Protest „Zamknijmy ulice dla Palestyny” w centrum Londynu (maj 2024)
Nacjonalizm dla mnie, ale nie dla ciebie
Alberto M. Fernandez
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska
Słowo „nacjonalizm”, zwłaszcza z przydawką „chrześcijański nacjonalizm”, stało się jednym ze słów wyzwalających gniew zachodniego lewicowego komentariatu. Istnieje tam razem z innymi groźnymi przymiotnikami, takimi jak „skrajnie prawicowy” i „populistyczny”. Jeśli nie potępia się go wprost, nacjonalizm jest w naszych czasach przeciwstawiany patriotyzmowi. Rzekoma różnica polega na tym, że ten drugi jest rzekomo mniej toksyczny – patriota kocha swój kraj – podczas gdy nacjonalista kocha swój kraj kosztem innych krajów. Jednak to starsze słowo, „patriotyzm”, dr Johnson opisał jako „ostatni bastion szubrawców”. [2] Biograf Johnsona wyjaśnił, że „nie miał na myśli prawdziwej i hojnej miłości do naszego kraju, ale ten udawany patriotyzm, który tak wielu, we wszystkich epokach i krajach, uczyniło płaszczykiem dla własnych interesów”.
Tak jak te dwa słowa są czasami przeciwstawiane, a innym razem używane zamiennie, tak wydaje się, że w naszych czasach istnieją dwa rodzaje nacjonalizmu – rodzaj, który jest uważany za alarmujący i rodzaj, który na Zachodzie spotyka się z obojętnością, a nawet akceptacją.
„Zły” rodzaj wydaje się być miłością do kraju należącego do Zachodu, jako poszczególnych państw lub jako szerszej zbiorowości, takiej jak cywilizacja zachodnia lub kultura zachodnia. Jest to cywilizacja, która długo rozkwitała w Europie i wśród jej bezpośrednich córek (Ameryka Północna i Południowa, Australia) na całym świecie, która czerpie ze starożytnego dziedzictwa Aten, Rzymu i Jerozolimy.
Czytając media głównego nurtu, można by pomyśleć, że niebezpieczeństwo pochodzi od tych, którzy są zbyt przychylni Ameryce lub konkretnym krajom europejskim. A niektórzy z tych, którzy podnoszą alarm w sprawie chrześcijańskiego nacjonalizmu, wydają się w rzeczywistości mówić o jakiejkolwiek chrześcijańskiej obecności na arenie publicznej, która różni się od elitarnej opinii liberalnej. [3] „Dobry” rodzaj nacjonalizmu wydaje się pochodzić z krajów niezachodnich, często zaciekle sprzeciwiających się Zachodowi i przekazywany dzięki szybkiemu wzrostowi diaspory imigrantów, często muzułmańskich, na Zachodzie. Zachód jest dziś zalany nacjonalizmem, ale ten, który jest rozpieszczany i traktowany ze zbiorowym wzruszeniem ramion, to nacjonalizm „anty-Zachodni”. [4]
Nie wszystkie nacjonalizmy wydają się być sobie równe. W dzisiejszej Europie obywatele lub mieszkańcy mający powiązania z zdecydowanie szowinistycznymi państwami w Turcji, Algierii, Pakistanie i Egipcie mogą z dumą machać swoimi symbolami narodowymi nie tylko na wydarzeniach sportowych, ale i politycznych. Czasami te dwie rzeczy są ze sobą łączone. Na początku lipca 2024 r. tureccy kibice piłki nożnej nie tylko machali turecką flagą i wykonywali nacjonalistyczny znak Szarego Wilka na meczu w Berlinie, ale także skandowali hasła przeciwko (głównie syryjskim Arabom muzułmańskim) azylantom w… Turcji. [5] Lewicowe wiece polityczne podczas ostatniego okresu wyborczego we Francji w czerwcu i lipcu 2024 r. były zalane flagami państw muzułmańskich z tu i ówdzie komunistycznymi banerami; trójkolorowej flagi Republiki Francuskiej nigdzie nie było widać.
Aktywiści palestyńscy (powiązani z PFLP Samidoun) promujący propagandę jemeńskiego Huti (lipiec 2024 r.)
Ale przez większość ostatniego roku jeden nacjonalizm dominował na ulicach Zachodu, od Los Angeles po Berlin. Jego symbolami są flaga palestyńska i arabska chusta, kefija, oba symbole arabskiego i palestyńskiego nacjonalizmu par excellence. Te same symbole, które kiedyś oznaczały rewolucję i wojnę na ulicach Ammanu i Bejrutu w latach 70., mają teraz szerszy zasięg. Palestyński nacjonalizm, który pewien pisarz nazwał „Globalnym Imperium Palestyny”, przeżywa swój szczyt. [6] Aktywiści w Nowym Jorku i Filadelfii, niosący palestyński sztandar i z twarzami zasłoniętymi kefiją lub maską KN95, spalili nawet amerykańską flagę w Dniu Niepodległości. „Zalewali Manhattan”, przypominając operację terrorystyczną Hamasu z 7 października, „Potop Al-Aksa”. [7] Gdziekolwiek się znajdują, protesty pro-palestyńskie są zalane agresywną antysemicką retoryką, często połączoną z narracjami przeciwko gospodarzom (anty-USA, anty-Francja, itd.) i przeciwko policji. Na wiecach pojawiali się nawet aktywiści Korei Północnej. [8] A przemoc nie ogranicza się do słów, ale często przechodzi się w czyny. [9] Palestyna jest tylko jednym ze składników tej obiecanej rewolucji. [10]
Aktywiści palestyńscy palą amerykańską flagę (czerwiec 2024)
Jeśli przejawy palestyńskiego nacjonalizmu są widoczne, jego rywal w postaci nacjonalizmu żydowskiego lub izraelskiego, znany również jako syjonizm, jest na Zachodzie celem bezprecedensowych ataków. Trudno o większą ironię. W USA, pro-izraelskie demonstracje często obejmują zarówno flagi izraelskie, jak i amerykańskie. Propalestyńskie wiece mają flagi amerykańskie tylko po to, aby je spalić. W Wielkiej Brytanii starożytny Krzyż Świętego Jerzego jest uważany za prowokacyjny symbol nacjonalistyczny i jest traktowany z podejrzliwością, podczas gdy amerykańska flaga stworzona przez Waszyngtona w 1775 roku spotyka się z podobnym potępieniem. [11] Flagi Hamasu lub Hezbollahu są natomiast mile widziane.
Dzisiaj wydaje się, że tak naprawdę każdy jest typem patrioty lub ideologa – byle nie ci z zachodnią flagą lub chrześcijańskim lub żydowskim symbolem religijnym. Piąta kolumna nacjonalizmu i religijny szowinizm antyzachodni, wewnątrz Zachodu, stały się rutynowe i chronione. Pytania dla reszty z nas brzmią: Czy będziemy bronić siebie i naszych symboli? I: czy w ogóle wiemy, kim „my” dziś jesteśmy?
*Alberto M. Fernandez jest wiceprezesem MEMRI.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com