Papież Franciszek i szopka wykonana przez artystów z Betlejem. (Fot. REUTERS/Remo Casilli)
Papież i arafatka. Jak Franciszek dolewa oliwy do ognia
Maciej Miłkowski
Wostatnim czasie dogmat o nieomylności papieża sprawdza się jak nigdy wcześniej. Właściwie stuprocentowo. Tyle tylko, że jest to nieomylność ? rebours.
Maciej Miłkowski (1980) – prozaik, eseista, psycholog. Autor m.in. “Systemu Sulta”, “Wista” i wydanej właśnie “Anatomii opowiadania”.
Papież Franciszek myli się właściwie w każdej sprawie, o jakiej zechce się wypowiedzieć. Jeszcze trochę i będzie można zacząć traktować go jako prawdziwą busolę moralną: jeśli człowiek w jakiejś złożonej kwestii nie będzie mieć wyrobionej opinii, to trzeba będzie poczekać, aż papież wypowie swoją, a wówczas już śmiało będzie można przyjąć opinię przeciwną.
Słuszną niesławę w ostatnich miesiącach zyskały na przykład wypowiedzi papieża na temat wojny w Ukrainie. Każdy myślący i elementarnie uczciwy człowiek z pewnością dostrzega, że ten akurat konflikt zbrojny, jak mało który w dziejach ludzkości, ma jednoznacznie rozdzielone role moralne. Tylko jedna strona jest tu agresorem, nie szukającym nawet specjalnych pretekstów – bo te, po które Putin sięga, można uznać za preparowane wyłącznie na „eksport wewnętrzny”, wyciągane jedynie na potrzeby samego społeczeństwa rosyjskiego.
Druga strona zaś uparcie pilnuje, by jej działania defensywne nie stały się nazbyt ofensywne, ciągle stawia sobie pytania o dopuszczalne granice koniecznej obrony. Tylko jedna strona dopuszcza się od początku wojny niezliczonych aktów bestialstwa, podczas gdy druga stara się traktować jeńców wojennych z najwyższymi standardami humanitaryzmu.
Papież Franciszek na wojnie z logiką. Z Ukrainy do Izraela
To jednoznacznie ustawienie ról nie przeszkadza jednak papieżowi Franciszkowi szukać bałamutnej „równowagi” i sięgać po uogólnienia, które tak naprawdę jedynie zaciemniają jednoznaczną moralną odpowiedzialność strony rosyjskiej za wywołanie i kontynuowanie wojny.
Papież nie tylko unika jednoznacznych stwierdzeń (takich jak na przykład nazwanie Rosji agresorem), ale z wielu jego wypowiedzi można wywnioskować, że jego sympatie są wręcz po stronie Rosji, czy może osobiście – Putina. Papież krytykował zachodnie dostawy broni na Ukrainę, wychwalał wykształcenie Putina, mówił, że on sam jest do jego dyspozycji, przypominał ukraińskim katolikom, że są „dziećmi wielkiej Rosji”, zalecał rządowi ukraińskiemu odważne wystawienie białej flagi.
Regularnie jednak rozmywa swój pro-putinizm powtarzanymi zaklęciami o „obu stronach”. Chętnie mówi o winach obu stron, wzywa obie strony do pojednania, czy wspomina o cierpieniach i ofiarach po obu stronach.
Ciekawe, że wobec drugiego konfliktu zbrojnego, który przykuwa uwagę całego świata, papież już tak chętnie nie mówi o obu stronach.
A przecież konflikt izraelsko-palestyński, patrząc w perspektywie dłuższej niż ostatni rok z kawałkiem, jest wzorcowym przykładem konfliktu, w którym obie strony mają szerokie pole do dokonania ustępstw czy zrewidowania swoich działań.
.
Papież Franciszek wygłasza orędzie bożonarodzeniowe do pracowników Watykanu w Auli Pawła VI w Watykanie, 21 grudnia 2024 Fot. REUTERS/Ciro De Luca
Nie przeszkadza to jednak papieżowi Franciszkowi przyjmować na osobistej audiencji lidera Autonomii Palestyńskiej Mahmuda Abbasa, a wszystko to parę dni po tym, jak świat obiegła fotografia, na której Franciszek wpatruje się refleksyjnie w małego Jezuska spoczywającego na arafatce. Trudno o wyraźniejszy symbol niż arafatka. Trudno o wyrazistsze dekoracje niż szopka bożonarodzeniowa. Myślę, że papież, będąc szefem instytucji, która ma na koncie pośrednią lub bezpośrednią inspirację niezliczonych pogromów Żydów, powinien ostrożniej sięgać po arafatkę. Myślę, że biorąc pod uwagę długoletnią chrześcijańską tradycję zaprzeczania żydowskości Jezusa, powinien jednak mieć opory wobec otulania arafatką małego Jezuska.
Rozwiązanie wieloletniego konfliktu izraelsko-palestyńskiego możliwe jest tylko poprzez środki radykalne – nie w sensie radykalnej siły, ale w sensie radykalnej zmiany postaw i sposobów myślenia. Kilkanaście lat temu na spotkaniu autorskim w Krakowie wielki izraelski pisarz, Amos Oz, powiedział, że ma proste rozwiązanie tego wieloletniego konfliktu. Proste w sensie prostoty ideowej, a nie proste w sensie łatwego ewentualnego wprowadzania w życia. Proste w sensie kopernikańskim. „Wolne państwo Izrael ze stolicą w Jerozolimie”, powiedział wtedy Oz. „Oraz wolne państwo Palestyna ze stolicą w Jerozolimie”.
Franciszek o wojnie w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie. “Dolewa oliwy do ognia”
Tyle tylko, że do wprowadzenia takiego rozwiązania potrzebne są umysły sekularne – wolne od religijnego uprzedzenia. Dla umysłu sekularnego żaden kamień i żaden mur nie są święte: wszystko podlega negocjacji, wszędzie da się zbudować płaszczyznę współistnienia i porozumienia. Umysł niedogmatyczny zawsze będzie wyżej cenił życie człowieka – nawet nielubianego – niż święty kamień.
Któregoś dnia takie umysły zdominują dyskurs po obu stronach, a wtedy porozumienie okaże się całkiem proste. Na razie jednak nie ma to widoków.
Papież Franciszek swoimi działaniami z pewnością nas do pokojowego rozwiązania nie przybliża.
Papież Franciszek – ze swoim poczuciem wyższości moralnej – reprezentuje zresztą dokładnie ten sam typ umysłowości, który po obu stronach bliskowschodniego konfliktu blokuje możliwość wypracowania trwałego pokoju. Umysł zamknięty, dogmatyczny, przekonany o swojej racji. Taki umysł nie potrafi nazwać jednoznacznego zła złem.
Potrafi za to zdobyć się na jednoznaczność wobec sytuacji o wiele bardziej złożonej, swoimi bezmyślnymi gestami jedynie dolewając oliwy do ognia.
Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com