Kłamstwa Amosa Schockena, prawdy Billa Clintona

Były prezydent Bill Clinton omawia działania pomocowe z pułkownikiem Buckiem Eltonem, dowódcą Special Operations Command South Forward-Haiti, Port-au-Prince, Haiti, 18 stycznia 2010 r. Źródło: sierżant sztabowy Jeremy Lock/US Air Force Photo.



Kłamstwa Amosa Schockena, prawdy Billa Clintona


Ruthie Blum
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Wydawca „Haaretz” nazywa palestyńskich terrorystów „bojownikami o wolność”, podczas gdy były prezydent USA podkreśla ich historię odrzucania pokoju.

.

Dwa przemówienia z zeszłego tygodnia zasługują na uwagę ze względu na to, że wywołały powszechne zaskoczenie i w ciągu kilku minut rozeszły się jak ogień po prerii.

Pierwsze z nich wygłosił w zeszłą niedzielę wydawca gazety „Haaretz”, izraelskiego odpowiednika „New York Timesa” z coraz bardziej radykalnymi treściami – już bez ukrywania ich pod pozorem obiektywizmu dziennikarskiego – i z malejącą grupą czytelników samozwańczo mieniącą się elitą.

Na zorganizowanej przez „Haaretz” konferencji w Londynie, w której uczestniczyli izraelscy i brytyjscy politycy, naukowcy i osobistości medialne, Amos Schocken bluznął stekiem kłamstw o państwie żydowskim. Biorąc pod uwagę charakter pisma, którego z dumą używa do promowania skrajnie lewicowej agendy, zamieszanie, jakie wywołały jego uwagi w kraju,  (ministerstwa anulowały swoje prenumeraty czasopisma), było zarówno nieco dziwne, jak i mocno spóźnione.

Najwyraźniej fakt, że jego deklarowany „syjonizm” nie obejmował mówienia prawdy o jego kraju podczas wspieranej przez Iran wojny na wielu frontach, której celem jest wymazanie go z mapy, stanowił przekroczenie wszelkich granic.

To podlizywanie się antysemitom nie uchroniło go przed niechęcią tłumu zgromadzonego przed miejscem wydarzenia zorganizowanego pod hasłem „Izrael po 7 października: sprzymierzeni czy sami?” Wręcz przeciwnie, to, że Schocken był po ich stronie, nie miało najmniejszego znaczenia. Dla nich był po prostu jeszcze jednym izraelskim Żydem zasługującym na ich nienawiść.

Amos Schocken przemawia na konferencji „Izrael po 7 października: sojusznicy czy sami?” w Londynie, 27 października 2024 r. Źródło: YouTube/Haaretz.

To ta sama tragiczna ironia, jaka spotkała zasymilowanych Żydów w Europie, którym nie oszczędzono komór gazowych. To samo dotyczyło członków kibuców w południowym Izraelu, którzy dążyli i pracowali na rzecz pokoju ze swoimi palestyńskimi sąsiadami. Ich polityczne wsparcie i rzeczywista pomoc dla mieszkańców Gazy nie uchroniły ich przed wrogością, która została uwolniona z pełną, przerażającą siłą podczas tego pamiętnego święta Simchat Tora.

Mimo to Schocken nie powstrzymał się od wylewania swoich jadowitych obelg.

„Rząd Netanjahu chce kontynuować i nasilić nielegalne osadnictwo na terytoriach, które miały być państwem palestyńskim  – oświadczył. – Nie obchodzi go narzucanie okrutnego reżimu apartheidu ludności palestyńskiej. Odrzuca koszty obu stron za obronę osiedli, podczas gdy walczy z palestyńskimi bojownikami o wolność, których Izrael nazywa terrorystami”.

Reżim apartheidu. Bojownicy o wolność, których Izrael nazywa terrorystami. Wow.

„Jedynym sposobem na tak katastrofalny rząd jest poproszenie innych krajów o wywarcie presji, tak jak to miało miejsce w przypadku zakończenia apartheidu w Republice Południowej Afryki  – kontynuował. – W grudniu 2016 r. Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję 2334, która stwierdza, że terytorium nie może zostać zdobyte siłą; sprzeciwia się budowie osiedli, w tym tzw. ‘naturalnemu wzrostowi’ osiedli; i przewiduje likwidację wszystkich osiedli zbudowanych od marca 2001 r. w ramach dwóch demokratycznych państw żyjących w pokoju, obok siebie, w uznanych granicach”.

Następnie stwierdził: „Kolejne rządy Izraela całkowicie zignorowały tę rezolucję i działały tak, jakby ona nie istniała. Nie tylko kontynuowały budowę osiedli, ale obecny rząd również wspiera czystki etniczne Palestyńczyków z części okupowanych terytoriów. W pewnym sensie to, co dzieje się teraz na okupowanych terytoriach i w części Gazy, jest drugą Nakbą”.

Kiedy rozpętało się piekło z powodu kłamliwego opisu Izraela, który istniał jedynie w umysłach tych, którzy chcieli, żeby zniknął, Schocken dodał później wyjaśnienie.

„Przemyślałem to, co powiedziałem – ogłosił w czwartek. – Na świecie i w historii jest wielu bojowników o wolność, być może także na drodze do ustanowienia państwa Izrael, którzy prowadzili szokujące i straszne działania terrorystyczne i krzywdzili niewinnych ludzi, aby osiągnąć swoje cele. Powinienem był powiedzieć: ‘Bojownicy o wolność, którzy również stosują metody terrorystyczne i z którymi należy walczyć’. Stosowanie terroryzmu nie jest uzasadnione”.

Wniosek był oczywisty: Żydzi również stosowali złe metody, aby uzyskać państwowość. Jednak ta sprytna sztuczka, o której myślał, że jest taka zgrabna, nie wzbudziła sympatii, nie mówiąc już o oklaskach.

Co prowadzi nas do drugiego przemówienia, które również miało oszałamiający efekt, ale z zupełnie innego powodu. To przemówienie wygłosił były prezydent USA Bill Clinton.

Na wiecu Kamali Harris w środę w kluczowym stanie Michigan, Clinton zwrócił się do wyborców, którzy wystąpili przeciwko kandydatce Demokratów za rzekomo niewybaczalne poparcie jej administracji dla Izraela. Uczynił to, prostując fakty dotyczące stosunku Palestyńczyków do państwa żydowskiego.

Choć rozpoczął przemówienie od wezwania do ponownego rozpoczęcia „procesu pokojowego”, przyznał, kto jest winny za kolejne niepowodzenia.

„Rozumiem, dlaczego młodzi Palestyńczycy i arabscy Amerykanie w Michigan uważają, że zginęło zbyt wielu ludzi  – zaczął. – Ale jeśli mieszkałeś w jednym z tych kibuców w Izraelu, tuż obok Gazy, gdzie ludzie byli najbardziej za przyjaźnią z Palestyną – te społeczności tuż obok Gazy były najbardziej za rozwiązaniem w postaci dwóch państw ze wszystkich społeczności izraelskich, a Hamas je zmasakrował”.

Kontynuował:

„Ludzie, którzy krytykują [odpowiedź Izraela], zasadniczo mówią: ‘Tak, ale spójrz, ilu ludzi zabiliście w odwecie. Ilu zabitych wystarczy, żeby ukarać ich za straszne rzeczy, które zrobili?’ To wszystko brzmi ładnie, dopóki nie uświadomisz sobie, co byś zrobił, gdyby to była twoja rodzina i nie zrobiłeś nic poza wspieraniem ojczyzny dla Palestyńczyków, a pewnego dnia przyjdą po ciebie i wymordują ludzi w twojej wiosce. Powiedziałbyś: ‘Musisz mi wybaczyć, ale nie będę tak prowadził rachunku’. Nie chodzi o to, ilu musieliśmy zabić, ponieważ Hamas dba o to, aby chronili go cywile. Zmuszą cię do zabicia cywilów, jeśli chcesz się bronić”.

Przywołując fakt, że to on gościł rozmowy w Camp David w 2000 r., które miały doprowadzić do zawarcia traktatu, który doprowadziłby do powstania niepodległego państwa palestyńskiego, Clinton przyznał: „Słuchajcie, ciężko nad tym pracowałem. I jedynym razem, kiedy [szef OWP] Jaser Arafat nie powiedział mi prawdy, było, gdy obiecał mi, że zaakceptuje porozumienie pokojowe, które wypracowaliśmy, które dałoby Palestyńczykom państwo na 96% Zachodniego Brzegu i 4% Izraela — i mogliby wybrać, które 4% Izraela. Więc mieliby wpływ na ten sam obszar całego Zachodniego Brzegu. Mieliby stolicę we wschodniej Jerozolimie”.

Zatrzymując się, by wyrazić żal zmieszany z frustracją, rzucił: „Z trudem o tym mówię”.

Następnie przedstawił rzeczywisty stan rzeczy, podkreślając szczegóły.

„Oni [Palestyńczycy] mieliby równy dostęp, przez cały dzień, każdego dnia, do wież bezpieczeństwa, które Izrael utrzymywał na całym Zachodnim Brzegu aż do Wzgórz Golan. Wszystko to zostało zaoferowane, w tym — powtórzę to jeszcze raz — stolica we wschodniej Jerozolimie i dwie z czterech dzielnic Starego Miasta w Jerozolimie, potwierdzone przez premiera Izraela, Ehuda Baraka i jego gabinet. A [Palestyńczycy] powiedzieli nie. Myślę, że częściowo wynikało to z tego, że Hamas nie dbał o ojczyznę dla Palestyńczyków. Chcieli zabić Izraelczyków i uczynić Izrael nienadający się do zamieszkania”.

Cóż, oświadczył, „Mam dla nich wiadomość. [Żydzi] byli tam pierwsi. Zanim ich wiara [islam] istniała, [Żydzi] byli tam, w czasach króla Dawida, a najbardziej wysunięte na południe plemiona miały Judeę i Samarię”.

Zakończył, wyjaśniając, dlaczego zniszczenie Izraela nie leży w interesie ani Palestyńczyków, ani Amerykanów, którzy ich popierają. Czy jego argumenty przekonały przynajmniej niektórych niezdecydowanych, nie wiadomo. Trudno sobie wyobrazić, aby tłum skandujący „From the River to the Sea” zaakceptował jego historycznie dokładną relację.

Szkoda, że nie głosił tego na cały świat przez ostatnie dwie i pół dekady. To samo dotyczy Ehuda Baraka, który jest zbyt zajęty krytyką i próbami obalenia rządu Netanjahu, by angażować się w prawdomówność lub w jakiś rachunek sumienia.

Gdyby on i jego wywrotowa grupka czytających „Haaretz” przestali zadzierać z dumą nosy i spuścili głowy z pokorą, jeśli nie ze wstydu, mogliby zrozumieć, dlaczego izraelski obóz pokojowy rozpadał się na przestrzeni lat, aż w końcu, w wyniku tego, co się stało 7 października 2023 r. praktycznie zniknął.


Ruthie Blum emerytowana wieloletnia publicystka „Jerusalm Post”.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com