. Dłoń kończąca dolne ramię krzyża rozbija młotem bramę piekła; górna otwiera kluczem niebo; lewa koronuje Eklezję, a prawa… wbija miecz w głowę Synagogi! Właśnie tak: Krzyż zabija Synagogę.
Krzyż – a więc, tak naprawdę, Ukrzyżowany na nim Pan – mordercą! Czy można bardziej wypaczyć sens Ewangelii? Czy dlatego Jezus dał się jak baranek poprowadzić na śmierć za wszystkich, by mieć tytuł do zabijania kogokolwiek? Czy można się bardziej rozminąć z prawdą Krzyża? Czy może być większe bluźnierstwo?! Powie ktoś: „niezamierzone”, „na pewno nie intencjonalne”. Ot, taka „ludowa” i „spauperyzowana”, nie domyślana do końca wersja uczonej „teologii zastępstwa”…
Więc trzeba dodać jeszcze i to, że zarówno w Koprzywnicy, jak i w Tujcach malowidło umieszczone zostało w prezbiterium (!), w bezpośredniej bliskości ołtarza. Wszyscy, którzy przychodzili do tych kościołów na niedzielną Mszę św., wychodząc z niej, mieli w oczach, i w głowie, jego przekaz. Co mogli myśleć i w jaki sposób reagować na spotkanych w ciągu tygodnia Żydów? Jest przy tym oczywiste, że „siła rażenia” takiej sztuki w społeczeństwie ludzi niepiśmiennych była niepomiernie większa niż omawianych przez nas wyżej papieskich dokumentów czy wyważonych traktatów teologicznych, elitarnych w zasięgu i zamkniętych na „klucz łaciny”.
Co więcej, dokumenty te i traktaty jakiś czas po swym powstaniu „lądowały” na półkach archiwów czy bibliotek; malowidła natomiast przemawiały bez przerwy przez ponad pół tysiąclecia. Jakieś 20–25 kolejnych pokoleń chrześcijan? Ostatnie z nich były świadkami Zagłady…
Oczywiście, koprzywnicki kościół jest bardziej znany badaczom historii sztuki z innego malowidła, a mianowicie z umieszczonego na filarze północnej nawy fresku przedstawiającego Maryję ochraniającą swoim płaszczem ludzi wszelkiego stanu i pochodzenia (Mater Misericordiae). Objawia się Ona taką umierającemu u jej stóp cysterskiemu mnichowi, o którego duszę walczą – stojący po dwóch stronach jego łóżka – anioł i szatan. Maryja jako miłosierna Matka jest figurą Kościoła, którego funkcją jest przygarniać, gromadzić i chronić, a nie wykluczać i zabijać.
Z kolei przedstawienie indywidualnej śmierci zakonnika (jedno z najwcześniejszych w polskiej sztuce sakralnej) uzmysławia widzowi, że wiara, choć przeżywana we wspólnocie, jest wydarzeniem głęboko osobistym – jest spotkaniem każdego z nas z Bogiem i osobistym zmaganiem. Przekłada się również na indywidualną odpowiedzialność i takiż osąd, przed którymi nie da się uciec i schować za zasłonę stadnych zachowań. Obydwa te motywy układają się w syntezę tego, co najlepsze i rzeczywiście ewangeliczne w chrześcijaństwie.
Z Kościołem, z jego historią, ale także (niestety!) z dniem dzisiejszym, jest tak, jak z malowidłami w Koprzywnicy. Wiele tu momentów pięknych i Bożych, sąsiadują z nimi jednak inne: tragiczne i budzące wstyd. Nie można udawać, że są tylko te pierwsze, i metodycznie odwracać wzrok (swój i innych) od tych drugich. Trzeba przyjąć i wziąć odpowiedzialność za całą swoją historię. Wybór, przed jakim ona nas stawia, nie polega na wyparciu z pamięci tego, co niewygodne, lecz na decyzji, którą z jej części chcę/chcemy kontynuować.
Chcę zakończyć nasze rozważania modlitwą, jaką w imieniu całego Kościoła wypowiedział św. Jan Paweł II w bazylice św. Piotra na Watykanie 12 marca 2000 roku (w I Niedzielę Wielkiego Postu):
„Módlmy się, aby przez przywoływanie cierpień,
które Lud Izraela musiał przetrwać przez wieki historii,
chrześcijanie uznali grzechy popełnione
– zgoła nie tylko przez nielicznych spośród nich –
przeciw Ludowi Przymierza i błogosławieństw
i na tej drodze oczyścili swoje serca.
[Modlitwa w ciszy]
Boże naszych ojców,
Ty wybrałeś Abrahama i jego potomków, by zanieśli Twoje Imię Narodom;
Bolejemy głęboko nad postępowaniem tych,
którzy w ciągu historii spowodowali cierpienie tych Twoich dzieci,
A prosząc o Twoje wybaczenie pragniemy zaangażować się
w autentyczne braterstwo z Ludem Przymierza.
Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
Kyrie, eleison; Kyrie, eleison; Kyrie, eleison”.
[i] „The Holocaust and the Christian World. Reflections on the Past, Challenges for the Future”, ed. C. Rittner, S.D. Smith and I. Steinfeldt, London 2000.
[ii] Tamże, s. 37.
[iii] J.K. Roth, „What Does the Holocaust Have to Do with Christianity”, [w:] „The Holocaust and the Christian World…”, dz. cyt., s. 6 (tłum. i podkr. G.R.).
[iv] Zob. J. Domasłowski i in., „Gotyckie malarstwo ścienne w Polsce”, Poznań 1984, s. 38 (il. 7) i s. 143 (il. 192); B. Dąb-Kalinowska, „XIV-wieczne malowidło koprzywnickie – misterium biblijne i kosmologiczne”, Poznań 1979, s. 55-79; A. Włodarek, „Koprzywnica. Malarstwo gotyckie w Polsce”, pod red. A.S. Labudy i K. Secomskiej, Warszawa 2004, t. II, s. 46-47.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com