Bombardowanie południowego Libanu przez Izrael (Fot. REUTERS/Jim Urquhart)
Izrael uderza w banki Hezbollahu. “Pokażemy, że sponsoruje was Iran”
Marta Urzędowska
Izrael: Pokażemy, jak Iran finansuje terrorystów. Uciekajcie
Izraelczycy jak zwykle ostrzegli libańskich cywilów, że będą atakować – mieszkańcy kilkunastu dzielnic Bejrutu i kilku innych miejscowości dostali informację, że powinni się ewakuować, bo w nocy przeprowadzone zostaną naloty.
Izraelska armia potwierdziła też, że weźmie na cel banki Hezbollahu. Chodzi o oddziały stowarzyszenia Al-Kard al-Hasan (Dobroczynne Pożyczki), udzielające nieoprocentowanych pożyczek pomyślanych jako pomoc dla potrzebujących Libańczyków na terenach, gdzie Hezbollah ma wyjątkowo duże wpływy. Fundacja ma ok. trzydziestu oddziałów w całym kraju, w tym dwa w Bejrucie. Jeden z zaatakowanych w nocy oddziałów położony jest tuż przy międzynarodowym lotnisku w Bejrucie. Do mediów trafiły zdjęcia, na których widać potężną eksplozję w pobliżu portu lotniczego.
– Każdy, kto przebywa w pobliżu miejsc wykorzystywanych do finansowania terrorystycznej działalności Hezbollahu, musi natychmiast się oddalić – ostrzegał w niedzielę rzecznik izraelskich sił zbrojnych, adm. Daniel Hagari. – W najbliższych godzinach uderzymy w kilka celów, a w nocy w kolejne. W najbliższych dniach pokażemy, jak Iran finansuje terrorystyczną działalność Hezbollah, wykorzystując cywilne instytucje, stowarzyszenia i NGO-sy, które w efekcie funkcjonują jako przykrywki dla terrorystów – dodał.
Izraelczycy nie od dziś oskarżają Al-Kard al-Hasan, że służy do transferu pieniędzy irańskich ajatollahów, którzy wspierają i finansują Hezbollah. Dzięki temu Partię Boga stać na kupowanie broni i opłacanie bojowników. Także Amerykanie uznają Al-Kard al-Hasan za bank Hezbollahu i przykrywkę do finansowania grupy przez Iran, dlatego już kilkanaście lat temu obłożyli stowarzyszenie sankcjami.
W poniedziałek stowarzyszenie wydało oświadczenie, w którym przekonuje, że ataki to „przejaw bankructwa wrogów Libanu” i zapewnia, że bank „podjął wszystkie niezbędne środki, by chronić depozyty swoich klientów i ratować im życie”. Potwierdza, że w zaatakowanych oddziałach nie było gotówki. Jednocześnie autorzy oświadczenia zauważają, że Izraelczykom „najwyraźniej skończyły się cele wojskowe i przeszli do atakowania celów społecznych”. Kończą zawoalowaną groźbą pod adresem Izraela: „Oko za oko, ząb za ząb”.
Eskalacja na Bliskim Wschodzie. Hezbollah odpala rakiety na północny Izrael
Izraelczycy potwierdzają też, że w weekend przeprowadzili „nalot na ośrodek dowództwa wywiadu Hezbollahu i podziemną fabrykę broni w Bejrucie”.
Izrael bombarduje cele w Libanie, bo od trzech tygodni trwa potężna eskalacja na linii Izraelczycy- Hezbollah. Z powodu ostrzału rakietowego północnego Izraela, za który odpowiadają libańscy terroryści, Izraelczycy rozpoczęli serię ataków na cele Partii Boga. Zabili szefa grupy Hassana Nasrallaha i wielu innych ważnych liderów, utrudnili możliwość komunikowania się, detonując tysiące pagerów i krótkofalówek, wreszcie rozpoczęli intensywne naloty na cele Hezbollahu w Bejrucie i innych częściach Libanu, a także ograniczoną operację lądową na południu kraju.
W czasie gdy Izraelczycy bombardują cele Hezbollahu w Libanie, libańscy terroryści nadal ostrzeliwują tereny północnego Izraela. W niedzielę odpalili kolejne rakiety na wojskowe bazy, przekonują też, że ostrzelali izraelskich żołnierzy na południu Libanu.
Wcześniej w sobotę Hezbollah uderzył w budynek w pobliżu rezydencji izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu, co premier nazwał próbą zabójstwa.W poniedziałek żona Netanjahu, Sara, skomentowała atak. – Próba zabicia premiera Izraela i mnie nie jest jedynie atakiem na nasze życie. To atak na nas wszystkich, na naród Izraela, na jego wartości i sposób życia – wyliczała. – Sercem jesteśmy z naszymi żołnierzami, naszymi bohaterami, którzy nie przestają chronić naszego kraju z niezwykłym poświęceniem i odwagą – dodała.
Sojusznicy boją się eskalacji. Do Bejrutu przyleciał wysłannik Joe Bidena
Sojusznicy Izraela obawiają się eskalacji, bo wojna z Hezbollahem może oznaczać wciągnięcie w wojnę całego Libanu. W poniedziałek do Bejrutu przyleciał wysłannik prezydenta USA Joe Bidena ds. Bliskiego Wschodu Amos Hochstein. Będzie próbował wynegocjować uspokojenie sytuacji. To pierwsza wizyta amerykańskiego wysłannika w regionie od początku obecnej kampanii Izraela przeciwko Hezbollahowi.
Hochstein, po wylądowaniu w libańskiej stolicy, ostrzegł, że w interesie Libanu nie leży angażowanie się w regionalne konfliktu, ani wspieranie Hamasu. Jednocześnie podkreślił, że dotychczasowe zabezpieczanie granicy izraelsko-libańskiej przez libańską armię wspieraną przez siły ONZ, jest niewystarczające. Tym samym zgodził się z Izraelem, który od dawna skarży się, że Błękitne Hełmy i libańscy żołnierze pozwolili Hezbollahowi rozpanoszyć się na południu kraju i odpalać stąd rakiety na Izrael.
Izraelczycy znowu trafili w siły UNIFIL. ONZ: To rażące łamanie międzynarodowego prawa
Jednocześnie nie ustają napięcia między izraelską armią a siłami pokojowymi ONZ stacjonującymi na południu Libanu. W niedzielę UNIFIL, czyli tymczasowe siły ONZ w Libanie, oskarżyły Izraelczyków o celowe zniszczenie ich wieży obserwacyjnej i ogrodzenia wokół pozycji Błękitnych Hełmów w miasteczku Marwahin na granicy z Izraelem. UNIFIL w oświadczeniu nazywa atak “rażącym naruszeniem międzynarodowego prawa”.
W ostatnich tygodniach dochodziło też do poważniejszych incydentów, w czasie których rannych zostało kilku żołnierzy sił pokojowych. Choć świat krytykuje ataki na siły UNIFIL, Izraelczycy tłumaczą, że to tereny, gdzie muszą walczyć z Hezbollahem i sugerują, że dla własnego bezpieczeństwa Błękitne Hełmy powinny czasowo wycofać się z południowego Libanu.
Z kolei libańska armia, która z zasady nie miesza się do wojny Izraela z Hezbollahem, poinformowała w ostatni weekend, że w izraelskim nalocie na Nabatiję na południu kraju zginęło trzech jej żołnierzy.
Nie ustają walki w Strefie Gazy. Mimo zabicia szefa Hamasu
Obecna eskalacja, choć wyjątkowo intensywna od kilku tygodni, faktycznie trwa od roku, odkąd Hamas rozpętał wojnę w Strefie Gazy, atakując Izrael i zabijając 1,2 tys. osób. W odpowiedzi Izraelczycy prowadzą w palestyńskiej enklawie wojnę odwetową, w której zginęły 42 tys. Palestyńczyków. Hezbollah przekonuje, że ostrzeliwuje Izrael w ramach solidarności z Hamasem. Mówi, że nie przestanie strzelać, dopóki w Gazie nie będzie rozejmu. Na razie negocjacje rozejmowe tkwią w martwym punkcie, a wojna w enklawie trwa.
W nocy z soboty na niedzielę Izraelczycy zbombardowali miasto Bejt Lahija w północnej Gazie. Według miejscowych władz powiązanych z Hamasem w nalotach zginęło albo uznaje się za zaginione co najmniej 87 osób. Izraelska armia potwierdza w oświadczeniu, że wyjaśnia okoliczności ataku, jednak przekonuje, że ofiar było znacznie mniej.
W ostatnich dniach na krótko pojawiła się nadzieja, że zabicie przez Izraelczyków szefa Hamasu Jahji Sinwara może przyspieszyć zawieszenie broni, jednak zarówno Hamas, jak i izraelskie władze podkreślają, że zamierzają walczyć dalej.
Red. Ludmiła Anannikova
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com