Dlaczego Arabowie nie chcą przyjąć palestyńskich zwolnionych terrorystów

Dlaczego Arabowie nie chcą przyjąć palestyńskich zwolnionych terrorystów

Khaled Abu Toameh
Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska


Większość krajów arabskich odmawia przyjęcia Palestyńczyków uwolnionych z izraelskich więzień, z których wielu należy do wspieranych przez Iran grup terrorystycznych Hamas i Palestyński Islamski Dżihad, w ramach wynegocjowanego przez USA porozumienia o zawieszeniu broni między Izraelem a Hamasem i wymianie przetrzymywanych zakładników za skazanych terrorystów. Jordańczycy i Libańczycy ze swojej strony nie zapomnieli, jak Palestyńczycy wywołali wojny domowe w swoich krajach w latach 70. i 80. Na zdjęciu: Tłumy świętujących Palestyńczyków, niektórzy machający flagami Hamasu i Hezbollahu, witają palestyńskich terrorystów, którzy zostali uwolnieni przez Izrael w zamian za uwolnienie izraelskich zakładników przez Hamas.  (Zdjęcie: zrzut z ekranu.)

Większość krajów arabskich odmawia przyjęcia Palestyńczyków uwolnionych z izraelskich więzień w ramach umowy o zawieszeniu broni między Izraelem a Hamasem, wynegocjowanej przez USA. W ciągu ostatnich kilku tygodni Izrael uwolnił setki palestyńskich więźniów — wielu z nich zostało uwięzionych za akty terroryzmu — w zamian za izraelskich zakładników, którzy zostali porwani do Strefy Gazy podczas inwazji Hamasu na południowy Izrael 7 października 2023 r. Tego dnia zamordowano co najmniej 1200 Izraelczyków, a tysiące zostało rannych. Kolejnych 251 porwali terroryści z Hamasu i „zwykli” Palestyńczycy.

Część więźniów została zwolniona na Zachodni Brzeg, do Strefy Gazy i wschodniej Jerozolimy. Wielu innych zostało zwolnionych do Egiptu, z nadzieją, że inne kraje arabskie ich przyjmą. Według źródeł palestyńskich Egipcjanie zgodzili się na pozostanie w Egipcie tylko garstki byłych więźniów, podczas gdy dziesiątki innych szukają krajów, które zgodzą się ich przyjąć. Jak podają arabskie źródła, z wyjątkiem Kataru i Turcji (niearabskiego kraju muzułmańskiego), większość krajów arabskich podobno odmówiła wpuszczenia zwolnionych więźniów w swoje granice.

Byli więźniowie, z których wielu należy do wspieranych przez Iran grup terrorystycznych Hamas i Palestyński Islamski Dżihad, utknęli w Kairze, gdzie zakwaterowani są w hotelach i szpitalach.

Kraje arabskie, które odmówiły przyjęcia byłych więźniów, nie ogłosiły oficjalnie swojego stanowiska, obawiając się reakcji Palestyńczyków i własnego narodu. Wydaje się, że państwa arabskie nie są chętne do udzielania schronienia islamistycznym dżihadystom, którzy mogliby połączyć siły z innymi grupami terrorystycznymi i stanowić zagrożenie dla reżimów, które ich przyjęły.

Jordańczycy i Libańczycy z kolei nie zapomnieli, jak Palestyńczycy wywoływali wojny domowe w ich krajach w latach 70. i 80 ubiegłego wieku.

Po tym, jak Palestyńczycy podjęli próbę obalenia swojego gospodarza, króla Jordanii Husajna w 1970 r., a następnie rozpoczęli wojnę domową w Libanie, potem zaś, gdy zostali przyjęci w Kuwejcie, stanęli po stronie prezydenta Iraku Saddama Husajna, gdy ten dokonał inwazji na Kuwejt w 1990 r., trudno obwiniać którykolwiek z tych krajów.

Wielu Palestyńczyków i Arabów postrzega odmowę przyjęcia byłych więźniów przez kraje arabskie jako kolejny znak, że głowy państw i rządów arabskich tak naprawdę nie przejmują się Palestyńczykami, co w dużej mierze może być prawdą. Ujawnia to również wielką różnicę między publicznym poparciem Arabów dla Palestyńczyków a ich prawdziwymi działaniami, a raczej brakiem działań, by im pomóc.

Egipsko-amerykański autor dr Sam Yousef skomentował:

„Arabowie są prawdziwym wstydem dla ludzkości i islamu!

Tunezja i Jordania odmawiają przyjęcia któregokolwiek ze zwolnionych deportowanych więźniów uwięzionych w Egipcie, a Algieria nie odpowiedziała jeszcze, podczas gdy Turcja, Malezja i Pakistan przyjmą po 45 więźniów”.

Nizam Mahdawi, były palestyński korespondent kilku arabskich kanałów satelitarnych, również wyraził oburzenie odmową przyjęcia byłych więźniów przez kraje arabskie:

„Algieria początkowo wyraziła zgodę na przyjęcie pewnej liczby więźniów z określonej frakcji [należącej do rządzącej frakcji Fatah, na której czele stoi prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas], natomiast Tunezja odmówiła przyjęcia któregokolwiek ze zwolnionych więźniów.

Algierski reżim podniósł hasło solidarności z Palestyną i potwierdził, że to jego sprawa i że nie opuści Palestyńczyków, ale teraz zgadza się przyjąć więźniów tylko z określonej frakcji. Jednak do tej pory nie przyjął nikogo.

Jeśli chodzi o Tunezję, jej prezydent Kais Saied wykorzystał sprawę palestyńską jako hasło swojej kampanii wyborczej, ale dzisiaj odmawia przyjęcia uwolnionych więźniów.

Naród, który nie jest w stanie przyjąć swoich bohaterów! Jeśli odrzucenie było spowodowane strachem przed Izraelem i Ameryką, Turcja i Pakistan zgodziły się przyjąć ich bez obawy przed kimkolwiek. To brak odwagi [ze strony Arabów].

Jesteśmy na etapie zdzierania masek”.

Palestyńskie konto w mediach społecznościowych Al-Quds Yantafeth („Jerozolima wybucha”) zwróciło uwagę, że wielu byłych więźniów utknęło w Egipcie:

„Więźniowie, którzy zostali zwolnieni i deportowani z Palestyny, a teraz utknęli w hotelach w Kairze. Nadal noszą ubrania więzienne i ich nie zmienili.

Żaden kraj arabski nie jest skłonny ich przyjąć, nawet te kraje, które płakały nad Strefą Gazy, Gazańczykami i Palestyną [podczas wojny Izraela z Hamasem], a nawet bohaterowie klawiatury nie są w stanie wywrzeć presji na swoje rządy, aby przyjęły więźniów”.

Odmowa przyjęcia byłych więźniów przez kraje arabskie nie powinna być zaskoczeniem dla tych, którzy znają problematyczne relacje między Palestyńczykami a ich arabskimi braćmi. Nierzadko można usłyszeć od wielu Palestyńczyków, że zawsze czuli się zdradzeni przez kraje arabskie.

Większość państw arabskich nie zrobiła prawie nic, aby pomóc Palestyńczykom w Strefie Gazy podczas wojny, która została wywołana masakrą Izraelczyków  dokonaną przez Hamas 7 października.

Ich odmowa wynikała częściowo z faktu, że kraje te gardzą Hamasem i – co nie powinno dziwić – uważają go za zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa narodowego.

Odmowa przyjęcia palestyńskich więźniów prawdopodobnie wynika z faktu, że te kraje w rzeczywistości nie przejmują się Palestyńczykami, a nawet uważają ich za niewdzięcznych ludzi i wichrzycieli. Wielu Arabów wydaje się również tracić wiarę w zdolność Palestyńczyków do wdrażania reform i położenia kresu szerzącej się korupcji finansowej i administracyjnej w ich organach rządowych na Zachodnim Brzegu [Judei i Samarii] i w Strefie Gazy.

Wielu Arabów najwyraźniej nie zapomniało, jak Palestyńczycy stanęli po stronie ówczesnego dyktatora Iraku Saddama Husajna, gdy ten najechał Kuwejt w 1990 roku. Kuwejt był jednym z wielu bogatych krajów arabskich, które co roku dostarczały Palestyńczykom pomocy wartej miliony dolarów. Po tym, jak Irak najechał Kuwejt, większość Palestyńczyków stanęła po stronie Husajna, a nie Kuwejtu. Gdy iraccy okupanci zostali wypędzeni z Kuwejtu w 1991 roku, nastąpiła nagła deportacja około 400 tysięcy Palestyńczyków, którzy mieszkali i pracowali w emiracie.

W ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci wiele państw arabskich, mimo że wcześniej obiecywały setki milionów dolarów, znacznie zmniejszyło pomoc finansową dla Palestyńczyków. Według Ministerstwa Finansów Autonomii Palestyńskiej (AP), finansowanie AP z krajów arabskich spadło z 265,5 mln dolarów w 2019 r. do 40 mln dolarów w 2020 r. Największe cięcie dokonała Arabia Saudyjska, która zmniejszyła swoją pomoc dla PA z 174,7 mln dolarów w 2019 r. do zaledwie 32 mln dolarów w 2020 r. — spadek o 81,4%.

Odmowa przyjęcia uwolnionych więźniów palestyńskich przez państwa arabskie pokazuje również, jakim błędem byłoby poleganie na pomocy tych krajów w odbudowie Strefy Gazy w okresie powojennym.

Bractwo Muzułmańskie, założone w Egipcie w 1928 r., stało się źródłem niemal całego sunnickiego ekstremizmu i terroryzmu islamskiego i jest obecnie reprezentowane w ponad 70 krajach. Jego ideologię rozprzestrzenia na całym Bliskim Wschodzie i w Azji katarska stacja Al-Dżazira, a robi to także w Europie i Stanach ZjednoczonychMotto Bractwa Muzułmańskiego brzmi:

„Allah jest naszym celem; Prorok jest naszym przywódcą; Koran jest naszym prawem; Dżihad jest naszą drogą; śmierć na drodze Allaha jest naszą największą nadzieją”.

Ironią jest, że zarówno Izrael, jak i Autonomia Palestyńska, w jednej z niewielu kwestii, co do której zgadzają się, niedawno zakazały stacji Al-Dżazira działalności na swoim obszarze.

Byłoby niezwykle pomocne, gdyby Stany Zjednoczone oficjalnie uznały Bractwo Muzułmańskie za Zagraniczną Organizację Terrorystyczną. Bractwo jest korzeniem, z którego wyrasta tak wiele islamskich organizacji terrorystycznych.

Dr M. Zuhdi Jasser, praktykujący amerykański muzułmanin, zeznawał w 2018 r. przed Podkomisją ds. Bezpieczeństwa Narodowego Izby Reprezentantów ds. Nadzoru i Reform Rządowych:

„Bractwo Muzułmańskie jest organizacją terrorystyczną. Pomóżcie nam, nowocześnie myślącym, świeckim, liberalnym muzułmanom, marginalizować ich wpływy, deklarując, czym są: organizacją terrorystyczną.

Niestety, znaczna część dyskusji o Bractwie Muzułmańskim jest blokowana, wyciszana, marginalizowana, odraczana, minimalizowana przez sympatyków Bractwa Muzułmańskiego lub ich sojuszników tutaj na Zachodzie…

W istocie, nic nie byłoby bardziej pro-muzułmańskie niż marginalizacja Bractwa Muzułmańskiego i jego bezpośrednich sojuszników. Zrobienie z Bractwa Muzułmańskiego toksycznej organizacji pozwoliłoby wyjść na światło dzienne ich na najpotężniejszym przeciwnikom w społecznościach muzułmańskich: tym, którzy odrzucają polityczne grupy islamistyczne i wierzą w wolność i rozdział meczetu od państwa…

Zatem moje ostateczne rekomendacje, panie przewodniczący, to, po pierwsze, uznanie Bractwa Muzułmańskiego za zagraniczną organizację terrorystyczną, zaczynając od Egiptu, a następnie na zasadzie kraj po kraju, w Libii, Syrii, Kuwejcie, Jordanii i Jemenie. Wezwanie amerykańskich przywódców muzułmańskich do zajęcia stanowiska w sprawie Bractwa Muzułmańskiego i jego nadrzędnej teologiczno-politycznej ideologii.

Pytam moich współbraci muzułmanów: czy staną po stronie wolności, swobody i nowoczesności, czy też po stronie tyranii Bractwa Muzułmańskiego, tureckiej partii AKP, irańskich chomeinistów lub pakistańskiej partii Dżamaat e-Islami?

Należy opracować mechanizmy polityki zagranicznej, które zniechęcą rządy Kataru i Turcji do ułatwiania współpracy z Bractwem, a ostatecznie należy rozważyć zawieszenie członkostwa Turcji w NATO….

I proszę, przestańcie angażować się w działalność grup odziedziczonych po Bractwie Muzułmańskim w rządzie, mediach i organizacjach pozarządowych, i uznajcie ich islamistyczne sympatie terrorystyczne”.

Uznanie tej organizacji za terrorystyczną również znacznie utrudniłoby krajom, które wspierają Bractwo Muzułmańskie, zwłaszcza Turcji i Katarowi, kontynuowanie tego wsparcia. Bractwo Muzułmańskie zostało już uznane za organizację terrorystyczną przez rządy AustriiRosjiEgiptuArabii SaudyjskiejZjednoczonych Emiratów Arabskich i Bahrajnu.

Wielu z tych Arabów rozumie, że Hamas i wielu innych Palestyńczyków nie ma zamiaru porzucić walki z Izraelem, co doprowadzi do większej przemocy, rozlewu krwi i zniszczeń. To prawdopodobnie również powód, dla którego żaden kraj arabski nie zainwestuje ani jednego dolara w Strefę Gazy, dopóki Hamas pozostanie u władzy, a palestyńskie dzieci będą indoktrynowane, aby mordować Żydów.


Khaled Abu Toameh – urodzony w 1963 r. w Tulkarem na Zachodnim Brzegu, arabski dziennikarz, któremu wielokrotnie grożono śmiercią. Publikował między innymi w “The Jerusalem Post”, “Wall Street Journal”, “Sunday Times”, “U.S. News”, “World Report”, “World Tribune”, “Daily Express” i palestyńskim dzienniku “Al-Fajr”. Od 1989 roku jest współpracownikiem i konsultantem NBC News.


Zawartość publikowanych artykułów i materiałów nie reprezentuje poglądów ani opinii Reunion’68,
ani też webmastera Blogu Reunion’68, chyba ze jest to wyraźnie zaznaczone.
Twoje uwagi, linki, własne artykuły lub wiadomości prześlij na adres:
webmaster@reunion68.com